Rozpocząłbym od przywołania mojego rozumienia normalizacji w zakresie procesów produkcyjnych. Podstawowym jej celem jest zapewnienie powtarzalności poziomu jakości produktów oferowanych przez producenta. Zgodnie z tym normalizacja, w moim odczuciu, przynosi nie tyle rozwój, co zapewnienie pewnego minimum jakościowego, oczekiwanego od każdego produktu, wybranego na chybił-trafił z półki sklepowej.
Definicja ta nie narzuca górnej granicy jakości produktu. Wprowadzenie normalizacji procesu produkcyjnego powinno zapewnić jedynie o spełnieniu określonych oczekiwań. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by przy dwóch wybranych przedmiotach jeden miał dwa razy lepszą (przykładowo) odporność na zarysowania, od tego drugiego, przy zastrzeżeniu, że oba spełniają obiecne przez producenta minimum. Tak jednak w życiu się nie zdarza zbyt często. Zwykle normalizacja określa również i górny poziom jakości danego wyrobu. Moim zdaniem jest to przypadłość całego systemu normalizacyjnego w świecie „zachodnim”. Utarło się ścisłe przestrzeganie narzuconych norm i pomijanie niewymaganej wartości dodanej „od siebie”. Po co masz się wysilać, zrób tylko tak, jak od ciebie wymagają. Takie krótkowzroczne podejście w wprowadzaniu normalizacji wciąż ma się dobrze i ogranicza rozwój jakości. Rozpoczynając karierę w kierunku menadżerskim można bardzo łatwo wpaść w ową pułapkę normalizacji. Zawsze warto zachować zdrowy rozsądek i od czasu do czasu zastanowić się: po co nam cała ta normalizacja w tej konkretnej dziedzinie?
Odnosząc się do sprzętu ochrony układu oddechowego, powinniśmy dostrzec jakie zagrożenia płynęłyby z braku dolnej granicy jakości zapewnianej normalizacją. Mowa tu o zagrożeniach zdrowia i życia, których z uwagi na nieodwracalność, nie powinno się bagatelizować. Ukazuje to jak ważne jest wprowadzanie normalizacji przy pewnych produktach, jednak nie wprowadzałbym jej na siłę w wszystkich procesach produkcyjnych. Pracownik jako człowiek też powinien mieć jakąś dowolność, nie powinno wymagać się od niego powtarzalności pracy pokroju maszyny. Jeżeli jednak jej wymagamy, powinniśmy się zastanowić, czemu wciąż tam siedzi człowiek, a nie sterownik z aktuatorem.
Wartym przywołania jest też cytat z książki Pana A. Hamrola [1]:
„ Normalizacja polega na racjonalnym ograniczeniu możliwości wyboru.”
Racjonalnym, słowo klucz. Znów przypominane nam jest, że nie wszystko musi być z regulaminem i według planu (♪♫). Dalej autor przywołuje, że normalizacja wiąże się z formalizacja i dokumentacją działań, które to powinny prowadzić do:
Analizowania problemów,
Przekazywania jednoznacznych informacji,
Optymalnego porządkowania celów i czynności,
Doskonalenia wszechstronnych uzgodnień,
Ułatwienia kontroli i egzekwowania odpowiedzialności,
Zminimalizowania błędów,
Ułatwienia prowadzenia szkoleń.
Normalizacja uwzględniająca takie cele, powinna przyczynić się do eliminowania działania według metody prób i błędów, a także podejmowania rozsądnych decyzji na podstawie rzetelnych danych. Negatywne skutki przywołane w tej książce wymieniła już koleżanka Żak. Rachunek zysków i strat pozostawiam przywołać do każdej sytuacji z osobna.
Źródła:
[1] Hamrol A., „Zarządzanie jakością z przykładami”, PWN Warszawa 2008,