EMOCJE
Cierpienie
"Jak w życiu się coś wali, to trzeba z tego skorzystać. Zwykle wychodzi z tego coś ciekawszego."
Życie tak jak świat, nie jest ani dobre ani złe. Życie po prostu jest. A jaką miałoby wartość gdyby było proste? Gdybyś wszystko miał nie musząc nic zdobywać? Gdyby na Twojej drodze nie było żadnych trudności to czy byłbyś w stanie je docenić? Wszystko co się nam przytrafia dzieje się z jakiejś przyczyny. Załóżmy, że Mietek został potrącony przez samochód przez co wylądował w szpitalu na 3 tygodnie i nie mógł z tego powodu udać się do pracy na budowę. Podczas jego nieobecności zawaliła się cała ściana budynku i to akurat w miejscu w którym on miał pracować. Niekiedy nie otrzymanie tego czego pragniemy może stać się zbawiennym zrządzeniem losu. Istny efekt motyla z teorii chaosu.
"Żyć, by cierpieć - to niegodne człowieka. Nie możemy tkwić w bólu. Musimy zanurzyć się w nim, żyć w nim w pełni, aby potem wykuć z niego schody, które przywiodą nas do świątyni radości."
-Zenta R. Raudive
Ale załóżmy, że cierpisz mocno psychicznie z jakiegoś powodu. Cierpisz, cierpisz i co Ci to daje? Nic. Prawdziwe cierpienie ma nas czegoś nauczyć i doświadczyć. Pustym cierpieniem niczego nie osiągniesz. Tylko jeśli potrafisz wyciągnąć z niego wnioski jesteś jego godny. Cierpienie ma czynić Ciebie silniejszym. To ono ma być pożywką dla Ciebie a nie ty dla niego. Miałem okres w swoim życiu gdy byłem gnębiony przez rówieśników. Tak się zdarza, że niedowartościowane dzieci muszą się jakoś dowartościować i znajdują sobie kogoś słabszego psychicznie i wyładowują na nim swoje frustracje poniżając go przy tym. Poniżają go a on nie mając siły im się przeciwstawić ulega im. Sprowadzają jego ego do robaka aby móc się z nim porównać i przy nim poczuć się jak bogowie. Uciekają się do wielu nieludzkich rzeczy (niekiedy do obnażenia z godności). Byłem słaby. Gdy pluli mi w twarz, wierzyłem, że są lepsi ode mnie. A oni karmili się tym, że mają władzę nad moimi uczuciami. Każde moje negatywne uczucie dawało im nade mną władzę. Żywili się moim bólem. To on dawał im siłę. Gdybym jednak nie uległ im emocjonalnie, gdybym znał swoją wartość jako człowieka, gdybym nie oddał im swoich lęków, nie odczuwaliby oni żadnej radości z każdej zadanej mi krzywdy i daliby sobie po prostu spokój. Ja jednak cierpiałem, dając im pożywkę swoim strachem i depresją. I choć było to bezsensem to bez tego nie zaszedłbym daleko. Miałem wtedy mnóstwo innych powodów do dołów i bezwzgędnie poddałem się depresji. Zszedłem tak nisko, że wybiłem się później dużo wyżej niż wcześniej byłem. Moje męczarnie dały mi siłę aby zmienić samego siebie i zacząć kontrolować swoje emocje oraz patrzeć na świat w inny sposób. Stałem się innym człowiekiem, który przestał być zależny od opinii innych. Nic tak nie pomaga zajrzeć w głąb swojej duszy jak cierpienie.
"Świat złamie każdego, ale później niektórzy są jeszcze mocniejsi w miejscach złamania."
Czy twoje sukcesy Cię czegoś nauczyły? Doświadczenia przyjemne nie prowadzą do rozwoju. Twoje cierpienie wskazuje Ci istnienie w Twojej psychice takich obszarów, które nie są jeszcze rozwinięte, które wymagają zmiany i muszą dojrzeć. Jeśli cierpisz, bo sądzisz, że ktoś może Cię zranić to najwyższy czas improve'nąć się duchowo (patrz -> emołszyn). Mógłbyś nieprawdopodobnie rozwinąć swoją osobowość gdybyś wiedział jak wykorzystać cierpienie. Terapeuci, psychologowie powiadają "Cierpienie należy złagodzić". Najwięksi mistycy duchowi wschodu mówią "Niech cierpi". Cierpienie jest wielką rzeczą, tylko gdy się cierpiało można się wyzwolić od dotychczasowego życia i przebudzić swój umysł. Cierpienie może być zbawieniem jesli wykorzystamy je na naszą korzyść. Tylko po jakiejś katastrofie życiowej możemy zostać wskrzeszeni. Dopiero gdy wszystko stracisz, staniesz się naprawdę wolny. Nie będziesz wtedy do niczego przywiązany. Zdasz sobie sprawę, że wszystko jest marnością i nic nie ma znaczenia. Bez cierpienia, bez poświęcenia nie osiągnelibyśmy niczego. Potęga Stanów Zjednoczonych została wzniesiona na cierpieniu i wyzysku niewolniczej pracy murzynów.
Naprawdę wielcy możemy się stać tylko po tym jak odbijemy się od swego dna. Jezus musiał najpierw umrzeć aby powstać z martwych! Musiał przejść drogę pełną męczarni i poświęcenia, musiał osiągnąć swoje dno aby odkupić nasze grzechy. Jeśli poddasz się zanim sięgniesz swojego dna, nigdy Ci się nie uda.
"Jeśli zdołasz stworzyć swemu dziecku raj na ziemi, wyobraź sobie, jakim szokiem będzie dla niego reszta życia."
-Joyce Maynard McCal
Nie jesteś wyjątkowy. Pewnie sądzisz inaczej. Ale spójrz na to w ten sposób: Każdy z nas jest wyjątkowy. Co nas łączy? Jesteśmy wyjątkowi. Czyli jacy? Tacy sami. Skoro wszyscy jesteśmy wyjątkowi to jakim ty albo ja jesteśmy wyjątkami? Wszyscy znajdujemy się w zbiorze ludzi wyjątkowych i nikt z tego zbioru nie wyjdzie, bo nie jest wyjątkiem spośród wyjątków. Nie jesteś wyjątkowy. Jesteś taką samą organiczną materią jak wszystko inne. Oboje jesteśmy częścią tego samego niedoskonałego świata. Większość ludzi jednak nie zdaje sobie z tego sprawy. Znając jedynie swoje mysli, uważają, że są wyjątkowi, że osiągną w życiu sukces i staną się wielcy. Jakże bardzo się mylą w swoich złudzeniach. 6 milardów ludzi. Wszyscy tak samo rodzą się, dołują i umierają. Tylko nieliczni z nich stają się kimś. Tylko nieliczni podążają za swoim przeznaczeniem. Reszta nie żyje lecz egzystuje. Boją się cierpieć, bo nikt z nich nie zdaje sobie sprawy, że tak samo jak ból fizyczny sugeruje nam, że coś jest nie tak z naszym ciałem, tak samo ból duszy mówi nam, że coś jest nie tak z naszą psychiką.
"Powinna istnieć szkoła goryczy. Ludziom potrzeba ciężkiego życia i ucisku, żeby nabrali tężyzny psychicznej."
-Frank Herbert("Diuna")
Nie uciekaj od cierpienia! Życie to nie wycieczka krajoznawcza. Jeśli ktoś powiedział Ci, że jest proste, kłamał. Jeśli będziesz uciekał, ono zetrze Cię na proch. Tylko trudne sytuacje weryfikują wartość człowieka i jego szczęścia. Życiowe tragedie ukazują piękno lub brzydotę duszy człowieka. Ludzie mówią, że kogoś złamało nieszczęście. Otuż nie. Owe nieszczęście jedynie pogłębiło spustoszenie jakie panowało w jego wnętrzu już od dawna. Cierpienie odsłania naturę duszy człowieka. Nie walcz z nim. Wykorzystaj je do odnalezienia swojej drogi. Aby żyć naprawdę, trzeba najpierw umrzeć. A więc wyobraź sobie, że umarłeś i spójrz na swoje problemy z perspektywy swojego martwego ciała. Jak bardzo wszystko się zmieniło?
"Bóg nie zsyła nam rozpaczy, aby nas zabić, lecz by nowe pobudzić w nas życie."
"Kiedy naprawde rozumiemy cierpienie, stajemy sie wolni."
"Zaprawdę, nikt nie jest mędrcem, kto nie zna ciemności."
-Herman Hesse
Kontrolowanie emocji
"Nie widzimy rzeczy takimi, jakimi są. Widzimy je takimi, jakimi my jesteśmy."
-Anais Nin
Twoje uczucia są reakcjami na które Ty sam się decydujesz. Żadne czynniki zewnętrzne nie mają z nimi nic wspólnego. Dlaczego średniozamożny Amerykanin leżący pod kroplówką bez śledziony z wysiadającą wątrobą na pytanie "Jak się czujesz? odpowiada "Świetnie!" a Polak wygrywa milion w totka i zaczyna się dołować "Eeeee... to tylko milion... miesiąc temu koleś wygrał sześć, a pewnie trzeba będzie do Warszawy po to pojechać, a pociągi teraz takie drogie..."? Dlaczego bogaty milioner leczy się z depresji a bezdomny z Nowego Jorku wprost nie może żyć bez ciągłego, szczerego uśmiechu? Ponieważ każdy z nas sam decyduje o emocjach, które odczuwa w danej chwili.Są ludzie, którzy stracili rodzinę, dom, pieniądze, wszystko a mimo to nie poddali się i nie mówią wszystkim wokół jakie to życie jest do dupy, jakie to jest beznadziejne a wręcz przeciwnie robią wszystko aby ich życie ułożyło się coraz lepiej podczas gdy inni ludzie z powodu jakichś niewielkich niedogodności stwierdzają, że życie jest okropne i nie ma sensu, rezygnują ze wszelkich działań pogrążając samych siebie, wybierając depresję i obwiniając świat za swoją sytuację oraz swoje uczucia.
Jeśli uświadomisz sobie, że to ty kontrolujesz swoje emocje to nie będziesz musiał wybierać uczuć, które Ci szkodzą. To co czujesz w danej chwili nie znajduje się poza Twoją kontrolą. To nie smutne dla Ciebie wydarzenia wpędzają Cię w zły nastrój. To ty sam wpędzasz się w zły humor, bo społeczeństwo nauczyło Cię, że powinieneś tak zrobić skoro spotkało Cię coś złego. Jest to na tyle zakorzenione w naszej podświadomości, że nie zdajemy sobie w ogóle z tego sprawy. Ale tylko człowiek, który sam potrafi kontrolować swoje uczucia jest naprawdę wolny. "Co sobie uświadamiasz, to tez kontrolujesz; to czego sobie nie uświadamiasz, kontroluje ciebie." U większości z nas to właśnie emocje władają naszym umysłem a nie na odwrót gdyż niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że możemy odczuwać szczęście i pozytywne emocje kiedy tylko mamy na to ochotę. W trudnych chwilach też możemy całkowicie zaprzestać odczuwania smutku, depresji, gniewu i innych negatywnych emocji.
"Żadna rzecz zewnętrzna nie może uszczęśliwić człowieka, który wewnątrz siebie szczęścia nie ma"
Dla przybliżenia mojego toku myślenia posłużę się pewnym sylogizmem (formuła logiczna składająca się z dwóch przesłań oraz z wniosku opartego na zgodności tych przesłań).
Przesłanie pierwsze - Potrafię kontrolować swoje myśli.
Przesłanie drugie - Moje uczucia są pochodną moich myśli.
Wniosek - Skoro potrafię kontrolować swoje myśli, a moje uczucia są pochodną moich myśli to POTRAFIĘ KONTROLOWAĆ SWOJE UCZUCIA.
Przesłanie pierwsze jest oczywiste. Masz władzę nad tym jakie myśli dopuszczasz do swego umysłu. Możesz wyobrazić sobie różowego słonia, dodać mu żółte kropki, zmienić go w niebieskiego łosia ze złotym porożem, biegnącego przez gigantyczne pole kukurydzy lub po prostu pomyśleć o czymś innym, jeśli tylko masz ochotę. Tylko ty decydujesz jakie myśli powstają w Twojej głowie.
Druga przesłanka również nie podlega dyskusji. Nie możesz odczuwać niczego o czym wcześniej nie pomyślisz. Uczucie jest fizyczną reakcją na myśl. To ośrodek myślenia wysyła sygnał powodujący reakcje takie jak płacz, smutek czy radość. Każde uczucie, którego doświadczasz jest poprzedzone przez myśl i bez jej udziału nie mógłbyś nic czuć. No cóż. Kontrolując myśli jesteś w stanie sprawować władzę nad uczuciami. Możesz nimi manipulować, pracując nad myślami, które je poprzedzają. To nie czynniki zewnętrzne, nie wydarzenia ani tym bardziej nie ludzie czynią Cię nieszczęśliwym. Ty sam się taki czynisz właśnie poprzez myśli o ludziach i tych wydarzeniach. Jeśli zmienisz swoje myśli o nich na pozytywne niezależnie od tego jakie one by nie były, staniesz na dobrej drodze do wolności osobistej. Doskonałym przykładem tutaj jestem ja sam sprzed jakiś 5 lat. Zadręczałem sam siebie myślami, że wszyscy wokół mają o mnie niskie mniemanie i mnie nie lubią. Ale co by było gdybym nie wiedział jak oceniają mnie inni (bo tak naprawdę nie wiedziałem, jedynie przypuszczałem). Nie poddawałbym się nieszczęściu gdybym o tym nie myślał i w to nie wierzył. To co oni o mnie myśleli nie było tak naprawdę źródłem mego samopoczucia. To moje własne myśli czyniły mnie nieszczęśliwym. Najgorsze było to, że wierzyłem, że ich opinie na mój temat są ważniejsze niż moja własna. Co było ogromnym bezsensem z mojej strony. To nie śmierci naszych bliskich czynią nas nieszczęśliwymi. Czy byłbyś nieszczęśliwy gdybyś nie wiedział o śmierci bliskiej Ci osoby? To nie śmierć sama w sobie jest przyczyną depresji ale to co ty sam myślisz na jej temat. Załóżmy, że Stasiek Kołtunów stracił pracę. Stoi teraz przed dwoma wyborami. Pierwszy z nich prowadzi do myślenia negatywnego - martwienia się ("jak ja teraz rodzinę wyżywię? O jezu, jezu", "Co teraz będzie?", "Przegrałem swoje życie"), drugi z wyborów prowadzi do myślenia pozytywnego ("Miliony ludzi na świecie tracą pracę. Zamiast popadać w depresję poszukam nowej."). Wybór nr1 prowadzi do załamania się, napędzania własnych dołów poprzez pesymistyczne myślenie co ani nie poprawi jego sytuacji ani nie uczyni go lepszym człowiekiem. Wybór nr2 jest najkorzystniejszy dla jego psychiki oraz pozwala mu spojrzeć na świat trzeźwym okiem, co ułatwi mu nie tylko znalezienie nowej pracy. Każdy z nas może poprzez myśli wybrać emocje, które mu odpowiadają. Więc dlaczego większość osób na tym świecie wybrałoby niezdrowy wariant 1 - dołowanie się? Otóż dlatego, że nasze społeczeństwo od pokoleń wpaja nam, że w takiej sytuacji powinniśmy myśleć w określony sposób i wywoływać w sobie określone uczucia. Coś Ci się nie udało? Dołuj się (jakby to mogło Ci pomóc)! Ktoś zrobił coś czego nie lubisz? Zdenerwuj się (jakby to miało cofnąć czas albo odmienić sytuację). Masz jakiś trudny problem? Martw się nim, stresuj (jakby to mogło go rozwiązać). Od najmłodszych lat jesteśmy karmieni takim wzorem podejścia do życia. Przyjeliśmy go i żyjemy według niego od lat. Dlatego początkowo nie będzie łatwo go zmienić.
"...Niewielu ludzi może o sobie powiedzieć, że wolni są od wiary, iż świat, który widzą wokół siebie, jest w istocie tworem ich własnej wyobraźni. Czy jesteśmy więc zadowoleni, czy jesteśmy z niego dumni?"
- Anthony de Mello
Jeśli sądzisz, że ktoś zrobił Ci przykrość - jesteś w błędzie. Myśląc tak zrzucasz odpowiedzialność za to jak się czujesz na tę osobę, co jest chore. Ty sam sprawiłeś sobie przykrość poprzez swoje myśli dotyczące czynu tej osoby. Tak samo jest z pogodą. Pogoda nie wpływa na twoje samopoczucie. Jedynie to co sam sobie wmawiasz na jej temat. Nie mówię, że ogromne ulewy należą do przyjemności ale dlaczego miałbyś odczuwać depresję z ich powodu? Czy to poprawi sytuację albo uczyni Ciebie lepszym człowiekiem?
Wychowaliśmy się razem w społeczeństwie, które każe nam przenosić odpowiedzialność za to co czujemy na innych ludzi bądź sytuacje. Nikt nie może Cię zdenerwować. Ty sam się denerwujesz. Jeśli ktoś wykonuje jakieś czynności, których nie lubisz i robi to celowo to najprawdopodobniej robi to po to aby podswiadomie kontrolować Twoje uczucia, na co ty pozwalasz. Nikt nie jest w stanie wejść do Twojej głowy i Cię zdenerwować. Ty sam się denerwujesz ponieważ podświadomie wierzysz, że powinieneś to zrobić w danej chwili. Po co poddawać się kłótni skoro nie czujesz się dobrze w jej trakcie? Kultura w której żyjemy nauczyła nas powiedzeń, które zaciemniają nam fakt, że to my sami odpowiadamy za owe emocje.
Wku_wiasz mnie! | Nikt nie jest w stanie wejść do twojego umysłu i Cię wku_wić. Fajnie byłoby mieć tę telekinetyczną moc ale nikt jej nie posiada. Ty sam się wku_wiasz i tylko ty jesteś odpowiedzialny za swoje zdenerwowanie. Zwalając odpowiedzialność za to jak się czujesz na kogoś innego uciekasz jedynie od możliwości przejęcia kontroli nas samym sobą. "To ja sam się wku_wiam gdy wmawiam sobie pewne rzeczy o Twoim podejściu do mnie". |
---|---|
"Nic nie mogę poradzić na to, co czuję" | "Mogę poradzić sobie z tym co czuję ale postanowiłem okazywać niezadowolenie" |
"Jestem po prostu w złym humorze" | "Postanowiłem okazywać niezadowolenie, złość lub smutek, bo w ten sposób mogę manipulować innymi" (np. poprzez próbę wywołania u kogoś współczucia albo wymuszanie pocieszenia itd.) |
"Ona mnie naprawdę podnieca" | "Wyidealizowałem sobie jej obraz i sam się podniecam gdy jestem blisko niej" |
"On zranił moje uczucia" | "Sprawiłam, że czuję się źle, obwiniając go za uczucie swojego niezadowolenia do którego sama się doprowadziłam" |
"Narobiłeś mi lipy przy wszystkich!" | "Sam spowodowałem, że czułem się jak idiota, bardziej przejmując się tym co ty o mnie myślisz niż tym co sam o sobie sądzę, i wierząc, że inni pomyślą tak jak ty." Nikt nie zna twoich myśli i nikt nie jest w stanie ocenić Twojej wartości. Nikt nie zna Twojego wnętrza i nie im Ciebie oceniać. |
Czujesz to, co myślisz lecz możesz nauczyć się myśleć w inny sposób. Zadaj sobie pytanie: Czy warto być zranionym lub nieszczęśliwym?
Jesteś przyzwyczajony do pewnych stereotypów myślowych, które utrudniają Ci logiczne myślenie. Oduczenie się tych nawyków będzie wymagać od Ciebie sporej pracy. Nie uda Ci się zmienić swojego ukierunkowanego myślenia Ot, tak, od razu. Tak samo jak za pierwszą próbą nie wyjdzie Ci podwójne salto do tyłu albo jakieś tricki z Capoeiry. Do tego trzeba ćwiczeń, rozwijania mięśni i rozciągania ich. Podobnie jest z Twoim umysłem. Jeśli chcesz patrzeć na świat tak jak jest on zbudowany, bez niszczących Cię emocji to będzie to wymagało czasu. Nie od razu Warszawę zbudowano ("Kropla wydrążyła kamień nie siłą, lecz częstym kapaniem.") Jeśli jednak chcesz tego to nic nie stanie Ci na przeszkodzie a początkowe porażki są naturalną przeszkodą z której nie powinieneś robić pretekstu do rezygnacji z wysiłku. Możesz zniszczyć każdą myśl, która Cię osłabia i czyni nieszczęśliwym. Główny problem nie leży w tym czy potrafisz przejąć kontrolę nad swoimi uczuciami ale czy tego naprawdę chcesz. Wielu ludzi pogrąża się w nieszczęściu, bo wolą otrzymywać współczucie od innych niż przeżywać szczęście. Ich życie, ich wybór. Ale co Ci szkodzi spróbować wyzwolić się z sideł negatywnych emocji? Nie masz nic do stracenia. Podobnie jak cały czas masz możliwość wyboru między szczęściem a nieszczęściem, tak i w innych sferach życia jesteś w stanie wybrać uczucia, które dają Ci satysfakcję zamiast tych, które Cię osłabiają i przygnębiają. Możesz uczynić każdą, nawet najnudniejszą dla Ciebie chwilę życia - ciekawą i satysfakcjonującą. Zamiast stresować się albo poddawać się nudzie pomyśl co byś jeszcze chciał w życiu zrobić. Nie znając daty swojej śmierci, uświadom sobie, że dzisiaj może być Twoim ostatnim dniem i zacznij działać. Rób to co chcesz a nie to czego wymagają od Ciebie inni lub zasady ustanowione przez społeczeństwo. Jeśli np. ktoś sprawił Ci przykrość to dlaczego masz poddawać się zdenerwowaniu z jego powodu? Jesteś zbyt cenny dla tego świata aby tracić bierzące chwile swego życia na negatywne emocje! Jeśli czujesz się źle w jakiejś sytuacji to zmień tę sytuację albo przestań ją postrzegać w negatywny sposób. Nie pozwól aby wpływała ona na Twoją psychikę. Trafnie nawiązał do tego George Bernard Shaw: "Ludzie zawsze obwiniają okoliczności za to, czym są. Ja nie wierzę w okoliczności. Ludzie, którzy odnoszą sukcesy na tym świecie, sami szukają odpowiadających im okoliczności a jeśli nie mogą ich znaleźć, to je tworzą." Twój umysł pracuje dla Ciebie, To ty rządzisz emocjami a nie one Tobą. Z czasem (jeśli zechcesz) dojdziesz do wspaniałego stanu nie denerwowania się i zachowywania stoickiego spokoju nawet wtedy kiedy nic nie będzie szło po Twojej myśli, problemy będą się mnożyć a wszystko będzie się walić.
"Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy niż kłamstwa."
-Fryderyk Nietzsche "Ludzkie arcyludzkie"
"Jak mogę być szczęśliwy nie mając pieniędzy?"
Tak samo jak milioner może czuć się biedakiem, podczas gdy ktoś w ogóle nie posiadający pieniędzy może czuć się w pełni bezpiecznie. Przywiązałeś się do pieniędzy i wierzysz, że nie mając ich nie możesz być szczęśliwy. Oddałeś władzę nad swoim umysłem przedmiotom - papierkom ze znaczkami wodnymi. Brak pieniędzy nie czyni Cię nieszczęśliwym, ty sam się taki czynisz.
Jeśli ktoś jest na Ciebie zły to jest to tylko i wyłącznie jego problem. Widocznie chce być zły, skoro zdecydował się na to uczucie, które nie ma nic wspólnego z Tobą. On może po prostu chcieć wywołać w Tobie poczucie winy gdyż może wierzy, że da mu to satysfakcję. Nie musisz mu się podporządkowywać a tym bardziej odczuwać poczucia winy za coś co już mineło i czego już nie zmienisz choćbym nie wiem jak winny byś się czuł.
Ludzie wyzwoleni spod dyktatury emocji nie udają zadowolenia, oni po prostu akceptują sytuację w jakiej się znaleźli i potrafią cieszyć się każdą chwilą jaką przeżywają. Jeżeli jakaś sytuacja w ich życiu wymaga pracy, pracują z radością.
"Śmieję się ze wszystkiego na tym ziemskim padole, żeby nie płakać..."
-Byron
Way of the sensei:
1. Rozpoznaj swoje negatywne uczucia.
2. Uświadom sobie, że żadne z nich nie zależy ani od ludzi, ani od sytuacji ani od żadnych innych czynników zewnętrznych. One są w Tobie.
3. Możesz kontrolować uczucia zmieniając swoje myśli.
4. Zrozum, że kiedy ty się zmienisz, zmieni się wszystko, bo świat jest zawsze taki jakim go postrzegasz.
"Życie nieświadome nie jest warte tego, by je przeżyc"
-Sokrates
Większość ludzi żyje jakby we śnie wierząc, że to ludzie i okoliczności czynią ich nieszczęśliwymi a nie ich myśli na temat tych ludzi czy sytuacji w ich życiu. Prowadzą mechaniczne życie, myślą mechanicznie - często nie swoimi myślami, tylko tymi, które dało im społeczeństwo. Mechanicznie przeżywają emocje. Żaden z nich nie jest sobą. Jest sumą cudzych myśli i przyzwyczajeń. Ludzie są kukiełkami sterowanymi przez społeczeństwo. Pociągnij za sznurek a uzyskasz daną reakcję. Można nimi manipulować bez granic. Reagują na słowa silniej niż na rzeczywistość. Wystarczy, że powiem dla jednego kumpla "A weź spie_dalaj niedoje_ie, gdyby twój ojciec wiedział co z Ciebie wyrośnie to spuściłby się na ścianę i waliłby w Ciebie kamburami a Twoją starą to widziałem na okładce "Ku_wiszcza"!" a on już tak nakręci swoje myśli, żeby odczuwać nienawiść. Wybuchnie i zacznie się do mnie rzucać. Znam dokładnie jego reakcję i mogę ją kontrolować. A gdy powiem "Sorki, żartowałem. Wiem, że to był głupi żart ale ja nie mam wyczucia. Nie chciałem Cię urazić, mówiłem o sobie. Przepraszam." I już jest on udobruchany. Oddał kontrolę nad swoimi uczuciami słowom, które są wypowiadane przez innych. Wystarczyło kilka zdań aby wzbudzić w nim złość i następne kilka aby ją ugasić. Czyż słowa nie są prawdziwą bronią do manipulacji i prawdziwym więzieniem dla naszych uczuć? Najważniejsze jest oduczenie się tego bezużytecznego bagażu odpadów, którym Cię karmiono od najmłodszych lat.
"Nie można uczynic niewolnikiem człowieka wolnego, gdyż człowiek wolny pozostaje wolny nawet w więzieniu."
-Platon
Jedyną osobą odpowiedzialną za to co czujesz jesteś ty sam. Ciągłe trwanie w dołach, nawet gdy udało się rozwiązać jakiś problem ma najczęściej podłoże masochistycznego wymierzania sobie kary i jest typowe dla Polaków. Społeczeństwo dało nam ten wzór myślenia ale to nie ono jest przyczyną Twojego niezadowolenia tylko ty sam akceptując ten wzorzec.
Nie mówię i nigdy nie mówiłem, że społeczeństwo jest źródłem zła albo, że trzeba się od niego izolować. Mówię jedynie, że można bez problemu w nim egzystować nie poddając się żadnym manipulacjom oraz można wypracować własny model myślenia i postępowania niż przyjmować biernie to co nam jest wpajane od dzieciństwa. Ale to Twoje życie i rób z nim co tylko zechcesz.
Po co jednak uzależniać się od humoru innych?
Możesz iść swoją drogą nie pozwalając nikomu sobą kierować.
Możesz żyć swoim życiem, pozwolić sobie na swobodne myślenie, na nie podążanie za swoimi przyzwyczajeniami, skłonnościami i prymitywnymi pożądaniami.
Możesz odczuwać szczęście w każdej chwili swojego życia.
Jeśli tylko chcesz...
"Kiedy uzyskasz poczucie prawdy - zmienisz się. Jeśli o niej tylko wiesz i jeśli jest ona wyłącznie w twojej głowie - zmiana się nie dokona."
- A. de Mello
"Nie wydawaj duszy swej smutkowi ani nie dręcz siebie myślami. Radość serca jest życiem człowieka, a wesołość męża przedłuża dni jego. Wytłumacz sobie samemu, pociesz swoje serce, i oddal długotrwały smutek od siebie; bo smutek zgubił wielu i nie ma z niego żadnego pożytku."
-(Syr 30,21)
Anger
"Jeżeli cię ktoś błotem obrzuca, uważaj abyś mu nie oddał tym samym, bo musiałbyś się uniżyć i ubrudzić powtórnie."
Główną podświadomą myślą, która napędza nasz umysł na nienawiść jest myśl "Gdybyś tylko był bardziej taki jak ja". Gniew jest zazwyczaj rezultatem tego, że świat lub inni ludzie są inni, niż tego oczekujemy. Ludzie, którzy w pełni akceptują siebie i nie oburzają się za to, że inni chcą być sobą, nie odczuwają gniewu. Panuje pogląd, że trzeba wyładować swoją złość, bo nie jest zdrowo trzymać ją w sobie. Zgadzam się. Tłumienie takich emocji jest jak najbardziej niezdrowe (może nawet doprowadzić do wrzodów żołądka) i już lepiej je z siebie wyrzucić. Ale jeszcze zdrowsze od wyładowania ich, jest całkowite zaprzestanie odczuwania gniewu. jest to tak samo możliwe jak kontrolowanie innych uczuć.
"Nie bierz życia na serio i tak nie wyjdziesz z niego żywy."
Śmiech i gniew są przeciwnymi emocjonalnymi biegunami. Nie możesz mieć napadu furii i szczerze się śmiać. Jeśli poddajesz się nienawiści, oznacza to po prostu, że bierzesz życie poważniej niż ono na to zasługuje. Wycofanie się i spojrzenie na dany problem z perspektywy osoby wolnej emocjonalnie(takiej, której żadne emocje nie przesłaniają rzeczywistości) pozwoli Ci dostrzec bezsens i humor w każdej życiowej sytuacji. I tak dla reszty świata Twoje działanie (to, czy wybierzesz gniew czy śmiech) nie ma większego znaczenia. Śmiech jednak wypełni Twoje życie szczęściem a gniew zatruje je cierpieniem. Spróbuj stanąć z boku i zauważyć absurdalność brania wszystkiego ze śmiertelną powagą. Dlaczego miałbyś marnować swoje życie, jedyny czas jaki masz, na złoszczenie się skoro śmiech daje tyle przyjemności?
Nie musisz mieć żadnego powodu do śmiechu. Obserwuj siebie i innych na tym porąbanym świecie i zdecyduj sam czy lepiej obnosić się z gniewem, czy rozwijać w sobie poczucie humoru, które Tobie i innym pozwoli na odczuwanie chwil radości. W chwilach złości zachowuj kontakt ze swymi myślami i powtarzaj sobie, że nie musisz myśleć teraz w ten sposób, tylko dlatego, że wcześniej tak myślałeś. Niektórym będzie trudno od razu wyeliminować wybuch gniewu. Spróbuj początkowo opóźniać jego wybuch o kilkanaście sekund (np. policz do 15, do 30) i rozładuj swoje emocje w określony Tobie sposób. Jeśli umiesz odwlekać wybuch, znaczy, że on już nie ma nad Tobą kontroli i przy odpowiednim wysiłku nauczysz się go całkowicie wyeliminować. Jeśli uważasz, że ktoś inny jest przyczyną Twej nienawiści to pierwszą rzeczą jest uświadomienie sobie, że każdy ma prawo być tym kim chce a wymaganie od kogoś tego aby się zmienił dla Ciebie, tylko przedłuży Twój gniew, nie dając żadnego efektu. Pozwól innym być tym kim chcą. Pozbądź się wszelkich oczekiwań w stosunku do innych ludzi. Nikt nie musi się z Tobą w niczym zgadzać.
Koleżanka z którą rozmawiałem na ten temat podała mi pewien przykład: "pijany kierowca, młody chłopak wracający pod wpływem alkoholu po balandze potrąca na pasach dobrze przechodzącą przez drogę moją siostrę, jej stan jest krytyczny sprawca nie czuje się winny i ja mam się nie gniewać????????". Odpowiedziałem jej, że choćby nie wiem ile gniewu by w sobie trzymała albo z siebie wyrzucała to i tak nie zmieni zaistniałej sytuacji. Jej gniew jedynie przesłoniłby jej rzeczywistość i odebrał zdolność oceny zaistniałej sytuacji. Jej zdenerwowanie nie polepszy stanu zdrowia jej siostry, nie zmieni nastawienia sprawcy wypadku ani nie uczyni z niej lepszej osoby. Gniew jest jedną z najbardziej bezużytecznych emocji.
"Najpierw cię ignorują, potem cię wyśmiewają, potem cię atakują, a na końcu ty zwyciężasz."
-Mohandas Gandhi
"(...) Bo z chwilą, gdy nienawidzimy jakigoś człowieka, nienawidzimy w jego obrazie czegoś co tkwi w nas samych. Nie oburza nas bowiem coś, czego w nas samych nie ma."
-H. Hesse - "Demian"
>
Narzekanie
"Lubię nieszczęśliwych , którzy się wstydzą : którzy nie wylewają na ulicę swych nocników pełnych nędzy ; którym pozostało tyle dobrego smaku w sercu i w języku , żeby rzec sobie: �należy we czci zachować swoje nieszczęście , należy je ukryć�..."
-Fryderyk Nietzsche
Nie widzę najmniejszego sensu w narzekaniu a już w szczególności w narzekaniu na to, że pada deszcz albo, że podłoga jest twarda kiedy się przewrócimy. Jednym z czynników osiągnięcia szczęścia jest zdolność zaprzestania narzekania na rzeczy na które nie masz wpływu. Mówienie ludziom o rzeczach, których w sobie nie lubisz jest bezsensowne gdyż wzmaga jedynie uczucie niezadowolenia a Twoi rozmówcy i tak nie są w stanie Ci pomóc, mogą jedynie zaprzeczać, ale wówczas ty i tak im nie uwierzysz... Moja była dziewczyna ciągle narzekała na to, że jest gruba (chociaż nie była) i mimo iż wszyscy jej powtarzali, że jest szczupła, to ona i tak wpędzała samą siebie we frustracje nie wiem po jakiego grzyba. Dla mnie to jest bezsens ale to jej sprawa... Tak samo nie wiele pomaga wylewanie innym swoich smutków albo pozwalanie innym aby robili sobie z Ciebie wycieraczkę na swoje urojone żale. Nie wiem po co tracić czas na takie rzeczy... Pewnego razu wybraliśmy się z kumplami na browarka na augustowskie bulwary. Spokojna woda, z tyłu las, słońce powoli zachodziło za pięknymi chmurami. Jednak jeden mój kumpel nie chciał cieszyć się ani widokiem, ani spokojem. Przez długi czas narzekał i ględził jak on to nie lubi komarów, które go w tej chwili gryzły. Ogólnie to opowiadał i ukazywał nam jak to uzależnił swoje emocje od owych insektów. Stracił czas, spokój ducha, możliwość podziwiania krajobrazu. Niczego jednak nie osiągnął. Komary dalej nas gryzły(tylko on jeden na to narzekał). Jego sprawa, świadomie traci czas, powiedziałem mu jednak, że nie mam ochoty tego słuchać i jakby co to w oddali jest wolna ławka ale tam tez pewnie są komary więc "jeśli tu Ci dobrze to DAJ LOOZU".
Jeśli narzekasz np. na to, że jesteś zmęczony, nie zmniejszy to Twojego zmęczenia. A osoby, którym to mówisz też nie będą w stanie Ci pomóc i nie sądzę aby interesowało ich to bardziej niż sytuacja rolników w Uzbekistanie. Albo kiedy narzekasz, że źle się czujesz swoim bliskim, którzy nie potrafią Ci pomóc (nie mówię o lekarzach itp.) a muszą wysłuchiwać twojego marudzenia. Jeśli zdajesz sobie sprawę z rzeczy, których w sobie nie lubisz to zamiast narzekać, możesz podjąć odpowiednie kroki aby je zmienić. Ludzie non stop narzekają na jakieś swoje wady, politykę, samopoczucie, że ogólnie jest źle itp. ale i tak w gruncie rzeczy wylewając te swoje żale nie osiągają nic.
"Gdy język potrafi już tylko narzekać i krytykować, to znaczy, że chore jest serce."
-A.M. Weiss
Aprobata
"Przez całe moje życie nie nauczyłem się niczego od człowieka, który się ze mną zgadzał."
-Andre Malraux
Mam kumpla, który często dostosowuje swoje zdanie do opinii innych, nie potrafiąc być asertywnym. Utożsamił swoją wartość z tym co myślą o nim inni i przyjął postawę człowieka bez charakteru, bez osobowości. Jeszcze pół roku temu mówił, że nigdy nie spróbuje marihuany ani żadnych, nawet lekkich, narkotyków. Trafił do klasy gdzie większość jara trawę a, że jego wartość jest uzależniona od innych to wierzył on, że nie jest fajnym gościem (którym chciał być) jeśli nie zapali. No i spróbował. Teraz jara bardzo dużo, próbował już psychotropów i extasy. Zmienił swoje zdanie, bo wierzył, że jego samoocena jest warunkowana ocenami innych osób.
Nikt nie zna Twoich myśli i nikt nie ma prawa Cię oceniać. Jedyną właściwą oceną, którą powinieneś brać pod uwagę jest Twoja własna ocena. Nikt nie zna Cię lepiej niż ty sam. Nie jesteś wartościowy dlatego, że coś osiągnąłeś albo dlatego, że inni tak sądzą. A jeśli oni Cię oceniają to jest to tylko ich ocena. Ty sam, poprzez własne myśli, kształtujesz własną wartość a im wyżej siebie cenisz, tym pełniejsze jest Twoje życie. Nie musisz do nikogo się dostosowywać ani przekonywać o swoich racjach. Nigdy do niczego nie była potrzebna Ci aprobata innych. Nie bój się sprawić złego wrażenia, nie bój się o to co pomyślą inni, bo to nie ma najmniejszego znaczenia. Wszyscy jesteśmy jednakowo ludźmi dlatego nikt nie stoi wyżej od Ciebie. Możesz robić to na co tylko masz ochotę nie potrzebując usprawiedliwiać swojego zachowania. Ludzie znający swą wartość nigdy nie przejmują się tym co myślą o nich inni. Są szczerzy, bezpośredni i zawsze mówią co myślą nie owijając w bawełnę i nie ozdabiając swoich słów w zbędne frazesy. Nie przepraszają jeśli coś nie wymaga przeprosin a już w ogóle nie rozumieją jak można się obrażać za coś co jest ludzkie. Musisz po prostu uświadomić sobie, że wielu ludzi nigdy Cię nie zrozumie tak jak i ty nie zrozumiesz wielu ludzi, którzy mają prawo być inni. Musisz też uświadomić sobie, że każdy ma prawo do własnego zdania i nie musi się z Tobą zgadzać, tak jak ty nie musisz się z nikim zgadzać. Ludzie, którzy są przywiązani do pochwał i uznania, robią wiele aby je zdobyć i oceniają ludzi na podstawie tego czy przywiązaniu temu zagrażają czy też nie.
Gdy ktoś powie Ci np. "Jesteś bardzo fajną osobą!". To czujesz się świetnie. Twoja psychika została pogłaskana. A gdy ta sama osoba powie Ci jakiś czas później "Myślałam, że jesteś fajny, jakże się myliłam!" I już nie czujesz się tak świetnie. Uczucia nie zależą od słów ale od tego co sobie sami myślimy na ich temat. Ocena tego "ktosia" to tylko jego ocena, która nie ma nic wspólnego z Tobą. Możesz żyć spełniając ciągle czyjeś oczekiwania. Możesz ubierać się zgodnie z oczekiwaniami kreatorów mody. Możesz mówić i zachowywać się tak jak tego oczekują inni. Tylko po co? Czy to jest ludzkie? (jest to typowo społeczne ale napewno nie ludzkie) Czy daje Ci to szczęście?
Paradoks szukania aprobaty polega jednak na tym, że jeśli ktoś przestaje jej szukać, natychmiast ją uzyskuje. Ludźmi, którzy otrzymują najwięcej aprobaty są zazwyczaj ludzie, którzy nigdy jej nie chcieli. Jeśli ktoś przestanie się zachowywać jak ofiara, otoczenie przestaje traktować go jak słabego człowieka i zaczyna bardziej się z nim liczyć. Im częściej będziesz mówił co myślisz, tym więcej ludzie będą mieli dla Ciebie szacunku, bo jeśli dostosowujesz swoje wypowiedzi do poglądów innych ludzi to kogo mają szanować? Kogoś, kim nie jesteś? Brak Twojej osobowości, którą próbujesz ukryć za maskami, których masz tyle ile jest osób, których poglądy wyznajesz?
Ludzie prawdziwie wolni od aprobaty nie szukają poklasku ani nie wychwalają samych siebie. Natomiast Ci, którzy chcą pokazać innym ludziom jak bardzo są od niech niezależni, potrzebują innych ludzi aby im okazywać, że ich nie potrzebują, czyli nie są od niej prawdziwie wolni. Człowiek znający swą wartość nie musi nikomu nic udowadniać ani nie oczekuje od nikogo aby go rozumiał.
Kategoryzowanie
"Ludzie są zaiste dziwaczni: bardziej cenią swoje mniemania niż rzeczywistość."
-Montesquieu
Stwierdzenia typu "Jestem nieśmiały", "jestem porywczy", "Jestem leniwy", "Jestem kiepski z matmy", "jestem zapominalski" itp. są jedynie wymówkami. Większość z nich nabyłeś w przeszłości i przypuszczam, że sądzisz iż nadają się one do opisania Twojej osoby. Prawdopodobnie oprócz Ciebie w kształtowaniu twoich "jestem" pomagali Ci rodzice, przyjaciele i jeszcze sporo innych osób trzecich. Nie mówię, że wszystkie z nich są złe. Nie ma nic złego w tym, że np. "jesteś" muzykalny czy spostrzegawczy. Ja po prostu nie wierzę, że można ich użyć do trwałego określenia jakiejś osoby. Każdy jest tym, co wybiera dzisiaj a nie tym co wybrał w przeszłości. Dzisiaj możesz być nerwowy a jutro łagodny jak baranek. "Nerwowy" nie może być wtedy twoim stałym przymiotem. Uważam, że człowiek jest dużo bardziej skomplikowaną istotą aby można było go opisać takimi epitetami, nigdy w żadnej dziedzinie nie jest w pełni ukształtowany oraz ciągle się zmienia. Przedmiotem tego tekstu są te negatywne "jestem", których nabyłeś w przeszłości a sądzisz, że nie dasz rady ich wykorzenić mimo, że tego chcesz...
Nie jesteś nieśmiały - postanowiłeś być nieśmiały. Gdyby Ci to nie odpowiadało już dawno byś rozpoczął działania aby zmienić swoje zachowania skłaniające do nieśmiałości.
Jako wolny człowiek nie musisz się kategoryzować.
-Dlaczego byle gówno powoduje u Ciebie wybuch gniewu?
-...bo jestem nerwowy.
-Dlaczego?
-...bo zawsze taki byłem.
-Dlaczego zawsze taki byłeś?
-jak to dlaczego? Nic na to nie poradzę. Taką mam naturę.
-:| ...i zamierzasz pozostać taki na zawsze?
Owe "jestem" tworzą na Twojej psychice więzy, które są przeszkodą na Twojej drodze do samorozwoju w dziedzinach na które zostały założone i są jedynie wymówką do nie podejmowania żadnych działań w celu dokonania zmian. Nie ważne, które "jestem" wybierasz, ważne jest DLACZEGO postanawiasz się za ich pomocą kategoryzować.
Prawdopodobnie większość z nich nabrałeś w fazie dzieciństwa. Przypuśćmy, że na pierwszych lekcjach WFu inne dzieci grają w piłkę lepiej niż mały, otyły Ździsiek. Podśmiewają się z niego a on nie lubiąc dezaprobaty stara się wymyślić jakąś wymówkę, więc mówi innym "Ja nie jestem dobry w piłkę, nigdy nie byłem". Zamyka całą swoją umiejętność w tym stwierdzeniu wierząc w nią i porównując się na jej podstawie z innymi dziećmi. Gdyby podjął codzienne treningi i zaczął pracować nad jej rozwinięciem wystarczająco długo to z pewnością mógłby być lepszy od wszystkich swoich kolegów.
Podobnym przykładem jest nieśmiałość. Załóżmy, że dla Cześka podoba się Grażynka. Obserwuje ją przez długi czas i miarkuje w myślach wszystkie możliwe sukcesy i porażki. Zależy mu bardzo na jej pochlebnym zdaniu na jego temat. Obawia się zatem, że jeśli do niej podejdzie to może źle wypaść i zaprzepaścić swoją szansę, więc w ogóle nie podchodzi tłumacząc samemu sobie, że jest nieśmiały. Traktuje to jako rodzaj wymówki do niepodejmowania działania. Zostało to zakorzenione tak wcześnie w jego psychice, że owy lęk pozostał mu aż do teraz i ucieka do "ja już taki jestem".
(Mocniejszy, marginalny przypadek:)
"W przypadku osobowości preschizoidalnej mówi się zazwyczaj o "skłonnościach schizoidalnych"; ktoś taki w wieku dojrzewania ma nadzieję, że nigdy nie będzie musiał próbować umówić się z tą ślicznotką (lub tym przystojniakiem) z drugiego rzędu. Na przykładzie mojego własnego doświadczenia ze "skłonnościami schizoidalnymi", człowiek gapi się na nią przez jakiś rok, rozważając w myśli wszystkie możliwe rozwiązania. Pomyślne idą pod rubrykę "sny na jawie", niepomyślne pod "fobie". [...] Jeżeli fobie przeważają (załóżmy, że ją poproszę, a ona powie "z tobą?" itd.), to dzieciak o skłonnościach schizoidalnych wyskakuje z klasy z agorafobią, która stopniowo rozrasta się w prawdziwie schizofreniczny lęk przed wszelkim kontaktem z ludźmi, albo wycofuje się w fantazję, staje się, można powiedzieć, swoim własnym Merrittem, albo - jak gorzej pójdzie - swoim własnym Lovecraftem."
- Philip K. Dick - "Schizophrenia and the Book of Changes"
No ok. Załóżmy, że Czesiu stał się już mężczyzną i idzie sobie na prywatkę z przekonaniem, że jest nieśmiały. Wchodzi na prywatkę i widzi przy ladzie samotnie siedzącą, piękną dziewczynę. Myśli sobie: "Jestem nieśmiały" => "Ale ona jest naprawdę ładna i wygląda na sympatyczną" => "Chyba zaraz do niej podejdę i zagadam." => (i tutaj pojawia się silne uczucie niepokoju, które sam tworzy gdyż zagraża ono jego "jestem") => "Nie! Nie! Nie! Nie mogę!" => "Dlaczego nie?" => "Ponieważ..." => "Jestem nieśmiały" => "Ale ona wygląda na naprawdę spoko pannę" => itd. zatacza się błędne koło. Zamiast zadziałać i przełamać tworzone przez siebie lęki, usprawiedliwia swoje zachowanie i zręcznie unika ryzyka związanego z próbą wydobycia się z własnych więzów. Bez względu na przyczyny powstawania Twojego strachu należy zabrać się za pracę nad swoją "towarzyską ostrożnością" a nie zamykać się w pustych wymówkach. Strach przez porażką jest u Czesława tak silny, że nie zwraca on uwagi na znaczenie chwili bieżącej. Mógłby on zmienić każde swoje "jestem nieśmiały" na "do tej pory zachowywałem się nieśmiało". Gdy nadchodzi moment niepokoju - przełam się! Go też możesz kontrolować tak samo jak inne uczucia. Przestań ciągle robić uniki i podejmij wyzwanie! Bronisz swego "jestem" ale gdy tylko podejmiesz próbę zmiany (i np. umówisz się z jakąś dziewczyną) sam przekonasz się jak słabe jest to czego bronisz. Zamiast mówić "jestem słaby z chemii" poucz się efektywnie a owe "jestem" zniknie.
"Aby poznać samego siebie, trzeba się wystawiać na próby. Tylko tak każdy może przekonać się , na co go stać."
-Seneka Młodszy
Owe "jestem" pozwalają Ci uniknąć podjęcia pracy nad tym aby być kimś innym, niż byłeś zawsze. Po prostu określasz się nim i już możesz usprawiedliwić każde swoje zachowanie jako będące poza Twoją kontrolą. Nie ma niczego takiego jak natura ludzka. Owe "jestem" zostały wymyślone po to aby stworzyć usprawiedliwienia i posegregować ludzi. Możesz rozpocząć pracę nad tym aby przestać być leniwym czy nerwowym kiedy tylko masz na to ochotę. Każde "jestem", które powstrzymuje Cię od rozwijania się jest bezsensownym unikiem prowadzącym do braku zmiany. Jedyne "jestem" jakie ja toleruję to "jestem człowiekiem" i "jestem sobą".
Możesz uwolnić się od więzów przeszłości. Możesz wybrać własną osobowość nie polegając na swoich "wrodzonych" wadach. Jeśli tylko chcesz...
Współczucie
"�Budować się� cudzą niedolą. � Komuś przydarzyło się nieszczęście i oto schodzą się �litościwi� i roztaczają przed nim obraz jego niedoli � w końcu oddalają się zadowoleni i zbudowani na duchu : napaśli się przerażeniem i spędzili dobrze popołudnie."
-Nietzsche
Ludzie, którzy go poszukują u innych pozbawiają się jedynie szacunku do samego siebie. Czym właściwie jest współczucie? ...bo ja naprawdę nie wiem. Czy jest to rodzaj empatii? Słyszałem niejednokrotnie gdy przydarzyło mi się coś uważanego przez wielu ludzi za coś złego, słowa "współczuję Ci". "Ok. Po co?". Nie wiem co mi daje współczucie... jeśli jest to utożsamianie się z negatywnymi uczuciami drugiej osoby to nie ma to najmniejszego sensu a osoby, które mi to mówiły odczuwały smutek podczas gdy ja go nie odczuwałem(bo wierzyły, że ja go odczuwam i, że solidaryzują się ze mną). Załóżmy, że komuś przytrafiło się coś złego. I, że ja mu współczuję. Ok, co on ma z tego? Czy to poprawi jego sytuację? Czy może mnie uczyni lepszym człowiekiem? Albo gdyby to mi ktoś współczuł, czy to by mi pomogło w rozwiązaniu mojego problemu? W takim razie po co zadręczać samego siebie tym bezsensownym uczuciem? Uważam, że lepiej jest jakoś pomóc danej osobie poradzić sobie z jej problemem niż jej współczuć.
Skromność
Nie wiem kto ją wymyślił i jaki miał ku temu cel ale jest ona dla mnie kolejnym bezsensem. Jeśli ktoś obdarza Cię komplementem to dlaczego nie możesz go po prostu przyjąć zamiast odrzucać? Rozumiem, że pozytywne i negatywne oceny są tylko ocenami innych ludzi, które nie mają nic wspólnego z Tobą ale jeśli naprawdę, uważasz, że jesteś dobry w danej dziedzinie i ktoś Cię w niej pochwali, a pokrywa się to z Twoją wizją Ciebie to zaprzeczanie temu nie ma najmniejszego sensu. Możesz powiedzieć "Cieszę się, że tak uważasz" zamiast "Eeee... tam. Wcale nie jestem taki dobry, miałem po prostu szczęście...". Np. jeśli uczyłeś sie bardzo, bardzo długo i efektywnie na sprawdzian z którego dostałeś bardzo dobrą ocenę. Nauczyciel mówi Ci: "Gratuluję! Odwaliłeś kawał niezłej roboty przy wypracowaniu na końcu sprawdzianu i ogólnie świetnie się spisałeś." a ty odpowiadasz "A dzie tam! Po prostu trafiłem na odpowiednie pytania. Nie jestem wcale taki dobry z tego..." to ja nie widzę w tym logiki. Zamiast powiedzieć "Wiem, miło mi.", zaprzeczasz rzeczywistości.Nie mówię, że masz się czymś chwalić na wszystkie strony, bo jest to zachowanie równie neurotyczne jak zaprzeczanie swoim osiągnięciom. Po prostu nie musisz zaprzeczać jeśli ktoś trafnie zaobserwował rzeczywistość, chwaląc Twoje dokonania. Znam wiele osób, które jednak tak robią.
Carpe Diem
quam minimum credula postero
(Używaj dnia jak najmniej ufając przyszłości)
"Korzystaj z życia zanim ono ciebie wykorzysta."
Znaczną większość w naszym społeczeństwie stanowią ludzie biernie dostosowywujący się do społeczeństwa (tzw. normalsi). Posiadają oni konformistyczny układ wartości oraz niezwykle ważne jest dla nich poczucie bezpieczeństwa oraz poczucie "normalności", która daje im przewidywalność. Nie lubią ryzyka, często cechuje ich rytualizm życia codziennego (praca, telewizja, sen itd.). Jeśli rzeczywistość ulega zmianie to oni (w pewnych granicach) również. Przystosowują się do otoczenia. Nie chcą bądź boją się być "inni"...
"Miliony samotnych starców na świecie umierają, wsłuchani w głosy własnych myśli. Staczają się bezwiednie w świat drobnych przyzwyczajeń i przysysają się nimi do życia. Snują plany, jakby to specjalnie dla nich Bóg miał puścić zegar w drugą stronę, zamiast ukręcić im głowy, jak zrywa się zasuszone śliwki."
Społeczeństwo często uczy nas rezygnacji z poznania nieznanego na rzecz zabezpieczenia się, ostrożności. Całemu systemowi zależy na tym aby utrzymać kontrolę nad ludźmi co jest dużo łatwiejsze, kiedy siedzą sobie bezpiecznie w domu z dala od przygód, na które mogą sobie pozwolić zaledwie w marzeniach. Stąd całe te rozumowanie: "Nie bądź ciekawy, nie zapuszczaj się w nieznane, unikaj rzeczy wątpliwych!". Tymczasem nieznane jest najlepszym źródłem zdobywania doświadczenia i wszelkiego rozwoju. Ludzie jednak utożsamiają je z niebezpieczeństwem. Są przekonani, że sens życia polega na działaniu w ciągłej pewności i świadomości swojego życiowego celu.
"Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie stracić."
Mówi się, że w wojsku trzeba być "gotowym na wszystko". Ok, w takim razie jak można przygotować się na nieznane? Otóż, nie można, więc należy go unikać. "Poruszaj się wedle określonych zasad, nigdy nie podejmuj ryzyka, nie próbuj niczego nowego, stój w miejscu i nie rozwijaj się." Od najmłodszych lat wpajana jest nam potrzeba stabilizacji. Dzieci są oduczane experymentowania i chroni się je od nieznanego ("Nie wolno Ci się zgubić! Musisz kolegować się tylko z takimi jak ty!") Już w gimnazjum zauważyłem pewną rutynę działania ludzi w moim otoczeniu. Budzili się, szli do pracy, wracali z pracy, jedli obiad, oglądali telewizję przez resztę dnia a potem szli spać. Następnego dnia budzili się i to samo. Każdy dzień był kopią dnia poprzedniego (wyjątek stanowiły weekendy z tą różnicą, że każdy następny weekend był kopią poprzedniego weekendu). Nic w ich życiu nie ulegało zmianie. Po prostu poddali się wegetacji. A jak jest z Tobą? Przeżyłeś 10 000 lub więcej dni czy przeżyłeś 1 dzień 10 000 lub więcej razy? Nie rozwijasz się jeśli znasz bieg wydarzeń całego dnia zanim nadejdzie zmierzch. Najczęściej, chwile w naszym życiu, które najbardziej pamiętamy, to te, w których żyliśmy pełnią życia, gdy robiliśmy co chcieliśmy, nie przejmując się tym co pomyślą inni.
"Kto boi się zrobić błąd, ten nigdy nie będzie tworzył historii."
-Andre Maleaux
Ludzi, których uważa się ze geniuszy nie robili jednej rzeczy dobrze, nie dążyli do doskonałości(która nie istnieje) ale rozwijali się. Leonardo Da Vinci, Mikołaj Kopernik, Beethoven, Albert Einstein, Galileusz i wielu, wielu innych. Oni nie bali się próbować czegoś nowego. Byli takimi samymi ludźmi jak ty, z tym, że nie mieli oporów z odkrywaniem tego na co inni się nie odważyli. Początkowo byli wyśmiewani i niekiedy prześladowani ale nigdy nie traktowali tego jako powód do rezygnacji. Możesz spojrzeć na siebie i otworzyć się na wszystkie nowe doświadczenia albo zamknąć się w swoim życiowym błędnym kole nie wychodząc z niego aż do śmierci. Uwolnienie się od rutyny oznacza odrzucenie reguły, że lepiej jest podążać utartą ścieżką niż próbować czegoś nowego. Wielu ludzi wmawia sobie, że ich osobowość jest słaba i nie poradzą sobie żyjąc inaczej. Jest to kolejna bajka, którą się karmią, bo boją się niepewności jaką niesie nieznane. Każdy sam jest źródłem swojej siły! Nie ugniesz się ani nie złamiesz gdy spotka Cię coś nieoczekiwanego. Eliminując z życia nudę, zmniejszasz ryzyko przegranej. Nie przegrasz życia ani nie załamiesz się jeśli domieszasz do swego życia trochę niepewności.
"Wszystko trzeba przeżyc, co nie uda się za pierwszym razem, uda się za trzecim."
Będąc małym dzieckiem mogłeś bawić się samochodzikami, liczyć kropki na grzbiecie biedronki, biegać za pasikonikami tylko dlatego, że sprawiało Ci to radość. Teraz nagle musisz wynajdywać przyczyny dla swych działań. Wielu ludzi sądzi, że potrzebują uzasadnienia dla tego co robią. -"No ey, aby coś robić muszę widzieć w tym sens."
-"W takim razie jaki jest sens Twojego życia?"
-"Nie wiem."
-"To po co żyjesz?"
Możesz robić co tylko zechcesz tylko dlatego, że masz na to ochotę! Nie musisz nikomu się tłumaczyć ani usprawiedliwiać swojego zachowania. Rób to, co chcesz robić a jedynymi wytłumaczeniami niech będą "bo lubię", "bo chcę". Jeśli nie chcesz żyć chwilą bieżącą to nie żyj nią! Rób to, na co masz ochotę. To Twoje życie i nie musisz go uzależniać od opinii innych ludzi.
"Ludzie myślą jak zabić czas, a to czas ich zabija"
Nie ma nic złego w spontaniczności. Decydowanie się na nieznane w ułamku sekundy, tylko dlatego, że może ono być źródłem przyjemności jest jednym z filarów rozwoju i zdobywania doświadczeń. Możliwe, że owo nieznane nie sprawiło Ci radości ale już sama próba przyniosła wiele zadowolenia.
�Żyć wedle swych chęci lub wcale nie żyć."
-Nietzsche
Być może inni zaczną Cię wyśmiewać albo podejmować działania abyś był bardziej podobny do nich. Nie musisz się nimi przejmować, bo cóż znaczą ich opinie w porównaniu z radością jaką może Ci sprawić podróż w nieznane. Niezależne myślenie nie jest powszechnie popierane, istnieją wytyczne co należy mówić, myśleć i czuć. Nie podporządkowując się im narażamy się na dezaprobatę. Wielu z nas jest na tyle zależna od innych, że strach przed utratą akceptacji otoczenia powoduje u nich paniczny lęk przed nowymi doświadczeniami. Większość ludzi dostosowuje się. Są posłuszni i robią to czego się od nich oczekuje. Oni nie zmieniają świata. A ty? Po której stronie stoisz? Czy potrafisz z własnej woli wybrać drogę nie wiedząc dokąd Cię ona zaprowadzi?
"Nie rezygnuj nigdy z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie."
Ludzie starają się zapewnić sobie pieniądze, dom, samochód, stanowisko, pozycję społeczną i wierzą, że da im to poczucie bezpieczeństwa. Uzależnili je od przedmiotów. Prawdziwe poczucie bezpieczeństwa to uczucie spokoju wewnętrznego oraz wiary, że poradzisz sobie ze wszystkim co Cię w życiu spotka. Pieniądze można stracić tak samo jak pracę, dom może zmienić właściciela, rzeczy mogą się zepsuć a ty nadal możesz być epicentrum spokoju i bezpieczeństwa. Możesz uniezależnić się od społeczeństwa oraz dóbr materialnych i zacząć wierzyć w siebie i swoje możliwości do tego stopnia, że zaczniesz traktować rzeczy i ludzi jako przyjemne ale niekonieczne dodatki w swoim życiu.
"NIEMOŻLIWE- to nie jest francuskie słowo!!!"
-Napoleon Bonaparte
Jeżeli masz wystarczająco wiary w siebie, to nie istnieje rzecz, której nie byłbyś w stanie dokonać. Przypuśćmy, że nagle wybuchłaby wojna a Ciebie zabrano by na Sybir i zmuszono do ciężkich robót. Po kilku dniach jeden ze współwięźniów wziąłby Ciebie jako partnera do ucieczki i razem z jego towarzyszem wylecieliście helikopterem do komunistycznych Chin. W Chinach lecąc mieliście awarię silników i cudownym trafem tylko ty zostałeś przy życiu. Sam, bez pieniędzy, bez środków do życia, jedynie w odartych szmatach, które są namiastką ubrania stoisz na pustym polu. Masz przeciwko sobie obcy język, klimat, zwyczaje itd. Jedynym co masz jesteś ty sam. Jak myślisz? Czy znalazłbyś sobie pożywienie, schronienie, przyjaciół itp. czy załamałbyś się, położył się na ziemi i jęczał z powodu swojego losu? Jeśli uzależniasz swoją potrzebę bezpieczeństwa od przedmiotów to już ją straciłeś. Jeśli jednak twoje wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa nie ma żadnego związku z tym co jest na zewnątrz i nie obawiasz się nieznanego, przeżyjesz bez problemu. Nawiązanie kontaktu z tutejszą ludnością nie będzie miało dla Ciebie żadnych przeszkód mimo bariery językowej. Poradzisz sobie z najtrudniejszą sytuacją, bo nie blokujesz swoich możliwości brakiem pewności i wiary w siebie.
"Anyone who has never made a mistake has never tried anything new."
-Einstein
Największą przeszkodą w działaniu jest w naszym społeczeństwie strach przed porażką. Ja nie wierzę w porażkę. Porażka tak naprawdę nie istnieje (tak jak łyżka w Matrixie, to tylko złudzenie ;P). Jest ona tylko opinią drugiej osoby na temat efektu końcowego Twojego działania. Nie ma jedynego sposobu na wykonanie danego zadania lub rozwiązanie problemu. A nic lepiej od niej nie wskazuje drogi do sukcesu.
"Życie jest jak umiejętne wyrwanie zęba. Cały czas myślisz, że to najważniejsze dopiero przyjdzie, gdy nagle spostrzeżesz, że już po wszystkim."
-Otto von Bismarck
Życie jednak zazwyczaj nie układa się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Nie oceniaj jednak swojej wartości poprzez pryzmat swoich osiągnięć. To, że nie powiodło Ci się w czymś nie znaczy, że jesteś przegrany jako osoba. Moi rodzice widząc moje oceny na kartce, po wywiadówce powiedzieli mi: "Przegrałeś swoje życie". Jakby ono już się zakończyło albo moje oceny były wyznacznikiem mojej wartości. To jest tylko ich opinia, która w rzeczywistości nie ma ze mną nic wspólnego. Oceny, które nazbierałem od 1 września do któregoś tam października posłużyły im do oceny całego mojego życia, 4 me - it's sick. Edison, człowiek na którym opiera się nasza cywilizacja, był największym "głąbem" w szkole, nauczyciele podejrzewali, że jest niedorozwinięty, ciągle siedział w oślej ławce i często był wyrzucany ze szkół. On zapisał się w kartach historii w przeciwieństwie do prymusa - Staśka Kołtunów, wybitnego ucznia, który przeżywał tak samo każdy dzień swojego życia nie próbując nigdy niczego nowego. Miarą Twojej wartości nie jest to czy Ci się coś uda czy też nie. Jesteś wartościowy nie dlatego, że odniosłeś w czymś sukces ale dlatego, że jesteś sobą i robisz to, co naprawdę chcesz robić.
"Nad stracony czas nic bardziej nie boli. Nad stracony czas nic bardziej nie boli."
-Michał Anioł
Weźmy np. zwierzęta. Gepard poluje na antylopę ale jeśli nie uda się mu jej złapać to nie kładzie się i nie przeżywa depresji z powodu niepowodzenia. Zamiast narzekać ("pie_dolone antylopy, są za szybkie, nigdy nie uda mi się żadnej złapać.") albo użalać się nad sobą ("Jestem beznadziejny! Co ze mnie za gepard?")próbuje ponownie dopóki mu się nie uda. Ludzie początkowo też tak działali dopóki nie wytworzyły się społeczeństwa wpajające nam, że powinniśmy poddawać się depresji. Małe dziecko gdy nie uda mu się ułożyć puzzli, nie zacznie sobie wmawiać "jestem nikim, nic nie znaczę", uczy się tego w późniejszym wieku naśladując ludzi w swoim otoczeniu. Pytanie brzmi: Dlaczego nie możesz wytworzyć własnego toku myślenia, odrzucić nawyki myśleniowe, którymi Cię karmiono i pozbyć się strachu przed porażką?
"Cokolwiek potrafisz lub myślisz, że potrafisz, rozpocznij to. Odwaga ma w sobie geniusz, potęgę i magię."
-Johann Wolfgang von Goethe
Dlaczego miałbyś dawać z siebie wszystko jeśli nie daje Ci to satysfakcji? Dlaczego wszystko musisz robić dobrze? Kto zapisuje Twoje wyniki? Możesz wybrać kilka dziedzin w których dasz z siebie wiele ale wymaganie od siebie aby wszystko robić perfekcyjnie przeszkadza w robieniu tego w ogóle. Doskonałość nie istnieje. Dążenie do niej jest tym samym co poszukiwanie fontanny wiecznej młodości. Ja wolę rozwijać się wszechstronnie zamiast dążyć do perfekcji. Zacznij działać w wielu kierunkach. Spróbuj wszystkiego. Nie zamykaj się w jednej dziedzinie. Nie bój się niepowodzeń. Zamiast mówić sobie "Zrób to jak najlepiej" możesz powiedzieć sobie po prostu "Zrób to". Możesz namalować obraz i nie musi to być wcale druga "Mona lisa". Inni mogą określić to co zrobiłeś jako "beznadziejne" ale to nie ma najmniejszego znaczenia a liczy się jedynie przyjemność jaką sprawiła Ci owa czynność. Nie próbuj tworzyć doskonałości ponieważ pojęcie doskonałości nie odnosi się do człowieka. Nie uzależniaj własnej wartości od swoich niepowodzeń i sukcesów. Gdyby Edison tak robił to nigdy nie mielibyśmy światła. Po pierwszym doświadczeniu uznałby, że jest przegrany, nigdy mu się nie uda i zaniechałby dalszych prób zastąpienia dla ludzkości świecy - żarówką. Porażka może się przecież stać pouczająca a nawet może przeobrazić się w sukces jeśli wskazuje drogę do nowych odkryć. Uczymy się na błędach i niepowodzeniach. Sukces niczego nas nie uczy. Bez licznych niepowodzeń niczego byśmy się nie osiągnęli a mimo to wierzymy, że to sukces jest jedyną akceptowaną normą. Ludzie unikają doświadczeń, które mogą przynieść porażkę dając im szansę rozwoju.
"Najbardziej gorzkie łzy przelejesz na łożu śmierci nad słowami, których nie wypowiedziałeś i czynami, których nie dokonałeś."
Życie nigdy nie było nudne ale wielu ludzi wybiera znudzenie. Nuda, tak jak wszystkie inne emocje, są czymś na co sam się decydujesz. Nuda jest w Tobie i jest to kolejne autodestrukcyjne zachowanie, które możesz wyeliminować wykorzystując w inny sposób swój umysł i energię w danej chwili. Jeśli chcesz się jej pozbyć to spróbuj zrobić coś zabawnego, coś czego "nie wypada robić". Wzbogać się o nowe doświadczenia! Nie ma nic złego ani bezsensownego w tańczeniu sobie na środku korytarza albo odwalaniu maniany rodem z Jackass jeśli tylko masz na to ochotę. Pamiętaj, że przeciwieństwem rozwoju jest monotonia i śmierć. Możesz postanowić każdy dzień przeżyć w nowy, pełny aktywności i spontaniczności, sposób. Chyba, że wolisz bać się nieznanego, unikać niepowodzeń i pozostać z psychologicznego punktu widzenia - martwym.
Teraźniejszość to wszystko co mamy a przyszłość jest jedynie następną chwilą bieżącą, która nadejdzie gdy nastanie jej pora. Zazwyczaj nie żałuje się tego, co się zrobiło. Żałuje się tego czego się nie zrobiło. Możesz smakować każdą sekundę swego życia.
Chwile, które wykorzystujesz na negatywne emocje tracisz na zawsze.
Rób zawsze to na co masz ochotę. Odważ się na więcej! Pomyśl, co najgorszego może się stać? I czy naprawdę jest to takie straszne?
Nie musisz wiedzieć dokąd zmierzasz tak długo, jak długo posuwasz się naprzód.
"Lepiej poprosić o to, na co masz ochotę, i spotkać się z odmową niż nigdy nie poprosić i nie mieć szansy tego otrzymać."
Człowiek wiedzy - "...działa bez namysłu, nie tracąc czasu na zastanawianie się, co należy zrobić, czy przewidywanie skutków, które wywoła jego działanie... Człowiek wiedzy nie zapomina o tym, że straci życie przedwcześnie jeśli będzie zwlekał; nie zapomina gdyż widzi, że wszystko ma jednakowe znaczenie... (...) Skoro wszystko ma jednakowe znaczenie, człowiek wiedzy działa bez namysłu, nie zastanawiając się nad tym, co zrobi, ale zawsze działa w taki sposób, jakby od tego zależało jego życie. Kontrolowane szaleństwo podpowiada mu właściwe postępowanie i sprawia, że działa tak, jakby od tego zależało jego życie. Ale ponieważ wie, że wszystko ma jednakowe znaczenie, więc gdy wypełni już to, co należało zrobić, wycofuje się spokojnie, nie przywiązując wagi do tego, czy jego działanie odniosło dobry lub zły skutek, czy też nie miało żadnego znaczenia."
- Carlos Castenda
Poczucie winy
Emocjami, które najbardziej utrudniają życie chwilą bieżącą są: poczucie winy za coś co już się wydarzyło oraz uczucie niepokoju o coś co może się wydarzyć w przyszłości. Oba służą jedynie do utrzymywania ludzi w niemocy podczas teraźniejszości. Jakie korzyści płyną z żalu za czymś co się wydarzyło albo ze strachu przed czymś co może nastąpić? Wina i niepokój są chyba najczęściej przejawianymi formami stresu w naszym społeczeństwie.
Ludzie przyzwyczaili się do odczuwania poczucia winy(jedni nawet tak bardzo, że mylą je z sumieniem).Niektórzy lubią w ten sposób zwalać odpowiedzialność za to jacy są teraz na przeszłość zamiast podjąć próby zmiany siebie w chwili obecnej, bo tak jest po prostu łatwiej. Panuje też przekonanie, że jeśli poczucie winy będzie wystarczająco silne to przewinienie pójdzie w niepamięć. Najlepszym tego przykładem są więzienia. Ciekawe jednak dlaczego tak wielu więźniów po odsiadce wraca spowrotem na przestępczą drogę. Są też tacy, którzy po prostu chcą uzyskać aprobatę od innych po tym gdy zdarzyło im się zrobić coś złego. Poczucie winy jest też doskonałym sposobem na wzbudzenie współczucia. Jeszcze inni traktują poczucie winy jako sygnał, że właśnie złamało się jakąś zasadę i uważają, że jest to potrzebne. Owy sygnał (czyli poczucie winy) jest poprzedzany jak każde emocje przez myśli i to właśnie te myśli sugerują nam, że przekroczyliśmy zasadę a nie poczucie winy, które następuje później. Ja jestem doskonale świadomy kiedy łamię własne, moralne lub społeczne zasady i nie potrzebuję poczucia winy aby mi mówiło kiedy to się wydarza lub, że to co zrobiłem jest złe (o tym informuje mnie sumienie a poczucie winy jest tylko bezsensownym karceniem się) Nie chciałem tego zrobić ale to już się stało i moje emocje nic nie zmienią. Poczucie winy jest takim samym wyuczonym odruchem jak wybuch gniewu i można je wyeliminować. Koncentrując się na wydarzeniach z przeszłości, wzbudzając w sobie przygnębienie z powodu rzeczy, które zrobiłeś lub powiedziałeś marnujesz bieżące chwile swojego życia przeżywając ponownie coś co już się wydarzyło.
Nasza kultura wręcz specjalizuje się w wywoływaniu w nas poczucia winy. Otoczenia nauczyło nas, że nie odczuwanie żalu za coś co już się dokonało jest niewłaściwe, że powinieneś ulegać niemocy i tracić swoją energię na coś co już masz za sobą. Ludzie uwielbiają wzbudzać poczucie winy w innych. "Powinieneś się wstydzić za to co zrobiłeś!" - jakby to mogło Ci pomóc albo odmienić Twoje zachowanie w przeszłości. "Co pomyślą sąsiedzi?" - eee... kogo to obchodzi? To co pomyślą na Twój temat jest tylko ich opinią, która nie jest i nigdy nie była wyznacznikiem Twojej wartości. "Żałuj za grzechy!" - jakby miało to uczynić Ciebie lepszym człowiekiem albo nakłonić do tego abyś ich więcej nie popełniał. Jeśli chcesz się pozbyć jakiegoś swojego "grzechu" to żal za niego NICZEGO NIE ZMIENI, jedynie praca nad sobą. Możesz spisać wszystkie swoje złe uczynki na kartce i ocenić je w skali od 1 do 10, zsumować liczby a następnie zastanowić się czy owy wynik (obojętnie czy jest to 50 czy milion) ma jakikolwiek wpływ na chwilę bieżącą. Teraźniejszość jest cały czas taka sama a poczucie winy jest najbardziej bezproduktywną emocją.
Nie ważne ile żalu w sobie trzymasz, ile łez przelejesz, ile poczucia winy będziesz w sobie dławić to NIE ZMIENI TO PRZESZŁOŚCI. Nie cofniesz czasu jeśli będziesz żałować. Jedyne co osiągniesz to wprowadzisz siebie w stan niemocy i zmarnujesz teraźniejszość. Pamiętaj, że co się stało to się nie odstanie i nic nie możesz na to poradzić. The question is: Dlaczego masz odczuwać poczucie winy skoro nie uczyni Cię to lepszym człowiekiem, nie zmieni przeszłości a przeszkodzi Ci w cieszeniu się teraźniejszością?
Rozmawiając na ten temat spytałem kumpla, który się ze mną nie zgadza jaki widzi sens w odczuwaniu poczucia winy. Odpowiedział mi: "wiec tak, odpowiem pytaniem, jadąc samochodem (byłeś pijany(wiem ze po pijaku nie prowadzisz, ale zdarzylo sie wbrew twojej woli) zabijasz matke 5 dzieci, ktorych ona osieroca, dzieci maja od 3 do 8 lat, nie czujesz poczucia winy i skruchy na rozprawie sadowej, nie czujesz poczucia winy patrzac jak dzieci zostaja sierotami?"
Odpowiedział pytaniem ale nie przytoczył mi sensu poczucia winy. No więc załóżmy, że naprawdę zdarzyło się coś takiego. Nie widzę sensu w zamęczaniu samego siebie tym negatywnym uczuciem, więc nie mam zamiaru go odczuwać. Nie ważne jak bardzo winny bym się czuł to nie przywróci to życia ich matce, nie cofnie czasu, nie odmieni przeszłości. Nie mówię, że będę odczuwał radość z tego powodu ale ja uważam, że poczucie winy w niczym tu nie pomoże. I tutaj przytoczę następne słowa mojego kumpla: "czy nie jestes im winien chociaz tyle? ze widza ze zalujesz tego?". A co im da mój żal? Co oni będą z tego mieli?
Przeprosiłbym ich, wytłumaczyłbym, że nigdy nie chciałem do tego doprowadzić i poniosę konsekwencje, które przygotuje dla mnie wymiar sprawiedliwości mimo iż owe konsekwencje nie odwrócą biegu historii. Zamiast czuć się winnym starałbym się im jakoś pomóc w miarę swych możliwości. Wolę działać niż uciekać do poczucia winy. Wolę uczyć się na błędach niż zadręczać się przeszłością i ciągle ją rozpamiętywać jakby miało to ją zmienić. Gdyby mi ktoś zabił np. siostrę a potem podszedł do mnie i powiedział: "Ofiarowuję Ci swoje poczucie winy." Odpowiedziałbym: "Dzięki stary, napewno to przywróci jej życie, napewno dzięki temu cofniesz się w czasie i już tego nie zrobisz. To, że będziesz karał się tym uczuciem w niczym mi nie pomoże, Tobie również. Wyciągnij konsekwencje, ucz się na błędach i unikaj ich powtarzania zamiast tracić chwilę bieżącą na przeżywanie jeszcze raz nieprzyjemnych chwil swojego życia a będzie to dużo bardziej owocne niż Twój żal." Ale to tylko moje podejście z którym nie zgodzi się ponad 99,99% społeczeństwa.
Niepokój
"I never think of the future. It comes soon enough."
- Einstein
Miliony ludzi na całym świecie marnuje w tej chwili swoją teraźniejszość na zamartwianie się rzeczami, które dopiero mogą się wydarzyć. Rodzice uważają, że byliby złymi ojcami i matkami gdyby nie martwili się o swoje dzieci. Nie wiem skąd w naszym społeczeństwie wzięło się powszechne łączenie "martwienia się o bliskich" z "troską o bliskich". Można troszczyć się o swoje pociechy, zapewnić im bezpieczeństwo bez zadręczania się negatywnymi emocjami i posępnymi wizjami tragedii("co by było gdyby potrącił ją samochód, ...gdyby ktoś na chwilę spuścił go z oka"). Ludzie martwią się o zdrowie zamiast o nie dbać. Martwią się o sytuację finansową zamiast ją stabilizować albo poprawiać. Stasiek Kołtunów martwił się kilka lat, że straci pracę. W końcu ją stracił. Wniosek: martwił się za mało. Możemy martwić się dosłownie wszystkim: wypadkami, opiniami innych, pieniędzmi, pogodą a nawet tym, że nie mamy się czym martwić (bo nie wiemy co ewentualnie może się wydarzyć) ale w ten sposób nie przyczynimy się ani trochę do zmiany przyszłości za to efektywnie unikniemy działania.
Niepokojąc się o jutro, tracisz teraźniejszość zadręczając się myślami o przyszłych wydarzeniach, które wcale nie muszą nadejść albo wcale nie muszą być takie złe. Możesz martwić się przyszłością do końca swych dni a i tak nie zmieni to absolutnie niczego. Moi rodzice martwią się o mnie gdy jadę gdzieś dalej samochodem, późną porą. Wyniszczają samych siebie, bombardując swój umysł wizjami licznych wypadków jakie mogły mi się przydarzyć (tyle tirów teraz). Nie mogą spokojnie spać czekając na mój powrót do 5:00 nad ranem. A gdy pytam "Po co?", odpowiadają mi "Jak mamy się nie martwić?", "Normalnie.", "Będziesz miał własne dzieci to zrozumiesz!". Coś mi się jednak zdaje, że nie zrozumiem. Nigdy jakoś nie pojmowałem bezsensownych rzeczy... Doprowadzają się do depresji z powodu tego co mogłoby mi się stać mimo iż zawsze wracam cały i zdrowy. Przeżyli już tyle dołów na darmo, a nawet gdyby mi się coś stało to ich samopoczucie niczego by nie zmieniło. Martwiąc się nie osiągnęli ABSOLUTNIE NICZEGO, jedynie zmarnowali teraźniejszość zatruwając swoją psychikę negatywnymi emocjami.
Uważam, że dołowanie się z powodu jakiegoś wydarzenia jest bezsensowne. Ale dołowanie się z powodu czegoś co dopiero MOŻE się wydarzyć jest po prostu absurdalnie pozbawione jakiejkolwiek logiki. Czy kiedykolwiek Twój niepokój przyczynił się do zmiany przyszłości?
Śmierć
Zastanów się proszę, co byś zrobił gdybyś wiedział, że Twoje żyły wypełnia trucizna na którą nie ma antidotum i która w ciągu 24 godzin ma spowodować Twój zgon. Został Ci tylko jeden dzień. Czy tego dnia wszystkie przedmioty jakie zgromadziłeś (zaje_isty samochód, wypasiony komp itp.) miałyby jakiekolwiek znaczenie? Ile rzeczy zmieniłbyś w swoim życiu? Czy nie chciałbyś cofnąć czasu aby zmienić bieg wydarzeń? No cóż, ta trucizna jest cały czas w Tobie od momentu Twoich narodzin a uosabia ją Twoja-własna-śmierć. Osobista, troszkę koścista towarzyszka w czarnym płaszczu z poszczerbioną kosą. Ona zaplanowała moment Twojej śmierci jeszcze zanim przyszedłeś na ten świat. Nie wiesz jednak kiedy zabierze Cię ona do krainy wiecznego spokoju. Może za 50 lat, może za rok a może jutro jakiś psychol będzie cisną 200km/h przez skrzyżowanie przypadkiem przyspieszając Twoje spotkanie ze Stwórcą. Rodzona siostra mojego kumpla zmarła będąc w 4 czy 5 klasie podstawówki. Nie znasz daty, ani godziny. Doskonale pasuje tutaj aforyzm "Żyj tak, jakby każdy dzień był Twoim ostatnim". Większość społeczeństwa jednak żyje jakby miała żyć wiecznie, marnując każdą daną im chwilę. Każdy ich dzień wygląda tak samo, wszystko jest kopią kopii. A gdy przychodzi śmierć jest już zapóźno aby coś zmienić. Zadam Ci jeszcze jedno pytanie: Jak długo będziesz martwy? Jeśli weźmiemy pod uwagę perspektywę wieczności, która przychodzi po śmierci to gdybyśmy nawet przeżyli te 150 lat to i tak są one niczym w porównaniu do nieskończoności. �Jak kropla wody zaczerpnięta z morza lub ziarnko piasku, tak jest tych trochę lat wobec dnia wieczności.(Mądrość Syracha 18,10)". Ja proponuję aby zostawić poczucie winy, gniew, niepokój, bariery psychiczne, zmartwienia, obawy itp. tym, którzy będą żyli wiecznie. Życie jest zbyt krótkie na negatywne emocje albo trwanie w cierpieniu. ...but this is your life...
...and it's slowly ending second after second...
"Kiedy jesteście gotowi utracić życie - zaczniecie żyć. Ale jeśli zaczniecie chronić swe życie, jesteście martwi."