PILOT CYKLU POWIECI -
LUD MORZA
Dzie by wyjtkowo ciepy jak na t por roku. Tote dzieci cieszyy si kad chwil, biegajc wokó rozpalanego wanie ogniska. Tyr spoglda spokojnie na cae zamieszanie. W kocu on mia by dzisiaj najwaniejsz osob w wiosce.
Wreszcie po wielu latach oczekiwa dana mu bya wizja. Dziki niej móg zamkn wreszcie usta niektórym swoim oponentom, którzy twierdzili, e czas ju, by Tyr wybra nowego Widzcego na swoje miejsce. On sam przyzwyczajony do dobrobytu niechtnie pozbyby si swej funkcji, tak przecie znaczcej dla Ludu Morza, jak ich nazywano na staym ldzie. Jednak powoli zaczyna si zgadza z innymi, przynajmniej w swoich mylach. Przez kilka zim nie udao mu si przebi w rejony wiata niedostpnego zwykym ludziom, a do ostatniej nocy. Wreszcie znów tamto, prawie ju zapomniane, uczucie Przenikania zawadno jego umysem. Bogowie kolejny raz pozwolili mu zobaczy przyszo. Niepokojce byo tylko to, e nie dotyczya ona ju tylko jego ludzi, ale tym razem caego wiata...
Ognisko powoli rozbyso. Tu po zmroku, mieszkacy plemienia otuleni w futra, mieli usi wokó pomieni, by wysucha, co ma im do przekazania Widzcy. Takiego wita nie byo tu ju dawno. Wszyscy byli szalenie podekscytowani.
Wreszcie soce cakowicie schowao si za horyzontem. Wokó Tyra, który spocz na swym dawno nie uywanym, prymitywnym, drewnianym tronie rozsiada si caa wioska. Najbliej Widzcego spocza Rada, reszta toczya si strasznie za ich plecami, by by jak najbliej.
- Urkowie - zacz Tyr - opowiem wam dzi histori, która na zawsze zmieni nasze postpowanie... Nie bd to proste sowa, acz wane, mog was nie uradowa, lecz musicie je zrozumie, bo bogowie dali nam wan misj do spenienia. Bdcie wic dumni, e to nam pozwolono pozna prawd...
Cichy szum przeszed po zebranych, lecz nikt nie mia o nic pyta.
- Dzisiejszej nocy usyszaem wezwanie Urkuttewa dobrego boga wód, który sprzyja swemu ludowi od zarania dziejów pozwalajc nam korzysta ze wspaniaych darów, yjcych wokó naszych wysp. To dziki niemu mamy pene odki i nie musimy si obawia nadcigajcej zimy. Tak wic Urkuttew wezwa mnie do siebie i rzek, e chce, bym obejrza przeszo. I zobaczyem jak rozkwita dumne Ov, które rozszerza swe granice niszczc dawne kultury, narzucajc innym swój jzyk, zwyczaje i wadz. Ta plaga nie omina nawet nas, którzy jestemy wszak odcici od ldu i yjemy swoim yciem, zupenie odmiennym od tego na staym ldzie. Ov chciao mie wszystko dla siebie, a z nas zrobi swoich niewolników. I udao im si. Tylko jeden naród opar im si. To byli górale z poudniowych krain, khakaczycy. Przez bardzo, bardzo wiele zim Ov próbowao przej niedostpne dla nich pasmo, ale tylko osabiali swoje siy. Zaczli rekrutowa do swojej armii coraz wicej poddanych z podbitych krajów. Szkolili ich, dali do rki bro i chcieli, aby oni podbili za nich niezdobyt krain Kh. Ale ci ludzie nie zapomnieli jak krew w sobie nosz. Pamitali, jak Ov zabijao ich ojców, dziadów i pradziadów. Pamitali kto jest ich prawdziwym wrogiem. I to oni rozpoczli kolejn wojn. Straszniejsz jak inne. Przez dugich czterdzieci sze zim odbierali swoim dawnym panom ziemi, która do nich naleaa. Nasi ludzie te walczyli. Duo krwi Urków przelano, bymy mogli y tak, jak to robimy dzi. Cieszc si kadym nadchodzcym dniem. Widziaem to wszystko i pakaem nad tymi, którzy oddali swe ycie dla naszego dobra. Potem Urkuttew pokaza mi teraniejszo. Widziaem lochy paacu Akhhak. Dumnej stolicy Ak, najwikszego kraju na staym ldzie. Widziaem jak wybierano króla. Kilku miaków weszo do korytarzy, by tam rozstrzygn midzy sob, który z nich zasuguje na to, by stan na czele narodu. Obserwowaem miertelne boje, ale jeden z wojowników mia co, co nie pochodzio z tego wiata. Swoj magiczn broni zabi wszystkich rywali i wyszed z lochów jako nowy król. Jednak w jego oczach czai si straszne zo. Takie samo jakie widziaem w oczach ovijczyków. Baem si go... Potem Urkuttew znów zabra mnie na pene morze i powiedzia, e nadchodzi nowa fala zniszczenia. e wkrótce nasz wiat znów bdzie ton we krwi. I to za spraw nowego króla i potnego za, które unosi si wokó niego. A sprzyja mu Yzzapool najgorszy z bogów, bóg zniszczenia, krwawych wojen i zarazy. Powiedzia mi te, e to wanie jego mamy si ba, a nie tego czowieka, bo bez wsparcia swego boga jest niczym morska fala zderzajca si z ldem, która moe by grona, ale za chwil przeminie. Zapytaem wic, jak mamy walczy z Yzzapoolem, a on pokaza mi przyszo. Na wielkim morzu zobaczyem potn ód. Przy której nasze wygldaj jak ziarnko piasku w porównaniu z ca pla. Nie bya drewniana jak nasze. Cay by ze stali. Pomylaem sobie, e to magia sprawia, e jeszcze nie uton, ale Urkuttew powiedzia mi, e jestemy w innym wiecie, gdzie ludzie mog sprawi, by stal pywaa, a nawet lataa. Pokaza mi tych ludzi. Wikszo bya dziwacznie ubrana, ale ja miaem si szczególnie przyjrze takim którzy mieli na sobie normalne stroje, z mieczami przypasanymi do boku. Byo ich troje. Dwóch mów. Jeden potny, drugi cherlawy oraz niewiasta. Bardzo drobna o twarzy khakanki. I powiedzia mi wtedy Urkuttew, e niedugo ta trójka zawita do naszego wiata i tylko oni maj si, by przegna Yzzapoola, by ten nie drczy nas wicej swoim istnieniem. I powiedzia te to, co dla nas najwaniejsze. Mamy wybra najodwaniejszych mów sporód wszystkich Urków zamieszkujcych wyspy i ci mowie maj opuci wyspy i uda si na stay ld, by tam gosi to, co wam w tej chwili przekazuj.
Tyr skoczy. Oczekiwa teraz wrzawy, podniesionych gosów oburzenia, ale ku jego zaskoczeniu wci panowaa cisza. Nie wiedzia, czy wci analizuj jego sowa, czy te byli tak przeraeni straszn wizj przyszoci. Sam te si ba. Ba si, bo obieca swemu bogu, e jako pierwszy opuci sw wysp, by rozgasza przybycie trojga ludzi, którzy mieli pooy kres Yzzapoolowi oraz jego sugusowi, królowi Ak. Wiedzia, e za to warto byo nawet powici ycie...