Głupia rzecz
(czytasz na własną odpowiedzialność. Bo my nie mamy kasy na odszkodowania. )
Godzina siódma pięćdziesiąt pięć. Na ulicy Okrzei panuje poranny gwar. To masy uczniów zmierzające do szkoły. Są pełni smutnych, żałobnych myśli. Ledwo co uwolnili się od tego padołu łez - szkoły, a ferie się skończyły. Są jednak osoby, którym przerwa od szkoły dłużyła się. Jedną z takich osób jest wysoki chłopak z blond włosami idący ze spuszczoną głową w stronę nowej szkoły. To prawda, chciał poznać nową klasę, ale bał się. Oni znali się już drugi rok. A on? Nie zna nikogo. Jest nowy. W ogóle strasznie dużo tych... "nowości". Właściwie nigdy nie lubił tego słowa. "Stary" kojarzyło mu się zawsze miło i tak... swojsko? Nowy brzmiało tak... sztywnie. W dodatku to słowo wręcz ŚMIERDZIAŁO detergentami. Tak, zdecydowanie czuł płyn do mycia szyb w powietrzu ( postanowił zignorować fakt, że witryna Bulinexu*, obok którego przechodził była właśnie czyszczona).
Wciągnął głęboko powietrze i przekroczył próg nowej (ech, znowu te detergenty) szkoły.
Zdecydował się iść do drzwi z napisem "Szatnia". Miał nadzieję, że to pomieszczenie było tym, za co się podawało. Było za to na pewno niezwykle ciasnym pomieszczeniem, pełnym ludzi. Damian, <takie właśnie autorka nadała mu robocze imię>, zaczął się zastanawiać, kto z osób obecnych tutaj wie, gdzie jest jego klasa. Podszedł do niego wysoki, wąsaty chłopak w za dużym polarze. Towarzyszyło mu dwóch brzydkich małych chłopczyków. Skrzywił się. Nie, z nimi zaprzyjaźniać się sie chciał. Rozejrzał się za kimś, kto nie wyglądał, jak jego nauczyciel biologii w starej (swojskiej?) szkole. Dobra, ta dziewczyna nie wygląda jak nauczycielka. Chociaż patrząc na jej natapirowane włosy chłopak miał wątpliwości, czy powinien się z tego cieszyć. Kujonek - jak go w myślach nazwał- przemówił ( Tak.
Przemówił. To określenie doskonale do niego pasowało. Przemówił.):
- Cześć. Nazywam się Maciej Wojtkiewicz, to Kuba, a to Krzysiek. To ty doszedłeś do naszej klasy, tak?
- Taa. - odpowiedział chłopak, gapiąc się na wyciągniętą rękę Macieja. Miał ją uścisnąć? Przybić piątkę? po prostu więc odpowiedział:
- Cześć? Gdzie jest nasza klasa?
Rozmowie przysłuchiwała się grupa stojących obok dziewcząt. Wybuchnęły śmiechem, a jedna z nich podeszła do niego:
- Cześć. Hu ju ar? Przybij żółwika.
- no.. ze mną to raczej nie przybijaj bo albo ja ci cos zrobię albo ty mi- zauważyła wysoka dziewczyna w kitku, glanach i gipsie na prawej ręce. - raczej...-przytaknął chłopak.
- tak to jest jak się puści kaszę na narty w ferie-zaśmiała się druga w rozpuszczonych włosach i okularach- Zuzia
-co?
-ona nazywa się Zuzia.- wyjaśniła inna- ja jestem Magda.- dodała zdejmując fioletowy moher.
-Magdalena. Ona bardzo lubi jak sie na nią mówi Magdalena- stwierdziła poważnie ta z gipsem. kasza. o! już zapamiętał.
-zamknij się- Magda uderzyła ją łokciem jednocześnie śmiejąc się wesoło.
kasza najpierw spojrzała na koleżankę, potem na gips, a potem znowu na posiadaczkę mohera.
-pffy...- westchnęła.
Do szatni wepchała się blondynka.
-hej- zawołała do wszystkich i podeszła do Zuzi.
buziak.
buziak.
-Olga- kiwnęła głowa Magda w stronę nowo przybyłej.- z drugiej c.
Damian chwile stał zastanawiając sie co ze sobą zrobić. jednocześnie gapił się na wszystkich. do szatni weszły z jego klasy jeszcze Asia, Daria i Mila. Przedstawiła mu sie jeszcze Ola. Co do ostatniej to miał pewne podejrzenia. Dokładniej takie, że ma ADHD. Czemu? No cóż… dziewczyna co chwile podskakiwała lub ruszała nogą w chyba niekontrolowany sposób.
- My na to mówimy o-el-a –skomentowała Kasza, gdy Ola zaczęła śpiewać. A śpiewała… chmy… okropnie.
-Aj! La la la!!! Aj! Da ! da!
- Co da?- zainteresowała się mila.
-To co zawsze…- wyjaśniła Asia- pączki!
- Ola… przestań. Jeszcze tego biednego, nowego SGJ-otczyka** przestraszysz- poprosiła Kasza.
-OK… OK…- burknęła Ola.- W szkole nie dość, że każą mi myśleć, to jeszcze nie mogę śpiewać- dodała pod nosem.
-Ej, a w naszej klasie są jeszcze jacyś chłopcy oprócz tych… no… tamtych- kiwnął głową w stronę Macieja i ferajny.
Znowu użył sformułowania ,,nasza klasa,,. Dziwne. Przecież JEGO klasa została… no, można powiedzieć, że: Hen, daleko. W starej szkole.
-Chłopacy?- spytała Asia i wybuchneła śmiechem.
- tak właściwie to…
Jak na zawołanie do szatni wszedł mulat, chłopak w rurkach ( trochę damskich ) i taki jeden wysoki .
- Oto przybyli.- skomentowała Daria.- Trójca. To jest Ama, Wołosz i Pierzchała.
- No tak… jest ich trzech, nie zaprzeczę.
Do szatni weszła jeszcze jedna dziewczyna. Tak jak Maciek mógłby uczyć go biologii, tak ona też przypominała nauczycielkę. Rozpuszczone, nieprostowane włosy, okulary i wysokie spodnie jeansy. Widok dopełniał czerwony sweter rzucony na plecy. Nie miała kurtki, czyli musiała przyjść do szkoły wcześniej.
-Cześć Kaja!- wrzasnęły jednocześnie dziewczyny z jego klasy.
Trójca wymieniła spojrzenia i chichocząc wyszła z szatni. W tym momencie zabrzmiał dzwonek. W jego starej szkole dzwonek był dość cichy. Tu, w tej małej szkole zawieszono go chyba na każdym korytarzu, co w skutku dawało przerażający huk ogłaszający lekcję.
-Teraz jest biologia.- zawyrokowała poważnie Kaja.
-Ta… Damian choć. Musisz poznać Albrechta- zaśmiała się jedna z osób z jego klasy.
-Kogo?
-No… kościotrupa.
Wychodząc z szatni widział Kaszę tłumaczącą sprzątaczce Elwirze, czemu nie ma obuwia zmiennego na nogach.
-… bo ja mam gips i nie mogę przebrać…
-Nie bądź bezczelna!!!
- Ale ja psze pani nie jestem!
***
Wrócił do domu. I stwierdził, że świat jest głupi.
*bulinex to sklep naprzeciw SGJ-to gdzie uczniowie (i nie tylko) kupują pełno niepotrzebnych rzeczy typu: pluszowe naklejki, błyszczące konfetti, styropianowe muchomory za 5 gr , różowe uszy królika oraz kaszląca zapalniczka.
**czytaj esgiejotczyka. Czyli człowieka (?) co chodzi do szkoły (??) SGJ.