Zdolny leń |
---|
Jolanta Nejman - numer: 1/2004 |
Przeciętni ludzie o nadprzęciętnej inteligencji, ceniąc sobie poczucie niezależności, boją się układów i związków mogących wymusić podporządkowanie, uzależnienie, wtłoczenie w ramy, funkcjonowanie w szablonie. Takie sytuacje rodzą w nich poczucie utraty wolności. A to kryterium jest jednym z najważniejszych wyznaczników ich komfortu bądź dyskomfortu psychicznego. Czasami spotykamy dzieci określane przez nauczycieli czy wychowawców mianem: zdolny, ale leń. Mowa jest najczęściej o uczniu charakteryzującym się wyraźnie dostrzegalną, ponadprzeciętną inteligencją, któremu rzekomo nie chce się pracować, co powoduje otrzymywanie ocen średniej miary. Prawda tymczasem wydaje się zupełnie odmienna. Generalnie, bez względu na stopień uzdolnienia, uczniowie w cyklu dobowym pracują bardziej intensywnie niż wielu dorosłych (6–10 godzin w szkole, droga do i ze szkoły, nauka w domu 2–4 godziny. Ponadto dzieci niosą stres szkolny, stres domu rodzinnego, na co jeszcze nakładają się różne osobiste stresy emocjonalne. Przeciążenie jest więc znaczne i młody człowiek bardziej – jak się wydaje – potrzebuje wsparcia aniżeli presji czy też dopingu kpiną, szyderstwem lub niewybrednymi epitetami (a czego mamy spodziewać się po tym ośle?). Wolność umysłu i działania Ludzie o wysokiej inteligencji, bez względu na to, czy mają lat dziesięć czy sześćdziesiąt, cechują się bardzo silną potrzebą wolności myśli, działania, samorealizacji. Dlatego, z powodu swojej natury, nie wytrzymują pracy lub życia w sztucznych strukturach o unormowanym stereotypie działania, zachowań lub torów myślowych, np. internaty, koszary, policja, wojsko, monotonna praca biurowa, obsługa urządzeń. W szkole postrzegani są jako leniwi, których stać na więcej. Faktycznie odpycha ich i nudzi encyklopedyczność – w znacznej mierze mało przydatna, przekazywana tam wiedza i formy dydaktyczne, preferujące bierną rejestrację umysłem. Uczniowie tacy nie są w stanie nauczyć się np. języka obcego przez „wkuwanie”, natomiast opanowują go błyskawicznie w sposób sytuacyjny. Szybciej niż inni opanowują i rozwiązują to, w czym widzą sens, natomiast mimo nalegań a nawet kar, trudno ich zmusić do intelektualnego angażowania się w to, co uważają za bezproduktywną „sztukę dla sztuki”. To nie jest bierny opór. Po prostu nie są w stanie. Eksperci w „swoich dziedzinach” Ich aktywność intelektualna i wysokość lotu wyobraźni zależą od poczucia komfortu fizycznego i psychicznego na poziomie o wiele bardziej subtelnym niż innych ludzi. Wolne moce umysłowe angażują w to, co sami uważają za sensowne i szybko stają się wręcz ekspertami w dziedzinach, które ich zainteresują. Przeciętna polska szkoła raczej nie inspiruje ucznia do samorozwoju, borykając się z przeładowaniem treści programowych. Uczniowie, o których mówimy, w sposób żywiołowy sami wynajdują sobie pola zainteresowań. Stają się ludźmi o dość rozległej, powierzchownej erudycji. Tymczasem na poziomie wyższych klas szkolnych już sami dostrzegają, jakie mają braki z tego powodu, że nie uczyli się gruntownie (w przeciwieństwie do „kujonów”), bo rozumieli i „na ocenę” zawsze byli w stanie wybrnąć. Wówczas było to wystarczające, teraz już nie, a co gorsza – są luki. Jakoś jednak tę szkołę kończą, ale nie tak dobrze, jak zapowiadali się w latach wcześniejszych. W dorosłym życiu, w pracy, szybko wybijają się na wyższe stanowiska – nie dzięki mrówczej pracowitości, lecz dzięki błyskotliwości umysłu, nowatorskim, nieszablonowym pomysłom, szybszemu (niż inni) wyławianiu istoty sprawy, formułowaniu rozwiązań najbardziej skutecznych, osiąganiu efektów niezwykle sprawnym organizowaniem. Zaskakują szefów. Jednocześnie dzięki tym walorom szybko zyskują nieprzychylność, a nawet ukrytą wrogość wśród pracowników równorzędnych oraz niekiedy bezpośrednich przełożonych, jeżeli poczują się oni zagrożeni przez nadto bystrego podwładnego. Z identycznego zresztą powodu bywali często „gnębieni” przez nauczycieli o zaniżonej samoocenie, których – przerastając swobodą i płaszczyzną rozumowania – wpędzali w poczucie zagrożenia kompromitacją i utratą prestiżu. Cena nieszablonowości W życiu towarzyskim są podziwiani, traktowani z sympatią, ale oddanych przyjaciół mają niewielu. Głównie dlatego że bardziej budzą respekt niż dążenie do zacieśniania bliskości towarzyskiej. Ponieważ nazbyt odróżniają się poziomem ujmowania zjawisk, ocen, formułowania myśli, sprawiają wrażenie „wywyższających się”. Docierające czasem do nich zaoczne tego rodzaju opinie wprawiają ich w zdumienie i rozgoryczenie jako fałszywe i złośliwe. Zaczynają swoją inność odczuwać jako ciężar. Chcąc ją jakoś zniwelować, w poczuciu bezradności czasami starają się trochę sprymityzować w sposób świadomy. Niewiele to jednak daje, poza zyskaniem dysharmonizujących ogólny obraz osobowości plam na zewnętrznej stronie własnej sylwetki. Mając trudności ze znalezieniem partnerów z tej samej płaszczyzny, żyją w poczuciu intelektualnego i duchowego osamotnienia, mimo aktywnego życia towarzyskiego. „Przeciętni ludzie o nadprzeciętnej inteligencji”, ceniąc sobie poczucie niezależności, boją się układów i związków mogących wymusić podporządkowanie, uzależnienie, wtłoczenie w ramy, funkcjonowanie w szablonie. Takie sytuacje rodzą w nich poczucie utraty wolności. A to kryterium jest jednym z najważniejszych wyznaczników ich komfortu bądź dyskomfortu psychicznego. Tak więc dziecko, a później dorosły człowiek o inteligencji jeszcze nie wybitnej, ale już ponadprzeciętnej, zwany potocznie „zdolnym leniem”, nie ma tak łatwego życia, jakby się mogło pozornie wydawać. Jako dzieci ludzie ci osiągają najpełniejszy rozwój, jeżeli mają rodziców potrafiących w sposób inspirujący (broń Boże dyrektywny) pokierować samodzielnością i głębią poszukiwań intelektualnych dziecka. Jako dorośli najlepiej funkcjonują, kiedy powiedzie im się małżeństwo w ten sposób, że druga osoba funkcjonuje na płaszczyźnie niezbyt odbiegającej, nie jest hamulcem, ale inspiratorem kierunków życiowej ekspansji twórczej, korektorem zakresu pasma aktywności, sposobem obcowania wypełnia te obszary deficytów intelektualnych i duchowych, które nie w pełni zaspokaja krąg towarzyski. A to się zdarza nie każdemu z nich. Pozostałym, pozostaje frustracja i poczucie niepełnego wykorzystania własnych mocy. n Andrzej Wasilewski psycholog, psychoterapeuta, współpracuje z Akademią Muzyczną w Poznaniu i Operą Poznańską, gdzie prowadzi treningi antystresowe dla artystów |