W. Gombrowicz, fragmenty Dziennika 1953-1956
Treść:
1953 rok
Rozdział I
„Poniedziałek
Ja.
Wtorek
Ja.
Środa
Ja.
Czwartek
Ja. ”
Piątek
Rozważania o czytanych właśnie gazetach z Polski: „Wiadomości” i „Życie”. Refleksja pogłębia się do swoistej tęsknoty za ojczyzną, o ile w wypadku Gombrowicza można o czymś takim mówić. W każdym razie charakteryzuje w sposób ogólny prasę krajową i emigracyjną:
Prasa krajowa, śpiewając na obowiązującą nutę, milczy jak grób, jak otchłań, jak tajemnica, a prasa emigracyjna jest –poczciwa. […] przypomina szpital, gdzie rekonwalescentom daje się tylko lekkostrawne zupki.
Prasa emigracyjna, mimo że może pisać okrutną prawdę, woli się zadowolić przedstawianiem: cnot chrześcijańskich, dobrocią, poszanowaniem człowieka, umiarem , skromnością, przyzwoitością i szeroko pojętą rozwagą. Gombrowicza to irytuje, cytuje Nietzschego (Złagodzenie naszych obyczajów jest następstwem naszego osłabienia.), podsumowując takie podejście do prawdy.
Czwartek
Na wstępie cytat G. Ciano (Kraków. Posągi i pałace, które im wydają się bardzo wspaniałe – które, dla nas, Włochów, są bez większej wartości”.) Cytat ten w odniesieniu do artykułu Lechonia w „Wiadomościach”- Literatura polska i literatura w Polsce. Według Gombrowicza jedynym celem napisania tego tekstu było wychwalanie naszej literatury i uporczywe udowadnianie, że jest ona równa literaturom światowym, lecz niedoceniona. Cytuje fragment artykułu, aby na tej podstawie przez kolejne pięć stron rozwodzić się nad tym, że Lechoń racji nie miał. Dlatego, iż próbował porównać Mickiewicza z Dantem i udowodnić, że ich poezja jest „z tego samego metalu”. Pan Witold uważa takie porównanie za bezsensowne. Według niego literatura polska jest utworzona z innej materii i porównanie Mickiewicza z Dantem lub Szekspirem równe jest porównaniu „owocu z konfiturą, produktu naturalnego z produktem przetworzonym”.
Gombrowicz wyraża zrozumienie dla przedsięwzięcia Lechonia i jego patriotycznego obowiązku, jakoby była to rola polskiego pisarza na obczyźnie: wzajemne krzepienie się i dodawanie ducha. Wspomina moment, gdy uczestniczył w spotkaniu pisarzy emigracyjnych i innej inteligencji, dostrzega w nim groteskę, „mszę narodową” (odśpiewanie Roty, przemówienia wspominające wielką polską historię, które u publiczności wywoływały znudzenie, bo powtarzane były wielokrotnie i schematycznie). Pan Witold podsumowuje ich dość dobitnie:
Wywyższając Mickiewicza, poniżali siebie – i takim wychwalaniem Szopena wykazywali to właśnie, że nie dorośli do Szopena - a lubując się własną kulturą, obnażali swój prymitywizm.
Dalej rozwinięcie myśli. Powracanie do przeszłości nie jest sposobem życia na emigracji, należy skupić się na teraźniejszości, a o zasłużonych Polakach mówić z trzeźwością i umiarem dojrzałych ludzi. (Przedtem pada jeszcze kilka inteligentnych wrzutów, co do małostkowości, nadwątlonego poczucia własnej wartości itp.)
Uważa również, że został reprezentantem polskiej literatury na emigracji nie z własnej woli, narzucono mu to.
Piątek
Gombrowicz analizuje listy czytelników z „Wiadomości”. Razi go poczciwość wypowiadanych o literaturze sądów, przez tych, którzy się na niej w zasadzie nie znają. Pan Witold nie może tego zaakceptować, uważa że:
Cechą literatury jest ostrość. Nawet ta literatura, która dobrodusznie uśmiecha się do czytelnika jest wynikiem ostrego, twardego rozwoju jej twórcy. I literatura musi dążyć do zaostrzenia życia duchowego, nie zaś do takiej pokątnej tolerancji. […] grozi [jej] to niebezpieczeństwo, iż stanie się jajkiem na miękko, zamiast być- co jest jej powołaniem- jajkiem na twardo.
Sobota
Kolejne myśli dotyczące artykułów krytycznoliterackich i teoretycznoliterackich. Gombrowicz cytuje sądy bliskie swoim poglądom, jednak wyrwane z kontekstu wydają mu się złowrogie. Gdy przytacza inne cytaty dochodzi do wniosku, że poglądy zależą od „duchowego zaplecza jego twórcy”. W zasadzie chodzi mu o to, co wpłynęło na wyrażenie danej opinii i ma to większe znaczenie niż ona sama Człowiek powinien swoje poglądy ją reprezentować w czynach, samym sobą.
Dalej krytykuje stwierdzenia uogólniające (apodyktyczne „my”; My, Polacy), jest to pułapka stylistyczna, objaw choroby moralizatorskiej, w efekcie konfrontacji całości narodu z resztą Europy. Na koniec przytacza przesłodką opowieść: Adaś w szkole wciąż zastanawiał się jakie ma wady i jak je wyplenić, pragnął on być pobożny, jak Zdziś, praktyczny jak Józio, rozumny, jak Henryś, dowcipny, jak Wacio… za co bardzo chwalili go nauczyciele. Ale koledzy go nie lubili i chętnie go tłukli.
Rozdział II
Poniedziałek
Wspomnienie Zniewolonego umysłu Miłosza. Według G. jest to historia bankructwa literatury w Polsce. I na ten właśnie temat dalsze refleksje o pisarzach i pisaniu tzn. nie każdy kto potrafi `pisać` jest pisarzem. Daje za przykład Jerzego Andrzejewskiego, zarzuca mu udawany katolicyzm. Wspomina, że spotkał się z nim po ukazaniu się powieści.
(Nie napisał jakiej, ale chodzi zapewne o Ład serca. Postrzegano powieść jako pierwszy polski utwór nawiązujący do rozwijającego się w Europie nurtu humanizmu katolickiego. Niektórzy z recenzentów ganili natomiast Ład serca za niezgodność z zasadami katolicyzmu – wskazywali na to, że zło w utworze jest znacznie mocniej akcentowana niż łaska i opieka Boga.W 1938 roku utwór zajął pierwsze miejsce w plebiscycie "Wiadomości Literackich", powieść zdobyła również Nagrodę Młodych Akademii Literatury, oraz zyskała Andrzejewskiemu opinię pisarza katolickiego. Z kolei Czesław Miłosz w Zniewolonym umyśle interpretuje tę powieść, nie jako wyraz autentycznych przekonań autora, ale jako realizowanie pewnej konwencji wzniosłości. Sam Andrzejewski po latach przyznawał, że w katolicyzmie próbował odnaleźć sens rzeczywistości, nie zdołał jednak do końca zaakceptować zasad tej religii. )
Po przeczytaniu kilku stronnic jego powieści powitałem w kawiarni Zodiak jego cierpiętniczą i uduchowioną twarz miną tak wątpliwą, iż obrażony autor natychmiast zerwał ze mną stosunki.