M. Zacharski „Elektryzujące przygody Koali”
„ To czego w domu dotknąć nie można,
mały Koala wie od mamusi,
ale ciekawość jest w nim ogromna.
Ona za każdym razem go kusi.(...)
Jest coś, co każde dziecko doceni:
sobotnia kąpiel w szerokiej wannie,
w której po brzegi woda się pieni,
kryjąc to wszystko, co leży na dnie.
Można do wody zabawki wrzucać,
uczyć je pływać albo nurkować.
Inne tymczasem do dna przyciskać,
potem wynurzać lub dobrze schować.
Tam statek mały, wśród fal wzburzonych,
a na nim płynie dzielny kapitan,
ster trzyma w pianie tej zanurzony,
z uśmiechem każdą przygodę wita.
Woda do picia jest i zabawy,
ona nas myje, grzeje i chłodzi,
lecz kto nie słucha starszego rady,
temu i łyżka wody zaszkodzi.
Nie słuchał mamy również Koala,
suszarką w wannie suszył futerko.
Pewnie by dawno nie żył mądrala,
gdyby mu duszek nie groził ręką.
"O co znów chodzi?", pyta zdziwiony
i się przygląda duszka złej minie.
"Nie wiesz, że jesteś znów zagrożony?
Czy nie słyszałeś, przecież prąd płynie.
Pośród przeróżnych istot mnogości,
a nawet wodnych stworzeń miliona,
nie znam nikogo, który w szybkości,
płynąc pod wodą prąd by pokonał.
A moc niszcząca jest w nim tak wielka,
że nikt mu żywy nie zejdzie z drogi.
Radzę omijaj więc prąd z daleka,
kiedy masz mokre łapki lub nogi".
O jednym jednak pamiętać trzeba,
że wciąż w nim drzemie drapieżne zwierzę,
co się do końca ujarzmić nie da
i jest pokorne nie całkiem szczerze.
Lepiej więc słuchać rad elektryka,
który przez lata nabierał wprawy:
"Prąd nie jest po to, by go dotykać,
tym bardziej zatem nie do zabawy".
Na zakończenie tej długiej bajki,
taką przestrogę weźcie do serca:
lepiej przykładu nie brać z Koali,
który rozumu miał mniej niż szczęścia.
Wszystkiemu, o czym usłyszeliście,
bajeczka tylko mogłaby sprostać;
gdzie przez zmrużone oko się wśliźnie
każda cudownie wyśniona postać.
Kiedy więc skusi kogoś żarówka,
gniazdko czy wtyczka gdzieś uszkodzona,
zamiast zobaczyć jakiegoś duszka,
może się znaleźć w śmierci ramionach.
Kto chce uniknąć takiego losu,
niech swych rodziców uważnie słucha.
Jak dotąd jest to najlepszy sposób,
skoro nie można liczyć na ducha.