Platon

Platon

Kiedy byłem młodym człowiekiem, czas spędzałem tak jak wielu w tym wieku: kiedy to stałem się panem własnych losów miałem zamiar całkowicie poświęcić się polityce. Ale przeszkodziły temu moje późniejsze doświadczenia w tej działalności. Konstytucja i prawa nasze, jakie wówczas posiadaliśmy, nie zadowalały obywateli i w ten sposób doszło do przewrotu [...] Po nim na szczycie stanęło 52 obywateli [...] jednakże rychło 30 z nich przejęło rządy niczym nieograniczone.
Zlecili także Sokratesowi, starocowi, którego znam i poważam, gdyż jest najsprawiedliwszym człowiekiem, by razem z innymi pomógł skazać jednego obywatele [...] Ten jednak ich nie usłuchał, wolał wszystko zaryzykować, nawet życie, niż uczestniczyć w tycn niegodnych dla człowieka działaniach."

(R.Palacz, Klasycy filozofii, Warszawa 1987, s. 35.)

Platon jak widzimy zraził się do systemu demokratycznego, w koncepcji państwowości Platon uważa, iż panstwem powinni rządzić filozofowie, tzw. "arystokracja ducha". Był konserwatystą, z utęsknieniem spoglądał na Spartę, w której trwał stary arystokratyczny porządek.

Urodził się w 427 roku p.n.e. w Atenach. Imię Platon znaczy tyle co "barczysty" taki przydomek otrzymał on będąc w gimnazjum. Prawdziwe jego imię brzmiało Arystokles. Uznawany za jednego z najwybitniejszych filozofów greckich.

W wieku 20 lat spotkał Sokratesa, który był jego nauczycielem. W 387 r. p.n.e. założył Akademię Ateńską. Wyrok śmierci w stosunku do Sokratesa zniechęcił go do demokratycznych rządów.

Dzięki jego "Dialogom" znamy dokładniej postać Sokratesa, choć nie jest pewnym to, czy słowa wypowiadane przez Sokratesa to jego prawdziwe. Platon bowiem mógł użyć postaci Sokratesa do wyłożenia własnych słów.

Wg Platona ponad zwykłym światem istnieje świat idei, którego cechą jest pełnia i doskonałość. Jest to byt niematerialny, znajdują się w nim wieczne i niezmienne idee. Rzeczy cielesne stają się i przemijają, są one odzwierciedleniem świata idei. Mają egzystencję wtórną i zależną. Dlatego stanowisko Platona określane jest mianem idealizmu obiektywnego.

Uczniowie Platona corocznie świętowali rocznicę jego narodzin i zgonu (347 r. p.n.e.). Poszukiwał on doskonałości. Do tej pory jest natchnieniem dla wielu współczesnych filozofów.

"(...)To wszakże pojmuję, ile nieszczęść sprowadza na ludzi niewiedza, skoro z jej powodu, jak sie wydaje, nie uświadamiamy sobie, że zabiegamy lub nawet - co gorsza - modlimy się o największe nieszczęścia dla nas samych. Nikt by jednak w to nie uwierzył, lecz każdy gotów sądzić, że umie modlić się o rzeczy najlepsze a nie najgorsze.To bowiem byłoby po prawdzie podobne nie tyle do modlitwy, ile raczej do złorzeczenia." Widzimy, że zło rodzi się z tego, iż człowiek nie wie co dobre. Platon określał dobro w ten sposób: "Tak jak oko nie mogło się z ciemności obrócić ku światłu inaczej, jak tylko wraz z całym ciałem, tak samo całą duszą trzeba się odwrócić od świata zjawisk, które powstają i giną, aż dusza potrafi patrzeć na byt rzeczywisty i jego pierwiastek najjaśniejszy i potrafi co widzenie wytrzymać. Ten pierwiastek nazywamy Dobrem".

Zaś jeśli chodzi o sprawy państwa wg Platona powinni nim rządzić filozofowie. Wyżej wspomniane zostało, że Platon zniechęcił się do systemu demokratycznego, był zwolennikiem arystokratycznego porządku. Podjął on próbę wcielenia w życie swych poglądów na dworze Dionizego Młodszego w Syrakuzach. Zakończyła się ona jednak niepowodzeniem, a Platon ledwie uszedł z życiem. Został sprzedany w niewolę i tylko dzięki przyjaciołom, którzy go wykupili, mógł dalej prowadzić swą działalność.

Jednym z pomysłów Platona była tzw. proegzystencja duszy. Człowiek to w zasadzie sama dusza, tyle, że zamknięta w ciele. Dusza jest czymś odmiennym od ciała, niematerialnym i niezmiennym w czasie. "Jak długo będziemy mieli ciało i dusza nasza będzie złączona z tak wielkim złem, nigdy w świecie nie potrafimy posiadać tego w pełni, czego pragniemy. A powiadamy, że tym jest prawda. Bo tysięczne kłopoty sprawia nam ciało [...]tylko tę mamy wskazówkę istotnie, że kto z nas pragnie kiedy coś poznać w sposób czysty, musi się od ciała wyzwolić i samą tylko duszą rzeczywistość oglądać [...]bo jeżeli niepodobna będąc w ciele niczego poznać doskonale, to jedno z dwojga:albo nigdy w ogóle wiedzy posiąść nie można, albo dopiero po śmierci."

Pisma Platona:"Eutyfron", "Obrona Sokratesa", "Kriton", "Fedon", "Kratyl", "Teajtet", "Sofista", "Polityk", "Parmenides", "Fileb", "Uczta", "Fajdros", "Alkibiades I", "Alkibiades II", "Hipparch", "Rywale", "Teages", "Charmides", "Laches", "Lysis", "Eutydem", "Protagoras", "Gorgiasz", "Menon", "Hippiasz Większy", "Hippiasz Mniejszy", "Ion", "Meneksenos", "Klejtofon", "Państwo", "Timajos", "Kritiasz", "Minos", "Prawa", "Epinomis", "Listy".

Platon "Uczta"

XXVIII 514—517C. Właściwy rozwój miłości tak wyglądać •powinien. Już za młodu chodzi człowiek za ładnymi ciałami i je-i; go tylko dobrze przewodnik prowadzi, kocha jedno z tych ciał : tam płodzi myśli piękne; niedługo jednak spostrzega, że piękność jakiegokolwiek ciała i piąkność innych ciał to niby siostry rodzone i że jeśli ma gonić za istotą piękna, to musi dobrze oczy otworzyć i widzieć, że we wszystkich ciałach jedna i ta sama piękność tkwi. A kiedy to zobaczy, zaczyna wszystkie piękne ciała kochać; tamten gwałtowny żar ku jednemu ciału przygasać w nim zaczyna, wydaje mu się lichy i mały. A potem więcej zaczyna cenić piękność ukrytą w duszach niż tą, która w ciele mieszka; toteż jeśli w kim duszę zdrową znajdzie, choćby nawet jej ciało nieszczególnie kwitło, wystarcza mu to i kochać zaczyna, i troszczy się, i znowu takie myśli płodzi, i szuka, kto by też młodego człowieka rozwinąć potrafił; z czasem musi zobaczyć piękno ukryte w czynach i prawach i znowu pozna, że i ono \v każdym jest jedno i to samo. "Wtedy mu się piękno ciał zacznie wydawać czymś małym i znikomym. Od czynów przejdzie do nauk, a kiedy całą ich piękność zobaczy, kiedy na takie skarby piękna spojrzy, nie będzie już niewolniczo wisiał u jednostkowej formy jego, nie będzie ślepo kochał piękności jednego tylko chłopaka albo człowieka jednego, albo dążenia; nie, on na pełne morze piękna już wypłynął i kiedy się na nim rozglądnie, płodzić zacznie słowa i myśli wielkie i wspaniałe, gnany nienasyconym dążeniem do prawdy; aż kiedy sił w tej pracy nabierze : hartu, jedyna mu się wiedza ukaże, która naprawdę mówi c tym, co piękne. Teraz mnie słuchaj — powiada — jak tylko możesz, uważnie!

Ten, kto aż dotąd zaszedł w szkole Erosa, kolejne stopnie piękna prawdziwie oglądając, ten już do końca drogi miłości dobiega. I nagle mu się cud odsłania: piękno samo w sobie, ono samo w swojej istocie. Otwiera się przed nim to, do czego szły wszystkie jego trudy poprzednie; on ogląda piękno wieczne, które nie powstaje i nie ginie, i nie rozwija się ani nie więdnie, ani nie jest z jednej strony piękne, a z drugiej szpetne, ani raz tylko takie, a drugi raz odmienne, ani takie w porównaniu z czymkolwiek, a z czym innym inne, ani też dla jednego piękne, a dla drugiego szpetne. I nie ukaże mu się piękno niby twarz albo ręce jakie, lub jakakolwiek cząstka cielesna, ani jako słowo, ni wiedza jakakolwiek, ani jako cecha jakiegoś, powiedzmy, stworzenia, ni ziemi, ni nieba, ani czegokolwiek innego, tylko piękno samo w sobie niezmienne i wieczne, a wszystkie inne przedmioty piękne uczestniczą w nim jakoś w ten sposób, że podczas gdy same powstają i giną, ono ani się pełniejszym nie staje, ani uboższym, ani go żadna w ogóle zmiana nie dotyka.

Wiać kto od kochania chłopców zaczął, jak należy, a wznosząc się ciągle wyżej już to piękno oglądać zaczyna, ten stanął prawie u szczytu. Bo tędy biegnie naturalna droga -miłości, czy ktoś sam po niej idzie czy "go kto drugi prowadzi: od takich pięknych ciał z początku ciągle się człowiek ku temu pięknu wznosi, jakby po szczeblach wstępował: od jednego do dwóch, a od dwóch do wszystkich pięknych ciał, a od ciał pięknych do pięknych postępków, od postępków do nauk pięknych, a od nauk aż do tej nauki, na końcu, która już nie o innym pięknie mówi, ale człowiekowi daje owo piękno samo w sobie; tak że człowiek dopiero przy końcu istotę piękna poznaje. Na tym szczeblu życia, Sokratesie miły — mówiła niewiasta z Wieszczego Grodu w obcym kraju — na tym szczeblu dopiero życie jest coś warte: wtedy, gdy człowiek piękno samo w sobie ogląda. Gdybyś je kiedy ujrzał, nie myślałbyś go porównywać z klejnotami, szatami czy pięknymi chłopcami, ani z młodymi ludźmi. Dziś na takie rzeczy patrzysz ty i wielu innych i zaraz każdy równowagę traci, i gwałt, byle tylko ulubieńca zobaczył i był z nim ciągle razem, gdyby tylko można, gotów nie jeść i nie pić, ale patrzeć tylko i nie odchodzić. A cóż myślisz — powiada — gdyby komu było dane zabaczyć piękno samo w sobie, nieskalane, czyste, wolne od obcych pierwiastków, nie splamione ludzkimi wnętrznościami i barwami, i wszelką lichotą śmiertelną ale to nadświatowe, wieczne, jedyne, niezmienne piękno samo w sobie. Co myślisz, czyby mógł jeszcze wtedy marne życie pędzić człowiek, który aż tam patrzy i to widzi, i z tym obcuje? Czy nie uważasz, że dopiero wtedy, gdy ogląda piękno samo i ma je czym oglądać, potrafi tworzyć nie tylko pozory dzielności, bo on nie z pozorami obcuje, ale dzielność rzeczywistą, bo on dotyka tego, co naprawdę jest rzeczywiste. A skoro płodzi dzielność rzeczywistą i rozwija, kochankiem bogów się staje, i jeśli komu wolno marzyć o nieśmiertelności, to jemu wolno.

(M. Łojek, Teksty filozoficzne dla uczniów szkół średnich, Warszawa 1987, s.59-61.)

PLATON / Obrona Sokratesa

(...) Nie podnoście wrzasków, Ateńczycy; wytrzymajcie, jakem was prosił, żeby nie krzyczeć na to, co powiem, ale słuchać. A myślę, że to wam się przyda, jeżeli posłuchacie. Ja wara jeszcze coś niecoś powiem takiego, na co pewnie będziecie krzyczeli, ale nie róbcie tego, nie! Bądźcie przekonani, że jeśli skażecie na śmierć mnie, takiego człowieka, jak mówię, nie zaszkodzicie więcej mnie niż sobie samym.

Przecież mnie nie może w niczym zaszkodzić ani Meletos, ani Anytos. Nawet by nie potrafili! Bo mnie się zdaje, że gorszy człowiek ?nie ma prawa" zaszkodzić lepszemu. Pewnie, może go zabić, skazać na wygnanie, pozbawić czci i praw. Tylko że te rzeczy on pewnie uważa, i ktoś inny może, za wielkie nieszczęścia, a ja zgoła nie uważam; znacznie większe nieszczęście robić to, co on teraz robi: niesprawiedliwie nastawać na życie człowieka.

Więc teraz, Ateńczycy, jestem daleki od tego, żebym miał przemawiać w obronie siebie samego, jak by się komuś zdawać mogło, ale raczej w obronie was, żebyście czasem nie obrazili boga za to, że was obdarował, jeżeli na mnie wyrok śmierci wydacie.

Bo jeśli mnie skażecie, to niełatwo znajdziecie drugiego takiego, który by tak, śmiech powiedzieć, jak bąk z ręki boga puszczony, siadał miastu na kark; ono niby koń wielki i rasowy, ale taki duży, że gnuśnieje i potrzebuje jakiegoś żądła, żeby go budziło.

I zdaje mi się, że czymś takim dla miasta ja właśnie jestem, od boga mu przydany; ja, który was ciągle budzę i nakłaniam, i zawsze besztam każdego z osobna po całych dniach, to tu, to ówdzie przysiadając. Takiego drugiego niełatwo dostaniecie, obywatele; toteż jeżeli mnie posłuchacie, to nie zechcecie się mnie pozbywać.

Ale może być, że wy się gniewacie jak ten, któremu ktoś drzemkę przerywa; radzi byście mnie pacnąć i, jak Anytos radzi, zabić mnie niewiele myśląc. Potem byście resztę życia mogli spać spokojnie, chyba że się bóg o was zatroszczy i kogoś innego wam znowu ześle.

Że ja jestem właśnie taki i że mnie bóg dał miastu, to może i stąd zmiarkujecie; przecież to nie jest zwyczajna ludzka rzecz, że ja o swoje sprawy zgoła nie dbam i spokojnie patrzę na mój dom w zaniedbaniu, i to już od wielu lat, a ciągle jestem waszym dobrem zajęty. Prywatnie do każdego przychodzę niby ojciec albo starszy brat, i każdego namawiam, żeby dbał o dzielność. Gdybym za to jeszcze coś dostawał, brał jakie honoraria za te roztrząsania dusz, to miałbym jakiś powód. (...) Bo ja, zdaje się, wystarczającego stawiam świadka na to, że prawdę mówię: ubóstwo. (...)

Więc i wy, sędziowie, powinniście z pogodą i nadzieją myśleć o śmierci, a tylko tę jedną prawdę mieć na oku, że do człowieka dobrego nie ma przystępu żadne zło ani za życia, ani po śmierci, a bogowie nie spuszczają z oka jego sprawy. (...) O jedno tylko ich proszę: synów moich, kiedy dorosną, karzcie, obywatele, dręcząc ich tak samo, jak ja was dręczyłem, jeśli zobaczycie, że o pieniądze czy o cokolwiek innego więcej dbają niż o dzielność i jeśliby mieli pozory jakiejś wartości, nie będąc niczym naprawdę, poniewierajcie ich tak samo, jak ja was, że nie dbają o to, co trzeba, i myślą, że czymś są, chociaż nic nie są warci. Jeżeli to zrobicie, spotka mnie sprawiedliwość z waszej strony; i mnie, i moich synów.

Ale oto już i czas odejść; mnie na śmierć, wam do życia. Kto z nas idzie do tego, co lepsze, tego nie wie jasno nikt ? chyba tylko bóg.
(M. Adamczyk, B. Chrząstkowska, J. T. Pokrzywniak, Starożytność-oświecenie; Podręcznik literatury do klasy pierwszej szkoły średniej, Warszawa 1991, s. 71-72)


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
prezentacjaFilozofia4 Platon
PLATON UCZTA 2
platon dialektyka
Platon z Aten Ion
Platon Obrona sokratesa Koment
Platon i Arystoteles, Politologia, Myśl Polityczna
Platon - interpretacja (wersja druga), Testy
Platon Kant
Platon Timajos
Jaskinia Platona
Platon Państwo Księga IV
platon dialogi (2)
omowienie mitu jaskini platona 2
Platon
Platon — Kriton
PLATON FILOZOFIA PRZYRODY
PLATON kritias
platon nauka o ideach
Platon Obrona Sokratesa
Hegla rekonstrukcja platonskiej dialektyki, Filozofia

więcej podobnych podstron