ZDRADY I ZBRODNIE ŻYDÓW
Konstatowaliśmy już w tomie pierwszym pracy tej głębokie przeciwieństwo duszy polskiej i żydowskiej, biegunowo różną ich etykę jak i charakter, gnący się zawsze niewolniczo przed kultem siły brutalnej.
Zmienne koleje wojny światowej przerzucały w Polsce żydostwo to na tę, to na drugą stronę, zależnie od chwiejącej się szali zwycięstw. Stali oni z oddaniem pozornem — jak wiemy — po stronie Rosji, lub manifestowali niby na cześć wyzwalającej się Polski, walcząc jednocześnie całą siłą przeciwko jej niepodległości, aż nareszcie spadły maski przybrane, zaś sympatie swe i służbę złożyli kornie po stronie jednej, dawno ukochanej — po stronie brutalnej Germanii. Radość ich, idąca zuchwale na spotkanie okrutnych zaborców Polski —- Niemiec i Austrii — wybuchnęła bez skrupułów żadnych po zajęciu Warszawy przez armię niemiecką, oraz Lwowa odebranego Rosji przez wojska Austrii pod wodzą Ks. Fryderyka Habsburga, nazwanego przez ludność ,,katem Polski”. Zdegenerowany Habsburg o jedną czarną kartę więcej zapisał w dziejach dynastii tej przez swą niewdzięczność i zbrodnie, popełnione na zawsze wiernej, lojalnej, szczerze oddanej ludności Galicji.
Wysługiwanie się żydów nowym władcom wyraziło się w dzielnicy tej nie tylko w zgiełkliwych manifestacjach, entuzjazmie, kwiatach etc. — lecz zapisało się haniebną listą szpiegostwa i denuncjacji, rzucanych na ludność polską w masie donosów, kierowanych na ręce władz Niemiec i Austrii. Było to tak masowe i namiętne, że zniecierpliwiło nawet austriackiego generała Rimmla, który ze wstrętem, publicznie wskazał we Lwowie na żydów, jako naganiaczy do prześladowań i wydania tysięcy dekretów śmierci i uwięzienia Polaków. Las szubienic szedł za krokami zwycięskich Austriaków przez ziemie polskie, bestialstwo postępowania władz Austrii, ich cynizm i okrucieństwo nie mają godnego porównania, chyba sięgniemy do najść, ongi krwawych Tatarów i Zaporożców. Zapisały się szczególnie haniebnie nazwiska generałów Austrii, jak Dankla i innych, rozbijanych i pędzonych w potyczkach wielu, zaś używających bezkarnie odwetu na ludność polskiej, w której widzieli wciąż zdradę. Prześcigali się w okrucieństwa zwłaszcza Madz iarzy, słynni Honwedzi Węgier i — niestety — w owczą skórkę przyjaźni długo przebierający się — Czesi. Pastwiono się nad ludnością wiejską, miejską, duchowieństwem, szlachtą, równając wszystkich masowo na szubienicach, na których, jak stwierdziła komisja prawnicza Koła Polskiego w Wiedniu powieszono za wyrokiem sądu doraźnego 34,000 skazańców w Galicji samej… Ile zgładzono bez sądu — tego obliczyć niepodobna. Rynki miast zapełniano nieraz tłumami nagich, powiązanych kobiet, otoczonych żołdactwem niemieckim i austriackim, z bronią gotową do strzału przy sprzeciwie najmniejszym wobec ich gwałtów…
Tak dziękował czarno-żółty rząd za przysłowiową wierność Galicji dla państwa i tronu. Do zbrodni 1846 roku, polityki Metternicha i całego wyzysku ekonomicznego Galicji dodawał jeszcze tę ostatnią czarną kartę swych rządów.
Żydzi specyficzną polityką swą, gnąc się nisko przed zwycięzcami i niosąc im służbę zdrady — potrafili zawsze nie tylko bronić siebie, ale stać się jeszcze protegowanymi w ręku wrogów Polski. Po zajęciu więc Królestwa Polskiego i podziale go na dwie okupacje — Germanii i Austrii — gdy zaborcy rzucili się do terroru nad ludnością kraju, urzędy wszystkie niemal w administracji oddane zostały w ręce wiernych żydów. Podjęli oni orgię drugą — dewastacji ekonomicznej, urągającej prawom wszelkim.
Gdy oficerowie austriaccy zdzierali ostatnie obrączki z palców kobiet polskich, mordowali i rabowali, zaś towarzysze germańscy dekorowali opuszczane sioła i wsie polskie rozkrzyżowanymi i przybitymi do wrót dzieci i kobiet z poobcinanymi piersiami, jednocześnie żydowscy urzędnicy, agenci, naganiacze wydzierali ostatni kęs chleba i kroplę mleka od ust polskiej, mrącej w konwulsjach głodu dziatwy bez liku. Grasowała zwłaszcza chciwość żydów ślepa, zuchwała, w części Polski austriackiej, skąd wszystko niemal skupowane za bezcen, lub wydzierane szło na rynki głodne Wiednia, niosąc drapieżnym handlarzom fortuny, czynione na poczekaniu. Niemcy — przemysłowi bardziej — demontowali sami fabryki polskie, niszczyli i wywozili maszyny, całe armie głodnych robotników polskich pędząc na roboty do Germanii, w straszliwe niewolnictwo XX wieku cywilizacji świata. Cyfra ta dosięgła 1,200,000 jarzmionych gwałtem Polaków-robotników.
Jednocześnie szły nieskończone procesy o zdradę” Polaków, sprowokowane donosicielstwem żydów na gospodarzy kraju, podczas gdy skargi polskie masowe na operujące szajki żydowskie zakupna i ukrywania żywności spotykały się z cynicznym lekceważeniem władz, kończących się najczęściej dla polskich oskarżycieli uwięzieniem, lub pobiciem. Grasowało i obrastało w złote pierze zwycięskie, panoszące się bezkarnie żydostwo. Na ulicach Warszawy paradowali arogancko w tym samym czasie wysłannicy żydów z Berlina — taki: Max Kohen, lub Moritz Pinebs i inni. którzy przyjeżdżali badać stosunki „uciemiężonych” żydów Wschodu. Dowodzili oni rządom Niemiec i Austrii, że chmary żydów w Polsce, wykarmionych chlebem i spasionych bogactwem kraju — stanowią fundament najpewniejszy pod panowanie Germanii, na którym ona głównie oprzeć się powinna. Czyniły też władze okupacyjne wszelkie udogodnienia żydom, dając im protekcję wyjątkową, obok zaufania bezwzględnego.
Prócz ruiny materialnej kraju uznano za konieczne objąć troskliwą pieczą drukowane słowo polskie. Tę służbę szpiclowską podjęli wyłącznie niemal żydzi w zaborach polskich. Dorównać w przenikliwości chwytania w lot wszystkiego, samego odcienia choćby myśli — nikt im nie mógł istotnie, to też dusili oni — obok pomocników swych godnych Rusinów — prasę polską tak, iż najlojalniejsze pisma świeciły przez pół nieskalaną białością, zaś inne zawiesić musiały swe wydawnictwa. Każdy wolniejszy oddech polskiej myśli ulegał bezlitośnemu ubiciu przez ręce, wdrożone od- dawna do trzymania w Polsce niewidzialnej, ostrej cenzury nad odruchem każdym wolnego słowa polskiego.
Wobec pokrewieństwa natur tak głębokiego i służby tak oddanej na polach wywiadowczych i rabunkowych nic dziwnego, że w stolicy Polski, w murach wielkiej synagogi, nastąpiło nareszcie uroczyste zbratanie dwóch potęg wrogich polskości i chrześcijańskiej cywilizacji. Miało to miejsce we wrześniu r. 1918 w uroczysty dla żydów ,,Dzień Sądny“, obchodzony rok rocznie, gdy w mury bożnicy wstąpiła manifestacyjnie cała generalicja najwyższych dygnitarzy Germanii, przyjmowanych uroczyście przez żydowskich rabinów. Jednocześnie z tem obowiązywał w Warszawie surowy zakaz dla armii Niemiec, by nikt z żołnierzy nie śmiał wstępować do katolickich świątyń polskich.
Jedność zresztą żydostwa z Germanią, przypieczętowana uroczyście w stolicy Polski, datuje się od lat dawnych, ujawniana stale w zatargach niemiecko-polskich. Dzieje powstania Polaków w r. 1848 pod Mirosławskim zapisują haniebne sceny pastwienia się żydów nad powaloną rewolucją polską. Dochodzili oni do gwałtowności takiej, iż rzucali się na prowadzonych jeńców polskich, bili ich, pluli i byliby mordowali, gdyby nie eskortujące władze niemieckie. Postawa ich wobec Polaków była tak nienawidząca i zdradziecka, że pułkownik niemiecki von Brandt w pamiętnikach swych piętnuje ją, jako ..głęboką, moralną nikczemność żydów. Wszelkie jednak glosy takie i sądy umieją żydzi uciszać szybko i zaprzepaszczać.
Co do objawów zdrady i denuncjacji, której występy haniebne przytaczamy z tej wojny świata, to zaznaczyć trzeba, iż nie są one bynajmniej nowością w charakterze dziejowym żydów. Fakt znikczemnienia ducha ich w wysłudze wiekowej przed każdą siłą, zapisuje polski- żyd Nussbaum w swych dziełach, podając cyfrę 1300 żydów, straconych na rozkaz znakomitego wodza polskiego Stefana Czarnieckiego za szpiegostwo i służbę na rzecz Szwedów podczas rozpaczliwych wojen polsko – szwedzkich. Drugi znany historyk polski doby obecnej, też żyd z pochodzenia — dr. Askenazy — szeroko pisze o wysłudze żydów w Polsce podczas wojen Napoleonowskich na rzecz wrogów cesarza i Polski, zaś H. Mościcki konstatuje- grasujące szpiegostwo żydów na Litwie w okresie panowania i prześladowań Katarzyny II. W czasach nowszych, w powstaniu roku 1831 cała prawie tajna policja rosyjskich katów w Polsce, niosąca dzieło prześladowań i męczeństwa składała się w ogromnej przewadze z żydów polskich, podszywających się jak zwykle pod przybrane polskie nazwiska. Mamy więc taki szereg: L. Hansztejn — vel Lewek Dybek; Wincenty Makowski — Mordka Szmulowicz; Kropiwko — przedtem Graf; J. Jakubowski
— vel H. Bajer; Rozengold — bruder Janikowski itd.
Zapytać wolno, co wobec tych taktów życia czyni i jak reaguje Polska i naród polski cały?
Co do przeszłości nie chcąc powtarzać się, przypomnieć tylko musimy, że pierwsze prawo w świecie, biorące w obronę żydów, wydane zostało w Polsce w r. 1096 przez króla Piasta, które uznaje zupełną odrębność żydów. Rozszerza je Kazimierz Wielki w r. 1347, gdy stosy i topór katowski, oraz pogromy masowe gnały znienawidzone żydowskie masy przez Europę zachodnią, pozbywającą się ich przezornie.
Następni królowie potwierdzali tylko i rozszerzali przywileje żydów, dając im faktycznie obronę praw o wiele lepszą, niż mieli polscy wieśniacy i mieszczanie, którzy wobec rosnącego obsadzenia miast przez żydów podnosili nieraz skargi, zawsze przebiegle przez żydów udaremniane. Z obsadzonych przez siebie gęsto miast polskich przenoszą się żydzi w wieku XVIII do wsi, dzierżawią karczmy, biorą w swe ręce monopol wódki, rozpajając i demoralizując lud wiejski, ciemnemi procederami, jak to : paserstwo, kradzież, lichwa, demoralizacja, rozpusta.
Konstytucja 3 Maja 1791 r. nie zapomina jednak o żydach, otacza ich nadal opieką prawa, planuje przytem skierowanie żydów na wieś do pracy na roli i w tym celu uwalnia ich od obowiązków wielu. Dzieło konstytucji zapadło się pod ciosami wrogów, mimo to wódz narodu Kościuszko pamięta o żydach w chwilach tragicznych walk Polski i mówi o nich w swym znanym manifeście, wzywając do szeregów.
Zaledwo powstałe po rozbiciu państwa Księstwo Warszawskie w r. 1807 zapewnia żydom prawa obywateli, które jednak wkrótce odbiera im car Aleksander I. Stojące na skraju przepaści Królestwo Polskie wobec gotującego się powstania korzysta z pierwszej możliwości stanowienia praw i przez usta dyktatora margr. Z. Wielopolskiego proklamuje równe prawa żydów-obywateli w r. 1862. Wspomniane uprzednio powstanie w Poznańskiem w r. 1848 złożyło na ratuszu miejskim deklarację praw, w której są słowa następujące: „braciom-izraelitom zapewnia się korzystanie z praw równych obywatelskich”. Zaś ci sami „bracia” pluli w twarz bojowników polskich o wolność i denuncjowali wodzów walki bohaterskiej.
Są to niezłomne — żelazną ręką dziejów zapisane — fakta.
Strona to polityczno prawna stosunku narodu polskiego do żydów
— zaś strona moralna, uczuciowa? Strona ta ducha ludzkiego nigdy u narodu żadnego żydom nic, oprócz pogardy, nienawiści, lub najwyżej obojętności nie dawała. Dokumenty tych uczuć widzimy w literaturze i poezji rozmaitych narodów Zachodu i Wschodu Europy. Tymczasem w rozdzieranej, padającej wprost pod krzyżem męczeństwa swego Polsce — wstaje cały zastęp pisarzy i pisarek, którzy podnoszą niedolę żydów, bronią cierpiącej ich duszy, wołają o zrozumienie i odczucie. Żadna literatura świata nie obdarzyła duszy żydowskiej obroną tak szlachetną, jak polska, również jak naród żaden w dziejach nie udzielił im chleba praw tak życzliwie i ochotnie. A za to wszystko — co dają nam żydzi w chwili dziejowego przełomu, jak reaguje ich psyche zbiorowa wobec tego długu stuleci, czem płacą za świadczoną sobie sprawiedliwość wiekową i prawa?
Z poprzedniej analizy i przytoczonych faktów wypływa, iż wizja zmartwychwstającej Polski, jako państwa wolnego — rzuciła popłoch na całe żydostwo świata, które zorganizowało na upatrzoną ofiarę namiętną nagankę. Okazało się to zaraz na początku wojny, gdy prasa Europy i Ameryki krzyczała głośno o pogromach w Polsce. „Pogromy” — w stosunku do Polski — stały się bojowym koniem żydów, stojącym wciąż w zaprzęgu i uderzającym groźnie w dźwięczny teren ujarzmionej prasy świata. Gdy nawet kopyta konia tego uderzyły fałszywie na próżno, zaś po wielkim krzyku trzeba było zręcznie się wycofywać, zawsze coś na tem hańbionem bezkarnie imieniu polskim zostawało i drżało echowo w powietrzu świata na dobro „biednego” Izraela
STEFANJA LAUDYN-CHRZANOWSKA
SPRAWA ŚWIATOWA ŻYDZI, POLSKA
A LUDZKOŚĆ
WYDANIE II.POZNAN 1923 NAKŁADEM KSIĘGARNI FR. GUTOWSKIEGO
====================================================================================================================================================================
Adam Doboszyński
“….Wierzymy, że jest tylko jeden sposób na ulepszenie człowieka, a mianowicie powolne hartowanie go w ogniu wiary i moralności chrześcijańskiej. “
Adam Doboszyński: List do żyda (Antoniego Słonimskiego).
WYSTĄPIENIA PUBLICZNE
(Adama Doboszyńskiego)
Z powodów, które dla uważnego czytelnika tej książki będą oczywiste, mam wielu wrogów, którzy starają się każde moje wystąpienie przedstawić w fałszywym świetle. Przychodzi im to tym łatwiej,że w ciągu ostatnich siedmiu lat społeczeństwo polskie podzielone było na szereg odłamów (Kraj, W. Brytania, Bl. Wschód, II. Korpus,Szwajcaria, Francja itp.), odciętych od siebie niemal hermetycznie. Korzystam więc ze sposobności, by przedrukować tu kilka dokumentów, na podstawie których czytelnik będzie mógł wyrobie sobie samodzielny pogląd na racje mych wystąpień.
https://sites.google.com/site/krzysztofcierpisz/adam-doboszynski-list-otwarty
http://cierpisz.gazetawarszawska.eu/2012/01/30/adam-doboszynskilist-otwarty/
LIST OTWARTY
do p. A. Słonimskiego(+++)
Szanowny Panie 1.III.1941
Z »Wiadomości Polskich« z dn. 2. bm. dowiedzieliśmy się, jakiej Polski Pan nie chce. Naszkicował Pan również z grubsza, jaki układ stosunków odpowiadałby Panu po wojnie.Słowa Pańskie mają dla nas dużą wagę, bo nie od dziś uważamy Pana za sztandarowy intelekt przeciwnego nam obozu. Pisze Pan »zwalczałem w Polsce wpływy komunistyczne«. A przecież nie kto inny niż Pan napisał »Czarną wiosnę«? Dziś mieni się Pan socjalistą i demokratą . O tak drobną ewolucje nie będziemy się spierali, bo zawsze pozostał Pan w ramach tego samego sposobu myślenia, międzynarodowego, nieskalanego żadnym nacjonalizmem, nawet żydowskim. Jest Pan niewątpliwie autorytetem swego obozu. Definicje Pana wyjaśniają autorytatywnie o co chodzi. Obowiązkiem naszym jest odpowiedzieć równie jasno, w granicach dyktowanych względami na naszych angielskich gospodarzy i na polskich denuncjatorów.
Wejdźmy od razu w sedno sprawy. Wierzy Pan, mam wrażenie że szczerze, w nadejście chwili, kiedy ludzie staną się od jednego zamachu znacznie lepsi niż są obecnie i dzięki temu świat ulegnie — od jednego zamachu — zasadniczemu przeobrażeniu.
W każdej epoce byli ludzie, którzy wierzyli, że właśnie za dwa lub trzy lub pięć lat świat ulegnie raptownej naprawie. Ma Pan wielu bardzo poprzedników w tym złudzeniu i będzie Pan miał wielu następców. Swojego czasu ta chwila raptownej naprawy świata miało być zajęcie przez bolszewików Warszawy. Obecnie chwila ta ma być moment zakończenia wojny.
My nie wierzymy w raptowną naprawę ludzi. Nie wierzymy, by za dwa czy trzy lata, czy za pięć, ludzie na świecie mieli być zasadniczo lepsi, niż są dziś. Cześć ludzi wojna zdemoralizuje, cześć uszlachetni. Per saldo nie wiele się zmieni. Wierzymy, że jest tylko jeden sposób na ulepszenie człowieka, a mianowicie powolne hartowanie go w ogniu wiary i moralności chrześcijańskiej. Takim to wolnym procesem wzniosła się Europa na -wyżyny.Niestety proces ten od paru wieków przebiega wstecz. Ludzkość odwraca się od Chrystusa. Stąd płyną straszne przeżycia Europy w XX wieku. Wprawdzie katolicyzm ostatnio odradza się i potężnieje, lecz protestantyzm rozkłada się. Niemcy przeżywają katastrofę Chrystianizmu. W rezultacie świat nie będzie w roku 1944 bardziej chrześcijański niż był w roku 1900. Gdyby mnie Pan zapewnił, że świat za sto lat będzie lepszy, to mógłbym wziąć to twierdzenie na serio. Nie wierze natomiast, by przeciętny Europejczyk był lepszy za parę lat, to jest w chwili, gdy kształtować będziemy świat powojenny. A tylko z lepszych ludzi można ulepić lepszy świat.
Pisze Pan: »Wszystko wskazuje na to, że do starych kategorii już po tej wojnie nie wrócimy.« I pisze Pan dalej: »Zjednoczenie europejskie już się kształtuje, już jest przedmiotem rozważań najwybitniejszych umysłów epoki, już jest w zasięgu działań realnych polityków. Na czele demokracji amerykańskiej stoi dziś człowiek wielki. Współpraca demokracji amerykańskiej z demokracja angielska nie skończy się po zwycięskiej wojnie. Idziemy do olbrzymich i śmiałych przeobrażeń, zarówno politycznych jak społecznych.« Te same słowa mógł Pan napisać w roku 1917. Żadne z takich proroctw nie sprawdziło, się po poprzedniej wojnie. I po tej wojnie niewiele się z tego sprawdzi. Jest to losem ludzi takich jak Pan, że nic z ich słów nigdy się nie sprawdza. Nie, proszę Pana, w jednym pokoleniu dwa razy ludzi na fałszywe przepowiednie nabrać się nie da. Nie uwierzymy po raz drugi w te utopie. I losu Polski nie ufundujemy na takim lotnym piasku.
Wierzymy, że po tak wielkim wstrząsie nastąpią wielkie zmiany. Ale zmiany te będą powierzchowne, zewnętrzne, zmiany w osobach, granicach i formach, natomiast istota procesów rządzących ludzkością zostanie bez zmiany. Prawo rządzie będzie nadal tylko tam, gdzie będzie miało za sobą sile wykonawczą i nadzorczą, t. zn. tam, gdzie społeczeństwo będzie na wysokim poziomie etycznym. Jedne narody będą rozkwitały, inne będą upadały. Federacje, unie, Commonwealthy będą się rozwijały tam, gdzie będą wyrazem naturalnych dążeń. Narzucone sztucznie załamią się żałośnie, narobiwszy przedtem wiele szkody.
Pisze Pan, że po tej wojnie »przyjdzie zmierzch nacjonalizmów«. Zdaniem Pana »po tej wojnie wielkie demokracje będą silą najpotężniejsza. Siła ta nie może dopuście do nowego odrodzenia się nacjonalizmów«. Zupełnie Pana nie rozumiem. Szanowny Panie, nacjonalizm to rzecz stara jak świat, stara jak Egipt czy Ateny, Sparta, Persja, Rzym. Nacjonalizm, to po prostu uczucie przywiązania do własnego narodu i wszystkie wynikające z tego uczucia konsekwencje. Jeśli to uczucie jest zbyt nieopanowane i zakłóca współżycie wielkiej rodziny ludów zwanej ludzkością, wtedy mówi się o szowinizmie. Pan zwykł w takich razach mówić o nacjonalizmie zoologicznym. Proszę bardzo. Zwyrodnienia nacjonalizmu wolno tępić, powinno się tępić. Ale mówić o tem, że nacjonalizmy kiedykolwiek na świecie zanikną, to naiwność. To nie jest na poziomie,Szanowny Panie. Choćby po tej wojnie miały zaniknąć wszystkie inne nacjonalizmy, dwa zostaną na pewno: angielski i żydowski.
Gdy się mnie ludzie pytają, co najwięcej podziwiam w Anglii, odpowiadam stale: nacjonalizm angielski. Uczmy się od Anglików nacjonalizmu. Myśl, że Anglicy mogliby po tej wojnie przestać być nacjonalistami, jest tak zabawna w swej utopijności, że —Pan wybaczy, Panie Antoni —śmiech mnie bierze. Goliłem się niedawno w Londynie u fryzjera, Polaka, który mieszka tam już od dwudziestu kilku lat. Dałbym Panu jego adres, ale boje się to uczynić, bo ten fryzjer to twardy Poznaniak i gotów byłby Pana zaciąć. Otóż ten znawca spraw angielskich (lepszy od nas obu) tak mi oświadczył: »Panie, z Anglikami do tej pory trudno już było się dogadać, ale jak te wojnę wygrają sami przeciw całemu światu, to już chyba bez kija trudno będzie do nich dostąpić«. Tak bestia powiedział.
Boli Pana, że tu i ówdzie ktoś mówi o imperializmie polskim. A wie Pan, czem byłaby zbyt szeroko zakrojona europejska federacja? Nie taki sobie naturalny związek paru państw pokrewnych jak np. Czech, Polski, Słowaczyzny, Litwy — ale federacja w rodzaju Stanów Zjednoczonych Europy, złożonych z kilkunastu państw? Byłoby to, Szanowny Panie, po prostu poszerzone Imperium angielskie. Ten zlepek państw tyle tylko miałby karności, ile wymusiłyby na spółkę R.A.F. i Royal Navy. Owszem, jest to koncepcja, która wielu ludziom może się uśmiechać, ale nazywajmy ja po imieniu: Imperium brytyjskie, poszerzone na kontynent europejski. Czy Pan, Panie Antoni, widział kiedy na świecie wspanialszych nacjonalistów i imperialistów jak Churchill, Eden czy Beyin? Syn Ramsay’a MacDonald’a jest już Wysokim Komisarzem Kanady. Czy Pan na serio podtrzymuje swe twierdzenie, że po tej wojnie imperializm brytyjski zaniknie? I nacjonalizm brytyjski?
A może Pan przewiduje zanik syjonizmu? A może się Panu zdaje, że w Rosji lub w tej drugiej wielkiej demokracji za Atlantykiem niema nacjonalizmu? I nie będzie po wojnie?
Sorry, Panie Antoni, ale nacjonalizmy zawsze były i będą. Jest nas wielu, którzy staramy się i starać będziemy o jak najwyższa kulturę polskiego nacjonalizmu. Dużo da nam pobyt w Anglii, która tak pięknie zmontowała nowoczesny naród, wytworzyła własny odcień religii, własny system elitarny pod postacią masonerii, własny ustrój gospodarczy, polityczny i wojskowy. Wielkość Anglii polega na tym, że stworzyła ustrój całkowicie narodowy. Najbliższy jej sąsiad, Francja, spróbowała przejąć od Anglii jej instytucje narodowe, masonerie, parlamentaryzm o typie anglosaskim, kapitalizm. Te same instytucje, które zrobiły wielkość Anglii, zgubiły Francję. Bo każdy naród musi sam sobie posłać, chcąc się dobrze wyspać. Toteż my nie przejmiemy od Anglików ani ich kapitalizmu, ani ich masonerii, ani ich typu parlamentaryzmu, ani ich sporów z Watykanem. Stworzymy własny ustrój polityczny, jawny. Mieliśmy nasz własny parlamentaryzmu w epoce Unii Lubelskiej (na sto lat przed pierwszym Liberum Veto) i rozrastaliśmy się wtedy w Commonwealth Rzeczypospolitej. Stać nas i teraz na wychowanie demokracji i nadanie jej własnych, polskich form. Stworzymy własny ustrój gospodarczy, nie zapożyczony ani u Adama Smitha ani u Marxa. Będziemy pilnie baczyli, by nasz katolicyzm, przy pełnej ortodoksyjności względem Rzymu, miał odcień polski, a nie np. francuski. Wywieziemy z Anglii kulturę ich wspaniałego nacjonalizmu i rozwiniemy ją w Polsce.
Żałuję, Panie Antoni, że Pan tego już na własne oczy nie zobaczy, bo wnioskuje z Pańskich słów, że Pan nie zechce do Polski wrócić. Pisze Pan: »Nie chcemy żadnego wskazywania na wielkość. Nie chcemy Polski z żelaza. Chcemy żyć w zwyczajnym kraju. Nie na szańcu, nie na bastionie, nie na barbakanie, nie na przedmurzu, ale w zwyczajnym kraju. Nie chcemy ani misyj dziejowych ani przewodnictwa, nie chcemy ani mocarstwowości ani imperializmu. Chcemy żyć w zwyczajnym kraju«.
To się Panu nie uda, Panie Antoni. Polska nie może być zwyczajnym krajem. Polska, w jej położeniu, może być tylko krajem nadzwyczajnym, i takim będzie. Pisze Pan słusznie, że Polska będzie »państwem zależnym od koniunktury, od niepewnych sojuszów, zdanym na hazard wojen. Trzeba wielka mieć odwagę sumienia, by ten kraj wymęczony pchać na drogę krwi i żelaza, by zmieniać te ziemie w obóz warowny.«
Niestety Bóg pchną ten kraj na drogę krwi i żelaza i zmusił nas do stałego warowania na granicach. I nikt faktu tego nie zmieni gołosłownymi zapewnieniami, że będziemy sobie żyli na ziemiach polskich po wieczne czasy spokojnie, pod osłona jakiejś federacji. My, Panie Antoni, wiemy, że Polska na zawsze zostanie warowna żelazem, nie po to by gnębić sąsiadów, lecz by żyć własnym życiem narodowym, tak jak żyją demokracje anglosaskie. Przyjmujemy do wiadomości, że Panu życie w takich warunkach nie odpowiada i że Pan chce żyć życiem zwyczajniejszym od naszego. Proponujemy wiec, by Pan się został tam, gdzie demokracja już jest, a nie wracał do nas, do kraju o masach w dużej części niedojrzałych, gdzie będziemy musieli dopiero żmudnie budować demokracje od podstaw i pogłębiać kulturę naszego nacjonalizmu, w hazardzie wojen i trudach misji dziejowych.
Słyszał Pan zapewne o istnieniu demokracji rzymskiej, która na czas potrzeby ustanawiała sobie dyktatora. Angielska demokracja czyni to samo i gdy przyjdzie potrzeba — emergency — stawia na czele narodu człowieka o tak dyktatorskim zacięciu jak Churchill. Także i Roosevelt ma w sobie więcej z Churchilla niż z Dala-diera. Kraje anglosaskie będą mogły po wygranej wojnie pozwolić sobie znowu na Hooverów i Chamberlainów, a nawet na MacDonaldów. U nas stan potrzeby trwać będzie jeszcze bardzo długo, i z nim konieczność silnej władzy. Pierwszym obowiązkiem tej władzy będzie wychowanie u nas demokracji, o formach rodzimych, a nie zapożyczonych od społeczeństw anglosaskich. Zadanie to bardzo piękne i pasjonujące, ale długie i żmudne, i żadnymi frazesami go nie przyspieszymy. Jeśli Pan chce demokracji w pełni i to zaraz po wojnie, i jeśli Pan nie lubi ludzi silnej ręki, to niech Pan do Polski nie wraca. Może dopiero Pański wnuk. Jako turysta.
Napisał Pan i o tej naszej tolerancji. Ze powinniśmy mówić Anglikom »o wiekowej polskiej tolerancji«. Boje się,że będzie to niedelikatnie wobec naszych gospodarzy, bo przecież w czasie, gdy u nas było eldorado tolerancji, oni skazywali na śmierć za katolicyzm i krzyżowali katolików w Irlandii na bramach stodół. I Żydów wygnali w XIII wieku, a po dziś dzień starają się ich wpuszczać do Anglii jak najmniej. Pozostaje do rozwiązania zagadka, dlaczego przy tych wątpliwych metodach Anglia wyrosła na pierwsza potęgę świata, a my przy naszej tolerancji utraciliśmy niepodległość i krwawimy się co pokolenie. Może Pan to wyjaśni, Panie Antoni? Jeśliby to miało Panu pomóc przy rozwiązaniu tej zagadki, niech Pan przeczyta co napisał w r. 1885 Francuz Edouard Drumont w »La France Juive« str. 146: »Ponieważ Francja miała 800.000 Żydów, wygnała ich w XIV wieku, by istnieć. Ponieważ ich wygnała, stalą się największym narodem Europy. Ponieważ Polska przyjęła tych Żydów, zniknęła z rzędu narodów, wydana na pastwę konspiracji i anarchii. Ponieważ Francja z kolei przyjęła z powrotem tych Żydów polskich, jest w staniu upadku.«
Co za prorocze słowa! Spełniły się w naszych oczach! Nie, Szanowny Panie, widzieliśmy tragedie Francji i nie dopuścimy, by to samo powtórzyło się w Polsce. Ale nie będziemy Żydów wyganiali, jak to zrobili swego czasu Francuzi i Anglicy. To nie byłoby w naszym stylu. Po prostu zorganizujemy, w porozumieniu z wielkimi demokracjami Zachodu, masowa emigracje Żydów z Polski. Będzie to akcja zorganizowana humanitarnie i według najświeższych metod naukowych. Istnieje już dziś zrozumienie dla tej sprawy i u poważnych czynników żydowskich i u części parlamentarzystów brytyjskich. Trzeba tylko akcji konsekwentnej i inteligentnie kierowanej.
Mamy nadzieje, Panie Antoni, że Pan nam w tej akcji dopomoże i że Pan odda swe cenne pióro na usługi wielkiej sprawy emigracji z Polski Pańskich rodaków. Wspólnie pilnujmy, by ten nieuchronny proces odbył się w atmosferze godnej naszych wielkich tradycji, na poziomie, na którym chcemy widzieć przyszła Polskę i przyszły świat.
Co do Pana, to spodziewam się, że znajdzie Pan bez trudu gdzieś na kuli ziemskiej mniej hazardowne miasto, bez szańców i barbakanu, które Pan będzie mógł opiewać rymami mniej wymęczonymi, acz na równie wysokim poziomie.
Łącze szczere wyrazy D.
(+++) Drukowany na lamach tygodnika »Jestem Polakiem« w Londynie, w marcu 1941 r.
Za ogłoszenie tego listu gen. Sikorski kazał ukarać mnie dyscyplinarnie oraz zesłać na wyspę Bute.
https://sites.google.com/site/krzysztofcierpisz/adam-doboszynski-list-otwarty
http://gazetawarszawska.com/2012/08/28/jedrzej-giertych-list-do-prymasa-jozefa-glempa/
http://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Doboszy%C5%84ski_%28polityk%29
====================================================================================================================================================================
żydostwo- gojowi i gojce można czynić wszelkie zło - tak nakazuje Talmud(Miszna). To mordują i gwałcą Palestyńczyków i Palestynki - gospodarzy ziemi "izraelskiej". Żyd powołując się na Torę, Misznę i Gemare jest w stanie usprawiedliwić wszelką podłość.
Kontrowersyjna nominacja w izraelskiej armii. Naczelnym kapelanem został płk Eyal Karim, który w przeszłości zasłynął obroną praw żołnierzy do gwałcenia kobiet w czasie wojen. Twierdził równocześnie, że dzisiaj „świat wszedł na wyższy poziom moralny” i nikt już „nie bierze branek na wojnach”.
Nominacja nowego kapelana izraelskiej armii wywołała spore poruszenie. Wszystko przez dość modernistyczne poglądy płk Eyala Karima. Był on w 2012 roku pytany o to, czy w świetle Tory żołnierze izraelskiej armii mogą popełniać gwałty w czasie wojny – bo jak podkreślano, czyn taki jest powszechnie uznawany za odrażający. Kapelan odrzekł, że w czasie wojny tego typu czyny, podobnie jak np. jedzenie niekoszernych posiłków, są dozwolone.
- Skoro naszym celem jest sukces w wojnie, Tora zezwala żołnierzom na zaspokajanie ich złych żądz, pod warunkiem, że ma to na celu zwycięstwo - wyjaśnił Karim.
Gdy słowa te wywołały burzę, rabin wyjaśnił, że nie chodziło mu o to, by takie praktyki stosować na współczesnym polu bitwy i dodał, że toczył „teoretyczną dyskusję na temat historycznego znaczenia zapisów Tory”.
- Oczywiście w naszych czasach, gdy świat wszedł na wyższy poziom moralny i nikt już nie bierze branek na wojnach, nikt nie powinien tak się zachowywać - mówił.
Także izraelska armia stanęła w obronie kapelana. „Rabin Karim nigdy nie napisał, nie powiedział, ani nawet nie pomyślał, że żołnierz izraelskiej armii ma prawo do seksualnego wykorzystania kobiety w czasie konfliktu zbrojnego” – podkreślono.
Źródło: rp.pl. Informacja z 14 lipca2016r.
====================================================================================================================================================================