Karolina Kruk
Socjologia
II rok
Niniejsza praca powstała w oparciu o film Marie-Monique Robin „Świat według Monsanto”(2008 r., prod.: Francja, Kanada, Niemcy).
Globalizacja a moralność
na przykładzie Monsanto Company
Integracja, współzależność, unifikacja. Słowem – globalizacja. Dotyczy już niemal każdego aspektu naszego życia: śpimy na szwedzkich łóżkach, tankujemy w brytyjskim koncernie naftowym, nasz japoński telewizor zmontowany w Chinach pokazuje transmisję z Watykanu. Ciężko znaleźć w naszym otoczeniu przedmioty czy zjawiska, które jeszcze są typowo polskie. Uświadomienie sobie tego faktu prawie na pewno u każdego wiąże się z głębszymi przemyśleniami – jak do tego doszło, i to w tak krótkim czasie? Czy wkrótce zanikną granice i staniemy się jednym wielkim narodem, mówiącym (jakżeby inaczej) po angielsku? Skoro już lwia część naszej kultury jest wspólna, można przecież posunąć się o krok dalej.
Okazuje się, że z globalizacją wiąże się całe mnóstwo problemów. Przede wszystkim – lęk przed wieloma technicznymi nowościami. Przykładem może być wprowadzenie monitoringu: niby ma sprawić, że czujemy się bezpiecznie, ale z drugiej strony brakuje nam prywatności. Kolejną, znacznie ważniejszą kwestią, poruszoną przez F. Fukuyamę w Końcu człowieka, jest moralność. Rozwój techniki daje nam ogromne możliwości – zapłodnienia in vitro, leczenie do tej pory śmiertelnych chorób, klonowanie. Widząc doskonałe efekty zastosowania biotechnologii w medycynie, z trudnością znajdujemy powody, dla których obawy związane z nową techniką miałyby doprowadzić do wstrzymania postępu. Niestety, niezbyt często słyszy się o negatywnych skutkach wszelakich modyfikacji genetycznych. Bynajmniej nie dlatego, że nie występują, tylko dlatego, że są wyciszane przez odpowiednie organy.
Idealne exemplum takiej korporacji to Monsanto Company. Jak sama o sobie pisze, jest „liderem nowoczesnego rolnictwa w pełni integrując trzy działy: biotechnologię, nasiennictwo i chemię rolną.”1 Powstała ponad 100 lat temu w St. Louis w Stanach Zjednoczonych jako firma chemiczna produkująca sacharynę. Z czasem przekształciła swój profil na związany z rolnictwem: rozpoczęła produkcję herbicydu Roundup, który stał się główną przyczyną rozsławienia kompanii. W kolejnych latach skupiła się na produkowaniu nasion roślin odpornych na ten środek. Powstały więc kolejno Roundup Ready: soja, bawełna i kukurydza. Dzięki tym „wynalazkom” rolnicy mogli hodować rośliny bez obawy o szkodniki czy chwasty. W połączeniu z herbicydem produkcji Monsanto uprawa przebiegała bez – jakby się mogło wydawać - żadnych problemów.
Niestety, osoby bardziej zainteresowane firmą znały jej mroczą stronę. Tutaj przejawia się wspomniana przez Fukuyamę moralność, a raczej jej brak. Większość karteli i oszustw Monsanto zostało przedstawione w filmie Świat według Monsanto. I widzimy tu wszystko: od nieprawidłowości w badaniach nad nowymi technologiami, poprzez kłamstwa wciskane klientom w reklamach oraz na etykietach produktów, aż po nielegalną utylizacje radioaktywnych materiałów.
Współczesny lider GMO czarną karierę zaczął jeszcze przed swoim biotechnologicznym przebranżowieniem, jako producent polichlorowanych bifenyli (PCB). Jak pisał w 2002 Washington Post: przez dziesiątki lat Monsanto ukrywało groźne dla środowiska odpadki w Anniston w Alabamie. Co najdziwniejsze, według słów mieszkańca miejscowości, władze wydały pozwolenie na taką działalność. Pytanie, czy zdawały sobie sprawę z konsekwencji takiego posunięcia? Zanieczyszczenia powstałe przy produkcji PCB oddziaływały na ludzi, przyczyniając się do rozwoju komórek nowotworowych, a co za tym idzie: nawet śmierci mieszkańców. Oczywiście, kiedy kant ujrzał światło dzienne, nikt z kierownictwa firmy nie poniósł karnej odpowiedzialności. Skończyło się jak zwykle w takich przypadkach: odszkodowaniem równowartości ułamka ich zysków. Ciężko pojąć, że takie niesprawiedliwości zdarzają się na porządku dziennym w USA, jednej z największych potęg obecnego świata. Jak to możliwe, że demokratyczna władza w przypadku tak oczywistego niebezpieczeństwa nie bierze strony obywateli, a opowiada się za globalnym monopolistą? Istniejące regulacje prawne nie są wystarczająco restrykcyjne wobec takich gigantów jak Monsanto. Fakt, że przez ich niedopatrzenia lub ignorancję wszystkiego poza własnym zyskiem giną ludzie, zdaje się w najmniejszym stopniu nie wpływać na politykę firmy.
A przecież, zdaniem Francisca Fukuyamy ustalenie porządku z etyką w biotechnologii jest zadaniem rządu. „Większość firm biotechnologicznych nie będzie miała bodźców, aby czynić niezbędne, subtelne rozróżnienia etyczne, co oznacza, ze w dziedzinę tę musza wkroczyć rządy w celu stworzenia i egzekwowania dotyczących jej zasad” – pisze Fuukuyama w Końcu człowieka. „Nauka nie jest w stanie sama ustalić celów, jakie ma osiągnąć. Nauka może odkryć szczepionki oraz lekarstwa przeciwko chorobom, ale może również stworzyć ustroje chorobotwórcze (…). Nauki jako takiej nie interesuje, czy dane są zbierane zgodnie z zasadami, które ściśle chronią interesy osób poddawanych badaniom.”2 Autor zdumiewająco zgodnie z moimi osobistymi refleksjami przytacza przykład hitlerowskiego imperium, gdzie lekarze mieli wielkie pole do popisu, wykorzystując więźniów obozu do celów naukowych. Poprzez wstrzykiwanie drobnoustrojów lub tortur zdobywali dane. Przyczyniło się to na pewno w znacznej mierze do rozpoznania chorób i rozwoju ówczesnej medycyny, jednakże odbyło się to kosztem życia i cierpienia niewinnych, przypadkowych osób.
Trudno w tym miejscu nie dostrzec niejakiej analogii hitleryzmu do Monsanto. Wysoki potencjał firmy zapewniał jej dość łatwe przechodzenie na coraz wyższe stopnie rozwoju, wykupywanie pomniejszych kompanii (czyli pozbywanie się konkurencji i zarazem w łatwy sposób zdobycie nowego kapitału) doprowadziło do monopolizacji produkcji GMO. Ktoś musiał po drodze ucierpieć - na przykład mieszkańcy Alabamy. Oczywiście, straty są nieporównywalne do ofiar faszyzmu, ale jednak. Podobieństwo udaje się tez dostrzec w pewnej bierności władz - widać, że instytucja popełnia przestępstwa, tuszuje oszustwa, dopuszcza się kłamstw na skalę światową - jednak jedyne, co wyegzekwował od niej wymiar sprawiedliwości to niewielkie (przy rocznym obrocie 5,4 miliarda dolarów) odszkodowania. Bez większego echa przechodzą więc kolejne matactwa, za które firma takiej rangi powinna zostać zamknięta, a nie tylko ukarana grzywną. Wszystko po to, żeby utrzymać status wysoko rozwiniętego państwa, którego wizytówką jest tak prężnie działająca firma jak Monsanto.
Niewiarygodny jest fakt, jak głęboko sięgają lobbystyczne działania członków przedsiębiorstwa. Jak przyznaje w filmie James Maryanski, przepisy dotyczące GMO opierały się raczej na polityce (prawdopodobnie zarówno firmy jak i państwa) niż na nauce. FDA3 w ustalonych regulacjach dotyczących modyfikowanej zapisała, iż modyfikowana roślina jest równa zwykłej, co jest wierutnym kłamstwem. Jest to oficjalny zapis w regulaminie o GMO, co z jednej strony ma uwiarygodnić tezę o nieznacznych różnicach między modyfikowaną a naturalną żywnością, z drugiej jednak, jeśli się temu przyjrzymy z bliska, dowodzi słabej opozycji Administracji wobec lobbingu Monsanto. Władza zwraca się przeciwko samej sobie. Jak wielkie korzyści musieli odnieść członkowie FDA, żeby umieścić taką informację w ustawie, a tym samym okłamać miliony – nie tylko obywateli swojego, ale także innych krajów, do których trafia produkowane przez Monsanto genetycznie modyfikowana żywność.
Generalnie rzecz biorąc, rozwiązanie wydaje proste – jeśli nie działają prawa krajowe, trzeba uciec się do wyższych środków, jakimi są prawa międzynarodowe. Zanim państwa zaczną zastanawiać się nad tworzeniem międzynarodowego systemu regulacji, muszą najpierw stworzyć zasady dla własnych społeczeństw. Sprawdza się to szczególnie w przypadku kraju dominującego politycznie, gospodarczo jak i kulturowo, jakim jest USA. Inne kraje przywiązują dużą wagę do rozwiązań proponowanych w Stanach, tak więc trudno wyobrazić sobie jakiekolwiek prawo międzynarodowe bez odpowiednich rozwiązań państwowych – i ich egzekwowania - w samej Ameryce. Na szczęście ostatnio równie mocnym i wpływowym organem jest Unia Europejska, która prowadzi własne badania nad GMO i wprowadza w oparciu o nie odpowiednie regulacje. Choć Monsanto dotarło i tutaj, być może nie wywiera – lub nie słyszymy o tym, żeby wywierało - takiego wpływu jak na rząd amerykański. Dzięki temu europejskie raporty z badań nad GMO są bardziej wiarygodne. Jeżeli naukowcy odkrywają, że spożycie tortilli sporządzonej z modyfikowanej kukurydzy wpływa na zwiększenie zachorowalności na raka prostaty czy jelita – robią co należy zrobić, czyli wycofują produkcję z rynku, tak jak to było w Niemczech. Gdy odkrywają takie niebezpieczeństwo naukowcy amerykańscy sprawę się wycisza, być może nawet frywolnie uznaje się, że rak nie będzie złośliwy, a poza tym wystąpi u niewielkiego odsetka ludności, więc nawet się o tym nie wspomina w sprawozdaniu.
Oczywiście, zdarzały się przypadki badania nowoczesnej żywności przez niezależnych naukowców.
I znów dostrzec można uderzające podobieństwo do totalitaryzmu: kto nie z nami ten przeciw nam. Nastawienie „jesteśmy zbyt silni, aby ktoś mógł nas pokonać” jest przecież aprobowane przez władzę. Nic jednak bardziej nie dowodzi winy kompanii niż wyżej opisane wydarzenia.
Jest jednak jedna działka, w której Monsanto bardzo ściśle przestrzega reguł, co jednak nie może zostać odebrane pozytywnie. Mianowicie chodzi o patenty. Jako twórca genetycznie modyfikowanej żywności firma ma prawo ubiegać się o swoje prawa własnościowe, w przypadku gdyby ktoś je naruszył. Według zapisu w ustawie, farmer wysiewający nasiona Roundup Ready nie ma prawa użyć zebranych plonów inaczej niż w celach żywieniowych. Aby znów posiać – dajmy na to soję odporną na Roundup - musi zakupić nasiona, zamiast skorzystać z własnych. Teoretycznie nikt nie jest w stanie sprawdzić, czy rolnik ten zasiał nowe nasiona, czy te z tegorocznych zbiorów. Istnieje jednak uzasadniona obawa, że tzw policja Monsanto się o tym dowie, chociażby z ust „zaprzyjaźnionego” sąsiada. Wielokrotnie już zdarzały się przypadki procesów o prawa patentowe przedsiębiorstwa, dla którego, nie wiadomo dlaczego, kilkadziesiąt dolarów, które kosztują nasiona robi aż tak ogromną różnicę, że wstępują na drogę sądową. Jak można przypuszczać, szanse (jeśli w ogóle można tu mówić o jakichkolwiek szansach na wygraną) w takim pojedynku farmerzy mają dość znikomą. Tu będzie cytat z filmu
Jak już ustaliliśmy, Monsanto Company łamie i przestrzega regulacji prawnych, ale oprócz tego robi z nim jedną rzecz: mianowicie obchodzi je. Mam tu na myśli przypadek z Paragwaju .Wprowadzony tam zakaz modyfikowania żywności nie pozwalał firmie rozpocząć działalności w tym kraju. Skorzystano więc z – jakżeby inaczej - sąsiedzkiej pomocy Brazylii? W której miał już swoje filie i pola uprawne. Najważniejsze były te przy granicy, bezpośrednio przylegające do paragwajskich. Do tego wystarczyły odpowiednie warunki atmosferyczne, które przeniosły nasiona Roundup Ready między naturalnie rosnące rośliny Paragwaju (o dziwo w tym wypadku biotechnologiczny gigant nie miał żadnych roszczeń odnośnie patentu). Po jakimś czasie rząd uznał, że legalizacja nowoczesnej żywności to tylko formalność, gdyż modyfikacje są już obecne na dużą skalę. Dzięki temu posunięciu lider GMO uzyskał możliwość ekspansji swojego imperium na miliony nowych klientów.
Oglądając film Robin nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że mimo inteligencji naszego gatunku, brniemy przed siebie niczym woły, nie oglądając się za siebie ani na boki. Hormon wzrostu podawany bydłu powoduje zwiększenie ryzyka zachorowalności na raka u ludzi pijących ich mleko? To nic, ale przecież dzięki niemu więcej zarobimy. W dodatku będziemy uznawani za kraj wysoko rozwinięty i posiadający najnowsze techniki w rolnictwie, wyrobimy sobie renomę. Fragment raportu z badań mówiący o skutkach ubocznych po prostu się ominie, nie on jest teraz najważniejszy.
Ciężko jest przyjąć do wiadomości, że ludzie, których wybraliśmy na przywódców potężnych państw popełniają takie błędy. A popełniają je w tajemnicy przed swoimi wyborcami, do ich uszu dopuszczając tylko te dobre informacje: Wynaleziono szczepionkę na mukowiscydozę! [ale nikt nie musi wiedzieć, że wywołuje silne reakcje alergiczne, a pracującą nad nią panią profesor zmogła dziwna dolegliwość wątroby, dlatego nie pojawiła się na konferencji prasowej]