Symfonia w jednym akordzie Najpierw nicości dłoni uniosły się do góry, Z których – również nicości – pałeczka zwisała, Nagle, kluczem wiolinowym drgnęła, I początek czemuś cudownemu dała. A orkiestra, nad którą chciała zapanować, Runęła jednym tonem – wszystkich – tonów naraz, Tak, iż – po pierwszych trzech – minutach, Przestała zupełnie nad nią panować. I to on – Wszechświat – z pączka, W piękny kwiat rozwinął… A pozostałą nicość, jak arkusz papieru, - W trzy wymiary – swym pożarem zwinął, I wszystko związał dziwną wstęgą czasu, Niczym srebro rzeki, Wielki szmaragd lasu.. I chociaż już cichnie, ale nie niszczeje, A wiek swój przez gwiazd migot – tylko –liczyć raczy, Czego jego ogrom krok po kroku znaczy … I w gładką nicość na powrót się zmienia, Tak jak ludzkie zachcianki i ludzkie marzenia … Bo taka jest muzyka i takie jest jej życie, Jak piękna kobieta, co trwa w swym rozkwicie, Tak ona beztroskami - jak w cyrku - żongluje i … na nic - w ogóle - uwagi nie zwraca, Najpierw ogłuszy - przegłośnym - akordem; potem cichnie…, cichnie…, I pierwszymi dźwięki nigdy już nie wraca… … ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Tak … … … Tan jeden – jedyny akord wystarczył … I to on , on – nie bóg nicość w materię zmarszczył… I. Iwańska Warszawa 2016-01-25