Moja pierwsza akcja w służbie Wawra dotyczyła fotografów. Trzeba było zniechęcić fotografów warszawskich do umieszczania na wystawach zdjęć żołnierzy niemieckich. Nasza organizacja kilkakrotnie wysyłała do nich listy w tym celu, lecz nieliczni zareagowali usuwając fotografie Niemców. Pozostałych trzeba było zmusić, tłucząc im szyby w zakładach. Tak, więc któregoś wczesnego ranka zdjąłem z roweru numerek i ruszyłem na Marszałkowską, mając w kieszeni kilka dużych, żelaznych kawałków. W pierwszą wystawę fotograficzną rzuciłem bez zastanowienia. Hałas tłuczonego szkła sprawił, iż nachyliłem się nad kierownicą i zacząłem coraz szybciej pedałować. Zdążyłem ochłonąć i znów zobaczyłem witrynę z fotografiami niemieckich żołnierzy. Rzuciłem w nią z całej siły żelazem i znów odruchowo przylgnąłem do kierownicy. Ktoś wybiegł z bramy i zaczął głośno krzyczeć. Ujrzałem trzecią wystawę fotograficzną, znajdowała się na przeciwko dworca. Niedaleko stał policjant, a dozorcy zaczęli otwierać bramy. Na rogu, robotnicy robili jakiś remont, a na ulicy był spory ruch. Prowadząc rower, powoli zmierzałem w kierunku wystawy. Gdy hałaśliwy tramwaj wymijał zakład fotograficzny, rzuciłem wielką, żelazną nakrętką w szybę. Huk przejeżdżającego tramwaju zagłuszył brzęk szkła. Wsiadłem na rower i zacząłem powoli odjeżdżać, oglądałem sięz uśmiechem na zbitą witrynę. Nikt z przechodniów, ani policjant nic nie zauważyli. Tak, więc kolejną szybę wybiłem także wykorzystując hałaśliwe zgrzyty tramwajowe. Akcja fotograficzna Wawra po kilku uporczywych miesiącach przyniosła oczekiwane skutki. Z warszawskich ulic zniknęły fotografie Niemców.