WOJCIECH CHMIELEWSKI Człowiek mistyczny |
---|
Człowiek mistyczny to taki, którego pragnieniem i celem jest bezustanne obcowanie i zjednoczenie się ze swym Bogiem. Czy w naszych czasach, gdy tak wielu chrześcijan z trudem jest w stanie wygospodarować kilka chwil w ciągu dnia na modlitwę, cel ten może być w ogóle realizowany? W swojej najnowszej książce Drogi człowieka mistycznego dominikanin Jan Andrzej Kłoczowski prostym, komunikatywnym językiem dowodzi, że tradycja mistyki chrześcijańskiej jest drogą, po której kroczyło już wielu poszukujących. Święta Edyta Stein, Mistrz Eckhart, św. Teresa z Avili, śląski poeta Angelus Silesius, a wreszcie Thomas Merton i Bede Griffiths — przywoływane przez o. Kłoczowskiego postacie mogą budzić wewnętrzny niepokój. Czy zdołam, w najmniejszym nawet stopniu, skorzystać z ich drogi, zmienić swe życie wewnętrzne? Czy mogę zostać człowiekiem mistycznym?
Paradoks mistycznego doświadczenia
Początkiem drogi każdego mistyka, jak zresztą i każdego chrześcijanina, jest wiara. Frapujący jest fakt, że mistyczne poznawanie Boga, osobisty z Nim kontakt i obcowanie zakłada w sobie pewną sprzeczność. Bóg, jak głosi jeden z kierunków teologii — teologia apofatyczna (negatywna), jest niewysłowiony i człowiek nie może Go poznać. Św. Grzegorz z Nyssy pisał: „Prawdziwe poznanie Boga polega na zrozumieniu, iż On wykracza poza wszelkie poznanie, oddalony od wszystkiego przez tę niepoznawalność jak przez ciemności”. Skoro zatem nie można Go poznać, jak możliwe jest mistyczne z Nim obcowanie?
Jest możliwe, przekonuje o. Kłoczowski, ponieważ teologia apofatyczna inspirująca się myślą grecką, napotyka Boga Biblii — starotestamentowego Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba oraz objawione w konkretnym momencie historii Wcielone Słowo — Chrystusa. Bóg Pisma Świętego jest Bogiem dialogu, a Jego obecność jest dla chrześcijan o czystych sercach ziemską rzeczywistością.
Człowiek wewnętrzny
Autor książki proponuje nam podróż tropem olśnień i cierpień mistyków. Wędrówkę zaczyna od przywołania św. Edyty Stein, siostry Teresy Benedykty od Krzyża. Uczennica Edmunda Husserla po latach duchowych poszukiwań zakończonych konwersją na katolicyzm doszła do przekonania, że tylko poznając Boga, można zejść głębiej w samego siebie, umocnić „człowieka wewnętrznego”. Każdy z nas posiada „myśl serca”, która dojrzewa w głębi przez całe nasze życie i można ją poznać, choć, jak pisała, „tylko niewiele dusz żyje w swym wnętrzu i z niego (...)”. Jak blisko tej XX–wiecznej męczennicy do intuicji innego mistrza duchowości — Eckharta, XIII–wiecznego niemieckiego dominikanina. Jego oryginalna koncepcja zakładała bowiem istnienie w każdym człowieku „iskierki ducha” („źródła”, „głębi duszy”, „warownego miasteczka”) — najbardziej szlachetnej władzy w nas, „która jest miejscem, gdzie urzeczywistnia się obecność Boga”. Wedle Mistrza Eckharta Bóg już przebywa w ludzkiej duszy, a ona sama — w wieczności. Ta niezwykle oryginalna doktryna stała się inspiracją dla wielu uczniów Eckharta, a potem licznych komentatorów jego spuścizny, dodajmy — wciąż żywej w chrześcijańskiej tradycji.
Bóg zatem żyje w nas, a droga mistyka wiedzie do Jego poznania w „głębi duszy”. Zachwycający jej obraz pozostawiła nam XVI–wieczna karmelitanka św. Teresa z Avili — przyrównała duszę do kryształowej twierdzy z wieloma komnatami zawierającymi się jedna w drugiej. To obraz drogi z zewnątrz do głębi, a zarazem, jak pisze o. Kłoczowski, „jeden z najsłynniejszych obrazów, które stworzyła mistyka chrześcijańska”.
Poetyckie wizje zawsze były udziałem mistyków, choć ich powołanie nie jest nigdy łatwe — wiedzie poprzez duchowe cierpienia, „noc ciemną”, wiąże się z rozdarciem, które w swych wierszach opisał Angelus Silesius, kolejny bohater Dróg człowieka mistycznego.
„Dwóch jest we mnie ludzi: jeden z Bogiem dąży / Drugi w świecie z diabłem i ze śmiercią krąży”, pisał XVII–wieczny poeta z Wrocławia. I w jego twórczości nie brak refleksji nad Bogiem obecnym w ludzkiej duszy. „Człowieka wewnętrznego” nazywa istotowym, jest przekonany, że potrafimy odnaleźć w sobie ślady Absolutu. Stąd, w spolszczonym przez Adama Mickiewicza dwuwierszu, napisał: „Wołasz Boga; On często chodzi po kryjomu/ I puka do drzwi twoich, aleś rzadko w domu”. Co równie uderzające, Angelus Silesius posługiwał się językiem, który uwzględnił zarówno neoplatońskie inspiracje, jak i ukierunkowanie na Chrystusa. Takie połączenie mistyki spekulatywnej i chrystocentrycznej jest u autora Wędrowca cherubińskiego bardzo widoczne. Zresztą chrystocentryczna była również myśl Mistrza Eckharta i św. Teresy z Avili, w XX stuleciu zaś amerykańskiego trapisty Thomasa Mertona.
Merton zainteresowany zbliżeniem tradycji mistycznej Zachodu i Wschodu (zwłaszcza buddyzmu zen) podkreślał przecież, że doświadczenie chrześcijan jest w swej istocie czymś odmiennym: „Zen (...) nie jest objawieniem, lecz świadomością, nie jest wiadomością od Ojca, który posłał na świat swego Syna (...)”. Odkrycie innych niż chrześcijańskie doświadczeń mistycznych, pisze autor, „pomoże (...) odkryć na nowo i z pewnością w innym świetle bogactwo własnej tradycji”.
Zawierzyć Opatrzności
Obcowanie z Bogiem osobowym już za ziemskiego życia, czego doświadczali mistycy, nie było przez nich osiągane wyłącznie na drodze refleksji nad życiem wewnętrznym. Wymagało pracy i poświęcenia, u początku których leżała wiara, pośrodku — oczyszczenie, wieńczyło je zaś zjednoczenie. Pisze o. Kłoczowski: „(...) zjednoczenie nie jest roztopieniem się w Bogu. Jest to zjednoczenie woli Boskiej i ludzkiej i to ono sprawia przemianę w człowieku, dając mu udział w Boskim życiu”. Powyższa uwaga uświadamia, że Bóg nie pragnie porwania i roztopienia naszego „ja” w sobie. Doświadczenie mistyczne to również rodzaj dialogu duszy z kochającym Ojcem, który obdarował nas wolną wolą i do końca ceni nasz byt osobowy. Dusza może z pomocą łaski zrezygnować ze swej woli całkowicie, oddając się i zawierzając Opatrzności. Mistrz Eckhart nazwał ten proces „odosobnieniem” (Gelassenheit), rozumiał go jako ufne przyjmowanie wszystkiego, co niesie życie, ale nie w sposób bierny — raczej jako pełne odwagi zawierzenie Ojcu.
Mistyk nie staje się przez swe doświadczenia odcięty od problemów tego świata; przeciwnie — oczekuje nań szereg wyzwań natury etycznej, bo, jak dowodzi autor, mistyka i etyka są ze sobą ściśle powiązane. Wystarczy przeczytać o „zmaganiach ze światem” będących udziałem bohaterów książki, mieć przed oczami ofiarę św. Edyty Stein, która do hitlerowskiego krematorium szła ze świadomością dźwigania krzyża „złożonego na lud żydowski”, i to „w imię pozostałych”. Wejście na górę Karmel, klasyczne sformułowanie św. Jana od Krzyża będące symbolem ziemskiego pielgrzymowania, jest zatem pełną pasji i ofiary pracą duchową mistyka, która oczyszcza go i jednoczy z Bożą Miłością.
Eros i kenoza
Zapewne dla wielu zaskakujące będą te partie książki, które autor poświęcił rehabilitacji Erosa, czyli boskiego wcielenia miłości, znanego choćby z Uczty Platona. Rzecz w tym jednak, że eros może być pojmowany również jako — miłosne właśnie! — pragnienie Absolutu przez duszę ludzką (św. Augustyn). Ta tradycja obecna jest zresztą w Biblii, w Pieśni nad pieśniami, której mistyczną interpretację dał Orygenes. Miłosny „niepokój serca” zrodził wiele urzekających wizji, dlatego nie bądźmy zgorszeni, kiedy natrafiając na pisma późnośredniowiecznych mistyczek, znajdziemy w nich sformułowania i symbole jak najbardziej związane z erosem. Trzeba tylko pamiętać, że dla mistyka „eros musi stać się kenozą, czyli bez mała (...) unicestwieniem się przed Bogiem”. I kiedy w rzymskim kościele Santa Maria della Vittoria staniemy twarzą w twarz z arcydziełem Lorenzo Berniniego — Ekstazą św. Teresy — niech jej natchniona twarz nie przywodzi nam na myśl freudowskich interpretacji. To zbyt proste. Wyraz twarzy świętej jest niczym innym tylko „oczyszczonym erosem”, czystą i dojrzałą miłością Boga, uwiecznioną dłutem genialnego artysty.
Bez emocji
Poszukujący pogłębienia życia wewnętrznego chrześcijanin jest, niestety, narażony na pułapki zgotowane przez współczesność: wielość sekt i ich propagandę oferującą „mistyczne” spojrzenie na problemy duchowości.
Cenne są uwagi na temat gnozy, ezoteryki i teozofii pisane bez emocji, z dystansem właściwym filozofowi. Autor wyjaśnia inne niż chrześcijańskie źródła inspiracji tych kierunków oraz różnice w celach, jakie stawiają przed sobą chrześcijańscy mistycy i ezoterycy, teozofowie czy wyznawcy Ery Wodnika. To również pośrednio wypowiedziana wskazówka dla wszystkich poszukujących — nie warto wychodzić poza ramy ortodoksji, by pogłębić własne rozumienie i odczuwanie Boga działającego w świecie i obecnego w każdym szczerze Go poszukującym.
Czy zatem mogę zostać człowiekiem mistycznym? Czy mogę kroczyć po drodze wyznaczonej przez Mistrza Eckharta i innych bohaterów Dróg człowieka mistycznego? Książka Jana Andrzeja Kłoczowskiego jest głosem nadziei dla wszystkich zadających sobie podobne pytania.
WOJCIECH CHMIELEWSKI ur. 1969, absolwent historii i podyplomowego studium dziennikarskiego, publikował w „Rzeczpospolitej”, „Nowym Państwie”, „Tygodniku Solidarność” i „Nowych Książkach”, mieszka w Warszawie.
Jan Andrzej Kłoczowski, Drogi człowieka mistycznego, Kraków 2001, Wydawnictwo Literackie.