Alina Dziewięcka
„Pochwała jest środkiem do uczynienia człowieka godnym, aby zasługiwał zawsze na więcej” P. Pellegrino
JAK POPRZEZ POCHWAŁĘ
WPŁYWAĆ NA POSTĘPOWANIE UCZNIÓW?
Zachowania uczniów w szkole i na katechezie są różnorakie. W zależności od tych zachowań i postępowania naszych wychowanków zależy w dużej mierze efekt naszej pracy i płynący z niej poziom naszej satysfakcji. Jest więc istotne, aby wiedzieć jak wpływać na postępowanie uczniów, tak by rezultaty naszej posługi katechetycznej były jak najpełniejsze. Przeglądając wachlarz metod postępowania z uczniami, moja uwaga skoncentrowała się na zagadnieniu stosowania pochwały.
Szukając odpowiedzi na pytanie główne: Jak poprzez pochwałę wpływać na postępowanie uczniów? spróbuję odpowiedzieć na następujące pytania szczegółowe:
1. W jaki sposób chwalimy uczniów?
2. Na czym polega dobra pochwała?
3. Jakie są skutki dobrej pochwały?
1. W JAKI SPOSÓB CHWALIMY UCZNIÓW?
Pochwała jest istotnym elementem budowania więzi i porozumienia z naszymi uczniami.
Spróbujmy sięgnąć pamięcią do naszego dzieciństwa i lat szkolnych. Przypominają się nam sytuacje, kiedy sumiennie przygotowaliśmy się do odpowiedzi lub sprawdzianu i otrzymaliśmy zasłużoną ocenę. Cieszyliśmy się z niej. Niektóre z tych wydarzeń pamiętamy, niektóre nie. Zastanówmy się, które szczególnie utkwiły nam w pamięci? Myślę, że te, podczas których oprócz otrzymania dobrego stopnia miało miejsce coś jeszcze. Sądzę, że tym czymś jest wyrażenie zadowolenia i uznania dla naszych wysiłków ze strony nauczyciela. Taki uczeń czuje się zauważony i utwierdza się w przekonaniu, że nauczycielowi na nim zależy. Z pewnością czuliśmy się podwójnie docenieni, gdy po powrocie do domu spotkaliśmy się również ze strony rodziców z wyrazami radości i podziwu. Czyż nie wyzwalała się w nas wtedy jeszcze większa chęć do nauki? Przyznajmy, że było to doskonałe podłoże do rozwijania osobistej motywacji do podejmowania nowych wysiłków edukacyjnych. I wreszcie: dlaczego w naszej pamięci nie ma tak wiele tych sytuacji?
Myślę, że wielu dorosłych dzieli zachowania dzieci na niewłaściwe i ...normalne. Skutkiem tego jest eksponowanie niepowodzeń, ganienie, wytykanie błędów czy podkreślanie niedociągnięć. Często dorośli łatwiej zauważają przewinienia, potknięcia swoich pociech, niż sumienne i poprawne wykonywanie przez nich swoich obowiązków. Co więcej, uważają za swój obowiązek skomentowanie negatywnego zachowania, by nie być winnymi zaniedbania wychowawczego. Niestety nie czują się w jakikolwiek sposób winni, nie zauważając zachowania właściwego, bo uznają je za oczywiste (”przecież to należy do twoich obowiązków...., łaskę robisz, że się uczysz....”).1[1]
Mamy łatwość dostrzegania tego co złe, natomiast nad tym co dobre, zbyt szybko przechodzimy do porządku dziennego, bo to przecież normalne, więc za co chwalić. A przecież każdy z nas w naszych codziennych obowiązkach, w pracy czy w domu, chce być zauważony i doceniony. Dlaczego skąpimy tego dzieciom? Czego się obawiamy? W mojej wieloletniej pracy pedagogicznej i katechetycznej pewne wydarzenie szczególnie zapadło mi w pamięć. Dotyczy ono 10-letniego chłopca, który był, jak się zorientowałam w krótkim czasie, najbardziej zakompleksionym dzieckiem, jakie do tej pory spotkałam. Całkowicie izolował się od rówieśników, bardzo wolno pracował, nie radził sobie z prawie wszystkimi przedmiotami i miał wyjątkowo niską samoocenę. Podczas kolejnej rozmowy z jego matką, która nieustannie wyrażała niezadowolenie z postępów swojego syna zaproponowałam, aby go raz dziennie za coś pochwaliła. Jak ogromne było moje zdziwienie, gdy na moją prośbę kobieta zareagowała w sposób ostry i zdecydowany. Oburzyła się na moją propozycję stwierdzając, że ponieważ jest katoliczką nie zamierza wychować egoisty, a w jej mniemaniu udzielanie pochwał dziecku będzie wprost prowadziło do tego zgubnego efektu. A poza tym generalnie jej syna i tak nie ma za co chwalić. Czy w takiej sytuacji uczeń ten miał możliwość uwierzenia w siebie, swoje umiejętności, odkrycia bogactwa własnych możliwości i akceptacji samego siebie? Czy nauczyciel spotykając się z nim dwa razy w tygodniu mógł coś dla niego zrobić?
To dziecko miało tak wiele niepowodzeń zarówno w szkole jak i w domu, że tylko diametralnie inna reakcja od dotychczasowych ze strony otoczenia mogła wpłynąć na zmianę jego zachowania. Miałam w uszach słowa jego matki – „jego i tak nie ma za co chwalić”. Czy rzeczywiście tak może się zdarzyć? Jeżeli nam dorosłym pochwała, uwaga i zachęta ze strony drugiej osoby jest konieczna, wręcz niezbędna do wewnętrznej równowagi i dalszego rozwoju, to w jaki sposób to dziecko mogło samo w siebie uwierzyć, jeśli nikt z jego otoczenia nie pomógł mu w tym?
Przeglądając literaturę pedagogiczną na temat metod wychowania można odnieść wrażenie, że więcej miejsca poświęca się w niej karom niż nagrodom. Do nagród zalicza się między innymi pochwałę.2[2] Oznacza to, że uczeń po prawidłowym wykonaniu zadania zostaje przez nauczyciela pochwalony indywidualnie bądź na forum klasy. Są to najczęściej określenia typu: świetnie, wspaniale, znakomicie poparte jakimś komunikatem niewerbalnym np. uśmiechem, dotykiem. Reakcje na tak sformułowaną pochwałę bywają różne. Również u dorosłych. Na usłyszane słowa komplementu - świetnie wyglądasz - reakcje mogą być następujące:
- zwątpienie w wiarygodność osoby chwalącej – wcale mi się nie przyjrzał,
- niepokój – przecież ja właściwie nigdy nie wiem jak się ubrać,
- zaprzeczenie – wcale tak świetnie nie wyglądam,
- koncentracja na własnej słabości – pewnie chce mnie pocieszyć z powodu mojego fatalnego profilu,
- podejrzewanie osoby chwalącej o manipulację – czegoś może ode mnie chce.3[3]
Takie reakcje się zdarzają. Określenia – znakomicie, świetnie - są oceną, czyli tzw. pochwałą oceniającą. A przecież najczęściej nie lubimy być przez innych oceniani. Można z tego wywnioskować, że źle sformułowana pochwała nie przynosi oczekiwanego przez nas rezultatu, ale powoduje w dziecku różnego rodzaju napięcia, a nawet prowokuje niewłaściwe zachowania (na przykład pychę, czy nierealny, wywyższony obraz siebie).
2. NA CZYM POLEGA DOBRA POCHWAŁA?
Przed kilku laty ciekawą propozycję znalazłam w książce dwóch autorek A. Faber i E. Mazlish „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”, specjalistek w dziedzinie porozumiewania się dorosłych z dziećmi. Proponują one, by dobra pochwała składała się z dwóch części:
1. „Dorosły opisuje z uznaniem, co widzi lub czuje.
2. Dziecko – po wysłuchaniu opinii- potrafi pochwalić się samo”.4[4]
Wkrótce sama mogłam przekonać się o skuteczności tychże zasad. Jestem matką trójki dzieci. Jeden z synów, wówczas pięciolatek po powrocie z przedszkola oświadczył, że pani zadała im wykonanie w domu pisanki. Dziecko z niechęcią zabrało się do pracy, ponieważ wykonane przez siebie dotychczas prace najczęściej uważał za nieudane. Nie lubił prac plastycznych, chociaż starałam się chwalić go najlepiej, jak umiałam. Mówiłam wtedy: „ wspaniale, pięknie, cudownie”, ale dziecko często nie podzielało mojego entuzjazmu, a wręcz stwierdzało, że mówię tak, bo jestem jego mamą. Nie wiedziałam, jak go przekonać, że potrafi rysować, wyklejać czy lepić z plasteliny.
Jego niezadowolenie było czasem tak duże, że potrafił zniszczyć swoją pracę i stwierdzić, że więcej już się za to nie zabierze. Tak więc, gdy usłyszałam, że bierze się za wykonanie pisanki z wydmuszki pojawiły się we mnie mieszane uczucia. Jak będzie tym razem?
Dziecko wzięło się do pracy w pokoju, a ja udałam się do kuchni do swoich zajęć. Po pewnym czasie syn wchodząc do kuchni wyciągnął rączkę z gotową pisanką i spytał: „mamuś, ładnie?”. Nie odrywając się od moich zajęć spojrzałam odruchowo na niego i odpowiedziałam: „Tak, ładnie”.
I nagle zobaczyłam, jak malująca się wcześniej nadzieja na jego twarzy przechodzi w rezygnację i smutek. Wtedy zrozumiałam, że popełniłam błąd, że to nie tędy droga, że dziecku nie o to chodziło. Z ust syna zaś usłyszałam: „ty zawsze mamuś tak mówisz”.
Postanowiłam to naprawić. Zostawiłam moje prace kuchenne, zwróciłam się w jego stronę, wzięłam do ręki pisankę i z wielką uwagą zaczęłam jej się przyglądać. Następnie zaczęłam ją opisywać: „Widzę, że napracowałeś się. Wyciąłeś wiele elementów z kolorowego papieru. Odpowiednio ułożyłeś je i przykleiłeś klejem, a to mam wrażenie było chyba niełatwe.” Zobaczyłam w tym momencie, jak syn potaknął głową. „I użyłeś do tego aż pięć kolorów. Miło patrzeć na taką pisankę.” W tym momencie usłyszałam od dziecka: „to ja pójdę zrobić drugą”. Nigdy nie spodziewałabym się takiej odpowiedzi i nie wiem, czy w jakiś sposób umiałabym zachęcić go do wykonania jeszcze jednej pracy.
Ta sytuacja dała mi wiele do myślenia. Stała się dla mnie materiałem do głębszych poszukiwań. Ewidentnie mogłam stwierdzić, że dziecko nabrało wiary w siebie i otrzymało silną motywację do dalszej pracy. Intuicyjnie wyczuwałam, że w przyszłości ewentualne trudności syn będzie chętniej pokonywał. I nie myliłam się. Coraz rzadziej słyszałam, że coś jest za trudne i on nie będzie tego robić, a po jakimś czasie postanowił uczęszczać na zajęcia kółka plastycznego przy Młodzieżowym Domu Kultury.
Z powyższego można wywnioskować, iż dobra pochwała jest dla dziecka tak silnym wsparciem, że wywiera ogromny wpływ na kształtowanie się samooceny dziecka. Wynika z tego, że sposób, w jaki chwalimy, nie jest obojętny. W zdaniu „świetnie wyglądasz” mamy do czynienia nie tyle z pochwałą, co raczej z oceną, a komunikat „moja piękna księżniczko” jest raczej etykietką i wpisaniem dziecka w rolę niż pochwałą. Łatwiej jest skwitować „cudownie”, „wspaniale”, „jesteś geniuszem” niż podjąć wysiłek, by przemyśleć i opisać w szczegółach to, co chwalimy, np. „widzę, że pozbierałeś z podłogi zabawki, książki są na półce, a kredki w piórniku. Miło wejść do takiego pokoju”. W tym zdaniu mamy do czynienia tylko z opisem, nie z oceną. W takiej sytuacji dziecko ma możliwość samo wystawić sobie ocenę, a przecież o to właśnie chodzi. Na przykład może pomyśleć o sobie: „ jestem już duży i umiem porządkować swoje rzeczy” lub „można na mnie polegać”, „mama może na mnie liczyć”, „to się nazywa odpowiedzialność”. Na pewno trudniej jest udzielać tego typu pochwał, bo jesteśmy przyzwyczajeni do ciągłych ocen. Ale jak widać dobra pochwała nie jest wystawianiem oceny, ani przydzielaniem etykietki i tylko taka gwarantuje właściwe wsparcie dziecka i budowanie poczucia własnej wartości. Używając opisu jesteśmy bardziej czytelni dla dziecka i dajemy mu szansę na stawanie się coraz lepszym.
Dobra pochwała powinna być szczera, wskazując o jakie zachowanie nam chodzi, czyli powinna obejmować zachowanie a nie osobę.5[5] Chodzi tu o sytuację, w której doceniając jakieś działanie podziwiamy jego efekt, nie zaś autora, np.: ”bardzo podobała mi się twoja wypowiedź. Nic dodać, nic ująć”. W ten sposób przyznajemy uczniowi wyższy status według kryteriów, którymi mierzymy samych siebie. Zupełnie inny efekt mogłaby przynieść taka odpowiedź: „Grzeczny chłopiec. Ładnie odpowiedziałeś”.
Musimy również pamiętać, by pochwały dostosować do wieku naszych uczniów. Na przykład pochwała niewerbalna w postaci pogłaskania ucznia po głowie przyniesie oczekiwany efekt, ale w klasach młodszych szkoły podstawowej. Natomiast gest ten zastosowany wobec młodzieży mógłby być odczytany jako próba ośmieszenia i poniżenia wobec klasy. W tym przypadku jak najbardziej na miejscu będzie gest podniesionego kciuka w górę.6[6]
Pochwała powinna również zawierać reakcje emocjonalne w rodzaju wdzięczności, zadowolenia i podziwu
Rolę takiej pochwały spełnia również podziękowanie za konkretny czyn. Od czasu, gdy podziękowałam córce za pozmywanie naczyń (chociaż w tym dniu był mój dyżur kuchenny) zauważyłam, że chętniej to robi, gdy tylko jest taka potrzeba. Przykład ze szkoły dotyczy postawy uczniów podczas modlitwy. W klasach, w których katecheza miała miejsce na ostatniej lekcji w danym dniu, uczniowie wykazywali większe zainteresowanie swoimi plecakami niż modlitwą końcową. Nie pomagało wielokrotne zwracanie przeze mnie uwagi. Pewnego razu po skończonej modlitwie powiedziałam: „Dziękuję bardzo tym, którzy dzisiaj modlili się bez teczek na plecach.”
Po chwili zauważyłam, jak kilka plecaków zsunęło się na podłogę. Od tamtej pory nie musiałam już uczniom zwracać uwagi.
3. JAKIE SĄ SKUTKI DOBREJ POCHWAŁY?
Efekty umiejętnej pochwały przedstawię na przykładzie 10-letniego chłopca, ucznia czwartej klasy, o którym wspomniałam już wcześniej. Stwierdziłam, że wobec faktu tak niskiej samooceny dziecka oraz braku możliwości współdziałania z jego środowiskiem rodzinnym, mogę spróbować pomóc mu wykorzystując spotkania z nim w czasie lekcji. Pragnę zaznaczyć, iż uczeń ten był wcześniej przebadany w poradni psychologiczno-pedagogicznej i w opinii psychologa posiadał m.in. informację, iż jego tempo pracy i myślenia jest bardzo wolne. Zbliżał się koniec semestru, a mi nie udawało się wyegzekwować od tego ucznia żadnej odpowiedzi zarówno ustnej, jak i pisemnej. Dosłownie żadnej, ponieważ dziecko nie mówiło nic. Kolejny raz obiecało mi, że tym razem z pewnością nauczy się zadanego materiału. Gdy na następnej katechezie zadałam mu pytanie, znowu nastąpiło długie milczenie. Kolejny raz poczułam zupełną bezradność i wtedy pomyślałam, że dam mu jeszcze więcej czasu na odpowiedź. Nie wiedziałam jak długo powinnam odczekać (tego w opinii z poradni nie znalazłam), jednak w miarę upływu kolejnych minut malała moja wiara w to, iż uzyskam jakąkolwiek odpowiedź ucznia. Cały czas zastanawiałam się nad tą sytuacją. W pewnym momencie zauważyłam zmianę na twarzy chłopca i w jego postawie. Ramiona wyprostowały się, głowa uniosła się do góry, a twarz „zajaśniała”. Zapytałam go, czy chce coś powiedzieć i w odpowiedzi usłyszałam: „Tak. Ja znam odpowiedź”. Imiona czterech Ewangelistów podał bezbłędnie. Byłam bardzo zaskoczona. Uczniowie w klasie również nie spodziewali się, że usłyszą poprawną odpowiedź, tak więc po chwili spontanicznie zaczęli koledze klaskać. Pochwaliłam tego ucznia i wyjaśniłam, że każdy z nas może potrzebować różną ilość czasu na zastanowienie się. Na kolejne moje pytanie uczeń ten również odpowiedział bezbłędnie. Oceniłam go na piątkę i jak okazało się była to jego pierwsza ocena bardzo dobra w tym roku szkolnym. Jako wychowawca tej klasy zasugerowałam pozostałym nauczycielom, by uczniowi temu dawać więcej czasu na odpowiedź. Niektórzy wzięli to sobie do serca i ku zaskoczeniu wszystkich dziecko w krótkim czasie zaczęło otrzymywać wyższe oceny niż do tej pory. Należy jeszcze zaznaczyć, że z grożących mu na koniec semestru trzech ocen niedostatecznych, nie otrzymał ani jednej. Po pewnym czasie matka dziecka przekazała mi, że zauważa w synu zmianę, między innymi chęć do nauki niektórych przedmiotów. Moje działania wobec tego ucznia ograniczały się do dawania mu tyle czasu na wykonanie zadania, ile potrzebował oraz podkreślanie nawet najdrobniejszych jego poczynań. Ważne też były z mojej strony komunikaty niewerbalne, takie jak uśmiech, gesty zadowolenia, podziw i wsparcie. Od tego wydarzenia uczeń ten z wyjątkowo biernego stopniowo stawał się coraz bardziej aktywny. Zaczął zgłaszać się do odpowiedzi, coraz częściej na zajęcia przychodził przygotowany, włączył się w życie klasy. Jestem przekonana, że był to ogromny, jeśli nie największy przełom w życiu szkolnym tego dziecka. A potrzeba było naprawdę niewiele, by uwierzył w siebie.
Wydobycie na zewnątrz tego, co najlepsze w naszych uczniach i ukazanie im ich wartości, to zadanie każdego wychowawcy i nauczyciela. Dobra pochwała jest środkiem, który temu może służyć, gdyż podnosi samoocenę dziecka i wzmacnia zachowania pożądane.
Każdy uczeń posiada pewien subiektywny system sądów i wyobrażeń na temat własnej osoby, który wpływa na jego funkcjonowanie w środowisku szkolnym.7[7] Jeżeli więc dany uczeń posiada niski poziom samooceny i nieadekwatnie ocenia swoje możliwości w stosunku do stawianych mu wymagań, zdecydowanie ogranicza swoją aktywność lub staje się zupełnie bierny. Prowadzi to do zaniżenia własnych możliwości, czego dowodem jest przypadek wyżej opisany. W rezultacie uczeń taki nie osiąga tego, na co faktycznie go stać. Nie ma wiary we własne możliwości i jest przekonany, iż nie podoła wymaganiom. Zaczyna unikać zadań i wycofuje się z już podjętych. W efekcie uczeń taki otrzymuje oceny poniżej swoich możliwości.8[8]
Zupełnie odmiennie zachowuje się dziecko o wysokim poziomie samooceny. Jest pozytywnie nastawione do siebie, wysoko ocenia swoje możliwości i to wpływa na niego nie hamująco, lecz inspirująco. Pobudza jego aktywność i powoduje, że uczeń taki chętnie podejmuje się nowych zadań, a w konsekwencji uzyskuje zwykle wyższe wyniki w nauce szkolnej niż uczeń o niskim poziomie samooceny. W opisanym wyżej przeze mnie przykładzie mieliście Państwo możliwość zaobserwowania tego. Pochwała to także dawanie dziecku informacji zwrotnej o tym, co potrafi ono zrobić i co to daje drugiej osobie. W ten sposób dziecko wzbogaca swą wiedzę o sobie samym, rozeznaje się we własnych możliwościach i we wpływie wywieranym na innych.9[9]
Właściwa pochwała pobudza dobrą wolę, która zamienia się w czyn,10[10] co oznacza, że dziecko często nagradzane stara się być jeszcze lepsze. Poprę to przykładem. Sytuacja miała miejsce w klasie drugiej szkoły podstawowej, w której nauczycielka narzekała od dłuższego czasu na ogromną ruchliwość uczniów podczas zajęć. Uczniowie wstawali, chodzili po klasie i rozmawiali. Postanowiono bliżej przyjrzeć się temu problemowi. Dwóch psychologów siedząc z tyłu klasy ze stoperami w rękach obserwowało zarówno dzieci, jak i nauczycielkę. Notowano co 10 sekund ilość uczniów poruszających się po klasie. Okazało się, że w każdym dwudziestominutowym okresie uczniowie wstawali 360 razy, a nauczycielka mówiła 7 razy „siadaj”. W dalszej części eksperymentu zasugerowano, by nauczycielka świadomie częściej wypowiadała polecenie „siadaj”. W ciągu następnych kilku dni polecenie to wydawała średnio 27 razy w ciągu każdych 20 minut. Jak to wpłynęło na zachowanie dzieci? Okazało się, że uczniowie wstawali ze swych miejsc 540 razy w ciągu tego czasu, czyli o 50% częściej. W kolejnym etapie badań poproszono nauczycielkę, by powróciła do poprzedniej częstotliwości upominania uczniów, co spowodowało, że w ciągu dwóch dni ilość „wędrówek” po klasie powróciła do poprzedniego poziomu. W ostatnim etapie badań poproszono nauczycielkę, by całkowicie zrezygnowała z upominania dzieci, a zamiast tego, żeby chwaliła te, które pozostając na swoich miejscach zajmują się pracą. Rezultat był zaskakujący, ponieważ okazało się, ilość wyjść z ławek zmalała o 33%. Wynikało z tego, że dzieci wzmacniały każde zachowanie, które powodowało zwrócenie na nie uwagi, nawet jeśli to była to uwaga w negatywnym sensie tego słowa. Innym wnioskiem praktycznym służącym praktyce pedagogicznej jest również i to, że to co najlepsze w człowieku można najbardziej rozwinąć poprzez zachęcanie i wyrażanie uznania. Jest to sztuka afirmacji, której warto uczyć się. Im więcej zauważam w innych dobra, tym mniej zdarza się sytuacji trudnych między nami. Jeśli nauczymy się wydobywać pozytywne cechy u drugich, będziemy zaskoczeni ilością dobra, które można u nich zaobserwować. Zwróćmy uwagę na to, że powyższe wskazania nie są właściwe jedynie dla kręgu kultury chrześcijańskiej. Również Gandhi inspirował w ten sposób innych do działania. Jeden z jego biografów, Louis Fischer, napisał: „Gandhi nie szukał złych cech w ludziach. Często zmieniał on ludzi, uważając ich nie za tych, którymi są lecz za tych, którymi chcieliby być oraz traktował ich tak, jakby dobro istniejące w nich było nimi samymi”.11[11] Dlatego ważne jest, aby każdy człowiek w pewnym momencie swojego życia spotkał kogoś, kto pomoże mu wydobyć na światło dzienne te aspekty jego życia, których inni nie próbowali nawet szukać.
Pamiętajmy, że sposób komunikowania się z dzieckiem ma zasadniczy wpływ na kształtowanie się obrazu jego własnej osoby. Nasze słowa i zachowania wywierają stały wpływ na jego myślenie o sobie. To nieprawda, że są dzieci, których nie ma za co chwalić. W każdym można dostrzec coś dobrego. Trzeba tylko podjąć wysiłek, by zobaczyć to coś, wydobyć je na zewnątrz i nazwać. Każdy z nas może nauczyć się dostrzegać dobro w drugim człowieku. I do tego w tym tekście chciałam Państwa zachęcić.
Bibliografia
1. A. Faber, E. Mazlish Jak mówić, żeby dzieci nas słuchał. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły Poznań 1996
2. I. Jundziłł Nagrody i kary w wychowaniu, Warszawa 1986
3. A. L. McGinnis Sztuka przyjaźni Warszawa 1991
4. P. Pellegrino Mali dzisiaj, dorośli jutro, Warszawa 1995
5. J. Robertson Jak zapewnić dyscyplinę, ład i uwagę w klasie, Warszawa 1998
6. H. Rylke Pokolenie zmian. Czego boją się dorośli, Warszawa 1999
7. J. Sakowska, Szkoła dla rodziców i wychowawców, Warszawa 1999
8. W. Sikorski Poziom samooceny uczniów a ich osiągnięcia w nauce szkolnej w: „Opieka, wychowanie, terapia”, 1997 nr 2
9. Z. Skorny Aspiracje młodzieży oraz kierujące nimi prawidłowości, Wrocław 1980
[1] Por. J. Sakowska, Szkoła dla rodziców i wychowawców, Warszawa 1999, s. 89↩
[2] Por. I. Jundziłł Nagrody i kary w wychowaniu, Warszawa 1986, s. 46↩
[3] Por. A. Faber, E. Mazlish Jak mówić, żeby dzieci nas słuchał. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły Poznań 1996,
s. 189↩
[4] Por. A. Faber, E. Mazlish Jak mówić, żeby dzieci nas słuchał. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły Poznań 1996,
s. 190↩
[5] Por. J. Robertson Jak zapewnić dyscyplinę, ład i uwagę w klasie, Warszawa 1998, s. 169↩
[6] Op. Cit. s. 170↩
[7] Por. Z. Skorny Aspiracje młodzieży oraz kierujące nimi prawidłowości, Wrocław 1980↩
[8] Por. W. Sikorski Poziom samooceny uczniów a ich osiągnięcia w nauce szkolnej, „Opieka, wychowanie, terapia”
1997, nr 2, s. 10-14↩
[9] Por. H. Rylke Pokolenie zmian. Czego boją się dorośli, Warszawa 1999, s. 109↩
[10] Por. P. Pellegrino Mali dzisiaj, dorośli jutro Warszawa 1995, s. 58↩
[11] Por. A. L. McGinnis Sztuka przyjaźni Warszawa 1991, s. 71-76↩