378

Wildstein: "Określanie Platformy jako prawicy jest nieporozumieniem. Rządząca partia odwołuje się do pragmatyzmu" Bronisław Wildstein komentuje na łamach "Rzeczpospolitej" ujawnioną niedawno (po raz pierwszy na łamach wPolityce.pl) listę dotacji Ministerstwa Kultury dla pism społeczno-kulturalnych. Niedawno - m. in. po liście otwartym skierowanym do ministra  przez Igora Jankego - minister zapowiedział częściowe uzupełnienie subwencji odebranych czasopismom kulturalnym. Wildstein uważa jednak, że to tylko częściowe rozwiązanie problemu: Powołane przez niego osoby tak sterują polityką kulturalną, aby wspierać lewicowo-liberalny establishment, a eliminować jego przeciwników czy choćby ośrodki, które się w nim nie mieszczą. Dotacje odebrane zostały m.in.: „Frondzie", „Christianitas" czy „Pressjom", pomimo że ostatnie numery wymienionych pism są wyjątkowo ciekawe. Nie da się tego powiedzieć o sowicie wspomaganej, skrajnie lewicowej „Krytyce Politycznej", która już wcześniej od prezydent Warszawy dostała wyjątkowy lokal na wyjątkowych warunkach. Wildstein wyciąga ze sprawy szerszy wniosek, dotyczący Platformy: Określanie PO jako prawicy jest nieporozumieniem. Rządząca partia odwołuje się do pragmatyzmu. Jaki cel przyświeca mu jednak poza pragnieniem utrzymania władzy? Fakt, że PO zaakceptowana została przez establishment III RP, który wcześniej stawiał na SLD, świadczy o tym, jak mało partie te różnią się od siebie. W polityce kulturalnej ta tożsamość jawi się wyjątkowo dobitnie. Zdaniem publicysty, "pomoc ze strony władz zapewniają poprawne poglądy i właściwe nastawienie": Dotację dostał Znak, czyli instytucja zasobna, ale wcielająca jedyną akceptowaną przez salon III RP lightową wersję katolicyzmu, którego zasadą jest niestawianie wymagań. To samo środowisko dostało subwencję na magazyn książkowy „Tygodnika Powszechnego", a ponieważ pismo to jest własnością ITI, więc załatwione zostały w ten sposób dwie sprawy w jednym. Sil

Demokratyzacja islamu? Próby wprowadzania demokracji w Polsce i w USA nie były tak trudne jak w państwach Islamu, gdzie oddzielanie władzy państwowej od religii jak dotąd miało miejsce tylko w Turcji i to dopiero po klęsce w Pierwszej Wojnie Światowej. Równouprawnienie kobiet zgadza się z nauką Koranu i tradycją Islamu. Polska była pierwszą w nowożytnej Europie gdzie Izba Poselska polskiego parlamentu czyli Sejmu od 3 maja 1505 do 3 maja 1791 według prawa konstytucyjnego była najwyższą władzą w Rzeczypospolitej i na przełomie XVI i XVII wieku miała milion wolnych obywateli, z których każdy mógł kandydować na króla w wolnych wyborach. W Polsce kobiety i mężczyźni mieli równe prawa dziedziczenia własności. Dwieście lat później w Ameryce zaczęto tworzyć demokrację. Wówczas generał George Washington zdecydował, że słowem „prezydent” będzie określana głowa państwa w USA. Mimo jego oddania idei demokracji, na przykład w maju 1783, George Washington upierał się, że ewakuacja angielska niema prawa zabierać do Anglii „murzynów i innej własności” z terenów USA. Chodziło mu zwłaszcza o jego własnego niewolnika murzyna, który był to uciekł na służbę w wojsku angielskim zamian za uzyskanie wolności. Niestety samo urodzenie i wychowanie w USA nie jest gwarancją wiary w amerykańską demokrację. Na przykład profesor Seyed Mohammad Marani, który urodził się w Richmond w stanie Wirginia, jako syn irańskiego profesora, przybyłego z Teheranu, po latach więzienia przez Sawaku, czyli służb aparatu terroru Szacha. Służby te były szkolone i kontrolowane przez Mossad Izraela. Szach dostał się na tron po obaleniu demokratycznie wybranego premiera, profesora prawa Mohammada Mosadeq’a w 1953 roku, przez służby USA i W. Brytanii z powodu przeprowadzenia przez niego legalnego upaństwowienia irańskich pól ropy naftowej i gazu ziemnego. W wieku lat 13 Seyed Mohammad Marani czuł się bardziej Amerykaninem niż Irańczykiem, ale mimo tego musiał wrócić z rodzicami  do Teheranu, gdzie kilka lat później wstąpił na ochotnika do wojska, po napadzie wojsk Iraku Sadama Husseina wówczas agenta CIA wyposażonego w nowoczesną broń i kierownictwo przez USA za pomocą takich ludzi jak np. Donald Rumsvelt, który publicznie serdecznie obejmował Husseina, o czym świadczą liczne fotografie. Seyed Mohammad Marani dwa razy był ofiarą stosowania trującego gazu amerykańskiej produkcji w wojnie, w której Iran stracił milion żołnierzy. Wówczas jego poglądy na politykę USA uległy zmianom. Obecnie profesor Seyed Mohammad Marani jest kierownikiem Studiów Ameryki Północnej na uniwersytecie w Teheranie, gdzie rozpatruje się hasła i politykę prezydenta Georgie W. Busha oraz włączenie Iranu przez niego do „Osi Zła” jak i powieści i  amerykańskie filmy, które demonizują Irak. Włączone są studia nad podręcznikami amerykańskimi obecnie dostarczanymi do szkół w Iraku i w Afganistanie po inwazji tych państw przez USA. Dokonuje się tam porównań, które fakty znajdują się w tych podręcznikach, a które zostały usunięte. Analizuje się tam problem, w jaki sposób USA stara się narzucić rządowi w Teheranie swoją orientację w dużej mierze formowaną przez lobby Izraela oraz „Kabałę” żydowskiej elity finansowej. Nawet dziewięcioletni synek profesora Seyed Mohammad Marani’ego pyta się go czy Amerykanie wymordują wszystkich w Teheranie. Nic dziwnego, że studenci w Teheranie zainteresowani są bieżącą sytuacją polityczną na świecie oraz amerykańskimi filmami na temat Iranu. Studenci w Teheranie dyskutują o Irańczykach uwięzionych przez amerykańskie siły okupacyjne w Iraku oraz możliwości ataku na Iran przez USA i Izrael. Dużym zainteresowaniem w Teheranie cieszy się powojenna Ameryka. Krytykowana jest wiara w amerykańską wyjątkowość i korzenie amerykańskiej wersji demokracji, jak też dominacja polityki USA przez Izrael. Taką politykę jak i obecne władze w Waszyngtonie, studenci w Teheranie uważają za godne pogardy. Fakt, że rząd w USA parlament formalnie przeznaczył w rocznym budżecie 75 milionów dolarów na wywrotowe działania mające na celu zmianę reżimu w Teheranie komplikuje sprawę obiektywnych studiów o USA w Iranie i utrudnia otwarty i szczery dialog Iranu z Ameryką. Niema wspólnych programów doktoranckich USA i Iranu. Seyed Mohammad Marani wychowany w USA wspomina z przykrością łamanie prawa międzynarodowego przez napad USA na Irak pod fałszywymi pretekstami i stwierdza on odpowiedzialność Waszyngtonu za zniszczenie Iraku i śmierć ponad miliona Irakijczyków. Seyed Mohammad Marani zgłosił się na ochotnika po napadzie Husseina, agenta USA, na Iran za pomocą amerykańskich broni, szczególnie broni chemicznych masowego zniszczenia, którymi on osobiście był porażony po raz pierwszy raz w 1984 roku pod Kkaybar, a po raz drugi w 1988 w miejscowości Szalmacze. Widział on porażone przez Saddama Husseina amerykańskimi gazami trującymi miasta Halabocze. W ataku tym nawet koty oślepły, a w kilku minutach zginęło około 5,000 Irańczyków, podczas gdy propaganda USA fałszywie głosiła że Iran był sprawcą.

Profesor Seyed Mohammad Marani wykłada po angielsku i jego studenci mają kontakt z uniwersytetami w Anglii i w USA, skąd przyjeżdżają wykładowcy. Amerykanie widzą w Iranie kobiety z twarzami zasłoniętymi, co jest często stosowane przez kobiety w ramach protestu przeciwko rządom mułłów i na skutek propagandy neo-konserwatystów w USA, która ma na celu szerzenie wojen niszczących inne kraje dla zysków przemysłu zbrojeniowego USA i kabały finansistów obciążającymi na wysoki procent długami wojennymi skarb amerykański. Seyed Mohammad Marani uważa, że syjonistyczne państwo Izrael powinno być zreorganizowane na zasadzie równości Arabów Palestyńskich z Żydami oraz, że wszyscy wygnani Palestyńczycy mają prawo powrotu. Dla niego nie ma ludzi wybranych ani Żydów ani Muzułmanów ani Chrześcijan. Iran nie ma broni nuklearnych, ale gdyby miał to niebyły w stanie nawet z kilu takimi bombami używać ich przeciwko wielkiemu arsenałowi nuklearnemu Izraela. Mógłby tylko pozbawić Żydów izraelskich posiadania monopolu nuklearnego na Bliskim Wschodzie. Profesor Seyed Mohammad Marani broni opinii międzynarodowej Iranu i jednocześnie jest krytyczny w sprawie szerzenia amerykańskiej demokracji w krajach Islamu na Bliskim Wschodzie. Iwo Cyprian Pogonowski

04 marca 2011 "Dzieci należą najpierw do Republiki, a dopiero potem do rodziców"..- twierdził  niejaki Danton- jeden z bandytów tzw., Rewolucji Francuskiej. Obok Robespierra, Marata, Saint-Justa., Barere’a, Pisałem już wielokrotnie,  żyjemy w popłuczynach ideologicznych Rewolucji Francuskiej, Wtedy narodziła się demokracja nowożytna, prawa człowieka, chaos i bezprawie. Wtedy  mordowano i  zabijano, potem zabijano, żeby następnie mordować. W imię równości, braterstwa, wolności od Boga- albo  śmierci. Niszczono chrześcijaństwo na wszystkie sposoby.. Wprowadzono cywilną konstytucje kleru.. Zamiast Bogu- ksiądz miał przysięgać Republice.. Jak napisał w ostatnim numerze „Pro  fide, rege et lege”( Nr2/2010, str. 35 - „Przymus szkolny w perspektywie filozofii politycznej”) profesor Adam Wielomski: ”Celem państwowej, obligatoryjnej i bezpłatnej szkoły jest formować ludzi, obywateli, republikanów”(!!!!). A ja uważam, że przymus szkolny stanowi jaskrawe naruszenie liberalnych  uprawnień jednostek do szukania szczęścia wedle własnego wyobrażenia.. Z jednej strony przymus nauczania, ale z drugiej wolność wyboru wyznania. Czy to jest przypadek? Tak jak  wredny przymus fiskalny, ale z drugiej wolność seksualna- rozwiązłość seksualna?

 Krok po kroku w kierunku totalitaryzmu demokratycznego.. Rewolucjoniści przyspieszają. Pani Katarzyna Hall minister Platformy Obywatelskiej, „liberalnej” Platformy Obywatelskiej- najgorszy minister oświaty od dwudziestu lat- bezpardonowo i pryncypialnie  zapowiada przymus chodzenia do przedszkola nie swoich dzieci - już od czterech lat(????). Dopiero było od pięciu, już będzie od czterech.. Sojusz Lewicy Demokratycznej, a jakże- Arcydemokratycznej, ustami polskiego Zapatero,  towarzysza  Napieralskiego- zapowiada posyłanie obowiązkowo do żłobków już od dwóch lat (!!!!). Jak tak dalej pójdzie i tempo ”demokratycznych” zmian przyspieszy - to demokraci-socjaliści będą odbierać dzieci kobietom od razu po porodzie,  zaraz po urodzeniu, a jakże-”  po ludzku”. Bo tak naprawdę w demokracji totalitarnej „obywatel’ jest własnością państwa i to państwo nakazuje i pilotuje jego los.. Od kołyski aż po grób.. Najpierw go przygotuje- indoktrynując umysłowo, a potem będzie się nim opiekowało. Bo urzędnicy państwa demokratycznego  i prawnego najlepiej zaopiekują się , kiedyś człowiekiem, a dzisiaj -„obywatelem”, powiązanym z państwem wszelkimi możliwymi nićmi. I tak go państwo przywiąże do siebie, że ani piśnie. Ale najważniejsza jest” edukacja”. Ciągle słyszę to magiczne słowo wypowiadane przez socjalistów  w sposób nabożny.. „Edukacja” „ edukacja” i jeszcze raz” edukacja”. Łatwo mi sobie wyobrazić sytuację, w której urzędnik państwowy będzie czekał na porodówce, żeby zabrać dziecko, które od tej pory stanie się państwowe. Czy wiele brakuje? Żłobki będą od dwóch lat obowiązkowe, przedszkola od czterech.. I już powoli blisko. Tylko dwa lata zostaną. Właśnie weszła w życie ustawa żłobkowa.. Po co socjaliści kładą taki nacisk na przedszkola i żłobki? Chyba nie sobie a muzom.. W jakimś określonym celu. Współcześni jakobini wielki nacisk kładą na „edukację”. Ona jest dla nich najważniejsza, obok demokratycznych wyborów, które są jeszcze ważniejsze. Gdy pod Wilkowem woda zalała ludziom domostwa, o niczym innym się nie mówiło w propagandzie - tylko o wyborach demokratycznych. Co tam powódź. Najważniejsze są wybory, żeby się odbyły, żeby zalani „obywatele” mogli zagłosować.. To jest perfidia państwa demokratycznego  i prawnego.. Bo potrzebna jest legitymacja demokratycznej władzy.. Która z „obywatelem” robi potem co zechce, przegłosowując ustawy przeciwko niemu..

„Nigdy nie byłem zwolennikiem rządów demokratycznych”- twierdził Jan Jakub Rousseau, człowiek, którego Lewica wzięła sobie na sztandary. O czym pisze profesor ksiądz Michał Poradowski w swojej broszurze pt: ”O filozofii i rewolucji” na stronie 33. „Wolę kajdany jakiegokolwiek wielkiego księcia niż nieznośne i nienawistne brzemię równych”- pisał dalej.. A tu patrzcie państwo. Walec  demokracji wyrównuje jak leci.. Chłopi w czasie tzw. Rewolucji Francuskiej, a tak naprawdę Antyfrancuskiej, bronili dworów przed jakobinami - dlatego pałace pozostały aż do dziś. ”Pokój chatom - wojna pałacom”- brzmiało jedno z haseł Rewolucji  Antyfrancuskiej. Dlatego ”dzieci należą najpierw do Republiki, a dopiero potem do rodziców”- wydzierał się zgilotynowany potem  Danton. Ale nie za to. Rewolucja pożarła własne dzieci.. Tak jak mam nadzieję - pożre współczesnych jakobinów, którzy odbierają dzieci rodzicom, w oparach propagandy, że to niby dla ich dobra.. Trzeba chować janczarów państwa demokratycznego  i prawnego.. I mają być posłuszni państwu demokratycznemu,  a nie swoim rodzicom.. To w przyszłości, ale przyszłość już zaczęła się w teraźniejszości, bo chodzi o dalszą  przyszłość. Jak u Orwella. Wolter, Diderot, Rousseau, D’alambert, Mirabeau - to byli monarchiści. Nie wyobrażali sobie rządów ludu.. A Voltaire nawet napisał: ”Lepiej jest służyć pod królem z dobrego domu jak pod dwustu szczurami z mojego gatunku”(!!!!) Państwo demokratyczne nie ma swoich dzieci, więc zajmuje się cudzymi.. Ale została  człowiekowi  i „obywatelowi” jeszcze jedna broń: ”Myśl” ! Bo Wielki Niemowa – Naród - milczy.. Nawet gdy mu odbierają dzieci.. Wplątali go w dwie niepotrzebne milczącemu wielkiemu niemowie wojny.. Być może wkrótce wplączą go w trzecią. W Libii. Pan minister Radek Sikorki kazał spalić już dokumenty dyplomatyczne w Trypolisie według  kodu Delta.. I zarządził powrót do kraju polskiej dyplomacji.. Tak jak Amerykanie sobie życzyli- ściślej tzw.  neokonserwatyści, a tak naprawdę dawna lewica trockistowska i międzynarodowa.. W  Iraku przetrwoniliśmy 10 miliardów złotych nic nie mając w zamian, oprócz pustych obietnic.. W Afganistanie trwonimy kolejne miliardy, teraz być może- będziemy je trwonić w Libii.. Ile tych „misji” będzie naszym udziałem? Może jeszcze Łukaszanka- Wielki Nieposłuszny dyktator”, bo naród go nie wybrał, lecz sfałszował wybory,  o czym najlepiej wie, pan  minister Sikorski- prawdopodobnie z wykopalisk lub z wyssanego już palca.. Dyktator Kadafi dokonuje u siebie ”zbrodni przeciwko ludzkości”- tak twierdzi propaganda. Bo zawsze pierwszą ofiarą każdej wojny - jest prawda.. Rozumiem przeciwko całej ludzkości, i tym wszystkim, którzy od kogoś dostali broń, zostali przeszkoleni i rzuceni do walki. Ale przez kogo? Tego propaganda nie wyjaśnia.. Bo propaganda to stała i niezłomna wolna okłamywania każdego. Jeszcze pozostała Gruzja, w której grunt propagandowy przygotował jeszcze pan prezydent Lech Kaczyński.. Rzucić nasze wojska przeciwko Rosji w Gruzji.. Tam są doradcy Izraelscy, nawet w rządzie tamtejszym jest - o ile pamiętam jest dwóch.. Odbijmy Osetię Południową.. Bądźmy nareszcie państwem globalnym. „Za wolność naszą i waszą”. Dług mamy niewielki i przyrasta tylko 5000 złotych na sekundę.. Możemy jeszcze wysłać wojska do Libii. Kiedyś wysyłaliśmy tam pracowników., teraz- być może- będziemy mieli żołnierzy w charakterze” misyjnym.”. Stan alarmowy  Delta został wprowadzony! Dokąd prowadzą nas nasi Umowni Przywódcy? Do bankructwa państwa, do wojen światowych, do  konfliktowania nas z sąsiadami? Bo państwo mamy w kompletnym rozkładzie  i jesteśmy częścią innego państwa.. Zalewa nas lewacka propaganda, rewolucja w prawie, rewolucja zasad cywilizacyjnych.. To wszystko dzieje się na naszych oczach. I tego jesteśmy świadkami.. Wielki Niemowa się temu przygląda i gada po kątach... Okłamują go i doją - ale pod Sejmem jest nas tylko trzystu.. Nie obchodzi Wielkiego Niemowę, że go okradają.. Ale na razie trzeba poodbierać mu dzieci.. Bo dzieci należą najpierw do państwa socjalistycznego,  a dopiero potem do rodziców.. Najpierw biurokratyczne państwo, a dopiero potem- jednostka, bo ona jak zwykle niczym, jak zwykle zerem.. Co powiedział nam już poeta proletariacki - Majakowski. A potem popełnił samobójstwo. Ale to było potem.. WJR

BEZCZELNY PROKURATOR GENERALNY? Pan Prokurator Generalny Andrzej Seremet przedstawił Komisji ds. zmian w konstytucji propozycje wprowadzenia do Konstytucji RP przepisów o niezależności prokuratury, nieusuwalności prokuratorów i zapewnienia im godnego wynagrodzenia!!! Posłowie z komisji nazwali je „bulwersującymi i bezczelnymi”. Większość członków Komisji krytykowała pomysł, a po posiedzeniu niektórzy – anonimowo oczywiście – stwierdzili, że to pomysł dość „bezczelny”. ("Bulwersująca i bezczelna" propozycja Seremeta - Uważamy, że prokuratura jeszcze w ramach nowego systemu prawnego po jej rozdzieleniu od Ministerstwa Sprawiedliwości działa za krótko, żeby ocenić tę sytuację i wprowadzać szczegółowe rozwiązania do konstytucji - stwierdził. Senator tłumaczył ponadto, że nadmierne rozbudowywanie konstytucji szkodzi ustawie zasadniczej i powoduje zmniejszenie jej przejrzystości, zaś wprowadzanie do konstytucji zapisów o prokuraturze nie gwarantuje jej lepszego funkcjonowania.

Z kolei Kazimierz Michał Ujazdowski (PiS) mówił, ze pomysł konstytucjonalizacji prokuratury jest sprzeczny z europejskimi kanonami konstytucyjnymi i z polską tradycją demokratyczną. Poseł ocenił, że celem tych zmian jest zrównanie statusu ustrojowego prokuratury i władzy sądowniczej. - To jest sprzeczne z podstawowymi zasadami ustrojowymi naszego kręgu cywilizacyjnego. Prokuratura nie może aspirować do statusu władzy sądowniczej - zaznaczył. Poseł zwrócił też uwagę, że nie powinno zgłaszać się postulatów płacowych ubranych w normy konstytucyjne. - To nie jest godne elity państwowej - ocenił. W nieoficjalnych rozmowach posłowie z komisji ds. zmian w konstytucji powiedzieli, że propozycje Seremeta nie mają szans na ich poparcie, gdyż są - ich zdaniem - bulwersujące i bezczelne. Według informacji nie akceptuje ich także minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Po posiedzeniu komisji Seremet powiedział, że na razie jego propozycje są krytykowane, gdyż są nowe. Wyraził przekonanie, że w dalszej dyskusji uda mu się do nich przekonać posłów. Dyskusję na ten temat komisja ma kontynuować za dwa tygodnie. Wówczas w jej posiedzeniu wezmą udział przedstawiciele Krajowej Rady Prokuratury). Ja bynajmniej nie anonimowo powiem że mieli rację! Pomysł określenie w Konstytucji zadań prokuratury jako organu „ochrony prawnej” to kpina ze zdrowego rozsądku! Proces jest kontradyktoryjny! Prokurator dąży do tego, żeby sąd skazał oskarżonego! A obrońca go ma bronić. Niezależny to ma być sąd! Jak w konstytucji mają się znaleźć przepisy o prokuratorach, to może powinny i o adwokatach??? Pan Prokurator Seremet powiedział, że konieczne jest ujęcie w Konstytucji „zasady niezależności prokuratorów przy podejmowaniu decyzji procesowych”! Konstytucja w niczym nie pomoże ani idiotom, ani bandytom. Jak pokazuje historia ostatnich dwudziestu lat (nie mówiąc już o tak zwanych latach „minionych” – choć znaczna część czynnych jeszcze prokuratorów działała już wówczas) niektóre decyzje prokuratorskie mogły być podejmowane tylko przez jednych, albo przez drugich. Tertium non datur. Szkoda, że Pan Prokurator Seremet jak dotąd nie zechciał się ustosunkować do awansów prokuratorów prowadzących głośne sprawy Panów Lecha Jeziornego i Pawła Reya z Krakowa, (Bananowa republika w Krakowie czyli sprawa Jeziornego i Reya Najpierw aresztowania i upadek dwóch dużych spółek. Po siedmiu latach umorzenie, bo okazało się, że przestępstwa nie było. Prokurator, choć trochę rozgoryczony, samopoczucie ma dobre W maju 2002 r. Lech Jeziorny, w PRL opozycjonista, a w III RP przedsiębiorca, współwłaściciel Krakowskich Zakładów Mięsnych, Polmozbytu i szeregu spółek zależnych, opublikował na łamach katolickiego miesięcznika "W Drodze" esej "Etyka w biznesie". Dwa zdania z tego tekstu pasują do sytuacji, w której on i jego wspólnicy znaleźli się kilkanaście miesięcy później: "To, co dla osoby niezorientowanej często pachnie skandalem i nadużyciem, w rzeczywistości może być działaniem mieszczącym się w realiach zawodowych czy też branżowych"; "Często działania antykorupcyjne są bardziej na pokaz niż w celu skutecznego zwalczania patologii, a odnowiciele są mało kompetentni i skuteczni".

Wielka akcja 25 września 2003 r. tuż po 6 rano do domów Jeziornego i jego wspólnika Pawła Reya przyjechali policjanci CBŚ z prokuratorskim nakazem zatrzymania. Na oczach rodzin przeprowadzili rewizję. Grzebali po szafach, szufladach. U Jeziornego w jednej z nich znaleźli datowany na 12 grudnia 1981 r. nakaz internowania. Od policjanta Jeziorny usłyszał: - Ludzie z biografią też bywają przestępcami. W prokuraturze przedsiębiorcy dowiedzieli się, że kierowali zorganizowaną grupą przestępczą, która - pod pozorem prywatyzacji - za bezcen miała przejmować majątek zarządzanych przez nich państwowych spółek. Prowadzący śledztwo prokurator Andrzej Kwaśniewski przyjął, że skarb państwa stracił na tym prawie 66 mln zł. Według niego mechanizm był taki: podejrzani za pieniądze przekształcanych firm kupowali ich majątek. - Nasze prawo tego nie dopuszcza - mówił w 2005 r. prokurator Kwaśniewski. Oprócz Jeziornego i Reya aresztowano jeszcze osiem osób.

Prokuratura w 2003 r.: Jest ciężkie przestępstwo Wszystko zaczęło się wtedy, gdy krakowscy śledczy zaczęli sprawdzać prywatyzację przedsiębiorstw, które należały do NFI Magna Polonia. Sygnał dał urząd skarbowy, którego zaniepokoiły znaczne przepływy pieniędzy między firmami. Chodziło przede wszystkim o krakowski Polmozbyt. Według prokuratury zdefraudowano pieniądze z kredytu, które zamiast na restrukturyzację popłynęły do spółek-córek powiązanych kapitałowo i personalnie z Polmozbytem. Idąc tropem tych powiązań, śledczy wzięli też pod lupę Krakowskie Zakłady Mięsne, znane z kiełbasy sucha krakowska. Podobnie jak Polmozbyt należały do Magny Polonii. I z Polmozbytem były powiązane osobami Jeziornego i Reya, którzy zasiadali we władzach tych firm. Magnie Polonii oba przedsiębiorstwa ciążyły, zwłaszcza zakłady mięsne, które były w kiepskiej kondycji. Jeziorny i Rey wymyślili, jak je ratować. Posłużyli się tzw. wykupem menedżerskim i lewarowanym. To metody od dawna znane na rynku amerykańskim, choć mocno skomplikowane. W Polsce niewielu wówczas pewnie wiedziało, o co chodzi. Jeziorny może o nich rozmawiać godzinami - o wykupie menedżerskim napisał doktorat. W skrócie wyglądało to tak: stary budynek ZM w centrum Krakowa sprzedano, a produkcję wraz z nazwą firmy przeniesiono do nowej spółki, która mieściła się w nowoczesnych halach na obrzeżach miasta. Na starym miejscu powstała popularna dzisiaj w Krakowie galeria handlowa. Śledczym nie spodobało się jednak, że zamiast nowy zakład wybudować za pieniądze ze sprzedaży działki, uczyniono to za kredyt zaciągnięty pod zastaw majątku firmy. Zanurzyli się w gąszcz operacji biznesowych. I choć biznesmeni tłumaczyli, że pieniędzy z działki nie wystarczyło, bo sporo poszło na uprzątnięcie terenu, wzrosły też koszty, bo urzędnicy przez dwa lata wstrzymywali zgodę na budowę galerii handlowej, prokuratorzy uznali, że pieniądze rozpłynęły się w gąszczu kolejnych spółek, przenoszenia własności i poręczania kredytów. - Nie było wykupu menedżerskiego, lecz działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, wyprowadzanie majątku ze spółek i pranie brudnych pieniędzy - mówiła "Gazecie" w 2004 r. ówczesna rzeczniczka krakowskiej prokuratury Mirosława Kalinowska-Zajdak. Krakowski prawnik znający sprawę: - W środowisku mówiło się wtedy, że tak naprawdę chodziło o polityczne grono wokół NFI związane z ówczesną Unią Wolności. Dlatego śledczy w kółko pytali o ten NFI.
Człowiek aresztowany... Dla Aleksandra Halla, opozycjonisty, byłego ministra w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, zatrzymanie Jeziornego było szokiem. - Lecha znam od 1979 r., jeszcze z czasów Ruchu Młodej Polski, i uważam go za człowieka, który w sprawach etycznych i moralnych bardzo wysoko stawia sobie poprzeczkę. Dlatego początkowo byłem przekonany, że to jakieś nieporozumienie, może błąd biznesowy i sprawa szybko się wyjaśni. Dzisiaj wiem, jak naiwne było to myślenie - przyznaje z goryczą Hall. Areszty trwały od 1 do 11 miesięcy. Jeziorny i Rey siedzieli po 9 miesięcy, prokurator w tym czasie przesłuchał ich tylko raz. Przy zatrzymaniu. Siedząc za kratkami, Jeziorny przez trzy miesiące nie mógł zobaczyć córki. List od niej, ze względu na cenzurę prewencyjną, szedł do niego miesiąc. Czesław B. - szef zarządu Krakowskich Zakładów Mięsnych - pobity w areszcie przez współwięźnia narkomana, dobrowolnie poddał się karze. Podobnie postąpił Piotr G., były prezes Polmozbytu (również pobity w celi). I Alicja F. kierująca jedną ze spółek zależnych. W więzieniu przeszła załamanie psychiczne. Pisała do prokuratora czołobitne listy, teraz twierdzi, że groźbami wymuszano na niej zeznania. Wszyscy troje przyznali się np. do podpisywania umów bez uprawnień. Była to cena za wolność. Dostali wyroki w zawieszeniu. Oddali skarbowi państwa akcje firm, w których byli udziałowcami. Presję wytrzymał Grzegorz Nicia, jeden z zatrzymanych do sprawy Polmozbytu. Gdy siedział, jego ciężarna żona trafiła do szpitala. Prokurator proszony o zwolnienie Nici, by mógł opiekować się dwójką dzieci (4 i 7 lat), odpowiedział pismem o możliwości oddania ich do domu dziecka. Mimo to Nicia nie poddał się karze. - Człowiek aresztowany zachowuje się według pewnych klisz. Prokuratorzy je wykorzystują. My z Pawłem byliśmy w tej dobrej sytuacji, że w życiu mieliśmy już podobny epizod - internowanie w stanie wojennym - mówi Jeziorny, który najpierw siedział w krakowskim areszcie na Montelupich, a potem w Tarnowie, gdzie kruszeją nawet najtwardsi. - Wychowawca powiedział mi, że takich jak ja to widział wielu i że nie wyjdę szybciej niż za pięć lat - dodaje Rey. Do prokuratury i sądu o zmianę aresztu na poręczenie pisały znane postacie. Jeziorny to bowiem postać znana w opozycyjnych kręgach. Jeszcze w latach 70. związał się z duszpasterstwem ojców dominikanów, czyli popularną krakowską "Beczką". W czerwcu 1979 r. był inicjatorem przemarszu z krzyżem studenckim z kościoła Na Skałce do miasteczka studenckiego w czasie pierwszej pielgrzymki papieskiej. Potem przez 10 lat współtworzył z Hallem Ruch Młodej Polski. Internowany po wprowadzeniu stanu wojennego, siedział siedem miesięcy. Po upadku PRL działał w środowisku liberałów Mirosława Dzielskiego w Krakowskim Towarzystwie Przemysłowym. Działał tam również Rey, którego w 1982 r. internowano, gdy na krakowskim Rynku nielegalnie wmurował tablicę ku czci zdelegalizowanej "Solidarności". Dlatego ręczyć za nich chciał nie tylko Aleksander Hall, ale też były marszałek Sejmu Wiesław Chrzanowski oraz znane krakowskie osobistości, m.in. redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki, Tadeusz Syryjczyk i prof. Jacek Woźniakowski. Bez skutku. O wypuszczenie przedsiębiorców, by mogli wrócić do rodzin na święta Bożego Narodzenia, zaapelowali w liście nawet krakowscy duchowni. Nic z tego. Wiesław Chrzanowski: - Długotrwały areszt Jeziornego, którego znam jeszcze z czasów jego działalności w podziemnym Ruchu Młodej Polski, i innych osób ma dla mnie wszelkie cechy aresztu wydobywczego. To metody rodem z PRL.
Prokuratura w 2009 r.: Przestępstwa nie było W 2005 r. wątek zakładów mięsnych wydzielono do osobnego śledztwa... i zawieszono. Przez ponad trzy lata w sprawie nie działo się nic. Poza tym, że zmieniali się kolejni prowadzący śledztwo. Prokuratura tłumaczy, że przez ten czas czekała na opinię biegłych, ale dla Jeziornego i Reya oznaczało to, że cały czas są podejrzanymi w sprawie. W końcu poszli ze skargą do sądu na bezczynność prowadzących śledztwo. Sędziowie, gdy wzięli do ręki akta sprawy, na śledczych nie zostawili suchej nitki. W listopadzie zeszłego roku Jeziornemu i Reyowi przyznali po 10 tys. zł odszkodowania za przewlekłe postępowanie prokuratury, a prowadzących śledztwo zganili, że najpierw postawili zarzuty, a dopiero potem wystąpili o ekspertyzy, czy w ogóle doszło do przestępstwa. "Bezspornym jest, że porządek czynności winien być odwrotny" - stwierdził zdecydowanie krakowski sąd apelacyjny. I nakazał prokuraturze: do końca roku sprawa ma się zakończyć. I 31 grudnia, po siedmiu latach od zatrzymań, prokuratura przyznała się do błędu. Śledztwo w sprawie zakładów mięsnych i powiązanych z nimi spółek umorzono. - Działania przedsiębiorców nie miały znamion czynu zabronionego - przyznał podpisany pod postanowieniem prokurator Radosław Ledwoń. Uzasadnienie tej decyzji jest wręcz miażdżące dla śledczych formułujących zarzuty. Czytamy w nim, że "materiał dowodowy nie daje podstaw do przyjęcia, że podejrzani założyli i kierowali zorganizowaną grupą przestępczą mającą na celu popełnienie przestępstw" oraz że śledztwo nie wykazało, by przedsiębiorcy zarobili wskutek zarzucanych im działań. Potwierdzili to biegli, którzy w opinii dla prokuratury tak ocenili działania Jeziornego i Reya: "Skoro nikt nie chciał zainwestować w zakłady mięsne, podjęcie ryzyka gospodarczego było uzasadnione. Niepodjęcie działań restrukturyzacyjnych i tak doprowadziłoby zakłady do upadłości. ZM w tym czasie były trwale niewypłacalne. NFI nie miał środków na restrukturyzację i nie mógł zapewnić im spokojnej działalności".- Czytaliśmy ten dokument raz za razem. Z jednej strony z satysfakcją, ale z drugiej - z wściekłością, bo to wszystko tłumaczyliśmy prokuratorowi zaraz po zatrzymaniu - mówi Rey. W lipcu 2009 r. prokuratura w Gliwicach wszczęła inne śledztwo - w sprawie przekroczenia uprawnień przez prokuratorów Andrzeja Kwaśniewskiego i nadzorującego go prok. Wojciecha Miłoszewskiego. Chodzi m.in. o "nakłanianie świadków do składania nieprawdziwych zeznań". Jeziorny i Rey mają w tej sprawie status pokrzywdzonych.
Siedziałem, a kontrahent dzwonił... Umorzenie sprawy Krakowskich Zakładów Mięsnych to największy sukces w walce, którą Jeziorny i Rey prowadzą z prokuraturą i krakowską skarbówką. Skupiają się tylko na tym, bo nie mogą prowadzić biznesu. Wyszli z aresztu z zakazem zasiadania we władzach spółek handlowych. Po wyjściu na wolność Rey założył w internecie blog Mafia Urzędnicza. Pisze tam: "Jestem osobą brutalnie pokrzywdzoną przez organa państwa: skarbówkę, prokuraturę, ministerstwa Skarbu, Finansów i Sprawiedliwości". Prokuratorskiego śledztwa nie przetrwał Krakmeat. Upadł w 2005 r. Po nowoczesnym zakładzie zostały puste hale, gdzie straszą powyrywane kable. Pracę straciło 300 osób. Zabrakło pieniędzy na dalszą działalność. Zaraz po zatrzymaniach biznesmenów ich obrońcy pisali do sądu, by zamienił areszty na poręczenia, bo przedsiębiorcy byli właśnie w trakcie negocjacji z nowym inwestorem, którego pieniądze mogły uratować firmę, bo aresztowania niweczą misternie budowany dialog z inwestorem. Bez skutku. Jeziorny wspomina: - W pokoju, w którym siedziałem, policjant zostawił telefon komórkowy Pawła Reya. Był wyciszony, ale widziałem, jak kilkadziesiąt razy wyświetlał się numer telefonu kontrahenta, z którym w tych dniach mieliśmy podpisać umowę. Nie mogłem odebrać, a nawet jakbym to zrobił, co miałem powiedzieć? Że mnie zatrzymali, ale to pomyłka? Splajtował również Polmozbyt Kraków SA. W 2008 r. "Polityka" i krakowski "Dziennik Polski" opisały, jak po aresztowaniach właścicieli przewodniczącym rady nadzorczej spółki został Jerzy Jakielarz, naczelnik Urzędu Skarbowego Kraków-Śródmieście. Ten sam, który wcześniej zgłosił do prokuratury nieprawidłowości. W tym czasie do obrotu zaczęły trafiać akcje, które przedsiębiorcom zajęto na poczet ewentualnych kar. Skupował je po najniższych cenach warszawski inwestor Paweł C. Bez przetargu płacił po 80 gr za akcję wartą 4 zł. Płacąc w sumie za udziały ok. 600 tys. zł, przejął władzę w Polmozbycie, którego nieruchomości warte były ponad 100 mln zł. Na początku 2008 r. na wniosek Grzegorza Nici (tego, któremu dzieci chciano oddać do sierocińca) sąd unieważnił uchwały walnego zgromadzenia akcjonariuszy, które zrobiły naczelnika urzędu skarbowego szefem rady nadzorczej. Ale wyroki te nie zmieniły sytuacji. Nieruchomości Polmozbytu praktycznie są sprzedane lub wyprowadzone do spółek powiązanych z Pawłem C. Naczelnik Jakielarz od czterech lat jest emerytem, członkiem Krajowej Izby Biegłych Rewidentów i wykładowcą prywatnej uczelni ekonomicznej. Sprawa karna dotycząca transakcji wokół Polmozbytu, po oddzieleniu jej od zakładów mięsnych jeszcze się nie skończyła. W 2005 r. prokuratura oskarżyła Jeziornego i Reya oraz inne osoby. Zrezygnowała z zarzutów o zorganizowanej grupie przestępczej, ale chce skazania za działanie na szkodę Polmozbytu i wyprowadzenie z niego wielomilionowego majątku. Wyroku nie ma, bo przed sądem rozsypała się jak domek z kart opinia biegłych przygotowana w trakcie śledztwa. Nowa ekipa biegłych ma teraz odpowiedzieć, czy w ogóle jest w stanie ocenić działania przedsiębiorców.
Prokurator nie żałuje Z prokuratorem Andrzejem Kwaśniewskim rozmawiamy w jego gabinecie, w elitarnym wydziale ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej krakowskiej prokuratury apelacyjnej. Ma 39 lat, choć wygląda młodziej. Mówi, że po artykule nie spodziewa się niczego dobrego, bo z góry wie, że napiszemy to, co "wszyscy inni pismacy". Sprawa zakładów mięsnych? - Nie mogę odpowiadać za coś, czego nie widziałem kilka lat. Ale nie mam poczucia klęski. Nasze prawo nie zezwala na działania na szkodę spółki. Na etapie, w którym nadzorowałem śledztwo, to, co robili podejrzani, nie miało nic wspólnego z zasadami wykupu menedżerskiego. Jest to próba adaptacji na grunt Polski instytucji amerykańskiej, ale w sposób, który nie miał oparcia w obowiązujących przepisach. Pytamy, czy konieczne były zatrzymania i aresztowania. Kwaśniewski: - Decyzję podjął sąd. - Ale na pana wniosek przecież. - Aresztowania w sprawie o nadużycia o tak wielkiej skali były wtedy koniecznością. Nie byliśmy jeszcze w Unii Europejskiej. Gdyby podejrzani uciekli za granicę, utrudnione byłoby ich ściganie. Nie mogłem złożyć innego wniosku, bo naraziłbym się na postępowanie karne o niedopełnienie obowiązków. - Dlaczego chciał pan oddać dzieci Grzegorza Nici do domu dziecka? - Jeżeli prokuratura i policja otrzymała informacje, że nie ma się nimi kto opiekować, to musiałem napisać wniosek do sądu. Do czego obligowały mnie przepisy w stosunku do małoletnich dzieci. Prokurator ma też swoje zdanie o gliwickim śledztwie badającym, czy nie zastraszał świadków: - To skutek pomówień. Próba zdyskredytowania postępowania w sądzie, wyłączenia mnie od udziału w rozprawach. Pytamy też prokuratora, co myśli o poręczeniach, które za Jeziornego i Reya złożyli przedstawiciele krakowskiej elity i krajowi politycy. - Oddzielam politykę od śledztw. Przypominam, że za tzw. baronów paliwowych poręczył przeor Jasnej Góry. Zresztą to sąd odrzucił te poręczenia. Chętniej prokurator rozmawia o sprawie Polmozbytu, która toczy się przed sądem w Nowej Hucie: - W półtora roku zrobiłem przeogromne postępowanie i akt oskarżenia wpłynął do sądu. Choć sam nie broni już na wokandzie tego aktu oskarżenia (odszedł do innej prokuratury w trakcie śledztwa i oddał sprawę), jest pewny, że proces zakończy się sukcesem śledczych. Czy został odsunięty od tych rozpraw? - Bez komentarza. Ale wrócę, chcę być przy wyroku. I zapewnia: - Niczego w tej sprawie nie zrobiłem, czego bym żałował, i wbrew temu, co sugerują podejrzani, prokuratura nie przyczyniła się do upadku tych firm. Przy autoryzacji Kwaśniewski wykreśla część odpowiedzi na pytanie, co zrobi, jeśli "posypie się" również sprawa Polmozbytu. Mówił, że nie musi do końca życia być prokuratorem.

Odpowiedzialność prokuratora - Gdy obserwowałem tę sprawę, z upływem czasu narastała we mnie złość i poczucie, że albo mamy niekompetentną prokuraturę, która najpierw stawia zarzuty, a potem dopiero szuka dowodów, albo że świadomie uknuto intrygę biznesowo- polityczną z wykorzystaniem organów ścigania, która miała zniszczyć ambitnych przedsiębiorców i doprowadzić do przejęcia ich aktywów. Niezależnie od tego, która wersja jest prawdziwa, obie są ponure - mówi Aleksander Hall. Prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości w rządzie Tuska, samego śledztwa komentować nie chce. Najpierw był obrońcą Jeziornego, potem - jako minister - przełożonym krakowskich prokuratorów. Za czasów ministerialnych - mówi - trzymał się z daleka i nie prosił o żadne informacje ze śledztwa. Ćwiąkalski: - W mojej opinii prokuratura wymaga pilnych zmian, m.in. sposobu prowadzenia postępowań przygotowawczych. Śledztwa muszą być przyspieszone. Absolutnie nie godzę się z tym, by trwały sześć czy siedem lat. Każde postępowanie, zwłaszcza gdy stosuje się areszt, powoduje ostracyzm środowiskowy wobec takiej osoby, oznacza zniszczenie kariery zawodowej, olbrzymie zaburzenia życia rodzinnego. Gdy byłem obrońcą, słyszałem, że ta sprawa jest rozwojowa, a kwoty stracone urosną do ho, ho jakich sum. I to niejedyna sprawa, gdzie mówi się o stratach rzędu dziesiątków milionów złotych, a kończy się co najwyżej na kilkuset tysiącach bądź śledztwa są umarzane.- Nie generalizuję, ale nie można najpierw kogoś zatrzymać, a potem sięgać po biegłych i dopasowywać zarzut. Co gorsza, biegli to często ludzie z peerelowskiej epoki z doświadczeniem z przedsiębiorstw państwowych, którzy kompletnie nie rozumieją gospodarki rynkowej. Niestety, swoje robią też politycy, głosząc populistyczne hasła, zwłaszcza dotyczące prywatyzacji. Czy prokurator powinien odpowiadać za wyniki śledztwa? Ćwiąkalski: - Nie wprowadzałbym odpowiedzialności finansowej, bo doszłoby do paraliżu decyzji prokuratorskich. W każdym zawodzie podejmuje się decyzje nie zawsze trafne. Trzeba być po prostu ostrożnym w sprawach gospodarczych. Na szczęście w ostatnich dwóch latach groźba aresztów wydobywczych nieco zblakła. Sądy nauczyły prokuratorów, że są inne środki zapobiegawcze, jak poręczenia czy zakaz opuszczania kraju. Dobry pomysł to system oceny prokuratorów, chociaż część środowiska to kontestuje.

Lewandowski i Kluska, czyli przypadki krakowskiej prokuratury Krakowska prokuratura ma na koncie kilka podobnych fatalnie prowadzonych spraw gospodarczych. Za rzekome nieprawidłowości przy prywatyzacji Krakchemii i Techmy latami ścigała Janusza Lewandowskiego, ministra przekształceń własnościowych w rządzie Bieleckiego. Według prokuratorów, opierających się na donosach działaczy KPN, Lewandowski działał na szkodę interesu publicznego, bo jakoby pominął lepszą ofertę i poświadczył nieprawdę w antydatowanym dokumencie. Lewandowski miał nieco więcej szczęścia niż Jeziorny i Rey - nie był aresztowany. Ale 17 lat żył z piętnem podejrzanego. Dwukrotnie uniewinniał go sąd i dwukrotnie prokuratura usiłowała uchylić te wyroki. Suchej nitki nie zostawił rok temu na prokuratorach sędzia Tomasz Kudla z Sądu Okręgowego w Krakowie, ostatecznie oczyszczając Lewandowskiego: - To miała być wielka afera pokazująca, że w ówczesnym Ministerstwie Przekształceń Własnościowych istniała grupa trzymająca władzę, pozwalająca kolesiom uwłaszczać się na majątku państwowym. Miał to być też sąd nad formacją polityczną, która podjęła się przekształceń w naszym kraju. Okazała się porażką organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Lewandowski, dziś komisarz ds. budżetu w Komisji Europejskiej, komentował po wyroku: - To, co mnie spotkało, to olbrzymie nadużycie ze strony wymiaru sprawiedliwości, patologia, którą znosiłem pokornie, wierząc w wiarygodność sądownictwa. Romana Kluskę, byłego prezesa Optimusa, w 2002 r. krakowska prokuratura podejrzewała o wyłudzenie podatku VAT przy eksporcie komputerów na Słowację. Brygada antyterrorystyczna wpadła do jego domu o 6 rano. Kluskę skuto na oczach dzieci. - Córka później przez miesiąc bała się wyjść z domu - mówił biznesmen w sądzie. Blisko 48 godzin spędził w czteroosobowej celi. Na wolność wyszedł po wpłaceniu 8 mln zł kaucji. Pieniądze odzyskał dopiero po 16 miesiącach i korzystnym dla niego wyroku NSA. Wtedy prokuratura umorzyła postępowanie z powodu braku znamion przestępstwa. - Piętno przestępcy, jakie na mnie niesłusznie odciśnięto, mimo umorzenia sprawy jest nie do zmazania - mówił przed sądem Roman Kluska. Sąd przyznał mu symboliczne 5 tys. zł odszkodowania. Hall: - Tło tych spraw było za każdym razem inne, bo choćby w przypadku Lewandowskiego stało za tym zapotrzebowanie polityczne, ale pokazują jedno: ewidentną niekompetencję organów ścigania. Przedsiębiorca działający uczciwie musi mieć pewność, że nie zostanie zniszczony przez urzędnika państwowego. Inaczej zacznie szukać kontaktów z ludźmi władzy, wymiaru sprawiedliwości, by się ubezpieczyć. A to jest patologia.

Dalszy ciąg eseju Esej sprzed aresztowania i upadku swoich interesów Lech Jeziorny podsumował tak: "Mimo wszystko warto nie łamać reguł fair play, a jeżeli już nie ma innego wyjścia, to na pewno nie można i nie warto przekraczać granicy, za którą spoglądanie w lustro czy też w oczy swojemu bliźniemu staje się dyskomfortowe". Zapytaliśmy, co by dziś do tego dodał. Odpisał: "Nadal uważam, że trzeba przede wszystkim wierzyć w to, co się robi, a w chwili zagrożenia być pewnym swoich racji i nie tracić pamięci o motywach podejmowanych działań - nie bać się też brać za te działania odpowiedzialności. Pisząc tamten tekst, nie spodziewałem się, że już niedługo polskie Państwo - wolne, niepodległe i demokratyczne - może być głównym przeciwnikiem polskich firm. I to przeciwnikiem, który dosłownie rzuca się do gardła swoich ofiar z całą mocą i bezdusznością wszystkich swoich organów i z brutalnością, która wcześniej znana była w gospodarkach krajów położonych bardziej na wschód. Uważam, że nie można oddawać pola ludziom niekompetentnym lub co gorsza skorumpowanym czy zdeprawowanym. Wymiar sprawiedliwości jest szczególnym polem publicznego działania, gdzie nie wystarczy tylko znajomość paragrafów i zdolność do bezwolnego lub bezrefleksyjnego posłuszeństwa". Wojciech Czuchnowski, Jarosław Sidorowicz). Czy Profesora Jana Podgórskiego, którego właśnie Sąd Najwyższy uniewinnił od zarzutu łapówkarstwa?(Prof. Jan Podgórski całkowicie uniewinniony - Chciano ze mnie zrobić doktora G. bis, bo takie było zapotrzebowanie polityczne - mówił neurochirurg, którego Sąd Najwyższy całkowicie uniewinnił z korupcyjnych zarzutów. O sprawie prof. Podgórskiego, generała WP i szefa Szpitala Klinicznego MON przy ul. Szaserów, opinia publiczna dowiedziała się 23 sierpnia 2007 r. Ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński zorganizował tego dnia konferencję prasową pod hasłem "CBA nie próżnuje". Egzemplifikacją tego stwierdzenia miało być zatrzymanie gangstera o pseudonimie "Batman", żony innego gangstera - Andrzeja Z. "Słowika" i właśnie prof. Podgórskiego, przedstawionego przez Kamińskiego jako "generał wojska Jan P.", który "organizował najgroźniejszym przestępcom w Polsce dokumentację medyczną". Jednym z tych gangsterów miał być właśnie "Słowik". Podgórskiego agenci CBA zatrzymali dzień wcześniej o godz. 6 rano. Pierwsze przesłuchanie z postawieniem zarzutów zaczęło się kilka godzin po konferencji Kamińskiego.Wczoraj, po ostatecznym uniewinnieniu, profesor dziękował swojemu adwokatowi mec. Jackowi Hilarowiczowi, "prawym sędziom, a zwłaszcza sędziemu, który nie uległ presji" i nie zgodził się na wniosek prokuratury o areszt. Dzięki temu lekarz, mimo że pozbawiony funkcji dyrektora kliniki i zwolniony ze służby wojskowej, mógł operować pacjentów. Na sprawiedliwość czekał do wczoraj, chociaż pierwszy wyrok uniewinniający sąd (wojskowy, bo podlegał jurysdykcji tego wymiaru sprawiedliwości) wydał w czerwcu 2010 r. Od tego wyroku prokuratura złożyła odwołanie i dlatego sprawa stanęła przed Izbą Wojskową Sądu Najwyższego. Ale już w pierwszej instancji udowodniono, że nie było żadnego "procederu załatwiania fałszywych zaświadczeń przestępcom". Było tylko jedno zaświadczenie dla pacjenta "Słowika". Lekarz badał go oficjalnie za zgodą władz więzienia. Na dodatek po kolejnych badaniach, wykonanych już przez innych specjalistów, potwierdzono diagnozę Podgórskiego i "Słowik" był operowany. Co jednak najważniejsze (potwierdził to wczoraj Sąd Najwyższy), zaświadczenie o chorobie "nie miało żadnego znaczenia dla losów postępowania" przeciwko "Słowikowi". Sąd orzekł, że nie ma dowodu, by Podgórski wystawił zaświadczenie niezgodne z prawdą. Profesora obciążał Jarosław R. skazany w tym czasie za łapówki i oszustwa. - Twierdzenia prokuratora o spójności zeznań tego świadka nie mają sensu - oceniał wartość tych relacji przewodniczący składu sędziowskiego Wiesław Błuś. Jan R. twierdził, że dawał Podgórskiemu łapówki w wysokości "100 albo 2 tys. zł". Okazało się też, że przed konfrontacją, na której miał rozpoznać lekarza, funkcjonariusze CBA pokazali świadkowi, jak wygląda Podgórski. Sąd zwrócił też uwagę, że żona "Słowika", która miała brać udział w sprawie "fałszywego zaświadczenia", według Jarosława R. była "wysoką blondynką". - Jej wygląd diametralnie odbiega o tych zeznań - powiedział sędzia. Bo żona "Słowika" jest niewysoką brunetką. W nagrodę za zeznania przeciwko neurochirurgowi Jarosław R. został zwolniony z więzienia. Nie przyszedł już na żadną rozprawę. Jest ścigany listem gończym za kolejne oszustwa. Razem z prof. Podgórskim sąd uniewinnił dwóch innych lekarzy, którzy mieli być jego wspólnikami. Gdy sędzia Błuś, zamykając rozprawę, powiedział: "Zostaliście panowie prawomocnie uniewinnieni od wszystkich zarzutów", zdołali powiedzieć tylko: "Dziękuję". - To wzruszający moment. Ja i moja rodzina zapłaciliśmy bardzo wysoką cenę. Na tej sali honor lekarzy został ocalony. Nie pozwolono go zdeptać - mówił po rozprawie Podgórski. Pytany, czy będzie walczył o zadośćuczynienie, stwierdził: - Jeszcze nie wiem. Przyjechałem tu z sali operacyjnej i wracam tam. Cieszę się, że mogę spokojnie pracować. Wojciech Czuchnowski). Niezależności proszę szukać przede wszystkim we własnych sumieniach a nie w przepisach – choćby konstytucyjnych. Według Pana Prokuratora Seremeta w Konstytucji należałoby zapisać, że prokuratorzy są nieusuwalni i nie mogą być, bez uprzedniej zgody sądu dyscyplinarnego, pociągnięci do odpowiedzialności karnej ani pozbawieni wolności. Ciekawe, że sąd dyscyplinarny dla prokuratorów odmówił uchylenia immunitetu prokurator Małgorzacie Dukiewicz, która w 2002 roku nadzorowała śledztwo przeciwko ówczesnemu Prezesowi PKN Orlen Andrzejowi Modrzejewskiemu. Proces się więc toczy przeciwko pozostałym oskarżonym i mam  przeczucie że bez udziału w sprawie Pani Propkurator Dutkiewicz nikogo nie będzie można skazać? Choć posłowie krytykowali propozycje Pana Prokuratora Seremeta, po posiedzeniu komisji wyraził on przekonanie, że „w dalszej dyskusji uda mu się przekonać posłów”. Ma jakieś „haki”, które mu w ich „przekonywaniu” pomogą? P.S. Miałem poczekać do dnia 14 maja i w rocznicę publikacji w DGP materiału o korupcji w Sądzie Najwyższym, postawić pytanie o przebieg śledztwa. (Śledztwo w sprawie korupcji w Sądzie Najwyższym Na ostatnim etapie precedensowego śledztwa dotyczącego podejrzenia korupcji wśród sędziów Sądu Najwyższego odwołano prokuratora, który je nadzorował. Śledztwo toczy się w krakowskiej prokuraturze apelacyjnej od października 2009 r. To sprawa bez precedensu – dotąd nie było tak poważnych podejrzeń wobec elity prawniczych korporacji, czyli sędziów Sądu Najwyższego. Choć nie są oni szeroko znani publicznie, w swoim środowisku są niezwykle ważni. W dodatku w sprawie przewija się wątek afery hazardowej, która zmiotła ze sceny politycznej kilku pierwszoplanowych polityków Platformy Obywatelskiej, a której kulisy próbuje odsłonić sejmowa komisja śledcza.

Wyrok za łapówkę – To największa afera korupcyjna w historii Polski – twierdzi jeden z naszych rozmówców z Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Dotyczy cywilnego procesu, w którym stroną procesową był biznesmen Ryszard Sobiesiak, główny bohater afery hazardowej. Śledczy podejrzewają, że w zamian za łapówkę chciał on zagwarantować sobie korzystny wyrok w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego. O sprawie poinformowani zostali posłowie z hazardowej komisji śledczej. Jak ustaliliśmy, podczas spotkania z prokuratorami usłyszeli, że wrocławska delegatura CBA już od 2008 r. rozpracowywała korupcję wśród dolnośląskich prawników. Tropy zaprowadziły agentów do znanych kancelarii prawnych ze stolicy. W sprawie pojawiło się nazwisko Sobiesiaka, jednak nie w kontekście hazardu. Dopiero później CBA zarejestrowało telefoniczne rozmowy biznesmena, m.in. z szefem klubu PO Zbigniewem Chlebowskim. Wówczas z tajnej operacji o kryptonimie „Yeti” wydzielono odrębny wątek, który uzyskał kryptonim „Blackjack” i w październiku 2009 r. wstrząsnął polską opinią publiczną.

Kamiński odtajnił Zarówno operacja „Yeti”, jak i „Blackjack” były ściśle tajne. Do chwili gdy tuż przed swoim odwołaniem szef CBA Mariusz Kamiński odtajnił notatki operacyjne. To z ich lektury dowiedzieliśmy się o działaniach biura. Pojawił się tam również wątek, o którym dzisiaj piszemy. – Opinia publiczna nie zwróciła jednak na niego specjalnej uwagi. Ale my wiemy, że rozpracowywani przez nas prawnicy natychmiast to zauważyli i zaczęli coś podejrzewać – opowiada nam jeden z agentów CBA. Mimo odwołania Kamińskiego sprawa trafiła do prokuratury. Ówczesny prokurator generalny i minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski powierzył nad nią nadzór Markowi Wełnie. Od wielu lat ma on opinię skutecznego śledczego, który nie boi się śledztw dotyczących znanych osób. Mimo nieostrożności Kamińskiego udało się kontynuować śledztwo bez większych strat. Gdy posłowie z komisji śledczej chcieli dostać z prokuratury szczegóły operacji „Yeti”, Wełna się nie zgodził. Stwierdził, że nie ma to związku z wątkiem legislacyjnym afery hazardowej.

Tajne spotkanie z Wełną Komisja chciała złamać jego opór, gdyż podejrzewała, że coś ukrywa. W lutym 2010 r. posłowie spotkali się na tajnym posiedzeniu m.in. z ówczesnym prokuratorem krajowym Edwardem Zalewskim i samym Wełną. Ci zdradzili jedynie, o co chodzi w tym śledztwie. „Postępowanie jest ukierunkowane na udokumentowanie ewentualnych zjawisk korupcyjnych w Sądzie Najwyższym” – tak zaprotokołowano w tajnym stenogramie z tego spotkania. Posłów szczególnie interesowały związki tej sprawy z Sobiesiakiem. – Sprawa dotyczy jednego z postępowań pozakarnych i orzeczeń, jakie w nim zapadały, oraz dalszych środków odwoławczych aż do poziomu Sądu Najwyższego – odpowiedział lakonicznie Wełna. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że śledztwo właśnie dobiega końca. Tyle że w środę prokurator generalny Andrzej Seremet zgodził się na powołanie nowego wiceszefa Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. To oznacza automatycznie dymisję Wełny. Rozmawialiśmy z nim w środę w siedzibie krakowskiej apelacji. Już spakował swoje rzeczy. – Nie chcę i nie mogę rozmawiać o tym śledztwie – stwierdził. Posłowie z hazardowej komisji śledczej, którym opowiedzieliśmy o tej sytuacji, wyrazili obawę, że może to oznaczać próbę storpedowania wielomiesięcznego śledztwa. Dziennik Gazeta Prawna). Minie zaraz 10 miesięcy a nasi „dziennikarze śledczy” nie „rzucili” się jakoś na sprawę. A przecież to dopiero jest temat: korupcja w Sądzie Najwyższym! „To sprawa bez precedensu” – jak napisał DGP. No właśnie! Albo mamy do czynienia z bezprecedensową korupcją w Sądzie Najwyższym, albo z prokuratorami, którzy potrafią rzucać oskarżenia nawet na sędziów Sądu Najwyższego i jeszcze robić „przeciek” o tych podejrzeniach do prasy! Może by się Pan Prokurator Generalny raczył zająć się wyjaśnieniem tej sprawy zanim zaproponuje konstytucyjne gwarancje „godnego wynagrodzenia” dla prokuratorów! Gwiazdowski

Czy USA szykuje inwazję na Libię? Medialna zasłona dymna, jakoby w Libii miała miejsce spontaniczna oddolna rewolucja, została już wielokrotnie zdemaskowana jako propagandowe kłamstwo. Od samego początku w wydarzenia w Libii zaangażowana była w USA. Po wybuchu przy (udziale obcych najemników) zamieszek w Libii natychmiast pojawili się tam „specjaliści” wojskowi z USA, Wlk. Brytanii, Francji i Izraela. Obecnie do wybrzeży Libii zbliżają się amerykańskie lotniskowce.

http://www.sfora.pl/Do-Libii-plyna-tysiace-marines-Bedzie-inwazja-a29717

Tutaj jeszcze jedno spostrzeżenie. Wśród uchodźców z Libii znajdują się dziesiątki tysięcy obcokrajowców, głównie Tunezyjczyków i Egipcjan, którzy w Libii pracowali. Czyż to nie jest dziwne? Jeśli Kaddafi był takim tyranem i okradał własne społeczeństwo, to skąd miał jego reżim pieniądze na opłacanie dziesiątek tysięcy obcokrajowców? I dlaczego już dużo wcześniej sami Libijczycy nie wystąpili przeciwko zatrudnianiu obcych zamiast ich samych? Odpowiedź jest prosta – Libia dawała pracę i swoim, i obcym. Czy dojdzie do inwazji Libii ze strony USA? Wiele wskazuje na to, że tak. Zbyt dużo Zachód w obalenie antyamerykańskiego i antyizraelskiego Kaddafiego  w Libii już zainwestował. Martwią przede wszystkim wypowiedzi „rebeliantów” proszących Zachód o „pomoc” militarną, czyli po prostu o bombardowanie Libii. Jak bardzo przypomina to scenariusz z Kosowa, gdzie „prześladowani” Albańczycy prosili Zachód o humanitarną pomoc militarną. Zachód nie pozostał wtedy głuchy na te prośby. Serbię w barbarzyński sposób zbombardowano. Obecnie USA otwarcie mówi, że aby można było kontrolować (rzekomo z przyczyn humanitarnych)  przestrzeń powietrzną nad Libią, należy najpierw zbombardować instalacje obrony przeciwlotniczej w Libii i zniszczyć jej lotnictwo. Należy obawiać się, że arcydemokraci z Zachodu spontanicznie i chóralnie udzielą poparcia  humanitarnym bombardowaniom wojskowej infrastruktury Libii przez lotnictwo USA (ewentualnie przez lotnictwo NATO).

A wszystko to tylko dlatego, że Muammar Kaddafi nie jest amerykańską marionetką i bezczelnie nie chce ustąpić z zajmowanego stanowiska. A tym bardziej nie chce oddać w obce łapska (wiadomo – czyje) libijskiej ropy. Należy też z ostrożnością przyjmować medialne wypowiedzi  rzekomych „naocznych świadków” brutalnych represji ze strony wojsk Kaddafiego. Przypominają mi się wypowiedzi uchodźców albańskich z serbskiego Kosowa w obozach w Macedonii, opowiadających o zbrodniach Serbów, mających rzekomo mordować w Kosowie Albańczyków. Prawda była zaś taka, że to Serbów mordowano, a albańscy uciekinierzy uciekali przed…swoimi z UCK. Okazało się bowiem, że UCK mordowała także i swoich, jeśli odmawiali oni wstępowania w szeregi tej przestępczej mafii. Wklejam w tym miejscu link o zbrodniach Albańczyków na Serbach. Ostrzegam jedynie, że nie jest to widok ani dla dzieci, ani dla ludzi o słabych nerwach.

http://4international.wordpress.com/2008/04/05/usnato-owned-hague-icty-kangaroo-court-frees-kla-mass-murderer-ramush-haradinaj/

Wracam do sprawy Libii. Zachód, Izrael, USA nie ustąpią. W gremium ideologów NWO wydano bowiem już wyrok na Muammara Kaddafiego. Na naszych oczach zbrodnicza pięść ideologów NWO – USA (NATO) szykuje się do ostatecznej  likwidacji jednego z ostatnich państw niezależnych od woli Mędrców Syjonu. A tymczasem Radek agent Sikorski, po wasalskiej wizycie w Izraelu, gości za oceanem w dużym Usraelu.

http://fakty.interia.pl/swiat/news/bliski-wschod-w-planach-rozmow-sikorskiego-w-waszyngtonie,1603489

Rozmowy szabas-goja Sikorskiego z szabas-gojką Clinton dotyczą szerokiej palety problemów. Z zainteresowania obu stron sprawą Libii można wnioskować, że żydolandia nr 3 będzie i w tej zbrodniczej inwazji brała jakiś tam udział. Kto wie, czy „specjaliści” z Gromu już nie są stacjonowani w zaatakowanej przez Zachód Libii. Wyszło też w sposób oczywisty na jaw, że USA czynnie zaangażowana jest w finansowanie na Białorusi agenturalnej wobec prezydenta Łukaszenki opozycji. Agentura ta, sprawdzoną już metodą, występuje pod hasłami „demokratyzacji”, dąży do oddania Białorusi politycznie w łapska bilderbergowskiej Unii, a finansowo w łapska światowej lichwy. Sikorski i Clinton mają też omawiać zwiększenie i zaciśnięcie współpracy gospodarczej pomiędzy bankrutem żydolandią nr 3 a bankrutem dużym USraelem. Współpraca ta ma dotyczyć m.in. spraw energetycznych. Wygląda na to, że USA będzie nam odsprzedawać nasz gaz łupkowy i wybuduje nam elektrownie atomowe. Pytaniem jest, czy zdąży to zrobić, nim sama ostatecznie nie zbankrutuje. Pytaniem też jest, czy musimy być wasalsko powiązani nie tylko z samym Izraelem, ale i z USA –  bankrutem i najważniejszym wasalem Mędrców Syjonu. Poliszynel

http://krasnoludkizpejsami.wordpress.com

Zapomniany pontyfikat św. Piusa X Postać świętego Piusa X, papieża (1903–1914), pozostaje ciągle na marginesie zainteresowań współczesnej kultury chrześcijańskiej, pomimo że św. Pius X był jednym z najwybitniejszych pasterzy Kościoła w XX-tym stuleciu, a dorobek jego pontyfikatu posiada szczególne znaczenie z uwagi na wysoką rangę podejmowanych z jego inicjatywy rozstrzygnięć zarówno w sferze dyscyplinarnej, jak również z powodu zaangażowania Papieża w obronę doktryny katolickiej przed błędami współczesnymi. Wydaje się, że przypomnienie postaci i dorobku ostatniego od epoki reformacji kanonizowanego papieża i nawiązanie do jego postawy pasterskiej stanowi szczególne wyzwanie w dobie intelektualnego niepokoju naszych czasów. Warto przypomnieć, że poprzednim kanonizowanym papieżem był św. Pius V (1566–1572), dominikanin Michele Ghislieri, który położył ogromne zasługi w dziele realizacji postanowień Soboru Trydenckiego (1545–1563) i ogłosił w roku 1566 Katechizm Rzymski, a w roku 1570 Mszał, zwany potocznie Trydenckim.

Młodość przyszłego papieża Przyszły Ojciec Święty, Giuseppe (Józef) Sarto, urodził się 2 czerwca 1835 roku we wsi Riese w diecezji Treviso w Górnej Italii; miał trzech braci i sześć sióstr. Jego ojciec, Giovanni Battista, był właścicielem niewielkiego gospodarstwa rolnego i pracował jako listonosz oraz woźny. Po ukończeniu w roku 1846 szkoły ludowej Józef Sarto wstąpił do gimnazjum, a następnie do seminarium, które ukończył w roku 1858 i został wyświęcony na kapłana. Pełnił obowiązki wikariusza w Tombolo, a następnie proboszcza w Salzano. Zasłużył się na polu pracy kaznodziejskiej i charytatywnej. W roku 1875 został powołany na kanonika w Treviso i objął wykłady w tamtejszym seminarium. W roku 1884 Józef Sarto został biskupem Mantui, gdzie dbał o seminarium duchowne, duszpasterstwo emigrantów i troszczył się o zachowanie czystej nauki katolickiej wobec głosów domagających się niczym nie ograniczonej wolności doktrynalnej. Cel swej pracy biskup Sarto ujął w dewizieInstaurare omnia in Christo (‘Wszystko odnowić w Chrystusie’), która pozostała jego najważniejszym hasłem również później, już na stolicy św. Piotra. W roku 1893 został kardynałem i patriarchą Wenecji. W roku 1897 zorganizował w Wenecji Kongres Eucharystyczny, a w swych listach pasterskich podejmował ciągle najpoważniejsze problemy współczesnego świata: indyferentyzm religijny oraz kryzys w życiu rodziny i społeczeństwa. Dnia 20 lipca 1903 roku w wieku 93 lat, po przeszło 25. letnim pontyfikacie zmarł papież Leon XIII i już dnia 1 sierpnia 63 kardynałów rozpoczęło konklawe. W pierwszych głosowaniach największe szanse na elekcję miał Mariano kardynał Rampolla, sekretarz stanu za panowania Leona XIII, ale Jan kardynał Puzyna, biskup krakowski, w imieniu cesarza Austro-Węgier Franciszka Józefa złożył (zgodnie ze starym prawem) veto na tę kandydaturę. Zmusiło ono elektorów do zmiany stanowiska i poparcia jednego z dalszych w kolejności kardynała Sarto. Dnia 4 sierpnia 1903 roku, w siódmym głosowaniu został on wybrany papieżem i przyjął imię Piusa X. Nowy papież mianował swym sekretarzem stanu hiszpańskiego dyplomatę, Rafaela Merry del Val. Wkrótce papież wydał zakaz ingerencji politycznej w konklawe, pragnąc na przyszłość uniknąć powtórzenia się sytuacji, „dzięki której” sam trafił na tron św. Piotra. Warto przy tym zauważyć, że właśnie w czasie konklawe kardynał Sarto obawiał się przyjąć na siebię trudną misję najwyższego kapłana Kościoła Chrystusowego.

Obrona prawdy katolickiej Program nowego pontyfikatu został przez Papieża przedstawiony w wydanej dnia 4 października 1903 roku inauguracyjnej encyklice E Supremi Apostolatus, w której naszkicował największe bolączki współczesności, z którymi przychodzi zmagać się pasterzowi Kościoła. Jako najgorsze zło Papież wymienia apostazję od wiary katolickiej i przystępuje do przedstawienia środków zaradczych wobec postępujących wszędzie procesów laicyzacji świata katolickiego. Program, który winien sprostać tym zagrożeniom, daje się wedle Papieża streścić w haśle: Instaurare omnia in Christo, znanym już jako cel posługi biskupiej Józefa Sarto, zaś obecnie na Stolicy Piotrowej winien służyć integralnej i tradycyjnej reformie, aby, jak pisze św. Paweł w liście do Kolosan, „Chrystus był wszystkim we wszystkich”. Można nawet – za jednym ze znawców tego pontyfikatu – powiedzieć, że celem i zamysłem Papieża było nie tylko instaurare (‘odnowienie’), ale nawet recapitulare (‘przywołanie [do Niego]’) wszystkiego w Chrystusie, to znaczy uczynienie z Chrystusa ośrodka historii i remedium na problemy współczesnej ludzkości. W miejsce spodziewanej więc w kręgach liberalnych reformy zmierzającej w kierunku świata oddalającego się od Kościoła, Ojciec Święty Pius X podjął plan działania zmierzający w przeciwnym kierunku – aby świat skierować ponownie ku Chrystusowi. U podstaw tego myślenia znalazło się głębokie przekonanie Piusa X o niezbywalnym znaczeniu obiektywnego porządku wyznaczonego przez Boga, nie zaś ludzkich roszczeń do samowolnego ustanawiania zasad dobra i zła wedle doraźnych pragnień i liberalnej równowagi sił politycznych czy społecznych. To przekonanie o niesprowadzalności porządku obiektywnego do form subiektywnych stanowi oczywisty wyznacznik nie tylko tego pontyfikatu, ale całej autentycznie katolickiej teologii. Przechodząc do konkretnych metod realizacji powziętego planu, Ojciec Święty obficie czerpał z zasad określonych na Soborze Trydenckim, chociażby w dziele umocnienia formacji katolickich kapłanów, w szczególnej mierze odpowiedzialnych za kondycję Kościoła i ludu katolickiego. Ponadto istotne znaczenie przypisywał Papież świeckim wiernym i rozmaitym ich zrzeszeniom, w ścisłym wszakże powiązaniu z nadającym kierunek duszpasterzom, zgodnie z zasadą hierarchiczności Kościoła. Jednym z najistotniejszych środków działania pozostawała przy tym modlitwa i łaska sakramentalna. Zatroskany o sprawy wagi najwyższej Papież w życiu osobistym i w swym urzędowym postępowaniu na Stolicy Piotrowej zachowywał skromność i prostotę. Jedną z pierwszych reform (jeżeli słowo to naznaczone w dzisiejszej epoce piętnem nieustannej żądzy nowości może być w tym miejscu użyte) nowego pontyfikatu było podjęte przez Piusa X dzieło zreformowania muzyki kościelnej w duchu chorału gregoriańskiego. Na tym polu Ojciec Święty położył już pewne zasługi jeszcze przed objęciem Stolicy Apostolskiej, w swej pracy biskupiej. W związku z tą reformą w roku 1904 wydane zostały nowe księgi liturgiczne. Warto oczywiście pamiętać, że nie zostały przy tym dokonane żadne istotne zmiany samych obrzędów mszalnych, bowiem zgodnie z bullą Quo primum wydaną w roku 1570, wkrótce po Soborze Trydenckim, przez św. papieża Piusa V, Ordo Missae, czyli porządek Mszy św. pozostawał trwały i niezmienny. Papieżowi chodziło więc o pełniejsze korzystanie z istniejącej, niezmiernie cennej liturgii, nie zaś o kształtowanie nowej. Wszelkie w tej materii eksperymenty papież traktował jako wywrotowe działania wywodzące się z inspiracji liberalnej i protestanckiej.

Zdrowe reformy katolickie W tym samym 1904 roku Papież polecił rozpocząć prace nad skodyfikowaniem prawa kościelnego. Wobec narastających nurtów liberalnych w ówczesnym świecie, w tej ważnej dziedzinie położony został nacisk na umocnienie centralizacji i utwierdzenie hierarchii, która zdolna jest przeciwdziałać tendencjom odśrodkowym w Kościele. Nowy Kodeks Prawa Kanonicznego, wynik wieloletnich prac i prowadzonych w całym katolickim świecie konsultacji pod kierunkiem Piotra kardynała Gasparriego, ukazał się dopiero po śmierci Piusa X, już za pontyfikatu Benedykta XV, w roku 1917. W roku 1908 Papież ogłosił reformę Kurii Rzymskiej (konstytucja Sapienti consilio) wzmacniając zakres swej władzy, co w świetle zamierzeń papieskich odnośnie sprawnego kierowania wszystkimi aspektami życia kościelnego było niezbędnie konieczne. Na czele wszystkich kongregacji znajdowała się Kongregacja Świętego Oficjum, dbająca o czystość nauki wiary, której prefektem był sam Papież. Obok umocnienia kurii dokonano także uproszczenia procedury obowiązującej w jej pracach. Ważne reformy nie przesłoniły Papieżowi także innych spraw. W szczególny sposób Ojciec Święty zasłużył się na polu pracy charytatywnej i np. w założonych czy też finansowanych przez Piusa X domach dla sierot znalazło miejsce pięć tysięcy dzieci. Papież Pius X był także opiekunem studiów naukowych, zwracając szczególną uwagę na znaczenie tomizmu w teologii katolickiej, polecając zakonowi benedyktynów dokonanie ulepszonego wydania łacińskiego tekstu Pisma świętego, czyli Wulgaty, czy też zakładając Instytut Biblijny w Rzymie. W dziedzinie życia religijnego szczególne znaczenie dla Papieża miała praktyka regularnej, nawet codziennej, Komunii św. i rozwój kultu eucharystycznego. Za pontyfikatu Piusa X miało miejsce 48 beatyfikacji. Papież ogłosił m. in. beatyfikację Jana Marii Vianneya, proboszcza z Ars, czy też Joanny d’Arc, która odbyła się w Bazylice św. Piotra w roku 1909, przy udziale 40 tysięcy pielgrzymów z Francji, ale w obliczu otwartej wrogości liberalnych władz Francji. Przy okazji 1300. rocznicy śmierci papieża św. Grzegorza Wielkiego w roku 1904, Pius X porównał czasy tego Świętego, będące okresem budowania społeczeństw katolickich w Europie, z czasami mu współczesnymi, kiedy dzieło gregoriańskie spotykało się wszędzie ze skutecznie niszczącym wpływem liberalizmu, oddalającego, a nawet odrywającego Europę od chrześcijańskich korzeni i od nadprzyrodzonego działania łaski Bożej.

Międzynarodowa sytuacja Kościoła Szczególnie trudna dla Kościoła sytuacja panowała we Francji. Prześladowania Kościoła francuskiego, np. zakaz nauczania wydany wszystkim katolickim zakonom w roku 1903 przez premiera Emila Combesa doprowadziły wreszcie w roku 1904 do zerwania stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską. W roku 1905 parlament francuski przyjął ustawę o rozdziale państwa i Kościoła, który został zepchnięty do roli prywatnego stowarzyszenia. W odpowiedzi na ten krok Pius X wydał dnia 11 lutego 1906 roku encyklikęVehementer nos, w której ostro potępił antykatolickie regulacje prawne podjęte przez siły politycznej lewicy we Francji. Dramatyczne zdarzenia rozgrywały się w Hiszpanii, gdy w roku 1910 na czele rządu stanął liberał Jose Canalejas. Rząd wydał wiele ustaw wymierzonych w Kościół, zaś w różnych miejscowościach dochodziło do brutalnych wystąpień antyklerykalnych, zwłaszcza w ciągu tak zwanego „krwawego tygodnia”, kiedy to wrogowie Kościoła spalili 68 świątyń i zamordowali 138 kapłanów. W lipcu 1910 rząd zerwał stosunki z Watykanem. Wiele trudności spotkało Ojca Świętego także w jego staraniach o Kościół w innych krajach, a liberalna prasa wykorzystywała wszelkie okazje, aby zdyskredytować Piusa X i jego konsekwentną postawę. Stało się tak między innymi w roku 1910, kiedy były prezydent Stanów Zjednoczonych Teodor Roosevelt w planie swej wizyty w Rzymie umieścił audiencję u Papieża, ale także odwiedziny w rzymskim zborze metodystycznym. Z racji na relatywistyczny wydźwięk tego programu, Pius X (wraz z sekretarzem stanu Rafaelem Merry del Val) odmówił przyjęcia prezydenta Roosevelta.

Walka z modernizmem Największym doświadczeniem dla Kościoła i samego papieża Piusa X był jednak modernizm. Tym mianem określa się szereg poglądów rozpowszechniających się w teologii katolickiej na przełomie wieków z niewątpliwej inspiracji liberalno-protestanckiej. Modernizm był zjawiskiem bardzo zróżnicowanym i przybierającym różne nasilenie w różnych aspektach i w różnych dziedzinach nauk teologicznych. Niewątpliwie jednak wspólną cechą tego nurtu było oparte na subiektywistycznych prądach filozofii nowożytnej sprzeczne z nauką katolicką przekonanie o istotnej niepoznawalności świata nadprzyrodzonego, a także o ewolucji dogmatów wiary katolickiej, wyrażających rzekomo zmienne „uczucie” ukształtowane w sumieniu „wierzącego”. Liczni moderniści wyrażali sprzeczne z liczącym XIX wieków Magisterium poglądy na dzieje wczesnego Kościoła, którego powstanie i historię pojmowali w kategoriach nierzadko czysto ludzkich, doczesnych i doraźnych. Na czele tego kierunku stał z całą pewnością profesor egzegezy biblijnej w Instytucie Katolickim w Paryżu, ks. Alfred Loisy, ekskomunikowany w roku 1908. Obok niego poglądy te głosiła grupa innych autorów, takich jak Auguste Sabatier, Georg Tyrell czy Friedrich von Hügel, których droga intelektualna wiodła niejednokrotnie od głoszenia nowinek w Kościele aż po otwarte zerwanie z Kościołem i wiarą katolicką. Ojciec Święty Pius X dostrzegł grożące niebezpieczeństwo. Aby uchronić Kościół od wpływów tych w swej istocie radykalnie protestanckich, wręcz agnostycznych poglądów, podjął zakrojoną na szeroką skalę akcję przeciwdziałania. Walce tej poświęcił większą część swego pontyfikatu. Już w roku 1903 na indeksie znalazła się książka Loisy’ego  Ewangelia i Kościół, a później inne książki tego autora. W roku 1904 Papież powołał specjalną komisję kardynałów w celu stwierdzenia jakie są najgroźniejsze dla nauki katolickiej treści nauczane i głoszone w różnych miejscach i w różnej postaci przez modernistów. W wyniku szczegółowych prac w gronie ekspertów, po kilku latach, dnia 17 lipca roku 1907 wydany został dekret św. Oficjum Lamentabili sane exitu, dokument o pierwszorzędnym znaczeniu doktrynalnym, ogłoszony następnie w zbiorze orzeczeń doktrynalnych Kościoła wśród dekretów Soborów Powszechnych i najważniejszych encyklik. Dekret ten wymienia 65 tez sprzecznych z Magisterium, pochodzących zwłaszcza z pism ks. Loisy’ego. Rangę tego dokumentu potwierdza fakt, iż Papież ogłosił ekskomunikę na każdego akceptującego potępione poglądy. Świadczy to o dogmatycznej randzeLamentabili, gdyż wyłączenie z Kościoła następuje w sytuacji herezji, czyli błędu dogmatycznego. Wśród potępionych błędów znalazły się poglądy dotyczące Objawienia, takie jak: teza o nieustannym trwaniu Objawienia w historii, również po śmierci ostatniego Apostoła (nr 21), o czysto ludzkim pochodzeniu dogmatów (22), czy o tylko prawdopodobnej wartości Objawienia (25); następnie opinie na temat Kościoła i Jego Magisterium: o ustawicznym ewoluowaniu ustroju Kościoła (53), odrzucające prymat Piotra (55), a także o czysto przypadkowym pierwszeństwie stolicy rzymskiej w Kościele (56); ale również błędy odnoszące się do nauk biblijnych, chrystologii i sakramentów. We wrześniu 1907 roku Papież ogłosił encyklikę Pascendi dominici gregis, w której podjął całościowo problemy modernizmu nazwanego „zbiorem wszystkich herezji” wskazując jednocześnie na środki zaradcze, a więc wierne akceptowanie depozytu Wiary oraz troskę o katolickie wykształcenie przede wszystkim w seminariach duchownych. Ukoronowaniem walki z modernizmem było wydanie przez Papieża w dniu 1 września 1910 motu proprio Sacrorum antistitum, które ustanawiało Przysięgę antymodernistyczną, do której składania zobowiązano całe duchowieństwo. Tekst przysięgi opierał się przede wszystkim na nauce trydenckiej, oraz na dekrecieLamentabili i na encyklice Pascendi. Szczególnie podkreślone zostały te prawdy, które atakowali moderniści. W ten sposób Papież nie ograniczył się tylko do przypominania doktryny, ale zadbał także o zabezpieczenie przed szerzeniem się błędów. W tym samym bowiem roku 1910 we Włoszech zwolennicy „reform” założyli „Międzynarodową ligę modernistyczną”. Przysięga wprowadzona przez Piusa X składana była odtąd w Kościele aż do lat 60-tych. W jej ramach zawarte zostało również podporządkowanie najistotniejszym dokumentom antymodernistycznym, jak głosi fragment przysięgi: „Poddaję się też z należytym uszanowaniem i całym sercem wyrokom potępienia, orzeczeniom i wszystkim przepisom zawartym w encyklice Pascendi i w dekrecie Lamentabili”. W tym samym okresie, kiedy na „lewicy” kwitł modernizm, konserwatywni katolicy stworzyli organizację Sodalitium Pianum (‘Stowarzyszenie Piusowe’), zwaną także La Sapiniere, założoną przez prałata Umberto Begniniego, której celem była troska o wierność Rzymowi w całej Europie. Całościową odpowiedź nauki katolickiej, podejmującą wszystkie najważniejsze problemy wywołane przez modernizm, sformułowali w swych pracach tacy uczeni jak Léonce de Grandmaison, twórca periodyku „Recherches de sciences religieuses”, czy Ambroise Gardeil OP, metodolog apologetyki katolickiej, autor m.in. dzieła La crédibilité et l’apologétique.

Posłanie dla przyszłości Wiele jeszcze można by powiedzieć o pontyfikacie Ojca Św. Piusa X, zwłaszcza w takich dziedzinach jak polityka międzynarodowa, czy studia biblijne. Chociaż pontyfikat ten należał do krótszych w XX wielu, to jednak zapisał się w historii Kościoła trwałym dążeniem, aby rzeczywiście – w myśl papieskiej dewizy Omnia instaurare in Christo – „odnowić wszystko w Chrystusie” w świecie, który od Chrystusa coraz bardziej się oddala. Dzieło umacniania Kościoła we współczesnym świecie papież św. Pius X pozostawił swym następcom na Stolicy Piotrowej, gdy 20 sierpnia 1914 roku życie zakończył. Papież Pius XII beatyfikował Piusa X w roku 1951 i kanonizował w roku 1954. W dzisiejszych czasach św. Pius X powinien stanowić symbol wiernego trwania przy Prawdzie Objawionej, przy niezmiennym Magisterium Kościoła katolickiego oraz znak jednoznacznego stanowiska wobec wszystkich błędów, nawet gdy są one głoszone przez teologów katolickich. Ω

Adam Małaszewski
Za: Zawsze wierni nr 3/2001 (40)

http://www.bibula.com/?p=33719

Od admina: istnieją poważne poszlaki, iż Papież Pius X był z pochodzenia Polakiem, zob. np.
http://haggard.w.interia.pl/piusx.html

http://www.promemoria.pl/arch/2004_11/pius_x.html
http://www.piusx.org.pl/sw-Pius-X/czy-przodkowie-sw-Piusa-X-pochodzili-z-Polski

Pius X - papież polskiego pochodzenia

1. Konklawe 1903 r. Śmierć papieża Leona XIII nastąpiła dnia 20 lipca 1903 r. Na konklawe, które rozpoczęło się 1 sierpnia, ilość głosów potrzebną do wyboru na papieża i na zastępcę Chrystusa na ziemi, dość szybko otrzymał Marian kardynał Rampolla del Tindaro. Był to watykański Sekretarz Stanu oraz czynny członek loży masońskiej (wolnomularzy). Pamiętać należy, iż najważniejszym celem wielkich mistrzów masońskich, sformułowanym na piśmie jeszcze w latach 1819-29 (tzw. Instrukcja Wieczysta) jest "wychowanie sobie" spośród kleru - członków lóż - papieża. W tych dramatycznych dniach 1903 r. Jan kardynał Puzyna z Krakowa skorzystał z watykańskich przywilejów przysługujących wtedy Najbardziej Katolickiemu cesarzowi Austrii. W imieniu cesarza Franciszka Józefa kardynał Puzyna wyraził dnia 2 sierpnia 1903 r. veto cesarza Austrii i króla Węgier przeciw wyborowi kardynała Rampolli. Cesarz Franciszek Józef wiedział o członkostwie kardynała Rampolli w loży masońskiej, lecz poza względami religijnymi istotne dla niego były też powiązania polityczno-finansowe kardynała Rampolli z grupami rządzącymi Francją. Kardynał Rampolli nie zdecydował się wypowiedzieć słowa "accepto", które uczyniłoby z niego papieża. Jego "non accepto" było jakby wolnym wyborem, wobec zważenia perspektywy odrzucenia przez konklawe veta cesarza Austrii dla przyszłości Kościoła w Europie Centralnej, a może i na świecie. Wtedy właśnie "papabile" stała się kandydatura Patriarchy Wenecji Józefa Melchiora Sarto. Po siedmiu kolejnych głosowaniach został on papieżem i przyjął imię Piusa X. W ciągu swego jedenastoletniego pontyfikatu przeprowadził wiele reform umacniających Kościół. Został kanonizowany w 1954 r. przez papieża Piusa XII.

2. Pochodzenie Na początku XIX w. przybył do Włoch z Wielkopolski niejaki Jan Krawiec. Szukał pracy w Godero blisko Treviso, wreszcie osiedlił się w miasteczku Riese w Północnych Włoszech. Ożenił się i pracował jako pocztylion. Jego żona Małgorzata była szwaczką. Zmienił (przetłumaczył) swe nazwisko i żył już jako Jan Chrzciciel Sarto (czyli Krawiec). W 1835 r. urodził im się synek, ochrzczony jako Józef Melchior. W domu wołano nań Pepi. Chłopak uczył się w Castelfranco i Asolo, w 1858 r. został księdzem. Przed pięćdziesiątką świątobliwy ksiądz został biskupem Mantui, a przed sześćdziesiątką (w 1893 r.) otrzymał kapelusz kardynalski i został patriarchą Wenecji. Resztę znamy z początku tej notki.

3. Tuszowanie Ale nie całą resztę. Zaraz po wyborze patriarchy Józefa Melchiora Sarto na papieża zaczęto nerwowo, lecz starannie tuszować jego polskie pochodzenie. Prym w tym tragikomicznym wyścigu wiedli wysocy urzędnicy monarchii austro-węgierskiej, wspomagani przez urzędników watykańskich. Usuwano wszelkie dokumenty, metryki i inne świadectwa polskiego pochodzenia papieża. Udało się to w znacznym stopniu, gdyż jeszcze ostatnio, poza mętnymi wzmiankami, nie udało mi się dotrzeć do oficjalnych danych na ten temat. Informacje, które podaję, znalazłem w bardzo ciekawej i ważnej książce Malachiego Martina "The keys of this Blood". Jest to książka o współczesnych zmaganiach trzech potęg: Kościoła Katolickiego (z papieżem Janem Pawłem II na czele), sił ateistyczno-komunistycznych oraz masońsko-mundialistycznych. Malachi Martin zna dobrze kulisy Watykanu, gdzie był doradcą kardynała Bea. Pracuje w Stanach Zjednoczonych. Na język polski przetłumaczono jego "Jezuitów" oraz wstrząsającą książkę "Zakładnicy diabła" (wyd. Exter, Gdańsk). Dane o polskim pochodzeniu św. Piusa X zostały potwierdzone przez badaczy polskich. Nie znaleziono jednak dotąd wioski w Wielkopolsce, skąd pochodził Jan Krawiec, ojciec Józefa Krawca, czyli potem św. Piusa X. Nie pochodził z miejscowości Jamielnica (obecnie kod 47-133), jak wydawało się nam jeszcze niedawno. Warto, byśmy pochylili się nad dokumentami dotyczącymi pochodzenia Józefa Sarto. Po prawie stu latach dokumenty te powinny chyba przestać być "tajnymi specjalnego znaczenia"? Publicyści w Polsce jakby bali się, nawet w ostatnich dziesięciu latach, tę sprawę poruszyć. A rola pontyfikatu św. Piusa X i konsekwencje tego pontyfikatu dla nas są przecież ogromne. Mirosław Dakowski

Niemcy nie chcą płacić Choć Niemcy są gotowi zrehabilitować członków przedwojennego Związku Polaków w Niemczech, zdelegalizowanego przez hitlerowców w 1940 r., to jednak nie deklarują uregulowania sprawy odszkodowań i przywrócenia prawnego statusu polskiej mniejszości narodowej po myśli Polaków. Te problemy są wciąż otwarte.

- Na razie mamy mały sukces na poziomie deklaracji, ale poczekajmy na fakty – mówi Marek Wójcicki ze Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła, który uczestniczył w ostatnich obradach polsko-niemieckiego okrągłego stołu w Berlinie. Wójcicki w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” przyznał, że po raz pierwszy niemiecka strona rządowa była w kilku sprawach bardziej rzeczowa niż zazwyczaj, co było skutkiem zmiany stanowiska polskiego MSZ, który przyjął argumenty podnoszone przez polską mniejszość w Niemczech, a dyplomaci zaczęli żądać od Niemców konkretów, a nie tylko deklaracji. Wójcicki poinformował nas, że celowo zmieniono taktykę rozmów z Niemcami, ponieważ okazało się, że z tym ciężkim do rozmów partnerem lepiej rozwiązywać problemy systematycznie i po kolei, a nie wszystkie naraz. - Uznaliśmy wspólnie, że w chwili obecnej najważniejsze sprawy to rehabilitacja członków przedwojennego Związku Polaków i stworzenie ram strategii do nauki języka polskiego w Niemczech – powiedział Wójcicki i przyznał, że po raz pierwszy niemiecka strona zgodziła się podjąć starania, aby symboliczną rehabilitację przedwojennej polskiej mniejszości podjąć w parlamencie jeszcze przed uroczystościami 20. rocznicy podpisana polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie. Drugi ważny punkt, jaki udało się wywalczyć, to obietnica utworzenia centrum dokumentacji Polonii w Domu Polskim w Bochum, a także powołanie w Berlinie biura kontaktowego dla Polonii. Jak poinformował Wójcicki „Nasz Dziennik”, strona niemiecka zapewniła, że wesprze finansowo te przedsięwzięcia.

Posunęła się też nieco do przodu kwestia nauczania języka polskiego w Niemczech. Będąca na spotkaniu w Berlinie wiceminister spraw zagranicznych Cornelia Pieper, która jest także pełnomocnikiem rządu RFN ds. kontaktów z Polską, zobowiązała się do tego, że przypilnuje wypracowania koncepcji nauczania języka polskiego nad Renem. Ponadto Pieper obiecała polskiej stronie, że doprowadzi do tego, by w każdym landzie został ustanowiony pełnomocnik rządowy do spraw Polonii. Marek Wójcicki uważa, że to dobry pomysł, bo często władze landów odsyłają Polaków do pełnomocników do spraw integracji, a to jest nieporozumienie, gdyż Polacy mieszkający w Niemczech mają zupełnie inny status prawny niż przeciętni imigranci. Choć sprawa uzyskania od Niemców odszkodowań za nielegalnie odebrany im przedwojenny majątek i kwestia przywrócenia prawnego statusu polskiej mniejszości narodowej nie były omawiane podczas ostatniej konferencji, to jednak z nich nie zrezygnowaliśmy. „Nasz Dziennik” dowiedział się nieoficjalnie, że dochodziło do zakulisowych nacisków ze strony niemieckiej, aby Polacy w ogóle zrezygnowali z tych dwóch postulatów, wtedy Berlin miałby zgodzić się łatwiej na inne sprawy. - Tym razem polska strona rządowa postawiła sprawę dość jasno, mówiąc, że Polacy oczekują symetrycznego traktowania polskiej mniejszości w Niemczech w stosunku do niemieckiej mniejszości w Polsce – przyznał Wójcicki, dodając, że jeszcze kilka tygodni temu wielu niemieckich urzędników się oburzało, jeżeli ktoś stawiał takie żądania. Waldemar Maszewski
Aż 20 lat zabrało naszym nowym przyjaciołom i adwokatom w Unii Europejskiej, aby w ogóle zacząć rozmawiać na temat ewidentnej dyskryminacji polskiej mniejszości w Niemczech. A wystarczyło by po prostu zacząć traktować mniejszość niemiecką w Polsce identycznie, jak mniejszość polska traktowana jest w Niemczech. Admin
.

Wątpliwości wokół wojennej działalności Bartoszewskiego Gdy wybuchła wojna Władysław Bartoszewski miał 17 lat. 19 września 1940 został zatrzymany na Żoliborzu w masowej obławie zorganizowanej przez hitlerowców. Przypadkowo dostał się do Oświęcimia, był w tym samym transporcie co Witold Pilecki. Od 22 września 1940 został więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau (Auschwitz I, numer obozowy 4427). Zwolniony z Oświęcimia po kilku miesiącach – 8 kwietnia 1941, co było wydarzeniem niespotykanym. Według Bartoszewskiego zwolnienie zawdzięcza przyjaciołom z Polskiego Czerwonego Krzyża, oficjalnym powodem był zły stan zdrowia. Nieoficjalnie zwolnienie przypisywano stawiennictwu siostry Bartoszewskiego, która kolaborowała z Niemcami, nawet wyszła za mąż za SS-mana. Jednak według relacji prof. Miry Modelskiej-Creech z Georgetown University w Waszyngtonie, pracownika administracji Białego Domu, istnieje świadek, który przeżył Oświęcim i twierdzi, że Bartoszewski był kolaborantem. Świadek opowiadał, że spotkał się z Bartoszewskim w Oświęcimiu, znał m.in. szczegóły na temat wykształcenia Bartoszewskiego. Twierdził, że za sprawą Bartoszewskiego i 14 innych donosicieli, którzy opuścili Oświęcim (notabene pociągiem pierwszej klasy) zlikwidowano 21 wysokich rangą AK-owców. Ów świadek jest przekonany, że Bartoszewski był konfidentem. [link - YouTube]

Nikogo nie zwalniano z Auschwitz, przynajmniej nie uczciwych ludzi, co innego kolaboranci… Tłumaczenie, że go zwolnili ze względów zdrowotnych wydaje się co najmniej podejrzane. Bartoszewski niemal natychmiastowo po wyjściu z Oświęcimia został wzięty do struktur konspiracyjnych. Jest to sytuacja nie do pomyślenia, taki człowiek był zbyt podejrzany, tacy ludzi mogli być pod obserwacja, dla konspiracji to zbyt duże ryzyko… Bartoszewski prawdopodobnie albo zataił ten niewygodny fakt, albo został wciągnięty do konspiracji z pomocą niemieckiej agentury. W tym czasie niemiecka agentura była niezwykle rozwiniętą. Dzisiaj milczy się o tej niechlubnej przeszłości: hasło Grupa 13 nikomu nic nie mówi podobnie jak ŻGW, dla której pracowały tysiące żydowskich agentów. Żagiew czyli Żydowska Gwardia Wolności działała nie tylko w getcie warszawskim, a w całej Warszawie. Służyła do infiltrowania żydowskich i polskich organizacji podziemnych, w tym niosących pomoc Żydom. Niemcy wyposażali swoich żydowskich agentów także w broń! Agenci mieli za zadanie udawać, że szukają pomocy, a gdy znaleźli Polaków, którzy im ją zaoferowali,  po prostu donosili na nich skazując ich i tym samym często ich rodziny na śmierć.

ŻGW zajmowała się także szmalcownictwem tropiąc i wydając Niemcom Żydów ukrywających się w tzw. aryjskiej części Warszawy. Podobnych organizacji było wiele, w różnych miastach, jednak największe znaczenie miały Judenraty, bez nich holocaust nie udałby się, Judenraty wyjątkowo gorliwie pomagały Niemcom mordować własny naród. Internaut

Pytania do Bartoszewskiego

- Dlaczego zgodził się Pan na uroczyste wręczenie Panu medalu ku czci największego niemieckiego polakożercy lat dwudziestych Gustawa Stresemanna?

- Dlaczego w 2006 r. jako sekretarz kapituły Orderu Orła Białego sprzeciwił się Pan przyznaniu Orderu Orła Białego (pośmiertnie) generałowi Augustowi E. Fieldorfowi i rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu? Czy można w ogóle porównać Pana zasługi jako kawalera Orła Białego z zasługami dwóch wspomnianych bohaterów?

- Dlaczego, będąc oficjalnym gościem Izraela jako polski minister spraw zagranicznych, milczał Pan jak grób w parlamencie izraelskim w czasie, gdy obrażano Pana kraj, gdy Polaków publicznie nazywano współwinnymi wraz z Niemcami zagłady Żydów (robił to m.in. wiceprzewodniczący parlamentu R. Rivlin)?

- Jeśli nie miał Pan odwagi na publiczną polemikę z antypolskimi oszczerstwami, dlaczego nie wyszedł Pan z sali, jak doradzała Panu większość polskiej delegacji?

- Dlaczego kłamał Pan (w 2000 r.), że Polaków zaatakował w Knesecie tylko “głupi ekstremista”?

- Dlaczego używa Pan bezprawnie tytułu profesora w sytuacji, gdy jest Pan tylko maturzystą, absolwentem gimnazjum? Jak wiadomo, obowiązują twarde reguły: aby zostać profesorem, trzeba mieć magisterium, doktorat i habilitację, a żadnej z tego typu prac Pan nie obronił, nie mówiąc o skończeniu studiów.

- Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, której Pan tyle zawdzięcza, jak Pan sam wielokrotnie przyznawał?

- Dlaczego zgodził się Pan na zamieszczenie w książce – wywiadzie z Panem – cytatu z kłamliwym twierdzeniem Stefana Niesiołowskiego, że jakoby: “Zapisał (Pan) piękną kartę walki o Polskę z bronią w ręku”. W jakim to było oddziale? Przy jakiej ulicy? Jakich ma Pan świadków tej rzekomej walki?

- Dlaczego tak mocno, a kłamliwie, przesadza Pan z eksponowaniem swej roli jako rzekomo jednej z głównych postaci organizujących pomoc dla Żydów w ramach Żegoty w 1942 roku? Miał Pan wtedy tylko 20 lat i był podwładnym faktycznej wielkiej organizatorki pomocy Żydom Zofii Kossak.

- Dlaczego nie zareagował Pan na poturbowanie polskich, katolickich wiernych przez moskiewską milicję?

- Dlaczego nie zrobił Pan nic, aby zaprotestować przeciwko brutalnej obławie policyjnej na 300 Polaków we Frankfurcie nad Odrą, potępionej nawet przez 7 niemieckich posłów?

- Kto upoważnił Pana jako ministra do przepraszania Niemców cytatem z Jana Józefa Lipskiego za przesiedlenie?

- Na jakiej podstawie zaniżył Pan o milion osób – wbrew sprawdzonym naukowo statystykom – liczbę Polaków, ofiar wojny, w swym wystąpieniu w Bundestagu?

- Dlaczego Pan, w latach 60. tak zdecydowanie reagujący na początki fali antypolonizmu, milczy w tej sprawie, gdy fala antypolonizmu jest wielokrotnie większa?

- Dlaczego piętnował Pan w Izraelu antyżydowskich “polskich ciemniaków”, a nie wypowiada się Pan na temat skrajnych przejawów żydowskiego antypolonizmu? Dlaczego nie reaguje Pan na coraz silniejszą falę antypolonizmu w niemieckich mediach?

- Dlaczego Pan, były żołnierz AK i Powstania Warszawskiego, nie zareagował na potworne oszczerstwa rzucane na powstanie w artykule Cichego i na AK w tekście Yaffy Eliach?

- Dlaczego nic Pan nie zrobił w celu wystąpienia na arenie międzynarodowej przeciw używaniu oszczerczego nazewnictwa: “polskie obozy zagłady” i “polskie obozy koncentracyjne”? (Zrobił to dopiero kilka lat po Panu minister Adam Daniel Rotfeld).

- Co skusiło Pana, jako 83-letniego staruszka niemającego zielonego pojęcia o lotnictwie, do przyjęcia swoistej synekury, posady prezesa Rady Nadzorczej LOT, znajdującego się skądinąd w bardzo trudnej sytuacji finansowej? Czy w czasie Pana zarządu LOT-em może się Pan pochwalić choć jednym, jedynym posunięciem, które przyczyniło się do poprawy sytuacji finansowej firmy?

- Czy w czasie Pana pierwszego szefowania resortem spraw zagranicznych zrobił Pan w ogóle choć jedną konkretną rzecz dla obrony polskich interesów narodowych w polityce zagranicznej, czy wystarczyło Panu bierne reagowanie na wszelkie przypadki brutalnego dyskryminowania Polaków?

- Dlaczego Pan po tylekroć kłamliwie wychwalał kanclerza Helmuda Kohla znanego z niechęci do Polaków i do uznania granicy na Odrze i Nysie?

- Dlaczego Pan – antykomunista – zgodził się być ministrem w postkomunistycznym rządzie Józefa Oleksego?

- Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, swojej byłej przełożonej?

- Dlaczego nie zdobył się Pan – “autorytet” w Niemczech i Izraelu – na publiczne potępienie antypolskich oszczerstw najgorszego polakożercy i katolikożercy Jana Tomasza Grossa?

- Czy nie wstydzi się Pan swej decyzji odwołania z funkcji polskiego konsula honorowego wielkiego Polaka Jana Kobylańskiego, tylko dlatego że zaangażował się on w obronę prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala?

- Czy nie wstydzi się Pan, że na stare lata dał się Pan wciągnąć w niegodną Pana siwych włosów kampanię obelg w stylu “dewianci” i “bydło”?

- Czy popierał Pan awansowanie swego syna na pełnomocnika rządu ds. bezpieczeństwa energetycznego w randze ministra w rządzie Marcinkiewicza? Kto pierwszy zachęcił premiera Marcinkiewicza do rozważenia kandydatury Pana syna – pracującego przez wiele lat jako historyk w żydowskim instytucie w Oxfordzie – na to stanowisko, twierdząc, że Pana syn jakoby “od wielu, wielu lat zajmuje się energetyką”?

- Dlaczego dziwnie nie mówi Pan w swoich wywiadach o tym, że Pana syn pracował przez wiele lat w żydowskim instytucie w Oxfordzie i w polsko-żydowskim roczniku “Polin”? Przecież chyba nie było nic wstydliwego w jego pracy?

- Dlaczego Pan nie wpłynął na swego syna, by w 1989 r. nie wydawał jako “Editor” polakożerczej książki Samuela Willenberga “Surviving Treblinka”, w której znalazły się m.in. oszczercze twierdzenia, że AK-owcy, uczestnicy Powstania Warszawskiego, mordowali Żydów i gwałcili Żydówki?

- Dlaczego w ostatnich kilkunastu latach milczał Pan, nie protestując publicznie w sprawie oskarżeń przeciw Polakom (m.in. w tak bliskim Panu “Tygodniku Powszechnym”), że radośnie bawili się na karuzeli w pobliżu ruin płonącego warszawskiego getta? Przecież jeszcze w 1985 r. prostował Pan to kłamstwo na łamach paryskich “Zeszytów Historycznych”?

- Dlaczego kłamie Pan w wywiadzie-rzece udzielonym Michałowi Komarowi, jakoby złożył Pan rezygnację po objęciu na KUL funkcji dziekana przez prof. Ryszarda Bendera? W rzeczywistości był Pan podwładnym w jego katedrze aż 11 lat, w tym kilka lat w czasie, gdy był on dziekanem.

Wolna Mowania

Za: Wolna Mowania (03.03.2011) | Wszystkie pytania do Bartoszewskiego

KOMENTARZ BIBUŁY:

Przytaczamy powyżej tekst „Wątpliwości wokół wojennej działalności Bartoszewskiego” (org. “Żydzi też nie święci, who is Bartoszewski?”) trochę z rezerwą, bowiem historia pokazuje, że Niemcy prowadzili bardzo różną politykę dotyczącą zwolnień więźniów z obozów koncentracyjnych i zdarzały się zwolnienia nie tylko ludzi mogących posłużyć do celów wywiadowczo-kolaboracyjnych, lecz także dokonywano tego pod wpływem różnych nacisków władz administracyjnych, wstawiennictwa wpływowych ludzi, legalnie działających organizacji, a nawet, co często ulega przeoczeniu, w wyniku zwykłych decyzji humanitarnych, na przykład ze względów zdrowotnych. Obraz niemieckich obozów koncentracyjnych został w latach powojennych pomalowany zbyt jednostronnie, i brakuje w powszechnym odbiorze wielu zróżnicowań wynikających z różnych etapów wojny i polityki III Rzeszy, np. gdy w pewnych okresach zwolnienia nie były całkiem odosobnionymi przypadkami, to w innych były nie do pomyślenia. Przypadek W. Bartoszewskiego należy rozpatrywać dość ostrożnie, aby nie ponieść się emocjom związanym z jego nie do zaakceptowania postawą w ostatnich latach. W każdym razie publikując powyższe nie pomijamy milczeniem licznych pytań do tego pana, a historia pokaże czy uzyskamy na nie odpowiedzi, czy też spotkają się one z milczeniem albo znajomą nam agresją. W tym drugim przypadku będzie to asumptem do wzmocnienia wysuniętych podejrzeń.

Za: blogomedia24 (” Żydzi też nie święci, who is Bartoszewski? „)

http://www.bibula.com/?p=33797

Od Wandejczyków do Jaruzelskiego, czyli rzecz o dwutorowości dziejów. "Nie chcąc tylko narzekać, opracowałem konspekt lekcji historii" OD WANDEJCZYKÓW DO JARUZELSKIEGO, CZYLI RZECZ O DWUTOROWOŚCI DZIEJÓW „trawiłem lata by poznać prostackie tryby historii monotonną procesję i nierówną walkę

zbirów na czele ogłupiałych tłumów przeciw garstce prawych i rozumnych." Zbigniew Herbert fragment wiersza „ Elegia na odejście pióra atramentu lampy" W ostatnich tygodniach na kilku portalach internetowych, min. wPolityce, ukazały się teksty  zawierające prognozy dla  historii, jako przedmiotu nauczania w  polskich szkołach. Ich lektura prowadzi do wniosku, że dla tej dyscypliny  wiedzy  przyszłość wykładania jej na poziomie szkolnym  nie jawi się zbyt różowo, choć wypada zaznaczyć, że  Minister Edukacji Narodowej ma w tej sprawie odmienne zdanie. Osobiście nie sądzę, że dodanie czy odjęcie godziny albo nawet dwóch godzin lekcyjnych historii tygodniowo zmieni istotnie stan rzeczy, a ten wydaję mi się zasługiwać od lat na miano zapaści. Problem, który uważam za dla tej kwestii zasadniczy, polega na tym, że okres historii najnowszej jest przerabiany (siłą osi chronologicznej zdarzeń) przy końcu nauki w ostatniej klasie gimnazjum czy liceum, tj. kiedy mało który z uczniów, nawet tych skłonnych do poznawania wiedzy, ma głowę do bieżącej nauki – gimnazjaliści przygotowują się wtedy do egzaminu do liceum, a licealiści  do matury. A przecież ten właśnie wycinek historii, jako najbliższy teraźniejszości, powinien być poznawany bardziej wnikliwie niż przykładowo, przy całym szacunku do wagi zdarzenia, rozbicie dzielnicowe z XII wieku. Chodzi przecież o to, aby historia była tworzywem do przemyśleń, pozwalała wyciągać właściwe wnioski na dziś i jutro. Dlatego też przeciętny uczeń powinien wiedzieć nieco więcej raczej o wieku dwudziestym niż dwunastym, wszak istotne wydarzenia dwudziestego wieku mają  jeszcze wpływ, często całkiem znaczący, na czasy obecne, a  fakty z dwunastego stulecia, niezależnie od ich ówczesnej wagi,  raczej już nie. Nie chcąc tylko narzekać, opracowałem konspekt lekcji historii, którą, w moim przekonaniu, powinien przyswoić sobie właśnie taki przeciętnie zainteresowany historią uczeń, nie posiadający ambicji kształcenia się na wydziałach historycznych wyższych uczelni(na wypadek gdyby Ministerstwo Edukacji Narodowej lub któreś z kuratoriów oświaty chciało skorzystać z tegoż konspektu, oświadczam, że udzielam im na to blankietowej, bezpłatnej licencji). Niedawno, przeglądając kolejny  raz swoje dzieło, uruchomiłem wyobraźnię i jej siłą wcieliłem się w rolę nauczyciela historii uczącego, przyjmijmy, w ostatniej klasie gimnazjum. W ten sposób spełniłem swe dziecięce marzenie, aby zostać belfrem. Moja lekcja, której wiodącym tematem byłaby wskazana w tytule niniejszego tekstu dwutorowość dziejów, wyglądałaby tak: Drodzy Uczniowie, zaczynamy. Czasu jest mało, raptem 45 minut. Dlatego rezygnuję z  narracji własnej, niech przemówią ci, którzy historię  tworzyli. Żeby zbudować nowy świat, należy zniszczyć stary. W tym celu trzeba zniszczyć ludzi z tego świata. Jeśli zajdzie konieczność wymordowania 90% Francuzów, należy zabić 90 % Francuzów. Antoine Sain –Just, jeden z przywódców rewolucji francuskiej, zwolennik terroru, bliski współpracownik Maksymiliana  Robespierre. Na własnej skórze dozna bolesnej prawdziwości tezy, że „rewolucja zjada własne dzieci". Zostanie zgilotynowany w grupie Robespierre'a 28 lipca 1794r. Musimy walczyć, bo Republika nas zmiażdży. Rzeczą kobiet jest modlić się, my mężczyźni musimy się bić. Jakub Cathelineau, ojciec jedenaściorga dzieci.  12 czerwca 1793 r. obejmie dowództwo nad  Armią Katolicką i Królewską – armią powstańczą Wandei. Umrze 14 lipca 1793r. w następstwie gangreny, w wyniku ciężkiej rany odniesionej 29 czerwca 1973r. w czasie bitwy o Nantes. Nie ma już Wandei, obywatele republikanie. Umarła pod naszą wolną szablą, wraz ze swymi kobietami i dziećmi. Właśnie pochowałem ją w błotach i lasach pod Savenay. Wedle rozkazów, jakie mi przekazaliście, zmiażdżyłem te dzieci pod końskimi kopytami, zmasakrowałem kobiety, które-przynajmniej te- nie będą już rodzić bandytów. Nie mam sobie do zarzucenia ani jednego wziętego jeńca. Zgładziłem wszystkich (...) Francois Joseph  Westermann,  republikański generał („ rzeźnik z Wandei") w liście do Konwentu po zniszczeniu  Armii Katolickiej i Królewskiej przez siły Rewolucji 23 grudnia 1793r w bitwie pod Savenay. Swymi „sukcesami" nie będzie cieszył się zbyt długo Zostanie zgilotynowany w grupie Dantona 5 kwietnia 1794r. Jeśli będę szedł naprzód – idźcie za mną, jeśli się cofnę – zabijcie, jeśli umrę- pomścijcie. Henri de la Rochejacquelein. 19 października 1793r. obejmie stanowisko głównodowodzącego Armii Królewskiej i Katolickiej. Zginie w wieku 22 lat w dniu 28 stycznia 1794 r. Zabijaj tych bandytów zamiast palić gospodarstwa, nakaż karać uciekinierów i tchórzy  i zniszcz całkowicie tę straszną Wandeę (...) Uzgodnij z generałem Turreau środki najbardziej pewne, aby zgładzić wszystko w tej bandyckiej rasie. Z proklamacji Komitetu Ocalenia Publicznego (najwyższego wówczas organu władzy rewolucyjnej) z dnia 15 lutego 1794r. do przedstawiciela ludu, Dembarere'a. Wandejczycy, walczcie z nadzieją. Walczycie dla Boga. Życie wieczne, nagroda dla sprawiedliwych, będzie ceną waszej ofiary. W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego.

Z proklamacji dowódców  Armii Katolickiej i Królewskiej, lipiec 1793 r. Jutro umieram, ale trzydzieści dwa lata żyłem uczciwie. Przyczyną uczciwości mojej-Ty; przyczyną śmierci mojej-ja. Posłano nas daleko: nam chciało się iść jeszcze dalej: ja byłem naczelnikiem: broń była w robocie: do starych klęsk doszła nowa; rząd nazwał to buntem- jutro zostanę rozstrzelany(...). Umieram trochę wcześniej, jakby należało, to głupstwo, mój przyjacielu. To mój zwyczaj robić wszystko nie w porę.(...) Umieram z samopojęciem,  z pokojem, i z poddaniem się zupełnym woli Opatrzności- i możesz żałować mego życia, ale rumienić się za niego nie będziesz- bo uczciwość i zacność pociąga szacunek za sobą. Gustaw Szaramowicz, jeden z przywódców wystąpienia zbrojnego polskich katorżników, przede wszystkim powstańców styczniowych, przeciwko caratowi, do którego doszło w ostatnich dniach czerwca 1866r. nad Bajkałem (zwanego też powstaniem zabajkalskim).Fragment listu do ojca z 14 listopada 1866r. Szaramowicz zostanie rozstrzelany na przedmieściu Irkucka 15 listopada 1866r. Jego pożegnalny  list, decyzją władz carskich, nie zostanie wysłany. Lenin uczył nas już, że każdy członek partii powinien być agentem Czeka. Mamy CKK, mamy KC, ale myślę, że każdy członek partii powinien donosić. Jeśli tracimy na czymś, to nie na donosicielstwie, lecz na jego braku. Siergiej Gusiew, sekretarz  sowieckiej Centralnej Komisji Kontroli, 1925 r. Jego losów nie udało mi się ustalić.

Można różnie oceniać ustroje polityczne, można być skrajnym republikaninem, socjalistą, a nawet marksistą, ale nie sposób nie dostrzec, że tak zwana republika sowiecka jest przykładem najbardziej tyrańskiego, złowieszczego despotyzmu, pod którego uciskiem ginie Rosja, i nawet jej nowa,  jakoby rządząca klasa robotnicza wdeptana jest w ziemię, jak cała reszta społeczeństwa [...]. Tylko ludzie ślepi i nieuczciwi mogą uważać nas za reakcjonistów. My walczymy o wyzwolenie narodu spod jarzma, jakiego nie znano w najbardziej ponurych okresach naszej historii [...] my doskonale wiemy, że nasza wojna domowa ma światowe znaczenie. Jeśli nasza ofiara pójdzie na marne, to społeczeństwo europejskie, europejska demokracja będzie musiała sama bronić swoich kulturowych  i politycznych zdobyczy przed uskrzydlonym zwycięstwami wrogiem cywilizacji. Piotr Wrangel, Głównodowodzący Sił Zbrojnych Południa Rosji, następca gen. Antona Denikina, początek lipca 1920r. Utrzyma się na Krymie jeszcze tylko cztery miesiące. Zdoła zorganizować i przeprowadzić ewakuacje ok. 150 tysięcy osób, które powiększą kilkumilionowe grono rosyjskiej białej emigracji. Umrze w Belgradzie 25 kwietnia 1928r. Nie każdy z tych co znajduje się na wolności jest prawdziwie wolny. Wielu z nich już siedzi    u nas, nawet tego nie podejrzewając. Jakow Agronom, sowiecki wicekomisarz spraw wewnętrznych, wypowiedź z 1936r. Jego losów nie udało mi się ustalić. Czegoż się obawiacie? Przecież dzierżymy w rękach pełnię władzy. Skazujemy- kogo chcemy, udzielamy łaski- komu chcemy(...). Zrozumcie, jesteśmy wszystkim. Nikołaj Jeżow, szef NKWD w latach 1936- 1938, wypowiedź z 1937r. Na polecenie Stalina zostanie aresztowany w 1938r., w tajnym procesie otrzyma karę śmierci. Wyrok zostanie wykonany w lutym 1940r. Cóż mogę powiedzieć? Wszystkie słowa są już dawno powiedziane i mój stosunek do bolszewików, lecz i do całej „wielkiej i bezkrwawej" rewolucji jest dobrze znany. Mogę tylko raz jeszcze z całej duszy przyłączyć się do potężnego chóru przekleństw pod adresem tego dziesięciolecia, gdyż znajdą się, chwała Bogu, miliony nie tylko rosyjskich, ale i w ogóle dusz ludzkich, które przeklną dzień tego jubileuszu, a być może nawet dzień własnego przyjścia na świat, w którym okazało się możliwe takie dziesięciolecie. Najpodlejsze i najbardziej przestępcze od stworzenia tego świata. Niechże Bóg zechce mieć w pamięci wszystkich wymordowanych w tamte lata i błogosławić wszystkim poległym i walczącym za Rosję i za podobieństwo Boże dane człowiekowi (...) Iwan Bunin, pisarz rosyjski, fragment artykułu opublikowanego w emigracyjnym piśmie białorosyjskim w dniu 7 listopada 1927r (w dziesiątą rocznicę rewolucji bolszewickiej) Zostanie pierwszym rosyjskim laureatem Literackiej Nagrody Nobla (za rok 1933). Umrze w Paryżu 8 listopada 1953 r. Mam na myśli wytępienie Żydów, wytępienie rasy żydowskiej. Każdy członek partii (narodowosocjalistycznej-przyp. GW.) mówi: "Wytępimy rasę żydowską". Oczywiście: taki jest program partii. Wytępimy ich. Żaden problem.(...) Żaden z tych, którzy tak mówią, nie widział tego na własne oczy, żaden z nich nie brał w tym udziału. Większość z was wie jak to jest, kiedy sto trupów leży obok siebie pokotem, albo pięćset, albo tysiąc. Brać w tym udział, a jednocześnie-pomijając nieliczne sytuacje wynikłe za słabości ludzkiej natury-pozostać porządnymi ludźmi, oto co nas zahartowało. Heinrich Himmler, Reichsfürer SS, fragment przemówienia do esesmanów  z  4 października 1943r. Zostanie aresztowany przez żołnierzy angielskich 21 maja 1945r.Uniknie wyroku sądu. Jeszcze tego samego dnia zdoła zażyć truciznę. Umrze po piętnastu minutach. Czyż nie jest tak, że dziś każdy uczciwy Niemiec wstydzi się swojego rządu? A kto z nas przeczuwa wielkość hańby, jaka obciąży nas i nasze dzieci, gdy kiedyś opadnie z naszych oczu zasłona i na światło dzienne wyjdą najpotworniejsze i nieustannie przekraczające wszelką miarę zbrodnie?(...) Dlatego każdy, świadomy swojej odpowiedzialności jako uczestnik kultury chrześcijańskiej i zachodniej, musi bronić się w tej ostatniej godzinie, jak tylko potrafi, pracując przeciw pladze ludzkości, przeciw faszyzmowi i każdemu podobnemu do niego systemowi państwa absolutnego.

Fragment pierwszej ulotki Białej Róży, kilkunastoosobowej, antynazistowskiej organizacji konspiracyjnej. Lipiec 1942r. Członkowie Białej Róży zdołają wydać jeszcze pięć  ulotek. Organizacja zostanie rozbita aresztowaniami w lutym 1943r. Pięciu jej członków, w tym rodzeństwo Sophie i Hans Schollowie, zostanie przez Trybunał Ludowy skazanych na śmierć i zgilotynowanych. Drukarnię GL na pl. Grzybowskim względnie ul. Twardej przekazałem do Gestapo w celu likwidacji, w przekonaniu, że jest to drukarnia akowska. Marian Spychalski, zeznanie złożone w śledztwie podjętym przez zwolenników Bieruta przeciwko stronnikom Gomułki (do której denuncjator do Gestapo - Spychalski - należał), w jego wątku dotyczącym  okoliczności wydania  w ręce gestapowców, w 1943r., drukarni Gwardii Ludowej (według notatki oficera MBP z 18.05. 1950r.). W październiku 1956r., wraz z powrotem Gomułki do władzy, do łask partii komunistycznej wróci również Spychalski. Do 1970r. będzie członkiem Biura Politycznego Komitetu Centralnego PZPR. W 1963r. otrzyma tytuł Marszałka Polski. Umrze 7 czerwca 1980. Zostanie pochowany w Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach. Mówili mi: "ty Polski Bandyto. Przecież to twarz urodzonego bandyty, co się tak patrzysz?" i uderzenie pięścią w twarz. I tylko żal mi było Was opuszczać i swój SAD ( kryptonim Hufca Południe, którego komendantem był „Rudy". Hufiec Południe wchodził w skład  Chorągwi Warszawskiej Szarych Szeregów- przyp. GW.). I ciężko mi było samemu bez Ciebie. Jan Bytnar „Rudy", harcerz, członek Szarych Szeregów, jeden z bohaterów warszawskiej  konspiracji antyniemieckiej, w rozmowie z Tadeuszem Zawadzkim "Zośką"(relacja „Zośki"). Prawdopodobnie 27 marca 1943r., dzień po odbiciu „Rudego" z rąk Gestapo w  Akcji pod Arsenałem, której mózgiem i sercem był właśnie „Zośka". "Rudy" umrze 30 marca 1943r. w wyniku tortur zadanych mu przez przesłuchujących Go gestapowców, przede wszystkim Langa i Szultza. W śledztwie nie wydał nikogo. Jego oprawcy zginą z wyroku Polski Podziemnej- Lange 6 maja 1943r., zaś Szultz 22 maja 1943r. „Zośka" polegnie w ataku na niemiecką stanicę graniczną w Sieczychach 23 sierpnia 1943r.

Możecie jeszcze(...) padnie nowych kilkuset ludzi- lecz to nas nie przestraszy.(...) Zniszczymy wszystkich bandytów reakcyjnych bez skrupułów. Możecie jeszcze krzyczeć, że leje się krew narodu polskiego, że NKWD rządzi Polską, lecz to nie zawróci nas z drogi. Władysław Gomułka, sekretarz Polskiej Partii Robotniczej (komunistycznej),wypowiedź z 18.06.1945r. w czasie rozmów ze Stanisławem Mikołajczykiem, których głównym tematem było utworzenie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej.  Będzie kierował PPR do 1948r., kiedy to zostanie aresztowany w ramach rozgrywek partyjnych przez stronników Bieruta. Jesienią 1956r. obejmie stanowisko pierwszego sekretarza PZPR, na którym utrzyma się do  20 grudnia 1970r. Umrze 1 września 1982r. Zostanie pochowany w Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach. My, którzy ponieśliśmy tyle ofiar, nie możemy pozwolić na to, by w naszym Państwie panoszyli się Azjaci i narzucali nam swe prawa przez swych pachołków w osobach Bieruta, Osóbek i im podobnych(...) Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć i życie tym, którzy za pieniądze ordery lub stanowiska z rąk sowieckich mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości(...). Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich(...)Niech żyje wolna demokratyczna Polska" Mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka", dowódca 5 Brygady Wileńskiej AK, fragment odezwy z marca 1946r. Zostanie aresztowany przez UB 26 czerwca 1948r. Wyrokiem sądu komunistycznego z dnia 2 listopada 1950r. skazany zostanie na karę śmierci. Zginie zabity  metodą katyńską- strzałem w tył głowy - w więzieniu mokotowskim w Warszawie 8 lutego 1951r. Jego zwłoki zostaną pogrzebane przez komunistów w nieznanym do dziś miejscu. Złamać bezkarność chłopstwa, ukrywającego bandytów. Na bandycki terror reakcji odpowiedzieć naszym terrorem. Doprowadzić do tego, żeby rozbrojenie czy zabicie przedstawiciela władzy demokratycznej powodowało natychmiastowe sankcje w stosunku do gromady, na której przestępstwo zostało dokonane. Postawić zasadę odpowiedzialności zbiorowej wsi za zbrodnie dokonane na jej terenie. Na akty zbrodnicze reagować natychmiast:
A/ nakładaniem kar materialnych, konfiskatą dobytku.
B/ masowymi aresztowaniami.
C/przesiedlaniem mieszkańców wsi na tereny zachodnie( nie całością wsi, ale w rozproszeniu).
D/natychmiastowe na miejscu rozstrzeliwanie schwytanych z bronią w ręku i właścicieli domów, w których broń była znaleziona.
E/w jaskrawych przypadkach, przy napotkaniu na zbrojny opór wsi, spaleniem wsi.

Z instrukcji szefa Oddziału Organizacyjnego Głównego Zarządu Polityczno- Wychowawczego Ludowego Wojska Polskiego dotyczącej zwalczania podziemia niepodległościowego i jego zaplecza. Lato 1945 r.

Życie poświęcić warto jest tylko dla jednej idei, idei wolności! Jeśli walczymy i ponosimy ofiary to dlatego, że chcemy właśnie  żyć, ale żyć jako ludzie wolni, w wolnej Ojczyźnie. Kpt. Zdzisław Broński „Uskok" (dowódca oddziału partyzantki antykomunistycznej), zapisek z dziennika poczyniony latem 1947r. We wrześniu 1947r. „Uskok" obejmie komendę nad trwającymi jeszcze w oporze żołnierzami podziemia antykomunistycznego z terenu całej  Lubelszczyzny. Zginie  śmiercią samobójczą 21 maja 1949r.-otoczony w swej kryjówce przez grupę operacyjną UB- KBW, zdetonuje podłożony pod głowę granat. Jego doczesne szczątki zostaną pogrzebane przez komunistów w nieznanym do dziś miejscu. Ginę po to, żeby zwyciężyła prawda, żeby zwyciężyło człowieczeństwo i żeby zwyciężyła miłość. Ginę po to, żeby zginęło kłamstwo, zginęła nienawiść i zginął terror. Nie odczuwam żadnego bólu i nie odczuwałem żadnego bólu przez cały czas .Bolą mnie tylko dwie ręce, lewa od składania fałszywych przysiąg, prawa od ściskania ręki tych, którym złożyło się fałszywą przysięgę.

Ryszard Siwiec, ojciec pięciorga dzieci, z zawodu księgowy. Wypowiedź z września 1968r., po akcie samospalenia, którego  dokonał  8 września 1968r. na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie, podczas uroczystości dożynkowych z udziałem Władysława Gomułki i w obecności kilkudziesięciu tysięcy ludzi, na znak protestu przeciwko interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Umrze w jednym z warszawskich szpitali na skutek rozległych poparzeń ciała 12 września 1968r. Na Mszy św. za Ojczyznę odczytałem 7 punktów "Polak katolik wobec władzy i wyborów". Poszło w świat i chyba przynosi pozytywne efekty. Musiało to ich zaboleć, bo w tym tygodniu ukazał się artykuł we wszystkich dziennikach całego kraju i [podawano] jako wiadomość dziennika radiowego przez cały dzień, że "poglądy ks. Popiełuszki są jego prywatnymi poglądami. Ksiądz Jerzy Popiełuszko, zapisek poczyniony pod datą 8 czerwca 1984r. Zginie  cztery miesiące później, dokładnie 19 października 1984r., porwany, a następnie zakatowany przez trzech funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Jego ciało zostanie wrzucone do zalewu na Wiśle, przy tamie we Włocławku. W dniu 6 czerwca 2010r. zostanie ogłoszony błogosławionym Kościoła katolickiego. (Materiały pomocnicze, do głośnego powtarzania przed każdymi  wyborami powszechnymi w Polsce: wzmiankowany przez księdza Popiełuszkę w zapiskach dokument (Polak....) to następujący  fragment Orędzia Episkopatu Polski z 10 września 1946 r.(czasy prymasostwa  A. Hlonda):

1.Kościół ma prawo i obowiązek pouczania wiernych o ich prawach i obowiązkach wobec państwa.
2.Katolicy jako członkowie społeczności państwowej mają prawo wypowiadania swych przekonań politycznych.
3.Katolicy nie mogą należeć do organizacji ani do partii, których zasady są sprzeczne z nauką chrześcijańską lub których czyny i działalność zmierzają do podważenia etyki chrześcijańskiej.
4.Po władzę mogą sięgnąć tylko ludzie moralni, tzn. tacy, którzy rozumieją istotę dobra wspólnego obywateli.
5.Kościół nie wdaje się w partyjno-polityczne dyskusje, tylko podaje zasady moralno- religijne według których katolicy powinni sami wyrobić swoje sumienie wyborcze.
6.Katolicy mogą głosować tylko na takie osoby, listy i programy wyborcze, które nie sprzeciwiają się katolickiej nauce i moralności.
7.Katolicy nie mogą oddawać swoich głosów na kandydatów takich list, których program albo metody rządzenia są wrogie zdrowemu rozsądkowi, dobru narodu i państwa, moralności chrześcijańskiej i światopoglądowi katolickiemu.)

Czterdzieści lat to przecież w historii odcinek nie tak długi, ale w życiu naszego narodu to cała epoka(...). W tej walce byliście zawsze i jesteście na pierwszej linii. Brzmi to na pozór banalnie, ale przecież ta pierwsza linia oznacza, że od narodzin Polski Ludowej funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, Milicjanci, wszyscy służący pod tym znakiem musieli toczyć dzień po dniu ostrą walkę klasową. Ja szczycę się tym, że miałem możność pracować   i służyć razem z wami, na tej właśnie pierwszej linii (..). No, cóż, na zakończenie złożę wam najserdeczniejsze również życzenia, aby wasza trudna służba przynosiła coraz większe owoce, by wróg został ostatecznie zepchnięty do defensywy i wyrzucony za burtę. Byśmy szli dalej z podniesioną głową, w nowe, lepsze jutro socjalizmu. Wojciech Jaruzelski, I sekretarz PZPR, fragment wystąpienia na akademii z okazji 40 rocznicy powołania UB/ SB i MO. Prawdopodobnie 7 października 1984 r. Będzie przewodniczył partii komunistycznej w PRL jeszcze przez pięć lat- do  lipca 1989r. 19 lipca 1989r. wybrany zostanie przez Zgromadzenie Narodowe Prezydentem PRL (od 31 grudnia 1989r., w związku ze zmianą Konstytucji, będzie Prezydentem RP). Jego kadencja zostanie wygaszona 22 grudnia 1990r. 8 maja 2011r. będzie towarzyszył Bronisławowi Komorowskiemu, wówczas pełniącemu obowiązki Prezydenta RP, na obchodach Dnia Zwycięstwa w Moskwie. Pół roku później, 24 listopada 2010r., na zaproszenie Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego weźmie udział w posiedzeniu Biura Bezpieczeństwa Narodowego poświęconym  przygotowaniu polskiego prezydenta do wizyty Prezydenta Federacji Rosyjskiej D. Miedwiediewa.... Drrrrrrrr, dźwięk dzwonka. Koniec lekcji. Rozpędzona wyobraźnia kazała mi jeszcze przez chwilę pozostać nauczycielem... Sala opustoszała błyskawicznie. Uczniowie żwawo popędzili na lekcję wuefu. Wybudowany niedawno na terenie przyszkolnym Orlik zachęcał do wysiłku fizycznego. Po  chwili usłyszałem przez otwarte okno okrzyki radości zmieszane ze szpetnymi przekleństwami. Ktoś strzelił bramkę, ktoś ją stracił. Jak to w piłce. Niestety, swego wykładu nie zmieściłem  w czasie zamkniętym ramami godziny lekcyjnej. Muszę jednak popracować jeszcze nad jego konspektem. Siatki faktograficznej, którą rozpiąłem, nie udało mi się, chyba, ułożyć w żaden ciąg logiczny, łańcuch przyczynowo-skutkowy. Miałem  silne poczucie, że uczniowie po mojej lekcji wybiegli z klasy z wrażeniem, że  bardzo pobieżnie zapoznałem ich z bodaj dwudziestoma postaciami historycznymi, które przemówiły do nich frazami dobranymi zupełnie przypadkowo, że zaserwowałem im   tylko wysypisko cytatów, nic więcej. Powodowany rozpaczliwą potrzebą wskazania jakiejś prawidłowości, w kontekście przywołanych przeze mnie  podczas lekcji wypowiedzi i fragmentów dokumentów, chwyciłem za kredę. Wiedziałem bowiem, że po dwóch godzinach zdrowego wysiłku na boisku piłkarskim moi słuchacze wrócą do tej samej klasy, tym razem na lekcję matematyki(lobby matematyczne w ostatnich czasach święci triumfy- pomyślałem, „ jako pan od historii" z zazdrością, a jako rodzic szesnastolatki z jednoczesną ulgą. Niedawny powrót matematyki jako  przedmiotu obowiązkowego na egzaminie maturalnym gwarantuje, że do najbliższej reformy systemu, nie zniknie ona z planów lekcji licealistów- niezależnie od profilu klasy). Na gwałt szukałem myśli mogącej uchodzić za klucz do wybranych przeze mnie cytatów. Ratunek przyszedł wraz ze wspomnieniem Zbigniewa Herberta. ( miałem zaszczyt otrzymać w prezencie od Niego książkowe wydanie sztambucha Henryka Elzenberga "Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu"). Szybko napisałem  na tablicy: Ale przecież w głębi jakiś stosunek do zdarzeń kształtować się musi (...) Poczucie absolutnej dwutorowości dziejów- dziejów zbrodni i dziejów ducha, idących obok siebie bez najmniejszego wzajemnego oddziaływania, tworzonych przez gatunki ontologicznie bardziej sobie obce niż w zoologii jaszczury i amonity. 5 X 1941r. Henryk Elzenberg. I dopisałem jeszcze, jakby w charakterze postscriptum: Dwie proste równoległe nie przecinają się nawet w nieskończoności Tyle można tylko o tym uczciwie powiedzieć Zbigniew Herbert Odłożyłem  kredę i opuściłem klasę.

Grzegorz Wąsowski

P.S. Konspekt lekcji opracowałem, korzystając z następujących publikacji i filmów:

Książki:

Reynald Secher Ludobójstwo francusko-francuskie Wandea Departament Zemsty. Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2003

Andrzej Cisek Kłamstwo Bastylii. Finna, Gdańsk 2006

Piotr Wrangel Wspomnienia. Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 1999

Jerzy Popiełuszko Zapiski 80-84. Edittions Spotkania. Wydanie krajowe 1985r.

Dokumenty – Zeszyt 3, pismo Praworządność

Piotr Gontarczyk Polska Partia Robotnicza. Droga do władzy 1941-1944. Fronda, Warszawa 2003

Kazimierz Krajewski Tomasz Łabuszewski „Łupaszka" „Młot" „Huzar" Działalność 5 i 6 Brygady Wileńskiej AK (1944-1952). Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2002

Barbara Wachowicz Rudy, Alek, Zośka. Gawęda o bohaterach „Kamieni na szaniec" Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2007

Zdzisław Broński „Uskok" Pamiętnik (1941-maj 1949). Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2004

Józef Mackiewicz Barbara Toporska Droga Pani. Kontra 1998

Rupert Butler Gestapo Świat Książki, Warszawa 2006

Sybylle Bassler Biała Róża. Wspomnienia świadków historii. CKW, Gdańsk 2009

Marek Robak  W obronie Boga i króla Wandea 1793. Wydawnictwo Piotra i Pawła, Poznań 1996

Wiktoria Śliwowska Ucieczki z Sybiru Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2005

Henryk Elzenberg Kłopot z istnieniem Wydawnictwo Znak, Kraków 1994

Wydawnictwo okazjonalne:

Z archiwum X Departamentu MBP, Instytut Pamięci Narodowej

Filmy dokumentalne:

Usłyszcie mój krzyk. reż. Maciej Drygas. Rok produkcji:1991

Bezpieka. Pretorianie komunizmu. reż. Bogdan Łoszewski. Rok produkcji: 2005

W końcowej partii tekstu  przywołałem fraza  fragment wiersza Zbigniewa Herberta Góra naprzeciw pałacu, z tomiku Napis ( 1969r.) Grzegorz Wąsowski

„Bolek”, czyli słup Zupełnie nie dziwi, że przyznanie się Lecha Wałęsy do współpracy z SB większość opinii publicznej potraktowała wzruszeniem ramion. Rozsądni ludzie od dawna wiedzieli, że był tajnym współpracownikiem „Bolkiem” i jego zaprzeczenia nie miały dla nich żadnego znaczenia. Nie dziwi też przemilczenie tej sprawy przez media prorządowo-postkomunistyczne, które też wiedziały, ale wolały kłamać. A jednak trzeba ten fakt odnotować i zapytać dlaczego zmienił tak długo podtrzymywaną strategię? Jeszcze wczoraj krzyczał, że nikt nigdy go nie werbował, nigdy niczego nie podpisał, nigdy nie uległ. Jeszcze niedawno miotał groźby, że wytoczy procesy Gontarczykowi, Cenckiewiczowi, Kurtyce i tym wszystkim, którzy twierdzą, że był Judaszem, który donosił na kolegów i brał za to wynagrodzenie. Zawsze usiłował udawać kogoś lepszego niż „towarzysze podróży realnego socjalizmu” w rodzaju Mazowieckiego. Zawsze udawał mądrzejszego i szlachetniejszego od agentury, którą się otaczał i którą wspiera do dzisiaj. I nagle, bez słowa wytłumaczenia, porzuca mit o swej wyjątkowości i przedstawia się, jako pierwszy lepszy chłystek: „Wszyscy podpisywali i ja podpisałem” (scenariusz spowiedzi nie przewidywał odpowiedzi na pytanie o donoszenie na kolegów za pieniądze). To oczywiście nieprawda, bo jego koledzy byli bici, katowani, szantażowani, represjonowani na tysiąc komunistycznych sposobów i odmawiali donoszenia. Ale Wałęsa powie teraz wszystko, aby tylko szybko się wtopić w swoje okrągłostołowe tło, w całą rzeszę konfidentów komunistycznej bezpieki, którzy udając naiwnych  „pożytecznych idiotów” czekali na wyznaczone im zadanie – w chwili upadku komunizmu zawrzeć w imieniu Solidarności zdradziecki „kontrakt” o współrządzeniu z nomenklaturą. Wałęsa już nie będzie twierdził, że w Sodomie nie mieszkał, ale będzie przekonywał, że nigdy szczerym sodomitą nie był Ale dlaczego? Sumienie go ruszyło? Uznał, że winien jest społeczeństwu spowiedź? Wydaje się, że jedynym powodem tej zmiany jest świadomość, że Sąd Apelacyjny w Gdańsku, który 10 marca będzie rozpatrywał odwołanie Wałęsy od wyroku Sądu Okręgowego z dnia 31 sierpnia 2010 r., podtrzyma oddalenie jego pozwu wobec mnie za stwierdzenie, że był agentem SB i za pieniądze  donosił na kolegów. Wskazuje na to przebieg audycji TVN, robiącej wrażenie tworzenia pretekstu na specjalny obstalunek, i reszta rozmowy, w której „nasza ikona” po staremu pokazywała się, jako pyszałek i polityczny chuligan. Od teraz Wałęsa będzie musiał zmienić tekst bajki, którą opowiada, gdy jest wynajmowany przez firmy organizujące spotkania z celebrytami. Dotychczas twierdził, że nigdy nic i za żadne skarby, a ci, co go oskarżają, to nieudacznicy, zazdrośnicy, a właściwie komunistyczni agenci. Teraz będzie bajka o tym, jak ubogi, młody robotnik, stawiając swe życie na jedną kartę samotnie rzucił się do walki z komunistycznym potworem. Ten straceniec w pewnym momencie wyczuł, że zamiast niepotrzebnie ginąć powinien uchronić swoje przeznaczenie do przyszłych zwycięstw. W uznaniu tego posłannictwa zastawił na wroga genialną pułapkę – udał, że podpisał, ale „nigdy z myślą, że przejdzie na tamtą stronę”:  - „Podjąłem taką decyzję, że więcej zrobię, więcej uchronię, tak właśnie postępując. Gdybym miał powtórzyć moje życie, powtórzyłbym tak jak robiłem to, ze wszystkimi, nawet z tymi kontaktami z bezpieką i tak dalej, dlatego, że tylko tak można było ich ograć.” Co to znaczy? Otóż nie mogąc już obronić swej rzekomej unikalności wśród współpracowników Jaruzelskiego i Kiszczaka, Wałęsa wymyślił nowy koncept. Już nie będzie twierdził, że w Sodomie nie mieszkał, ale będzie przekonywał, że nigdy szczerym sodomitą nie był. Nowy Lot służył sodomskiemu aparatowi terroru, ale tylko po to, by z tym większą zażartością prowadzić nieustępliwą walkę o wyzwolenie Sodomitów ze szponów grzechu.

Ten koncept ma jednak pewną wadę, której Wałęsa zdaje się nie dostrzegać. Już nikt nie uwierzy, że był Lotem. Nikt nie uwierzy nawet w to, że był zniewoloną  sodomskimi obyczajami żoną Lota. Już nie może udawać nawet słupa soli, gdyż co prawda jest słupem, ale tylko takim, na którym okrągłostołowo-postmunistyczno-złodziejski Układ nalepia swoje ogłoszenia dla społeczeństwa:  „Ogłasza się i nakazuje wierzyć, że premier Tusk jest cudowny, a jego krytycy podli. Ponadto prezydent Wałęsa sam obalił komunizm i zawsze miał we wszystkim rację, co uznaje cały świat i wszystkie narody Związku Radzieckiego. Szczegółowe wiadomości o zbawczych działaniach władz III RP są podawane w audycjach TVN i na łamach GW.” Wałęsowy słup sam nalepia na sobie obelgi pod adresem śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak ten słup będzie stał, gdy zawiśnie na nim jeszcze kukła TW „Bolka”? Krzysztof Wyszkowski

TRZECIA RP, CZY PIĄTY PRL ? Czyli o dwóch takich, co „obalili” komunę… Sprawa zaproszenia sowieckiego namiestnika gen. Jaruzelskiego do wspólnego wyjazdu na beatyfikację Jana Pawła II, ujawniła najważniejszy dylemat III RP – kwestię pochodzenia tego tworu ustrojowego. Rozważany wspólny wyjazd prezydentów „niepodległej” III RP, czyli Jaruzelskiego, Wałęsy, Kwaśniewskiego i Komorowskiego na uroczystości beatyfikacji polskiego Papieża, paradoksalnie – stanowi w istocie spór o ostateczną „beatyfikację” sowieckiego namiestnika, którego wkładu w „niepodległość” III RP nie można pominąć. Podobnie, jak wkładu gen. Kiszczaka. W lapidarny sposób przedstawił to uczestnik okrągłego stołu, który też miał udział w „obaleniu komuny”: - Jeszcze niedawno Bronisław Komorowski mówił, że nie będzie zmieniał historii Polski. Gdyby poważnie traktować argumentację Kancelarii, to ponieważ rząd Tadeusza Mazowieckiego był zatwierdzony przez prezydenta Jaruzelskiego, to nie jest do końca legalny – tak były sekretarz PZPR Leszek Miller komentuje brak zaproszenia dla generała na wspólną podróż z prezydentem do Watykanu. Z kolei, doradca Komorowskiego Tomasz Nałęcz – członek PZPR do 1990 r. - zapewnia, że sprawa zaproszenia Jaruzelskiego nie jest jeszcze zamknięta. Czym jest w istocie III RP, powstała jakoby po obaleniu komuny przez Lecha Wałęsę, skoro ten twór ustrojowy nie posiada nawet daty, od której można byłoby odliczać czas od uwolnienia się od komunizmu? Bo tą datą nie może być przecież dzień zatwierdzenia „niekomunistycznego” rządu Mazowieckiego przez komunistycznego prezydenta! Przecież w „niekomunistycznym” rządzie Mazowieckiego było nie tylko więcej komunistów, niż „niekomunistów”, a szefem MSWiA został peerelowski szef bezpieki PR, gen. Kiszczak! A więc, kiedy nastąpiło to słynne obalenie komuny? Czy wtedy, gdy schlany Kiszczak obalił się pod stół w Magdalence? Jednak (oficjalnie) kamer przy tym nie było i niewiadomo, kto się tam obalił i kiedy. Przeglądając historię ostatnich 20 lat, nie znajdziemy takiej daty… Odkurzenie przez Komorowskiego gen. Jaruzelskiego, jako swojego doradcy - otworzyło puszkę Pandory, z której buchnął smród PRL-u, połączony ze znajomym nam smrodkiem III RP. Ale przecież są tacy, którzy jeszcze pamiętają, jak przepoczwarzała się PRL, przechodząc okresy „błędów i wypaczeń”, „odnowy” i „zjednoczenia”. Odbywało się to jednak zawsze wokół „zdrowych sił narodu” i „naszej” partii, która stawała się „nie taka sama” - ale nadal „taka sama”. Były więc cztery peerele: I- Bieruta, II – Gomółki, III- Gierka i IV- Jaruzelskiego. Jak to się stało, że w „niepodległej” III RP, Jaruzelski – jako jedyny I sekretarz komunistycznej partii w całym bloku sowieckim, został nie tylko pierwszym, „niekomunistycznym” prezydentem, który zatwierdził pierwszy „niekomunistyczny” rząd, ale stał się osobą nietykalną w III RP ? Jak to się stało, że dawne apartczyki PZPR stały się autorytetami III RP, a nawet doradcami rządu i obecnego prezydenta ? Przypomnijmy: bliski Jaruzelskiemu Erich Honecker musiał uciekać do ZSRR, zaś w Niemczech wytoczono mu proces o zdradę stanu. Todor Żiwkow został skazany w 1992 roku na 7 lat więzienia za defraudację funduszy państwowych, zaś Nicolae Ceauşescu został obalony i stracony w wyniku rewolucji w 1989 roku. Przetrwał tylko Jaruzelski i szef komunistycznej bezpieki PRL-u... Odpowiedź na paradoks "obalenia komunizmu" w Polsce jest tylko jedna: w 1989 roku, doszło do kolejnego, piątego już przepoczwarzenia PRL-u, tym razem pod nazwą III RP i po to, by uratować skórę wszystkim tym, którzy tworzyli zbrodniczy system. Zatem wybór Kwaśniewskiego, członka rządu Jaruzelskiego na prezydenta III RP – był naturalną konsekwencją Piątego PRL-u a zarazem Trzeciej RP. Naturalną konsekwencją przepoczwarzonego po raz piąty PRL-u, była i jest walka z PIS-em, co równie lapidarnie, jak sekretarz Miller, określa były rzecznik Jaruzelskiego, Jerzy Urban: „Nie wyobrażam sobie coś bardziej obrzydliwego niż rządy Prawa i Sprawiedliwości”. Urban uzasadnia też w wywiadzie dla lewackiej Superstacji swoje poparcie dla Platformy Obywatelskiej i rządów Tuska-Komorowskiego: „Tusk nic nie robi, nieudolny, ale przynajmniej mamy spokój”.

I to jest cała kwintesencja systemu, który powstał w wyniku przepoczwarzenia Czwartego PRL-u w PRL Piąty, nazywany dla zmyłki – III RP. Celem systemu III RP jest zapewnienie spokoju komunistycznym oprawcom i te cele najlepiej realizowały UD, KLD, UW, SLD i obecnie realizuje Platforma Obywatelska. Tusk wraz z Komorowskim mają dlatego poparcie komunistów przy całej swojej bezczynności, że pozbyli się największego wroga komuny, jakim był śp. Lech Kaczyński. Władza Tuska wisi więc na komunistycznym pasku, stąd – nawet wobec widma krachu gospodarczego – jego zabiegi o wyeliminowanie drugiego z braci Jarosława, stanowią uzasadnienie dla poparcia Tuska przez obrońców systemu. Potwierdza to Ryszard Kalisz ( w PZPR od 1978r), w serdecznej pogawędce z R. Giertychem przed kamerami TVN24 mówiąc i powtarzając za tow. Millerem: „PiS jest partią antysystemową, z którą lewica nie może wchodzić w żadne układy polityczne”. Tak, to prawda – celem PIS-u było i jest stworzenie IV RP – wolnej od komuny. Dlatego PIS stanowił i stanowi śmiertelne zagrożenie dla systemu III RP i jej twórców. A jaka jest rola Lecha Wałęsy w budowie systemu  Piątego PRL-u?  To rola wiejskiego głupka, pociąganego za sznurki dawnej esbecji. Celem postkomunistycznej III RP jest więc tylko zaspakajać pychę marionetkowego Wałęsy, który nawet uwierzył, że coś obalił i to w dodatku sam. W istocie, z Wałęsą nikt się nie liczy, czego dowodem jest „wybór” Niemca Basila Kerskiego na nowego dyrektora Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Można łatwo przewidzieć, jaki będzie rezultat protestu Wałęsy na „wybór” Niemca na szefa Centrum Solidarności: nowy dyrektor zorganizuje kolejną fetę na cześć tego, co obalił komunę i wiejski głupek zostanie kolejny raz usatysfakcjonowany. Ku chwale Piątego PRL-u, który dla zmyłki gawiedzi nazwano „niepodległą” III RP. Tylko od czego niepodległą? Kapitan Nemo

Deficyt obniżony na papierze

1. Po kilku tygodniach zwłoki Minister Rostowski przesłał do Brukseli odpowiedź na list Komisarza ds. gospodarczo-walutowych Oli Rehna. Prezentuje w nim wykaz przedsięwzięć, które jego zdaniem mają do końca roku 2012 przynieść wzrost dochodów i oszczędności przynajmniej w wysokości 4,7% PKB. Brakującą resztę do tego aby deficyt sektora finansów publicznych był na koniec 2012 roku niższy niż 3% PKB, ma przynieść wzrost gospodarczy. W roku 2011 to zmniejszenie deficytu ma wynikać z ograniczenia przekazywania składek do OFE (0,72% PKB), zastosowania reguły wydatkowej(0,53% PKB), podwyżki VAT ( 0,38%PKB), ograniczenia pomostówek (0,37%PKB), niższych wydatków Funduszu Pracy (0,28% PKB), likwidacji odliczeń VAT dla samochodów z kratką (0,08%PKB),obniżenia zasiłku pogrzebowego(0,06%PKB), zniesienie ulg w akcyzie na biokomponenty (0,06%PKB), zamrożenie progów w podatku PIT (0,05%PKB), podwyższenie akcyzy na papierosy (0,02% PKB) i ograniczenie kosztów kosztów obsługi długu (0,02%PKB). W roku 2012 na zmniejszenie deficytu ma się złożyć (reguła wydatkowa (0,63%PKB), ograniczenie składek przekazywanych do OFE (0,42%PKB), reguła ograniczająca dług w samorządach (0,4%PKB), ograniczenie pomostówek (0,39%PKB), efekt wyższych dochodów z CIT (0,25% PKB), zamrożenie progów w podatku PIT (0,05% PKB), ograniczenie kosztów obsługi długu (0,04%PKB), zniesienie ulgi w akcyzie na biokomponenty (0,04%PKB), podwyższenie akcyzy na papierosy(0,02%PKB) i kolejne obniżenie zasiłku pogrzebowego (0,01%PKB).

2. Jak widać z tej prezentacji, Minister Rostowski postarał się o to aby przekazany do Komisji Europejskiej dokument sprawiał wrażenie niezwykle precyzyjnego planu zarówno zwiększenia dochodów jaki zmniejszania wydatków budżetowych (temu służy jak sądzę pokazanie działań, które mają przynieść 0,01-0,02 %PKB oszczędności). Niestety jeżeli dokładniej przyjrzeć się propozycjom Rostowskiego to mają one słabe umocowanie w rzeczywistości. Zapisanie oszczędności pochodzących ze zmniejszenia przekazywania składki do OFE w sytuacji kiedy I czytanie ustawy w tej sprawie ma się odbyć w połowie marca, z realizmem nie ma wiele wspólnego. W sprawie ostatecznego kształtu tej ustawy nie ma bowiem zgody nawet w koalicji. Co rząd zrobi jak koalicyjny PSL zagłosuje za wprowadzeniem poprawki PiS o zostawieniu ubezpieczonym wyboru czy chcą pozostać w OFE czy chcą wrócić do ZUS. Z dużym prawdopodobieństwem taka poprawka może przejść (opozycja + PSL dają większość w tej sprawie) i czy ustawę z taką poprawką zawetuje Prezydent? Kolejna pozycja oszczędności to ograniczenie pomostówek co ma dać w latach2011-2012 0,76%PKB, a więc około 11 mld zł oszczędności. Ta ustawa obowiązuje już 2 lata i skoro teraz ma przynieść takie oszczędności do dlaczego nie przyniosła ich w roku 2010 kiedy deficyt finansów publicznych zamiast spadać wzrósł przynajmniej o 0,5%PKB. Podobnie wygląda sprawa ze spodziewanym zwiększeniem wpływów z podatku CIT i to o około 4 mld zł. Już rok 2010 pokazał, że liczenie na zwiększanie wpływów z tego podatku jest iluzją. W budżecie 2010 zapanowano bowiem wzrost PKB na poziomie 1,7%PKB, a wzrost ten ostatecznie wyniósł 3,8%PKB czyli był ponad 2 razy wyższy. Wpływy z podatku CIT jednak wyższe nie były, co dobitnie pokazuje, że wpisywanie takich dodatkowych dochodów jest po prostu oszukiwaniem samego siebie. Oszczędności w wysokości 0,4% PKB czyli około 7 mld zł ma także przynieść wprowadzenie ograniczeń w zadłużaniu się samorządów tylko do uchwalenia tej ustawy jeszcze bardzo daleko a o skutkach jej przyjęcia pisałem szerzej wczoraj.

3. Trzeba jeszcze przypomnieć Ministrowi Rostowskiemu, że nie wiadomo z jakiego poziomu obniża deficyt finansów publicznych. On twierdzi, że z poziomu 7,9%PKB, wielu ekonomistów, że z poziomu 8,5% PKB. Ta rozbieżność prawdopodobnie wynika z manipulowania przez ministra wpływami i wydatkami budżetowymi w grudniu 2010 co spowodowało zaniżenie deficytu o kwotę od 5-10 mld zł. Bruksela zapewne te machinacje zauważy i jeżeli je ogłosi to dopiero wtedy będziemy mieli poważny kłopot. Wydaje się, że Tusk z Rostowskim zdecydowali po raz kolejny kupić czas do wyborów i w dokumencie wysyłanym do Brukseli nie pokazują realnych działań jakie należałoby podjąć aby ratować polskie finanse publiczne. Kłamali do tej pory i kłamią dalej tylko czy Komisja i ci, którzy finansują nasz dług po raz kolejny w te kłamstwa uwierzą? Zbigniew Kuźmiuk

Im za opiekę trzeba płacić - jak płaci się gangsterom? ONI uwielbiają nam czegoś zakazywać. Tak jak troskliwa mama zakazuje dziecku wszystkiego (bo może zrobić sobie krzywdę biegając...), tak ONI zakazują nam. Z tym że my na ogół nie jesteśmy dziećmi. A jeśli jesteśmy - to od zakazywania mamy własnych rodziców! Bezpłatnie! A IM za "opiekę" trzeba płacić. Jak płaci się gangsterom. Niech ktoś spróbuje IM nie zapłacić!

Jednym z najokropniejszych zakazów jest zakaz pracy. 100 lat temu nikomu - nawet komunistom - do głowy by nie przyszło zakazać komuś pracy. Bo jak można zakazać komuś pracować?! Po 1917 roku Lejba (Leon) Bronstein (ps. Lew Trocki) wpadł jednak na pomysł, by w Rosji Sowieckiej nieposłusznym zakazać pracy. Jedynym pracodawcą miało być państwo - więc w ten sposób niepokorni mieliby wymrzeć. No ale trockizm to kierunek na lewo od komunizmu.

Teraz trockizm wraca. Trockistką jest p. Hilaria Clintonowa, trockistą był b. burmistrz Londynu p. Ken Livingstone. Gdy dwadzieścia lat temu jechałem do Anglii, na promie spytano mnie, czy nie mam aby zamiaru w Anglii pracować. Bo jeśli chcę być szulerem - to w porządku, bardzo prosimy; ale jeśli chciałbym uczciwie pracować - to mnie do Zjednoczonego Królestwa nie wpuszczą!

Socjalizm to świat postawiony na głowie. W Polsce też zakazuje się pracy imigrantom. Proszę sobie wyobrazić: jest krzywy chodnik, nie ma komu go naprawić, jest chętny uciekinier np. z Pakistanu - ale nie wolno go zatrudnić i dać mu uczciwie przy naprawie zarobić. Za to zamyka się go w obozie dla azylantów - co kosztuje nas 7000 zł miesięcznie. Od łebka! Dom wariatów. Bardzo kosztowny, niestety...

Zakazuje się kobietom pracy w niektórych zawodach. Zupełnie jakby same nie wiedziały, jaką pracę mogą wykonywać, a jakiej nie. Proszę sobie wyobrazić, że nie ma zakazu pracy kobiet jako szambonurków - a jakoś w tym zawodzie nie ma ani jednej kobiety (Feministki! Zadbajcie o parytet!). Natomiast jeśli w jakiejś branży zakazu nie ma, ale pracodawca nie chce kobiety zatrudnić (bo byłaby jedynaczką - i trzeba by dla niej budować osobną toaletę, zapewnić ciepłą wodę itd. oraz dbać, by jej nie zgwałcono...) - to pracodawca płaci grzywnę za "dyskryminację"!! Dom wariatów...

Najgorszy jednak jest zakaz pracy dzieci. Te "dzieci" mają po 13, 15 czy 16 lat, ale wyglądają często tak, że człowiek bałby się spotkać z nimi w ciemnej ulicy - i jeśli na kogoś napadną, to jako młodociani mają ulgi albo w ogóle zamiast kary idą do "poprawczaka" na "resocjalizację" (czytaj: na naukę bandyckiego rzemiosła). Natomiast uczciwie pracować - im nie wolno!! Nic dziwnego, że napadają. Z czegoś przecież muszą żyć.

Zakaz pracy dzieci to cios w ludzi biednych. To biedna rodzina ma na ogół więcej dzieci - i ich praca pozwoliłaby jej godnie żyć, zamiast korzystać z "opieki społecznej". To dziecko najprawdopodobniej i tak nie pójdzie na uniwersytet - a pracując przy naprawianiu chodników nauczyłoby się popłatnego fachu... ale cóż: zakazano! Więc zostaje bandytą. Hańba!

Czy p. Lech Majewski jest żołnierzem? Gdy dzisiejsza konferencja prasowa już była zwołana zapoznałem się z szokującą mnie decyzją p. Lecha Majewskiego. Nie wytrzymałem – i dodałem jeszcze jedno oświadczenie: Oświadczenie Janusza Korwin-Mikkego Prezesa partii Wolność i Praworządność Jak dowiedziałem się wczoraj dowódca Sił Powietrznych III RP p. Lech Majewski złożył w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez załogę „Jaka-40”, który szczęśliwie wylądował był w Smoleńsku przed „Tu 154M”. Dowódca ma prawo ukarać żołnierzy – jeśli uważa, że postąpili niewłaściwie. Odwoływanie się natomiast w tej sprawie do prokuratury uważam za hańbę dla munduru. Oświadczam, że pp. Majewski, Piętas i inni tak postępujący nie są dla mnie „generałami” lecz urzędnikami. W wojsku wolnej Polski nie będzie dla nich miejsca. Warszawa, 3-III-2011 Janusz Korwin-Mikke

Wyjaśnienie Piszę te kilka słów wyjaśnienia, bo sprawa jest bulwersująca – ale być może dzisiejszy homo europæus nie widzi w tym nic szokującego. Otóż p. Majewskiemu płaci się generalską pensję z rożnymi dodatkami dowódczymi za to, by dowodził – a nie za to, by zwalał odpowiedzialność na kogoś z zewnątrz. Nawet za „komuny” coś takiego byłoby nie do pomyślenia. W mojej świadomości mieści się sytuacja, w której p. gen. Majewski, rozwścieczony postępowaniem załogi „Jaka”, każe ją rozstrzelać. Byłaby to decyzja niesłychanie surowa, całkiem niesłuszna – ale mieszcząca się jakoś w zakresie tego, co może robić dowódca ze swoimi podwładnymi. Natomiast donoszenie na swoich podwładnych do prokuratury w tym zakresie się nie mieści. W ogóle uważam, że załoga „Jaka” postąpiła słusznie. Jeśli podstawa chmur była na 60 metrach, to zejście na 50 metrów było całkowicie bezpieczne. Jednakże o tym, co w tamtej sytuacji było bezpieczne, a co nie, może orzec fachowiec siedzący w kabinie - bo tylko on wie, jak to było naprawdę. Mogą niewiążąco wypowiadać się inni piloci. Na pewno zaś nie jest w tej sprawie kompetentna prokuratura. Zgadzam się jednak, że można wychodzić z założenia, że w wojsku w czasach pokoju istnieją pewne procedury – i jeśli zakazują one lądowania przy pułapie niższym, niż 100 m (i nie ma jakichś nadzwyczajnych powodów, by procedury łamać - a dowiezienie dziennikarzy na pewno nie jest bardzo ważnym powodem...) - to należy ich przestrzegać. A zatem łamiącą procedurę załogę można ukarać. I może to uczynić dowódca – od tego jest. Przed dalszą lekturą proszę łaskawie zapoznać się z materiałami na ten temat, cytuje ważniejsze fragmenty:

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/321283,Gen-Majewski-Jak40-wyladowal-mimo-polecenia-odejscia-na-drugi-krag

Załoga naszego samolotu wykonała manewr bez zgody przy podstawie chmur 60 metrów i widzialności poniżej kilometra - tak dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski tłumaczył posłom, dlaczego sprawę skierowano do prokuratury". Nie przesądzamy o winie pilotów Jaka-40, który 10 kwietnia ub. r. wylądował w Smoleńsku; chcemy, by prokuratura wyjaśniła tę sprawę - zapewnił wiceszef MON Czesław Piątas. Lądowaniem samolotu zajmowała się w środę sejmowa Komisja Obrony Narodowej na wniosek posłów PiS.

http://fakty.interia.pl/polska/news/gen-majewski-jak-40-wyladowal-mimo-polecenia-odejscia,1604595,6911

Jak-40 z dziennikarzami na pokładzie wylądował w Smoleńsku na kilkadziesiąt minut przed katastrofą polskiego Tu-154M. W chwili lądowania warunki na lotnisku były już bardzo trudne, po lądowaniu kontrolerzy z Siewiernego określili polskich pilotów mianem "zuchów" ("mołodcy"). W piątek poinformowano, że dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski złożył w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez załogę Jaka-40. Zwołania posiedzenia komisji poświęconego lądowaniu domagali się posłowie PiS. W środę ich przedstawiciel poseł Antoni Macierewicz ocenił, że piloci Jaka-40 "jak na tamte warunki, na to, co się działo w wieży i co się działo po stronie rosyjskiej" bohatersko wylądowali w Smoleńsku, ratując życie polskich dziennikarzy. Zgadzam się z tezą, że obecnie za wszelką cenę usiłuje się znaleźć kozła ofiarnego, którego można by zarżnąć ku uciesze motłochu domagającego się ukarania winnych - skoro śp. kpt. Arkadiusz Protasiuk nie żyje. Jednak zajmowanie się tym przez Komisję Sejmową jest niedopuszczalne. Sejm – Władza Ustawodawcza – wkracza tu w kompetencje Władzy Wykonawczej i ew. Sądowniczej. Sejm powinien zamiast tego zażądać od Premiera zmiany obsady Ministerstwa Obrony Narodowej. Natomiast cytowane stwierdzenie WCzc. Antoniego Macierewicza: "piloci, jak na tamte warunki, na to, co się działo w wieży i co się działo po stronie rosyjskiej" bohatersko wylądowali w Smoleńsku, ratując życie polskich dziennikarzy.

jest kuriozalne. Sytuacja na wieży kontrolnej i po stronie rosyjskiej nie ma z tym nic wspólnego, piloci wylądowali "odważnie", "brawurowo" - a nie "bohatersko" - a na czym miałoby polegać "uratowanie życia" dziennikarzy zupełnie nie wiadomo. Wypowiedź Antoniego Macierewicza to kolejny przykład PiS-bełkotu - i potwierdza moją ocenę, że PiS jest w stanie amoku i od tej partii trzeba się trzymać jak najdalej.

Trzy tezy o podatkach. Oświadczenie Janusza Korwin-Mikkego Prezesa partii Wolność i Praworządność w sprawie polityki podatkowej

1) Funkcja podatku Podatki w normalnym państwie służą zaspokojeniu potrzeb wspólnych: utrzymaniu służb specjalnych, wojska, policji i administracji. Wydatki na administrację radykalnie zredukujemy, pozostałe zwiększymy o ca. 50%. Podatki w państwie socjalistycznym służą do celów redystrybucyjnych. Aparat państwa siłą, ale po cichu, zabiera 100 zł Kowalskiemu, marnuje 32, pokrywa swoje koszta 8zł - a 60 wręcza z rozgłosem Wiśniewskiemu. Potem, ponieważ Kowalski zbiedniał, zabiera po cichu 100 zł Wiśniewskiemu, marnuje 32 zł, 8 zł wydaje na pokrycie kosztów tej operacji – i wręcza z przytupem 60 zł Kowalskiemu – zapewniając sobie poparcie Kowalskiego i Wiśniewskiego w wyborach. Te przestępcze operacje muszą zostać konstytucyjnie zakazane.

2) Sposób poboru podatku Podatek dochodowy, CIT i inne podatki są grzywną za dobra pracę. Muszą zostać zlikwidowane. W normalnym państwie utrzymanie służb specjalnych, wojska, policji i administracji następuje z podatku ryczałtowego osobistego, podatków od nieruchomości, dochodów z głębokich kopalin, i niewielkiego podatku emisyjnego. Ponieważ od 1-XII-2009 jesteśmy związani prawem Unii Europejskiej, musimy utrzymać VAT 15% oraz niektóre akcyzy. W tej sytuacji nie będzie nam potrzebny podatek osobisty

3) Wysokość podatku. Każda złotówka idąca do budżetu to 40 gr. straty społecznej. Ponieważ podatki będą szły wyłącznie na utrzymanie służb specjalnych, wojska, policji i administracji – zostaną zredukowane 7-krotnie w stosunku do obecnych obciążeń. JKM
Wierność, która zawstydza
Co to znaczy – być wiernym? Dzisiaj wierność nie jest w cenie; kto wie, ilu ludzi w ogóle o czymś takim nie słyszało? Pewnie dlatego wczorajsze święto państwowe, ustanowione ku czci tzw. „Żołnierzy Wyklętych”, minęło prawie bez echa. Wprawdzie prezydent Komorowski złożył wieniec pod murem więzienia przy ulicy Rakowieckiej, ale chyba miało to charakter bardziej protokolarny, niż szczery. Trudno zresztą inaczej, skoro pełniący w naszym nieszczęśliwym kraju obowiązki Józefa Stalina, ustanawiający standardy moralne dla Salonu i autorytetów, kawaler Orderu Orła Białego, redaktor Adam Michnik upatrzył sobie wzór człowieka honoru akurat w generale Czesławie Kiszczaku? Ale bo też żołnierze nazywani z okazji tego święta „wyklętymi”, byli wyklęci właśnie przez takich „człowieków honoru”, jak generał Kiszczak i jemu podobni. A za co? Ano – właśnie za to, że byli wierni. Że byli Najwierniejsi z Wiernych. Bo nie sztuka być wiernym, kiedy dostaje się za to gorącą strawę, mundur i oporządzenie, dodatek za wysługę lat, no i oczywiście – ordery. Do takiej wierności zdolny jest właściwie każdy, a już specjalnie ci, którzy przedziwnym tropizmem zawsze skądś wiedzą, z której strony chleb jest posmarowany. I pewnie dlatego co najmniej 3 miliony wiernych Związkowi Radzieckiemu natychmiast się od niego odstrychnęło, kiedy tylko okazało się, że Niemcy dają lepsze granty. Sztuka być wiernym w sytuacji, gdy jedyną nagrodą za wierność jest krew, pot, łzy i rozpacz. Do takiego poświęcenia, do takiej ofiary zdolni są ludzie, którzy bardzo kochają, a w dodatku – mają jeszcze charakter. Dlatego święto Żołnierzy Wyklętych nie tylko ma być hołdem i zadośćuczynieniem dla Najwierniejszych z Wiernych, ale również – okazja do rachunku naszego narodowego sumienia: na ile jesteśmy wierni Polsce, a za ile gotowiśmy ją porzucić. I nie chodzi mi tutaj o fizyczną emigrację, bo ci, których warunki do niej zmusiły, często tym bardziej interesują się Polską i troszczą się o nią, niż ci, którzy w Polsce zostali i nawet z Polski żyją. Odwiedziłem tyle skupisk emigracyjnych w Europie i Ameryce, że wiem, co mówię. Mówiąc o gotowości porzucenia Polski mam na myśli tych wszystkich, którzy Polski się wstydzą, którzy marzą, by nikt nie rozpoznał w nich Polaka, którzy pozują na etranżerów.

Tymczasem żołnierze Najwierniejsi z Wiernych podnieśli poprzeczkę tak wysoko, że mało jest ludzi, którzy na ich wspomnienie nie doznawaliby uczucia zawstydzenia. Nie trzeba się tego wstydu wstydzić, bo skoro go odczuwamy, to znaczy, że sumienia nasze nadal są żywe i reagują prawidłowo. Ten wstyd, to najcenniejszy podarunek, jaki żołnierze Najwierniejsi z Wiernych przesyłają nam zza grobu. Dzięki niemu bowiem mamy poczucie miary, a w dzisiejszych czasach to jest rzecz bezcenna. W dzisiejszych czasach – kiedy okazuje się, że największym zaufaniem naszego skołowanego społeczeństwa cieszy się Grzegorz Napieralski, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Partii, która korzenie swoje wywodzi z kolaboranckiej Polskiej Partii Robotniczej i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej – których rękoma wrogowie polskiej niepodległości mordowali i prześladowali każdego, kto próbował dochować Polsce wierności. Kiedy pieszczochowie tamtej partii, którym nasze polskie safandulstwo zagwarantowało całkowitą bezkarność zbrodni i łajdactw, coraz bardziej podniesionym głosem próbują znowu wskazywać nam nasze miejsce, po raz kolejny próbują wdeptywać nas w ziemię tak samo, jak ich ojcowie wdeptywali w ziemię naszych ojców. Mówię to pod wrażeniem filmu Jerzego Zalewskiego, który w wersji roboczej został 1 marca pokazany w warszawskim kinie „Palladium” – właśnie w ramach obchodów święta żołnierzy Najwierniejszych z Wiernych. Film nosi tytuł „Rój – w ziemi lepiej słychać” i opowiada o jednym z nich – Mieczysławie Dziemieszkiewiczu, pseudonim „Rój”, który dochował wierności Rzeczypospolitej Niepodległej wbrew wszystkiemu – nawet wbrew nadziei. Z jednej strony historia ta budzi przygnębienie, zwłaszcza na tle butnego i aroganckiego łajdactwa, drapującego się w patriotyczny kostium, ale z drugiej - przypomina, jak wysoko podniesiona jest poprzeczka i jak wiele trzeba poświęcić dla wierności i honoru. Nic zatem dziwnego, że film jest niechcianym dzieckiem państwowej telewizji, która pewnie wolałaby na okrągło nadawać pogodne obrazy, najlepiej ilustrowane anegdotami z życia dworu i salonów. Publiczność w „Paladium” dowiedziała się, że na film Jerzego Zalewskiego brakuje pieniędzy. To bardzo ciekawe w sytuacji, gdy Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie żałuje pieniędzy na komiks o Chopinie, a Ministerstwo Kultury – na billboardy z makatkami przeciwko zimie. SM

SOWA znów w awangardzie? Ileż znaków na niebie, a zwłaszcza na ziemi pokazuje, że 20-letni okres pieriedyszki dobiega końca! Zaraz po katastrofie w Smoleńsku pojawiła się inicjatywa „pojednania z Rosją” – oczywiście oddolna i spontaniczna – jakże by inaczej – pod którą podpisały się właściwie wszystkie autorytety moralne, a już specjalnie te, którym w swoim czasie, „bez swojej wiedzy i zgody”, przytrafił się casus pascudeus. Ta oddolna i spontaniczna inicjatywa najwyraźniej musiała zainspirować Sojusz Północnoatlantycki, skoro 19 listopada ub. roku proklamował strategiczne partnerstwo z Rosją, w którym to jakaś rola do odegrania musi przecież przypaść również naszemu nieszczęśliwemu krajowi. A cóż innego może Rosji zaoferować nasz nieszczęśliwy kraj, jeśli nie pojednanie? Nasz nieszczęśliwy kraj nie może Rosji zaoferować niczego innego. A ponieważ – jak zauważył poeta – „w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz” – a więc i Rosja musi zechcieć pojednania z naszym nieszczęśliwym krajem, to chyba jasne? A kiedy Rosja może się na takie pojednanie zdecydować? Nie ulega wątpliwości (nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania, lepiej ciupciać bez miłości, niźli kochać bez ciupciania), że wówczas, gdy takie pojednanie będzie dla Rosji korzystne. A kiedy będzie korzystne? No, to proste; kiedy dokona się na rosyjskich warunkach. No dobrze, ale któż najlepiej pojedna nasz nieszczęśliwy kraj z Rosją? To też proste: ci, którzy zawsze stanowili z nią organiczną jedność. Myśl tę wyraził jeszcze w latach 40-tych Mieczysław Moczar, który naprawdę nazywał się inaczej, ale nie o nazwisko tu chodzi, tylko o myśl: „dla nas, partyjniaków, prawdziwą ojczyzną jest Związek Radziecki”. Wiemy jednak skądinąd, że i wśród „partyjniaków” istniały różne kręgi wtajemniczenia i że najtwardszym jądrem, a zarazem bijącym sercem partii były tajne służby, przede wszystkim – wojskowe, związane z GRU, czyli Gławnym Razwiedywatielnym Uprawlienijem. Służyły one Związkowi Radzieckiemu jak tam potrafiły, podporządkowując mu nasz nieszczęśliwy kraj, aż do wpisania odwiecznego sojuszu do konstytucji. Zatem skoro teraz padł rozkaz pojednania z Rosją, to nie ulega wątpliwości, że w awangardzie popychanego przez parowóz dziejów pociągu przyjaźni, nie może zabraknąć RAZWIEDUPR-u, czyli starej, poczciwej razwiedki. Razwiedka, jak to razwiedka – coś tam musi wiedzieć, toteż bez najmniejszego zaskoczenia przyjęliśmy wiadomość, że 21 stycznia ub. roku, a więc na prawie 2 miesiące przez katastrofą w Smoleńsku, z inicjatywy generała Marka Dukaczewskiego podjęło działalność stowarzyszenie SOWA, którego celem jest walka „o przywrócenie dobrego imienia Wojskowym Służbom Informacyjnym”. A ponieważ wiadomo, że najlepszą metodą walki jest atak, toteż w „Rzeczpospolitej” z 6 lutego ub. roku red. Piotr Nisztor napisał również, iż „prawnicy stowarzyszenia będą m.in. występować z pozwami cywilnymi przeciwko osobom, które wysuwają nieprawdziwe oskarżenia przeciwko WSI”. No i słowo stało się ciałem. Właśnie otrzymałem powiestkę z niezawisłego Sądu Okręgowego w Warszawie II Wydział Cywilny, bym w charakterze pozwanego stawił się na rozprawę w dniu 12 kwietnia – oraz pozew, jaki w imieniu TVN S.A. złożyli adwokaci: pan prof. dr hab. Piotr Kruszyński i pani mecenas Izabela Kruszyńska-Świątek o ochronę dóbr osobistych TVN poprzez zobowiązanie mnie do przeprosin i wpłacenie 50 tys. zł na rzecz PCK. Poszło o to, że w felietonie opublikowanym w „Naszej Polsce” przypomniałem, jak to pani red. Justyna Pochanke przekazała rozkaz, by w dniu pogrzebu, w godzinie zgonu papieża, w całej Polsce zawyły syreny – zwracając uwagę, że tutaj spontan jest wykluczony, bo syreny te stanowią element systemu obrony cywilnej państwa – więc skoro zawyły, to nie ulegało wątpliwości, że Siły Wyższe – czyli WSI - badają w ten sposób możliwości mobilizacyjne agentury, jaką zwerbowały sobie we wszystkich bez wyjątku środowiskach w ciągu ostatnich 30 lat – oraz że użyłem sformułowania „telewizyjna ekspozytura Wojskowych Służb Informacyjnych podaje...” – i tak dalej. Autorzy pozwu uznali, że w tych fragmentach podane zostały „nieprawdziwe fakty”. Niestety nie podali, które fakty są nieprawdziwe. Czy np. ten, że pani red. Pochanke wezwała do uruchomienia syren, czy ten, że syreny rzeczywiście zostały tego dnia i o wskazanej przez nią godzinie w całym kraju uruchomione, czy że WSI w ciągu ostatnich 30 lat zwerbowały sobie agenturę we wszystkich bez wyjątku środowiskach, czy wreszcie – że badały możliwości mobilizacyjne agentury – esperons, że to się wyjaśni podczas rozprawy przez niezawisłym sądem. Znacznie ciekawsza wydaje się jednak wyrażona w pozwie opinia, że sugestia powiązań TVN S.A. z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi ma „nad wyraz obraźliwy charakter”. Ja oczywiście rozumiem, że pozew o ochronę dóbr osobistych ma swoje wymagania, ale czy w tym przypadku dziecko nie zostało aby wylane wraz z kąpielą? Przecież stowarzyszenie SOWA postawiło sobie za cel ostateczny „przywrócenie dobrego imienia Wojskowym Służbom Informacyjnym”, więc jeśli nawet w tej walce używa się oręża pozwów cywilnych, to czy w pozwach tych powinna być używana argumentacja sugerująca, iż współpraca, a nawet powiązania z WSI mają charakter hańbiący? Daleko w ten sposób nie zajedziemy, bo może to doprowadzić do powstania w opinii publicznej potężnego dysonansu poznawczego, który sprawi, że awangarda pojednania naszego nieszczęśliwego kraju z Rosją zostanie otoczona smrodliwym oparem podejrzeń. Co by na to powiedział Józef Stalin, gdyby tak pewnego dnia zmarchtwychpowstał? Tak czy owak – jak mawiał praktykujący za moich czasów studenckich w Lublinie mec. Maciejkowski - sprawa pod względem prawnym i nie tylko – jest „smakowita”, więc będę obficie informował Państwa o wszystkich interesujących szczegółach – „bo nie jest światło, by pod korcem stało” – a te szczegóły pozwolą nam zorientować się w jakim kierunku zmierza sytuacja po zakończeniu 20-letniej pieriedyszki. Tymczasem Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego bada sprawę konstytucyjności dekretu Rady Państwa z 1981 roku o wprowadzeniu stanu wojennego. Ogromnie jestem ciekaw wyroku, bo może on stać się albo pierwszym krokiem w kierunku ponownego zlodowacenia, którego nadejście wydaje się nie tylko nieuchronne, ale wręcz widoczne gołym okiem, albo ostatnim fajerwerkiem pieriedyszki przed zapadnięciem nad naszym nieszczęśliwym krajem polarnej nocy. SM

Klepki się odblokowują? Samogwałtu, co się dzieje! Jeszcze niedawno nie do pomyślenia było, by jakikolwiek sąd w Stanach Zjednoczonych odważył się wydać wyrok zezwalający na krytykę sodomitów. Wprawdzie w USA sądy są niezawisłe, tak samo zresztą, jak i w naszym nieszczęśliwym kraju, więc nie dlatego żaden sąd nie odważyłby się wydać takiego wyroku, żeby się bał. Co to, to nie; o tym nie ma mowy. Żaden sąd nie odważyłby się wydać takiego wyroku, bo pomysł, że sodomitów można krytykować, nie przyszedłby mu po prostu do głowy! Teraz najwyraźniej jakaś klepka w głowach niezawisłych sądów musiała się odblokować, skoro jeden z nich uznał, że sodomici podlegają krytyce tak samo, jak wszyscy inni. Ciekawe do czego to odblokowanie klepki doprowadzi. Czy skończy się na sodomitach, czy też już niedługo można będzie krytykować wszystkich innych, którzy dotychczas żadnej krytyce nie podlegali – na przykład Żydów? Bo właśnie przywódca murzyńskiego Narodu Islamu Ludwik Farrakhan, na widok którego Żydzi dostają nerwowej drżączki, urządził sympozjon, gdzie padło stwierdzenie, że Żydzi odegrali „olbrzymią rolę” w handlu murzyńskimi niewolnikami. „Rzeczpospolita” twierdzi, że Ludwik Farrakhan nie ma w USA większego wpływu. Wszystko to oczywiście być może, ale warto przypomnieć, że to właśnie on był organizatorem słynnego Marszu Miliona Mężczyzn w Waszyngtonie, podczas którego wezwał tę milionową murzyńską rzeszę do wzięcia odpowiedzialności za siebie i własne rodziny. Bo Farrakhan jest nietypowym przywódcą murzyńskim. Domaga się m.in. likwidacji rządowych programów pomocowych dla murzyńskiej ludności, które, jego zdaniem, utrzymują ją już w kolejnych pokoleniach w stanie wyuczonej bezradności, zaś w następstwie tej opieki typowa murzyńska rodzina składa się z matki samotnie wychowującej dzieci niewiadomych, albo nieobecnych ojców. Krótko mówiąc, Ludwik Farrakhan za ten opłakany stan rzeczy wini socjalizm, który, jego zdaniem, został wymyślony przez Żydów, żeby zniszczyć Murzynów. Naturalnie po tym uderzeniu w stół natychmiast odezwały się nożyce. Rzecznik żydowskiej Ligi Antydefamacyjnej stwierdził, że Farrakhan „przedstawił całą serią absurdalnych, antysemickich teorii spiskowych”. Obawiam się jednak, że rzecznik albo jest ignorantem, albo – jeśli ignorantem nie jest – to zwyczajnie kłamie. Bo oto co na temat roli Żydów w handlu murzyńskimi niewolnikami pisze Jakub Attali – niewątpliwy Żyd – w książce „Żydzi, świat, pieniądze”: „Inni (Żydzi – SM) odgrywają znaczącą rolę w handlu niewolnikami, których skupują wprost ze statków Kompanii Indii Zachodnich i odsprzedają na kredyt plantatorom po bardzo wysokich cenach, pobierając dodatkowo trzy do czterech procent miesięcznie od sumy kredytu, płatne po zbiorach trzciny. Zyski ze sprzedaży jednego niewolnika sięgają niekiedy trzystu procent. O znaczeniu Żydów w tym handlu może świadczyć fakt, że licytacje niewolników nie odbywają się w dni świąt żydowskich. Gubernator Recife Adriaen Lems pisze w 1648 r. do zarządu Kompanii: Nie-Żydzi nie mogą prosperować, bo muszą kupować Murzynów zbyt drogo i na zbyt wysoki procent.” (str.214-215). A dlaczego na „zbyt wysoki” procent? A dlatego, że całą inżynierią finansową handlu murzyńskimi niewolnikami, który wymagał sporych inwestycji kapitałowych (budowa lub kupno statku, zamustrowanie załogi, zakup żywności i zapas gotówki lub towarów na wymianę za niewolników na wybrzeżu afrykańskim, wyżywienie niewolników podczas ich oczekiwania na podróż przez ocean w „niewolniczych dziurach”, wreszcie – straty „towaru” podczas podróży) zajmowały się żydowskie banki w Europie i ich filie w Nowym Świecie. Zatem nie są to żadne „teorie”, zwłaszcza „absurdalne”, tylko najprawdziwsza prawda, która dlatego jest dla Żydów nie do przyjęcia, że pozbawia ich niezwykle lukratywnego statusu ofiary, a w każdym razie go podważa. Zatem skoro Ludwikowi Farrakhanowi wolno już urządzać takie sympozjony, to pojawia się nadzieja, że na sodomitach się nie skończy – chyba, żeby się okazało, iż oryginał aktu urodzenia prezydenta Baracka Hussejna Obamy, którego nigdzie nie można znaleźć, znajduje się w Izraelu. SM

Demoralizują i ogłupiają Wprawdzie kto słucha pana wicemarszałka Stefana Niesiołowskiego, którego Platforma Obywatelska wzięła sobie na chłopaka do pyskowania, ten sam sobie szkodzi - ale tym jedynym razem warto, bo jest on znakomitą ilustracją nie tylko tego, jak władza demoralizuje, ale również - a może przede wszystkim - jak ogłupia. A nawet nie "władza", bo przecież nasi Umiłowani Przywódcy żadnej władzy nie mają, a tylko, z łaski okupującego Polskę dyrektoriatu tajniaków, piastują jej zewnętrzne znamiona. Okazuje się, że również one demoralizują i ogłupiają. Na przesłuchaniu u pani Moniki Olejnik pan wicemarszałek do tego stopnia utracił instynkt samozachowawczy, że skrytykował nawet Aleksandra Smolara, że to niby "szkodzi Polsce". Tymczasem pan Smolar, jako prezes Fundacji Batorego, jest mecenasem, żeby nie powiedzieć - żywicielem większości autorytetów moralnych w naszym nieszczęśliwym kraju, którzy - dzięki wajchowemu, który w odpowiednim momencie przestawił im wajchę - poparli PO i w ten sposób przyczynili się do wyniesienia również pana Stefana Niesiołowskiego, który by w przeciwnym razie "cienką herbatkę wciąż siorbał" - jak w słynnym wierszyku "Pan Karol i Kostuś", dedykowanym przez Janusza Szpotańskiego właśnie Stefanowi Niesiołowskiemu. "Pan Karol jest mówca i złote ma usta, do czynu porywa słuchaczy; a Kostuś z miedzianym obliczem oszusta wyznawców swych trzódkę duraczy". Najwyraźniej Kostuś do tego stopnia w swojej pysze się zapamiętał, że w porywie niewdzięczności zaczął kąsać rękę, która wystrugała zeń wicemarszałka tubylczego Sejmu. Jedyna nadzieja, że pan Smolar tego nie zauważy, bo w przeciwnym razie gazety zaczną "docierać" do rozmaitych śmierdzących dmuchów i dopiero się narobi! "Niech się nigdy na Konia nie porywa Kucyk - przestrzegał poeta - bo będzie tak wyglądał, jak Jan Nepomucyk!". Ale pan wicemarszałek Niesiołowski nie tylko i nawet nie przede wszystkim zgrzeszył wobec pana Smolara niewdzięcznością, będącą przecież jednym z objawów demoralizacji. Bo oto Monika Olejnik w pewnym momencie pyta: "To znaczy, pan uważa, że nie można nic krytycznie mówić o Platformie?". Na co pan wicemarszałek odpowiada: "Nie powiedziałem tego. Trzeba się zastanawiać. To musi być zbilansowane, zrównoważone, rozumne. To musi być jakaś głębsza analiza. Dla mnie płytkie, powierzchowne ataki i powtarzanie takiej kalki propagandowej jest niezrozumiałe". No i co Ci, drogi Czytelniku, przypomina widok znajomy ten? Ależ tak, naturalnie! Nawoływania Władysława Gomułki, Edwarda Gierka i Wojciecha Jaruzelskiego do "krytyki konstruktywnej", znaczy się - na nieubłaganym gruncie akceptacji ustroju socjalistycznego, przewodniej roli partii i sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Dopiero na takim nieubłaganym gruncie można było krytykować różne "niedociągnięcia", które wprawdzie "jeszcze" mogły się zdarzać, chociaż broń Boże nie "wszędzie", a tylko co najwyżej "tu i ówdzie". W swoim czasie Stefan Niesiołowski sam się z tego natrząsał i się z tym nie zgadzał, no a teraz, na starość, najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, że został własną karykaturą. Wprawdzie Boy-Żeleński zauważył, że "gdy się człowiek robi starszy, wszystko w nim po trochu parszy-wieje" - ale żeby aż do tego stopnia?! To nie może być tylko jakiś indywidualny ześlizg, bo - jak twierdził śp. ks. Bronisław Bozowski - "nie ma przypadków, są tylko znaki". O czym zatem może świadczyć ten nieomylny znak? O tym, że jak Pan Bóg chce kogoś zgubić, to najpierw odbiera mu rozum. Cóż może lepiej to sygnalizować w przypadku pana wicemarszałka Niesiołowskiego niż wybuch czarnej niewdzięczności, i to akurat wobec pana Aleksandra Smolara? Jeśli te objawy w Platformie Obywatelskiej się upowszechniły, to najwyraźniej czeka nas zmiana etapu. SM

Libia: co ukrywają media Libya: What the Media is Hiding
http://english.pravda.ru/hotspots/crimes/02-03-2011/117073-Libya_What_the_media_is_hiding-0/
Miguel Urbano Rodrigues – 2.03.2011, tłumaczenie Ola Gordon

Od pierwszej demonstracji w Bengazi i Trypolisie upłynęły dwa tygodnie. Kampania dezinformacji na temat Libii zasiała zamieszanie w świecie. Najpierw pewność: porównywanie wydarzeń w Tunezji i Egipcie są chybione. Te bunty przyczyniły się oczywiście do odpolitycznienia protestów ulicznych w obu krajach sąsiadujących, ale ten dziwny proces libijski ma cechy niemożliwe do odłączenia od strategii spiskowej imperializmu, co można określić jako przeobrażenie przywódcy. Muammar Kadafi, w przeciwieństwie do Ben Alego i Hosni Mubaraka, przyjął stanowisko antyimperialistyczne, kiedy przejął władzę w 1969 roku. Zniesiona została kukiełkowa monarchia, i od dziesięcioleci prowadził politykę niezależności, poczynając od nacjonalizacji ropy naftowej. Uprawiał strategię, która promowała rozwój gospodarczy i zmniejszyła rażące nierówności społeczne. Libia dołączyła do państw i ruchów, które walczyły przeciwko imperializmowi i syjonizmowi. Kadafi założył uniwersytety i przemysł, z piasków pustyni wyłoniło się kwitnące rolnictwo, setki tysięcy obywateli po raz pierwszy dostali prawo do godziwych warunków mieszkaniowych. Zbombardowanie Trypolisu i Bengazi w l986 roku przez amerykańskie lotnictwo pokazało, że Biały Dom Reagana określił libijskiego przywódcę jako wroga do pokonania. Wobec kraju zastosowano ciężkie sankcje. Od drugiej wojny w Zatoce Perskiej, Kadafiego obrócono o 180 stopni. Libię poddano wymaganiom MFW, dziesiątki firm sprywatyzowano i kraj otwarto dla wielkich międzynarodowych koncernów naftowych. Washington traktował Kadafiego jak lidera, z którym można prowadzić dialog. Przyjmowano go ze specjalnymi honorami w Europie, podpisywano wspaniałe kontrakty z rządami Sarkozego, Berlusconiego i Browna. Ale kiedy wzrost cen wywołał falę niezadowolenia w największych miastach libijskich, imperializm skorzystał z okazji. Doszli do wniosku, że nadszedł czas, aby pozbyć się Kadafiego, zawsze niewygodnego przywódcy. Zamieszki w Tunezji i Egipcie, protesty w Bahrajnie i Jemenie, stworzyły bardzo korzystne warunki do wszczęcia demonstracji w Libii. To nie przypadek, że Bengazi stało się centrum rebelii. W Cyrenajce działają ponadnarodowe koncerny naftowe, tam znajdują się końcówki rurociągów i gazociągów. Aktywowany został Narodowy Front Ocalenia Libii, organizacja finansowana przez CIA. Pouczające jest to, że było to miasto, na którego ulicach szybko pojawiły się flagi starej monarchii i portrety zmarłego króla Indrisa, wodza plemienia Senussi, koronowanego przez Anglię po wydaleniu Włochów. Nagle pokazał się „książę” Senussi, gotowy do udzielania wywiadów. Solidarność głównych amerykańskich i unijnych mediów z zamieszkami terrorystycznymi w Libii była oczywiście pełne hipokryzji. The Wall Street Journal, dziennik wielkiej finansjery światowej, nie wahał się sugerować w artykule redakcyjnym (23 luty), że „USA i Europa powinny ‘pomóc Libijczykom’ w obaleniu reżimu Kadafiego.” Obama przez sześć dni milczał w sprawie Libii. W siódmym dniu potępił przemoc i wezwał do nałożenia sankcji. W wyniku tego zwołano nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ i w sprawie spodziewanego pakietu sankcji. Wielu postępowych przywódców Ameryki Łacińskiej przyznało, że istnieje możliwość bezpośredniej interwencji wojskowej NATO. Inicjatywa ta byłaby niebezpieczna, niemądra i wywołałaby negatywny skutek w świecie arabskim, wzmacniając ukryte masowe nastroje anty-imperialistyczne. Trwająca kampania marketingowa wielkich międzynarodowych mediów, rozdyma organizatorów buntu jako bohaterów, podczas gdy Kadafiego przedstawia jako mordercę i paranoika. Najbliższe dni i jutro są nieprzewidywalne w Libii, trzecim największym producencie ropy w Afryce, kraju, którego bogactwo obecnie w dużej mierze przechodzi w ręce imperialistów. Ale ataków powietrznych na Trypolis i Bengazi, które według zachodnich mediów miały miejsce 22 lutego, o których szeroko relacjonowały m.in. BBC i Al Jazeera, z załamanymi rękami i krokodylimi łzami… nie zarejestrowali rosyjscy szefowie wojskowi analizujący napływające z satelitów obrazy. Obrazy satelitarne pokazują, że „nic tego rodzaju nie miało miejsca na powierzchni,” mówi Irina Galushko, dodając, że nie ma również dowodów z filmów nakręconych przez kamery telewizyjne, które mogłyby sugerować, że ataki powietrzne miały miejsce. Taka jest sytuacja, kłamstwa od początku do końca.

Airstrikes in Libya did not take place – Russian military
http://wakeupfromyourslumber.com/video/sullivan/airstrikes-libya-did-not-take-place-russian-military
Rosyjscy wojskowi:  w Libii nie było żadnych ataków z powietrza.

Doniesienia z Libii o mobilizacji sił powietrznych przeciwko własnemu narodowi, szybko rozeszły się po całym świecie. Jednak szefowie wojskowi Rosji twierdzą, że monitorowali sytuację z kosmosu – i obrazy przedstawiają zupełnie inną historię. Według Al Jazeera i BBC, w dniu 22 lutego rząd libijski zorganizował naloty na Bengazi – największe miasto kraju – oraz na stolicę Trypolis. Ale wojsko rosyjskie, od samego początku monitorujące niepokoje drogą satelitarną twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca: ataki o których donosiły niektóre media, nigdy się nie wydarzyły. Te same źródła wojskowe w Rosji twierdzą, że monitorują także sytuację wokół instalacji pompujących libijską ropę.

Źródło: Russia Today

Libia: czy Zachód znowu kłamie?Libya: Is the West lying again?
http://english.pravda.ru/opinion/columnists/02-03-2011/117072-libya_west-0/
Timothy Bancroft – Hinchey – 2.03.2011, tłumaczenie Ola Gordon

Gdzie są dowody na ataki powietrzne na zlecenie płk Kadafiego przeciwko „nieuzbrojonym” cywilom? Czy to kolejny wymyślony pretekst dla USA i ich lizusowatych sojuszników NATO do rozpoczęcia inwazji? Dlaczego NATO mówi o wprowadzeniu strefy zakazu lotów? Kto rozpoczął ten konflikt w pierwszej kolejności? Rosyjscy oficjałowie nazywają opinie NATO stekiem kłamstw. Bądźmy szczerzy. Nie mamy tu do czynienia z dobrymi intencjami krajów, których własna historia jest bez zarzutu. Mamy tu do czynienia, w wielu przypadkach, z byłymi mocarstwami imperialistycznymi, które dokonywały rzezi, bestialsko traktowały narody, prawo, tradycje i kultury, oraz nakładały własną wolę przez inwazje na inne terytoria, rysowały linie na mapach i „cywilizowały” rozległe połacie świata trzymając Biblię i kule. Cóż to za dziedzictwo… Mamy tu do czynienia z tymi, którzy rozpoczęli dziki i bezprawny atak na Irak, poza auspicjami ONZ, mamy do czynienia z tymi, którzy kłamali, że Saddam Husajn pracował nad bronią nuklearną, ponieważ kupił uran z Nigerii (a kraj, który go produkuje to Niger), zarzut kategorycznie odrzucony przez Mohameda El-Baradei z Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Mamy tu do czynienia z tymi, którzy obrazili Kofiego Annana [ONZ] i jego inspektorów broni w Iraku, którzy nie znaleźli żadnych dowodów na „natychmiastowe” zagrożenie wobec USA i ich sojuszników, mamy tu do czynienia z tymi, których ministrowie spraw zagranicznych / sekretarze stanu twierdzili, że Irak miał broń masowego rażenia, oraz że oni wiedzieli, gdzie jest. Mamy tu do czynienia z tymi, którzy ukuli casus belli w oparciu o kłamstwa, fałsz i manipulacje, lizusostwo, zastraszanie i szantaż, którzy twierdzili, że broń masowego rażenia Saddama była „w Bagdadzie i Tikrit i na północ, południe, wschód i zachód” (Rumsfeld), z tymi, których urzędnicy otrzymali listy zakupów z muzeów w Bagdadzie jeszcze przed inwazją, którzy użyli sprzętu wojskowego przeciwko strukturom cywilnym i zapewnili miliardowe kontrakty na odbudowę – bez przetargu – kumplom Białego Domu. Mamy tu do czynienia z tymi, którzy dokonali zbrodni wojennych w Kosowie, Afganistanie i Iraku, wszystkie w ostatniej dekadzie, nie wspominając o wielu innych krajach wcześniej. Nikt jeszcze nie podał, kto jest odpowiedzialny za zrzucanie bomb kasetowych na ludność cywilną, nikt jeszcze nie podał kto jest odpowiedzialny za tortury, nielegalne więzienie, naloty rakietowe na wesela, stosowanie zubożonego uranu przeciwko ludności cywilnej, a nawet ataki fosforowe na szkoły, do Haskiego Trybunału Zbrodni Wojennych, Międzynarodowego Trybunału Karnego, jak to się nazywa – tego, który zarządził porwanie i nielegalne zatrzymanie Slobodana Miloszewicza, zanim zmarł w areszcie, a tylko jeden Bóg wie jak. Więc teraz ta sama klika podżegaczy wojennych, których placówki zagraniczne i wojskowe były zaangażowane w wojny od niepamiętnych czasów, oskarżają o zbrodnie wojenne płk Muammara Kadafiego, a mianowicie o bombardowanie swoich ludzi z powietrza. Rosyjscy urzędnicy nazywają te roszczenia stekiem kłamstw. Korespondent Russia Today, Irina Galusho, przeprowadziła wywiad z członkami połączonych sztabów Rosji, którzy stwierdzili: „Niektóre raporty sporządzone przez zachodnie media nie pokazują w pełni obrazu, który oni dostają.”

Gdzie są naloty, na przykład, zarejestrowane przez BBC i Al Jazeera, 22 lutego, na Benghazi? Rząd libijski zarządził atak lotnictwa na magazyny broni, aby nie dostała się w ręce powstańców (nie nieuzbrojeni cywile, a terroryści), ale od pierwszych wiadomości, jakoby rząd organizował naloty na „protestujących,” nie przedstawiono żadnych dowodów. A to dlatego, że nie ma żadnych dowodów. A ci, którzy wysuwali takie roszczenia w mediach i rządach? Gdzie jest odpowiedzialność? Ci politycy kłamią i pozostają u władzy? Ci dziennikarze, którzy fabrykowali dowody i nadal pracują, jak gdyby nic się nie stało? A może płk Kadafi powinien rozkazać ataki drapieżczych dronów na ludność cywilną, wtedy może dostałby Pokojową Nagrodę Nobla, jak prezydent Obama. Może powinien zwabić ją na mecz piłki nożnej, jak British Black i Tans zrobiły w Irlandii, a następnie skosić ich karabinami maszynowymi. A co z Lynndie, w angielskim stylu „po prostu dobrej zabawy,” średniowiecznym pomieszczeniem do tortur, à la Abu Ghraib? Krótko mówiąc, Zachód po raz kolejny fabrykuje dowody, kłamie i manipuluje w mediach, tak jak zrobił na Bałkanach, kiedy pokazano absurdalne zdjęcia bośniackich „uchodźców” w serbskim „obozie koncentracyjnym,” podczas gdy w rzeczywistości zdjęcia wykonano wewnątrz ogrodzenia z drutu kolczastego, mającego chronić Serbów przed grasującymi terrorystami… i zrobił to wiele razy. Czas by ten cyrk odjechał dalej, zaczynając od Libii i kończąc na Iranie. W końcu kogo reprezentuje Hillary Clinton? Wolę narodu Stanów Zjednoczonych Ameryki, czy AIPAC? Pośród całego tego szumu ze strony kupionych zachodnich mediów, nie ma nic o wielkim wkładzie płk Kadafiego, a mianowicie o pomocy w uwalnianiu niezliczonych ludów w sercu kolonializmu – bez żadnych osobistych korzyści, czyli prawdziwym bojowniku o wolność – nie ma nic o tym, że Libia ma najwyższy współczynnik w zakresie postępu ludzkiego w Afryce. To dopiero dyktator, prawda? Nie wspomina się o tym, że Kadafi napisał Zieloną Książkę, wyjaśniającą teorię ekonomiczną Trzeciej Drogi, że wprowadził ją w życie w Libii, a mianowicie rządzenie Libią przez libijski lud … o jakości życia ponad 100 razy lepszej niż kiedy objął władzę w 1969 roku, kiedy wprowadził politykę kontroli zasobów libijskich przez Libijczyków dla Libijczyków, a poziom umiejętności czytania i pisania wzrósł z 10 do 90 procent. Czy taki jest dyktator? Czy stosuje tyranię bardziej niż inni, którzy rządzą krajami na Bliskim Wschodzie? I to dotyczy zachowania USA również w Iraku … Gajowy proponuje gościom, aby w swym najbliższym otoczeniu spróbowali znajomym, kolegom, członkom rodziny powiedzieć choć trochę prawdy o „reżymie Kadaffiego” i straszliwym ucisku tamtejszej ludności. Życzymy powodzenia.  Przykład Iraku nikogo niczego nie nauczył.

W Polsce brakuje 1,4 – 1,5 mln mieszkań W Polsce brakuje 1,4 – 1,5 mln mieszkań, a przeciętne miesięczne wynagrodzenie starcza na zakup 0,8 metra kw. powierzchni mieszkaniowej, podczas gdy w Zachodniej Europie na 2-3 metry kw. – wynika z przyjętego w piątek przez Sejm dokumentu o budownictwie mieszkaniowym w Polsce.

Posłowie przyjęli przedstawiony przez premiera dokument: „Główne problemy, cele i kierunki programu wspierania rozwoju budownictwa mieszkaniowego do 2020 roku”. W głosowaniu uczestniczyło 421 posłów. Za jego akceptacją opowiedziało się 221, przeciw 186, a 14 wstrzymało się od głosu. Z dokumentu wynika, że ostatnie wiarygodne dane na temat deficytu mieszkaniowego w Polsce pochodzą z 2002 r. Uzyskano je w trakcie Narodowego Spisu Powszechnego. Wynika z nich, że różnica między liczbą gospodarstw domowych a liczbą zamieszkanych mieszkań sięga 1,7 mln, z czego 1,1 mln przypada na miasta. W latach 2003 – 2009 w naszym kraju przybyło 950 tys. mieszkań. Według danych GUS, w tym samym okresie liczba gospodarstw domowych zwiększyła się o 1,1 mln. „Oznaczałoby to, że aktualnie statystyczny deficyt mieszkań w Polsce wynosi ok. 1 mln 850 tys. (…) Uwzględniając, że część mieszkań teoretycznie niezamieszkałych jest w praktyce wykorzystywana w szarej strefie najmu, a także, że część mieszkań teoretycznie znajdujących się w budowie jest w praktyce zamieszkałych, (…) obecnie faktyczny deficyt mieszkaniowy wynosi ok. 1,4 – 1,5 mln mieszkań” – czytamy w dokumencie. Obecnie – jak wskazują autorzy – buduje się rocznie 160 – 165 tys. mieszkań i jest to najwyższy wskaźnik od czasów transformacji ustrojowej. Z dokumentu wynika też, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie w Polsce wystarcza obecnie na ok. 0,8 m kw. powierzchni mieszkania. Jeszcze gorzej jest w największych miastach, gdzie za przeciętną pensję można kupić 0,5 – 0,6 m kw. W krajach zachodnioeuropejskich obywatel za przeciętną pensję może kupić 2-3 m kw. mieszkania. Dokument wskazuje też na zły stan niektórych budynków – w ciągu kilkunastu lat należałoby wycofać z eksploatacji ok. 200 tys. mieszkań. Przedstawiono także główne zadania polityki mieszkaniowej państwa w latach 2011-2020 – wśród nich budowanie większe liczby lokali socjalnych, rozwój prywatnego budownictwa mieszkań na wynajem, obniżenie kosztów budowy mieszkań, likwidację luki remontowej i ograniczenie zapotrzebowania na energię w sektorze mieszkaniowym. Z dokumentu wynika, że na koniec 2007 r. gminy posiadały 57 tys. lokali socjalnych. Tymczasem według badań Instytutu Rozwoju Miast w 2008 roku 75 tys. rodzin oczekiwało na taki lokal, dlatego – zdaniem dokumentu – na wsparcie budownictwa socjalnego powinny być przeznaczone większe środki z budżetu państwa. Społecznym problemom mieszkaniowym mają przeciwdziałać planowane przepisy dotyczące systemu budownictwa mieszkaniowego w formie mieszkań na wynajem, z docelowym przeniesieniem własności na najemcę, który będzie częściowo uczestniczył w kosztach budowy (na wzór towarzystw budownictwa społecznego). Segment społeczny ma także wspierać budownictwo mieszkań chronionych. Formą byłoby finansowe wsparcie z Funduszu Dopłat w wysokości 30-50 proc. przedsięwzięcia. Innym rozwiązaniem są także preferencyjne kredyty udzielane towarzystwom budownictwa społecznego i spółdzielniom mieszkaniowym.

W dokumencie podkreślono, że polityka mieszkaniowa państwa powinna zakładać większe wsparcie dla sektora mieszkań na wynajem. Dlatego „zakłada się docelowe wygaszenie instrumentu wsparcia budownictwa własnościowego, jakim jest funkcjonujący od 2006 roku program +Rodzina na swoim+. Naturalnym kontynuatorem celów zawartych w powyższym programie powinien być system docelowego nabywania własności przez najem” – napisano.

http://biznes.onet.pl

Gajowego interesuje, jak polskie pseudopaństwo, fatalnie rządzone i pozbawione własnych przedsiębiorstw (w tym budowlanych), żyjące jedynie na koszt podatników obciążanych coraz większymi daninami jak woły robocze, zrealizuje swój dokument. No, ale ważne, że taki dokument powstał i jest dowodem na to, iż władza energicznie rusza palcem w bucie.

Narody giną, gdy ginie ich dusza… Wiele szumu, dyskusji i niezadowolenia wywołała uchwalona w maju 2010 ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie: http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/419202,ustawa_o_przeciwdzialaniu_przemocy_w_rodzinie_uchwalona_wraz_z_kontrowersyjnym_zapisem.html

Nazwa ustawy była myląca. Ustawą przemocy się nie zlikwiduje. Tak samo, jak Kodeksem Karnym nie zlikwiduje się przestępczości. Jak się wydaje, głównym celem kontrowersyjnej ustawy było zwiększenie prawa ingerencji państwa w życie rodzinne. Wprowadzenie obowiązkowego przedszkola dla pięciolatków to kolejny i już całkiem bezpośredni zamach na prawo rodziców do decydowania o ich dzieciach. Już bowiem nie rodzice decydują, czy dziecko ma iść do przedszkola, czy nie, a decyduje o tym państwo. Tymczasem pani minister z ministerstwa odmóżdżania i rozwydrzania (MEN) już planuje obowiązkowe przedszkola dla czterolatków. Sprawa ta jest kuriozalna wobec widocznego bankructwa finansów żydolandii nr 3. Szkoły są masowo zamykane, na przedszkola pieniędzy nie ma, ale dzieci będą musiały chodzić obowiązkowo – czytaj: przymusowo – do przedszkola. Nadchodzą czasy prawdziwego Eldorada dla prywatnych cwaniaków zakładających prywatne przedszkola i zarabiających na tym przymusie. Nie łudźmy się przy tym, że prywatne przedszkola zakładane będą przede wszystkim przez Polaków. Polacy są żebrakami we własnym kraju. Obcy, pełniący obowiązki Polaków, będą „wychowychać” – czytaj: indoktrynować i odmóżdżać – nasze dzieci. Słyszałem o przedszkolach, gdzie zatruwa się umysły i duszyczki dzieci recytowaniem kabotyńskich rymowanek na cześć Unii Jewropejskiej. I takie odmóżdżanie pani minister Katarzyna Hall nazywa koniecznością „edukacji” już i dla czterolatków. Przy tej okazji pozwolę sobie na jedną jeszcze uwagę. Ileż to razy żydopropaganda przy okazji kolejnych rocznic historycznych w czambuł potępia „zniewolenie” Polaków w czasach PRL. Temu komunistycznemu „zniewoleniu” przeciwstawiana jest obecna „wolność i demokracja”. Ale nawet w mrocznych czasach PRL komuchom nie przyszło do głowy wprowadzenia przymusowego przedszkola dla wszystkich dzieci, jako formy indoktrynacji dzieci już od najmłodszych lat. Tak to więc wygląda wolność i demokracja w żydolandii nr 3. Nawet nie mamy już prawa decydować o tym, czy poślemy dziecko do przedszkola, czy nie. Mądry kanclerz Zamoyski powiedział kiedyś, że takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Polska jest niszczona, szabrowana, grabiona. Boli to, ale to wszystko można jeszcze odbudować. Pieniądz – rzecz nabyta. Natomiast jeśli zatruje się umysły i duszyczki najmłodszych, to nie będzie już komu w przyszłości Polski odzyskać i odbudować. Polska nie zginie wtedy, gdy nie będzie miała pieniędzy. Polska nie zginie nawet wtedy, gdy zniknie z mapy Jewropy. Zginie, gdy zatrute zostaną umysły małych Polaków.

Poliszynel

http://krasnoludkizpejsami.wordpress.com/

Komentarze w Haaretz pod wywiadem z Sikorskim Kilka dni temu ukazał się wywiad Radosława Sikorskiego dla izraelskiej i opiniotwórczej gazety Haertz. Oto komentarze żydostwa na temat Polski i Polaków zamieszczone pod nim. Podobnie jak wywiad, tylko dla czytelników o mocnych nerwach. Admin [witryny Stop Syjonizmowi]

Źródło: Blog Piotra Beina
Tłumaczenie Ola Gordon i Piotr Bein

Kiedy ludzie mają okazję wyrzucania innych z domów i przejmowania ich własności, robią to – hitlerowcy czy nie. Izraelscy Żydzi zrobili to samo Palestyńczykom, którzy uciekli od walki. Nie mogą wrócić. Zastanawiam się, jak rozdzielono ich własność, co i kto komu zapłacił. Czy to jest w książkach do historii? Jeśli chodzi o tego polskiego faceta, znamy jego historię. Polska nie jest pierwszym ani ostatnim rządem, który wypędził ludzi z ich domów i zabrał wszystko, co mógł. Wbrew waszej woli? ha! Polacy chętnie mordowali Żydów kiedy hitlerowcy dali im zielone światło i zaraz po Holokauście były dziesiątki pogromów wobec ocalałych! Polacy to chory naród! To tylko preteksty. Polakom podobało się i … mordowanie Żydów przez nazistów i ukradli wszystką żydowską własność. Nie wierzę, że 65 lat po II w. św. nie pokazują skruchy. Niezależnie od prawdy stosunków Polski z Izraelem i Żydami dzisiaj, nie piszmy historii na nowo. Polska, a także Niemcy, chcieli rozwiązania kwestii żydowskiej zanim Niemcy napadły na Polskę. Używali takich samych gróźb jak Hitler jeszcze przed wojną. Helen, sprawdź swoje “fakty” zwracając się do jakiejkolwiek książki historii. Niemcy zaatakowały Polskę przez wynalezienie opowieści o potyczkach granicznych. Całość została wystawiona i postanowiona – nie wspominając o pakcie Mołotow – Ribbentrop, który określał, która część Polski zostanie przejęta przez które mocarstwo. Naród polski próbował dzielnie walczyć bez żadnej pomocy od nikogo. I jak udało ci się powiązać “syjonistów” z tym wszystkim? Nie zapominajmy, że Polacy byli największymi “pomocnikami” Niemców w mordowaniu Żydów. Nie zapominajmy, że Polacy mordowali Żydów po wojnie (niech zwrócą te skradzione rzeczy Żydom)

Typowy niewyważony zniekształcony komentarz. Że Polacy byli “największymi pomocnikami” nie jest prawidłowe. Nie było żadnego “Vichy” w Polsce. Żaden Polak nie walczył po stronie nazistów w czasie wojny. Żaden Polak nie pracował w obsłudze obozów zagłady. Jeśli w to wierzysz… Mam na sprzedaż most dla ciebie w Brooklynie. To po prostu nie jest oparte na faktach, Polacy byli przeciwko Żydom zanim naziści zajęli Polskę. Oni zbudowali obozy i zebrali Żydów na szczęście wcześniej. Zgłaszali chęć uczestnictwa w grupach by nas gromadzić i prowadzić jak stada  do obozów śmierci. Proszę nie pisać historii na nowo, bo potrzebujesz sojuszników przeciwko krwiożerczym Rosjanom. Historia? Zapraszam do Jad Waszem, Sprawiedliwi wśród Narodów Świata, zanim napiszesz swoje niedoinformowane twierdzenia… Dzięki za twój wpis. Jest to wspaniały przykład stanu wiedzy wykazywany przez niektórych z tych, którzy atakują Polskę. Polacy zbudowali obozy i łapali Żydów zanim napadli hitlerowcy? Wow! Czy uczą was tego w szkole? Byłbym bardzo zainteresowany, aby dowiedzieć się, że tego uczą żydowskie szkoły. Które obozy wybudowali Polacy? Podaj trzy i podaj źródło. W przeciwnym wypadku przestań dezinformować!  Maciek To nie tylko Polacy… cała Europa nienawidziła Żydów i cieszyli się kiedy się ich pozbyli. Zaczęli zabijać Żydów zanim naziści nawet tam weszli. Cała Europa była szambem antysemityzmu. Niemcy zajęli Polskę 1.9.1939. Do piszących kładących nacisk na to jak Polacy tak bawili się zabijając Żydów i kradnąc ich mienie, należy pamiętać, że Polacy niewiele mogli zrobić, by pomóc każdemu przed dzikimi Hunami, gdyż oni sami byli bezradnymi ofiarami. Około 1/5 obywateli polskich straciło życie w czasie wojny, większość cywilów zginęła przez różne celowe działania. Niemiecki plan to nie tylko aneksja ziem polskich, ale także całkowite zniszczenie polskiej kultury i narodu polskiego (Generalplan Ost). To więcej niż wypędzanie z domów. Polska poprosiła Niemcy by założyli obozy. Ci którzy przeżyli eksperymenty, wrócili do swoich domów. Polacy zabijali tych, których nie zabił Hitler Kolejna rewelacja. “Polska poprosiła Niemcy by założyli obozy.” Wspaniała kolejna rewelacja. Muszą być książki, które uczą taki nonsens. Nigdy nie spotkałem tego w oficjalnych źródłach, choć może jest jakaś edukacja w stylu jesziwa od tych samych rabinów, którzy uczą, że goje istnieją tylko by służyć Żydom. Prawda: większość Polaków nienawidziła Żydów i pomagała nazistom. On mówi absolutny nonsens. Kiedy skończyła się wojna i przepędzono nazistów, Żydzi którzy przeżyli obozy wrócili do domów by odzyskać swoje mienie – bez sukcesu. Niektórzy którzy wrócili byli również mordowani – Jedwabne. Polacy mieli pogromy przez stulecia przeciwko Żydom, jak Rosjanie. A kto wykonał dewastujące pogromy na ocalałych Żydach PO ZAKONCZENIU  II w. św? Stalin & Co. Wielu Polaków, którzy współpracowali z Niemcami z własnej woli (Volksdeutsche) zabito po wojnie. To samo ci, co byli po stronie 2-go agresora – ZSRR. Niestety wielu polskich Żydów było komunistami i kolaborowało z okupantem. Czy możemy zapomnieć? Winić wszystkich Polaków za te okropności? Było wielu dobrych Polaków, którzy pomogli Żydom uciec od hitlerowców. Może przyjmijmy przyjaźń nowej Polski. Sikorski to rodzaj osoby, których życzylibyśmy sobie więcej na świecie. Nie popsujmy tego. Zapomnij ten melodramat, Polacy byli współwinni Holokaustu jak reszta Europy Wsch.  Einsatzgruppen nigdy nie brakowało ochotników kiedy doszło do ludobójstwa Żydów, bez wzgl. na kraj.

Proszę nie próbuj popisywać sie słowami, których w oczywisty sposób nie rozumiesz. Podaj jednego polskiego ochotnika w Einsatzgruppe i w której dokładnie jednostce. Jacyś Polacy mogą nie mieć defektu, jako społeczeństwo byli wściekle antysemiccy przez cala historie. Oczywiście tymczasowe serdeczne stosunki są przyjemne, ale strzeżcie sie…

Minister może oświadczać ile chce ale to nie zmieni dostępnych faktów z tamtych czasów ani faktu, ze mniej Żydów uratowali nie–Żydzi w Polsce. Nie możesz pisać historii na nowo – po prostu przyznaj się i twórz lepsza przyszłość.

Lista Sprawiedliwy Wśród Narodów wymienia osoby, które zaryzykowały własnym życiem dla ratowania Żydów w II wś. Zgadnij, który kraj ocalił najwięcej Żydów — Polska. Mimo że tylko w tym okupowanym kraju Niemcy karali śmiercią za to ratowanie. Polska walczyła z hitlerowcami i nigdy nie kolaborowała z nimi jako państwo. Niemcy zorganizowali to wszystko i stworzyli sytuacje z której mogli skorzystać niektórzy polscy kryminaliści. Ale gdyby Polacy zbiorowo mogli cos zrobić, nigdy by do tego nie doszło, bo Niemcy nigdy by nie najechali na Polskę. Poczytajcie własnych żydowskich historyków. Nawet izraelski historyk (Wistricht) pisze ze wiele in. narodów Europy Wsch. kolaborowało bardziej niż Polacy (Węgrzy, Rumuni, Ukraińcy itd.). nawet „antypolscy” historycy jak Gross nie mogą udowodnić, że Polacy zabili więcej niż mały procent polskich Żydów (Gross oszacował ich na 2-3%). Artykuł ale nie wyjaśnia czemu do dziś Polska odmawia obywatelstwa setkom tys. Żydów ur. w Polsce, którzy wyemigrowali do Izraela przed 1958. Na portalu rządu Polski znajdziesz, ze Polska uchwaliła prawo wznawiające obywatelstwo polskie każdemu Żydowi, który wyemigrował do Izraela po 1958. Ale większość polskich Żydów emigrowała przed 1958. Ponad 200 tys. wg moich szacunków. Jestem Żydem ur.  1956 z polskich rodziców którzy wyemigrowali do Izraela w kwietniu 1957. Polski konsulat w Nowym Jorku powiedział, ze musze złożyć wniosek do rządu Polski, który ustali czy mam prawo do obywatelstwa. Żaden z mych katolickich przyjaciół nie musiał tego zrobić. Pro-izraelska realpolitik rządu Polski nie ma nic wspólnego ze zjawiskiem antysemityzmu Polaków bez Żydów. Rażącym przykładem jest niesławne Radio Maria pod przewodnictwem zoologicznego antysemity „ojca” Rydzyka. Oczywiście Sikorski nie ma żadnych sentymentów antysemickich ale jako polityk nie ma dość odwagi by sie odciąć od tego popularnego i wpływowego środka przekazu (przywódcy poprzedniej i obecnej partii Sikorskiego udzielają RM wywiadów). Adam Primor nie stanął na wys. zadania  i nie rzucił wyzwania Sikorskiemu na ten temat. Turcy nie widza masakry Ormian, (a Izrael pomagał im nie widzieć czemu). Przez długi czas Ameryka negowała wielkie masakry Indian i in. zbrodnie. Izrael wciąż unika wydania archiwów pewnych zbrodni wczesnych syjonistów. Nie popełniajcie zbrodni dziś, a to porozmawiamy o przeszłości. Idź z powrotem do Polski, gdzie naszych przodków entuzjastycznie mordowano. Bliska rodzina ojca wyjechała od pogromów w Polsce w 1928. Przez cały XVIII w. kraj ten był najgorszym gniazdem antysemityzmu na świecie. Rodzina moja przeżyła, inne odłamy nie. Jest niebywale ze po II wś. były w Polsce pogromy, np. Kielce w 1946. Ten zabawny minister ma na myśli ze nie były one może spontaniczne. Przedstawiciele Izraela mu nie podparli? Niewątpliwie Niemcy hitlerowskie przygotowały Holokaust. Bez Hitlera i jego nazistowskich wojsk nie byłoby Holokaustu. Niewątpliwie hitlerowcy wynaleźli komory gazowe i oni byli zasadniczym sprawca Holokaustu, mimo ze od dawna antysemityzm panował w Europie. To nie znaczy ze hitlerowcy nie mieli wielu pomocników w Europie, w tym rządy, w maniackiej determinacji zagłady żydowskiej ludności w całej Europie. Niezaprzeczalnie, hitlerowska maszyna śmierci nie osiągnęłaby swych diabolicznych celów bez pomocy ogromnej większości Europejczyków. Niezaprzeczalnie, nie byłoby Holokaustu bez hitlerowców. Ale żaden rząd w Europie nie powinien próbować pomniejszać pomocy hitlerowcom od ludności. Takie twierdzenia nie pomogą zaleczyć ran. Proszę nie pisać na nowo historii pod dyplomacje. Polski antysemityzm jest dla Żydów ciężki i bolesny. Roślina rośnie w żyznej glebie, antysemityzm kwitnie w Polsce (jak i w in, częściach Europy). Niemcy popełnili ludobójstwo na Żydach w Polsce z jej największa koncentracja Żydów, w środowisku milczącej aprobaty jeśli nie rzeczywistego udziału. Nie pomogła wyrafinowana kultura salonów Warszawy.

http://stopsyjonizmowi.wordpress.com

A poza tym ogromna większość Żydów to normalni, przyzwoici ludzie, tacy sami jak ty i ja – a w każdym narodzie znajdą się jakieś czarne owce. – gajowy

71 lat temu podjęto decyzję o rozstrzelaniu jeńców polskich 5 marca 1940 r. Biuro Polityczne KC WKP(b) podjęło uchwałę o rozstrzelaniu polskich jeńców wojennych przebywających w sowieckich obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz polskich więźniów przetrzymywanych przez NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej. W wyniku tej decyzji zgładzono około 22 tys. obywateli polskich. Decyzja o wymordowaniu polskich jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz Polaków przetrzymywanych w więzieniach NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej zapadła na najwyższym szczeblu sowieckich władz partyjnych i państwowych. Jej podstawą było ściśle tajne pismo, które w marcu 1940 r. skierował do Stalina ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria. Szef NKWD pisał w nim m.in.: „W obozach dla jeńców wojennych NKWD ZSRS i w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi w chwili obecnej znajduje się duża liczba byłych oficerów armii polskiej, byłych pracowników policji polskiej i organów wywiadu, członków nacjonalistycznych, kontrrewolucyjnych partii, członków ujawnionych kontrrewolucyjnych organizacji powstańczych, uciekinierów i in. Wszyscy są zatwardziałymi wrogami władzy sowieckiej, pełnymi nienawiści do ustroju sowieckiego”. W dalszej części sporządzonej notatki Beria stwierdzał: „Będący jeńcami wojennymi, oficerowie i policjanci, przebywający w obozach, usiłują kontynuować działalność kontrrewolucyjną, prowadzą agitację antysowiecką. Wszyscy czekają tylko na wyjście na wolność, aby móc aktywnie włączyć się do walki przeciw władzy sowieckiej. Organy NKWD w zachodnich obwodach Ukrainy i Białorusi wykryły szereg kontrrewolucyjnych organizacji powstańczych. We wszystkich tych kontrrewolucyjnych organizacjach przywódczą rolę odgrywali byli oficerowie armii polskiej, byli policjanci i żandarmi”. Według danych zawartych w piśmie Berii do Stalina, w obozach dla jeńców wojennych przetrzymywano (nie licząc szeregowców i kadry podoficerskiej): „14 736 byłych oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, żandarmów, służby więziennej, osadników i agentów wywiadu – według narodowości: ponad 97 proc. Polaków”. Szef NKWD podawał, że wśród nich znajduje się: 295 generałów, pułkowników i podpułkowników, 2080 majorów i kapitanów, 6049 poruczników, podporuczników i chorążych, 1030 oficerów i podoficerów policji, straży granicznej i żandarmerii, 5138 szeregowców policji, żandarmerii, służby więziennej i agentów wywiadu oraz 144 urzędników, obszarników, księży i osadników. Notatka informowała również, że: „W więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi przetrzymywanych jest ogółem 18 632 aresztowanych (wśród nich 10 685 Polaków)”. W tej liczbie: „1207 byłych oficerów, 5141 byłych policjantów, agentów wywiadu i żandarmerii, 347 szpiegów i dywersantów, 465 byłych obszarników, fabrykantów i urzędników, 5345 członków różnorakich kontrrewolucyjnych i powstańczych organizacji i różnych kontrrewolucyjnych elementów, 6127 uciekinierów”. Oceniając, że wszyscy polscy jeńcy wojenni przetrzymywani w obozach oraz Polacy znajdujący się w więzieniach „są zatwardziałymi, nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej”, Beria wnioskował o rozpatrzenie ich spraw w trybie specjalnym, „z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary – rozstrzelanie”. Dodawał, że sprawy należy rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia. Formalnie wyroki miały być wydawane przez Kolegium Specjalne NKWD, w składzie: Iwan Basztakow, Bogdan Kobułow i Wsiewołod Mierkułow. Powyższe wnioski przedstawione przez szefa NKWD zostały w całości przyjęte 5 marca 1940 r. przez Biuro Polityczne KC WKP(b). Na omawianym piśmie Berii znalazły się aprobujące podpisy Stalina – sekretarza generalnego WKP(b), Klimenta Woroszyłowa – marszałka Związku Sowieckiego i komisarza obrony, Wiaczesława Mołotowa – przew. Rady Komisarzy Ludowych i komisarza spraw zagranicznych i Anastasa Mikojana – wiceprzew. Rady Komisarzy Ludowych i komisarza handlu zagranicznego, a także ręczna notatka: „Kalinin – za, Kaganowicz – za”. (Michaił Kalinin – przew. Prezydium Rady Najwyższej ZSRS – teoretycznie głowa państwa sowieckiego; Łazar Kaganowicz – wiceprzew. Rady Komisarzy Ludowych i komisarz transportu i przemysłu naftowego).

3 kwietnia 1940 r. NKWD rozpoczęło likwidację obozu w Kozielsku, a dwa dni później obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Z Kozielska 4404 jeńców przewieziono do Katynia i zamordowano strzałami w tył głowy. 3896 jeńców ze Starobielska zabito w pomieszczeniach NKWD w Charkowie, a ich ciała pogrzebano na przedmieściach miasta w Piatichatkach. 6287 jeńców z Ostaszkowa rozstrzelano w gmachu NKWD w Kalininie, obecnie Twer, a pochowano w miejscowości Miednoje. Łącznie zamordowano 14 587 osób. Na mocy decyzji z 5 marca 1940 r. NKWD wymordowało także około 7300 Polaków przebywających w różnych więzieniach na terenach włączonych do Związku Sowieckiego. Na Ukrainie rozstrzelano 3435 osób (ich groby prawdopodobnie znajdują się w Bykowni pod Kijowem), a na Białorusi około 3,8 tys. (pochowanych prawdopodobnie w Kuropatach pod Mińskiem). Spośród jeńców z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa ocalała grupa 448 osób (według innych źródeł 395). Byli to ci, których przewieziono do utworzonego przez NKWD obozu przejściowego w Pawliszczew Borze, a następnie przetransportowano do Griazowca. W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., a więc w czasie kiedy NKWD mordowało polskich jeńców i więźniów, ich rodziny stały się ofiarami masowej deportacji w głąb ZSRS przeprowadzonej przez władze sowieckie. Decyzję o jej zorganizowaniu Rada Komisarzy Ludowych podjęła 2 marca 1940 r. Według danych NKWD w czasie dokonanej wówczas wywózki zesłano łącznie około 61 tys. osób, głównie do Kazachstanu. PAP


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
378 audyt spraw, Audyt Wewnętrzny
378 druga wersja
BY Barejsza J , Ab atrybucyi i datawanni dzwiuch maniet Aleksinskaha skarbu, Bankauski wiesnik, nr [
378
Tłumaczenie BM)378
plik (378)
kpk, ART 378 KPK, IV KK 199/06 - postanowienie z dnia 12 października 2006 r
378
378
378
378 , Rodzaje dewiacji i typy ich naznaczania
378
Domek drewniany narzedziowy 378 Nieznany
378
MPLP 378;379 06.07.;18.07.2013

więcej podobnych podstron