Niech się Unia poczuwa do winy za polskich Czeczenów
Ewa Siedlecka
2009-12-19, ostatnia aktualizacja 2009-12-18 19:52
Europa nie chce czeczeńskich uchodźców. Dlatego nagina przepisy, tak by nie mogli wyjechać z Polski na Zachód.
Czeczeńscy uchodźcy grożą samobójstwami. Żądają statusu uchodźców i przeprosin od polskiego prezydenta za złe traktowanie w Polsce.
Ale prawda jest taka, że zawiniła im nie tyle Polska, ile Unia Europejska.
Co najmniej od drugiej wojny czeczeńskiej powinni byli dostawać status uchodźcy, bo w Czeczenii groziła im śmierć, a w Federacji Rosyjskiej byli prześladowani ze względu na narodowość. Odpowiadali więc definicji uchodźcy w rozumieniu konwencji genewskiej. Polska była dla nich tzw. pierwszym krajem bezpiecznym, tu więc prosili o status uchodźcy. Gdyby go dostali, wyjechaliby natychmiast do bogatszych krajów Europy, gdzie mogliby liczyć na lepszą opiekę socjalną.
Ale tego Europa nie chciała. W ramach Unii przyjęto taką interpretację konwencji genewskiej - sprzeczną z jej duchem - że status uchodźcy należy się tylko osobie, która udowodni, iż osobiście doznała prześladowań. Nie wystarczy nawet, że zamordowano kogoś z jej najbliższej rodziny.
Tego warunku nie jest w stanie spełnić większość czeczeńskich uchodźców, dostają więc odmowy. Żeby nie wydalać Czeczenów do Rosji, ustanowiliśmy tzw. ochronę uzupełniającą. Oznacza to, że do czasu, aż będą mogli bezpiecznie wrócić do kraju pochodzenia, mogą mieszkać w Polsce, legalnie pracować, korzystać w nagłych przypadkach z opieki zdrowotnej, a dzieci mogą chodzić do szkoły. Czyli minimum tego, co ma każdy obywatel.
Problem w tym, że nie dostają zasiłku, pracę trudniej im znaleźć niż Polakom, nie mają pieniędzy na wynajęcie mieszkania. Pomagają im organizacje pozarządowe, głównie Polska Akcja Humanitarna i Caritas. Jednak to pomoc doraźna i nie rozwiązuje problemu. Poza tym Czeczeni nie podejmują wysiłków, by się tu zakorzeniać. Polska jest dla nich tylko przystankiem w drodze na Zachód, gdzie zresztą często mają rodziny i znajomych. Są w ciężkiej sytuacji i winią za to Polskę, czemu zresztą trudno się dziwić. Szczególnie jeśli dochodzą do tego konflikty z nie zawsze fachową kadrą ośrodków dla uchodźców i z niechętnymi "obcym" sąsiadami. Towarzyszy im też podejrzliwość organów ścigania, akcje policji i antyterrorystów w ośrodkach, gdzie szukają rzekomych przestępców.
Temu wszystkiemu polskie władze powinny przeciwdziałać. Jeśli tego nie robią, są winne.
Jednak zasadniczemu problemowi winna jest Unia Europejska, która postanowiła zatrzymać Czeczenów w Polsce. Skoro mamy "rozwiązywać problem czeczeński" za całą Unię, to przyzwoicie byłoby, żeby dała środki na opiekę socjalną dla Czeczenów: na leczenie, tanie mieszkania pod wynajem, programy integracyjne i aktywizację zawodową - na socjal taki, jaki jest standardem w krajach starej Unii.
Dlatego to przede wszystkim do Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego powinni Czeczeni kierować swoje żądania. Zresztą jedno z nich - wypowiadane w tym tygodniu przy okazji dramatycznego protestu - brzmi: wypuśćcie nas z petycją do Strasburga.
Może powinniśmy to zrobić, by Unia poczuwała się do odpowiedzialności?
Źródło: Gazeta Wyborcza
Czeczeni: Już nie chcemy do Strasburga
lis
2009-12-22, ostatnia aktualizacja 2009-12-21 20:23
Uchodźcy w Dębaku wycofują swoje żądania. Chcą jednak rozmawiać z Kancelarią Prezydenta i MSWiA.
W ośrodku w Dębaku wciąż przebywa ok. 60 Czeczenów. Nie koczują już na stołówce, poszli do swoich pokoi. Niektórzy twierdzą, że wciąż prowadzą głodówkę. Nie domagają się już sfinansowania podróży do Strasburga (gdzie chcieli skarżyć Polskę za ich złe traktowanie) i przeprosin dla narodu czeczeńskiego od Lecha Kaczyńskiego. Chcą rozmawiać z przedstawicielami prezydenta i MSWiA, bo ich zdaniem Polska zbyt wielu Czeczenom odmawia statusu uchodźcy. Nadal żądają uwolnienia rodaków, z którymi w zeszłym tygodniu próbowali przekroczyć granicę w Zgorzelcu. To ostatnie żądanie zdaniem Ewy Piechoty, rzeczniczki Urzędu ds. Cudzoziemców, nie będzie spełnione, bo zatrzymani przebywali w Polsce nielegalnie. Wczoraj ośrodek w Dębaku wizytowali pracownicy biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Urząd ds. Cudzoziemców chce powołania komisji (z przedstawicielami agendy ONZ ds. uchodźców), która oceniłaby warunki w ośrodkach dla uchodźców.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,7389069,Czeczeni__Juz_nie_chcemy_do_Strasburga.html#ixzz0ptCSEiPm
RPO zajmie się Czeczenami z pociągu
dżek, IAR
2009-12-20, ostatnia aktualizacja 2009-12-20 07:28
Pracownicy biura Rzecznika Praw Obywatelskich przybędą dziś do ośrodka dla uchodźców z Czeczenii. Azylanci z tej placówki próbowali dostać się do Strasburga i poskarżyć się na warunki panujące w ośrodku w Radomiu.
Janusz Kochanowski powiedział IAR, że jego urzędnicy sprawdzą, w jakich warunkach żyją uchodźcy w radomskiej placówce. Według Rzecznika Praw Obywatelskich, po ostatniej kontroli były one "zadowalające". Kochanowski dodał, że jego pracownicy sprawdzą, czy pewne standardy zostały zachowane. Przedstawiciele RPO będą także pytali uchodźców, jakie są ich oczekiwania wobec pobytu w Polsce.
Być może w poniedziałek Rzecznik Praw Obywatelskich poinformuje o wynikach kontroli. Sprawa uchodźców oraz osób ubiegających się o ten status stała się głośna po incydencie z wtorku. Azylanci zostali zatrzymani przez straż graniczną w Zgorzelcu, kiedy chcieli wyjechać z Polski do Niemiec. Próbowali pojechać do Strasburga, aby poskarżyć się na złe warunki w ośrodku w Radomiu. Jak podkreślali, byli tam narażeni nie tylko na brud i wilgoć, ale także na ataki neonazistów. Uchodźcy nie mieli biletów na jadący z Wrocławia do Drezna pociąg, ani zgody na opuszczenie kraju.
Problemem azylantów zainteresowali się prezydent Lech Kaczyński, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, niemieccy i francuscy europarlamentarzyści.
Tymczasem według Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w Warszawie, powrót czeczeńskich uchodźców z Polski będzie zależał od stabilności politycznej tej republiki. Zdaniem Ireny Rzeplińskiej z Fundacji, przesadzone są opinie, że uchodźcy są u nas źle traktowani. Zdarzają się jedynie incydentalne przypadki niewłaściwego podejścia do azylantów.
Uchodźcy grożą samobójstwem
Grzegorz Lisicki
2009-12-18, ostatnia aktualizacja 2009-12-17 21:33
Zwolnijcie z aresztów zatrzymanych. Zorganizujcie nam podróż do Strasburga - żądają emigranci, którzy usiłowali uciec z Polski
We wtorek policja i straż graniczna zatrzymały w Zgorzelcu ponad 150 cudzoziemców, głównie Czeczenów i Gruzinów. Opuścili ośrodki dla uchodźców i - jak mówili - usiłowali dojechać do Strasburga, by w Trybunale Praw Człowieka skarżyć się na złe traktowanie w Polsce.
Zostali wyprowadzeni z pociągu. Ponad 30 osób, które zdaniem straży granicznej przebywają u nas nielegalnie, zostało przewiezionych do aresztów. Grozi im deportacja. Pozostali - 120 osób - wczoraj w nocy zostali zabrani autokarami do ośrodka w podwarszawskim Dębaku (po drodze zniknęło 17 osób).
Na miejscu nie chcieli wyjść z autokarów. Po negocjacjach weszli do ośrodka, ale nie poszli do pokoi. Koczowali w stołówce. Z grupy wyłamali się Gruzini - prawie 20 wróciło do ośrodka w Radomiu.
W Dębaku zostało ok. 80 Czeczenów. Przyjechali do nich pracownicy z Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców oraz przedstawicielka ONZ-owskiego biura ds. uchodźców. - Chcieliśmy się dowiedzieć, jakiej pomocy od nas oczekują - mówi Ewa Piechota, rzeczniczka Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców.
Spotkanie trwało trzy godziny. - Początkowo było spokojne, później rozmowa stawała się coraz trudniejsza, bo ludzie zaczęli zgłaszać szczegółowe problemy dotyczące opieki lekarskiej, dokumentów, braku pracy itd. - opowiada Piechota.
Na spotkaniu przedstawiciele Czeczenów ogłosili, że domagają się: • zwolnienia z aresztów zatrzymanych w Zgorzelcu; • zapewnienia - jak to określili - korytarza komunikacyjnego do Strasburga, gdzie nadal chcą złożyć skargę na traktowanie w Polsce: przewlekłe procedury, kłopot z dostępem do opieki medycznej, do pracy, niskie kieszonkowe (tylko 70 zł miesięcznie);• opłacenia przez władze wszystkim podróży koleją do Strasburga w pierwszej klasie tam i z powrotem; • przeprosin od prezydenta Kaczyńskiego dla narodu czeczeńskiego za łamanie praw w Polsce.
Ogłosili, że na spełnienie żądań czekają 72 godziny. W przeciwnym wypadku kilku z nich może popełnić samobójstwo. Kilkanaście osób ogłosiło głodówkę.
Tuż po spotkaniu 20-osobowa grupa Czeczenów podbiegła do dziennikarzy czekających w recepcji. Po rosyjsku wykrzykiwali postulaty ogłoszone na zamkniętym dla mediów spotkaniu. Powtórzyli też groźbę, że targną się na życie.
Narzekali, że chcą pracować, ale nie mogą, bo uniemożliwiają im to ślimaczące się procedury. Ewa Piechota tłumaczyła potem, że prawo do pracy nabywają automatycznie po sześciu miesiącach starań o uzyskanie statusu uchodźcy. - Kłopot w tym, że Polacy z reguły nie chcą ich zatrudniać - dodała.
Teraz Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców debatuje, co robić. Urzędnicy, którzy byli w Dębaku, mówili, że są zszokowani desperacką akcją Czeczenów. - Zdarzały się protesty, ale nigdy tak radykalne - usłyszeliśmy. Zapewniali, że będą monitorować sytuację, by w ośrodku nikomu nic się nie stało.
Urzędnicy podejrzewają, że protest podsycają ci, którzy mają już odmowne decyzje w staraniach o status uchodźcy.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,7377624,Uchodzcy_groza_samobojstwem.html#ixzz0ptCpOkUE
Czeczeni i Gruzini chcieli na Zachód, wrócą na Wschód
dejot, Michał Kokot, PAP
2009-12-16, ostatnia aktualizacja 2009-12-16 14:03
Trzech ze 158 cudzoziemców, którzy chcieli nielegalnie opuścić Polskę pociągiem relacji Wrocław-Drezno, zostanie deportowanych. Przebywali w Polsce nielegalnie. Kolejnym 30 osobom również grozi deportacja
- Do tej pory zdołaliśmy ustalić, że trzech cudzoziemców nie ma prawa przebywać w Polsce i najprawdopodobniej zostaną wydaleni z Polski. Dlatego też trafią do ośrodka strzeżonego w Krośnie Odrzańskim (Lubuskie), gdzie będą czekać na decyzję sądu w swojej sprawie - poinformowała Anna Galon, rzeczniczka prasowa Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Pozostali uchodźcy są właśnie przewożeni ze Zgorzelca do ośrodków w Podkowie Leśnej, Przemyślu i Kętrzynie. Ponad 30 osobom może grozić deportacja. - W przypadku ponad 30 osób skierowaliśmy wnioski do sądu rejonowego w Zgorzelcu w związku z próbą nielegalnego przekroczenia granicy. Grozi za to do trzech lat więzienia - mówi kpt. Elwira Szpecht z Nadodrzańskiej Straży Granicznej. Jeśli osoby te zostaną ukarane, sąd może zdecydować również o ich deportacji z kraju.
Oskarżone osoby trafią do ośrodków strzeżonych w Przemyślu i Kętrzynie, a pozostali do ośrodka niestrzeżonego w Podkowie Leśnej. - O ich dalszym losie zdecyduje szef urzędu ds. cudzoziemców - mówi kapitan Szpecht.
158 Gruzinów i Czeczenów okupowało we wtorek w Legnicy pociąg relacji Wrocław-Drezno. Twierdzili, że chcą dojechać do Strasburga, bowiem zamierzają wziąć udział w marszu i protestować przeciwko opieszałości władz polskich i złym warunkom panującym w polskich ośrodkach pobytowych.
Niemal wszyscy cudzoziemcy, choć twierdzili, że wybierają się do Strasburga tylko na marsz, podróżowali z wielkimi torbami, z całym swoim dobytkiem i małymi dziećmi.
Gdy cudzoziemcy odmówili opuszczenia pociągu, inni podróżni odjechali transportem zastępczym zorganizowanym przez kolej do Drezna zaś Czeczeni i Gruzini dojechali do Zgorzelca, ostatniej stacji po polskiej stronie. Ostatecznie po sześciu godzinach negocjacji obcokrajowcy ok. godz. 19 opuścili pociąg i podstawionymi autobusami trafili do placówek straży granicznej. Wśród zatrzymanych jest 64 dzieci.
Kadyrow zaniepokojony
- Jeśli ludziom nie stworzono ludzkich warunków, to nie dodaje to danemu krajowi i jego władzom splendoru - powiedział czeczeński prezydent Ramzan Kadyrow dziennikarzom w Groznym.
Kadyrow podkreślił, że to na Polsce spoczywa pełna odpowiedzialność za stworzenie normalnych warunków do życia ludziom, którzy uciekli przed wojną. - Jeśli tych ludzi przyjęto w Polsce, będącej członkiem Unii Europejskiej, to na tym kraju spoczywa pełna odpowiedzialność za to, aby zostały im stworzone ludzkie warunki do życia - oznajmił.
Jego zdaniem, "w przeciwnym razie kierownictwo kraju powinno publicznie oświadczyć, że nie jest w stanie zapewnić im (przestrzegania) ich praw oraz okazać im troskę i uwagę".
Prezydent Czeczenii dodał, że systematycznie otrzymywał informacje, iż w Polsce uchodźcy z Czeczenii znajdują się w ciężkiej sytuacji. - Wywoływało to u nas poważne zaniepokojenie - podkreślił.
Kadyrow oświadczył, że to, co wydarzyło się we wtorek w Polsce, ocenia jako "akt rozpaczy".
Prezydent zadeklarował, że jeśli czeczeńscy uchodźcy w Polsce zechcą wrócić do Czeczenii, to ich prawa będą lepiej bronione. - Nigdy nikogo wbrew woli nie przymuszaliśmy do powrotu do ojczyzny. Jeśli jednak wrócą, to ich prawa będą lepiej bronione i gwarantowane - zapewnił.
32-letni Kadyrow, były rebeliant, który przeszedł na stronę Moskwy, jest prezydentem Czeczenii od 2007 roku. Wcześniej przez dwa lata był premierem tej republiki położonej na rosyjskim Północnym Kaukazie.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Uchodźcy nie będą cicho
Marcin Wojciechowski
2009-12-16, ostatnia aktualizacja 2009-12-15 21:23
Mimo 20 lat wolności i pięciu lat w Unii Polska nie stworzyła polityki wobec uchodźców i imigrantów. Przyjęliśmy unijne przepisy prawne, dostaliśmy kolosalne dotacje na ośrodki dla uchodźców i cały system ich obsługi, ale dajemy uchodźcom mniej niż bogatsze kraje. Co gorsza, nie umiemy wczuć się w ich sytuację
Wielu Polakom, także urzędnikom, wydaje się, że uchodźcy powinni siedzieć cicho i być dozgonnie wdzięczni, że mogą tu mieszkać i że ich nie prześladujemy. Ale oni nie chcą być cicho. Świadczy o tym wczorajszy protest w pociągu w Legnicy. To prawdopodobnie rozpaczliwa próba przedarcia się na Zachód. Nie jest to dobry sposób wyrażenia protestu, ale postulatów uchodźców nie można ignorować.
Bywa, że Czeczeni mają postawę roszczeniową. Warto jednak pamiętać, że jej źródła tkwią w cierpieniach, jakich zaznali, i błędnym wyobrażeniu, że życie w UE usłane jest różami.
Nikt nie zwolni naszego państwa z odpowiedzialności za uchodźców. Polska, najbardziej wysunięty na wschód kraj Unii, jest i będzie dla nich pierwszym punktem. Zgodnie z unijnymi procedurami to tutaj muszą czekać na rozstrzygnięcie swego losu. Czas ten nie powinien być jednak więzieniem, lecz szansą na adaptację, naukę języka, znalezienie pracy, rozwój dzieci, poznawanie kraju, który - być może - stanie się ich nową ojczyzną. Często słychać argument, że Czeczeni traktują Polskę jedynie jako kraj przesiadkowy w drodze na Zachód. Ale jeśli będzie im u nas dobrze, zaczną zostawać na stałe.
Do tego potrzebne są nie tylko pieniądze, lecz także dobre programy dla uchodźców i ludzie umiejący z nimi pracować, np. z organizacji pozarządowych wrażliwszych na krzywdę ludzką niż instytucje państwowe. Zaczyna się od spraw podstawowych. Uchodźcy narzekają, że w ośrodkach nie szanuje się ich zwyczajów - np. muzułmanie nie jedzą wieprzowiny. Dostają zasiłki, z których nie sposób się utrzymać. Gdy czekają na status uchodźcy - trwa to około roku - nie mogą pójść do pracy. A bez jakichś zarobków nie zwiążą końca z końcem.
Polacy wiele lat byli uchodźcami w różnych częściach świata, korzystali z pomocy innych. Powinniśmy spłacić ten dług. To kwestia elementarnej przyzwoitości.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Więcej... http://wyborcza.pl/1,86116,7368883,Uchodzcy_nie_beda_cicho.html#ixzz0ptD7Incj
Uchodźcy osiągnęli swoje
Joanna Klimowicz
2009-12-17, ostatnia aktualizacja 2009-12-16 20:47
Nieudana ucieczka na Zachód zwróciła uwagę na sytuację uchodźców w Polsce. Prezydent Czeczenii zachęca ich do powrotu, a nasi posłowie wskazują na niską stawkę żywieniową
Mężczyźni, kobiety i dzieci - w sumie 33 obcokrajowców - czekają w placówce Straży Granicznej w Zgorzelcu na decyzję o swoich dalszych losach. Części z nich grozi deportacja. Pozostałych 120 uchodźców z Czeczenii i Gruzji zostało przewiezionych do ośrodka w Dębaku pod Warszawą. Dziś spotkają się z nimi urzędnicy, którzy obiecują, że wysłuchają ich i spiszą listę problemów.
Próba przedarcia się na Zachód i poskarżenia się w Strasburgu na łamanie praw uchodźców, którą podjęli we wtorek, zakończyła się fiaskiem. Na stacji Zgorzelec-Ujazd zatrzymano ponad 150 cudzoziemców, w tym 64 dzieci. Ludzie byli zziębnięci. Caritas przekazał kaszki, mleko, wodę i butelki do nakarmienia najmłodszych. Funkcjonariuszki ze Zgorzelca rozdzielały je wczoraj od rana. Rano ruszyła też machina prawna. Prokuratura ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu nikomu nie postawiła zarzutu próby nielegalnego przekroczenia granicy (groziłoby za to do trzech lat więzienia). Już na początku przesłuchań stwierdzono, że trzy osoby przebywały w Polsce nielegalnie - skończyło im się prawo pobytu. W ciągu dnia liczba osób, których status jest niejasny, systematycznie rosła.
- Każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie. W sumie skierowaliśmy do sądu wnioski wobec 33 osób o umieszczenie w ośrodku strzeżonym. Sąd ma dobę na podjęcie decyzji i wyznaczenie ośrodka, do którego zostaną przewiezieni - mówi Anna Galon, rzecznik prasowy komendanta Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Ośrodki strzeżone znajdują się w Białymstoku, Przemyślu i Krośnie Odrzańskim. Tam najprawdopodobniej skierowana zostanie zatrzymana grupa. Będą oczekiwać na decyzje sądu i szefa Urzędu do spraw Cudzoziemców. Jeśli przesądzono by o wydaleniu ich z kraju, będą eskortowani do wschodniej granicy.
Posłowie: Stawki na wyżywienie zbyt niskie
Reszta uchodźców, którzy papiery mieli w porządku i wobec których nie zapadły decyzje o odmowie lub nadaniu im statusu uchodźcy albo ochrony uzupełniającej, została wczoraj przewieziona do ośrodka w Dębaku koło Warszawy.
- Chcemy się z nimi spotkać w czwartek. Zaprosimy też przedstawicieli organizacji pozarządowych i międzynarodowych, będą tłumacze. Chcemy spisać wszystkie postulaty uchodźców, a jeśli będzie taka potrzeba, zapewnimy im pomoc medyczną i psychologiczną - mówi Ewa Piechota, rzecznik Urzędu do spraw Cudzoziemców.
Jednocześnie zaprzecza, by w ośrodkach dla uchodźców panowały tak skandaliczne warunki, jak przedstawiali to zatrzymani. Przekonuje, że w Radomiu (to tam mieszkała większość uciekinierów) niedawno przeprowadzony był remont. - Prysznice są w płytkach - mówi Piechota. - Oczywiście możemy ponownie przeprowadzić kontrolę [ostatnia, zakończona w listopadzie, nie stwierdziła uchybień]. Sprawdzania nigdy za dużo.
Tymczasem posłowie z sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży wcale nie uważają, że w ośrodkach jest tak różowo. - We wrześniu zespół wizytował ośrodek w Dębaku, a o innych zbieraliśmy informacje. Wcześniej dyskutowaliśmy na ten temat, a na dzisiejszym posiedzeniu uchwaliliśmy dezyderat do rządu, w którym zwracamy uwagę, że trzeba usunąć niedomagania - powiedział nam wczoraj Andrzej Smirnow, przewodniczący komisji.
Te niedomagania to zbyt niska zdaniem posłów stawka żywieniowa - 9 zł dziennie, czy np. brak łóżek dziecięcych.
Urząd do spraw Cudzoziemców odpowiada, że taka stawka umożliwia przygotowanie posiłków zaspokajających potrzeby pod względem kalorycznym. I jest... wyższa niż w szpitalach.
- Poza tym obcięto nam budżet o 10 proc., a mimo to dla dobra mieszkańców ośrodków nie zdecydowaliśmy się na obcięcie tych stawek. Podnieść ich, niestety, nie możemy. To wszystko, co możemy ludziom dać - mówi Ewa Piechota.
Kadyrow: W Czeczenii będziecie bezpieczni
Także promoskiewski prezydent Czeczenii Ramzan Kadyrow podzielił się wczoraj z dziennikarzami w Groznym niepokojem o "fatalną sytuację" jego rodaków w Polsce. Podkreślił, że jeśli kraj należący do Unii Europejskiej przyjął ludzi, którzy uciekli przed działaniami wojennymi, to odpowiada za zapewnienie im godnych warunków. "W przeciwnym razie kierownictwo kraju powinno publicznie oświadczyć, że nie jest w stanie zapewnić im ich praw" - oświadczył. Zapewnił, że jeśli uchodźcy zdecydują się na powrót do ojczyzny, ich prawa zostaną tam lepiej zabezpieczone.
- To wcale nie jest tak, że nie jesteśmy w stanie zapewnić uchodźcom ludzkich warunków. Te zarzuty są mocno podkoloryzowane - odpiera Ewa Piechota. - To prawda, że ośrodki bardziej przypominają internat niż czterogwiazdkowy hotel, ale zapewniają bezpieczeństwo, dach nad głową, wyżywienie i opiekę medyczną, jakiej nie ma wielu Polaków.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,7373486,Uchodzcy_osiagneli_swoje.html#ixzz0ptDG3Yj4
Od Polski wolą Zachód
Michał Kokot, Wrocław, Joanna Klimowicz, Białystok, Katarzyna Ludwińska, Radom
2009-12-16, ostatnia aktualizacja 2009-12-15 22:34
Krzyk przeciwko łamaniu ich praw czy próba przedostania się na zachód Europy? W Zgorzelcu zostało zatrzymanych ponad 200 uchodźców, głównie z Czeczenii
Radom, osiedle Ustronie. W budynku po hotelu robotniczym urządzono ośrodek dla uchodźców. Odrapana elewacja. Na podwórku sznurki na bieliznę, boisko do siatkówki. Wewnątrz ponure korytarze ze wspólnymi toaletami.
Mieszkało tu 200 uchodźców. W poniedziałek wieczorem większość opuściła ośrodek. Wśród nich kobiety w ciąży, dzieci, staruszkowie.
Upomnimy się o swoje prawa
Dyrekcji zostawili list - jadą do Strasburga upomnieć się o swoje prawa.
O tym, że duża grupa będzie próbowała się przedostać na Zachód, policja i straż graniczna dowiedziały się wczoraj, gdy uchodźcy wsiedli o szóstej we Wrocławiu do pociągu do Drezna. Było ich ok. 230. Nie mieli biletów.
Służba Ochrony Kolei wezwała pomoc. Pociąg zatrzymano w Legnicy. W oknach były już transparenty: "My też jesteśmy ludźmi", "S.O.S".
Uchodźcy - do tych z Radomia dołączyły mniejsze grupki z ośrodków z południa Polski - nie chcieli opuścić pociągu. Kilkoro wyszło na zewnątrz, skarżąc się na złe traktowanie w Polsce. Powiedzieli, że chcą dojechać do Strasburga - na środowy Światowy Marsz Pokoju - i tam upominać się o swoje prawa.
Dziennikarzom opowiadali, że czekają wiele lat na przyznanie statusu uchodźcy w Polsce, nie mogą znaleźć u nas pracy i mieszkania. - Pieniędzy nie mamy, żadnych szans na lepsze życie! - wykrzykiwali mężczyźni.
- Zobaczcie, w jakich warunkach żyliśmy w Radomiu - młoda kobieta pokazywała krosty na rękach. - To po wszach.
- Zostałem pobity, bo komuś na nie podobał się mój kolor skóry, a policja stwierdziła, że się tym nie zajmie - żalił się starszy człowiek.
Negocjacje w Legnicy skończyły się niczym. Ale skład pojechał dalej, do Zgorzelca. Tam pociąg otoczyła policja. Po wielogodzinnych rozmowach uchodźcy zgodzili się opuścić wagony. Zostali przewiezieni do ośrodka straży granicznej w Lubaniu. Jutro powinni wrócić do ośrodków, z których uciekli.
- Ci ludzie mają tylko przepustki pozwalające poruszać im się po terytorium Polski. Przekroczenie granicy jest nielegalne i zagrożone karą do trzech lat więzienia - mówi kpt. Elwira Szpecht ze straży granicznej.
Uchodźcom i tak grozi więzienie lub deportacja za próbę nielegalnego przekroczenia granicy. W praktyce kary mogą być wręcz symboliczne.
- Poza ośrodkiem można przebywać do trzech dób. Dopiero dłuższa nieusprawiedliwiona obecność skutkuje skreśleniem z listy mieszkańców - mówi Ewa Piechota, rzecznik prasowy Urzędu do Spraw Cudzoziemców.
Jaką głupotę oni zrobili
Czy obraz Polski, który przedstawiali uciekinierzy, jest prawdziwy? Wczoraj, gdy Czeczeni z Radomia próbowali przedostać się do Strasburga, w Łomży trwało święto integracji. Swoją kulturę mieli przybliżyć Polakom mieszkańcy tamtejszego ośrodka dla uchodźców.
To dla nich ważne, bo przez Łomżę we wrześniu przetoczyła się fala nienawiści. Po apelu posła PiS Lecha Kołakowskiego o zamknięcie ośrodka na ulicy pobito dwie Czeczenki. Dziś Ayzan Nukaeva i Larisa Ismailova są już w Szwecji. Nie czekały na to, aż policja złapie sprawcę, a Polacy zmienią swoje nastawienie do "obcych".
Czeczenom z Łomży pomaga pozbierać się warszawska fundacja Ocalenie. Razem przygotowali wczoraj warsztaty dla polskich uczniów, tańce, pieśni, słodki poczęstunek. Ale nikt nie mówił o niczym innym niż Zgorzelec.
- Wszyscy chcą jechać na Zachód - Larisa Suleymanova przerywa krojenie chałwy. - Trudno tu znaleźć pracę i jest problem z integracją, mimo że polski jest podobny do rosyjskiego.
Mieszka tu już cztery lata i jest jednym z nielicznych przykładów udanej integracji. W Czeczenii była nauczycielką, tu przeszła kurs polskiego i ma pracę w fundacji Ocalenie. Jej dwie dorosłe córki jednak wyjechały - jedna do Belgii, druga na Białoruś.
Larisa zauważa jednak, że w Polsce sprawy idą ku dobremu: - Zmieniają się przepisy i myślenie ludzi. Ale ci, którzy przyjeżdżają, wiedzą tyle, że na Zachodzie jest lepiej. Trzeba coś zmienić, ale nie zwiększać socjalu, tylko możliwości znalezienia pracy, żeby ludzie sami dawali sobie radę.
Mieszkającemu w Białymstoku Ayubowi z Czeczenii w maju skończył się roczny program integracyjny, teraz dostaje 500 zł zasiłku z MOPR-u. Na utrzymaniu ma żonę, trójkę dzieci, matkę i bratową z niemowlakiem.
Nie potrafi ukryć rozgoryczenia: - W tym roku ani dnia nie przepracowałem legalnie. Latem tylko czasem na czarno na budowach. Nie chcą nam dawać pracy, nie chcą wynajmować mieszkań. Pożyczam, gdzie się da, ale już od trzech miesięcy nie płaciłem za mieszkanie. Nie wiem, co robić...
Jego brat Risvan uciekł do Francji, tam mu lepiej. Ayub nie dziwi się "legnickim uciekinierom": - Polska sama robi z nas przestępców. Albo niech nam da pracę, albo niech nas puści dalej.
Czekamy na nich w Radomiu
- Już w poniedziałek wiedziałam, że taką głupotę zrobią, ale nie dałam rady ich powstrzymać - martwi się o uciekinierów z Radomia Malika Abdulvachabova, wiceprezes fundacji Ocalenie. - Desperacja ludzi rośnie, bo rośnie liczba odmów przyznania statusu uchodźcy...
Dlaczego jeśli większość Czeczenów ma żal o złe traktowanie, na desperacki krok zdecydowali się ci z Radomia? Przynajmniej oficjalnie między nimi a mieszkańcami miasta nie dochodziło do niepokojących zdarzeń. Tylko raz policja odnotowała obrzucenie ośrodka kamieniami prze grupę wyrostków.
O tym, co się działo, nie powiedzą teraz odcięci od świata w Lubaniu. Nie opowie też dyrektor radomskiego ośrodka Gerard Figurski, który nie wyszedł poza formułkę: "W związku z faktem zaistniałym informacji nie udzielam".
Ewa Piechota, rzecznik prasowy Urzędu do Spraw Cudzoziemców, widzi to tak: - 8 października była u nas niezapowiedziana delegacja, m.in. właśnie z Radomia. Rozmawialiśmy o ich problemach i zachęcaliśmy, by spisali postulaty. Czeczeni skarżyli się na drobiazgi, jak zbyt mała liczba krzeseł w stołówce, ale i na poważne sprawy, jak decyzje odmowy otrzymania statusu uchodźcy. W listopadzie zakończyliśmy kontrole we wszystkich 19 ośrodkach w całym kraju. Wszędzie z wynikiem dobrym. Podejrzewam, że ten dzisiejszy incydent to próba przedostania się na zachód Europy. Teraz czekamy na nich w Radomiu. Jesteśmy otwarci na rozmowę.
Coraz trudniej o status uchodźcy
Do Polski przybywa coraz więcej uchodźców - nie tylko z Czeczenii, ale od tego roku także z Gruzji. Tylko w 2009 r. do 10 grudnia z wnioskiem o nadanie statusu uchodźcy zwróciło się 5216 osób z obywatelstwem rosyjskim i aż 4134 z gruzińskim. Większość marzy o późniejszym wyjeździe na Zachód.
Od momentu wydania decyzji o statusie uchodźcy (co zdarza się niezmiernie rzadko, w 2-3 proc. przypadków) albo ochrony uzupełniającej (najczęściej) otrzymują prawo legalnego pobytu. Do niedawna ochronę dostawało około 70 proc. uchodźców, teraz - jak oceniają organizacje pozarządowe - 30-40 proc.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,7368760,Od_Polski_wola_Zachod.html#ixzz0ptDMYwuU