Wydział Nauk Społecznych
Gr 33 GC – A – 2
Środowisko: mikrośrodowisko wychowawcze (5-osobowa rodzina), środowisko lokalne (wieś – ok. 300 mieszkańców).
Klasyfikacja środowiska wychowawczego
Środowisko wychowawcze można sklasyfikować ze względu na:
- genezę i charakter bodźców: środowisko społeczne,
- cechy terytorialne środowisko wiejskie – wieś tradycyjna,
- bezpośrednie lub pośrednie oddziaływanie czynników zewnętrznych: środowisko indywidualne (rodzina) i miejscowe (wieś),
- charakter dominującej więzi: środowisko naturalne (rodzina) i sąsiedzkie,
- rodzaj bodźców wychowawczych, charakter oddziaływań, układ stosunków społecznych: środowisko instytucji wychowania naturalnego.
Opis środowiska
Środowiskiem wychowawczym, w którym dorastałam jest pięcioosobowa rodzina żyjąca w małej wsi. Rodzice: osoby z wyższym wykształceniem, w 1989 roku, w świetle przemian gospodarczych sprowadzili się wraz dwiema córkami na wieś. Wszyscy z nich byli wychowywani w mieście. Dla rodziców ważny był świat wyższych wartości, które przekazywali córkom. Trzy lata po przeprowadzce przyszłam na świat ja. Rodzina była w trudnej sytuacji finansowej, a dodatkowo musiała radzić sobie z nieznanymi dotąd problemami wsi. Założenie wychowania mnie było takie samo jak w przypadku moich sióstr. Pojawiały się hasła: „Lepiej żyć skromnie, ale uczciwie”, „Pamiętaj, co w życiu jest ważne i kieruj się tym”. A jako rzeczy istotne dla mojego rozwoju było wskazywane mi przez rodzinę wykształcenie, moralność, kultura. Budowano we mnie ambicje, które miały mną kierować. Mama niejednokrotnie zwracała moją uwagę na piękno otaczającej nas wsi. Pragnęłam tam żyć i obserwować przyrodę. Zostałam uwrażliwiona na cud otaczającego mnie świata. I tu można zauważyć pierwszy dysonans jaki wystąpił między oczekiwaniami rodziców, a oczekiwaniami lokalnej społeczności. Ludzie, którzy od lat żyją na wsi, tam się urodzili i wychowali, rzadko postrzegają ją jako coś wyjątkowego, wartego zachwytu. Rówieśnicy nie rozumieli, dlaczego dziwią i cieszą mnie normalne sprawy dnia codziennego. Oni często widzieli w nich utrapienie (zasypana droga, brak wody). Różnice między moją – wciąż „miejską” – rodziną a lokalną społecznością spotykałam na każdym kroku. Słownictwo, zapatrywania na przyszłość, aksjologia i wiele innych czynników było niezgodnych ze sobą. Podejmując każdą decyzję byłam zmuszona wybierać: to czego chcą rodzice czy to czego oczekują inni? Im byłam starsza, tym większy wpływ mieli na mnie rówieśnicy. Buntowałam się przeciwko zasadom panującym u mnie w domu. Nie chodziło tylko o typowy bunt nastolatka, ale o to, że nie miałam szansy żyć jak moi sąsiedzi i znajomi, co ówcześnie wydawało mi się tragedią. Największy problem stanowił dylemat: być taka jak wszyscy, dopasować się, czy być sobą? Środowisko wiejskie nie jest wyrozumiałe: albo człowiek się dostosuje albo znajduje się poza marginesem. Plotki, relacje z rówieśnikami, brak akceptacji – to wszystko, co dla dojrzałej osoby jest lekkim problemem, bądź nawet bywa niezauważane, na młodą osobę, zwłaszcza o dużej wrażliwości, wpływa ogromnie. Pragnienie bycia akceptowaną było niezwykle silne, jednak problem tkwił dalej w tym do czego się dostosować. W końcu miałam przed sobą wymagania rodziców i to, czego oczekiwali mieszkańcy wsi, moi znajomi. Oczywiście w miarę dojrzewania byłam w stanie podejmować własne decyzje, nie kierując się oczekiwaniami innych. Przeszłam jednak do tego czasu trudną drogę odrzucenia społecznego i konfliktów w rodzinie. Niejednokrotnie nie łatwo mi było określić co jest ważniejsze: wartości, które zaszczepili we mnie rodzice i w które naprawdę wierzyłam, czy to, by nie zostać wyśmianą i odepchniętą w szkole czy wśród społeczności sąsiedzkiej.
Propozycje zmian
Zaistniałym problemem – konflikt dwóch środowisk wychowawczych wspólnych dla danej jednostki – możliwy do rozwiązania jest jedynie przez świadome działanie obu stron. Bez względu na aktualny poziom rozwoju sytuacji właściwe byłoby działanie profilaktyczne w tym zakresie. Choć ja już dorosłam i potrafię sobie poradzić z istniejącą sytuacją, zdaję sobie sprawę z podobnych przypadków. By zapobiec zagubieniu, odrzuceniu i złemu samopoczuciu osób (głównie młodzieży) w takiej sytuacji należy podjąć próbę konwersacji. Z pewnością polepszeniu kontaktów i większemu wzajemnemu zrozumieniu sprzyjałyby dialogi w ramach spotkań grupy składającej się właśnie z osób pochodzenia wiejskiego i miejskiego. Możliwe byłoby utworzenie grupy dyskusyjnej, w której każdy mógłby podzielić się swoimi opiniami dotyczącymi życia codziennego, kultury i spraw dla niego istotnych. W miejscowości, w której mieszkam znajduje się świetlica wiejska, więc miejsce idealne do realizacji tego celu. Spotkania mogłyby odbywać się raz w tygodniu, kiedy większość lokalnej społeczności nie wykonuje prac domowych i rolniczych, korzystając z dnia wolnego. Właściwe byłoby również zróżnicowanie wiekowe wewnątrz tej grupy. Możliwe byłoby wtedy, kiedy każdy przedstawiłby swoją opinię i wysłuchał innych, znalezienie kompromisu w kwestiach istotnych, np. dla młodego pokolenia, które kształtuje swój światopogląd.
Zastosowanie takich działań przyniosłoby korzyści zarówno dla młodych jak i starszych, ludzi ze wsi i z miasta. Zatarłyby się różnice między różnymi społecznościami i różnice międzypokoleniowe. Młodzieży łatwiej byłoby się rozwijać i wkraczać odpowiedzialnie w dorosłość z ukształtowanym systemem wartości i wzorami postaw.