|
||
---|---|---|
|
||
|
||
Schemat budowy implantu
Implant ślimakowy jest zaawansowanym elektronicznym urządzeniem, które jest wszczepiane podczas operacji chirurgicznej osobom z obustronną głuchotą lub obustronnym głębokim niedosłuchem zmysłowo - nerwowym. Implant ślimakowy pozwala na rehabilitację osoby z głębokim niedosłuchem zmysłowo - nerwowym. Nie jest to słuch fizjologiczny, ale do niego zbliżony. Całość systemu implantu ślimakowego składa się z dwóch części: wewnętrznej, która wszczepiana jest pod skórę i lokuje się w loży kostnej przygotowanej przez chirurga w zagłębieniu kości czaszki, oraz części zewnętrznej, która przetwarza sygnały akustyczne w sygnały elektryczne i dalej przekazuje je do części wewnętrznej. Elektroda części wewnętrznej umieszczona w ślimaku bezpośrednio pobudza nerw słuchowy wywołując wrażenia słuchowe. Jak działa implant ślimakowy?
_____________________________________________________________________
Nowoczesny system wszczepu ślimakowego złożony jest z implantu, pudełkowego procesora mowy i zestawu zausznego zawierającego mikrofon i transmiter lub implantu i zausznego procesora mowy. Implant składa się
z odbiornika i stymulatora elektrycznego we wspólnej obudowie oraz wiązki elektrod. System jest wszczepiany operacyjnie: elektrody wprowadzane
są do ucha wewnętrznego, implant umieszczany jest w niszy w kości skroniowej i przykryty płatem skórnym. Na elektrody przesyłane są impulsy elektryczne stymulujące zakończenia nerwu słuchowego.
Procesor mowy przetwarza dźwięk, przesyłany w postaci sygnału elektrycznego z mikrofonu, na bodziec elektryczny stymulujący nerw słuchowy. Dokonuje się to w ten sposób, że sygnał elektryczny z mikrofonu zamieniany jest na tzw. sygnał cyfrowy przez przetwornik analogowo-cyfrowy. Oznacza to, że wartość chwilowa sygnału mierzona jest
w określonych odstępach czasu i następnie zamieniana na ciąg liczb.
Układ elektroniczny, zwany procesorem, przetwarza sygnał cyfrowy, wykonując tzw. operacje arytmetyczne na liczbach.
Operacje te wykonywane w sposób uporządkowany, jedna po drugiej, stanowią tzw. algorytm przetwarzania sygnału. Przetwarzanie sygnału
na bodziec elektryczny może być wykonywane w oparciu o różne algorytmy zwane strategiami kodowania mowy. Procesor mowy realizując określoną strategię kodowania mowy, zastępuje funkcje zdrowego ucha na tyle,
na ile pozwala nowoczesne elektroniczne przetwarzanie sygnałów oraz wiedza o procesach słuchowych zachodzących w drodze słuchowej. Przetworzone do postaci bodźca elektrycznego sygnały są następnie przesyłane przez skórę za pośrednictwem fal radiowych z transmitera
do implantu. Transmiter nosi się za uchem pod włosami.
Jest on utrzymywany w prawidłowym położeniu dzięki sile przyciągania magnesów. Można go w każdej chwili zdjąć z głowy.
W związku z koniecznością chronienia części zewnętrznej systemu przed zniszczeniem zalecane jest zdejmowanie procesora w czasie kąpieli, snu, czy w trakcie uprawiania niektórych sportów. Po zdjęciu transmitera skóra
na głowie w okolicy ucha wygląda normalnie, jedynie niewielka blizna zdradza to, że pod skórą umieszczony został implant. Implant można wyczuć opuszkami palców, dotykając jego krawędzi przez skórę.
Należy podkreślić, że nic z głowy nie wystaje, a połączenie implantu
z procesorem za pośrednictwem transmitera odbywa się bezprzewodowo
na zasadzie przesyłania fal elektromagnetycznych, analogicznie jak
w przypadku przesyłania głosu do telefonu komórkowego.
Niewielka odległość między implantem a transmiterem będąca grubością skóry umożliwia stosowanie bardzo małych natężeń pól magnetycznych,
o wiele rzędów wielkości mniejszych niż w przypadku telefonu komórkowego, a zatem całkowicie obojętnych dla zdrowia osoby implantowanej.
Procesor mowy zawiera akumulatory lub baterie dostarczające energię
dla układów elektronicznych, zarówno części zewnętrznej jak i wewnętrznej. Część wszczepiona nie zawiera baterii. Procesory pudełkowe z reguły zasilane są alternatywnie albo bateriami typu AA (paluszek),
albo akumulatorami. Baterie starczają zwykle na kilka dni.
Jeden naładowany komplet akumulatorów starcza na dzień pracy. Akumulatorki należy wymieniać po około pół roku. W przypadku procesorów zausznych zasilanych wyłącznie bateriami typu 675 (takimi jak do aparatów słuchowych) należy liczyć się ze stałym wydatkiem rzędu 100 złotych miesięcznie, ponieważ trzy baterie starczają średnio na trzy dni.
Nowoczesny system implantu ślimakowego zbudowany jest tak, aby mógł być noszony stale w warunkach życia codziennego i jednocześnie tak,
by mógł w sposób odpowiedni dla każdego pacjenta stymulować elektrycznie nerw słuchowy.
_____________________________________________________________________
W Polsce stosowane są implanty firmy: Advanced Bionics Ear, Cochlear oraz Medel. Wszystkie rodzaje implantów stosowane są z powodzeniem zarówno u dzieci jak i u osób dorosłych w leczeniu głuchoty i głębokiego niedosłuchu. Nie ma idealnego implantu: implant każdej z firm produkujących te zaawansowane elektroniczne urządzenia ma swoje zalety jak i wady. Dobór odpowiedniego systemu powinien opierać się na indywidualnej ocenie uwzględniając przede wszystkim rodzaj niedosłuchu, jego przyczynę oraz wiek pacjenta.
Pierwsza w Polsce tego typu operacja wykonana została 16 lipca 1992 r. w Klinice Otolaryngologii Akademii Medycznej w Warszawie przez profesora Henryka Skarżyńskiego.
Implant ślimakowy Nucleus® firmy Cochelar
Międzynarodowe Centrum Słuchu i Mowy Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach (ponad 2000 wszczepionych implantów, w roku 2005 najwięcej tego typu operacji w świecie[potrzebne źródło])
Katedra i Klinika Otolaryngologii Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu
Katedra i Klinika Otolaryngologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego
Katedra i Klinika Otolaryngologii i Onkologii Laryngologicznej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie
Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny im. A. Mielęckiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach
Klinika Otolaryngologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Początek formularza |
Start > Zdrowie i Opieka > Wady słuchu Co to są implanty ślimakowe ? Implanty ślimakowe są elektronicznymi protezami, które mają zastąpić nieczynne komórki zmysłowe w uchu wewnętrznym. Cały system składa się z części wszczepianej na stałe i mocowanej pod skórą w obrębie kości czaszki. Od tej części do ucha wewnętrznego - ślimaka, odchodzi wiązka miniaturowych elektrod, których zakończenia stymulują poszczególne grupy włókien nerwu słuchowego.
Za uchem znajduje się część zewnętrzna systemu - tzw. procesor mowy. Do niego docierają wszystkie dźwięki z otoczenia. Są odpowiednio kodowane, zamieniane w impulsy elektryczne a następnie przez skórę przekazywane do wszczepionej na stałe części wewnętrznej. Procesor mowy jest zasilany miniaturowymi bateriami podobnie jak aparat słuchowy. Może być zdejmowany gdy pacjent chce np. pływać, wykonywać inne sporty czy iść spać. Źródło: www.ichs.pl Start > Zdrowie i Opieka > Wady słuchu Dół formularza |
---|
Implant ślimakowy, czyli elektroniczna proteza narządu słuchu, jest uznanym, bezpiecznym i szeroko stosowanym urządzeniem, za pomocą którego osoby głuche i głęboko niedosłyszące mogą słyszeć, w wyniku bezpośredniej elektrycznej stymulacji nerwu słuchowego.
Ponad 20 letnie doświadczenia na całym świecie i ponad 100 000 użytkowników systemów implantów ślimakowych pozwalają z całą odpowiedzialnością gwarantować skuteczność i bezpieczeństwo tej formy pomocy osobom z głęboką wadą słuchu.
System implantu ślimakowego nie jest alternatywą dla aparatu słuchowego, jest jedynym dostępnym rozwiązaniem dla osób, które nie uzyskują właściwych korzyści ze stosowania aparatów słuchowych. Głębokie wady słuchu typu odbiorczego charakteryzują się brakiem lub zbyt małą ilością komórek rzęstatych w ślimaku ucha wewnętrznego, co uniemożliwia prawidłowe przetwarzanie sygnału akustycznego na impulsy elektryczne, nawet sygnału bardzo wzmocnionego przez aparat słuchowy. W takich sytuacjach użytkownicy aparatów słuchowych nie mogą uzyskać oczekiwanych korzyści i jedynym rozwiązaniem jest bezpośrednia stymulacja elektryczna za pomocą implantu ślimakowego. System implantu ślimakowego jest niezwykłym urządzeniem łączącym w sobie najnowszą wiedze z zakresu medycyny, audiologii, inżynierii biomedycznej, elektroniki i ergonomii, które stanowią podstawę bezpiecznego stosowania tej jedynej dostępnej na świecie protezy narządu zmysłu.
W Polsce systemy implantów ślimakowych stosowane są od ponad 10 lat, a łączna grupa użytkowników przekroczyła już 1300 osób. Nasze krajowe doświadczenia są w pełni zgodne z wieloletnimi obserwacjami na świecie co do skuteczności i bezpieczeństwa metody zarówno w aspekcie medycznym jak i technicznym. Ta wiedza stanowiła również podstawę do pełnego uznania tej formy leczenia przez system opieki zdrowotnej w Polsce i już od wielu lat wszelkie koszty związane z procedurą kwalifikacyjną, zakupem systemu implantu ślimakowego, operacją i rehabilitacją są w pełni finansowane przez budżet państwa.
Procesor mowy musi być zaprogramowany dla każdego użytkownika indywidualnie, na podstawie różnych specjalistycznych badań słuchu
w warunkach stymulacji elektrycznej. Wykonuje się to podczas tzw. sesji ustawienia procesora mowy. Programując procesor mowy, dobiera się wiele parametrów stymulacji elektrycznej tak, aby powstały słuch elektryczny był jak najbardziej podobny do słuchu akustycznego. Proces ustawienia procesora jest bardzo złożony i czasochłonny.
W słuchu elektrycznym nie występują zjawiska fizjologiczne określane jako makro- i mikromechanika ślimaka, takie jak: propagacja fali wędrującej
w ślimaku, drgania błony podstawnej, selektywne pobudzenie komórek słuchowych wewnętrznych oraz neuronów włókien nerwu słuchowego. Powoduje to szereg konsekwencji. Jedną z nich jest mniejsza,
w porównaniu ze słuchem akustycznym, dynamika słuchu elektrycznego. Co to oznacza w praktyce? Natężenie dźwięku słyszanego prawidłowym uchem jako najcichszy jest 1012 razy mniejsze
od natężenia dźwięku słyszanego jako bardzo głośny.
W słuchu elektrycznym wartość natężenia prądu powodująca słyszenie głośnego dźwięku jest tylko około 100 razy większa od wartości natężenia powodującej słyszenie dźwięku cichego. Percepowalny zakres zmian dźwięku określany jest jako dynamika słyszenia akustycznego, a zakres zmian prądu wywołującego wrażenie słuchowe jako dynamika słyszenia elektrycznego. W efekcie to co musimy zrobić przy pomocy procesora,
to "zmieścić" zakres zmian intensywności dźwięku - 1000 000 000 000
w zakresie zmian natężenia prądu - 100. Dokonuje się to w procesorze mowy i nazywa się kompresją dynamiki. Aby procesor wiedział, jak ma taką kompresję zrealizować, należy do niego wprowadzić parametry określające indywidualną dla danego pacjenta dynamikę słuchu elektrycznego. Parametrami tymi są: THR µA: (amplituda bodźca elektrycznego odpowiadająca progowi głośnego słyszenia) oraz MCL µA (amplituda bodźca elektrycznego odpowiadająca poziomowi głośnego słyszenia). Mierzy się je psychofizycznie (subiektywnie) dla każdej elektrody oddzielnie podczas ustawiania procesora mowy. W trakcie badania subiektywnego pyta się pacjenta o ocenę wrażenia powstałego
pod wpływem stymulacji prądem, w kategoriach - "słyszę, nie słyszę", "cicho, głośno", itp. Relatywnie mały błąd w określeniu parametrów MCL
µA i THR µA może spowodować, że pacjent nie będzie odbierał wrażeń słuchowych na odpowiednim poziomie, poziom subiektywnego odczucia głośności będzie zbyt mały lub tylko niewielka część dźwięków będzie słyszana. Dokładne określenie parametrów jest konieczne, aby pacjent
z implantem mógł dobrze słyszeć i miał szansę na rozumienie mowy.
Nie jest to łatwe zwłaszcza u małych dzieci. Ze względu na to,
że dla dzieci niesłyszących od urodzenia elektrycznie wywołane wrażenia słuchowe są czymś, czego doświadczają pierwszy raz w życiu, reakcja
na nie może być bardzo różna. Usłyszenie nawet cichego dźwięku może wywołać strach u dziecka, co może zostać mylnie zinterpretowane przez prowadzącego badanie jako poczucie dyskomfortu towarzyszące dźwiękom głośnym. Istnieje również niebezpieczeństwo użycia impulsów o zbyt dużej amplitudzie powodujących odczucie bardzo głośnego dźwięku utożsamianego z bólem. Takie przestymulowanie jest bardzo niepożądane, gdyż może zrazić dziecko do używania systemu wszczepu. Należy zatem podczas ustawiania procesora mowy bardzo ostrożnie zwiększać amplitudę impulsów stymulujących, bacznie przy tym obserwując reakcję dziecka.
W momencie wystąpienia jakichkolwiek oznak dyskomfortu należy bezzwłocznie przerwać stymulację. Aby usprawnić dopasowanie procesora, konieczna jest współpraca rodziców zapewniająca dziecku poczucie bezpieczeństwa. Wskazane jest również przeprowadzenie z udziałem
lub przez samych rodziców określonego treningu przygotowującego dziecko do czekającej go podczas ustawiania procesora mowy pracy.
W ramach takiego treningu należy przeprowadzić uwarunkowanie dziecka na bodziec - rozumiane jako umiejętność rozróżnienia obecności bodźca, jak i jego braku. Biorąc pod uwagę konieczność określenia parametrów oddzielnie dla każdej elektrody systemu wielokanałowego, ilość wykonywanych z udziałem dziecka pomiarów jest znaczna.
Oznacza to konieczność wielokrotnych sesji ustawiania procesora mowy. Ponadto ze względu na zachodzące w wyniku elektrostymulacji zmiany
w charakterystyce elektrycznej nerwu słuchowego, ustawianie procesora mowy u dzieci musi być traktowane jako proces długotrwały, będący ważnym elementem rehabilitacji. Z naszych doświadczeń wynika,
że w okresie co najmniej roku po założeniu wszczepu dziecko powinno się zgłaszać raz w miesiącu na kontrole i ustawienie procesora mowy.
W dalszych latach ilość wizyt kontrolnych może być mniejsza,
np. 4 razy w roku. Ustawienie procesora musi być traktowane jako proces długotrwały, połączony z treningiem słuchowym i rehabilitacją.
awach oraz różnej kolorystyce w zależności od Państwa potrzeb:
1) Pakiet pediatryczny zestaw A:
Aktualności
Stypendium Graeme Clarka
wtorek, 3 czerwca 2008
Stypendium Graeme Clarka, ufundowane przez firmę Cochlear™, jest jedyną swego rodzaju nagrodą przeznaczoną dla wszystkich użytkowników implantu Nucleus na świecie. Została ona ustanowiona, aby wspomóc tych, którzy chcą podjąć naukę na wyższych studiach.
Stypendium składa się z pomocy finansowej w ramach studiów na akredytowanych uczelniach i jest wypłacane w kwocie 6000 euro w dwóch ratach na zakończenie każdego roku nauki. Jest dostępne dla tych osób, które są obecnie w ostatniej klasie szkoły średniej, dla maturzystów, którzy zostali przyjęci na studia lub dla studentów, którzy właśnie rozpoczynają studia. Stypendia są przyznawane na podstawie osiągnięć naukowych oraz wykazanego przywiązania do ideałów Cochleara - umiejętności przewodzenia oraz humanitaryzmu.
Dzieło Graeme Clarka
Profesor Graeme Clark jest profesorem i jednocześnie założycielem Wydziału Otolaryngologii na Uniwersytecie w Melbourne. To właśnie pionierska praca jego uniwersyteckiego zespołu doprowadziła do rozpoczęcia, w 1978 roku, badań nad wielokanałowymi implantami a w kilka lat później, w roku 1982, do powstania pierwszego implantu Nucleus. Jego życiowe poświęcenie, by pomagać osobom niesłyszącym zakończyło się rewolucją nie tylko dla ludzi dotkniętych głuchotą, ale również dla ich rodzin oraz przyjaciół.
NOWY PROCESOR FREEDOM FIRMY COCHLEAR
Nowe rozwiązania pozwalają na wszczepiania go u coraz młodszych dzieci – co ma podstawowe znaczenie w leczeniu głuchoty metodą implantów ślimakowych (60% dzieci zaimplantowanych przed 2 rokiem życia rozwija się normalnie – idą do szkół masowych i niczym nie różnią się od słyszących rówieśników). Aby lepiej dopasować go do różnych stylów życia nowy procesor ma modułowa konstrukcję – jest dostępny w wersji ze sterownikiem pudełkowym lub w wersji ze sterownikiem zausznym. „Nucleus Freedom to jedyny system który oferuje kombinację trzech unikalnych technologii obróbki dźwięku (SmartSound) umożliwiających słyszenie w trudnych i zróżnicowanych sytuacjach akustycznych. Nowy system posiada procesor mowy Freedom, który jest odporny na krople wody, dzięki czemu dziecko nie musi zdejmować go np. w czasie deszczu”.
Dla kogo jest implant
Proces kwalifikacji do operacji wszczepienia implantu ślimakowego jest procedurą wykonywaną przez ośrodki realizujące te formę leczenia głębokich niedosłuchów i odbywa się w oparciu o wszechstronną i wielospecjalistyczną wiedzę i ich własne doświadczenia. Jednak zanim zgłosimy się do takiego ośrodka sami musimy dostrzec ewentualną potrzebę zastosowania systemu implantu ślimakowego. Taką potrzebę może również zauważyć nasz lekarz pierwszego kontaktu, protetyk słuchu, lekarz specjalista lub logopeda zajmujący się rehabilitacją.
Tak naprawdę to podstawowym i pierwszym wskazaniem do zastosowania systemu implantu ślimakowego jest brak korzyści z właściwe dobranego aparatu słuchowego i brak oczekiwanych wyników prowadzonej rehabilitacji. Jeśli wiemy, że jest to najlepszy dla nas aparat słuchowy, że pracujemy zgodnie z zaleceniami logopedy, a efekty nie są zgodne z oczekiwaniami to nadszedł moment zgłoszenia się do jednego z ośrodków w Polsce w celu sprawdzenia, czy system implantu ślimakowego jest rozwiązaniem, które pozwoli nam to wszystko osiągnąć.
Procedura kwalifikacyjna obejmuje szereg badań, które pozwolą ostatecznie sprawdzić czy implant ślimakowy jest właściwym rozwiązaniem w tej sytuacji. Badania te obejmują min. diagnostykę ogólną, audiologiczną, psychologiczną, laryngologiczną, logopedyczną i obrazową i dopiero wyniki tej procedur są podstawą do podjęcia decyzji wspólnie ze specjalistami w tym zakresie. Jednak pierwszy krok – zgłoszenie się na badania, należy do nas i nie należy odkładać go „na później”
Kryteria selekcji kandydatów do wszczepów slimakowych:
a) dzieci:
1. Głęboka głuchota obuuszna
2. Wiek powyżej 18 miesiąca życia
3. Brak pomocy w słyszeniu ze strony aparatów słuchowych
b) dorośli
1. Brak przeciwwskazań medycznych
2. Brak pomocy w słyszeniu ze strony aparatów słuchowych
Dla kandydatów
Jeżeli masz wrażeniem, że dobrym rozwiązaniem dla Ciebie lub Twojego dziecka lub jest wszczepienie implantu ślimakowego, kolejnym krokiem jaki należy podjąć jak najszybciej jest zgłoszenie się do jednego z ośrodków realizujących tzw Programy leczenia głuchoty i głębokich niedosłuchów z wykorzystaniem implantów ślimakowych. Określenie tej procedury medycznej „Programem” nie jest przypadkowe, ponieważ jest ta forma leczenia zawsze składa się z trzech nieodłącznych etapów:
Sukces zawsze jest zależny od właściwych decyzji i odpowiedniej pracy na każdym z tych etapów. Ważną informacją na tym etapie jest również fakt, iż WSZYTKIE etapy oraz zakup systemu implantu ślimakowego jest finansowany ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia, a potencjalny kandydat lub jego rodzice nie ponoszą z tego tytułu żadnych kosztów.
"Jestem Karolina. Mam 4 lata, niedawno dostałam implant ślimakowy.
Teraz słyszę jak świat szumi, puka i gwiżdże...
jeszcze nie wiem co to jest, ale uczę się słuchać
i rozmawiać."
"Jestem Kuba. Mam 4 lata.
Byłem bardzo chory, przestałem słyszeć
i dostałem implant ślimakowy.
Chodzę do przedszkola i już rozmawawiam z mamą
i kolegami. Bardzo lubię swój implant."
"Jestem Hanka. Jak miałam 3 lata dostałam implant ślimakowy. Teraz mam 5 lat i słyszęi rozmawiam ze wszystkimi. W przedszkolu Pani robi teatrzyki i ja zawsze występuję.Bardzo lubię Pana Doktora, który zrobił mioperację."
dyrektor Ośrodka Rehabilitacji Rodzin Dzieci z Wadą Słuchu ORaTor
Moja historia
Moja historia z implantem ślimakowym zaczęła się w 2005
roku, gdy miałem 27 lat, wtedy właśnie zostałem poddany
operacji wszczepienia implantu. D o roku 2004 byłem
zawodnikiem pierwszoligowego zespołu piłki siatkowej
AVIA Świdnik. Jako zawodnik byłem osobą wysportowaną
i zdrową, także problemów ze słuchem nigdy nie miałem.
Moją karierę sportową 14.X.2004 r. przerwał tragiczny
wypadek w którym zginęło trzech moich kolegów z zespołu,
a ja sam trafiłem w stanie krytycznym do szpitala.
Miałem krwiaka mózgu, który został wycięty, pękniętą śledzionę
i pourazowy obrzęk mózgu. Po wybudzeniu się, po
około czterech tygodniach ze śpiączki i odzyskaniu przytomności
zorientowałem się, że nie słyszę. Muszę przyznać,
że moje życie wtedy przewróciło się do góry nogami.
Myślałem, że moje życie już nie będzie takie same.
Lekarze na początku nie określili jednoznacznie co jest
powodem mojego głębokiego niedosłuchu, zaproponowali
aparaty słuchowe, które pomagały w małym stopniu
w słyszeniu głośnych dźwięków. Natomiast w słyszeniu
i rozpoznawaniu mowy nie dawały żadnych efektów. Byłem
załamany taką sytuacją. Lekarze rozważali możliwość
wszczepienia implantu, wtedy zaczęły się dogłębne badania
przyczyny mojej głuchoty. Kiedy okazało się, że moje
obrażenia głowy były na tyle skomplikowane i poważne,
że uszkodziły także narząd odpowiedzialny za przekazywanie
dźwięków do mózgu (tak ja to rozumiałem), lekarze
zaproponowali mi zabieg wszczepienia implantu ślimakowego.
Wtedy zrozumiałem, że to moja jedyna szansa na
słyszenie i powrót do normalności. W 2005 roku w Klinice
w Lublinie na oddziale otolaryngologii ruszył program
wszczepiania implantów ślimakowych i zostałem zakwalifikowany
na sierpień 2005 roku na operację.
W szpitalu przebywałem dwa dni przed zabiegiem i po zabiegu
na trzeci dzień zostałem wypisany do domu. Rana
musiała się zagoić i po około trzech tygodniach zostałem
zaproszony do kliniki na podłączenie procesora mowy,
czyli takiego aparatu który przetwarza dźwięki do implantu.
W trakcie pobytu w szpitalu przez dwa dni lekarze dostrajali
odpowiednie dźwięki, starali się dopasować do jak
najlepszego słyszenia. Miałem obawy czy podłączając procesor
będę słyszał tak jak kiedyś. Pierwsze dźwięki jakie
usłyszałem przez implant przyznam, że były dla mnie bardzo
wyraźne i zrozumiałe. Przez około rok przechodziłem
rehabilitację z logopedą. Zajęcia polegały na rozpoznawasku
Kierownika D ziału S przedaży i Obsługi Klienta. Poruszyliśmy
najczęściej pojawiające się pytania i wątpliwości.
Pacjenci w swoich wypowiedziach potwierdzają, że już w pierwszym tygodniu podłączenia i ustawienia procesora mowy obserwowali reakcje na wiele dźwięków otoczenia i mowę. Z reguły są jednak zaskoczeni tym, co słyszą, porównują nowe słyszenie do dźwięków komputerowych lub źle ustawionego radia. Są jednak i tacy, którzy już w pierwszych dniach potrafią rozpoznawać otaczające dźwięki, a nawet wspierając się odczytywaniem z ust, rozumieć mowę.
Zmiany, jakie następują wraz z upływem czasu i kolejnymi sesjami dopasowania procesora mowy, dobrze charakteryzuje opinia jednej z naszych pacjentek.
Początkowo głosy wydawały mi się sztuczne, piskliwe, zupełnie niepodobne do tego, co sobie wyobrażałam. Ale w miarę jak oswajałam się ze słyszeniem przez implant oraz w miarę coraz dokładniejszego, czulszego dostrajania implantu, dźwięki są coraz lepsze, dobrze się czuję w otoczeniu wszystkich głosów, wydają mi się naturalne. Po każdym nowym ustawieniu potrzebuję dnia, dwóch, żeby się przyzwyczaić, ale potem jest dobrze. Przez całe lata nosząc aparaty słuchowe, coraz silniejsze, wydawało mi się, że lepiej już nie mogę słyszeć. Ale aparaty jedynie pogłaśniały mowę i inne dźwięki, natomiast nie pomagały dokładniej zrozumieć brzmienia różnych dźwięków. Pozostawało mi jedynie odczytywanie z ust. Teraz nie muszę tego robić. Wprawdzie dalej patrzę rozmówcy w twarz, ale to siła wieloletniego przyzwyczajenia. Słyszę teraz to, co się do mnie mówi z tyłu, z boku, co ktoś mówi do kogoś innego. Słucham radia, wprawdzie jeszcze nie zawsze wszystko rozumiem, ale w porównaniu z tym co było, to ho! Słucham telewizji, mam odbiornik z teletekstem, ale nie jest mi już potrzebny. No i rozmawiam przez telefon, co przez ostatnie lata było dla mnie niedostępne. Uważam, że nie miałam nic do stracenia, decydując się na implant. Mam przed sobą wiele lat aktywnego życia.
Niemalże wszyscy użytkownicy implantów ślimakowych dobrą jakość odbioru mowy uzależniają od sprzyjających czynników, takich jak:
akustyka pomieszczenia,
hałasy tła,
liczba rozmówców,
znajomość rozmówców,
tempo mowy,
odległość.
Aby przyspieszyć tempo uczenia się rozumienia mowy i poprawić komfort odbioru dźwięków przez implant, pacjenci poddawani są treningowi słuchowemu zgodnie z przyjętym standardem rehabilitacji.
Etapy programu rehabilitacji dorosłych użytkowników implantów ślimakowych
W celu jak najprzystępniejszego informowania pacjentów o tym, co ich będzie czekało w kolejnych etapach rehabilitacji przygotowano schemat postępowania zawierający najważniejsze problemy danego etapu przedstawione w formie pytań. Poszukiwanie odpowiedzi na te pytania jest wspólnym zadaniem pacjenta i terapeuty w ciągu wielu miesięcy rehabilitacji po operacji wszczepienia implantu ślimakowego.
Etap I wstępny edukacja przedoperacyjna i pierwsze dopasowanie procesora mowy
Informacje:
wiadomości o możliwościach leczenia całkowitej utraty słuchu,
wiadomości o zabiegu operacyjnym,
idea implantu ślimakowego i informacje praktyczne związane z jego zastosowaniem,
konieczność rehabilitacji pooperacyjnej oraz praca nad motywacją do podejmowania przyszłych zadań,
zaznajomienie z miejscem i osobami prowadzącymi rehabilitację,
pierwsze dopasowanie procesora mowy wraz z informacjami o jego funkcjonowaniu i obsłudze.
Etap II Nauka wykrywania obecności lub braku dźwięku w otoczeniu
Pytania:
Czy słyszę to, co widzę?
Czy słyszę to, czego nie widzę, lecz wiem, że słychać?
Czy słyszę to, czego się nie spodziewam?
Czy wiem, kiedy dźwięk się rozpoczyna i kiedy się kończy?
Czy wiem, ile było dźwięków?
Czy wiem, skąd dochodzi dźwięk?
Etap III Dyskryminacja (różnicowanie)
P
STOWARZYSZENIA I ORGANIZACJE
http://implancik.org
IMPLANCIK - Stowarzyszenie Użytkowników Implantu Ślimakowego
http://orator.wroclaw.pl
ORaToR - Ośrodek Rehabilitacji i Terapii Rodzin Dzieci z Wadą Słuchu
http://www.ifps.org.pl/slimaczek/index.html
ŚLIMACZEK - Klub Osób Implantowanych
http://www.pzg.org.pl
Polski Związek Głuchych
OŚRODKI KLINICZNE REALIZUJĄCE PROGRAM LECZENIA GŁUCHOTY METODĄ WSZCZEPÓW IMPLANTÓW ŚLIMAKOWYCH
http://www.ichs.pl
Międzynarodowe Centrum Słuchu i Mowy w Kajetanach
Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie
www.orl.amp.edu.pl/klinika.htm
Katedra i Klinika Otolaryngologii Akademii Medycznej
w Poznaniu
http://www.otolarynology.pl
Katedra i Klinika Otolaryngologii Akademii Medycznej
w Warszawie
http://www.otolaryngologia.lublin.pl
Katedra i Klinika Otolaryngologii i Onkologii Laryngologicznej Akademii Medycznej w Lublinie
http://www.spskm.katowice.pl
Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny im. A.Mielęckiego Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach
INNE
http://www.politykaspoleczna.gov.pl
Serwis Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, spis Miejsckich Ośrodków Pomocy Społecznej (MOPS)
http://www.nfz.gov.pl/new/index.php?katnr=3&dzialnr=2
Oddziały Wojewódzkie Narodowego Funduszu Zdrowia
http://www.slyszymy.pl/
Oficjalna strona kampanii społecznej "Usłyszeć Świat"
http://www.wosp.org.pl/sluch/sluch.php
Program Powszechnych Przesiewowych Badań Słuchu u Noworodków
http://www.proakustik.de
Niemiecki serwis na temat słyszenia
http://www.hear-it.org
Amerykańska witryna dotycząca słyszenia
http://beckerexhibits.wustl.edu/did/intro.htm
Serwis prezentujący aparaty słuchowe od XIX wieku
http://www.babyboom.pl
Twoje dziecko
PRODUCENCI I DYSTRYBUTORZY APARATÓW SŁUCHOWYCH, IMPLANTÓW ŚLIMAKOWYCH I IMPLANTÓW TYPU BAHA
http://www.medicus.com.pl
Wyłączny przedstawiciel w Polsce firm Cochlear, Hansaton Akustik GmbH
http://www.cochlear.com/
Firma Cochlear - lider w dziedzinie implantów ślimakowych - producent implantów Nucleus i producent implantów zakotwiczonych w kości typu Baha
http://www.hansaton.de
Firma Hansaton Akustik GmbH - producent nowoczesnych aparatów słuchowych
G
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
|
02.09.2009, cyborg
Jak to jest z implantem ślimakowym i sportem?
Kiedy jestem w mieście, ze sportów uprawiam niemal wyłącznie pływanie. Wiadomo, co wtedy zrobić z procesorem czy aparatem: trzeba go schować i założyć dopiero po wysuszeniu włosów — przynajmniej ja bardzo niechętnie zakładam elektronikę na mokrą głowę.
A jak jest z innymi sportami? Pamiętam, że jak kiedyś chodziłam na siłownię (miałam wtedy dwa aparaty), problemem było pocenie się w okolicy uszu. Jednak nasze urządzenia są przystosowane do tego, by taką wilgoć wytrzymywać, chociaż należałoby je osuszać w nocy.
Z powodów niezwiązanych ze słuchem czy z implantem nie mogę uprawiać sportów kontaktowych i urazowych, a w gry zespołowe ostatnio grałam w liceum, więc raczej nie mam problemu, że procesor mi spadnie albo że trafi w niego cios czy piłka. W aparatach zausznych grałam w koszykówkę i nigdy nic się nie stało, jednak nie wiem, czy procesor nie mógłby spaść z ucha w takiej sytuacji.
Osobny rozdział to sporty wodne. Podczas minionych wakacji pływałam trochę na kajakach. Były to krótkie, kilkugodzinne wycieczki. Przyznam się, że w ogóle nie zabierałam na nie procesora ani aparatu. Zwykle noszę go cały dzień i nie zdejmuję, żeby np. odpocząć, ale na kajak jednak się bałam. Za blisko do wody, można zostać ochlapanym. Aby komunikacja była możliwa, osoba, która ze mną pływała, musiała siedzieć przede mną. Zamierzam się wybrać kiedyś na dłuższą wyprawę kajakową. Schować procesor bardzo głęboko w bagażu, owinięty w folię, czy może jednak go zakładać? A jak się kajak przewróci?
Może jestem zbyt ostrożna? Co Wy robicie z waszymi procesorami na kajakach? Jak sobie radzicie na żaglach? Uprawiacie sporty walki, gry zespołowe? Zdejmujecie procesory czy nie przejmujecie się niczym? Mocujecie je jakoś? Proszę o komentarze.
Posted in cyborg, po polsku | 2 Comments »
06.08.2009, Andel
Na dzień dobry powiem, że nie spodziewałam się tylu komentarzy pod swoim pierwszym postem za co szczerze dziękuję :) Mam nadzieję, że wybaczycie mi miesięczną nieobecność? Na wakacje zasługuje każdy szczególnie wymęczony psychicznie student :D
W poprzednim debiucie wspomniałam, że aparaty stały się moim przewodnikiem przez 15 lat. Pewnie, że były wzloty i upadki czasami nie akceptowałam tego, że dokuczano mi tekstami “ona jest głucha” i inne epitety, ale z czasem umocniło tylko mój charakter. Uodporniłam się. Każdy musi coś przejść przez życie. Nie jest miłe, ale w niektórych przypadkach chyba konieczne…
Aparaty przez bardzo długi okres były dla mnie samowystarczalne. Począwszy od zwykłych analogowych, które szybciej łapały połączenia, że komuś przyjdzie sms na komórkę czy telefon domowy zadzwoni. Często się śmiałam w domu, że robiłam za automatyczną sekretarkę z wyprzedzeniem 2 minut za nim dotarła wiadomość. Idąc do 2 klasy liceum zmieniłam analogówki Phonaki na cyfrowe Suphero412. Przez dwa tygodnie myślałam, że szału dostanę, szczególnie gdy karetki na sygnale przejeżdżały. Spadały mi decybele o pół tona niżej. Czyli idąc z mamą na spacer czy ze znajomym kazałam im przez chwilę milczeć bo nic nie zrozumiem słysząc karetkę. Jedyny program jaki najczęściej używałam to program 1 i 3, kiedy tata się ze mną drażnił nie chcąc mi pogłośnić telewizor. Uwierzcie mi kochanych rodziców mam :) i czasami wiem, że nie dokuczali mi specjalnie tylko wymuszali na mnie by użyć mimo wszystko mózgownicy i rejestrować dźwięki. Podam przykłady różnic jak odbierałam w dwóch różnych aparatach. Przypomina mi się zdarzenie w 3 klasie gimnazjum, kiedy wówczas miałam analogowy aparat. Przerwa. Nauczycielka polskiego idzie pod drzwi, ja w pierwszym rzędzie trzecia od okna i podaje treść zadania:
-”Moja recepta na szczęście”
Wszystko fajnie, tylko, że hałas na korytarzu zniekształcił jej głos, że wyłapałam końcówki mo, re na szczęście. Zdezorientowana spojrzałam na moja koleżankę i pytam: “O jakie morele na szczęście chodzi?”
Sytuacja w liceum z aparatami cyfrowymi. Miałam dobrego polonistę, ale w sposób jaki dyktanda robił zawsze przyprawiało mnie o wrzenie…Raz nie napisałam mu większej połowy niż on dyktował. Ile przy tym awantury było. Dopiero logopeda mu wyjaśniła w czym rzecz. Chyba większość osób niesłyszących nie lubi dyktand. Jedyny plus cyfrowych aparatów to fakt, że przestałam wyczuwać połączenia, kiedy pół klasy pod ławka pisała na komórkach. Towarzyszyły mi aż do pierwszego roku studiów. Przez pierwszy semestr zimowy było znośnie, pomijając tylko wykłady…Semestr letni jednak okazał się parciem na szkło…Nie radziłam sobie. Zaczęłam tylko słuchać i czytać z ust, a notatki kserować. Jestem upartą osobą i na słowo implant odruchowo mówiłam NIE! Jedyne osiągnięcie jakie uzyskała moja logopedka to fakt, że pojechałam do Warszawy na badania w lipcu 2008. Wówczas zapisali mnie na wizytę do Kajetan. Jeszcze wtedy do mnie nie docierało, jak diametralnie zmieni mi się życie. Nie potrafię dokładnie sprecyzować co mnie tak odrzucało przeciw implantom. Tłumaczenie, że mi się to nie podobało jest dla mnie bez celowe i nieco dziecinne, kiedy ja dorosła już kobieta takimi argumentami się broniłam. Nie czułam potrzeby, a raczej nie był mi on potrzebny. Próbowałam sobie tłumaczyć, że jak tyle razy dawałam sobie radę to i w aparatach mi się też uda, ale no cóż nie zawsze jest jednak wszystko ok. Im częściej logopedka pytała mnie jak na studiach i widziała mnie przygnębioną, a ja wściekałam się, że grupa nie do wszystkie chce mi dawać notatki ogarniała mnie rozpacz i bezsilność. Wówczas poznałam kolegę z implantem chyba jeszcze tych początkowych co wchodziły do Polski, bo Freedoma nie miał. Widziałam jak mówił i raczej mało co rozumiał jak się do niego mówiło. On z kolei był pod wrażeniem, że ja mówię, radzę sobie na trudnym kierunku. Rozmawiając z nim i raz zwierzając mu się sam był bardzo przeciwny żebym się implantowała, że mogę tego pożałować, że gdyby mógł cofnąć czas nie zdecydował by się na ten krok. Dziś nie utrzymuje ze mną kontaktów…Mimo to do Warszawy pojechałam, dali mi tez zwolnienie z języków, kiedy dowiedzieli się jakich się muszę uczyć…Tutaj schody są nie do przeskoczenia bo i tak trzeba się uczyć. Dobrze, że niemiecki jest moim biegłym językiem bo bym już nie wiem co zrobiła. Początek drugiego roku i z wykładami było coraz gorzej, a przecież słuch mi się nie pogarszał. W końcu styczeń się ukazał i pojechałam na kwalifikację. Nadal byłam rozdarta, że nie…ale gdzieś drugi głos podpowiadał, że może jednak to jest to czego w aparatach mi już brakuje? Czyli lepszego rozumowania i słyszenia? W takim razie badań nie było końca, zdiagnozowano mi znaczny<głęboki> niedosłuch obustronny stromo opadający. Zawsze w kartotece było, ze mam umiarkowany niedosłuch. Ze wszystkich najmilej wspominam rozmowę z P. Małgosią. Sama ma implant więc mając wielkie pytania o wady, zalety, ryzyko i czy naprawdę warto, resztę pytań nie pamiętam zostałam sama ze swoimi pytaniami, przemyśleniami. Kiedy nadszedł dzień wypisu i rozmowa z d. Piotrowską padło zdanie : “Kwalifikuje się pani. Tylko czy pani tego chce? Bo duże wymagania pani stawia co do implantu“. Przedstawiła mi ryzyko pokazując diagram co mogę stracić, a co zyskać. Milczałam z 10 minut będąc obserwowana przez nią, kiedy samo ze mnie w nerwach padło: “Chcę zaryzykować“. Wracając do domu nadal byłam w rozterce, że a jak się nie uda, czy warto jeśli nie wrócę do aparatów < słynny tekst pani doktor z samochodami starym i lepszym modelem>. Rozmawiając jednak ze stoickim spokojem z mamą, która mnie wysłuchała i sama mądrze podsunęła swoje spostrzeżenia zapisałam się na pobranie krwi, tomografię itp. skupiając się już jednak na sesji. Kompletnie wtedy zapomniałam, że boję się implantu, operacji wszystko co z nim związane, kiedy nagle walcząc z przeziębieniem tuż przed egzaminami< to już się staje chyba normą> telefon z Kajetan. Zapytali czy mam gotowe dokumenty bo chcieli mnie już wziąć na 15 lutego w porę udało mi się na 25 lutego. Wielkie było moje zaskoczenie gdyż myślałam, że terminy są półroczne, a tu miesiąc od kwalifikacji. Nie było jednak już paniki, czarnych myśli. Był spokój i pytanie “Jak to będzie już po“.
Posted in po polsku | 2 Comments »
28.07.2009, cyborg
Wkurzyłam się.
Od początku używam do procesora baterii Rayovac. Kiedyś jedna zmiana starczała mi na 4-5 dni, później, po którymś programowaniu, na 3-4 dni. Po ostatnim programowaniu zużycie skoczyło do 2 dni na zmianę - zaniepokoiłam się, ale po sprawdzeniu okazało się, że na tym programie przewidywane jest ok. 27 godzin działania procesora na jednym komplecie baterii. Czyli 2 dni przy moim trybie życia, czasem mniej. Zgadzało się.
Baterie kupowałam zwykle u warszawskiego dystrybutora firmy Rayovac, raz czy dwa w znanej hurtowni w Gdańsku (nieco taniej, ale z przesyłką podobnie, no i trzeba czekać, aż dotrą). Nigdy nie miałam z warszawskim dystrybutorem problemów, raz udało mi się kupić dużą partię ze znaczną zniżką. Jakość była doskonała, tzn. baterie zachowywały się w sposób przewidywalny. Wszystko fajnie.
Po tej akcji ze zniżką wybrałam się kupić baterie jeszcze raz do dystrybutora. Zniżki już nie dostałam, zapłaciłam nawet więcej, niż deklarowali przedtem przez telefon (znajoma załatwiała). Niewiele więcej, więc nic nie powiedziałam. Po dwóch czy trzech tygodniach, kiedy skończyły mi się wszystkie baterie z poprzedniej partii i zaczęłam zużywać nowe, zauważyłam, że coś jest nie tak. Zabrało mi to parę dni, bo już od dawna nie notuję, kiedy zmieniam baterie, robię to odruchowo i nie zwracam uwagi. Ale jednak dwie zmiany w ciągu jednego dnia już zauważyłam. Zbadałam sprawę - okazało się, że nowe baterie pracują, bardzo konsekwentnie, 8-9 godzin. Nietrudno zauważyć, że to jedna trzecia czasu, który jest dla nich przewidziany. Zapłaciłam zatem trzy razy więcej, niż powinnam, pomijając już niewygodę związaną z ciągłym wymienianiem. Poszłam reklamować. Tu muszę oddać dystrybutorowi sprawiedliwość: przyjęli reklamację bez mrugnięcia okiem i wymienili jedno duże pudełko (120 szt.) na dwa małe (60 szt.) O tych małych wiedziałam, że powinny być dobre, ponieważ zamawiałam je dla kogo innego i on nie zgłaszał problemów.
Jednak nie jestem zadowolona. Te baterie miały mi starczyć do końca wakacji, a właśnie musiałam kupić kolejne pudełko. Czasami starczają na dwa dni, ale często muszę zmieniać codziennie - nie mierzyłam, ale na moje oko daje to jakieś kilkanaście godzin działania. Mało.
Mogłabym pomyśleć, że źle te baterie przechowuję. W sumie na tę szafkę, w której je trzymam, czasem pada słońce. Ale w tym samym czasie odezwały się głosy na Forum Ślimaczek, że inni mają tak samo - właśnie z bateriami Rayovaca, zarówno kupowanymi u dystrybutora w Warszawie, jak i z hurtowni w Gdańsku. Na innym forum wypowiedział się pan z Medicusa (polski dystrybutor Cochleara), że jest lato, wilgoć i tak ma być. Tylko że to jest już moje trzecie lato z tym procesorem i nie miałam przedtem takich problemów.
Mówimy tu o konkretnych kosztach. Pudełko 60 szt. baterii kosztuje 110-124 zł (wiem, że można kupić za 100, ale doliczam koszty przesyłki). Jeden komplet baterii do procesora to 3 sztuki. Czyli, gdyby trzeba było zmieniać baterie codziennie, kosztowałoby to 180 zł na miesiąc. Standard to jest jednak 2-4 dni, czyli ok. 50-90 zł na miesiąc. I teraz proszę sobie wyobrazić, że do Polski trafiła cała partia baterii(*), najpopularniejszych wśród cyborgów ze względu na cenę i jakość, które de facto kosztują dwa razy tyle. I wszystkie cyborgi w Polsce (albo i nie tylko w Polsce) prędzej czy później trafią na baterie z tej partii i zapłacą. A co, jeśli ten spadek jakości jest permanentny i nastąpił np. na skutek obcięcia kosztów w fabryce? Wtedy, moje drogie cyborgi, mamy przerąbane.
Jednocześnie na rynek trafiły nowe baterie Rayovaca, z napisem Cochlear, podobnież 30% lepsze (nie testowałam), za to 50% droższe. Nie żartuję, zaproponowano mi pudełko tych baterii w cenie 190 zł, podczas gdy zwykłe kupiłam za 124 zł. I znów - wiem, że można kupić taniej, po wakacjach spróbuję, teraz nie doczekałabym się przesyłki przed wyjazdem.
Nie znoszę teorii spiskowych, ale ten zbieg okoliczności mnie… smuci.
Dodatkowe minusy dla dystrybutora:
- przestali czytać maile, co zmusza mnie do jeżdżenia na Instalatorów bez pewności, że cokolwiek załatwię;
- kiedy zwróciłam uwagę, że baterie mają gorszą jakość i raportują to wszyscy użytkownicy, pan tylko powiedział “innych nie mamy” i generalnie nie wyglądał, jakby zamierzał cokolwiek z tym zrobić, choćby zgłosić do producenta;
- sprzedają baterie w detalu drożej niż gdzie indziej. Tyle że ja zawsze potrzebuję “na już”, więc wolę do nich jeździć niż zamawiać przez sieć.
- obiecywali nam z koleżankami zniżki, jeśli będziemy zamawiać razem i więcej. Zniżkę dostałyśmy raz, przedtem i potem sprzedawali nam baterie po pełnej cenie detalicznej, takiej samej, jak kiedy przychodziłam tam sama.
Królowa nie jest zachwycona.
Dobra. Konstruktywnie. Jakie znacie alternatywy dla Rayovaca? Gdzie się je kupuje i za ile?
Duracelle, kiedy ostatnio testowałam, były gorsze i droższe, ale oczywiście to się mogło zmienić. Nie wiem nawet, gdzie je kupować w ilościach hurtowych, tak, by kosztowały poniżej 2 zł za sztukę. Renata Maratone miały takie sobie opinie. Ale teraz takie opinie mają Rayovaki. Co jeszcze? Czy ktoś miał doświadczenie z nowymi bateriami Rayovaca, tymi do implantów?
(*)Chodzi o baterie z datą przydatności początek (luty) 2013 r. Szczególnie wadliwe były te w dużych pudełkach, po 120 szt.
Posted in cyborg, po polsku | 19 Comments »
23.07.2009, cyborg
Na ONSI.pl pojawił się wywiad z Deanne Bray, aktorką grającą główną rolę w serialu “F.B.Eyes” (Sue Thomas: Słyszące oczy FBI), niedługo ma się też pojawić w serialu “Heroes”. Wywiad przeprowadził Przemysław Osuch z ONSI.pl, tłumaczenie cyborga. Warto przeczytać.
Posted in Prasa i sieć, cyborg, po polsku | No Comments »
29.06.2009, Andel
Czy przychodząc na świat spodziewałam się, że będę osobą niesłyszącą? Chyba nie. Zważywszy na to, że do 3 roku życia słyszałam i mówiłam płynnie. Z czasem zaczęłam gubić głoski, od prawej strony ucha nie reagowałam, więc coś zaczęło być nie tak…Nie było płynnego słowa herbata, tylko kelbata, nie kiełbasa tylko kielbacha. Dziś spokojnie mogę zdiagnozować dyslalię głoskową, jaką wówczas posiadałam. Do dzisiaj nie mam postawionej jednoznacznej przyczyny, dlaczego nagle straciłam słuch. Czy dlatego, że urodziłam się w 7 miesiącu ciąży? Czy może przewlekła choroba, niestety niewyleczona prawidłowo czy w żłobku się coś mogło ze mną stać? W takim razie zaaparatowana dostałam tuż przed pójściem do zerówki, bo dostać się do Warszawy w tamtym okresie to było coś wielkiego. Diagnoza była jednoznaczna - Głęboki Obustronny Niedosłuch Czuciowo-Nerwowy.
W Instytucie Patologii Słuchu i Mowy przecierali oczy ze zdumienia, że jak to możliwe, że dziecko mówi. Nauczyłam się czytać z ust. W mojej rodzinie wszyscy słyszą, więc rodzice stwierdzili, że zrobią wszystko bym mówiła, nie chcieli być uciekła w stronę migania. Chcieli mnie usamodzielnić w życiu dorosłym. Tak, więc zaczynając naukę w “zerówce” dostałam swoje pierwsze aparaty, z tamtego okresu pamiętam, że dosyć często chorowałam też na zapalenia ucha środkowego. Nie przypuszczałabym, że przez cały mój okres życia aparat stanie się moją częścią, przyjacielem, bez którego nie będę mogła żyć. Owszem porozumiewałam się bez noszenia aparatów, czytając z ust, ale mimo wszystko inaczej się czułam, wiedząc, że słyszę. Przez 15 lat aparaty stały się moimi przewodnikami po świecie słyszącym, które z wiadomych przyczyn pozwoliły mi kontynuować Szkołę Podstawową, Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące uczęszczając tak naprawdę do masówki. Obecnie moje Gimnazjum nosi nazwę z Oddziałami Integracyjnymi. Mając 16 lat pamiętam pierwsze rozmowy z moją logopedą, która również od początku mojej rehabilitacji mi towarzyszy o implancie. Po pierwsze implant bardzo mi się nie podobał, nie czułam potrzeby by ryzykować, po drugie aparaty wystarczająco mi pomagały przez okres mojego szkolnictwa. Matura stała się biletem do mojej dalszej przyszłości, wiedziałam już, co chcę robić. Marzyłam o surdopedagogice, z pewnych względów nie udało mi się dostać na Uniwersytet Pedagogiczny. O przykrej akcji wspominać nie będę, dostałam się u siebie do Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej na Filologię Polską z poradnictwem logopedycznym. Plany nieco odmienne, ale stwierdziłam, że podyplomową surdopedagogikę ukończę po ukończeniu FP. Studia rozpoczęły moje dorosłe życie i analizę tego, co osiągnęłam, a czego mi brakuje. Wtedy gdzieś w środku zaczęła dojrzewać moja decyzja do podjęcia operacji wczepienia implantu.
Posted in po polsku | 6 Comments »
29.06.2009, cyborg
Witamy Andel na blogu! Więcej napisze o sobie sama.
A cyborg ma do napisania parę rzeczy, ale albo nie ma czasu, albo Internetu. Nowa notka będzie, ale jeszcze nie wiem kiedy :-)
Posted in po polsku | No Comments »
10.04.2009, cyborg
Piątego marca miałam w Kajetanach kolejne spotkanie z dr inż. L. Na testach wyszło mi to co zawsze, czyli raptem kilka rozpoznanych słów w teście słów jednosylabowych - cały czas, słuchając ich, miałam uczucie, że brzmią znajomo, i gdybym tylko miała więcej czasu, albo gdyby tylko mi to powtórzyć jeszcze raz czy dwa, to rozpoznałabym słowo. Frustrujące. Testy psychoakustyczne, dla odmiany, wychodzą mi podobno w miarę w normie. Nowym elementem wizyty była pracownia głosu. Musiałam powiedzieć do mikrofonu trzy długie samogłoski: A, E oraz I. Zdaje się, że to ma być materiał do póżniejszych porównań, czy moja mowa się zmieniła. Powiedziano mi, że mój głos jest trochę niestabilny, z czego zresztą zdaję sobie sprawę, pani E. na zajęciach z emisji zwracała mi na to uwagę.
Najciekawsze było jak zwykle programowanie procesora. Dr inż. L. sam zrobił mi testy psychoakustyczne i stwierdził, że dotychczasowy trening przyniósł rezultaty. Trening ten miał na celu zwiększenie dynamiki dźwięku, czyli rozpiętości pomiędzy najcichszymi a najgłośniejszymi dźwiękami, które słyszałam. Ponieważ z dolnym progiem słyszenia niewiele da się zrobić, to trzeba było popracować nad górnym, czyli zwiększyć tolerancję mojej kory słuchowej, “rozepchnąć” ją trochę. Jak już pisałam, polegało to na wzmocnieniu poprzedniego programu. Dr inż. L. był usatysfakcjonowany wynikiem i tym razem nie zwiększył mi już mocy. Zmiana programu polegała tym razem na lekkim wzmocnieniu środkowych częstotliwości, ponieważ stwierdziłam, że słabo słyszę w mowie głoski takie jak l, j, r - czyli te ze środka skali. Jeśli wierzyć wykresowi, to na wszystkich częstotliwościach mam teraz podobną moc sygnału.
Natomiast w trakcie tych testów wyszła, w sumie przypadkowo, jedna ciekawa rzecz. Okazało się, że mam dziwne subiektywne odczucie wysokości dźwięku. Przetestowaliśmy to porządnie i okazało się, że jak są dźwięki niskie, to ja mówię, że są niskie. Jak średnio wysokie - że średnio wysokie albo bardzo wysokie. A dla tych najwyższych nie wiem, co powiedzieć. Raz mówię, że niskie, raz, że wysokie. A słyszę je bardzo dobrze - po prostu nie potrafię ustalić wysokości. Dr inż. L. orzekł, że ja po prostu nigdy ich nie słyszałam i kora słuchowa nie całkiem wie, co z tym zrobić. I zaordynował trening. Przez 15 minut dziennie mam słuchać muzyki z wysokimi dźwiękami. Najlepiej skrzypiec. Ma mi to wybrać ktoś dobrze słyszący, i przesłuchać to ze mną kilka razy, pokazując mi, jak zmienia się wysokość dżwięku.
Zbiorowa mądrość #g po przedstawieniu im problemu rzuciła się z radami i plikami dźwiękowymi. Zrobiłam sobie ostatecznie 20-minutową playlistę składającą się z “Zimy” Vivaldiego oraz utworu Bacha na skrzypce Chaconne for violin alone. I słucham sobie tego prawie codziennie. Bardziej mi się podoba Bach, chociaż jest bardziej skomplikowany. Mam wrażenie, że nie całego Vivaldiego słyszę. Trzeba to będzie sprawdzić w jakiś sposób.
Fascynujące jest patrzenie i słuchanie, jak się programuje procesor, jakie dźwięki odpowiadają stymulacji konkretnych elektrod - dobrze, że mieliśmy na to trochę czasu.
Mimo że program mi się nie zmienił zbytnio, i dr inż. L. twierdzi, że zużycie baterii powinno być takie samo, to jakoś w połowie marca nagle baterie zaczęły mi starczać na niecałe 2 dni - z tego samego opakowania, co poprzednio. A starczały na 3.5 dnia. Trochę mnie to zaniepokoiło. Baterie się nagle popsuły? Program się przecież aż tak bardzo nie zmienił. Przez moment obawiałam się, że procesor mógł ulec uszkodzeniu, ale w tej chwili nie wygląda na to - zużycie baterii w miarę się ustabilizowało, chociaż nadal jest niemal dwukrotnie większe niż przed miesiącem.
Następną wizytę mam 29 kwietnia.
Posted in cyborg, po polsku | 1 Comment »
10.04.2009, cyborg
Zamierzałam zrobić jakieś podsumowanie po dwóch latach od podłączenia procesora, jednak zanim się zebrałam do tego, wyręczył mnie Przemek Osuch z ONSI.pl. Oto druga rozmowa o implancie, jaką przeprowadziliśmy dla tego portalu.
Co mogłabym jeszcze dodać? Poznaję ciągle nowe dźwięki. Ostatnio zaczęłam zwracać uwagę na tykanie zegarów.
Jest jeszcze muzyka. Rozmawiałam ostatnio z S. To osoba, która zaczęła tracić słuch w młodości, a dwa lata temu zdecydowała się na implant, ponieważ aparaty coraz mniej jej pomagały. Zawsze była muzykalna. Jest bardzo zadowolona z implantu, jeśli chodzi o komunikację z ludźmi, ale muzyki słucha na drugie ucho, w którym ma jeszcze trochę słuchu. Mówi, że muzyka w implancie zupełnie jej nie brzmi, jest metaliczna, nie podoba jej się. S. ma porównanie między implantem a normalnym słuchem. A w moim przypadku jest odwrotnie - muzykę przez implant słyszę o wiele lepiej i sprawia mi ona większą przyjemność, niż przedtem, w aparatach. Ja po prostu poznaję świat dźwięków od drugiej strony.
Więcej o muzyce w następnej notce.
Posted in Prasa i sieć, cyborg, po polsku | No Comments »
15.12.2008, cyborg
Dr inż. L. przykazał po dwóch miesiącach zmienić program na kolejny, jeszcze głośniejszy. Dwa miesiące właśnie upłynęły. W tym czasie zdążyłam się przyzwyczaić do głośności nagłych dźwięków. Poczułam się w miarę komfortowo.
Jak dzisiaj sobie przypomniałam, że czas na zmianę, to nie mogłam się powstrzymać i wcisnęłam ten guzik. Przypomniałam sobie w złym momencie, bo w zatłoczonym bufecie. Podczas rozmowy. Sekunda ciszy - i włączył się świat. Teraz, po kwadransie, wciąż kręci mi się w głowie. Na szczęście rozmówca wykazał zrozumienie, kiedy zacisnęłam oczy i kazałam mu chwilę poczekać ;-)
Nie jestem zresztą zaskoczona, wiedziałam, że nie należy włączać procesora w głośnych sytuacjach, a już zmiana w takim momencie programu na nowy to w ogóle kiepski pomysł. Rodzice małych dzieci powinni o tym pamiętać - włączać procesor wtedy, kiedy jest cicho w otoczeniu. Po chwili człowiek się dostosowuje i poziom dźwięku spada do normy, ale pierwsze chwile przejścia ze świata całkowitej ciszy do głośnego otoczenia mogą być szokujące.
Robimy nowe fałdy na korze słuchowej. Dzisiejszy wieczór mam pewnie z głowy, padnę bez ducha ;-) A jutro już będzie w porządku, tyle że przez kolejny miesiąc będę podskakiwać za każdym razem, jak ktoś mocniej zamknie drzwi. W marcu natomiast - kolejne programowanie i powtórka z rozrywki.
Posted in po polsku | 4 Comments »
25.11.2008, cyborg
Czyżby czekał nas przełom w technologii implantów ślimakowych?
Obecnie stosowane implanty mają około 20 kanałów. Nie bardzo można zwiększyć liczbę elektrod w ślimaku, ponieważ tkanka przewodzi prąd i zbyt gęsto rozmieszczone elektrody interferowałyby ze sobą. Stąd ograniczenie do tych dwudziestu czy dwudziestu paru kanałów - a przecież komórek słuchowych, które u nas cyborgów są uszkodzone, jest w zdrowym uchu kilka tysięcy.
“New Scientist” donosi o możliwości zastosowania laserowego światła podczerwonego do bezpośredniej stymulacji neuronów w uchu wewnętrznym - na razie u świnek morskich.
Zarejestrowane reakcje ich mózgów przypominały reakcje na dźwięk u zwierząt słyszących - w większym stopniu niż przy obecnie stosowanych implantach ślimakowych. Światło laserowe pozwala na precyzyjne “celowanie” w neurony, w przeciwieństwie do tradycyjnych (no, 30 lat implantów to już tradycja?) elektrod.
Miną lata, zanim zaczną się choćby testy na ludziach. Ale perspektywa jest fascynująca. Zaprawdę, żyjemy w cyberpunku.
Posted in Prasa i sieć, cyborg, nauka, po polsku | 4 Comments »
03.11.2008, cyborg
- Będzie pani tu jeszcze? Ma przyjść pan O. podłączyć zasilacz, a ja muszę zaraz wyjść.
- Oczywiście, proszę przekazać mu, żeby zadzwonił do mojego pokoju, to go wpuszczę.
- Usłyszy pani dzwonek?
- Jeśli zadzwoni do mnie, to bez problemu. Ale na wszelki wypadek niech pan zostawi otwarte drzwi do swojego pokoju.
Po kilku minutach dzwonek - niezbyt głośny, więc najwyraźniej dobiega z pokoju szefa. Chyba nie zdążył przekazać panu O., gdzie ma zadzwonić, ale ja i tak to dobrze słyszę.
A kiedyś kurier z komputerem dla mnie odbił się od drzwi pracowni pełnej ludzi, bo ja nie słyszałam dzwonka nawet w swoim pokoju.
Posted in cyborg, po polsku | No Comments »
03.11.2008, cyborg
14 października byłam w Kajetanach na programowaniu. Właśnie upłynęło półtora roku od podłączenia.
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się wiele po tej wizycie. Czułam się dobrze ze swoim implantem, ale miałam wrażenie, że od czasu ostatniego programowania, pół roku temu, niewiele się zmieniło w moim słyszeniu, nie miałam też pomysłu, co chciałabym ustawić inaczej. Nastawiłam się na jakieś drobne poprawki na podstawie testów psychoakustycznych, tzn. subiektywnej oceny głośności poszczególnych dźwięków, oraz na kolejne kombinacje “co można zrobić, mając do dyspozycji tylko cztery programy i N możliwości ustawień, w tym specjalne programy dedykowane do różnych sytuacji”.
A tymczasem…
Pierwszą niespodzianką był wynik testu na rozpoznawanie wyrazów jednosylabowych. Dotychczas wychodził mi on na poziomie kilku procent rozpoznanych wyrazów - czyli praktycznie nic, jakieś pojedyncze słowa. Tym razem jednak rozpoznałam około 20% słów. Może i to był lekko naciągany wynik, ale jednak co piąty wyraz to stanowczo więcej niż zero, bo nigdy przedtem nie miałam wrażenia, że rozumiem cokolwiek z tego ciągu niezwiązanych wyrazów. Nagrano głos kobiecy, co też mogło mieć wpływ na wynik - Bartek już o tym wspominał. Na koniec spytałam, gdzie test na rozpoznawanie liczb, na co odpowiedziano mi, że tego testu już mieć nie będę, bo przeszłam do rozpoznawania słów [liczby są o wiele łatwiejsze]. Nowy etap.
Kolejnym zaskoczeniem było programowanie procesora. Inż. W. był akurat na wyjeździe służbowym, zajął się mną więc dr inż. L., kierownik zespołu. Spędziliśmy nad moimi ustawieniami z godzinę, przesuwając kolejne pozycje z mojego grafiku wizyt na ten dzień. Dr L. zrobił mi ponownie dokładne badanie psychoakustyczne, tym razem z procesorem podłączonym bezpośrednio do komputera, wysłuchał co miałam do powiedzenia o dotychczas używanych programach, popatrzył na wyniki wyżej opisanego badania rozpoznawania słów, zapytał, co właściwie chciałabym osiągnąć, i zaproponował mi małą rewolucję. Porozmawialiśmy sobie o przeprogramowaniu mózgu. Dr L. stwierdził, że widzi w moich wynikach potencjał i że mogłabym jeszcze potrenować korę słuchową.
A trening powinien się wiązać z pewnym dyskomfortem. Jakim dyskomfortem? Pisałam już wcześniej, że w którymś momencie obniżono mi progi słyszenia, żeby zwiększyć dynamikę dźwięku (o ile rozumiem, chodzi o odległość między progiem słyszenia a progiem komfortu). Efektem tego było zmniejszenie pogłosu i szumu, które wszędzie słyszałam - ale też zmniejszenie ilości dźwięków, które do mnie docierały. Dr L. podwyższył mi progi słyszenia do wartości, która wynikała z pomiarów odpowiedzi nerwu słuchowego. Z tego co rozumiem, próg komfortu też powinien być przesunięty w górę, aby zachować dynamikę. A ja się mam do tego po prostu przyzwyczaić. Nie ma lekko. Zamiast używać 4 różnych programów na różne sytuacje, każdy z nich odcinający część dźwięków - mam wyćwiczyć korę słuchową, aby sama nauczyła się wyławiać potrzebne dźwięki. A żeby nie było za dużo naraz, mam używać jednego programu przez dwa miesiące, a przez kolejne dwa następnego, jeszcze głośniejszego. Tak samo jak na początku - przyzwyczajanie się do implantu polegało na wzmacnianiu sygnału.
W praktyce dr L. wziął poprzedni program 1 (ten z niskimi dźwiękami, plus Autosensitivity i ADRO) i po prostu go wzmocnił. Po dwóch miesiącach mam włączyć kolejną, jeszcze mocniejszą wersję.
Poprosiłam o pozostawienie mi jednego z poprzednich programów z funkcją BEAM - na wypadek, gdybym miała duże trudności i koniecznie musiała się z kimś porozumieć.
Jednak dotychczas zawsze było tak, że nawet jeśli na wszelki wypadek miałam któryś ze starych programów w procesorze, to nie wracałam już do niego i bardzo szybko przyzwyczajałam się do kolejnych. Tak jest i tym razem. Na aktualnym programie, owszem, pewne rzeczy są głośniejsze i muszę się do nich przyzwyczaić (wszelkie nagłe hałasy wybijają mnie z butów), ale też słyszę po prostu lepiej. Szczególnie mowę w hałasie. Zmęczenie trwało tyle, co pierwszy wieczór po programowaniu. Jakoś tego dyskomfortu związanego z “rozciąganiem” i trenowaniem kory słuchowej za bardzo nie czuję.
Za to czasami, jak słucham muzyki, albo treningu gitarowego, słyszę takie dźwięki, od których czuję, jak mi się kora słuchowa fałduje. Dźwięki, których nie słyszałam wcześniej w takim natężeniu. Dziwne, ale przyjemne uczucie.
Ocena efektów musi jeszcze trochę poczekać. Na razie mi się podoba i pewne rzeczy odkrywam na nowo. Jeśli chodzi o szum, sporą część z tego załatwia ustawienie Autosensitivity, ale w pracy zastanawiam się nad wyprowadzeniem najgłośniejszego komputera, zwanego czarnym potworem, do innego pokoju.
Teraz, kiedy przez implant słyszę jeszcze trochę głośniej, aparat coraz bardziej traci na znaczeniu. Miałam już pokusę, żeby zostawić go na jeden dzień w domu. Jeszcze tego nie zrobiłam, ale kto wie. Obawiam się, że po takim dniu nie wrócę do aparatu przez jakiś czas. Aparat jednak ułatwia mi rozmowy i ładnie przekazuje niskie dźwięki.
Podsumowując, ostatnimi czasy skupiłam się głównie na “gadżetach” - możliwościach obróbki dźwięku dawanych przez mój model procesora. Teraz wracam do źródeł - w pierwszej kolejności jest ćwiczenie zmysłu słuchu, a w dalszej jego wspomaganie różnymi filtrami. Na razie działa to lepiej, niż się spodziewałam.
Posted in cyborg, po polsku | 3 Comments »
17.09.2008, cyborg
W nowym numerze Claudii (10/2008) na str. 38 znajdziecie reportaż o dwóch cyborgach: współautorce bloga oraz Małgosi z IFPS.
Posted in Prasa i sieć, cyborg, po polsku | 3 Comments »
15.09.2008, cyborg
Dotychczas myślałam, że ze względu na duże ryzyko implanty pniowe zarezerwowane są dla przypadków, w których trzeba i tak zrobić operację w tej okolicy, np. usunąć guzy na nerwie słuchowym. A tu się okazuje, że niekoniecznie. Niestety, nie mam czasu, by przetłumaczyć na polski cały artykuł, więc streszczam tylko: dziecko, Amerykanin, które urodziło się bez nerwów słuchowych, zostało poddane tej operacji we Włoszech - jako że w Stanach nie jest ona zaaprobowana przez FDA dla dzieci poniżej 12 lat. Operacja się powiodła, chłopiec radzi sobie ponoć nieźle.
Dla wytrwałych, pod cytowanym postem jest dyskusja na Poważne Argumenty z Grubej Rury. O konkretnym ryzyku związanym z taką właśnie operacją jednak niestety nikt, jak dotąd, nic nie napisał.
Posted in Prasa i sieć, cyborg, po polsku | No Comments »
12.09.2008, cyborg
Ćwiczenia słuchowe trochę w lesie, szczerze mówiąc. Były wakacje, no nie? To się chociaż pochwalę: rozmawiałam ostatnio po angielsku z rodziną niewidzianą od wielu lat. Kartki i długopisu nie było w użyciu ani razu. W ogóle w czasie tej podróży (tym razem Holandia) nie musiałam z tego korzystać. Kto mnie widział trzy lata temu w Anglii, ten wie, co to znaczy. Oczywiście komunikację bardzo ułatwił fakt, że rodzina była uprzedzona o moich problemach. Okazały się one dużo mniejsze, niż się spodziewałam.
No i jeszcze parę razy usłyszałam, że teraz to się ze mną zupełnie inaczej rozmawia. Uświadomiłam sobie, że tego efektu w ogóle nie brałam pod uwagę, kiedy decydowałam się na implant. Po prostu nie przyszło mi do głowy, że tak będzie, że cokolwiek się zmieni w tym, jak INNI mnie będą rozumieć - cały czas myślałam, że chodzi tylko o to, jak ja będę rozumiała ludzi, nie sądziłam, że moja mowa może się aż tak, spontanicznie, zmienić. A tymczasem - to był pierwszy zauważalny rezultat.
A teraz długa notka o szczegółach. Ku pamięci. Niekoniecznie do czytania.
Ostatnie programowanie procesora miałam kilka miesięcy temu. Trzeba było wtedy nieco “wyprostować” krzywą, ponieważ okazało się, że niektóre częstotliwości słyszę nieproporcjonalnie głośno. Mówiłam już, że cztery programy do przełączania to mało? Stanęło na tym, że mam dwa programy podstawowe: w jednym mam troszkę obcięte najniższe częstotliwości, bo okazuje się, że wtedy lepiej rozumiem mowę - a w drugim tych basów jest nieco więcej. Dwa pozostałe programy są modyfikacjami podstawowych: ten z basami występuje w wersji z ADRO i w wersji niczym dodatkowo niemodyfikowanej; czwartym programem natomiast jest wersja tego do mowy, z mikrofonem kierunkowym, czyli BEAM.
We wszystkich tych programach czas działania baterii powinien wynosić ok. 39 godzin, czyli nieco krócej niż przy poprzednim programowaniu, kiedy było to 42 godziny. Czyli w zależności od trybu życia wychodzi 2.5-3.5 dni.
Przy tych ustawieniach najczęściej używałam programu z lekko obciętymi basami i z ADRO, ponieważ najlepiej wtedy rozumiałam mowę. Przestałam niemal używać BEAM, ponieważ nie mogłam dobrać odpowiedniej czułości mikrofonu i miałam wrażenie, że niewiele mi takie ustawienie daje, szczególnie, że było bez ADRO. Programów z basami używałam wymiennie wtedy, kiedy chciałam czegoś posłuchać. Nie mogłam się zdecydować, który z nich lepiej nadaje się do muzyki. Teoretycznie powinien to być program bez ADRO, ale w praktyce niektóre rodzaje muzyki zmieniały mi się w hałas, poza tym na ADRO po prostu lepiej mi się słucha. Do dzisiaj nie wiem, na czym ten efekt polega.
Inż. W. uprzedził mnie, że będzie nowe oprogramowanie Cochleara do procesorów mowy. Najważniejszą rzeczą w tej wersji miała być możliwość włączenia jednocześnie ustawień takich jak BEAM i ADRO. Przy pierwszej okazji poprosiłam więc o szybkie przestawienie - dołożenie ADRO do mojego programu z mikrofonem kierunkowym. Dowiedziałam się przy tym, że istnieje również funkcja Autosensitivity, czyli automatyczna regulacja czułości mikrofonu. Poprosiłam więc również o to. Teraz mam tak:
program 1: ADRO, Autosensitivity, basy+
program 2: basy+ i nic więcej (czyli jakby ustawienie podstawowe, program, którego używam w sumie najrzadziej)
program 3: ADRO, basy– (używany najczęściej)
program 4: BEAM, ADRO, Autosensitivity, basy– (mikrofon kierunkowy, używany do rozmowy w hałasie)
Od razu okazało się, że w tej wersji mikrofon kierunkowy (program 4) przydaje mi się dużo bardziej niż przedtem. Ponieważ i tak nie umiałam sobie ustawić czułości, zostawiłam to automatyce. I jest naprawdę nieźle. W hałaśliwych miejscach, takich jak kawiarnie, przestawiam do rozmowy na program 4 i co prawda przestaje do mnie docierać np. muzyka, ale za to całkiem nieźle słyszę, co do mnie mówią. ADRO robi sporą różnicę, jeśli chodzi o wyłapywanie mowy spośród hałasu, a z mikrofonem kierunkowym to już w ogóle. Mam nawet taki problem, że zaczęłam mówić w takiej sytuacji zbyt cicho, żeby można mnie było w hałasie dosłyszeć - muszę się nauczyć dopasowywać głos do poziomu hałasu. Mam nadzieję poćwiczyć to trochę na zajęciach z emisji głosu.
Pierwszy raz mam do czynienia z automatycznym ustawianiem czułości, które dla eksperymentu zażyczyłam sobie na programie 1. Muszę powiedzieć, że efekt jest dość ciekawy. Na ulicy zrobiło się jakoś ciszej - przedtem program 1, ze wzmocnionymi dźwiękami niskimi, był ogólnie dość głośny. Poziom komfortu przy tym programie wzrósł.
Nadal jednak przy jakichkolwiek trudnościach w rozmowie przełączam się na program 3 albo 4, czyli te, które mają trochę przyciszone niskie częstotliwości.
Myślę, że rozsądna selekcja dźwięków u osób, które tak jak ja mają bardzo wysoki próg do pokonania, żeby zacząć rozumieć mowę, może pomóc. Od tego nowe procesory mają różne programy, żeby można było dostosowywać to, co się słyszy, do sytuacji. Kiedy chcę posłuchać muzyki i wiedzieć, jak coś brzmi “naprawdę” (umownie, oczywiście), przełączam na program 2. A potem rozmawiam z kimś i dziwię się, że jakoś słabo rozumiem - przypominam sobie, żeby przełączyć na program 3 i od razu jest lepiej, mniej zakłóceń - dźwięki są nieco uboższe, ale przez to mowa jest lepiej zrozumiała. Na przykład znajoma mówi, że ma problem z rozmową przez telefon, ponieważ słyszy za dużo różnych szelestów. Wydaje mi się, że tutaj właśnie by się przydał nieco uboższy w dźwięki program, włączany tylko przy okazji rozmów telefonicznych. Oczywiście ja też mam problem z rozmową przez telefon mimo najróżniejszych kombinacji, ale ja jestem prelingwalna.
Kiedyś pisałam o progach słyszenia - mam je nieco sztucznie obniżone, efekt jest taki, że chyba dociera do mnie mniej bardzo cichych dźwięków, ale ja myślę, że dla mnie to dobrze. I tu by mi się jeszcze przydały ze cztery programy w procesorze - chciałabym móc sobie potestować w warunkach życia codziennego tyle różnych możliwości. A tu trzeba się na coś zdecydować, bo z takimi programami, jakie dostanę, wychodzę na świat na następne pół roku.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze aparat słuchowy na drugim uchu. Często go zdejmuję, ale jednak w miejscach publicznych chodzę z aparatem. W aparacie odbieram przede wszystkim niskie dźwięki, które brzmią zupełnie inaczej niż w implancie i o ile te z implantu bywają dziwne (czasem nawet czuję jakiś warkot w zębach, trochę podobnie jak było na początku) i potrafią przeszkadzać, o tyle z aparatu są przyjemne i ładnie uzupełniają to, co słyszę na lewe, implantowane ucho. Z tego co się orientuję, słabsze odwzorowanie niskich dźwięków w implancie wynika z budowy ślimaka. Nie tylko ja mam takie wrażenia.
Ostatnio staram się więcej chodzić z włączonym programem 1, żeby jeszcze bardziej przyzwyczaić się do basów i może “zamienić” to uczucie w zębach na dźwięk.
Posted in cyborg, po polsku | No Comments »
24.07.2008, bartosz
Wcześniej, w aparatach nie miałem pamięci słuchowej. Nie rozpoznawałem piosenek, tekstów, głosów i tak dalej. No, może z głosów rozpoznawałem te najbardziej charakterystyczne, ale rzadko miałem okazję z tej umiejętności skorzystać.
Implant dał mi okazję tę pamięć wyrobić. W pierwszych miesiącach korzystania z procesora mowy trudno było mi zapamiętać, jak brzmi jakikolwiek dźwięk i go później rozpoznać. Powtarzanie odsłuchu płyty ze dźwiękami otoczenia przynosiło jakies rezultaty, ale to była jednak sztuczna stymulacja. Po pewnym jednak czasie rozpoznawanie dźwięków zaczęło się odbywać automatycznie. Coś zaszumiało - wiedziałem, że to woda, coś zapiszczało - opony podczas hamowania, ktoś coś mówi - to mama, brat, tata.
Oczywiście żeby korzystać z takiej pamięci, musiałem wiele razy usłyszeć daną rzecz. Poprzednio w ogóle tego nie słyszałem, a jesli nawet słyszałem, to były to zbyt rzadkie momenty, by sprawiały jakąś różnicę. Teraz wystarczy mi kilka razy coś usłyszeć, żebym mógł to potem skojarzyć i przypomnieć sobie, co to za dźwięk. Bardzo się to przydaje do ustawiania dzwonków w komórce ;-)
Ostatnio dużo słucham muzyki klasycznej, operowej. No i ostatnio w TV leciał jakiś przekaz na żywo z kabaretu operowego, czy czegoś takiego. Był dyrygent, cała orkiestra i wokaliści. W pewnym momencie jedna wokalistka wychodzi na scenę i zaczyna śpiewać… partię Królowej Nocy z Czarodziejskiego Fletu! Rozpoznałem to od razu, w dodatku zorientowałem się, że nie zaczęła od początku, tylko gdzieś od środka.
Gdy słucham Callas, wydaje mi się, że byłbym już w stanie rozpoznać ją podczas słuchania radia, gdyby niespodziewanie ją puścili. Ale albo nigdy jej nie puścili, albo jednak jej nie rozpoznałem.
Mając aparaty dziwiłem się, że ludzie tak potrafią, posłuchać chwilę i stwierdzić, że jest to utwór taki-a-taki. Teraz widzę, że to nie jest jakaś nadzwyczajna umiejętność.
Posted in po polsku | 3 Comments »
24.07.2008, bartosz
Wygrzebałem z szuflady aparat słuchowy po ponad pół roku nieużywania go. Zakładam i słucham. Wrażenia dziwne. Raz słyszę to, co robię, raz nie. Strasznie to dziwne. Szuram kapciem, słyszę tylko z jednej strony, zamyam drzwi, słyszę z obu. Dźwięki zaaparatowane ucho atakują zupełnie niespodziewanie, w implancie cały czas coś słyszę.
Włączam muzykę - płyta Callas. Jeszcze dziwniej. Na pewnych częstotliwościach ładnie słyszę jej głos, słyszę dużo lepszą barwę jej głosu, bardziej naturalną niż w implancie, ale gdy Callas zaczyna śpiewać niżej, wyżej, albo przechodzi w koloraturę - raz słyszę lepiej z jednej, raz z drugiej strony.
Barwa swoją drogą, ale w aparacie jednak nie słyszę, nie czuję tej energii głosu. No i w ogóle nie umiem głosu wyróżnić z instrumentów. W implancie od razu słyszę, gdy ktoś zaczyna śpiewać.
Aparatu już generalnie nie noszę, ale może do słuchania muzyki jednak się przyda?
Posted in po polsku | 2 Comments »
27.06.2008, cyborg
Co ja właściwie teraz słyszę? Dla mnie ważniejszym pytaniem jest: co rozumiem?
Rozmawiałam dzisiaj z E. Dość dawno nie miałyśmy okazji porządnie pogadać. Przyznam, że kiedyś miałam problemy ze swobodną rozmową z nią, to jedna z tych osób, które mówią dość cicho i spokojnie. Człowiek szybko się przyzwyczaja do dobrego i nie zauważyłam od razu, że praktycznie nie musiałam prosić o powtarzanie. Jeśli już, to chodziło o jakieś pojedyncze, trudniejsze słowa czy frazy. Dynamika rozmowy zupełnie inna, mimo tego, że bez patrzenia na usta się nie obejdzie. Mam tak z wieloma osobami. Co i rusz słyszę też opinie, że teraz lepiej mówię. Pisałam już o tym kilka razy, bo to był w ogóle pierwszy zauważalny dla otoczenia efekt implantowania. Jedno i drugie ma ogromny wpływ na jakość rozmów, które mogę teraz prowadzić — przynajmniej wtedy, kiedy jest w miarę cicho naokoło.
Inna sprawa to jest rozumienie czysto ze słuchu. Tutaj muszę jednak w jakiś sposób się zmuszać do ćwiczeń. Nie bardzo mogę ćwiczyć ot tak, od niechcenia, w sposób bierny, ponieważ np. z radia i tak nic nie rozumiem, choćbym słuchała godzinę. To musi być albo książka, którą równocześnie czytam, albo ktoś musi współpracować, przez telefon lub na żywo. Chodziłam na przykład przez cały rok na ćwiczenia słuchowe do pani Sz. w IFPS. Zauważyłam, że zrobiłam znaczne postępy. Ćwiczenia polegały najczęściej na tym, że pani Sz. czytała (albo wymyślała na poczekaniu) jakiś tekst, a ja znając kontekst (temat albo obrazek) musiałam go zrozumieć, nie patrząc na nią. Liczba powtórzeń — aż do zmęczenia materiału. Oczywiście to się nie udaje w 100% i na pewno nie od razu. Ale jednak po roku tych ćwiczeń byłam w stanie zrozumieć większą część tekstu, nawet jeśli nie od razu, to przy powiedzmy dwóch czy trzech powtórzeniach, zdanie po zdaniu. Rok temu byłoby to nie do pomyślenia. Zaczynałyśmy od zestawów zamkniętych.
To jest tak, jakbym uczyła się nowego języka — chyba już o tym wspominałam. Znam dobrze język polski, ale w reprezentacji wizualnej (wargi) oraz pisemnej. Reprezentację dźwiękową dopiero sobie pracowicie wdrukowuję do mózgu, który nie ma już tej plastyczności, co u dwuletniego dziecka.
Trzeba będzie to samo zrobić z innymi językami.
Posted in cyborg, po polsku | No Comments »
27.06.2008, cyborg
Zawsze czytałam z ust, wspomagając się tylko w większym lub mniejszym stopniu słuchem (rozumiałam ludzi nawet bez aparatów). Rozmowa przez telefon była dla mnie w zasadzie niedostępna. Po pierwsze, mogłam porozumieć się tylko z najbliższymi osobami, używając ściśle określonego kodu (w najprostszym przypadku jest to “tak” i “nie”, czyli ja mogłam przekazać jakąś informację i ewentualnie coś potwierdzić). Po drugie, wymagało to idealnej ciszy dookoła. Zanim pojawiły sie komórki, robiłam pewne próby na automatach telefonicznych przełączając aparat na T (odbiór przez cewkę indukcyjną), ale nie satysfakcjonowało mnie to. Potem rozpowszechniły się SMSy - dla mnie prawdziwa rewolucja w komunikacji, porównywalna z e-mailem. Jednak komórka nigdy dobrze nie współdziałała z moim aparatem słuchowym, więc na jakiś czas dałam sobie spokój z komunikacją głosową przez telefon.
Potem dostałam do testów pętlę indukcyjną do mojej Nokii. Na początku to była rewelacja. Mogłam przełączyć oba aparaty na T i słyszeć przez oba, z wyłączonym mikrofonem, a więc bez zakłóceń z otoczenia (chyba że w pobliżu coś emitowało fale elektromagnetyczne). Wtedy powróciłam do prób telefonowania do bliskich, ale niestety pętla szybko się popsuła, a nowa kosztowała jakąś straszną kasę i dałam sobie spokój. Zresztą i tak nie było mowy o swobodnej rozmowie, a SMSy zapewniały mi taką komunikację, jakiej potrzebowałam.
Kiedy już zaczęłam co nieco więcej słyszeć przez swój implant, chciałam znów spróbować z rozmowami telefonicznymi. Nadal muszę czytać z ust, ale przecież słyszę teraz o wiele więcej niż kiedyś, przede wszystkim dociera do mnie większość dźwięków mowy. Pojawia się zatem co najmniej możliwość znacznego rozszerzenia umówionego kodu, jeśli nie wyjścia poza kod w ogóle.
Zauważyłam, że procesor implantu współpracuje z komórką znacznie lepiej niż aparat — przede wszystkim nie występuje problem sprzężenia. Natomiast okazały się dwie rzeczy. Po pierwsze, że jeśli naokoło jest jakiś hałas, to i tak przez telefon nic nie usłyszę, nie ma mowy. Mówią mi, że słyszący mają tak samo. Jednak to kwestia natężenia tego hałasu, ja wysiadam już w sytuacji, kiedy ktoś gdzieś naokoło rozmawia albo przejedzie pojedynczy samochód. Próby rozmawiania musiałam więc podejmować znów w warunkach ciszy dookoła.
Po drugie, okazało się, że mam pewną barierę psychologiczną. Komunikuję się wtedy, kiedy tego potrzebuję. SMSy plus komunikatory w Internecie bardzo dobrze spełniały swoje zadanie. Jeśli się uprę, to jestem w stanie nawet uruchomić GG na swojej komórce, nie żeby to było wygodne. Musiałabym do kogoś zadzwonić tylko po to, żeby poćwiczyć, w sytuacji, kiedy jestem w domu (bo tam jest spokój) — w domu zawsze jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia, a i środki komunikacji mam pod ręką lepsze. A w sytuacjach, kiedy rzeczywiście chciałabym użyć telefonu, na przykład po to, żeby się z kimś szybko umówić (np. “czekam na ciebie przy fontannie — będę za pięć minut” — szybciej to powiedzieć niż napisać SMSa), było na to zbyt głośno dookoła. Na tyle głośno, że nie mogę nawet stwierdzić, czy w ogóle ktoś odebrał telefon, czy to może poczta głosowa, czy co.
Pamiętałam swoją pętlę do starego telefonu i brakowało mi podobnego rozwiązania. W końcu znalazłam firmę, która sprzedała mi pętlę indukcyjną Bluetooth.
Z punktu widzenia telefonu jest to zestaw słuchawkowy na BT. Z punktu widzenia użytkownika — to pętla indukcyjna, wyposażona w mikrofon, którą zakłada się na szyję. Przełączam procesor i aparat na odbiór przez cewkę indukcyjną (na T) — i jechane. Odłącza mi się mikrofon, nie słyszę co się dzieje naokoło, słyszę tylko telefon. Dodatkową zaletą tego rozwiązania jest wykorzystanie zarówno implantu, jak i aparatu naraz. Pętla jest malutka, estetyczna, wygodna w obsłudze, można iść ulicą i “gadać do siebie”.
Pierwsze próby jej wykorzystania do rozmowy są bardzo obiecujące. Jechałam kiedyś samochodem przez straszne korki i nudziło mi się na tyle, że zaczęłam dzwonić (przez zestaw słuchawkowy wolno rozmawiać, jak się prowadzi) i odbyłam kilka rozmów, w tym kilkuminutową z moją siostrą. Jak mi się coś wystarczająco dużo razy powtórzy, to ja czasem nawet to zrozumiem. Dla mnie to jednak rewolucja.
Problemy, jakie zauważyłam, są następujące:
– Telefon obcina wyższe częstotliwości i pewne głoski, takie jak S czy SZ, słyszę jednak słabiej niż na żywo. Trochę tak, jak przed implantem, kiedy to nie słyszałam ich w ogóle.
– Nie da się rozmawiać w tramwaju i w niektórych miejscach, a to z powodu zakłóceń elektromagnetycznych. Przełączając aparat lub procesor na T można często usłyszeć prawdziwy śmietnik elektromagnetyczny! Nawet w domu, mimo że nie mam telewizora ani monitora CRT, słyszę jakiś szum po przełączeniu na T. Jest on na tyle cichy, żeby nie przeszkadzać w rozmowie, ale jak się nie rozmawia, to jednak bardzo wyraźny. W centrum miasta również różne rzeczy można usłyszeć w ten sposób. Zwykle szumy i warkoty, ale kiedyś w centrum handlowym chyba złapałam jakąś rozmowę — szkoda, że nie mogłam zrozumieć, o czym.
Zdarzyła mi się ostatnio zabawna sytuacja. Byłam na mieście, przy bardzo ruchliwej ulicy, i postanowiłam przekazać mamie od razu pewną wiadomość. Dzwonię do niej, dobrze słyszę, nawet rozumiem sporo z tego co mówi… i nagle się okazuje, że ona mnie słyszy piąte przez dziesiąte. Z powodu hałasu, który jest naokoło mnie! W ogóle o tym nie pomyślałam, dla mnie warunki akustyczne były bardzo dobre. Bo ja miałam mikrofon odłączony.
To też może być problem: człowiek nie słyszy własnego głosu podczas rozmowy. Oczywiście można, przynajmniej we Freedomie i w moim aparacie słuchowym, ustawić tak, żeby odbierać równocześnie przez mikrofon i przez indukcję. Jednak coś za coś, ja, żeby coś usłyszeć, muszę mieć odłączony mikrofon.
Na razie nie rozmawiam zbyt wiele, za bardzo przyzwyczaiłam się do SMSów, komunikatorów i radzenia sobie innymi sposobami — ale kiedy już, to często mam bardzo dużą satysfakcję.
W następnym poście wyjaśniam, co ja właściwie rozumiem ze słuchu.
Posted in po polsku | No Comments »
13.06.2008, bartosz
Generalnie jest tak: w ciszy wszytko można. W ciszy jest dużo łatwiej ze wszystkim - ze słuchaniem i mówieniem. Gdy jest jakikolwiek jednostajny szum, wyraźnie słyszę, jak zagłusza mi on niektóre częstotliwości, jak zaczyna mi być trudniej zrozumieć, co inni mówią i o ile trudniej jest mi mówić. W niejednostajnym hałasie jest jakby łatwiej, choć może to tylko złudzenie.
Z czasem się tak jakoś stało, że uzyskałem kontrolę słuchową nad tym, jak mówię. Nie jest ona może zbyt doskonała, ale już się do niej przyzwyczaiłem. I w momencie, gdy zaczyna być głośno, zaczynam się czuć niekomfortowo. Nie mogę odfiltrować hałasu od swojej mowy - bo po prostu nic poza hałasem nie ma. Procesor mowy takich rzeczy nie rozróżnia, to nie naturalne ucho przecież. Nie wiem, jak to dokładnie działa, ale czasami, nawet gdy jest hałas, mogę wyróżnić ludzką mowę i słyszę całkiem dobrze. Czasem jednak słuch mi zupełnie siada i równie dobrze mógłbym zdjąć procesor.
Mam tak, że gdy jest szum, mogę sobie z niego nie zdawać sprawy, może się on wtopić w tło, ale gdy ktoś do mnie mówi, albo gdy ja sam mówię, zaraz “widzę”, że jest coś nie tak. Niestety takie sytuacje są dość częste.
Posted in po polsku | 1 Comment »
12.05.2008, cyborg
Na zajęciach z emisji głosu dostaliśmy, nietypowo, ćwiczenie z komunikacji. Jedna osoba dostaje rysunek z kilkoma figurami geometrycznymi, a druga pustą kartkę i długopis. Zadanie polega na tym, żeby opisać i odtworzyć rysunek jak najwierniej. Mówiący nie może widzieć powstającego rysunku, rysujący nie może zadawać pytań. Proste? Niezupełnie. Narysować trójkąt - ale jaki? w jakim położeniu? jakiej wielkości? Dużo informacji trzeba zapamiętać, zanim można coś narysować, a po drodze dochodzi do przekłamań.
Mnie wyjaśnienie Bartkowi, jak narysować trójkąt, trzy kółka i parę kresek, zajęło 12 minut, a i tak nie obyło się bez nieścisłości, które doprowadziły do błędów. Jemu poszło lepiej. Ułatwieniem było to, że oboje mamy podobne wykształcenie i posługujemy się tym samym językiem, oraz to, że dobrze rozumiemy swoją mowę. A teraz proszę sobie to przełożyć na warunki w klasie lub sali wykładowej…
Obowiązkowe ćwiczenie dla nauczycieli i pracowników helpdesku.
Posted in cyborg, po polsku | 1 Comment »
28.04.2008, bartosz
No proszę. Dziś miałem sprawę do załatwienia z osobą, którą znam już długo i z którą zawsze się kontaktowałem e-mailem, SMSem, albo osobiście. Dziś wieczorem postanowiłem spróbować telefonu. Dzwonię więc, witam się i słyszę: “a z kim ja rozmawiam”? ;)
Sprawę załatwiłem bez większych problemów. Głos tej osoby słyszałem czysto i wyraźnie.
Chyba trzeba będzie pomyśleć o dzwonieniu do innych.
Posted in bartosz, po polsku | 9 Comments »
17.03.2008, bartosz
Pisałem poprzednio, że nie chcę już zmieniać programu, bo mam dosyć ciągłego przyzwyczajania się do niego. Jednak zmieniłem zdanie, gdy zobaczyłem wynik badania w wolnym polu. Wszystkie częstotliwości były równo na poziomie ok 20-30 dB, ale na poziomie 3000 Hz spadały do 45 dB! Była to bardzo duża dysproporcja, więc jednak się zgodziłem na “wyprostowanie” programu. Pozostałe badania wypadły OK - zwłaszcza badanie rozumienia słów jednosylabowych - wypadło mi na poziomie 60%. Ale nie ma się czemu dziwić, skoro zmienili głos z męskiego na kobiecy, łatwiejszy do zrozumienia. Będą mieli w Kajetanach lepsze statystyki? ;-)
Przyzwyczajenie się do nowego programu nie było uciążliwe - programowaniu, które miałem kilka miesięcy temu, nie towarzyszyło tym razem pogorszenie słyszenia. Teraz słyszę już lepiej.
Lepiej, to znaczy na takim poziomie, jaki opisywałem już parokrotnie. Wychwytuję pojedyńcze zdania z otoczenia, rozumiem prawie wszystko, jeśli widzę twarz, z telewizji bez widocznej twarzy mało co łapię, z twarzą koło połowy. Lepiej już nie będzie, i tak, jak na osobę z prelingwalną głuchotą, mam dobre efekty.
Telefon? Raz, będąc na wydziale, zadzwoniłem podczas głośnej przerwy do mamy. Udało mi się jakoś nadzwyczajnie dobrze przyłożyć słuchawkę do mikrofonu, dzięki czemu dobrze ją słyszałem i mogłem bez problemu się dogadać. Niestety nie powtórzyło się to już, choć fakt, że mało próbuję.
Na koniec mała przestroga dla tych, którzy mają implant firmy Med-El. Jeśli macie możliwość wybierania pomiędzy OPUS1 a OPUS2, zastanawiając się weźcie pod uwagę, że pilot do tego drugiego w razie zgubienia trzeba kupić za ok 400 euro. Mój się gdzieś zapodział, ale po dwóch tygodniach na szczęście się odnalazł. Funkcje obu procesorów są właściwie identyczne, jedyna różnica leży w tym, że dwójka ma 4 programy, jedynka 3, dwójkę się obsługuje pilotem, jedynkę ręcznie. I może jeszcze parę innych szczegółów - bo przecież oba mają te same możliwości techniczne. Tak że jest to kwestia wyboru między wygodą i ryzykiem zgubienia (zawsze to 2 rzeczy do pilnowania) a mniejszym komfortem użytkowania procesora.
Następne programowanie w czerwcu.
Posted in bartosz, po polsku | 2 Comments »
06.03.2008, cyborg
W ramach samodzielnych ćwiczeń słuchowych wymyśliłam słuchanie i równoczesne czytanie tego samego tekstu. Z samego słuchania nic bym nie zrozumiała — to nie pani Sz., która każde słowo powtórzy tyle razy, ile trzeba. Ale mam nadzieję, że słuchając tekstu, który mogę przeczytać, nauczę się brzmienia słów. W każdym razie stale poszukuję “materiału słownego” z dokładną transkrypcją. Na razie ograniczam się do języka polskiego, ale może się odważę kiedyś na teksty angielskie czy włoskie, chociaż na razie nic pod ręką w wygodnym formacie nie mam.
Obecnie mam ,,na tapecie” dwie książki: “Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej” Michała Witkowskiego oraz “Dziennik Bridget Jones” Helen Fielding. Witkowski sam czyta swoje książki, natomiast w rolę Bridget wcieliła się aktorka Dorota Segda.
Zauważyłam tutaj ciekawą rzecz. Mimo że generalnie głosy damskie rozumiem lepiej, to łatwiej mi się śledzi po głosie Witkowskiego. Segdę często gubię, muszę odnajdywać tekst na podstawie jakiegoś charakterystycznego dialogu czy początku zdania.
Może to dlatego, że Witkowski nie jest zawodowym aktorem, a zatem jego interpretacja jest mniej ekspresyjna, bardziej monotonna - i dzięki temu łatwiejsza dla mnie w odbiorze? Segda mówi raz szybko, raz wolno, raz cicho, raz głośno. Witkowski niby też, ale chyba w mniejszym stopniu.
Niestety, pliki odpowiadające fragmentom “Bridget” są męcząco długie, obejmują nawet nie całe rozdziały, tylko jakieś kawałki odpowiadające w przybliżeniu objętości rozdziału, ale przesunięte. Wysłuchanie do końca całego kawałka (żeby było dokładnie wiadomo, kiedy zaczyna się następny) jest trudne, bo to dość męczące ćwiczenie. Pliki “Barbary” są krótsze, bo i rozdziały są dość krótkie.
Ciekawa jestem opinii kogoś, kto słyszał któreś z tych nagrań. I mam nadzieję, że Witkowski będzie kontynuował wydawanie swoich książek jednocześnie w dwóch wersjach. Na CD wyszły też fragmenty innej jego książki pt. “Lubiewo”, niestety tylko fragmenty - mimo to udało mi się całkiem sporo z nich zidentyfikować.
Posted in po polsku | No Comments »
05.03.2008, cyborg
Program z basami jest fajniejszy, daje bogatszy dźwięk, ale jak te basy są przycięte tak jak na początku, to lepiej mi się rozmawia i lepiej mi idą ćwiczenia z rozumienia mowy ze słuchu. Nie chcę jednak rezygnować z większego zakresu, zatem wygląda na to, że będę się stale przełączać pomiędzy dwoma programami.
BEAM się sprawdza. Daje podobny efekt, co poprzednio zwiększanie czułości mikrofonu, a nawet lepszy, bo zamiast pogłaśniania wszystkiego w nadziei wyłowienia użytecznych dźwięków, wyciszane są dźwięki dochodzące z boku. I to rzeczywiście działa, a efekt jest mniej męczący. Niemiłe bywa tylko przełączanie się z powrotem na hałas. Teraz już nie bawię się tyle ustawieniami czułości mikrofonu, w sytuacji rozmowy w hałasie (np. kawiarnia w empiku, bywa tam głośno, ale bez przesady) przełączam się po prostu na BEAM. Cały czas nie jest dla mnie jednak jasne, jaką właściwie czułość ten program powinien mieć ustawiony i w jakiej sytuacji. Eksperymentuję z tym. Domyślnie było 8 czy 9 (na pozostałych programach 12) i nie wiem, czy to przypadek, czy tak ten system jest zaprojektowany.
Jednak kiedy jest naprawdę gwarno i wszyscy rozmawiają dookoła, tak jak w bardziej zatłoczonej kawiarni, BEAM już nie daje rady.
Mam teraz zupełnie inne poczucie głośności. Właściwie żeby się przekonać, czy radio albo muzyka na pewno nie jest za głośno, muszę na chwilę zdjąć cewkę procesora z głowy i posłuchać przez sam aparat. Często jest tak, że dźwięk wydaje mi się bardzo głośny, a przez aparat słyszę go na granicy, albo w ogóle.
Ma to też swoje wady. Jestem bardzo wrażliwa na hałasy w pracy. Wystarczy, że ktoś rozmawia głośno w sąsiednim pokoju przy otwartych drzwiach - już potrafi mnie to wytrącić z rytmu. Czasami wychodzę sprawdzić, co się takiego dzieje, a to tylko rozmowa albo ktoś odkurza komputer. Mogę albo zmniejszać głośność/czułość (nie przepadam), albo się wyłączać całkiem (jeszcze bardziej nie lubię), albo odcinać się muzyką (fajne, ale nie zawsze się wtedy dobrze pracuje), albo zamykać drzwi (nie mam ochoty, a poza tym nie zawsze siedzę sama w pokoju), albo próbować się przyzwyczaić. Co niniejszym czynię. Szkoda, że nie jestem w stanie zrozumieć, co mówią.
A jak to w ogóle po roku wygląda? Wszyscy mnie teraz o to pytają, a i na najbliższej wizycie w Kajetanach, już w piątek, pewnie trzeba będzie coś powiedzieć. Jest różnica? Na pewno jest. Inaczej mi się rozmawia z ludźmi - chociaż to trudno zauważyć, bo człowiek szybko się przyzwyczaja do dobrego, do tego, że nie musi prosić o powtórzenie po cztery razy. Nie doszłam jeszcze do etapu rozpoznawania mowy ze słuchu, chociaż na ćwiczeniach z panią Sz. widać chyba postępy. I, jak już pisałam, podobno lepiej mówię. Mam nadzieję, że tak jest nadal - po ostatnim programowaniu nie słyszałam opinii na ten temat. Ludzie: jeśli mnie przestaliście rozumieć, nie wstydźcie się powiedzieć. Dla mnie to ważna informacja: że albo coś jest nie tak z nowym programem, albo ja się przestałam starać.
Inaczej reaguję na dźwięki z otoczenia. Nie stresuję się już, że nie usłyszę domofonu - można mnie już odwiedzać bez czekania pod klatką, aż zareaguję na komórkę. Chyba że przed południem, kiedy nie mam jeszcze założonego procesora.
Albo taka sytuacja: telefon leżał w kuchni na lodówce. Z pokoju usłyszałam, jak wibruje na nadejście SMSa, co więcej - dokładnie wiedziałam, co słyszę. W ogóle to kiedyś miałam problem - mój pierwszy telefon nie miał wibry, a jego dzwonków nie słyszałam, i praktycznie musiałam go cały czas pilnować. Teraz w domu czy w pracy spokojnie mogłabym ustawiać powiadamianie dźwiękowe, wibra jest z przyzwyczajenia (a jak przypadkiem jest profil dźwiękowy, podskakuję na każdy SMS, bo z początku nie wiem, co to jest, a słyszę bardzo głośno).
Czuję, że mogę w jakimś stopniu polegać na swoim słuchu, że usłyszę, kiedy coś się dzieje, kiedy ktoś zadzwoni czy przyjdzie, nawet kiedy będzie sobie otwierał drzwi kodem. W każdym razie kiedy jest cicho - w hałasie nadal się gubię, nie rozróżniam wtedy dźwięków zbyt dobrze.
W następnym odcinku będzie o książkach audio.
Posted in po polsku | No Comments »
04.03.2008, cyborg
Rok temu, 12 lutego, miałam operację wszczepienia implantu. A za dwa tygodnie, 19 marca, przypada rocznica pierwszego podłączenia procesora. Jak widać, przebyłam od tego czasu długą drogę. I mam zamiar iść dalej.
Posted in po polsku | 1 Comment »
04.03.2008, cyborg
Odebrałam nowy sterownik do procesora. A było tak: po czterech miesiącach użytkowania pojawiło się podłużne pęknięcie na magazynku z bateriami. Niby można zakleić skoczem, no ale bez przesady, to nowy sprzęt. Pojechałam do Kajetan celem złożenia reklamacji. Ku swojemu zdziwieniu dowiedziałam się, że wymiana potrwa na pewno ponad miesiąc - ale na szczęście dostałam sterownik zastępczy, nie różniący się niczym oprócz koloru od oryginalnego. Dzisiaj w końcu, przy okazji programowania, odebrałam nowy sterownik i znów mam cały śliczny czarny procesorek. Niestety, nie byłam jedyną osobą, która miała problemy z tą częścią Freedoma. Mam nadzieję, że firma wyciągnęła wnioski i nowe sterowniki są z mocniejszego plastiku - jednak na wszelki wypadek przestałam już wyjmować pojemnik z bateriami do każdego suszenia.
Miałam programowanie procesora - teraz to sie odbywa co cztery miesiące. Freedom ma cztery programy, kazdy z nich można osobno ustawiac, każdy ma też swoją własną regulację czułości i głośności - ale jednak zaczęło nam z inż. W. brakować tych programów. Pierwszy raz nie zostawiliśmy żadnego poprzedniego programu, wszystkie nowe — w końcu teraz już jestem w stanie ocenić na miejscu, czy z programem da się wytrzymać, czy nie. Dostałam jeden program (P1) z subwooferem, czyli ze wzmocnionymi basami - dotychczas zawsze były trochę słabsze ze względu na dziwne efekty przez pierwsze kilka miesięcy - drugi program (P3) dość podobny do poprzedniego, na obu tych programach włączony system ADRO. Kolejny program (P4) był bez ADRO, ostatni natomiast (P2) przeznaczony został na coś, czego jeszcze nie próbowałam: system BEAM, wykorzystujący mikrofon kierunkowy. Mam spróbować, czy rzeczywiście będzie się dla mnie sprawdzał w rozmowie w hałasie.
Na pierwszy rzut oka program “z basami” jest przyjemny, ale nieco gorzej rozumiem w nim mowę ludzką. Coś podobnego pisał zresztą Michael Chorost, który używa dwóch różnych programów do rozmowy i do słuchania np. muzyki.
Robiłam też za królika doświadczalnego. Testowany jest mianowicie system zdalnego ustawiania procesora. Wygląda to tak: na miejscu potrzebny jest sprzęt do jego podłączenia oraz asystent umiejący podpiąć kabelki i w razie potrzeby służący za tłumacza. Właściwego ustawienia procesora dokonuje zdalnie wykwalifikowana osoba. Chodzi o to, żeby móc tworzyć przychodnie na terenie całego kraju, do których wystarczy sprzęt, a nie trzeba wysoko wykwalifikowanego specjalisty z doświadczeniem w ustawianiu. System jest opracowywany we współpracy z Cochlearem, z myślą o krajach jeszcze większych niż Polska.
Najpierw zrobiliśmy programowanie w sposób tradycyjny, w jednym pokoju, a następnie inż. W. przeniósł się do innego pokoju i powtórzyliśmy procedurę, dokonując jeszcze paru zmian w moich nowych programach. Stanowiska dla pacjenta i dla inżyniera wyposażone są w kamery i mikrofony, i mogą oni widzieć siebie wzajemnie na ekranie monitora. Następnie obie strony wypełniły ankietę na temat przebiegu programowania: tradycyjnie i zdalnie.
Z mojego punktu widzenia był jeden problem techniczny: obraz nie był zsynchronizowany z dźwiękiem. W związku z tym musiałam opierać się wyłącznie na czytaniu z ust. Obraz był do tego dostatecznie wyraźny, ale jednak łatwiej jest zrozumieć osobę widzianą na żywo. Miedzy innymi po to zresztą przy pacjencie obecny jest ktoś z personelu - aby w razie czego przejąć komunikację.
Ogólnie kontakt z inżynierem przez wideochat oceniłam w ankiecie na 3-4, podczas gdy osobisty na 5. Myślę jednak, że dla kogoś, kto musi jeździć na każde ustawienie np. z Krosna do Warszawy, to by było duże ułatwienie. Moim zdaniem pierwsze dopasowanie procesora powinno być zrobione “na żywo”, i później też kontakt będzie potrzebny - ale tak co drugie ustawienie spokojnie można by robić zdalnie.
Posted in po polsku | No Comments »
20.12.2007, bartosz
Jutro mam wizytę w Kajetanach. Dowiedziałem się, że ponoć się da przepisać program ze starego procesora na nowy. Wcześniej, gdy dostałem OPUSa, nie było takiej możliwości, można było tylko mniej więcej ustawić nową mapę na podstawie starej, a potem stopniowo dopracowywać program.
Mam jeszcze swój stary procesor, właśnie go przymierzyłem. Różnice są dość ciekawe. Z jednej strony słychać gorzej, z drugiej… jakby lepiej? W starym procesorze dźwięki nie są odwzorowywane tak bogato, jak w OPUSie, na przykład szelest kartki papieru przesuwanej po biurku to jednostajny gwizd. Dźwięki mowy są bardziej płaskie i mniej zróżnicowane, natomiast spółgłoski zdecydowanie się wybijają ponad samogłoski, co ułatwia ich rozpoznawanie.
Ostatnio mnie naszła taka refleksja w związku z postępem technologicznym procesorów mowy. Podobno słyszenie w najnowszych z nich jest niemal tak dobre, jak u normalnie słyszącego człowieka. Mam jednak wątpliwości, czy osoby będące głuche od urodzenia będą w stanie z tego skorzystać. Nie wiem, jak z dziećmi implantowanymi bardzo wcześnie, ale ja u siebie po zmianie procesora nawet po pewnym czasie miałem kłopoty z wysłuchiwaniem ludzkiej mowy. Może właśnie dlatego, że ta mowa była odwzorowywana zbyt… dokładnie? Ogromna ilość szczegółów dźwiękowych, te wszystkie niuanse - to faktycznie słychać, ale czy to pomaga? Może czasem lepiej, jak dźwięki są bardziej uproszczone, może lepiej, gdy dane głoski zawsze brzmią tak samo, a nie inaczej za każdym razem, gdy się je wypowie? Ich brzmienie zależy od masy czynników - nastroju, emocji, tonu głosu, kontekstu wypowiedzi, hałasu w otoczeniu i pewnie jeszcze kilkunastu/kilkudziesięciu innych.
Poważnie się nad tym zastanawiam. Bogactwo dźwięków jest jednak mniej ważne od zrozumiałości mowy, od łatwości komunikacji. Na pewno się przydaje w czasie słuchania muzyki, ale o ile częściej z kimś rozmawiamy, niż jej słuchamy? Można to sobie łatwo wyobrazić - wszystkie książki, gazety i inne takie są drukowane z użyciem czarnego pisma i białych (albo, jeśli już, jednokolorowych) kartek. Ktoś się podejmie przeczytania jakiejś trylogii, gdzie każdy wyraz i kartka mają inny kolor, po to, powiedzmy, żeby lepiej zobrazować emocje, które przedstawiają? To możliwe, ale męczące.
Na wizycie poproszę o wgranie do nowego procesora programu ze starego. Zobaczymy, jak będę w nim słyszał. Generalnie nie chcę już za bardzo zmian w programie - każda pociąga za sobą pogorszenie słyszenia, a ja już chyba widzę granicę, której nie przekroczę i tak. Nie mam już cierpliwości i ochoty dochodzić do niej po raz 6-ty, 7-my czy 8-my.
Posted in bartosz, po polsku | 1 Comment »
16.11.2007, cyborg
Trochę materiału z programów telewizyjnych poświęconych lipcowej konferencji z okazji 15-lecia implantów w Polsce.
Wiadomości:
Teleexpress:
Dziękuję osobie, która to zamieściła na youtube i zawiadomiła kogo trzeba.
Posted in po polsku | 1 Comment »
16.11.2007, cyborg
Umyłam głowę i popracowałam trochę przy komputerze bez aparatu ani procesora. I jakoś tak dziwnie. Nie mogę wsłuchiwać się w dźwięk udręczonego wentylatora wyjącego przy paru okienkach więcej (zaczyna mnie to martwić), nie słyszę dźwięku z filmiku, który ktoś mi podesłał, nie słyszę co robię… W końcu zakładam procesor. Jestem uzależniona od dźwięków.
Co ciekawe, dotyczy to raczej wieczoru. Po nocnym “odwyku” rano nie mam problemów z ciszą, właściwie zakładam procesor dopiero po śniadaniu, często też siadam rano do komputera bez elektroniki osobistej i nie zauważam ciszy. Ale jak już raz założę procek, to zdejmuję go dopiero przed samym położeniem się spać. Chyba że idę na basen.
A tak poza tym to usłyszałam niedawno, że moja Mama wymawia inaczej “h” i “ch”. Nigdy wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy, a i ona chyba się nad tym nie zastanawiała. Niewiele osób w Polsce tak mówi.
To jest wersja html pliku http://www.implantslimakowy.pl/sonata.pdf.
G o o g l e automatycznie generuje wersję html dokumentu podczas indeksowania Sieci.
Page 1 |
---|
Page 2 |
---|
Page 8 |
---|
8
bab[Lublin dołączył do Warszawy, Poznania i Katowic, w których wszczepia się implanty ślimakowe. Dwie pionierskie operacje przeprowadzili lekarze z Kliniki Otolaryngologii SP Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie.]b
Jeden implant chirurdzy wszczepili 30-letniemu mężczyźnie ze widnika (woj. lubelskie), od dziecka cierpiącemu na postępującą głuchotę. Drugi - 16-letniej dziewczynie z Rzeszowa, całkowicie głuchej od kilku lat. ?Dla obydwojga był to ostatni dzwonek na takie operacje" - powiedział prof. Wiesław Gołąbek, kierujący Kliniką Otolaryngologii SPSK nr 4 w Lublinie.
Lubelska klinika przygotowywała się do tych operacji od wielu miesięcy. Zgromadziła potrzebny sprzęt, m.in. mikroskop operacyjny za kilkaset tysięcy złotych i wiertarki za 100 tys. zł. Personel uczył się wszczepiania implantów w kraju i za granicą. Do szczęścia brakuje jedynie pieniędzy. Implant ślimakowy kosztuje 60-70 tys. zł. Dwa pierwsze zabiegi sfinansował oddział Narodowego Funduszu Zdrowia w Lublinie, wygospodarowując pieniądze z puli przeznaczonej na refundację leków. Pieniędzy wystarczy może jeszcze na jeden taki zabieg w tym roku. ?rodki na implanty ślimakowe przydzielała centrala NFZ. Lublinowi niestety nie dała, ponieważ do tej pory takich operacji nie robiliśmy - mówi Tomasz Kwiatkowski, zastępca dyrektora ds. medycznych NFZ w Lublinie. - Złożyłem w Warszawie wniosek o fundusze na ten cel".
PAP/Rynek Zdrowia
2009-07-29 20:02:00
Jedną z trzech pionierskich w Europie operacji wszczepienia implantów słuchowych nowej generacji u dzieci przed pierwszym rokiem życia przeprowadzono w środę 29 lipca pod kierunkiem prof. Henryka Skarżyńskiego w Międzynarodowym Centrum Słuchu i Mowy w Kajetanach pod Warszawą.
Podobne operacje miały tego samego dnia miejsce we Freiburgu w Niemczech pod kierunkiem prof. Rolanda Lasziga oraz w Pampelunie w Hiszpanii pod kierunkiem prof. Manueli Merique.
Jak powiedział prof. Henryk Skarżyński, który dotychczas przeprowadził najwięcej na świecie operacji poprawiających słuch, wszczepione w środę (29 lipca) trójce dzieci implanty ślimakowe nowej generacji są bardzo zminiaturyzowane.
– Dzięki temu można jeszcze bardziej obniżyć wiek wszczepiania implantu, przede wszystkim u dzieci z głuchotą wrodzoną, głęboką lub całkowitą, gdzie aparaty słuchowe praktycznie nie dadzą żadnego efektu i czekanie kilku miesięcy, gdy dziecko będzie mieć większą głowę i grubsze kości czaszki będzie w rzeczywistości czasem straconym – powiedział prof. Skarżyński.
Wyjaśnił, że do tej pory, ze względu na rozmiary implantów ślimakowych, wszczepianie ich u dzieci poniżej 1. roku życia było praktycznie niemożliwe.
– W naszym ośrodku, bo w innych polskich ośrodkach takich operacji się u tak małych dzieci nie robiło, dzieci były operowane najwcześniej po skończeniu roku życia. Natomiast teraz możemy to robić już w wieku 6 miesięcy.
Jest to ważne, gdyż w tym wczesnym okresie spontaniczny rozwój dziecka przebiega najszybciej. Maluchy w tym wieku mają ogromną chęć do nawiązywania kontaktu, do naśladowania docierających do nich dźwięków, mowy –co objawia się gaworzeniem u dzieci prawidłowo słyszących.
– Dotychczas wyzwaniem dla nas było, aby dziecko mogło się nauczyć słuchać i mówić przed pójściem do szkoły podstawowej. Dzisiaj ta szansa otwiera się o kilka lat wcześniej. Wszczepiając implant w drugiej połowie pierwszego roku życia możemy zapewnić tym dzieciom niemal naturalny rozwój słuchowy, a następnie rozwój mowy i opanowanie języka. W praktyce, umożliwi to przygotowanie tych dzieci do pełnej komunikacji z otoczeniem w wieku 2-3 lat, tj. jeszcze przed pójściem do przedszkola – wyjaśnił prof. Skarżyński.
Dodał też, że tak wczesne wszczepienie implantu słuchowego powinno skrócić całkowity okres rehabilitacji i zarazem zmniejszyć jej koszty. Nowa generacja implantów to urządzenia australijskie. Mają one znacznie zminiaturyzowane wewnętrzne części elektroniczne oraz procesor mowy, co w jeszcze większym stopniu poprawia ich niezawodność. Obecnie są to najmniejsze implanty ślimakowe, a przy tym bardziej trwałe i odporne na urazy, a ich kształt można dopasować do różnych zniekształceń na powierzchni głowy.
W środę 29 lipca operacja wszczepienia implantów nowej generacji została wykonana u trójki dzieci w wieku 10, 11 i 18 miesięcy - powiedział prof. Skarżyński. Była transmitowana przez internet i komentowana w języku polskim, angielskim, rosyjskim i ukraińskim. Wyniki tychże operacji zostaną przedstawione przez prof. Skarżyńskiego oraz otochirurgów z Niemiec i z Hiszpanii 3 września na międzynarodowej konferencji w Londynie. Rozpocznie to proces upowszechniania tej generacji implantów w Europie.
Znajdujesz się w:
W Białymstoku też wszczepiają implanty Baha
Gazeta Wyborcza,JJ/Rynek Zdrowia
2008-12-27 16:15:00
W klinice otolaryngologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego (USK) w Białymstoku rozpoczęto program leczenia niedosłuchu za pomocą implantów typu Baha. Udane operacje przeprowadzono już u trzech pacjentów. Ich koszt pokrywa NFZ.
Najczęstszym wskazaniem do zastosowania tego typu implantu jest niedosłuch, którego przyczyną jest upośledzenie przewodzenia dźwięku do ucha wewnętrznego (np. w następstwie przewlekłych stanów zapalnych ucha środkowego czy niektórych wad wrodzonych).
Implanty Baha działają w oparciu o bezpośrednie przewodnictwo kostne. Oznacza to, że sygnał jest przekazywany do ucha wewnętrznego (ślimaka) drogą kostną - za pośrednictwem kości czaszki, z pominięciem nieprawidłowo funkcjonujących struktur przewodzeniowych, czyli przewodu słuchowego i struktur ucha środkowego. Dlatego implanty te stosuje się u pacjentów z wadami słuchu typu przewodzeniowego lub mieszanego, przewodzeniowo- odbiorczego, którzy nie mogą korzystać z klasycznych aparatów na przewodnictwo powietrzne. Są one rozwiązaniem dla osób u których funkcjonuje część odbiorcza ucha czyli ślimak, natomiast mają uszkodzone lub niewykształcone części przewodzeniowe: przewód słuchowy zewnętrzny lub ucho środkowe.
Implanty Baha są skuteczną, sprawdzoną i bezpieczną metodą leczenia wad słuchu. Są one stosowane na całym świecie już ponad 30 lat (pierwszą operację wszczepu implantu Baha przeprowadzono w Szwecji w roku 1977) i do tej pory korzysta z nich ponad 35 000 osób.
System implantu Baha stosowany jest Polsce od roku 1994. Jako pierwsi z powodzeniem zastosowali go lekarze z Poznania. Do tej pory ta metoda nie była finansowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia, a wydatek na taki zabieg był dość spory. Za implant pacjent musiał płacić z własnej kieszeni grubo ponad 20 tys. zł.
- Od kilku dni implant dostępny jest dla pacjentów naszego regionu w ramach ubezpieczenia i już skorzystało na tym kilka osób. To chyba najlepszy prezent na Boże Narodzenie - powiedział prof. Marek Rogowski, kierownik kliniki otolaryngologii USK.
To nie pierwsza nowoczesna metoda dostępna dla pacjentów tej kliniki. Białostoccy laryngolodzy od niedawna są wyposażeni m.in. w laser CO2. Jego promień, kiedy jest precyzyjnie sterowany z mikroskopu operacyjnego, często prawie bezkrwawo usuwa nawet rozlegle zmiany, a gojenie jest szybkie i zdecydowanie mniej bolesne niż przy zastosowaniu klasycznych.
Również ludzie całkowicie niesłyszący, których wyleczenie jeszcze kilka lat temu graniczyło z cudem, nadzieję znaleźli w klinice otolaryngologii. Ich szansą są implanty ślimakowe - urządzenia całkowicie zastępujące uszkodzony receptor słuchu mieszczący się w części ucha wewnętrznego, zwanej ślimakiem. Od dwóch lat są one wszczepiane w Białymstoku. Wszczepienie tego aparatu kosztuje 77 tys. zł a koszt w całości pokrywa NFZ.
Komunikaty | |||||||||
|