324


Zwycięstwo Niepokalanej - Matki Do­brej Rady; lipiec 2012

http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=6802&Itemid=46 

Ks. Karol Stehlin, FSSPX, Zawsze wierni, str. 2, sierpień 2012 , 05.08.2012.

Ostatnie tygodnie były czasem szcze­gólnej irytacji sił piekielnych. Nasz przełożony generalny pisał, że "dia­beł atakuje wszędzie" według planu, a gdy

to nie pomagało, uderzał na oślep, wykorzy­stując wszystkie ludzkie małości i słabości, przywary, wady i ambicje. Sytuacja naszego Bractwa wydawała się coraz trudniejsza z powodu różnic w ocenach i wewnętrznych napięć.

          Wiedzieliśmy o tym my, członkowie Bractwa, ale też wiedziały o tym osoby spo­za Bractwa. Głęboki podział zaistniał i sta­wał się coraz większy. Jedni obawiali się kompromisu, drudzy braku miłości do Koś­cioła. Jedni czuli się świetnie na dotychcza­sowych, kanonicznie nieuregulowanych, ale jednak stabilnych pozycjach, drudzy twierdzili, że nie można być obojętnym na los całego cierpiącego w kryzysie Kościoła. U jednych był widoczny duch zamknięcia się w sobie, u drugich tendencja do zbytnie­go otwarcia i wyjścia na zewnątrz. Wydawa­ło się, że ci, którzy reprezentują te sprzecz­ne postawy, już nigdy nie dojdą do porozu­mienia. Tym bardziej, że nad Bractwem szalała burza medialna. Rozwinęła się cała kampania prasowa i internetowa, co nicze­mu nie pomogło, a tylko spowodowało ogrom dezinformacji. Półprawdy przeplata­ły się z ćwierć-prawdami, a wszystkie razem ze zwykłymi kłamstwami.

Z ubolewaniem można było zobaczyć, jak wir manipulacji wciąga nawet mądrych i odpowiedzialnych ludzi, jeśli tylko dadzą się ponieść emocjom panującym w dyskusjach na forach i blo­gach internetowych. W tych przestrzeniach elektronicznych każdy może wyrazić swoją opinię bez brania za nią jakiejkolwiek odpo­wiedzialności. Mając do dyspozycji Internet jest dziś ogromnie łatwo rozsiewać po świe­cie niesprawdzone wiadomości. Plotki w mgnieniu oka ogarniają całe środowiska i przybierają tak wiarygodną postać, że doprawdy trudno im nie uwierzyć. Zasady etyki chrześcijańskiej dotyczące formułowania ocen przestają na blogach obowiązywać, a ludzie piszą to, co im ślina na język przyniesie. Czują się zwolnieni z ciężkich grzechów obmowy, oszczerstwa, zuchwałych osądów etc.

Dodatkowo sytua­cję komplikowały sprzeczne sygnały nad­chodzące z samego Rzymu. Raz było stam­tąd słychać zapowiedzi rychłego uznania Tradycji bez żadnych warunków, a drugi raz oświadczenia wykluczające przyjęcie "integrystów", dopóki nie uznają oni nauk ostatniego soboru oraz równorzędności tra­dycyjnej Mszy świętej i nowego rytu.

W takiej atmosferze rozpoczęła swe obra­dy kapituła generalna Bractwa. W przekona­niu wielu miała ona ostatecznie potwierdzić zapoczątkowany wcześniej rozłam, a może nawet koniec naszej duchowej rodziny. Nasi oponenci mówili o tym z pełnym oczekiwa­nia zadowoleniem, a my sami - z bólem i wręcz przerażeniem. Z drugiej jednak stro­ny w okresie bezpośrednio poprzedzającym rozpoczęcie prac kapituły płynęła z wielu miejsc świata szerokim korytem wielka rze­ka modlitw do Niepokalanej, by nadchodzą­ce wydarzenia przyniosły Kościołowi w ogól­ności i Bractwu w szczególności pożytek. Ufaliśmy w skuteczność krucjaty różańco­wej, ale chyba nikt nie zdawał sobie sprawy z wielkiej intensywności próśb składanych u stóp Niepokalanej o Jej interwencję. I Ona zainterweniowała. My, uczestnicy obrad kapituły, nie mieliśmy widzeń, obja­wień ani wizji, ale widać było z dnia na dzień coraz wyraźniej, jak Ona kruszyła zastygłe w przekonaniu o swej wyłącznej słuszności serca. Ludzie zajmujący przeciwne stanowi­ska nagle zaczynali myśleć i mówić podob­nie, a w końcu - Deo gratias! - tak samo. W rezultacie problem po problemie ulegał rozwiązaniu.

Niepokalana tym chętniej działa przez ja­kąś duszę, im więcej pokory w niej widzi. Oczywiście to nie były przypadki, że Mary­ja objawiała się najczęściej (a może wręcz zawsze!) dzieciom, bo w ich duszach dzie­cięcych znajdowała najwięcej pokory. Tak było choćby tylko w Guadelupe, Szydłowie, La Salette, Lourdes, Gietrzwałdzie, Fatimie, Beauraing, Banneux, Laus... W obradach kapituły nie uczestniczyły dzieci, ale uczest­nicy obrad szeroko, właśnie po dziecięcemu otworzyli swe serca na lekcję pokory, jakiej im udzieliła Maryja, a Ona, widząc ich ule­głość, mnożyła udzielane im łaski. W ten sposób powstał pewien duchowy mecha­nizm, a mianowicie stan, w którym im wię­cej było ludzkiej uległości wobec woli Matki Bożej, tym więcej pojawiało się Jej łask po­trzebnych człowiekowi.

Dzięki takiej atmo­sferze duchowej reprezentanci przeciwnych stron mogli spokojnie, do końca i bez prze­rywania sobie nawzajem wysłuchać swoich argumentów. Jednocześnie nie dawali po­nieść się emocjom, co wynosiło wypowiedzi na wysoki poziom merytoryczny. Nie było więc na naszej kapitule tych lepszych i gor­szych, tylko byli zainteresowani dobrem Kościoła i pokojem w Bractwie. To sprawia­ło, że każdy mówca mógł uderzyć się w pier­si, bo wszyscy rozumieli, że trudno na świe­cie o spór, w którym jedna strona byłaby całkowicie biała, a druga całkowicie czarna. Przed każdym kolejnym posiedzeniem wzy­waliśmy na pomoc naszej ludzkiej ułomno­ści Matkę Bożą pod wezwaniem Matki Do­brej Rady. I Matka Dobrej Rady pokierowała nami, udzieliła nam. dobrych rad, pozwoliła nam. przezwyciężyć subiektywne przekona­nia i skupić się na tym, co dotyczy meritum problemu. I tak znikały z godziny na godzi­nę, jedna po drugiej, wiszące nad Bractwem czarne, zapowiadające burze i ulewy chmu­ry. Duchowe niebo nad nami stawało się co­raz jaśniejsze.

To Maryja sprawiła, że każdy z nas dawał z siebie to, co miał najlepszego, to, co do­stał od Boga jako swój najcenniejszy talent. U jednego była to zdolność dogłębnej analizy zagadnień doktrynalnych. U drugiego był to zapał apostolski i opracowany plan "podbo­ju świata dla Niepokalanej". U trzeciego było to wnikliwe dostrzeżenie i klarowne przed­stawienie moralnych zagrożeń czy ukrytych niebezpieczeństw. Jeszcze u innego była to przejrzysta prezentacja wszystkich wrogich napaści oraz wskazanie odpowiednich środ­ków zaradczych. I okazało się, że to, co wy­glądało na przeszkodę nie do pokonania, zo­stało przezwyciężone. Piekło chciało, byśmy ugrzęźli w sporach - na szczęście te plany spełzły na niczym! Piekło radowało się na myśl o rychłym rozłamie w Bractwie. Mu­siało odejść wściekłe i zawiedzione. Okaza­ło się, że wszyscy uczestnicy obrad kapitu­ły kierowali się autentycznie szczerą troską o dobro wspólne. Tak więc wsparci przez ra­mię Niepokalanej, łatwo przemówili jednym głosem w służbie Kościołowi i katolickiej Tradycji.

Pisząc precyzyjniej mogę stwier­dzić, że odnaleziono złoty środek i porozu­mienie między tymi, którzy mają obowiązek strzec wierności nauce katolickiej i czystej doktrynie oraz wskazywać na niebezpieczeń­stwa oraz ewentualnie ukryte w porozumie­niu pułapki, a tymi, którzy chcieli dopomóc udręczonemu Kościołowi przez jak najszyb­sze zawarcie porozumienia, aby móc już ofi­cjalnie działać intra muros. Na końcu ob­rad miał miejsce wzruszający gest biskupów i przełożonych dystryktów. Wszyscy wyraża­li swą radość i wdzięczność za ocaloną jed­ność. Myślę, że żadne obrady kapituły gene­ralnej w historii Bractwa nie zaczynały się tak trudno oraz niepokojąco i żadne jeszcze się tak wspaniale oraz radośnie nie zakoń­czyły. To zasługa Niepokalanej.

Są jeszcze dwa inne ważne elementy cha­rakteryzujące tegoroczne obrady naszej ka­pituły. Po pierwsze, przez dwa tygodnie (przed obradami odbyliśmy tygodniowe re­kolekcje) uczestnicy kapituły byli praktycz­nie oderwani od świata. Byli wolni od "do­brych rad świata", czyli nacisku mediów. Mogli się skoncentrować na istocie rzeczy. I cieszyli się tym stanem, pragnąc, by ta wolność od nacisku mediów trwała też po zakończeniu obrad.

Niejeden z nas zauwa­żył, jak w minionym okresie niepostrzeże­nie uzależnił się od nadmiernego napływu informacji z Internetu. Te informacje wca­le nie rozjaśniały obrazu, a jedynie odbie­rały pokój serca. Jeśli nawet chce się tylko obserwować to, co inni piszą, trzeba oku­pić tę ciekawość wielkim ubytkiem czasu i uszczerbkiem wewnętrznego pokoju. Fora i blogi internetowe można porównać do wi­rów rzecznych, które wciągają i topią nie­ostrożnego amatora kąpieli. Ludzie uczest­niczący lekkomyślnie i pochopnie w interne­towych dyskusjach przenoszą ich atmosferę do swych serc, osądzają i krytykują jednych, chwalą i gloryfikują drugich, wałkują argu­menty i kontrargumenty, przewidują możli­wości i ewentualności, a w rezultacie... co­raz mniej się modlą i coraz bardziej odcinają od nadprzyrodzonego wpływu łaski. Dlate­go wszyscy uczestnicy kapituły potwierdzili swe przekonanie, że włączanie się w jałowe dyskusje na rozmaitych forach jest nie tyl­ko źródłem wyżej wspomnianych grzechów, ale także odbiera pokój serca, niszczy obiek­tywne, czyli przede wszystkim nadprzyro­dzone, spojrzenie na rzeczywistość. Kończy się zaś tym, co w ostatnich miesiącach prze­żywali liczni ludzie, a mianowicie zagubie­niem się w niewyobrażalnych oskarżeniach, krytyką bez hamulców i bez żadnego respek­tu wobec autorytetu tych, których Bóg dał jako przełożonych, zajmowaniem się rzecza­mi, które przekraczają stanowczo posiadane kompetencje.

Kapituła generalna, oprócz wszystkich in­nych skutków, dała nam przykład, jak moż­na i jak należy rozwiązywać najtrudniejsze sytuacje kryzysowe. A jak to należy robić? Oto odpowiedź:

         . powrót do Boga w samotności i sku­pieniu;

         · zdystansowanie się od wszystkich jało­wych dyskusji, zwłaszcza internetowych;

         · intensywna modlitwa do Niepokalanej jako ratunek w beznadziejnych sytuacjach;

         · spokojne wysłuchanie wszystkich stron;

· merytoryczna i pokorna analiza i samo­krytyka, aby oddzielić obiektywne argumen­ty od niesprawdzonych wiadomości, emocji i pychy; 

· pokorne uznanie, że każdy popełnił ja­kieś błędy, przyznanie się do nich i łagod­ność wobec pomyłek innych;

· pojednanie na podstawie miłości do prawdy i katolickiej Tradycji, uwzględniają­ce też inne aspekty, inne spojrzenie na spra­wę, którego może osobiście nie uważa się za aż tak ważne...

 

Drugi, z dwóch wyżej wspomnianych, ważny element kapituły dotyczył naszego śp. Założyciela. Podczas obrad wiele razy odwoływano się do spuścizny abp. Marce­lego Lefebvre'a. Przywoływano jego wypo­wiedzi, cytowano pisma, analizowano sta­nowisko w wielu analogicznych sytuacjach, a w przerwach między posiedzeniami mod­lono się gorliwie u jego grobu. Obradowali­śmy przecież w kolebce Bractwa, w Econe, tam gdzie znajduje się jego grób. Arcybi­skup Lefebvre duchowo był wśród nas obec­ny. Jego cytowane wypowiedzi często stano­wiły dla nas upomnienia z nieba, ostrzeże­nia, a także wezwania, byśmy lepiej prakty­kowali kapłańskie cnoty. Znowu dostrzega­liśmy, że mamy w nim przed Bogiem obroń­cę, orędownika, ojca, któremu leży na ser­cu przebieg kapituły oraz los Bractwa jako całości i każdego członka Bractwa z osob­na. Prócz Niepokalanej mamy w niebie wie­lu przyjaciół. Takie jest nasze głębokie, we­wnętrzne przekonanie. Mamy więc dostęp do wielkich duchowych skarbów, do skutecz­nych, duchowych środków zaradczych, do duchowych kół ratunkowych. Dzięki temu patrzymy w przyszłość z większą ufnością niż dotychczas. Jeśli Maryja nas uratowała w tak ciężkiej opresji, to czego moglibyśmy się obawiać w przyszłości? Jeśli nasz Założy­ciel czuwa nad nami z tak ojcowską troskli­wością, to czego mamy się lękać? Chyba tyl­ko naszej własnej pychy i niewierności.

Dla­tego bardziej niż kiedykolwiek chcemy być pokornymi i wiernymi synami naszego Pana Jezusa Chrystusa, naszej Matki Maryi, Koś­cioła świętego i naszego Założyciela, śp. abp. Marcelego Lefebvre'a.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
jcic 324
mb 324
M31f4 Engine Controls 280 324
Opracowanie zagadnie 324 na kolokwium1[1], Biotechnologia, Hodowle tkankowe, Zwierzęce i ludzkie
plik (324)
324
324
MPLP 324;325 27.09.;09.10.2011
324
psychiatria, test z psych 2005 115 324, 1
324
324
324
Poliglotyzm społeczeństw
324 dido thank u
1 (324)
,fizyka 1 C, ped zadania id 324 Nieznany (2)
colloquial amharic 324 374

więcej podobnych podstron