. UNIWERSYTET w KRAKOWIE
Burzliwy rozwój uniwersytetów europejskich przypada na XIII w. i jedynie kilka może poszczycić się wcześniejszą metryką.
W zurbanizowanych Włoszech w latach 1204-1248 pojawiło się aż dziewięć uniwersytetów — sześć na północy i trzy na południu. Obok uniwersytetu w Bolonii, w wyniku secesji studentów, utworzono uniwersytet w Padwie. Na południu, w państwie Fryderyka II, powstał uniwersytet w Neapolu, zatwierdzony przez cesarza w 1224 r. Był to pierwszy uniwersytet o charakterze państwowym; skłócony z papieżem cesarz pragnął, by kształciły się tam kadry na potrzeby państwa. Obok uczelni neapolitańskiej działała w Salerno szkoła medyczna, która w 1231 r. uzyskała uniwersyteckie przywileje. W połowie XIII w. powstały pierwsze uniwersytety w Hiszpanii i Portugalii. Na Wyspach Brytyjskich, obok funkcjonującego od 1214 r. uniwersytetu w Oksfordzie, w latach trzydziestych, dzięki secesji części studentów ze starszej uczelni, utworzono uniwersytet w Cambridge. We Francji poza Paryżem istniały uczelnie w Montpellier, Orleanie i Tuluzie. Z czasem ośrodki uniwersyteckie uzyskały swego rodzaju specjalizacje. Bolonia słynęła z prawa, Salerno i Montpellier z medycyny, Paryż z teologii.
Już w XIII w. ustaliły się programy nauczania na poszczególnych wydziałach. Na wydziałach prawniczych studiowano prawo kanoniczne i rzymskie. Podstawą do studiów prawa kanonicznego był zbiór kanonów, pism papieskich i nauk Ojców Kościoła, stworzony w XII w. przez bolońskiego kamedułę Gracjana, zatytułowany Concordia discordantium canonum, zwany popularnie Decretum Gratiani. Zbiór ten, uważany za szczytowe osiągnięcie myśli prawniczej średniowiecza, zastąpił wcześniejsze kompilacje i przyczynił się do powstania wielu komentarzy wyjaśniających kwestie szczegółowe. Ich autorów nazywano dekretystami.
Prawnicy trzynastowieczni mieli jednak własny oryginalny wkład w rozwój nauk prawnych. Pouczenia papieskie i dekrety soborowe świeżej daty zostały opracowane w początkach stulecia przez dominikanina Rajmunda z Pennafort i zatwierdzone przez papieża Grzegorza IX w 1234 r. Nazywano je Dekreta-tami. Całe opracowanie, które wkrótce stało się przedmiotem uniwersyteckich wykładów, składało się z pięciu ksiąg. Pod koniec XIII w. papież Bonifacy VIII ogłosił księgę szóstą, tzw. Liber sextus. Komentatorów tych nowszych zbiorów zwano dekretalistami.
Prawa rzymskiego uczono od samego początku na podstawie składającej się z trzech części kodyfikacji Justyniana, sporządzonej przez cesarskich prawników w VI w. Kodeks zawierał dwanaście ksiąg konstytucji cesarzy rzymskich z czasów przed Justynianem. Część druga, zwana Instytucjami, miała charakter elementarnego podręcznika dla początkujących studentów. Osobną część stanowiły tzw. Nowele. Był to zbiór konstytucji wydanych przez samego Justyniana. Składające się z pięćdziesięciu ksiąg Digesta zawierały fragmenty dzieł rzymskich prawników, obejmujące wszystkie dziedziny prawa. Program nauczania obejmował przede wszystkim czytanie tekstów z tej właśnie części Kodeksu Justyniana. Tekst i język mogły sprawiać studentom trudności, niezbędne były więc wyjaśnienia. Dlatego po wykładzie nauczyciel przedstawiał glosy, czyli interpretacje pewnych słów lub większych fragmentów. Studenci zapisywali je między wierszami tekstu lub na marginesach, jeżeli były obszerniejsze. Z czasem takie glosy stały się równie ważne jak oryginalny tekst. W połowie XIII w. tzw. Glossa ordinaria Accursiusa stała się podstawową pracą na temat Digestów. Później pojawiali się tacy, którzy tworzyli własne glosy do tekstów już komentowanych.
Kler uważał, że prawo jest rzeczą ziemską, natomiast teologia jest skierowana ku Bogu i dąży do jego poznania. W 1219 r. papież Honoriusz III nadał studiom teologicznym w Paryżu tak wielkie przywileje, że uczelnia paryska zyskała faktyczny monopol na jej nauczanie. W Paryżu kandydat do stopnia naukowego z tego zakresu musiał najpierw studiować sześć lat na wydziale sztuk wyzwolonych, aż do osiągnięcia stopnia magistra. Aby ukończyć studia z tytułem doktora teologii, potrzeba było dalszych kilku lat studiów. Przez pierwsze dwa lata student słuchał wykładów z Biblii. Ten etap kończył się ba-kaloratem biblijnym. Następnie sam przez dwa lata komentował Biblię, prowadząc wykłady oraz ćwiczenia i studiując równocześnie Sentencje Piotra Lombarda. Po ukończeniu tego kursu uzyskiwał stopień bakałarza sentencja-riusza, co uprawniało go do prowadzenia wykładów i komentowania Sentencji. Równolegle przygotowywał się do końcowych egzaminów, wieńczących studia teologiczne. By je ukończyć, należało najpierw uzyskać licencjat z teologii, a dopiero później doktorat. Całe studia teologiczne trwały w sumie około ośmiu lat i wymagały wielkiego wysiłku intelektualnego.
Profesorowie uniwersyteccy, mimo wewnętrznych podziałów, stanowili odrębny stan. Potrafili dyskutować, pisali komentarze i traktaty, umieli przeciwstawić się nawet papiestwu. Nowe impulsy w życie uniwersyteckie wnieśli bracia z zakonów mendykanckich, którzy docenili rolę i znaczenie uniwersytetów.
Kraje Europy Środkowej były specyficzne, dlatego że tu zabiegi związane z tworzeniem uniwersytetów podejmowała władza państwowa i ona najczęściej brała na siebie ciężar ich utrzymania. Pierwszy uniwersytet w tym regionie powstał w 1348 r. w Pradze, dzięki fundacji Karola IV W kilkanaście lat później starania o utworzenie uczelni rozpoczął Kazimierz Wielki. Mniej więcej w tym samym czasie z podobnymi prośbami do papieża Urbana V wystąpili król węgierski i książę austriacki.
Trudno wprost wskazać motywy, którymi kierowali się władcy, dążąc do zakładania uniwersytetów w głównych miastach swoich monarchii. Zbyt proste i odbiegające od średniowiecznych realiów wydaje się tłumaczenie, że chodziło o zapotrzebowanie na wykształconych prawników. Nigdzie ich bowiem nie widać w administracji państwowej, choćby z tej przyczyny, że prawo uniwersyteckie (rzymskie) nie miało zastosowania w życiu publicznym. Sądy orzekały według prawa zwyczajowego i wbrew pozorom, nie zatrudniały prawników. Podejmowane prace kodyfikacyjne mogli wykonać wykształceni na obcych uniwersytetach duchowni, których nie brakowało w otoczeniu każdego władcy. W czasach Kazimierza Wielkiego liczba osób legitymujących się wykształceniem uniwersyteckim zupełnie wystarczała do sprawnego funkcjonowania państwa. Nie wolno również zapominać, że wśród studiujących wszędzie było dużo cudzoziemców, którzy bynajmniej nie zasilali później wykształconych kadr państwa, w którym studiowali, lecz z reguły wracali do swego kraju.
Wydaje się, że władcy Europy Środkowej, wśród nich i Kazimierz Wielki, z założeniem uniwersytetu wiązali inne nadzieje niż zdobycie wykształconych kadr. W krajach Europy Zachodniej uniwersytety były niezwykle istotnym elementem całej struktury społecznej i odgrywały ważną rolę w życiu kulturalnym i religijnym kraju. Władcy starali się je otaczać opieką, doceniając znaczenie wykształcenia, a głosy płynące z uniwersytetów były uważnie słuchane i komentowane. Na pewnym etapie rozwoju i przy pewnym poziomie życia wypadało mieć uniwersytet, podobnie jak okazałą rezydencję monarszą czy gotycką katedrę. Własny uniwersytet podnosił prestiż władzy królewskiej. Do królewskiego miasta posiadającego uczelnię zjeżdżała młodzież z okolicznych krajów, co również wpływało na rangę królestwa. Rozumieć to musiał Kazimierz Wielki i jego światli doradcy, skoro już w pierwszym przywileju dla uniwersytetu zapraszali obcych przybyszów do studiowania w Krakowie.
Aby uczelnia mogła powstać, musiała mieć papieski przywilej nadający jej prawo przyznawania stopni naukowych. Tylko wspólnota dysponująca nim mogła być nazwana uniwersytetem, co znaczyło, że tylko ona ma uprawnienia urzędowego potwierdzania wykształcenia i jej stopnie naukowe będą wszędzie uznawane. Było to istotne, ponieważ ukończenie uniwersytetu pozwalało uzyskać prawo do nauczania na innych uczelniach.
U progu pontyfikatu papieża Urbana V Kazimierz Wielki zwrócił się do niego z supliką, w której oprócz innych próśb znalazła się i ta o wyrażenie zgody na założenie w Krakowie, określonym tu jako najznamienitsze miasto Królestwa, studium generale, z przywilejami przysługującymi uniwersytetom. W początkach kwietnia 1363 r. papież odpowiedział pozytywnie na królewską prośbę. Sprawę komplikował jednak fakt, że kancelaria papieska spotkała się po raz pierwszy z tego typu prośbą wniesioną w formie zwykłej supliki. Papież Urban V, sam wybitny prawnik i profesor uniwersytetu w Montpellier oraz opiekun studiującej młodzieży, chciał otrzymać z Krakowa więcej informacji o królewskich zamierzeniach. Polecił więc arcybiskupowi gnieźnieńskiemu, aby udał się do Krakowa, zbadał sprawę na miejscu i przysłał do Awinionu przywileje uniwersyteckie gwarantowane przez króla i miasto. 12 maja 1364 r. kancelaria królewska wystawiła dokument uposażenia (fundacyjny) dla uniwersytetu, w którym król zapewniał odpowiedni zakres uniwersyteckich wolności i określał model przyszłej uczelni oraz jej podstawy materialne. Tego samego dnia stosowny dokument w sprawie uniwersytetu wystawiły władze miasta Krakowa.
Według planów króla i jego doradcy Janusza Suchywilka w Krakowie miał powstać uniwersytet prawniczy, wzorowany na modelu bolońskim i padewskim, do którego król wprost się odwoływał. Oznaczało to powołanie uniwersytetu studentów, którzy mieli wybierać spośród siebie rektora, wyposażonego w odpowiedni zakres władzy i pełniącego nad nimi jurysdykcję. Włoski model oznaczał również system hospicjalny, polegający na tym, że studenci mogli wynajmować kwatery w mieście, które wraz z królem gwarantowało umiarkowane ceny najmu. Przybywający do Krakowa na studia mieli cieszyć się przywilejami porównywalnymi z tymi, jakie oferowały inne ośrodki uniwersyteckie.
Zakładano powołanie pięciu katedr prawa rzymskiego i trzech kanonicznego, co świadczy o intencji realizowania pełnego programu nauczania prawa. Przewaga katedr prawa rzymskiego wynikała wyłącznie z programu nauczania identycznego na wszystkich uczelniach. Oprócz prawniczych planowano powstanie dwóch katedr medycyny i jednej sztuk wyzwolonych. W królewskim dokumencie nie przewidziano uposażenia dla katedry teologii. Albo nie planowano jej w Krakowie, albo wiedziano, że papież nie wyrazi zgody na jej powołanie. Brak teologii na uniwersytecie nie był niczym niezwykłym. Prawnicze uniwersytety włoskie obywały się bez wydziału teologicznego aż po połowę XIV w. Monopol na jej nauczanie miał uniwersytet paryski i zazdrośnie strzegł swej pozycji.
W przywileju uniwersyteckim król przewidział dla przyszłych wykładowców zróżnicowane uposażenia, które miały być wypłacane z dochodów żup bocheńskich, co oznaczało, że oparto je na trwałych i solidnych podstawach. Jedynie dla wykładającego sztuki wyzwolone przeznaczono dochody z bene-ficjum szkoły parafialnej przy kościele Panny Marii w Krakowie, czyli znacznie niższe niż uposażenie przewidziane dla prawników.
Bazując na przywilejach wydanych w Krakowie, papież Urban V dokumentem z l września 1364 r. ustanowił (erygował) w Krakowie uniwersytet, nadając mu takie same przywileje i uprawnienia, jakie miały mnę społeczności uniwersyteckie. W osobnym piśmie adresowanym do króla informował go, że nie może się zgodzić, by zwierzchnikiem uniwersytetu został, tak jak to planował król, kanclerz krakowski. Papież przeznaczył tę funkcję biskupowi krakowskiemu, co było zgodne z ówczesną praktyką powierzania zwierzchnictwa uczelni miejscowemu ordynariuszowi.
Nie wiadomo, kiedy uniwersytet rozpoczął funkcjonowanie. Początki uczelni zawsze i wszędzie były bardzo trudne i trzeba było wielu lat, by zdobyła ona renomę i pozyskała studentów. Niełatwo musiało być też uniwersytetowi krakowskiemu. Model włoski generalnie nie sprawdzał się poza Italią i południową Francją. Zrozumiał to chyba i król, skoro podjął budowę kolegium uniwersyteckiego na Kazimierzu, wzorując się na podobnej fundacji Karola IV w Pradze. Jego śmierć przerwała jednak realizację inwestycji.
Istnieją pewne poszlaki źródłowe, które pozwalają sądzić, że uczelnia zaczęła funkcjonować jeszcze za życia fundatora. Odbyło się kilka promocji na wydziale sztuk wyzwolonych i pojawili się studenci ze Śląska. Pierwsze wykłady, z powodu trudności lokalowych, odbywano zapewne w domach profesorów. Prawdopodobnie prowadzili je lekarze królewscy, mieszkający na wzgórzu wawelskim. Mimo zaniechania działalności po śmierci fundatora, uniwersytet Kazimierza Wielkiego przetrwał w świadomości potomnych. Jego następcom łatwiej więc było podjąć dzieło odbudowy uczelni.
4. DZIEJOPISARSTWO
Wiek XIV w Polsce nie przyniósł wielkich syntez dziejów ojczystych na miarę dzieła mistrza Wincentego Kadłubka. W początkach XIV w. powstał, prawdopodobnie w środowisku franciszkańskim, rocznik kompilowany, który stał się praźródłem wszystkich znanych nam roczników małopolskich. Kompilacja ta była dziełem wyjątkowym, dlatego że połączyła nie tylko wypisy z różnych typów źródeł, ale wzięła pod uwagę dziejopisarstwo dzielnicowe. Słusznie więc uważa się, że miała ona zjednoczeniowy charakter, a służyła uzasadnieniu praw do tronu krakowskiego kujawskiej linii Piastów, z której wywodził się Władysław Łokietek. Dzięki Kronice Dzierzwy znamy nazwę owej kompilacji: Annales Polonorum.
W latach 1325-1330 powstały dwie redakcje owych roczników. Badacze określili je mianem redakcji A i redakcji B. W środowisku franciszkańskim kontynuowano redakcję A, uzupełniając ją o obszerne noty, dotyczące ostatnich lat panowania Władysława Łokietka i początków Kazimierza Wielkiego. Ta zaginiona dziś redakcja dała podstawę całej rodzinie roczników małopolskich. Zalicza się do niej następujące zabytki annalistyki małopolskiej: Rocznik krakowski, Rocznik Troski, Rocznik Kuropatnickiego, Rocznik Sędzi-woja, Rocznik Dąbrówki i Rocznik Gesselena.
Ważnym zabytkiem czternastowiecznego dziejopisarstwa jest Kronika Dzierzwy. Jej autorem był najpewniej franciszkanin z Krakowa, związany z dworem Władysława Łokietka. Przy redagowaniu dzieła oparł się przede wszystkim na Kronice Kadłubka i na wspomnianych zaginionych rocznikach. Wykorzystał również Żywot większy św. Stanislawa i wiele innych pomniejszych zabytków. W swej Kronice podkreślał prawa Władysława Łokietka do tronu krakowskiego.
W drugiej połowie XIV w. powstała wielka kolekcja źródeł historycznych, zatytułowana Kronika dluga, czyli wielka, Polaków, czyli Lechitów. W skład tej obszernej kompilacji weszły Kronika wielkopolska, Kronika katedralna krakowska, Kronika Jana z Czarnkowa i liczne roczniki proweniencji zarówno wielkopolskiej, jak i małopolskiej.
Kronika wielka znana jest z dziewięciu rękopisów, które dzielą się na dwie grupy. Pierwsza zawiera różne zabytki historiograficzne, wpisywane bez porządku chronologicznego. Druga nosi ślady wstępnej obróbki redaktorskiej — teksty spisane są już w porządku chronologicznym.
Szeroka kwerenda w różnych ośrodkach, która musiała poprzedzać powstanie kolekcji, wskazuje, że jej autor miał dostęp do zabytków powstałychw Krakowie, Poznaniu, Gnieźnie i innych mniejszych ośrodkach. Jako autora wymienia się podkanclerzego Królestwa Jana z Czarnkowa, który pod koniec panowania Kazimierza Wielkiego miał podjąć się nowego opracowania dziejów ojczystych. Jako bliski współpracownik króla i podkanclerzy miał dostęp do wielu różnej jakości materiałów, które mogły być pomocne w ostatecznym zredagowaniu tekstu nowej kroniki.
Wszystkie rękopisy Kroniki wielkiej rozpoczynają się od Kroniki wielkopolskiej, która przedstawia dzieje Polski od czasów najdawniejszych (dzieje bajeczne) aż po lata 1271/1272. Niektóre rękopisy uwzględniają jeszcze rok 1273. Kronika wielkopolska dzieli się pod względem konstrukcyjnym na dwie części — pierwsza, opisująca dzieje Polski od czasów bajecznych po 1202 r., wykorzystuje Kronikę mistrza Wincentego za pośrednictwem Kroniki Dzierzwy, chociaż niektóre fragmenty bierze wprost od Kadłubka. Część druga, opisująca XIII w, ma charakter rocznikarski. Wykorzystane są w niej przede wszystkim informacje zawarte w Roczniku kapituty poznańskiej i Roczniku kapituly gnieźnieńskiej. Autor znał również Żywot większy św. Stanislawa, sięgnął też po informacje z tradycji ustnej.
Kronika wielkopolska przedstawia wielkopolski punkt widzenia na dzieje Polski. W zamierzeniu autora miała być dziełem poświęconym panowaniu Przemyśla II. Ten jednak pojawia się w utworze dopiero na końcu, a głównym bohaterem Kroniki jest jego ojciec Przemysł I.
Kwestia autorstwa budzi wśród badaczy poważne kontrowersje. Część utrzymuje, że jej autorem był Godzisław zwany Baszko, kustosz katedry poznańskiej, jest on bowiem kilkakrotnie w niej wspominany jako naoczny świa
dek opisywanych wydarzeń. Inni badacze dowodzą, że zachowana w obecnej postaci Kronika jest efektem poprawek redaktorskich dokonanych przez Jana z Czarnkowa. Zasadniczy tekst miał powstać w XIII w. i on stał się dla podkanclerzego Królestwa podstawą do dokonania przeróbek i uzupełnień o wiadomości z XIV w., których w utworze nie brakuje. Jeszcze inni dowodzą, że Kronika została napisana przez samego Jana z Czarnkowa i stanowi początek jego wielkiego dzieła, mającego objąć całość historii Polski. Badania źródłoznawcze potwierdziły, że Kronika wielkopolska w zachowanej postaci jest dziełem historiografii czternastowiecznej. Jej autor czerpał wiadomości z Kroniki Dzierzwy, a oprócz niej z czternastowiecznych zabytków annalistyki małopolskiej. Korzystał z rocznika odpisanego z zaginionego Rocznika malopolskiego, od którego pochodzą zachowane do naszych czasów Rocznik Kuropatnickiego i Rocznik Szamotulskiego. W kilku miejscach Kroniki wielkopolskiej widać wykorzystanie również czternastowiecznego Rocznika krakowskiego.
Niewątpliwym dziełem podkanclerzego jest natomiast kronika obejmująca lata 1370-1384, której wydawcy nadali tytuł Chronica Polonorum. Rozpoczyna się ona opisem uroczystości pogrzebowych po śmierci Kazimierza Wielkiego, a kończy na burzliwych wydarzeniach w Wielkopolsce w 1384 r., obejmuje więc panowanie Ludwika Andegaweńskiego i czasy bezkrólewia. Autor nie korzysta z żadnych źródeł pisanych, relacjonuje to, czego był naocznym świadkiem lub co usłyszał od przyjaciół. Nie szczędzi swym przeciwnikom politycznym epitetów i bardzo surowych ocen moralnych. Negatywnymi bohaterami utworu są wszyscy, którzy popierali andegaweńskie panowanie w Polsce, szczególnie wrogowie kronikarza — Mikołaj z Kórnika i Zawisza z Kurozwęk. Sam autor utworu nie wyeksponował jednak swojej roli w dokładnie przez siebie opisanych wydarzeniach, których był aktywnym uczestnikiem.
Jan z Czarnkowa swą karierę kościelną i polityczną zawdzięczał królowi Kazimierzowi Wielkiemu. Posiadał liczne, dobrze uposażone beneficja kościelne, karierę rozpoczynał u boku biskupa szweryńskiego i w 1366 r. został pod-kanclerzym Królestwa. Zastąpił na tym urzędzie Jana z Buska, odwołanego przez króla, do czego zapewne się przyczynił. Świetnie zapowiadającą się karierę przerwała śmierć króla. Należący do przeciwników andegaweńskiego panowania w Polsce kronikarz uwikłał się w spisek, który miał doprowadzić do tronu wnuka Kazimierza Wielkiego. Oskarżono go o próbę kradzieży insygniów królewskich z grobu zmarłego monarchy. W końcu 1370 r. utracił podkanclerstwo i został oskarżony przez królową Elżbietę Łokietkównę, z której rozkazu go uwięziono. Pod naciskiem swych politycznych przyjaciół został zwolniony z więzienia i postawiony przed sądem arcybiskupa, który oczyścił go z zarzutów. Potem ponownie stanął, z inicjatywy królowej regentki, przed sądem komisarskim złożonym z najwyższych dostojników państwa. Sąd w takim składzie uznał go za winnego zbrodni obrazy majestatu królewskiego i skazał na banicję i konfiskatę dóbr. Po wyroku przyszły kronikarz przebywał we Wrocławiu, Lubuszu i Pradze. Do Wielkopolski, pod opiekę arcybiskupa Janusza Suchywilka, wrócił dopiero w 1374 r. Ostatnie lata spędził w Gnieźnie, gdzie od 1375 r. ponownie sprawował urząd archidiakona. Na „politycznej emeryturze" zaczął spisywać kronikę wydarzeń, których był i uczestnikiem, i bohaterem. Pisał ją, zapewne z przerwami, w latach 1377-1384. Niewątpliwie bieżące wydarzenia, w których brał udział, wpłynęły na przedstawiony przezeń obraz andegaweńskiego panowania, nie mówiąc już o charakterystyce przeciwników politycznych. Kronikarz zmarł w 1387 r.
Z Kroniką Jana z Czarnkowa wiązano kiedyś tzw. Kronikę katedralną krakowską, utwór niewątpliwie czternastowieczny, obejmujący lata 1202--1377. Brało się to stąd, że w rękopisach Kroniki wielkiej dzieło to poprzedza kronikę podkanclerzego. Krytyka źródłoznawcza pokazała jednak, że mamy do czynienia z innym zabytkiem dziejopisarstwa powstałym w Krakowie w latach siedemdziesiątych XIV w., a więc współczesnym z Kroniką Jana z Czarnkowa. Kronika katedralna krakowska zawiera wiele oryginalnych informacji z XIV w. Najbardziej znany jest opis i charakterystyka rządów Kazimierza Wielkiego.
Obok większych utworów dziejopisarskich i annalistycznych zachowały się z omawianego okresu liczne mniejsze zabytki dziejopisarskie, które powstawały w różnych środowiskach. Na szczególną uwagę zasługują De morte Wladislai regis, De coronatione Kazimiri regis czy Genealogia plocka.
Pobieżny przegląd historiografii czternastowiecznej pokazuje, że w dobie odrodzonego Królestwa Polskiego powstały liczne, mniejsze i większe utwory. Wiele z nich pozostało nie dokończonych i zachowało się we wstępnych redakcjach. Z tego, co dotrwało do naszych czasów, widać, że historiografia nosiła wyraźne ideowe piętno i miała służyć ideologii zjednoczeniowej, a później władzy królewskiej Piastów kujawskich. Wolno przypuszczać, że przygotowywano się do napisania wielkiej syntezy dziejów ojczystych, która odpowiadałaby nowym czasom.