Randka tysiąc lat temu
Pewien podróżnik pochodzenia żydowsko-arabskiego, nazwiskiem Ibrahim ibn Jakub (Ibrahim syn Jakuba), który w owym czasie przemierzał Europę, opisując zwyczaje panujące w państwie Polan w X wieku, napisał tak:
"Jeśli urodzą się komuś dwie albo trzy córki, to są one podstawą jego bogactwa, jeśli synowie się rodzą, to [ich ojciec] ubożeje".
Jest to chyba jedyna wzmianka z tamtych czasów która mówi o jakiejś formie przewagi kobiety nad mężczyzną, zaakceptowanej przez ówczesne społeczeństwo; wynikała ona z obowiązku wypłacania wiana (czyli posagu) przez chłopca rodzicom dziewczyny.
Tradycja ta wywodziła się prawdopodobnie ze starego, pogańskiego obyczaju porywania dziewcząt z domu rodzinnego. Zapłata miała wynagrodzić rodzicom porwanie córki.
Później kościół zniósł wiele obyczajów pogańskich, między innymi właśnie zwyczaj porywania, ale wypłacanie wiana pozostało i musiało być stosowane wśród wszystkich Polan, skoro wiadomość o nim przeniknęła do dzieł pisarzy arabskich.
Niestety brutalne prawa ekonomii spowodowały, że chętniej widziano narodziny synów, jako wyraz kontynuacji rodu, a także jako możliwość pomnażania siły roboczej. No bo przecież w nawet rodzina córki otrzymywała wiano, to i tak odchodziła ona do innej rodziny, i swoją pracą pomnażała jej dobra, rodzice zaś pozostawali z nietrwałym wianem. Natomiast syn zostawał w gospodarstwie i przyprowadzał żonę, a wtedy jego rodzina zyskiwała dwie pary rąk do pracy, rodzice zaś spokojnie mogli oczekiwać starości.
A jak właściwie w owych czasach odbywał się akt zaślubin i jakie obyczaje go poprzedzały?
Śluby kościelne, to, jak wiadomo, wynik wprowadzenia chrześcijaństwa. Oczywiście "ślub cywilny" był najstarszą u nas formą zaślubin.
Jak to wyglądało tysiąc lat temu?
Zaczynało się od tego, że człowiek zwany swatem, snębił, czyli łączył dwoje młodych ludzi, a kiedy doszedł z nimi do porozumienia, zamieniał się w osobę udzielającą ślubu.
Łączenie par polegało na obdzieleniu ich chlebem i serem. Następnie "zapijano" winem i wyznaczano dzień wesela.
Nie zawsze jednak odbywało się to tak prosto. Zdarzały się zaślubiny nietypowe.
Należało do nich m.in. porywanie dziewcząt z domów rodzicielskich.
Dziewczęta tez potrafiły zmusić mężczyzn do poślubienia ich - wykorzystując stare tradycje. Jeśli więc jakaś dziewczyna weszła do chaty chłopca, który jej się podobał i usiadła przy ogniu, pozostając tam przez jakiś czas, stwarzała sytuację, z której było właściwie tylko jedno wyjście: przyjęcie jej do rodziny jako pełnoprawnej małżonki chłopca.
Aby pokazać, że nowa rodzina zgadza się na to: kazano jej przynieść wody, co dziewczyna musiała zrobić, jeśli chciała w rodzinie pozostać.
Para zostawała połączona i następowały obrzędy weselne pełne tajemniczej symboliki, mające zapewnić młodej parze szczęście, bogactwo i liczne potomstwo.