Śmierć Robespierre opowiadanie

Paryż rok 1794.

Wiatr zaczął przypominać huragan. Błyskawice pojawiające się na niebie świadczyły o tym że nadchodzi burza. Ściemniało się. Wszyscy w popłochu biegali po Placu Rewolucji gdzie jutro miało odbyć się bezcenne ‘widowisko’. Pogoda się pogorszyła. Pioruny co kilka sekund rozdzierały niebo, głośniejsze, bliższe i przerażające. Silny deszcz bębnił o szyby i dachy, jakby chciał wedrzeć się do środka budynków. Woda wystąpiła z przepełnionych przydrożnych rowów i płynęła już ulicą. Z rynien spływały wzburzone strumienie wody i wpadały przez zakratowaną dziurę w murze do celi. Tylko osobą w niej siedząca nie była poruszona całym zajściem, nawet tym że cela zapełniła się już do połowy wodą. Tajemnicza postać siedziała na kawałku belki przymocowanej łańcuchami do muru i okrywała się brudną, potarganą płachtą. Coraz silniejsze grzmiało, błysk piorunów oświetlał cele i twarz nieznajomego. Gdy piorun uderzył jeszcze raz cała cela rozbłysła światłem, można było zauważyć że w przesiąkniętej celi siedzi główna atrakcja jutrzejszego widowiska-to Robespierre.

Siedział i rozmyłaś nad tym co wydarzy się jutro na jego procesie. Domyślał się co go czeka.

W jednej chwili całe życie stanęło mu przed oczami. W blasku piorunów widział matkę, którą tak wcześnie stracił, i mnóstwo innych postaci których wcześniej nie widział.

„Mam zwidy”- pomyślał. Po chwili położył się i zasnął. Noc minęła szybko. Kiedy rano się obudził w głowie głębiła mu się cały czas jedna myśl: „Terror bez cnoty jest zgubny, cnota bez terroru jest bezsilna”. Choć wiedział ze osąd nad nim jest już jednoznaczny postanowił zawalczy. Myśl która krążyła cały czas w jego głowie dodała mu otuchy i odwagi, sprawiła że podtrzymywał swoje racje, przez nią utwierdzał się w przekonaniu ze dobrze czynił, ze tak należało postąpić.

Postanowił ułożyć w głowie mowę obrończą, która wygłosi w trakcie procesu. O tym że jest doskonałym mówcą wiedzieli wszyscy bardzo dobrze i on sam.

„Czy zdążę.?”-myślał. „Może to moje gadanie na nic się zda.? Ale czy warto stać biernie i słuchać osądów wszystkich tam zgromadzonych?”

W południe miał odbyć się proces. Godziny dzielące go od niego stały się dla niego jak całe lata przenikające go męką. Nie chciał już czekać.

W południe otworzyły się drzwi do celi, stanęło w nich dwóch żołnierzy którzy wyprowadzili Robespierre z celi szarpiąc go i popychając. Kiedy był już na Placu Rewolucji spoglądał na otaczający go tłum który rozchodził się na boki aby odsłonić mu drogę do śmierci. Na końcu korytarza który tworzył tłum krzyczących ludzi spostrzegł maszynę na której miał zostać wykonany wyrok. Jej ostrze połyskiwało w słońcu i to najbardziej przykuwało wzrok Robespierre.

Kiedy stanął na podeście pomyślał: „Maszyna którą kiedyś się posługiwałem posłuży się teraz mną”.

Dopiero po chwili zaczęły dociera do niego krzyki ludzi zebranych na placu:

„Giń!” –krzyknął ktoś z tyłu.

„ „Nieprzekupnego” śmierć przekupiła. Będziesz się teraz smażyć w piekle! ”

„Precz z Tyranem!”

Przed stołem zasiadło 3 sędziów.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wolfe Gene Opowiadanie Wyspa doktora smierci
STRESZCZENIE WZDANIACH JEDNEGO Z OPOWIADAŃ CZECHOWA ŚMIERĆ URZĘDNIKA
Terry Pratchett Świat Dysku Opowiadanie Śmierć I Co Potem Nadchodzi (m76) doc
Antologia czeskich opowiadań grozy Czas i śmierć
ŚMIERĆ I JEJ OZNAKI
Pedagogika smierci
Pochwała przyjaźni i hartu ducha w opowiadaniu ''Stary człowiek i morze''
Śmierć gwałtowna 2
bol,smierc,hospicjum, paliacja,opieka terminalna
Bulyczow Kir Biala Smierc
etyka lekarska i smierc 2013
4 ŚMIERĆ ŚWIĘTEGO WOJCIECHA
!Alistair MacLean Jedynym wyjściem jest śmierć

więcej podobnych podstron