Zabiegi przed porodem - za i przeciw
Tak zwane zabiegi przygotowawcze dawniej były obowiązkowe. Obecnie już nie musisz się na nie zgadzać. Żeby jednak świadomie podjąć decyzję, warto wiedzieć, jak one wyglądają i czemu mają służyć.
Lewatywa
To pochodzące z łaciny słowo oznacza zabieg oczyszczenia odbytnicy przez wprowadzenie do niej płynu, w wyniku czego po kilku minutach dochodzi do wypróżnienia.
W szpitalu może wyglądać to tak, że ktoś z personelu (zwykle salowa) zakłada do odbytu pacjentki cewnik (plastikową rurkę), przez który do końcowego odcinka jelita grubego wprowadza wodę z mydlinami. To stara metoda, ale wciąż stosowana w niektórych szpitalach. W pozostałych pacjentka dostaje zestaw jednorazowego użytku z pojemnikiem zawierającym specjalnie przygotowany do tego celu płyn i wykonuje lewatywę sama. Zabieg ten może być nieprzyjemny, a czasami nawet bolesny (choć nie musi).
Czemu to służy? Dzięki opróżnieniu jelita rzadziej dochodzi do mimowolnego oddania stolca podczas porodu.
Najczęstszym argumentem za wykonywaniem lewatywy jest higiena i bezpieczeństwo dziecka, które nie powinno mieć kontaktu z bakteriami matki znajdującymi się w kale.
Inne to: większy komfort psychiczny rodzącej, bo nie obawia się wypróżnienia, co może być krępujące, oraz przyspieszenie akcji porodowej. Zwolennicy wymieniają też argument, że kobieta, u której wykonano lewatywę, po porodzie dłużej nie musi korzystać z toalety (a przez kilka pierwszych dni nie jest to proste).
Dlaczego nie?
Prawda jest taka, że zabieg ten nie ma żadnego medycznego uzasadnienia i nie musi być wykonywany – to opinia Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Szpitale wykonują go często z przyzwyczajenia, z przywiązania do niezmienianych od lat procedur, niechęci do zmian. Najlepszym dowodem na to, że jest to zabieg zbędny, jest fakt, że nie wykonuje się go w dobrych szpitalach, cieszących się uznaniem kobiet – w tych placówkach są one traktowane podmiotowo.
Często zabieg jest zbyteczny, gdyż jednym z objawów rozpoczęcia I okresu porodu jest biegunka.
Warto wiedzieć, że także po lewatywie może pojawić się kał, choć o wiele rzadziej. Ale nawet gdy tak się stanie, to nie ma w tym nic nienaturalnego i położna jest na to przygotowana.
Dla wrażliwej kobiety bardziej krępująca może być sytuacja, gdy ma poddać się zabiegowi, który jest ingerencją w najintymniejszą sferę jej ciała.
Pamiętaj, że możesz nie zgodzić się na lewatywę, ale wyraźnie i zawczasu o tym poinformuj, bo zdarza się, że personel nie uprzedza o jego wykonywaniu, choć powinien. A jeśli uznasz, że warto jednak ten zabieg przeprowadzić, możesz kupić w aptece jednorazowy zestaw Enema (kosztuje ok. 5 zł) i zrobić to sama w domu, przed wyjazdem do szpitala.
Usuwanie owłosienia
Podobnie nieuzasadnione jest golenie okolicy intymnej. Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia jest to zabieg niepotrzebny. W Polsce są szpitale, w których już się tego nie robi.
Czemu to służy? Tam, gdzie się to nadal praktykuje, można usłyszeć argument, że łatwiej zszywa się krocze pozbawione owłosienia, lepiej można zdezynfekować ranę po szyciu i łatwiej potem zachować jej higienę. I tak zapewne jest, pozostaje tylko pytanie: po co zakładać z góry, że będzie nacięcie? Dobra wiadomość jest taka, że obecnie zwykle goli się tylko niewielki fragment skóry – w miejscu nacięcia krocza. Ale i w takim przypadku położna powinna spytać rodzącą o zgodę i nie robić tego wbrew jej woli.
Dlaczego nie?
To okolica wyjątkowo delikatna, podczas golenia (zwłaszcza niezbyt uważnego) na skórze mogą wystąpić zadraśnięcia, mikrourazy, przez które dostaną się drobnoustroje. Poza tym w czasie dezynfekcji podrażniona skóra piecze, a potem, przy odrastaniu włosów – swędzi.
W niektórych szpitalach zabieg jest wykonywany w mało intymnej atmosferze, co powoduje dyskomfort u rodzącej. By tego uniknąć, najlepiej byłoby usunąć włosy z miejsc intymnych już w domu (tylko z okolicy warg sromowych, a nie całość owłosienia łonowego). Niektóre kobiety radzą z tym sobie same, używając lusterek i maszynek lub delikatnego kremu depilacyjnego, ale często może być potrzebna pomoc partnera.