Wielkopolskie tradycje weselne
Ludowość to specyficzne spojrzenie na świat, na przyrodę, jej Twórcę oraz na człowieka jako osobę w dialogu z naturą. Tradycje ludowe stanowią rodzaj komunii z żywiołem natury, jednocześnie ich źródłem jest też aspekt duchowy ludzkiej egzystencji. Rytm życia wyznacza człowiekowi na wsi cykl pór roku, w ten wprzężony jest kalendarz świąt religijnych czy innych uroczystości.
Wielkopolska może się poszczycić bogatą tradycją obrzędową, choć jej specyfika nie tyle polega na odmienności wobec innych regionów Polski, co na pewnych inwariantach tych samych obrzędów, zadomowionych w całym kraju.
Uroczystości weselne posiadają swą niezwykle bogatą symbolikę, także na Wielkopolsce. Uświęcony tradycją obrządek rozpoczyna się rankiem, od przyjmowania gości przez drużbę, który częstuje wódką i zaprasza na wesele. Gospodarzy wprowadza się uroczyście, z muzyką, którą przygrywa dudziarz i skrzypek. Temu pierwszemu sypie się do rogu grosza. Goście zasiadają do stołów, przy których obsługuje ich druhna i drużba, "bo to ich służba". Goście po pierwszym posiłku
tego dnia uroczystości słuchają mowy weselnej, w której padają takie słowa między innymi:
"Do Wos zaś, Państwo Młodzi, kilku słowami się zwrocom; uprzytomnijcie sobie, iż wstympujecie do stanu małżyńskiego, pełnygo trudu i boleści. O tym pamientej Ty, Młody Panie, a zapomnij o swym kawalerskim stanie, bo widzisz przed sobą te, która ma być twoją przyszłą i wierną żoną. [...] Ty zaś, Panno Młoda, pojmiesz dziś małżonka przez Boga ci przeznaczonygo i przez Ciebie umiłowanego. Pamientej, iż dobra żona jest "głowy menża korona". Żegnej wienc Panno Młoda te domowe kąciki i zabierej sie do stanu małżyńskiego i sakramyntu najświentszego." (Jan Bzdęga, Biskupianie, Wydawnictwo Centralny Ośrodek Metodyki Upowszechniania Kultury, Warszawa 1992, s. 21.)
Uświęcenie obrzędu ślubnego zostaje dokonane w kościele, przed mszą świętą. Do kościoła jedzie się w określonym porządku. Konno jadą dwójkami mężczyźni, pan młody, drużba i goście, przy czym pan młody przewodzi konnicy, trzymając rózgę brzozową, symbol ojcostwa, z zieloną wstążką, która z kolei jest emblematem małżeństwa.
Za konnymi bryczkami jadą kobiety, w pochodzie, który rozpoczyna powóz z panną młodą, druhną oraz gospodynią, która dokona obrzędu oczepin. Do kościoła wiedzie pochód rozdzielający parę młodą, gości i gospodarzy wedle płci, po prawej stronie przed ołtarzem stają kobiety, po lewej mężczyźni. Po uroczystościach religijnych przychodzi czas na świętowanie w domu weselnym. Po obiedzie spożytym około godziny piątej po południu gospodyni ceremonii stawia przed młodymi jabłko z rozmarynem, symbole weselne i zaczyna zbierać na tacę pieniądze. Towarzyszy temu swoiste nagabywanie do hojności:
"Mało, mało
Trzeba wiencej,
Za urodę sto talarów,
Za wianeczek tysionc."
(Jan Bzdęga, Biskupianie, Wydawnictwo Centralny Ośrodek Metodyki Upowszechniania Kultury, Warszawa 1992, s. 39.)
Po zebraniu sporej sumki rozpoczyna się obrzęd oczepin, charakterystyczny dla całej ludowej obrzędowości, niemniej w Wielkopolsce obchodzony na swój sposób. Panna młoda tańczy swój ostatni taniec panieński z drużbą, którego stara się przekupić odpowiednim trunkiem gospodyni, zamawiając pannę młodą do czepienia. Drużba jednak daje sobie odebrać pannę młodą dopiero za trzecim razem, "zagapiwszy się". Wyrwana z objęć tanecznych drużby przyszła mężatka zostaje w osobnej komnacie ubrana w czepiec przysługujący mężatkom. Ale nie wraca jeszcze do swego męża, musi on dopiero "wykupić" swą żonę. Prowadzą do niego przebranego za kobietę chłopca, którego wady pan młody rozpoznaje, a tym samym odżegnuje się od przyjęcia jako swej żony. Nawet "dobicie targu" z żydem, także przebranym, wymiana fałszywej panny młodej za potłuczone skorupy nie daje pożądanego efektu uwolnienia prawdziwej panny młodej. Dopiero za trzecim razem, gdy gospodyni która czepiła przyszłą mężatkę prowadzi ją do pana młodego, jest to autentyczna wybranka serca. Czepienie wieńczy taniec państwa młodych, po którym przejmują oni przywileje i obowiązki przysługujące młodym gospodarzom, wybawiając od służby drużbę.