fidel

Fragment książki „ Fidel Castro a Religia - rozmowy z Bratem Betto” będąca rejestracją dwudziesto trzech godzin rozmowy dominikanina Frei Betto z Fidelem Castro koncentrującej się przede wszystkim na temacie religii. Książka doczekała się wielu wydać w Ameryce Łacińskiej i Europie Zachodniej. W Polsce wydana w 1986 roku nakładem Instytutu Wydawniczego PAX Warszawa 1986.


Fidel Castro – przywódca kubański .urodził się w 13 sierpnia 1926 roku o drugiej w nocy w dawnej prowincji Oriente w pobliżu zatoki Nipe na Kubie. Ojciec z pochodzenia chłop z Galicji hiszpańskiej. Matka Kubanka pochodzenia chłopskiego. Rodzina wyznania katolickiego. Fidel znaczy “ ten co wierzy ” . Fidel uczył się w szkole prowadzonej przez Zgromadzenie św. Jana de La Salle a następnie uczęszczał do Celegio de Dolores ( pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej ) w Stantiago de Cuba , szkoły jezuitów. Maturę zdawał w El Colegio de Belen ( Betlejem ) szkole jezuitów w Hawanie, która była najlepszą szkołą jezuicką w na Kubie w gdzie ukończył maturę. Z filozofią marksistowską zetknął się na trzecim roku studiów. Ukończył studia wyższe ,ale to już inna historia. Walkę rewolucyjną rozpoczął 26 lipca 1953 roku udziałem w ataku na koszary Moncada.


Frei Betto, brazylijski duchowny katolicki urodzony w 1944 roku w Belo Horizonte, Od trzynastego roku życia związany z ruchem młodzieżowym , w latach 1962 – 1964 przewodniczący organizacji pod nazwą Studencka Młodzież Katolicka. Z wykształcenia dziennikarz. W czerwcu 1964 roku za panowania dyktatury wojskowej w Brazylii po raz pierwszy więziony. Wstąpił do zakonu dominikanów. Studiował filozofię i teologię, pracował jako dziennikarz i działał w ruchu oporu przeciwko dyktaturze. W 1969 roku skazany na cztery lata więzienia z których dwa odsiedział wśród przestępców pospolitych. Od 1974 roku organizator podstawowych wspólnot kościelnych. W momencie napisania książki między innymi doradca jednej ze wspólnot Duszpasterstwa Robotniczego w największym okręgu metalurgicznym Brazylii. Związany z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Ekumenicznym Teologów Trzeciego Świata. Autor dwunastu książek. Niektóre z nich tłumaczone na wiele języków świata.


Fidel i Religia – rozmowy z Bratem Betto, Instytut Wydawniczy Pax Warszawa 1986 rok. Tytuł oryginału „ Fidel Y La Religion , Conversiones con Frei Betto „ Oficina de Publicaciones del Concejo de Estado ,La Habana 1995.


FIDEL I RELIGIA ( str 286 – 296 )


FREI BETTO:....... Co pan sądzi o osobie Jezusa Chry­stusa?

FIDEL CASTRO: No cóż, opowiedziałem ci już historię mojej edukacji, moich kontaktów z religią, z Kościołem. Imię Jezusa Chrystusa było jednym z imion najbardziej mi znanych, swoj­skich, od czasu, gdy już zaczynałem coś rozumieć, słyszałem je w domu, w szkole, przez całe dzieciństwo i młodość. W ciągu ca­łego mojego życia rewolucjonisty — nawet jeśli, jak już mówi­łem, nie doszedłem do wiary religijnej, a cały mój wysiłek, moja uwaga skierowana była na ukształtowanie w sobie wiary politycz­nej, do której doszedłem poprzez własne przekonania; nie moż­na zresztą własnymi siłami dojść do koncepcji religijnej, ale można własnymi siłami dojść do ugruntowania swoich przeko­nań politycznych i rewolucyjnych — a więc w ciągu całego ży­cia nigdy nie dostrzegałem na gruncie politycznym i rewolu­cyjnymi sprzeczności między ideami, które głosiłem, a ideami owego symbolu, owej nadzwyczajnej postaci, tak mi bliskiej od czasu, gdy zacząłem czynić użytek z rozumu. Zwracałem jed­nak uwagę raczej na rewolucyjne aspekty doktryny chrześci­jańskiej i myśli Chrystusa; nieraz w ciągu tych lat miałem okazję mówić o związku, jaki istnieje między myślą chrześcijań­ską a myślą rewolucyjną.

Wielokrotnie przytaczałem różne przykłady. Wykorzystywa­łem na przykład takie zdanie Chrystusa: „Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogaczowi wejść do Królestwa Nie­bieskiego". Zdarzało mi się słyszeć, jak niektórzy ludzie, wśród nich również duchowni, interpretując to zdanie usiłowali do­wieść, że Chrystus, gdy to mówił, nie miał na myśli małej igły, jaką wszyscy znają, gdyż jest niemożliwe, aby wielbłąd prze­szedł przez ucho igły, a więc musi to znaczyć coś innego, na­leży to interpretować w inny sposób.

FREI BETTO: Niektórzy bibliści mówią, że oznacza to wąski zau­łek, jeden z tych, które do dziś są w Jerozolimie, w Palestynie, w centrum Bejrutu, i że wielbłądy tylko 2 wielkim trudem mogły przez nie przejść. Dlaczego jednak nikt nie kwestionuje trudności, jakie bogacz ma z wejściem do Królestwa Niebieskie go? Jest to niezaprzeczalne. I nie znaczy to, Comandante, z teo­logicznego punktu widzenia, że Jezus dyskryminował bogaczy;

znaczy to, że Jezus dokonał opcji na rzecz ubogich. Bóg posta­nowił się wcielić w Jezusa w społeczeństwie nacechowanym nie­równością społeczną; mógłby On urodzić się w Rzymie, w ro­dzinie cesarskiej, mógłby urodzić się w rodzinie żydowskich ob­szarników, mógłby urodzić się wśród warstw średnich, ale wo­lał urodzić się wśród ubogich, jako syn cieśli, który z pewnością pracował przy budowie ówczesnej Brasilii czyli Tyberiady, miasta wzniesionego w hołdzie cesarzowi Tyberiuszowi, za panowania którego urodził się Jezus. Jest interesujące, że Tyberiada leży nad brzegiem jeziora Genezaret, gdzie Jezus spędził większość swego życia i gdzie przeważnie działał. Nie ma jednak ani jed­nej wzmianki w Ewangelii, że Jezus odwiedził to miasto.

Cóż więc twierdzimy? Twierdzimy, że Jezus dokonał bezwa­runkowej opcji na rzecz ubogich. Otóż przemawia On do wszyst­kich ludzi, bogatych i biednych, ze specyficznej pozycji społecz­nej, z pozycji interesów ubogich; innymi słowy, nie jest to mo­wa neutralna, uniwersalistyczna, abstrakcyjna, jest to mowa, która odzwierciedla interesy ówczesnych warstw uciskanych. A więc, aby bogacz znalazł miejsce u boku Jezusa, musi najpierw dokonać opcji na rzecz ubogich. W całej Ewangelii nie ma ani jednego przykładu, aby Jezus przyjął do swego otoczenia bo­gacza, nie postawiwszy mu warunku opowiedzenia się po stro­nie ubogich.

Mógłbym przytoczyć trzy przykłady. Pierwszy przykład mło­dego bogacza, który był prawie święty, bo wypełniał wszystkie przykazania, ale Jezus ostatecznie mu powiedział: słuchaj, czło­wieku, czegoś, ci jeszcze brak. Idź i sprzedaj co masz, potem roz­daj ubogim, a potem pójdź za mną. Myślę, że- wielu dzisiejszych księży powiedziałoby: jeśli pan wypełnia wszystkie przykazania, niech pan idzie, 2 nami, niech pan pozostanie z nami, a z czasem pan się poprawi. Ale Jezus był trochę bardziej od nas radykal­ny, najpierw powiedział temu człowiekowi: idź, spełnij swój obo­wiązek wobec ubogich, a potem przyjdź.

Drugi przykład dotyczy owego bogacza, który zaprosił Jezusa do swego domu. Jezus nie miał uprzedzeń, ale był konsekwentny przybył do domu Zacheusza nie po to, by wychwalać ewen­tualną ceramikę perską lub egipskie figurki, które ów z pew­nością miał, ale mu powiedział: Zacheuszu, jesteś złodziejem, okradłeś biednych. A Zacheusz, pragnąc żyć z Nim w zgodzie, oddał połowę swego mienia biednym i zwrócił w czwórnasób to, co ukradł. Czyli praktykowanie sprawiedliwości jest pierwszym warunkiem pójścia za Jezusem.

Trzecim przykładem są kazania Jana Chrzciciela, który przy­gotowywał przybycie Chrystusa. Jego nauki zaczynają się od praktykowania sprawiedliwości. Ludzie chcą się nawrócić; nie pytają w co mają wierzyć, ale co mają robić, a Jan odpowia­da: ten, kto ma dwa płaszcze, niech da jeden temu, kto nie ma żadnego; ten kto ma talerz strawy, niech połowę odda temu, kto nie ma nic do jedzenia. Trzeba więc wyjaśnić, że uniwersalność nauki Jezusa jest uniwersalnością, której podstawą jest pewna opcja, pewna bardzo specyficzna pozycja polityczno-spoleczna, którą jest sprawa ubogich.

FIDEL CASTRO: Wysłuchałem z wielkim zainteresowaniem te­go, co powiedziałeś, jest w tym głęboka myśl. Mógłbym jednak zgłosić pewne zastrzeżenie natury matematycznej: bogacz nigdy nie mógłby oddać cztery razy tyle co ukradł, gdyż wszystko to, co bogacz posiada, jest zazwyczaj ukradzione, a jeśli to nie on ukradł, ukradli jego rodzice lub dziadkowie, jest więc niemożli­we aby mógł — jeśli wszystko, co ma, jest kradzione — po­mnożyć przez cztery, to, co ukradł i oddać, chyba że będzie mu­siał znów ukraść cztery razy więcej, aby dotrzymać tej obiet­nicy.

FREI BETTO: Powtarza pan zdanie świętego Ambrożego z pier­wszych wieków.

FIDEL CASTRO: Miło mi, że się zgadzamy. No dobrze, co ja o tym myślę? Być może jest to złe tłumaczenie Biblii, być mo­że to wina tłumaczy, którzy nie wzięli pod uwagę, co po hiszpań­sku znaczy ucho igielne. Rozumiem, że wiele zdań w Biblii ma związek z otoczeniem, ze społeczeństwem, w którym się żyło, z obyczajami, ale nie wiem, jak tego można by w tym wypadku dowieść. W każdym razie ktoś dobrze znający się na religii, i ję­zyku musiałby przeanalizować, czy naprawdę chodziło o ucho igielne, które wszyscy znają w naszym języku, choć w krajach mówiących po hiszpańsku nie znamy nawet wielbłądów, jakkol­wiek mamy pojęcie, cer to jest wielbłąd.

W każdym razie podoba mi się ta interpretacja owego zdania, jaką dali tłumacze i jak ja je rozumiem. Sądzę ponadto, że ta interpretacja absolutnie zgadza się z tym, co poza tym głosi Chrystus, jest utrzymana w, tym samym duchu: jak już mówi­łeś, Chrystus nie wybrał bogatych, aby głosić swoją naukę, wy­brał dwunastu ludzi pracy, ubogich i nieuczonych, to znaczy wy­brał ówczesnych proletariuszy, lub w najlepszym razie skrom­nych ludzi pracujących na własny rachunek, bo niektórzy z nich byli rybakami. Byli to naprawdę ludzie ubodzy, wszyscy bez wyjątku, jak powiedziałeś.

Czasem odwoływałem się też do cudów Chrystusa, mówiłem tak: Chrystus pomnożył ryby i chleb, aby nakarmić lud. I właś­nie to samo i chcemy uczynić dzięki Rewolucji i socjalizmowi: po­mnożyć ryby i chleb, aby zapewnić ludowi wyżywienie; po­mnożyć szkoły, nauczycieli, lekarzy; pomnożyć fabryki, uprawne pola, miejsca pracy; pomnożyć produkcję przemysłu i rolnictwa; pomnożyć ośrodki badań naukowych właśnie w tym samym celu.

Wspominałem też przypowieść o owym bogaczu zatrudniają­cym robotników; jednym zapłacił po denarze, bo pracowali cały dzień, drugim zapłacił po denarze, choć pracowali pół dnia, a po­zostałym też zapłacił po denarze, choć pracowali pół popołudnia. Przypowieść zawiera krytykę tych, którzy nie zgadzali się z tym sposobem zapłaty. Sądzę, że jest to właśnie forma komunistycz­na; idzie ona dalej niż to, co zakładamy w socjalizmie, gdyż w socjalizmie istnieje zasada wynagradzania według zdolności i pracy, a w komunizmie — każdemu według jego potrzeb. Pła­cenie denara każdemu, kto pracował owego dnia, oznacza roz­dzielenie środków według potrzeb, a więc jest to formuła ty­powo komunistyczna i Sądzę, że również wiele innych ustępów z nauk Chrystusa, jak na przykład Kazania na Górze, nie można interpretować ina­czej, niż zgodnie z tym, co ty nazywasz opowiedzeniem się po stronie ubogich. Kiedy Chrystus powiedział: błogosławieni, któ­rzy łakną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni; błogo sławieni, którzy cierpią, albowiem oni pocieszeni będą; błogo­sławieni cisi, albowiem, oni posiądą ziemię; błogosławieni ubo­dzy, albowiem ich jest Królestwo Niebieskie — nie obiecywał Królestwa Niebieskiego bogatym, lecz biednym, i nie sądzę, aby w tym kazaniu Chrystusa mógł również być popełniony błąd w tłumaczeniu lub interpretacji. Uważam, że pod Kazaniem na Górze mógłby się podpisać Karol Marks.

FREI BETTO: W wersji świętego Łukasza mówi się nie tylko „Błogosławieni ubodzy", ale również: „Biada wam, bogacze" *.
[* W wersji hiszpańskiej brzmi to ostrzej: malditos los ricos, czyli nikczemni, przeklęci bogacze (przyp. red. poi.) ] .

FIDEL CASTRO: Nie wiem, czy w jakiejś wersji tego kazania znajduje się to zdanie. Mówisz, że jest to wersja świętego Łu­kasza. Nie przypominam sobie takiego sformułowania.

FREI BETTO: Pan. zna na pewno wersję świętego Mateusza, ona jest bardziej znana.

FIDEL CASTRO: Być może ta wersja w owym czasie była odpo­wiedniejsza, by wychować nas w duchu bardziej konserwatyw­nym. Powiedziałeś coś bardzo głębokiego, powiedziałeś, że trud­no zrozumieć, jak bogacz może wejść do Królestwa Niebieskiego, jeśli weźmie się pod uwagę cechy towarzyszące mentalności bo­gacza: brak solidarności, brak wrażliwości, egoizm, cały zespół grzechów popełnianych przez bogaczy w różnych dziedzinach. Są­dzę, że rzeczywiście powiedziano bardzo jasno, co powinni ro­bić bogacze, aby być dobrymi chrześcijaninami i aby osiągnąć Królestwo Niebieskie. To w naukach Chrystusa zostało wiele ra­zy powtórzone.

Trzeba także wziąć pod uwagę, że jest wiele książek z zakresu historii i literatury — jedne były napisane przez świeckich, in­ne przez duchownych — które przedstawiają męczeństwo, ja­kie ponosili chrześcijanie w pierwszych wiekach. Wszyscy mie­li możność zapoznania się z tymi wydarzeniami i sądzę, że mę­czeństwo było jedną z rzeczy — pamiętam to dobrze z lat szkol­nych — którymi Kościół najbardziej się szczycił: martyrologią nie tylko pierwszych lat, ale martyrologią w ciągu całych dzie­jów Kościoła.

Sądzę, że nie ulega żadnej wątpliwości, ani nie jest kwestią zwykłej interpretacji to, że chrześcijaństwo było religią niewol­ników, uciskanych, ubogich, którzy żyli w katakumbach, byli skazywani na najokrutniejsze kary, pożerani w cyrkach przez lwy i inne dzikie bestie, którzy przez stulecia cierpieli wszel­kie prześladowania i represje.

Była to nauka uważana przez Cesarstwo Rzymskie za rewolu­cyjną, dlatego też stała się, obiektem najsroższych prześladowań. Zawsze widziałem w tym wiele podobieństwa do historii komu­nistów, którzy od czasu, gdy komunizm pojawił się jako doktryna polityczna i rewolucyjna, byli również obiektem okrutnych prze­śladowań, tortur i zbrodni. Wielką prawdą historyczną jest to, że ruch komunistyczny ma również cały legion męczenników po­ległych W walce o zmianę niesprawiedliwego systemu społecz­nego. Wszędzie, tak jak pierwsi chrześcijanie, komuniści byli ofiarami niegodziwych oszczerstw i zaciekłych represji.

Jeśli chodzi o nowszą historię, to wiemy, co się działo w na­stępstwie Komuny Paryskiej, która pod koniec ubiegłego wie­ku była próbą francuskich robotników ustanowienia socjalizmu w swej ojczyźnie. Napisano grube tomy, zgromadzono wiele do­kładnie sprawdzonych faktów świadczących o bohaterstwie tych ludzi, pisano o tysiącach komunistów torturowanych i mordowa­nych przez burżuazję i klasy uciskające z pomocą Cesarstwa Niemieckiego, które właśnie dokonało inwazji na Francję.

Historia pamięta również, ilu komunistów, socjalistów, bo­jowników lewicy zostało rozstrzelanych po wojnie domowej w Hiszpanii, i co działo się wielu krajach Europy pod okupacją na­zistowską: zamordowano nie tylko miliony Żydów, kierując się niesłusznymi i nikczemnymi teoriami o rzekomo wyższej rasie, oskarżeniami i nienawiścią pozbawionymi absolutnie wszelkich racjonalnych podstaw — moim zdaniem zrodziło się to z ha­niebnych przesądów istniejących na przestrzeni dziejów — każ­dego, kto tylko pachniał komunistą, wtrącano do więzienia, tor­turowano i rozstrzeliwano. Bardzo niewielu z tych, którzy wpadli w ręce nazistów, udało się uratować życie, bardzo niewielu oca­lało, ale wszyscy potrafili walczyć i umierać z wielkim heroiz­mem.

W Związku Radzieckim naziści wymordowali miliony ludzi, nie wyłączając starców, kobiet i dzieci, tylko dlatego, że byli oby­watelami socjalistycznego państwa. Ale nie tylko maziści zabija­li komunistów w" Europie. Kapitalizm represjonował, torturo­wał i zabijał komunistów, mężczyzn i kobiety, we wszystkich krajach, w Afryce Południowej, Korei Południowej, Wietnamie, w Chile, Argentynie, Paragwaju, Gwatemali, Salwadorze, Su­danie, Indonezji, na samej Kubie przed Rewolucją, w dziesiąt­kach krajów, wszędzie, gdzie w ciągu ostatnich 150 lat klasy pa­nujące i wyzyskujące obawiały się utraty swoich przywilejów i postępowały dokładnie tak, jak postępowano z chrześcijanami w pierwszych wiekach naszej ery.

Sądzę więc, że można przeprowadzić porównanie między prze­śladowaniem za przekonania religijne, które w gruncie rzeczy były też ideami politycznymi niewolników i ciemiężonych w Rzy­mie, a systematycznymi i brutalnymi prześladowaniami, któ­rych ofiarami w czasach nowożytnych byli nosiciele politycz­nych idei robotników i chłopów, czyli komuniści. Tak jak obec­nie najbardziej znienawidzonym przez reakcjonistów słowem jest „komunista", tak w tamtejszej epoce było nim słowo „chrześcija­nin".

FREI BETTO: Ja sam straciłem swego współbrata, dominikani­na, brata Tito, który zmarł na wygnaniu na skutek okrutnych tortur, jakie mu zadano w Brazylii i dziś uważa się go za sym­bol wszystkich ofiar tortur. Oprawcy na zawsze utkwili mu w świadomości i we Francji widział wszędzie oprawców, aż po okrutnych cierpieniach powiesił się. W czasie tortur zachowy­wał całkowite milczenie. Jego kaci mówili mu: „Nie zabijemy cię, przez całe swoje życie będziesz płacił za swoje milczenie".

Chciałbym pana o czymś poinformować: zostały już opubli­kowane książki o męczennikach w Ameryce Środkowej i Amery­ce Południowej, zamordowanych przez dyktatury wojskowe. Są to nasi ludowi święci. W Brazylii byt nawet pewien robotnik, który przypadkiem nazywał się Santo Diaz *[ * Santo znaczy po hiszpańsku „święty", ale funkcjonuje też jako imię własne (przyp. tłum.).,] został zamordo­wany w czasie organizowania strajku i jego obraz znajduje się w wielu kościołach,.

FIDEL CASTRO: Opowiedziałeś mi historię dominikanina, któ­ry był torturowany i który z ogromnym męstwem zniósł wszy­stkie cierpienia.

W rzeczywistości nie tylko w krajach Europy, Ameryki Ła­cińskiej i Trzeciego Świata zdarzają się takie rzeczy, lecz także w samych Stanach Zjednoczonych: nie możemy zapominać o maccartyzmie, o prześladowaniach komunistów, którzy byli wyrzu­cani prawie z każdej pracy, którym uniemożliwiono działalność na bardzo wielu polach, którzy byli więzieni, represjonowani, prześladowani, obrzucani oszczerstwami, a w kilku przypad­kach nawet posłani na krzesło elektryczne. Nie można też zapo­minać, że święto l Maja zostało ustanowione właśnie po zamor­dowaniu robotników z Chicago, którzy zorganizowali strajk w obronie interesów ludzi pracy. Jeśli chodzi o nowsze czasy, to cała świadoma ludzkość pamięta o odrażającym mordzie po­pełnionym na małżeństwie Rosenbergów.

W tym też sensie dostrzegałem zawsze tak wielkie podobień­stwo między represjami, jakie spotkały nowoczesnych rewolucjo­nistów i pierwszych chrześcijan, nie widziałem nigdy różnicy między postępowaniem ciemiężycieli w tamtej i tej fazie historii. Odmienny był tylko moment rozwoju społeczeństwa ludzkiego":

tamto było społeczeństwem niewolniczym, to — kapitalistycz­nym. Nie mogłem znaleźć żadnej sprzeczności między tamtymi naukami, które tak mocno' przyjęły się w owej epoce, a tym, co my głosimy w dzisiejszych czasach. Czuję wielką sympatię do owych idei, do owej epoki, podziw dla tego sposobu postępo­wania, dla historii owych chrześcijan i widzę, że postępowali oni podobnie jak komuniści w naszej epoce. Widziałem to, wi­dzę i będę zawsze widział. Obserwując wasze wysiłki, obser­wując twoją własną pracę, walkę, odczyty, oraz działalność wie­lu innych duchownych w całej Ameryce, utwierdzam się coraz bardziej w tym przekonaniu.

FREI BETTO: Powiedział pan kiedyś, że ten, kto się oddala od ubogich, oddala się od Chrystusa. Nie wiem, czy pan zdaje so­bie sprawę z tego, możliwe, ze nie, iż jest to nie tylko bardzo znane zdanie, ale że stało się ono również fundamentem teologii wyzwolenia. Co więcej, to pana zdanie zbiega się ze słowami Jana Pawła II z encykliki Laborem Exercens, która traktuje o pracy ludzkiej i potwierdza raz jeszcze, że wierność Kościoło­wi Chrystusowemu sprawdza się w zaangażowaniu na rzecz ubo­gich.

FIDEL CASTRO: Powiedziałem to mniej więcej dwadzieścia pięć, a może dwadzieścia sześć lat temu. Pamiętam, że w pierw­szym okresie Rewolucji, kiedy powstały te trudności, o których ci wspomniałem, gdy klasy uprzywilejowane chciały wykorzy­stać Kościół do walki przeciw Rewolucji, niejeden raz odwo­ływałem się do tych problemów i nauk chrześcijańskich. To jest w moich przemówieniach. Przy jakiejś okazji rzeczywiście po­wiedziałem to zdanie, które dziś mogę powtórzyć i potwierdzić:

kto zdradza ubogiego, zdradza Chrystusa.

FREI BETO: Chciałbym, Comandante, przejść do następnego py­tania.

W ruchu komunistycznym niektórzy ludzie posługiwali się w przeszłości zdaniem Marksa, które znajduje się w jego Przy­czynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa ż mówi, że reli­gia to opium dla ludu. I to zdanie przekształciło się w defini­tywny, absolutny, metafizyczny dogmat, sprzeczny z jakąkolwiek dialektyką.

W październiku 1980 roku, po raz pierwszy w historii, spra­wująca władzę partia rewolucyjna, sandinowski Front Wyzwo­lenia Narodowego, wydała dokument na temat religii, w którym przeprowadza się krytykę tego stwierdzenia traktowanego jako zasada absolutna. Oznajmia się tam dosłownie: „Niektórzy auto­rzy oświadczają, że religia jest instrumentem alienacji ludzi, słu­żącym usprawiedliwieniu wyzysku jednej klasy przez drugą. To stwierdzenie ma oczywiście pewien walor historyczny, gdyż w różnych epokach historycznych religia służyła za teoretyczną podporę panowania politycznego. Wystarczy przypomnieć rolą, jaką odegrali misjonarze w procesie opanowywania i kolonizacji rodzimej ludności w naszym kraju. Jednakże my, sandinisci, oświadczamy, że nasze doświadczenia wykazują, iż kiedy chrześ­cijanie opierając się na wierze są w stanie odpowiedzieć na po­trzeby ludu i historii, ich wierzenia są bodźcem do działalności rewolucyjnej. Nasze doświadczenie wykazuje, że można być wie rżącym, a jednocześnie konsekwentnym, rewolucjonistą i ze mie­dzy tymi dwiema rzeczami nie ma nieusuwalnej sprzeczności."

Comandante, pragnę pana zapytać: czy uważa pan, że religia to opium dla ludu?

FIDEL CASTRO: Wyjaśniłem wczoraj obszernie, w jakich oko­licznościach historycznych pojawił się socjalizm, ruch socjali­styczny oraz idee naukowego socjalizmu, marksizmu-leninizmu, i jak w owym klasowym społeczeństwie okrutnego i nieludzkie­go wyzysku, w którym przez całe stulecia Kościół i religia były wykorzystywane jako narzędzie dominacji, wyzysku i ucisku, pojawiły się te tendencje, pojawiła się ostra, uzasadniona kry­tyka Kościoła a nawet samej religii. Postaw się na miejscu re­wolucjonisty, który uświadamia sobie, jaki jest ten świat i chce go zmienić. Wyobraź sobie z drugiej strony instytucje obywa­telskie, obszarników, szlachtę, burżuazję, bogaczy, wielkich kup­ców, sam Kościół, wszystkich praktycznie sprzysiężonych, aby do zmian społecznych nie dopuścić. Było więc jak najbardziej lo­giczne, od kiedy religią posługiwano się jako narzędziem do­minacji, iż rewolucjoniści reagowali na to antyklerykalizmem, a nawet postawą antyreligijną. Doskonale rozumiem okoliczności, w jakich powstało to zdanie.

Kiedy jednak Marks utworzył Międzynarodówkę robotników, to zakładam, że w owej Międzynarodówce robotników było wie­lu chrześcijan, zakładam też, że w Komunie Paryskiej, wśród tych, którzy walczyli i umierali za nią, było wielu chrześcijan. U Marksa nie ma jednego zdania wykluczającego chrześcijan z historycznej misji dokonania rewolucji społecznej. Jeśli pójdzie­my trochę dalej i przypomnimy sobie wszystkie dyskusje, ja­kie trwały po uchwaleniu programu partii bolszewików; to nie znajdziemy ani jednego słowa, które by naprawdę wykluczało obecność chrześcijan w partii; główną kwestią jest zaakcepto­wanie programu partii jako warunku przynależności członkow­skiej.

A więc owo zdanie, hasło, czy postawienie sprawy, ma wartość historyczną i było całkowicie słuszne w określonym momencie. Nawet obecnie, w pewnych okolicznościach może ono odzwier­ciedlać rzeczywistość. Jeśli w jakimś kraju hierarchia katolicka, lub hierarchia jakiegokolwiek innego Kościoła, jest ściśle zwią­zana z imperializmem, neokolonializmem i wyzyskiem narodów oraz osób, jeśli jest ściśle związana z represjami, nie można się dziwić, że w tym konkretnym kraju ktoś powtórzy zdanie, że religia to opium dla ludu; całkowicie też jest zrozumiałe, że Nikaraguańczycy, opierając się na swych doświadczeniach i biorąc pod uwagę stanowisko zajęte przez duchowieństwo nikaraguań-skie, doszli do wniosku, moim zdaniem bardzo słusznego, że in­spirując się swoją wiarą ludzie wierzący mogą zająć stanowisko rewolucyjne i nie musi zachodzić sprzeczność między pozycją wierzących a pozycją rewolucjonistów. Ale oczywiście, jak ja to rozumiem, w żadnym, razie zdanie to nie ma i nie może mieć charakteru dogmatu czy prawdy absolutnej, to jest prawda do­stosowana do określonych, konkretnych warunków historycz­nych. Sądzę, że wyciągnięcie takiego wniosku jest w pełni dia­lektyczne i w pełni marksistowskie.

Moim zdaniem, z politycznego punktu widzenia, religia sama przez się nie jest ani opium, ani cudownym lekarstwem. Może być opium lub cudownym lekarstwem zależnie od' tego, czy wy­korzystuje się ją do obrony ciemięzców i wyzyskiwaczy, czy dla obrony ciemiężonych i wyzyskiwanych; zależnie od sposo­bu, w jaki się podchodzi do politycznych, społecznych i mate­rialnych problemów człowieka, który niezależnie od teologii i wie­rzeń religijnych rodzi się i musi żyć na świecie.

Ze ściśle politycznego punktu widzenia — a myślę, że trochę się znam na polityce — można, jak sądzę, być komunistą, nie przestając być chrześcijaninem i pracować razem z komunistą — marksistą nad przeobrażeniem) świata. Ważne jest, aby w oby­dwu wypadkach chodziło o szczerych rewolucjonistów zdecydo­wanych znieść wyzysk człowieka przez człowieka i walczyć o sprawiedliwy podział społecznego bogactwa, o równość, bra­terstwo i godność wszystkich istot ludzkich, to znaczy chodzi o to, aby mieć najbardziej rozwiniętą świadomość polityczną, ekonomiczną i społeczną, nawet jeśli jej punktem wyjścia — jak w przypadku chrześcijan — jest koncepcja religijna.

Przygotował

Edmund Bared

Czerwiec 2001




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
fidel kastro politicheskaja biografija
Amerykański terroryzm Fidel Castro o misji G G Marqueza w USA
Hardnecker, Marta Fidel
Prezydent Fidel Castro potwierdza ofertę pomocy medycznej narodowi Stanów Zjednoczonych w programie
Fuentes Norberto Fidel Castro Wladza absolutna, lecz niewystarczajaca
Fidel Alejandro Castro Ruz
Fidel Castro, Historia mnie uniewinni cześć 1
342gua lectura fidel hernandis el asesinato del profesor matematicas
Castro, Fidel Discurso en memoria del Che
Fidel Castro demaskuje terroryzm USA (1 V 2005)
Fidel s Rape Squad
2 FIDEL CASTRO DEMASKUJE MIĘDZYNARODOWY TERRORYZM ORGANIZOWANY W STANACH ZJEDNOCZONYC1 2
Fidel Castro bohater
Fidel Castro Ruz, Kuba likwiduje obieg wewnętrzny dolarów