Baśnie 1001 nocy Opowieść o mistrzu Hasanie el Habbalu

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

tytu³: "Opowieœæ o mistrzu Hasanie el-Habbalu"
Z cyklu: "Baœni 1001 nocy"

Kalif Harun ar-Raszid nie móg³ pewnej nocy zmru¿yæ oka. A kiedy nad ranem
wsta³ z ³o¿a, poczu³ wielki niepokój. Pos³a³ wiêc w³adca wiernych po swego
ochmistrza, a skoro ten przyby³, kalif zawo³a³:
- SprowadŸ mi bez zw³oki i oci¹gania siê wezyra D¿afara!
Ochmistrz odszed³ i powróci³ w towarzystwie wezyra. Kiedy ten zasta³
swego w³adcê samego, a zbli¿ywszy siê doñ pozna³, i¿ jest w tak ponurym
nastroju, ¿e nawet nie podniós³ nañ oczu, stan¹³ czekaj¹c, a¿ w³adca raczy
na niego spojrzeæ. W koñcu w³adca wiernych spojrza³ na D¿afara. Ale zaraz
potem odwróci³ od niego g³owê i znów siedzia³ nieruchomo jak uprzednio.
Poniewa¿ wezyr z wyrazu twarzy kalifa nie móg³ odczytaæ nic, co by mog³o
jego samego dotyczyæ, wzi¹³ siê na odwagê i tak do niego rzecze:
- O w³adco wiernych, czy nie raczy³byœ zezwoliæ mi na zapytanie, sk¹d
pochodzi ten smutek?
Tedy kalif odpowiedzia³, rozchmurzywszy nieco swoje czo³o:
- O wezyrze, przygnêbienie jakoweœ drêczy mnie ostatnimi czasy i mogê
obroniæ siê od niego jedynie s³uchaj¹c niezwyk³ych opowieœci lub piêknych
wierszy. Przeto jeœli nie masz obecnie pilnych spraw do za³atwienia,
ucieszysz mnie, jeœli opowiesz mi coœ, aby mój smutek precz odegnaæ.
- O w³adco wiernych - odpar³ wezyr - urz¹d mój zmusza mnie, abym ci
zawsze wiernie s³u¿y³. Przeto chcia³bym ci przypomnieæ, i¿ dzieñ dzisiejszy
przeznaczony zosta³ na zbieranie wiadomoœci, czy stolica twa i jej
przedmieœcia s¹ nale¿ycie zarz¹dzane. A to, jeœli Allach pozwoli, skieruje
w inn¹ stronê twoje myœli i ponury nastrój odegna.
A kalif na to:
- Dobrze czynisz, przypominaj¹c mi to, bo ca³kiem o tym zapomnia³em. IdŸ
wiêc i przebierz siê odpowiednio, a ja uczyniê to samo.
Niebawem obaj przebrali siê za cudzoziemskich kupców i wyszli ukrytym
wyjœciem z ogrodu pa³acowego na szerokie pole. Id¹c wzd³u¿ granic miasta
dotarli nad brzeg rzeki Tygrys, niedaleko od bramy miejskiej, stoj¹cej po
tamtej stronie rzeki, nie zauwa¿ywszy nigdzie ¿adnego bezprawia ani
nieporz¹dku. Po czym przeprawili siê przez rzekê pierwsz¹ tratw¹, na jak¹
natrafili. Obszed³szy i po drugiej stronie rzeki wszystko, przeszli przez
most, ³¹cz¹cy obie po³owy miasta Bagdadu.
Zanim jednak kalif dotar³ do swego pa³acu, ujrza³ przy ulicy, kêdy od
wielu miesiêcy ju¿ nie przechodzi³, nowo wybudowany dom, który wyda³ mu siê
siedzib¹ jakiegoœ bogatego emira. Zapyta³ wiêc wezyra, czy zna w³aœciciela
nowo wzniesionego domu. Lecz D¿afar odpar³, i¿ go nie zna, ale zaraz mo¿e
siê o to zapytaæ. I rzeczywiœcie zapyta³ jednego z s¹siadów, a ten
powiedzia³ mu, i¿ w³aœcicielem nowo wzniesionego gmachu jest niejaki mistrz

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (1 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

Hasan, który z powodu uprawianego zawodu nosi przezwisko el-Habbal, to
znaczy powroŸnik. S¹siad doda³, i¿ sam widzia³ owego Hasana w dniach jego
ubóstwa, kiedy musia³ jeszcze ciê¿ko pracowaæ. Ale obecnie nie wie, w jaki
sposób szczêœcie czy umiejêtnoœæ przywiod³y Hasana do takiego bogactwa. Ów
mistrz doszed³ bowiem do tak niezmiernej fortuny, i¿ buduj¹c ten dom by³ w
stanie wywi¹zaæ siê ze wszelkich zobowi¹zañ, które z tego wynik³y, nie
tylko uczciwie, ale nawet szczodrze. Tedy wezyr powróci³ do kalifa i zda³
mu dok³adnie sprawê ze wszystkiego, co us³ysza³.
Wówczas w³adca wiernych zawo³a³:
- Muszê koniecznie tego mistrza Hasana el-Habbala ujrzeæ! Przeto,
wezyrze, pójdŸ do niego i powiedz mu, aby jutro stawi³ siê w moim pa³acu!
Wezyr wykona³ rozkaz swego pana i nazajutrz, skoro kalif odprawiwszy
popo³udniowe mod³y uda³ siê na swoje pokoje, D¿afar wprowadzi³ do niego
powroŸnika Hasana i przedstawi³ go kalifowi. Hasan rzuci³ siê na ziemiê do
jego stóp, a kiedy podniós³ siê, w³adca wiernych, który z natury by³
³agodny i mi³osierny, zapyta³ go o jego dzieje, mówi¹c:
- Kiedy wêdrowa³em ulicami naszego miasta, zwróci³ moj¹ uwagê wielki i
wspania³y dom. A kiedy wypytywa³em mieszczan, odpowiadali, ¿e ten wspania³y
dom nale¿y do ciebie, którego zowi¹ mistrzem Hasanem. Dodawali przy tym, i¿
dawniej by³eœ ubogi, ale Allach obdarowa³ ciê wielk¹ fortun¹, tak ¿e mog³eœ
pozwoliæ sobie na wzniesienie tej wspania³ej budowli. Poza tym powiedzieli
mi, ¿e choæ posiadasz tak¹ iœcie ksi¹¿êc¹ siedzibê i bezmiar bogactw, nie
wstydzisz siê jednak twego dawnego stanu. Powiedzieli mi równie¿, ¿e nie
marnotrawisz twojego maj¹tku na huczne zabawy, ale pomna¿asz go uczciwym
handlem. Wszyscy twoi s¹siedzi mówi¹ dobrze o tobie, ¿aden z nich nie
wyrzek³ z³ego s³owa. Przeto chcia³bym teraz od ciebie samego dowiedzieæ siê
prawdy i z twoich w³asnych ust us³yszeæ, w jaki sposób zdoby³eœ tak
niezmierne bogactwo. Przywo³a³em ciê wiêc przed moje oblicze, abyœ
dok³adnie opowiedzia³ mi o swoich losach. Potem zaœ u¿ywaj sobie do woli
bogactw, którymi Allach raczy³ ciê obdarzyæ. I niech twoja dusza siê nimi
weseli!
Te ³askawe s³owa uspokoi³y powroŸnika, który rzuci³ siê znów na ziemiê
przed w³adc¹ wiernych i uca³owawszy kobierzec u stóp tronu, zawo³a³:
- O w³adco wiernych, zdam ci dok³adn¹ relacjê z kolei mojego losu. Biorê
Allacha za œwiadka, i¿ nie uczyni³em nic, co by sprzeciwia³o siê wydanym
przez ciebie prawom i sprawiedliwym zarz¹dzeniom, bo ca³e to moje bogactwo
pochodzi wy³¹cznie z ³aski i dobrotliwoœci Allacha.
Tedy Harun ar-Raszid rozkaza³ mu dalej mówiæ z ca³¹ otwartoœci¹ i
powroŸnik zacz¹³ w te s³owa:
- O dawco wszelkich dobrodziejstw, pos³uszny twemu dostojnemu rozkazowi
opowiem, w jaki sposób i na jakich drogach ³askawy los uszczêœliwi³ mnie
tak wielkim bogactwem. Ale przedtem chcia³bym rzec coœ niecoœ o dwóch moich
przyjacio³ach, którzy mieszkaj¹ w Bagdadzie, mieœcie zwanym przybytkiem

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (2 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

pokoju. Obaj jeszcze ¿yj¹ i obaj zaœwiadczyæ mog¹ o prawdzie tej opowieœci,
któr¹ twój niewolnik ci teraz opowie. Jednego z nich nazywaj¹ Sad, a
drugiego Sadi. Sadi uwa¿a³, ¿e bez bogactwa nikt nie mo¿e na tym œwiecie
byæ szczêœliwy i niezale¿ny, a poza tym, i¿ bez ciê¿kiego trudu i pracy,
czujnoœci i rozumu jest rzecz¹ niemo¿liw¹ staæ siê bogatym. Przyjaciel zaœ
imieniem Sad mniema³ inaczej i twierdzi³, ¿e zamo¿noœæ staje siê udzia³em
ludzi wy³¹cznie dziêki zrz¹dzeniu losu oraz z ³aski szczêœcia i
przeznaczenia.
Sad by³ ubogim cz³owiekiem, a Sadi posiada³ wiele pieniêdzy i mia³
znaczny maj¹tek. Ale mimo to nawi¹za³a siê miêdzy nimi za¿y³a przyjaŸñ i
zadzierzgnêli jak najlepsze stosunki. Nigdy siê o nic nie k³ócili krom
jednego, ¿e Sadi liczy³ tylko na spryt i przezornoœæ, a Sad wy³¹cznie na
los szczêœcia.
Pewnego dnia, kiedy znów o tej sprawie rozmawiali, Sadi powiedzia³:
- Po¿a³owania godnym cz³owiekiem jest ten, kto urodzi siê biednym i pêdzi
wszystkie swoje dni w ubóstwie i niedostatku. A równie¿ i ten, kto urodzi
siê zamo¿ny i bogaty, ale w latach mêskich wszystko roztrwoni i popadnie w
nêdzê, tak ¿e potem nie ma ju¿ dosyæ si³, rozumu i pilnoœci do odzyskania
swych bogactw.
A Sad na to:
- Ani rozum, ani pilnoœæ nie zdadz¹ siê tu na nic. Wy³¹cznie
przeznaczenie mo¿e uczyniæ, i¿ ktoœ bogactwo pozyska lub zachowa. Nêdza i
niedostatek s¹ wynikiem przypadku, a przezornoœæ jest niczym. Niejeden
ubogi wzbogaci³ siê z ³aski losu, a wielu bogaczy pomimo swej m¹droœci i
zamo¿noœci popad³o w nêdzê i dosz³o do ¿ebraczego kija.
A Sadi znów na to:
- Pleciesz g³upstwa. Najlepiej wynajdŸmy jakiegoœ ubogiego rzemieœlnika,
który ¿yje z tego, co w ci¹gu dnia zarobi. Damy mu pieni¹dze, a wtedy
niew¹tpliwie wzbogaci siê i bêdzie ¿y³ w spokoju i wygodach. Wówczas
przekonasz siê o prawdzie moich s³ów.
Potem obaj przyjaciele wyszli razem na przechadzkê i trafili na ulicê,
przy której sta³a moja chata, gdzie zobaczyli, jak krêcê powrozy. Rzemios³o
to rodzina moja uprawia³a z dziada pradziada.
Sad zwróci³ uwagê swego przyjaciela na mnie i rzek³:
- Jeœli chcesz rozstrzygn¹æ nasz spór za pomoc¹ próby, to spójrz na tego
oto cz³owieka! Mieszka on tu ju¿ od wielu lat i powroŸnictwem zarabia na
skromne utrzymanie dla siebie i rodziny. Znam dobrze jego po³o¿enie i
twierdzê, ¿e cz³owiek ten nadaje siê ca³kowicie do naszej próby. Przeto daj
mu kilka z³otych monet i zobaczmy, co dalej bêdzie.
- Z mi³¹ chêci¹ - odpar³ Sadi - ale przedtem musimy siê z nim bli¿ej
zaznajomiæ.
Podeszli wiêc obaj przyjaciele do mnie, a ja od³o¿y³em pracê i
pozdrowi³em ich. Odpowiedzieli uprzejmie na moje pozdrowienie, a Sadi

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (3 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

spyta³:
- Jak masz na imiê, przyjacielu?
A ja na to:
- Imiê moje brzmi Hasan, ale z powodu rzemios³a, które uprawiam, ludzie
zowi¹ mnie Hasan el-Habbal, czyli powroŸnik.
Sadi zaœ pyta³ dalej:
- Jak ci siê powodzi? Wydaje mi siê, ¿e jesteœ wesó³ i ze swego losu
zadowolony. Pracujesz dzielnie i od dawna, wiêc niew¹tpliwie nagromadzi³eœ
du¿o konopi i wszelakich innych zapasów. A poniewa¿ twoi przodkowie równie¿
to samo rêkodzie³o uprawiali, niechybnie pozostawili ci wiele pieniêdzy i
mienie, które nale¿ycie zu¿ytkowa³eœ pomna¿aj¹c w ten sposób swoj¹
zamo¿noœæ.
A ja na to:
- Efendi, nie mam w moim mieszku pieniêdzy, za które móg³bym zakupiæ
jad³a do sytoœci. Co dzieñ od rana do wieczora mozolê siê nad krêceniem
powrozów, nie mam wiêc, ani chwili czasu na wypoczynek. A mimo to z trudem
tylko mogê zarobiæ na suchy kawa³ek chleba dla mnie i mojej rodziny. Mam
¿onê i piêcioro nieletnich dzieci, które s¹ jeszcze za ma³e, aby mi w
rzemioœle moim pomagaæ. Nie jest przeto rzecz¹ ³atw¹ na ich codzienne
utrzymanie zapracowaæ. W jaki¿ wiêc sposób móg³bym zgromadziæ zapasy konopi
czy inne mienie? Powrozy, które krêcê, sprzedajê natychmiast, a z
pieniêdzy, które za to otrzymujê, wydajê wiêksz¹ czêœæ na bie¿¹ce potrzeby.
Z reszty zaœ zakupujê trochê konopi, aby móc z nich na drugi dzieñ znów
krêciæ powrozy. Ale i tak mi³oœciwemu Allachowi nale¿y siê uwielbienie, ¿e
mimo mego ubóstwa mam zawsze tyle chleba, ile na nasze potrzeby wystarcza.
Kiedy opowiedzia³em obu przyjacio³om dok³adnie o moim po³o¿eniu, Sadi
znów zwróci³ siê do mnie:
- Pozna³em twoje po³o¿enie, Hasanie. Jest ono rzeczywiœcie inne, ni¿
myœla³em. Dam ci zatem sakiewkê z dwustu z³otymi monetami, ty zaœ
niew¹tpliwie pomno¿ysz przez to twój zarobek i bêdziesz móg³ od tej chwili
¿yæ w spokoju i dobrobycie. Co na to powiesz?
A ja odpowiedzia³em:
- Jeœli ³askawie podarujesz mi tak wiele pieniêdzy, to mogê ¿ywiæ
nadziejê, i¿ stanê siê bogatszy ni¿ wszyscy moi towarzysze, pracuj¹cy w tym
samym co ja cechu, chocia¿ Bagdad jest zarówno zamo¿nym, jak i ludnym
miastem.
Sadi, który uzna³ mnie za cz³owieka szczerego i godnego zaufania,
wyci¹gn¹³ z kieszeni mieszek z dwustu z³otymi monetami i wrêczy³ mi go,
mówi¹c:
- Przyjmij te pieni¹dze i obracaj nimi! Niech Allach mi³oœciwy ci
dopomo¿e. Ale uwa¿aj, abyœ pieniêdzy tych z wielk¹ przezornoœci¹ u¿ywa³, a
nie marnotrawi³ ich w sposób g³upi i bezbo¿ny. Ja i mój przyjaciel Sad
wielce bêdziemy radzi, jeœli osi¹gniesz dobrobyt. Gdy powrócimy tu znów i

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (4 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

zastaniemy ciê szczêœliwym i bogac¹cym siê, bêdzie to dla nas obu wielkim
zadoϾuczynieniem.
Przyj¹³em wiêc od Sadiego z najwiêksz¹ radoœci¹ i wdziêcznym sercem
sakiewkê pe³n¹ z³ota. W³o¿y³em j¹ do kieszeni i na znak podziêkowania
uca³owa³em kraj jego szaty. Po czym obaj przyjaciele odeszli, a ja, o
w³adco wiernych, wzi¹³em siê z powrotem do mojej powroŸniczej roboty.
Czu³em siê jednak speszony i ca³kiem bezradny, nie wiedz¹c, gdzie schowaæ
ów mieszek ze z³otem, poniewa¿ w mojej chacie nie by³o ani szafy, ani nawet
skrzyni. Wzi¹³em go ze sob¹ do domu, zachowuj¹c wszak¿e zupe³n¹ tajemnicê
przed ¿on¹ i dzieæmi. A kiedy nie by³em przez nikogo widziany, wyj¹³em
dziesiêæ z³otych monet na bie¿¹ce wydatki. Po czym zawi¹za³em sakiewkê
sznurkiem, umocowa³em j¹ w fa³dach mojego turbanu, który jak zwykle mia³em
na g³owie. Uczyniwszy to poszed³em na bazar i zakupi³em zapas konopi, a
wracaj¹c naby³em jeszcze trochê miêsa na wieczerzê. Od dawna bowiem nie
kosztowaliœmy ju¿ ¿adnej miêsnej potrawy.
Gdy z kawa³kiem miêsa w rêku powraca³em do domu, nadlecia³a nagle ogromna
kania i na pewno wyrwa³aby mi by³a kupione miêso, gdybym jej nie odpêdzi³.
Próbowa³a ponownie schwyciæ miêso, ale i tym razem uda³o mi siê j¹ jakoœ
odpêdziæ. A kiedy tak rozpaczliwie usi³owa³em ptaka nie dopuœciæ do siebie,
na domiar z³ego spad³ mi turban z g³owy. Przeklêta kania rzuci³a siê nañ
natychmiast i odfrunê³a, trzymaj¹c go w szponach. Bieg³em za ni¹ i
wrzeszcza³em na ca³e gard³o, tak ¿e wszyscy ludzie na bazarze, mê¿czyŸni,
kobiety, a nawet gromada dzieci, us³yszawszy mój krzyk, zaczêli ha³asowaæ,
aby ohydnego ptaka nastraszyæ i zmusiæ do wypuszczenia ze szponów porwanego
³upu.
Ale wszystko by³o nadaremno, zarówno ich krzyki, jak i ciskanie
kamieniami. Kania nie chcia³a turbanu rzuciæ i wkrótce znik³a nam z oczu.
Powróciwszy do domu z konopiami i kawa³kiem miêsa poczu³em wielki ciê¿ar
na sercu z powodu utraty z³otych monet. Szczególnie jednak gniewa³em siê,
smuci³em i niemal umiera³em ze wstydu na myœl, co Sadi na to powie.
Zw³aszcza ¿e przypuszcza³em, i¿ moim s³owom nie uwierzy i nie uzna za
prawdziw¹ mej opowieœci o kani, która porwa³a mi turban ze schowanymi w nim
z³otymi monetami. Mo¿e nawet pomyœli, i¿ pope³ni³em jakieœ karygodne
oszustwo i tylko dla uniewinnienia siebie wymyœli³em ca³¹ tê œmieszn¹
bajeczkê. Mimo wszystko cieszy³em siê jednak tym, co mi z owych dziesiêciu
z³otych monet po moich zakupach pozosta³o i przez kilka dni ¿y³em sobie
dostatnio z ¿on¹ i dzieæmi.
Wkrótce jednak wszystko z³oto zosta³o wydane i sta³em siê znów biednym i
ubogim jak przedtem. Wszelako i tak by³em zadowolony i wdziêczny Allachowi
Mi³oœciwemu i nie narzeka³em na mój los. W ³asce swojej bowiem Allach
niespodziewanie obdarzy³ mnie owym mieszkiem ze z³otem, a obecnie odebra³
mi jedynie to, co mi da³. By³em wiêc wdziêczny i wielbi³em Go, gdy¿
wszystko, co On uczyni, jest zawsze dobre. Moja ¿ona, która nic o

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (5 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

przygodzie ze z³otymi monetami nie wiedzia³a, zmiarkowa³a wkrótce, i¿
jestem jakiœ nieswój, tote¿ dla œwiêtego spokoju wyjawi³em jej moj¹
tajemnicê. Na domiar z³ego przyszli jeszcze s¹siedzi, aby zapytaæ, co siê
ze mn¹ dzieje. Z pocz¹tku powstrzyma³em siê od opowiedzenia im wszystkiego,
co mi siê przytrafi³o, bo przecie¿ i tak nie mogli mi mojej zguby
przywróciæ, a z mojego nieszczêœcia tylko by siê cieszyli. W koñcu jednak,
kiedy na mnie coraz bardziej nalegali, opowiedzia³em im wszystko.
Jedni myœleli, ¿em sk³ama³, i wyœmiali mnie, inni s¹dzili, i¿ oszala³em i
postrada³em zmys³y, a s³owa moje s¹ tylko czcz¹ gadanin¹ ob³¹kanego lub
mrzonkami marzyciela. Zw³aszcza m³odzi niepomiernie ze mnie szydzili i
œmiali siê na sam¹ myœl, ¿e ja, który w ci¹gu ca³ego mojego ¿ycia
prawdopodobnie nigdy dot¹d z³otej monety na oczy nie ogl¹da³em, twierdzê,
¿e tyle z³otych monet otrzyma³em i ¿e kania mi je potem porwa³a. Jedynie
¿ona uwierzy³a mojemu opowiadaniu, tote¿ p³aka³a gorzko i bi³a siê w piersi
na znak ¿a³oby.
Tak minê³o szeœæ miesiêcy, a¿ pewnego dnia zdarzy³o siê, i¿ obaj
przyjaciele Sadi i Sad przybyli znowu do mojej dzielnicy.
I Sad tak do Sadiego powiedzia³:
- Patrz, oto ulica, przy której mieszka Hasan el-Habbal. Wst¹pimy wiêc do
niego, aby przekonaæ siê, w jaki sposób swój maj¹tek pomno¿y³ i doszed³ do
bogactwa dziêki owym dwustu z³otym monetom, które mu wtedy podarowa³eœ.
- Dobrze mówisz - odpar³ Sadi. - W samej rzeczy ju¿eœmy go doœæ dawno nie
widzieli. Chêtnie go przeto odwiedzê i bardzo bym siê ucieszy³, s³ysz¹c, ¿e
mu siê dobrze powiod³o.
Obaj przyjaciele podeszli do mojej chaty, a wtedy Sad tak do Sadiego
rzecze:
- Zaprawdê, widzê, i¿ u Hasana nic siê nie zmieni³o i jest nadal biedny i
ubogi. W dalszym ci¹gu odziany jest w stare ³achmany, mo¿e tylko jego
turban jest trochê nowszy i porz¹dniejszy, ni¿ by³, ale idŸ i przekonaj siê
sam, czy nie jest tak, jak mówiê.
Tedy Sadi zbli¿y³ siê do mnie i równie¿ stwierdzi³, ¿e moje po³o¿enie w
niczym siê nie zmieni³o. Niebawem obaj przyjaciele nawi¹zali ze mn¹
rozmowê. Po zwyk³ym pozdrowieniu Sad zapyta³:
- Hasanie, jak ci siê powodzi? I co,s³ychaæ z twoim rêkodzie³em, czy owe
dwieœcie z³otych monet ci siê przyda³y i czy dziêki nim rozwin¹³eœ szerzej
swój warsztat?
A ja na to:
- Ach, moi dobrodzieje, jak¿e¿ wam opowiedzieæ o tym strasznym
nieszczêœciu, które mi siê przytrafi³o? Z samego wstydu nie œmiem tego
uczyniæ, choæ z drugiej strony nie chcia³bym tego zataiæ. Zaiste, taki
dziwny i niecodzienny wypadek mi siê zdarzy³, ¿e opowieœæ o nim wzbudziæ
musi nie tylko zdumienie, ale wprost nieufnoœæ. Wiem bowiem dobrze, i¿ mi
nie uwierzycie i ¿e wygl¹da³ bêdê jak ktoœ, kto k³amstwo uprawia. Mimo to

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (6 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

muszê wam wszystko opowiedzieæ, choæ czyniê. to nader niechêtnie.
Po czym opowiedzia³em im ka¿dy szczegó³ wydarzenia od pocz¹tku a¿ do
koñca, zw³aszcza o kani. Ale Sadi zacz¹³ od razu pos¹dzaæ mnie o k³amstwo i
nie ufaj¹c mi zawo³a³:
- Stroisz sobie ¿arty, Hasanie! Opowieœæ twoja jest trudna do uwierzenia,
kanie bowiem zwykle turbanów nie porywaj¹, a jedynie to, co nadaje siê do
zjedzenia. Widocznie chcesz nas oszukaæ, bêd¹c jednym z tych, którzy skoro
tylko przytrafi im siê jakiœ niespodziewany szczêœliwy przypadek, pracê
swoj¹ i warsztat porzucaj¹, a potem roztrwoniwszy wszystko na hulanki,
staj¹ siê z powrotem biednymi i choæ im to nie w smak, dalej ¿yj¹ z dnia na
dzieñ. Wydaje mi siê, ¿e tak w³aœnie z tob¹ siê sta³o, widocznie szybko
roztrwoni³eœ podarowane ci przez nas pieni¹dze i jesteœ znów tak samo
ubogi, jak uprzednio.
- O mój dobry efendi! - zawo³a³em. - Nie zas³ugujê na ten ciê¿ki zarzut i
te twarde s³owa, czujê siê bowiem niewinny. Ten szczególny przypadek, o
którym ci opowiedzia³em, jest najczystsz¹ prawd¹ i mogê wam dowieœæ, ¿e nie
jest to ¿adne k³amstwo, gdy¿ wszyscy mieszkañcy tej dzielnicy na w³asne
oczy to widzieli. Zaprawdê nie prowadzê fa³szywej gry z wami. Oczywiœcie
kanie zwykle turbanów nie porywaj¹, ale nieprawdopodobne przypadki jednak
siê ludziom przytrafiaj¹, zw³aszcza tym, którym nie sprzyja los.
Tedy Sad uj¹³ siê za mn¹ i rzek³:
- O Sadi, nieraz s³ysza³em, ¿e kanie porywaj¹ inne przedmioty krom jad³a.
Dlatego jego opowieœæ nie przeczy zdrowemu rozs¹dkowi.
Tedy Sadi wyci¹gn¹³ z kieszeni sakiewkê pe³n¹ z³otych monet, odliczy³ mi
dalszych dwieœcie sztuk i da³ je mówi¹c:
- Hasanie, przyjm te z³ote monety, ale uwa¿aj, abyœ przechowywa³ je
starannie. Strze¿ siê, powtarzam ci raz jeszcze, strze¿ siê, abyœ i tych
pieniêdzy nie straci³, jak tamte straci³eœ! Wydawaj je jedynie w taki
sposób, abyœ mia³ z nich po¿ytek i dziêki nim siê bogaci³, tak jak
wzbogacili siê twoi s¹siedzi.
Tedy przyj¹³em od niego po raz drugi pieni¹dze, obsypuj¹c go s³owami
podziêki i b³ogos³awi¹c z ca³ej duszy.
A skoro moi dobroczyñcy odeszli, wróci³em do warsztatu powroŸniczego, a
dopiero stamt¹d o zwyk³ej porze do domu. Moja ¿ona i dzieci w³aœnie wysz³y.
Wzi¹³em wiêc znowu na bie¿¹ce wydatki dziesiêæ z³otych monet z owych
dwustu, a resztê zawin¹³em w chustê. Po czym rozejrza³em siê dooko³a za
odpowiednim miejscem, chc¹c mój skarb tak schowaæ, aby moja ma³¿onka i
dzieci siê o nim nie dowiedzia³y. Nagle zoczy³em wielki gliniany dzban
pe³en otr¹b, który sta³ w rogu izby. Do niego schowa³em zawini¹tko, w
którym znajdowa³y siê z³ote monety, w b³êdnym mniemaniu, ¿e tam bêd¹
bezpiecznie ukryte przed moj¹ ¿on¹ i dzieæmi. Kiedy ju¿ to uczyni³em,
wesz³a do izby ¿ona. Nie powiedzia³em jej jednak ani s³owa o moich
dobroczyñcach ani o tym, co mi siê przytrafi³o, ale uda³em siê na bazar,

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (7 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

aby kupiæ zapas konopi.
Zaledwie jednak zd¹¿y³em opuœciæ chatê, nieszczêœcie chcia³o, i¿
przechodzi³ tamtêdy cz³ek, który sprzedawa³ specjaln¹ glinkê, któr¹
biedniejsze kobiety zwyk³y myæ sobie w³osy. ¯ona moja chcia³a trochê tej
glinki kupiæ, ale nie mia³a ani muszli, ani migda³ów, aby za ni¹ zap³aciæ.
Zastanowi³a siê wiêc i tak do siebie powiedzia³a: "Ten dzban z otrêbami
stoi tu w³aœciwie bez u¿ytku, zamieniê go wiêc na glinkê". Przekupieñ siê
na tak¹ wymianê zgodzi³ i odszed³ otrzymawszy dzban z otrêbami jako
zap³atê. Wkrótce potem wróci³em do domu z wi¹zk¹ konopi na g³owie oraz
piêcioma innymi na g³owach piêciu tragarzy, którzy mi towarzyszyli.
Pomog³em im wi¹zki zdj¹æ i u³o¿ywszy ca³y zapas w komorze, zap³aci³em i
odes³a³em ich do domu. Po czym po³o¿y³em siê, by trochê odpocz¹æ. Kiedy
wszak¿e spojrza³em do k¹ta, w którym dzban z otrêbami sta³ uprzednio,
zauwa¿y³em, ¿e ju¿ go tam nie ma. Oniemia³em z przera¿enia, o w³adco
wiernych, i nie mog³em wyraziæ nadmiaru sprzecznych uczuæ, które moim
sercem na ten widok targa³y. Skoczy³em na równe nogi, zawo³a³em ¿onê i
zapyta³em, co siê sta³o z owym dzbanem. ¯ona odpowiedzia³a, ¿e wymieni³a go
na garstkê glinki. Tedy zawo³a³em wielkim g³osem:
- O nieszczêsna istoto, có¿eœ zrobi³a najlepszego! Doprowadzi³aœ do zguby
zarówno mnie, jak i twoje dzieci, oddaj¹c wielki skarb owemu sprzedawcy!
Po czym opowiedzia³em jej wszystko, co siê sta³o. Jak obaj moi
dobroczyñcy znów u mnie byli i jak owe sto dziewiêædziesi¹t z³otych monet w
dzbanie z otrêbami ukry³em. Skoro ¿ona to us³ysza³a, zap³aka³a gorzko, bi³a
siê w piersi i wyrywa³a sobie w³osy, lamentuj¹c:
- Gdzie¿ ja znajdê teraz tego przekupnia? To by³ jakiœ obcy, którego
nigdy dot¹d na naszej ulicy ani nawet w tej czêœci miasta nie widzia³am.
Potem zwróci³a siê do mnie i tak dalej mówi³a:
- Post¹pi³eœ nader niem¹drze, nie mówi¹c mi przedtem o ca³ej tej sprawie,
ale widocznie nie mia³eœ do mnie zaufania. Gdybyœ uczyni³ inaczej,
przenigdy takie nieszczêœcie nie by³oby siê nam przytrafi³o.
I tak narzeka³a g³oœno i gorzko, ¿e a¿ musia³em j¹ uciszyæ i rzek³em:
Nie czyñ takiego ha³asu i nie okazuj takiego wzburzenia, aby nasi
s¹siedzi nie us³yszeli, a dowiedziawszy siê o naszym nieszczêœciu, nie
zaczêli siê z nas wyœmiewaæ i nazywaæ g³upcami. Nale¿y zgadzaæ siê zawsze z
wol¹ Mi³oœciwego Allacha.
Owe dziesiêæ z³otych monet zaœ, które z dwustu wzi¹³em, wystarczy³y
wprawdzie na pewien czas, aby moje rzemios³o w nieco l¿ejszy sposób
uprawiaæ i trochê wygodniejsze ¿ycie prowadziæ, ale martwi³em siê stale,
gdy¿ nie wiedzia³em, jak siê przed Sadim usprawiedliwiæ, kiedy znów do mnie
przyjdzie. Poniewa¿ nie uwierzy³ mi za pierwszym razem, by³em wewnêtrznie
przekonany, ¿e teraz bêdzie ju¿ na zawsze uwa¿a³ mnie za k³amcê i oszusta.
Pewnego dnia Sad i Sadi podeszli pod moj¹ chatê i rozmawiaj¹c po drodze,
spierali siê jak zwykle, rozwa¿aj¹c mój przypadek. Skoro ich z dala

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (8 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

zobaczy³em, rzuci³em robotê, aby siê przed nimi ukryæ, gdy¿ z samego wstydu
nie œmia³em przed nimi stan¹æ i do nich przemówiæ. Zauwa¿ywszy to weszli za
mn¹ do mego mieszkania, pozdrowili mnie uprzejmie i zapytali, co siê ze mn¹
dzieje. Zawstydzony i skruszony nie mia³em wprost odwagi podnieœæ na nich
oczu. Dlatego odpowiedzia³em na ich pozdrowienie ze spuszczonym czo³em, a
oni widz¹c mój ¿a³osny stan zapytali ze zdumieniem:
- Czym wyt³umaczyæ twoje dziwne zachowanie? Czy wykorzysta³eœ nale¿ycie
dane ci z³oto, czy te¿ roztrwoni³eœ swoje bogactwo na hulanki i zabawy?
- Dobroczyñcy moi - odrzek³em - z tymi z³otymi monetami by³o tak:
skoroœcie mnie tylko opuœcili, poszed³em z sakiewk¹ pe³n¹ z³ota do domu, a
poniewa¿ nikogo tam nie zasta³em, wyj¹³em z sakiewki dziesiêæ z³otych
monet. Resztê wraz z sakiewk¹ obwin¹³em w chustê i w³o¿y³em do glinianego
dzbana pe³nego otr¹b, który od d³u¿szego czasu sta³ w k¹cie naszej izby. W
ten sposób bowiem chcia³em ca³¹ sprawê przed moj¹ ¿on¹ i dzieæmi zataiæ.
Ale gdy poszed³em na bazar, aby zakupiæ nieco konopi, ¿ona wróci³a do domu.
I w³aœnie wtedy zjawi³ siê jakiœ obcy przekupieñ, który sprzedawa³ glinkê
do mycia w³osów. ¯ona jej w³aœnie potrzebowa³a, ale nie mia³a czym
zap³aciæ. Wysz³a wiêc do owego przekupnia i powiedzia³a: "Nie mam nic
innego, ale mam trochê otr¹b, Powiedz mi, czy chcesz je przyj¹æ w zamian za
twoj¹ glinkê?" Ów cz³owiek przysta³ na to i ¿ona moja wrêczy³a mu w zamian
za glinkê dzban z otrêbami. Przekupieñ wzi¹³ go i poszed³ w swoj¹ drogê.
Skoro mnie teraz zapytacie: "Dlaczegoœ nie zaufa³ ¿onie i nie powiedzia³
jej, ¿e schowa³eœ pieni¹dze do dzbana?" - to odpowiem wam, ¿e wy sami
rozkazaliœcie mi tym razem pieniêdzy tych jak najstaranniej i najostro¿niej
strzec, a mnie owo miejsce wyda³o siê najbezpieczniejsze do przechowania
mego z³ota. Obawia³em siê przy tym ¿onie mojej tajemnicê powierzyæ, aby nie
podbiera³a z tych pieniêdzy na domowe wydatki. Ach, moi dobroczyñcy, jestem
przekonany o waszej dobroci i ³askawoœci dla mnie, ale widocznie ubóstwo i
nêdza s¹ ju¿ w mojej ksiêdze przeznaczenia na zawsze pisane. W jaki¿ wiêc
sposób mogê mieæ nadziejê na bogactwo i dobrobyt? Ale przenigdy, a¿ do
ostatniego tchu, nie zapomnê o waszej wspania³omyœlnoœci!
Wówczas Sadi rzek³:
- Zdaje mi siê, ¿e zmarnowa³em czterysta z³otych monet, daj¹c je tobie,
wszelako zamiarem moim by³o wyœwiadczyæ ci przys³ugê, a nie ¿¹daæ od ciebie
pochwa³ i podziêki.
Obaj przyjaciele okazali mi litoœæ w moim nieszczêœciu i wyrazili s³owa
wspó³czucia. A Sad, który by³ cz³owiekiem sprawiedliwym i zna³ mnie od
wielu lat, wyci¹gn¹³ miedziaka, którego by³ na ulicy znalaz³ i mia³ w³aœnie
w kieszeni. Tego miedziaka pokaza³ Sadiemu, a potem rzek³ do mnie:
- Widzisz ten miedziany pieni¹¿ek? WeŸ go, a z ³aski losu przekonasz siê,
jakie b³ogos³awieñstwo ci przyniesie.
Kiedy Sadi to ujrza³, zaœmia³ siê g³oœno i zacz¹³ szydziæ:
- Có¿ za po¿ytek mo¿e mieæ Hasan z tego miedzianego grosika i có¿ z nim

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (9 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

pocznie?
Sad wszak¿e wrêczy³ mi ow¹ miedzian¹ monetê, mówi¹c:
- Nie zwa¿aj na to gadanie i zachowaj ten pieni¹¿ek. Niech Sadi sobie
szydzi, skoro mu siê tak podoba! Nadejdzie, jeœli Allach pozwoli, jeszcze
dzieñ, i¿ staniesz siê dziêki temu miedziakowi bogatym i wytwornym panem.
Wzi¹³em ów kawa³eczek miedzi i schowa³em do kieszeni. Obaj moi
dobroczyñcy wkrótce po¿egnali siê ze mn¹ i poszli w swoj¹ drogê, ja zaœ
zacz¹³em krêciæ powrozy i czyni³em to a¿ do póŸnej nocy. Kiedy zaœ
rozbiera³em siê, aby lec na pos³aniu, miedziak dany przez Sada wypad³ mi z
kieszeni; podnios³em go i po³o¿y³em niedbale w œciennej niszy.
W³aœnie owej nocy przytrafi³o siê, ¿e pewien rybak, który mieszka³ w
s¹siedztwie, potrzebowa³ drobnej monety, aby zakupiæ trochê sznurka do
naprawy sieci, co zwyk³ by³ zawsze robiæ noc¹, by rano móc znowu ryby ³apaæ
i z pieniêdzy uzyskanych za po³ów kupowaæ codzienne po¿ywienie dla siebie i
rodziny. Poniewa¿ przyzwyczajony by³ wstawaæ, zanim koñczy³a siê noc,
poleci³ swojej ¿onie obejœæ wszystkich s¹siadów, aby po¿yczyæ miedziaka
potrzebnego mu do kupienia owego sznurka. ¯ona rybaka chodzi³a wszêdzie od
domu do domu, nie mog³a jednak nigdzie ani grosza po¿yczyæ, a¿ w koñcu
zmêczona i rozczarowana wróci³a do mê¿a. Tedy rybak j¹ zapyta³:
- A czy by³aœ równie¿ u Hasana el-Habbala?
A ona na to:
- Nie. Do jego chaty nie zachodzi³am, jest bowiem najbardziej od nas
oddalona. No i czy myœlisz, ¿e taki biedak móg³by coœ komuœ po¿yczyæ?
- Ju¿ ciê tu nie ma! - zawo³a³ rybak. - Nie czekaj ani chwili! Byæ mo¿e
w³aœnie Hasan ma miedziaka, który nas uratuje.
Tedy ¿ona rybaka mrucz¹c i zrzêdz¹c zgryŸliwie posz³a do mnie, a skoro
zapuka³a do drzwi, zawo³a³a:
- Hasanie el-Habbalu, m¹¿ mój potrzebuje koniecznie grosika, aby zakupiæ
zañ trochê sznurka do naprawy swych sieci!
Wówczas przypomnia³o mi siê, ¿e posiadam ów miedziany grosz dany przez
Sada, a poniewa¿ pamiêta³em miejsce, w którym go po³o¿y³em, odkrzykn¹³em:
- Poczekaj chwilê, moja ¿ona zaraz do ciebie wyjdzie i da ci to, o co
prosisz!
¯ona us³yszawszy nasz¹ rozmowê zbudzi³a siê ze snu, a ja powiedzia³em
jej, gdzie znajduje siê owa miedziana moneta. ¯ona znalaz³a j¹ i da³a ¿onie
rybaka, a ta rzek³a ucieszona:
- Ty i twój ma³¿onek wyœwiadczyliœcie mojemu mê¿owi wielkie
dobrodziejstwo i dlatego obiecujê wam, ¿e wszystkie ryby, jakie z³apie on
przy pierwszym zarzuceniu sieci, bêd¹ do was nale¿a³y. Jestem pewna, i¿ m¹¿
mój dowiedziawszy siê o tej mojej obietnicy, zgodzi siê na to.
I rzeczywiœcie, kiedy ¿ona rybaka zanios³a miedzian¹ monetê swemu mê¿owi
i opowiedzia³a mu o danej obietnicy, rybak zgodzi³ siê od razu i rzek³:
- Post¹pi³aœ godziwie i rozs¹dnie, daj¹c tak¹ obietnicê Hasanowi.

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (10 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

Potem zakupi³ trochê sznurka i naprawi³ wszystkie swoje sieci, a o œwicie
uda³ siê nad rzekê, aby jak zwykle ³owiæ ryby. Zarzuci³ sieæ, wyci¹gn¹³ j¹
i zobaczy³, ¿e z³apa³a siê tylko jedna wielka ryba. Rybê tê od³o¿y³ na bok
jako dolê dla mnie. Po czym zarzuca³ sieci wiele razy i za ka¿dym razem
wyci¹ga³ mnóstwo ryb, du¿ych i ma³ych, ale ¿adna z nich nie dorównywa³a
wielkoœci¹ tamtej, któr¹ by³ za pierwszym razem z³owi³. Skoro rybak
powróci³ z po³owu, przybie¿a³ zaraz do mnie i przyniós³ z³owion¹ dla mnie
rybê, tak przy tym mówi¹c:
- Mi³y s¹siedzie, moja ¿ona obieca³a ci tej nocy, i¿ wszystkie ryby,
które z³owiê przy pierwszym zarzuceniu sieci, bêd¹ twoje. Oto jedyna ryba,
któr¹ przy pierwszym zarzuceniu sieci z³apa³em. WeŸ j¹, proszê, i przyjmij
jako upominek z wdziêcznoœci za wyœwiadczon¹ mi tej nocy uprzejmoœæ oraz
jako spe³nienie danej ci przez moj¹ ¿onê obietnicy! Gdyby Allach pozwoli³
mi wyci¹gn¹æ za pierwszym razem sieæ pe³n¹ ryb, wszystkie by³yby twoje, ale
przeznaczenie sprawi³o, ¿e przy pierwszym po³owie wyci¹gn¹³em na brzeg
tylko tê jedn¹.
A ja na to:
- Grosik, który ci wczoraj w nocy da³em, nie przedstawia takiej wartoœci,
abym móg³ by³ za niego oczekiwaæ bogatego daru.
Mówi¹c to, nie chcia³em wzi¹æ owej ryby. Ale on nastawa³ na mnie, abym j¹
przyj¹³. W koñcu zgodzi³em siê po d³ugim certowaniu siê i przekomarzaniu
zatrzymaæ rybê i da³em j¹ ¿onie, mówi¹c:
- Niewiasto, ryba ta jest upominkiem w zamian za ów grosik, który da³em
ostatniej nocy naszemu s¹siadowi rybakowi, choæ Sad twierdzi³, i¿ za pomoc¹
tego pieni¹¿ka dojdê do wielkiego bogactwa i wspania³ego dobrobytu.
Przy tej sposobnoœci opowiedzia³em mojej ¿onie, jak owi dwaj przyjaciele
znowu mnie odwiedzili, co mówili i co uczynili, oraz wszystko dotycz¹ce
owego miedziaka, który mi Sad da³. ¯ona zdumia³a siê, widz¹c tylko jedn¹
rybê, i rzek³a:
- Jak¿e¿ mam j¹ przyrz¹dziæ? Wydaje mi siê, ¿e najlepiej bêdzie, jeœli j¹
pokrajê na czêœci i usma¿ê dla dzieci, zw³aszcza i¿ nie mam ¿adnej
przyprawy i korzeni, abym mog³a j¹ inaczej podaæ.
Ale kiedy rybê rozciê³a i oczyœci³a, znalaz³a w jej brzuchu ogromny
diament, który wszak¿e wziê³a za kawa³ek szk³a albo kryszta³u. S³ysza³a
bowiem wprawdzie nieraz o diamentach, ale nigdy ¿adnego na w³asne oczy nie
widzia³a. Przeto da³a go do zabawy najm³odszemu z dzieci, a kiedy inne
b³yszcz¹cy kamyk ujrza³y, wszystkie chcia³y go mieæ z powodu jasnego,
iskrz¹cego siê blasku. I ka¿de z nich bawi³o siê nim przez jakiœ czas. Noc
zapad³a i zapalono lampê, wszystkie zaœ dzieci zebra³y siê wko³o lœni¹cego
kamyka i wpatrzone w jego piêkno, wydawa³y g³oœne okrzyki zachwytu. Kiedy
¿ona nakry³a stó³, usiedliœmy wszyscy do wieczerzy, a najstarszy mój synek
po³o¿y³ diament na stole. Po spo¿yciu posi³ku dzieci znów k³óci³y siê o
kamyk, jak uprzednio. Z pocz¹tku nie zwraca³em uwagi na ich ha³asy i

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (11 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

krzyki. Ale kiedy zrobi³o siê zbyt g³oœno, sprzykrzy³o mi siê i spyta³em
mego najstarszego synka, z jakiego powodu tak wrzeszcz¹.
A on na to:
- K³ócimy siê o szkie³ko, z którego bije œwiat³o niczym z lampy.
Rozkaza³em mu przeto owo szkie³ko pokazaæ i dziwowa³em siê wielce,
ujrzawszy jego iskrz¹cy siê blask. Spyta³em wiêc mojej ¿ony, sk¹d wziê³o
siê ono w naszym domu. A ona odpar³a:
- Znalaz³am go w brzuchu podarowanej nam ryby, kiedy j¹ przyrz¹dza³am.
Ale i ja uwa¿a³em b³yszcz¹cy kamyk za szk³o. Poleci³em ¿onie ukryæ lampê
za paleniskiem, a kiedy to uczyni³a, diament dawa³ taki blask, ¿e mogliœmy
siê obejœæ bez innego œwiat³a. Przeto po³o¿y³em go na piecu, abyœmy mogli
przy jego blasku pracowaæ. Przy tym tak do siebie mówi³em: "Miedziana
moneta, któr¹ mi Sad podarowa³, przyda³a siê przecie¿, zastêpuj¹c nam
lampê. Przynajmniej zaoszczêdzê w ten sposób na oliwie". Kiedy dzieci
zobaczy³y, ¿e zgasi³em lampê i u¿ywam zamiast niej owego szkie³ka, zaczê³y
skakaæ i tañczyæ z radoœci, wykrzykuj¹c tak g³oœno z zachwytu, ¿e wszyscy
s¹siedzi mogli je s³yszeæ. Tote¿ zgani³em je surowo i kaza³em iœæ spaæ. My
z ¿on¹ równie¿ udaliœmy siê na spoczynek i wkrótce zasnêli. Nazajutrz rano
obudzi³em siê wczeœnie i wzi¹³em siê do mojej roboty, nie myœl¹c wcale o
owym kawa³ku szk³a.
W naszym s¹siedztwie mieszka³ jubiler, który kupowa³ i sprzedawa³
szlachetne kamienie najró¿niejszego rodzaju. Owej zaœ nocy, kiedy on i jego
¿ona po³o¿yli siê spaæ, ha³asy i krzyki moich dzieci przeszkadza³y im przez
wiele godzin, tak ¿e nie mogli zmru¿yæ oka.
Tote¿ ¿ona jubilera przysz³a nad ranem do naszej chaty, aby w imieniu
w³asnym i mê¿a poskar¿yæ siê na ow¹ wrzawê. Zanim jednak zd¹¿y³a powiedzieæ
s³owo nagany, ¿ona moja odgad³a ju¿ powód jej przyjœcia i tak do niej
rzek³a:
- Rachelo, obawiam siê, ¿e dzieci moje tej nocy nie da³y ci spaæ,
dokazuj¹c i krzycz¹c. Proszê ciê za to o przebaczenie. Wiesz przecie¿
dobrze, jak dzieci z powodu ka¿dego g³upstwa to œmiej¹ siê, to p³acz¹.
WejdŸ do izby i zobacz, co by³o przyczyn¹ ich ha³asowania, na które
s³usznie narzekasz.
¯ona jubilera wesz³a do izby i ujrza³a ów kawa³ek szk³a, z powodu którego
dzieci narobi³y tyle ha³asu i zgie³ku. Zdumienie jej nie mia³o granic,
kiedy ujrza³a diament, gdy¿ zna³a siê dobrze na drogich kamieniach.
¯ona moja opowiedzia³a jej, ¿e owo szkie³ko znalaz³a w brzuchu ryby. A
tamta na to:
- Ten kawa³ek szk³a jest lepszy od wszelkich innych rodzajów szk³a. I ja
równie¿ mam podobny kamyk, i niekiedy noszê go jako ozdobê. Jeœli chcesz
kamyk sprzedaæ, to ja chêtnie go kupiê.
Dzieci us³yszawszy, co ¿ona jubilera mówi, zaczê³y g³oœno p³akaæ i wo³aæ:
- Kochana mateczko, jeœli nam ten kamyk zostawisz, obiecujemy ci, ¿e

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (12 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

nigdy ju¿ nie bêdziemy ha³asowaæ.
Poniewa¿ kobiety zrozumia³y, i¿ dzieci w ¿aden sposób nie chc¹ siê z
b³yszcz¹cym kamykiem rozstaæ, przesta³y na razie o tym mówiæ. Wkrótce potem
¿ona jubilera odesz³a, ale przed po¿egnaniem szepnê³a mojej ¿onie na ucho:
- Uwa¿aj, abyœ nikomu o tym nie opowiada³a, a kiedy bêdziesz mia³a ochotê
szkie³ko sprzedaæ, daj mi zaraz znaæ!
Jubiler siedzia³ w³aœnie w swoim sklepie, kiedy ¿ona jego do niego
przysz³a i opowiedzia³a o owym kawa³ku szk³a.
- IdŸ zaraz z powrotem do Hasana el-Habbala - rzek³ - i zaproponuj mu
kupno kamyka mówi¹c, ¿e kupujesz go dla mnie. Zacznij od drobnej sumy i
proponuj coraz wiêcej, a¿ ten kamieñ otrzymasz.
Tedy ¿ona jubilera wróci³a znów do mojej chaty i zaproponowa³a
dwadzieœcia z³otych monet. ¯onie mojej suma ta wyda³a siê za taki drobiazg
doœæ du¿a, ale mimo to nie chcia³a siê jeszcze zgodziæ. W tej w³aœnie
chwili wróci³em od roboty na obiad i zasta³em obie kobiety rozmawiaj¹ce na
przyzbie. ¯ona moja zatrzyma³a mnie, mówi¹c:
- S¹siadka nasza ofiarowuje dwadzieœcia z³otych monet za ów kawa³ek
szk³a, ale nic jej jeszcze nie odpowiedzia³am. A co ty na to?
Tedy przypomnia³o mi siê to, co by³ mi powiedzia³ Sad, a mianowicie, i¿
dziêki owemu miedziakowi dojdziemy do wielkiego bogactwa.
Kiedy ¿ona jubilera zobaczy³a, ¿e waham siê, pomyœla³a, ¿e nie zgadzam
siê na proponowan¹ cenê. Powiedzia³a wiêc:
- Mi³y s¹siedzie, jeœli nie chcesz wyzbyæ siê tego kawa³ka szk³a za
dwadzieœcia z³otych monet, ofiarujê ci zañ piêædziesi¹t.
Wtedy przysz³o mi na myœl, ¿e jeœli owa niewiasta tak ³atwo ofiarowywan¹
cenê z dwudziestu z³otych monet podnios³a na piêædziesi¹t, szkie³ko to musi
przedstawiaæ istotnie wielk¹ wartoœæ. Dlatego na razie nie odpowiedzia³em
ani s³owa. Ona zaœ, skoro zmiarkowa³a, i¿ nie chcê nic mówiæ, zawo³a³a:
- WeŸ wiêc ca³e sto, to znaczy pe³n¹ wartoœæ tego szkie³ka! Nie wiem
nawet, czy m¹¿ mój na tak wysok¹ cenê siê zgodzi.
A ja na to:
- Dobra kobieto, po co ta gadanina? Nie sprzedam tego kamyka poni¿ej stu
tysiêcy z³otych monet i mo¿esz go za tak¹ cenê dostaæ jedynie dlatego, ¿e
jesteœ nasz¹ s¹siadk¹.
Wtedy ¿ona jubilera zaczê³a podnosiæ ofiarowywan¹ cenê stopniowo, a¿
dosz³o do piêædziesiêciu tysiêcy z³otych monet, ale w koñcu rzek³a:
- Poczekaj, proszê, do jutra. I nie sprzedawaj swego kamyka przedtem,
zanim mój m¹¿ tu nie przyjdzie, aby go obejrzeæ!
- Z mi³¹ chêci¹ - odpar³em. - Najlepiej bêdzie, gdy sprowadzimy tu twego
mê¿a i niech sam sobie obejrzy.
Nazajutrz rano przyby³ do naszej chaty jubiler, a ja wyci¹gn¹³em diament
z kieszeni i pokaza³em mu. Diament zacz¹³ iskrzyæ siê i migotaæ na mojej
d³oni takim blaskiem, ¿e jasno zrobi³o siê jak od lampy. Tedy jubiler

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (13 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

przekona³ siê, ¿e wszystko, co ¿ona opowiedzia³a mu o jego urzekaj¹cym
blasku, jest zgodne z prawd¹. Wzi¹³ go przeto do rêki, bada³, obraca³ na
wszystkie strony i nie móg³ siê doœæ nadziwiæ jego piêknu. Po czym
powiedzia³:
- Moja ¿ona obieca³a ci zap³aciæ piêædziesi¹t tysiêcy z³otych monet, a ja
dorzucê jeszcze dwadzieœcia tysiêcy.
Ale ja na to:
- Twoja ¿ona zapewne wymieni³a ci cenê, jak¹ wyznaczy³em za ten kamieñ,
to znaczy sto tysiêcy z³otych monet i ani o jedn¹ mniej. Od tej ceny nie
ust¹piê ani grosza.
Jubiler targowa³ siê zawziêcie, aby zakupiæ diament za tañsz¹ cenê, ale
ja odpowiedzia³em:
- Jeœli nie chcesz mi zap³aciæ tyle, ile ¿¹dam, bêdê zmuszony sprzedaæ
diament innemu jubilerowi.
W koñcu zgodzi³ siê. Odliczy³ mi dwa tysi¹ce z³otych monet jako zadatek i
doda³:
- Jutro przyniosê ci ca³¹ sumê, na jak¹œmy siê ugodzili, i zabiorê mój
diament.
Przysta³em na to i nazajutrz jubiler wyp³aci³ mi ca³¹ sumê wynosz¹c¹ sto
tysiêcy z³otych monet, któr¹ musia³ dopiero zebraæ od swoich przyjació³ i
wspólników. Wtedy wrêczy³em mu diament, który przyniós³ mi tak niezmierne
bogactwo. Podziêkowa³em mu wiêc, wielbi¹c równoczeœnie Allacha za to
wielkie szczêœcie, które tak niespodziewanie sta³o siê moim udzia³em.
Mia³em te¿ nadziejê, i¿ wkrótce zobaczê znów obu moich dobroczyñców Sada i
Sadiego, aby i im tak¿e podziêkowaæ.
Uporz¹dkowa³em wiêc przede wszystkim moj¹ chatê i da³em ¿onie trochê
pieniêdzy na potrzeby bie¿¹ce oraz lepszy przyodziewek dla niej i dla
dzieci. Potem kupi³em piêkny dom mieszkalny i urz¹dzi³em go jak
najstaranniej. Po czym powiedzia³em mojej ¿onie, która o niczym ju¿ nie
myœla³a krom wspania³ych strojów, wystawnego jad³a oraz pêdzenia ¿ycia w
przepychu i zabawach:
- Nie godzi siê nam rzemios³a naszego porzuciæ. Powinniœmy nieco
pieniêdzy od³o¿yæ i przedsiêbiorstwo dalej prowadziæ.
Poszed³em tedy do wszystkich powroŸników w naszym mieœcie, zakupi³em za
wielk¹ sumê pieniêdzy wiele warsztatów i kaza³em im przy nich pracowaæ. Nad
ka¿dym warsztatem wyznaczy³em nadzorcê, rozs¹dnego i godnego zaufania
cz³owieka. I dzisiaj w ca³ym mieœcie Bagdadzie nie ma dzielnicy, gdzie nie
posiada³bym przedsiêbiorstw i warsztatów powroŸniczych. Ba, nawet w ka¿dej
prowincji i w ka¿dym mieœcie naszego kraju posiadam sklepy oddane pod
pieczê uczciwych nadzorców. W ten sposób nagromadzi³em niezmierne mnóstwo
bogactw.
Wreszcie naby³em jeszcze inny dom, gdzie pomieœci³em w³asne
przedsiêbiorstwo. By³a to na wpó³ zburzona rudera, przy której by³o sporo

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (14 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

gruntu. Kaza³em wiêc stare mury zburzyæ i wybudowa³em na tym miejscu ten
oto wielki i okaza³y gmach, któryœ, w³adco wiernych, wczoraj ogl¹daæ
raczy³. W domu tym pracuj¹ wszyscy moi robotnicy i tam prowadzi siê ksiêgi
i rachunki mojego przedsiêbiorstwa. Poza sk³adami z towarem s¹ tam równie¿
pokoje zaopatrzone w skromny sprzêt, jaki ca³kowicie wystarcza dla mnie i
mojej rodziny. Tak wiêc po pewnym czasie mog³em przeprowadziæ siê ze starej
chaty, w której mnie Sad i Sadi widzieli pracuj¹cym, i zamieszkaæ w nowym
domu.
W nied³ugim czasie po moim przeniesieniu siê przysz³o obu moim
dobroczyñcom na myœl znowu mnie odwiedziæ. Skoro przybyli na miejsce mojego
dawnego warsztatu, zdziwili siê, i¿ mnie tam nie zastali. Spytali wiêc
s¹siadów:
- Gdzie mieszka powroŸnik Hasan? Azali ¿yje jeszcze? Czyli te¿ umar³?
A s¹siedzi odpowiedzieli:
- O, teraz to bogaty przedsiêbiorca i nie nazywaj¹ go ju¿ po prostu
Hasanem, ale tytu³uj¹ go: Mistrz Hasan el-Habbal. Zbudowa³ sobie okaza³y
dom i mieszka w takiej a takiej dzielnicy.
Wówczas obaj przyjaciele poszli mnie szukaæ, uradowani dobr¹ nowin¹. Ale
Sadi w ¿aden sposób nie chcia³ daæ siê przekonaæ, i¿ ca³e moje bogactwo,
jak Sad to twierdzi³, pochodzi z jednego Ÿród³a, a mianowicie z owego
miedzianego pieni¹¿ka. Przemyœlawszy ca³¹ rzecz, tak do swego towarzysza
powiedzia³:
- Mimo wszystko cieszê siê z wielkiego szczêœcia, które sta³o siê
udzia³em Hasana, chocia¿ nadal twierdzê, ¿e dwa razy mnie nabra³,
zabieraj¹c mi czterysta z³otych monet, dziêki którym musia³ do tego
bogactwa dojœæ. Nie zgadza siê bowiem ze zdrowym rozs¹dkiem przypuszczaæ,
i¿ wszystko to pochodzi z jednego miedzianego grosza, który mu da³eœ. Ale
przebaczam, Hasanowi i nie mam do niego ¿alu.
A Sad na to:
- Mylisz siê, znam Hasana od dawna jako porz¹dnego i rzetelnego
cz³owieka. Nigdy by nas nie oszuka³, a to, co opowiada³, by³o szczer¹
prawd¹. Jestem g³êboko przeœwiadczony o tym, ¿e ca³e swoje bogactwo i
maj¹tek uzyska³ jedynie dziêki owemu miedzianemu grosikowi, a zreszt¹
wkrótce us³yszymy, co Hasan sam nam o tym powie.
Tak rozmawiaj¹c przyszli na ulicê, przy której obecnie mieszkam, a kiedy
ujrzeli tam wspania³y nowo wzniesiony gmach, od razu zgadli, ¿e to mój dom,
i zapukali, a skoro odŸwierny im otworzy³, Sadi nie móg³ nadziwiæ siê
bogatemu urz¹dzeniu i mnóstwu wyrobników, którzy tam pracowali. Przez
chwilê ba³ siê nawet, ¿e omy³kowo dosta³ siê do siedziby jakiegoœ
dostojnego emira. Ale nie trac¹c odwagi, zapyta³ odŸwiernego:
- Czy tu mieszka mistrz Hasan el-Habbal?
A odŸwierny na to:
- Istotnie, to dom mistrza Hasana el-Habbala, który jest w domu i siedzi

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (15 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

w³aœnie w swoim kantorze. WejdŸ, proszê, a jeden z niewolników zawiadomi go
o twoim przybyciu.
Obaj przyjaciele weszli do kantoru, a ja podnios³em siê z miejsca, gdzie
siedzia³em, podbieg³em do nich i uca³owa³em kraj ich szat. Oni zaœ chcieli
wzi¹æ mnie w swoje objêcia, ale by³em zbyt skromny, aby im na to pozwoliæ.
Wprowadzi³em ich do wielkiej i obszernej sali i poprosi³em, by usiedli na
honorowych miejscach, choæ oni chcieli mnie zmusiæ, abym ja tam usiad³.
Ale ja krzykn¹³em:
- Dostojni panowie, niczym nie ró¿niê siê od ubogiego powroŸnika Hasana,
który stale pamiêta o waszej szlachetnoœci i dobroci, modli siê o wasze
zdrowie i wcale na to nie zas³uguje, aby zaj¹æ poczeœniejsze od was
miejsce.
Tedy usiedli, gdzie im wskaza³em, a ja usiad³em naprzeciwko nich.
A Sadi zwróci³ siê do mnie i powiada:
- Serce moje jest niezmiernie szczêœliwe, i¿ zasta³em ciê w takim
dobrobycie, gdy¿ Allach widocznie obdarzy³ ciê wszystkim, czego tylko
mog³eœ sobie ¿yczyæ. Ani chwili nie w¹tpiê, ¿e ca³e to bogactwo i przepych
uzyska³eœ dziêki owym czterystu z³otym monetom, które ci w swoim czasie
podarowa³em. Powiedz mi jednak uczciwie, dlaczego dwa razy zatai³eœ przede
mn¹ prawdê?
Sad przys³uchiwa³ siê tym s³owom z cichym oburzeniem i zanim zd¹¿y³em coœ
odpowiedzieæ, przerwa³ swojemu przyjacielowi:
- O Sadi, jak¿e¿ czêsto zapewnia³em ciê, ¿e wszystko, co Hasan wówczas o
utracie owych z³otych monet powiedzia³, nie jest k³amstwem, jeno
najszczersz¹ prawd¹!
Po czym obaj zaczêli siê ze sob¹ spieraæ, a ja, skoro tylko pierwsze moje
zaskoczenie minê³o, zawo³a³em:
- Cni panowie, nie spierajcie siê z mojego powodu, b³agam was! Wszystko,
co mi siê uprzednio wydarzy³o, opowiedzia³em wam dok³adnie i czy s³owom
moim dajecie wiarê, czy nie, o to nie stojê. Wys³uchajcie jednak moich
dalszych dziejów.
Tedy opowiedzia³em im ca³¹ historiê miedzianej monety, któr¹ da³em
rybakowi, oraz diamentu, który znajdowa³ siê w rybim brzuchu. Sadi zaœ
wys³uchawszy mojej opowieœci, rzek³:
- Jedna rzecz wszak¿e, mistrzu Hasanie, wydaje mi siê niezmiernie dziwna,
a mianowicie to, i¿ tak du¿y diament móg³ znajdowaæ siê w rybim brzuchu.
Nadal te¿ nie wierzê, ¿eby kania mog³a ci by³a twój turban porwaæ i z nim
odlecieæ, ani ¿e ¿ona twoja odda³a dzban z otrêbami za garœæ glinki.
Twierdzisz uparcie, ¿e wszystko to jest prawd¹, lecz ja mimo to nie mogê
s³owom twoim daæ wiary, myœlê natomiast, ¿e w³aœnie owe dane ci przeze mnie
czterysta z³otych monet przynios³y ci bogactwo.
Kiedy wszak¿e obaj przyjaciele wstali, aby siê ze mn¹ po¿egnaæ, powsta³em
i ja mówi¹c:

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (16 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

- Cni panowie, wyœwiadczyliœcie mi ³askê, ¿eœcie mnie w mojej ubogiej
chacie wówczas odwiedziæ raczyli. Proszê was przeto z ca³ego serca,
skosztujcie mojego jad³a i spêdŸcie noc pod dachem waszego pokornego s³ugi.
Jutro rano bowiem pragn¹³bym zawieŸæ was ³odzi¹ po rzece do wiejskiej
posiad³oœci, któr¹ niedawno naby³em.
Moi dobroczyñcy przystali po krótkim certowaniu siê. A kiedy wyda³em
odpowiednie rozkazy, aby przygotowano wieczerzê, oprowadzi³em ich po domu.
Pokaza³em im ca³e urz¹dzenie, zabawiaj¹c ich uprzejmymi s³owy i weso³¹
gawêd¹, a¿ przyby³ jeden z moich niewolników i oznajmi³, ¿e wieczerza
podana. Tedy powiod³em ich do sali jadalnej, gdzie czeka³y na nas pó³miski
z najrozmaitszymi potrawami. Pod œcianami pali³y siê œwiece, roztaczaj¹ce
wonne zapachy, a przed nakrytymi sto³ami stali zgromadzeni œpiewacy i
grajkowie, którzy intonowali pieœni i przygrywali na ró¿nych instrumentach,
a¿ radowa³y siê serca, gdy tymczasem w drugim koñcu sali pl¹sali tancerze i
tancerki, a kuglarze pokazywali przeró¿ne sztuki. Po spo¿yciu wieczerzy
udaliœmy siê na spoczynek.
Wstaliœmy wczesnym rankiem, odmówili modlitwê porann¹ i wsiedli do
obszernej i piêknie przystrojonej dywanami ³odzi. Wioœlarze zaczêli
wios³owaæ i, p³yn¹c z pr¹dem rzeki, wkrótce wyl¹dowaliœmy przed moj¹
wiejsk¹ siedzib¹. Potem szliœmy polami i przest¹pili próg domu. Pokaza³em
moim goœciom nowe zabudowania i wszystko, co do tego nale¿y, a oni
podziwiali z najwy¿szym zdumieniem. Po czym udaliœmy siê jeszcze do ogrodu
i obejrzeli d³ugie rzêdy posadzonych wzd³u¿ alei drzew owocowych
uginaj¹cych siê wprost pod ciê¿arem dojrza³ych owoców. Ogród by³ nawodniony
obudowanymi ceg³¹ kana³ami, doprowadzaj¹cymi wodê z rzeki. Dooko³a ros³y
kwitn¹ce krzewy, których aromatem rozkoszowa³ siê lekki zefir. Tu i tam
fontanny bi³y srebrzystymi strugami wody, a ptactwo w koronach drzew
wyœpiewywa³o s³odkimi g³osy pochwalne hymny na czeœæ Allacha, jedynego i
wiecznego. Krótko mówi¹c, widok, który siê przed nami roztacza³, i wonne
zapachy kwiatów nape³nia³y duszê radoœci¹ i weselem. Obaj przyjaciele
przechadzali siê ucieszeni i pe³ni zachwytu, dziêkuj¹c mi, ¿e
przyprowadzi³em ich w tak urocze miejsce.
- Niech Allach sprawi - mówili - aby w tym domu i w tym ogrodzie dobrze
ci siê powodzi³o.
W koñcu przyprowadzi³em moich goœci do stóp wysokiego drzewa, stoj¹cego
tu¿ przy ogrodowym murze, i pokaza³em im tam ma³¹ altankê, gdzie zwyk³em
by³ odpoczywaæ. Ca³a altanka by³a wy³o¿ona miêkkimi poduszkami, kosztownymi
makatami i barwistymi dywanami przetykanymi szczeroz³otymi niæmi. I
przytrafi³o siê, kiedyœmy w tej altanie za¿ywali wytchnienia, i¿ dwóch
spoœród moich synków, których dla zmiany powietrza wys³a³em na wieœ wraz z
ich wychowawc¹, biega³o po ogrodzie i szuka³o gniazd ptasich.
Ch³opcy znaleŸli w³aœnie wielkie gniazdo wysoko na wierzcho³ku drzewa i
starali siê wspi¹æ po pniu, aby go dosiêgn¹æ. Zabrak³o im jednak odwagi tak

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (17 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

wysoko siê wdrapaæ, gdy¿ nie byli doœæ wyæwiczeni, i dlatego rozkazali
m³odemu niewolnikowi, który im stale towarzyszy³, aby wspi¹³ siê na owo
drzewo. Niewolnik wype³ni³ ich rozkaz, ale kiedy spojrza³ do wnêtrza
gniazda, zobaczy³, ¿e gniazdo by³o zrobione jakby ze starego turbana. Pe³en
zdumienia zniós³ gniazdo na dó³ i pokaza³ ch³opcom, a mój starszy syn
przyniós³ je do altany, aby mi pokazaæ. Sk³adaj¹c gniazdo u mych stóp
zawo³a³ radosnym g³osem:
- Ojcze, popatrz, gniazdo to zrobione jest z jakiejœ tkaniny!
Sad i Sadi, ujrzawszy to, dziwowali siê wielce, a zdumienie nasze jeszcze
siê wzmog³o, kiedy obejrza³em gniazdo dok³adniej i rozpozna³em, ¿e to mój
stary turban, na który kania by³a siê wówczas rzuci³a i mi go porwa³a.
Tedy tak do moich obu dobroczyñców powiedzia³em:
- Przyjrzyjcie siê temu turbanowi z bliska i przekonajcie siê na w³asne
oczy, ¿e to ten sam, który mia³em na g³owie, kiedyœcie mnie po raz pierwszy
odwiedzinami swoimi zaszczycili.
- Nie poznajê go - rzek³ Sad.
A Sadi doda³:
- Dopiero kiedy znajdziesz w nim sto dziewiêædziesi¹t z³otych monet,
uwierzê ci, ¿e to twój stary turban.
- Efendi - odpar³em - poznajê dok³adnie, ¿e to ten sam turban.
Wzi¹³em tedy dziwnie ciê¿ki turban do rêki i wymaca³em tkwi¹ce w nim
zawini¹tko. Szybko rozwin¹³em je i znalaz³em sakiewkê ze z³otymi monetami.
Pokaza³em j¹ Sadiemu wo³aj¹c:
- Czy¿ nie poznajesz tej sakiewki?!
A on na to:
- Zaiste, to ta sama sakiewka ze z³otymi monetami, któr¹ ci da³em wtedy,
kiedyœmy siê po raz pierwszy widzieli.
Otwar³em wówczas sakiewkê i wysypa³em znajduj¹ce siê tam z³oto na dywan,
po czym poprosi³em Sadiego, aby swoje pieni¹dze przeliczy³. Sadi uczyni³ to
licz¹c monetê po monecie i stwierdzi³, ¿e by³o ich rzeczywiœcie sto
dziewiêædziesi¹t sztuk.
G³êboko zawstydzony i zmieszany zawo³a³:
- Teraz wierzê ju¿ twoim s³owom, ale bêdziesz musia³ chyba przyznaæ, ¿e
po³owê twojego obecnego bogactwa zawdziêczasz tamtym dwustu z³otym monetom,
które ci da³em podczas naszych powtórnych odwiedzin, a grosik, który ci Sad
podarowa³, jest co najwy¿ej przyczyn¹ drugiej po³owy twego dobrobytu.
Nic na to nie odpowiedzia³em, a moi dobroczyñcy nie przestawali siê o to
miêdzy sob¹ spieraæ. Nastêpnie zasiedliœmy, aby zjeœæ coœ i wypiæ, a skoro
nasyciliœmy siê i zaspokoili pragnienie, udaliœmy siê wszyscy trzej do
ch³odnej altany na odpoczynek. Kiedy zaœ s³oñce zbli¿a³o siê ju¿ do
widnokrêgu, dosiedliœmy rumaków i pojechali z powrotem do Bagdadu.
Kiedyœmy jednak do miasta przybyli, zastaliœmy wszystkie sklepy ju¿
pozamykane i nie mogliœmy nigdzie znale¿æ obroku i paszy dla naszych koni.

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (18 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

Przeto pos³a³em dwóch m³odych niewolników, którzy obok naszych rumaków
biegli, aby poszukali jakiegoœ po¿ywienia dla koni. Jeden z nich znalaz³ w
sklepie kupca handluj¹cego zbo¿em dzban pe³en otr¹b i zap³aciwszy za jego
zawartoœæ, obieca³ puste naczynie na drugi dzieñ kupcowi odnieœæ. Tymczasem
jednak przyniós³ nam otrêby wraz z dzbanem, po czym zacz¹³ je po ciemku
wyjmowaæ, garœæ po garœci, aby nakarmiæ nasze konie. Nagle rêka jego
natrafi³a na chustkê, w której by³o zawiniête coœ ciê¿kiego. Niewolnik
przyniós³ owo zawini¹tko, tak jak je znalaz³, i rzek³:
- Popatrz, panie mój i w³adco, czy chusta ta nie jest t¹ zgubion¹ przez
ciebie, o której tak czêsto nam mówi³eœ?
Wzi¹³em j¹ tedy do rêki i ku mojemu najwy¿szemu zdumieniu rozpozna³em, ¿e
to ta sama chusta, w któr¹œ wówczas owe drugie sto dziewiêædziesi¹t monet
zawin¹³em, zanim schowa³em je do dzbana z otrêbami.
Tedy zwróci³em siê do mych przyjació³ i tak powiedzia³em:
- Cni panowie, spodoba³o siê Allachowi Mi³oœciwemu poœwiadczyæ przed
naszym rozstaniem prawdziwoœæ moich s³ów i dowieœæ, ¿e nigdy nie mówi³em
wam nic krom samej prawdy.
Po czym, zwróciwszy siê do Sadiego, mówi³em dalej:
- Niebawem zobaczysz sto dziewiêædziesi¹t z³otych monet, które mi da³eœ
bêd¹c u mnie po raz drugi.
Powiedziawszy to, kaza³em natychmiast zanieœæ gliniany dzban do mego domu
i pokazaæ go mojej ¿onie, aby i ona mog³a zaœwiadczyæ, ¿e to ten sam dzban
z otrêbami, który by³a wówczas wymieni³a na garœæ glinki.
Dopiero teraz Sadi przyzna³, ¿e nie mia³ racji, i rzek³ do Sada:
- S³usznoœæ by³a po twojej stronie! Przekona³em siê bowiem, ¿e bogactwo
nie rodzi siê z bogactwa, ale zale¿y jedynie od ³aski Allacha, który zdolny
jest uczyniæ, i¿ ubogi mo¿e staæ siê bogatym.
Po czym prosi³ mnie o przebaczenie za swój brak wiary. Przebaczy³em mu i
udaliœmy siê wszyscy na spoczynek.
Nazajutrz rano obaj przyjaciele po¿egnali siê ze mn¹ i wrócili do domu z
mocnym przeœwiadczeniem, i¿ nie k³ama³em i pieniêdzy, które byli mi dali,
nie roztrwoni³em.
Skoro kalif Harun ar-Raszid opowieœci mistrza Hasana do koñca wys³ucha³,
zwróci³ siê do niego i tak rzecze:
- Znam ciê od dawna dziêki dobremu imieniu, jakim cieszysz siê u ca³ego
ludu. Wszyscy bowiem razem i ka¿dy z osobna oœwiadczaj¹, i¿ jesteœ zacnym i
prawym cz³owiekiem. Zreszt¹ ów diament, dziêki któremu uzyska³eœ tak
wielkie bogactwo, znajduje siê ju¿ w moim skarbcu. Chcia³bym wiêc nie
zwlekaj¹c pos³aæ po Sadiego, aby ujrza³ ów diament na w³asne oczy i
przekona³ siê, ¿e nie dziêki pieni¹dzom ludzie staj¹ siê bogatymi lub
ubogimi.
Wreszcie w³adca wiernych tak jeszcze do mistrza Hasana el-Habbala
powiedzia³:

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (19 of 20)2009-06-22 11:17:26

background image

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt

- IdŸ teraz i powtórz twoj¹ opowieœæ mojemu podskarbiemu, aby j¹ na
wieczn¹ rzeczy pami¹tkê zapisa³, a pismo owo wraz z diamentem do skarbca
schowa³.
Rzek³szy to kalif ar-Raszid skinieniem g³owy po¿egna³ mistrza Hasana, a
ten uca³owa³ stopnie tronu i poszed³ w swoj¹ drogê.

KONIEC

file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/18.txt (20 of 20)2009-06-22 11:17:26


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Baśnie z 1001 nocy Opowieść o mistrzu Hasanie el Habbalu
Baśnie 1001 nocy Opowieść o hebanowym rumaku
Baśnie 1001 nocy, Opowieść o hebanowym rumaku
Baśnie 1001 nocy, Opowieść o ubogim szewcu Maarufie
Baśnie 1001 nocy, Opowieść o dwóch siostrach, które swej najmłodszej siostrze zazdrościły
Baśnie 1001 nocy Opowieść o hebanowym rumaku
Baśnie z 1001 nocy Opowieść o ubogim szewcu Maarufie
Baśnie z 1001 nocy Opowieść o hebanowym rumaku
Baśnie z 1001 nocy Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu w siedmiu częściach
Baśnie 1001 nocy Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu
Baśnie z 1001 nocy Opowieść o dwóch siostrach, które swej najmłodszej siostrze zazdrościły
Basnie 1001 nocy
Baśnie 1001 nocy Aladyn i czarodziejska lampa
Baśnie z 1001 nocy
Baśnie 1001 nocy O rybaku i dżinnie
Baśnie z 1001 nocy Posłowie
Basnie 1001 nocy
Baśnie z 1001 nocy O rybaku i dżinnie

więcej podobnych podstron