Początek nowego tygodnia.
Początek mojego "zadania".
Początek przyjemności.
Początek oczekiwania aż w końcu bedę miał Belle.
A potem jakoś to będzie.
Musi być...
-Hej Edward. Co jest?- z zamyśleń wyrwał mnie Emmett.
-Co? Nie nic. Wszystko ok.
-Pytałem czy idziemy dziś do clubu?
-Ja nie ide. - odpowiedziałem.
-Dlaczego jak mozna wiedziec. Nie powiesz chyba ze nie masz ochoty na jakas chetna laske. - odezwał sie Jasper
-Nie chodzi o to.
-A wiec o co?- dopytywał sie Emmett
-Dzis mam korepetycje z Bella- odpowiedzialem z zadowolonym usmieszkiem.
-Achh... Mamy rozumiec ze zaczynasz wprowadzac swoj plan w zycie?
-Zaczyna oszukiwac Belle... Edward ja nie wiem czy potrafie tak. Ona jest przyjaciolka Alice. Sa jak siostry. Gdy wszystko wyjdzie na jaw...
-Nic nie wyjdzie na jaw. Po prostu sie z nia przespie. Bede mial nowe radio i cholerna satysfakcje. Tyle.
-Moze dla ciebie. Pomyslales co poczuje Bella? Ona nie odda ci sie ot tak. Bedzie musiala cos do ciebie poczuc. A ty ja tak po prostu nagle zostawisz. - slychac bylo ze Jasper coraz bardziej sie wkurwia.
Szczerze?
Nie pomyslales o Belli.
Zdaje sobie sprawe ze nie jest latwa.
Ze jest romantyczka i bla bla bla.
Ale nie moge o tym myslec, bo jeszcze nabiore poczucia winy a tego Edward Cullen nie posiada.
-Dobra, skonczy moj temat. Lepiej powiedz jak tam z Alice?
Jasper usmiechnal sie pod nosem.
-Dobrze
-Dobrze? Moze cos wiecej co...?
-Jestesmy umowieni na srode. Moi i jej rodzice wyjezdzaja wiec... Ma do mnie przyjsc. - byl z troche zaklopotany.
Emmett zachichotal i powiedzial:
-Wyglada na to ze ona taka swieta jak twoja-tu zwrocil sie w moja strone- Bella ...
-Nie powiedzialbym... No wiecie. To bedzie jej pierwszy raz. Ze mna. Nawet nie wiecie jakie to wspaniale uczucie. Byc z dziewczyna ktora sie kocha i ona kocha ciebie. I oddaje ci sie z cala ufnoscia. To naprawde... Nigdy sie tak nie czulem nawet jak bzykalem inne. Sama swiadomosc ze Alice mi sie odda jest cudowna... Nie macie pojecia jak to jest- wyznal Jasper.
-Ja mam. Ja tez bylem pierwszym facetem Ross - oznajmil Emmett.
Ok kurwa juz rozumiem.
To jest wspaniale.
Ale moze byscie tak na tym konczyli co?!
-Super... -skomentowalem
-A ty ciulu tez bedziesz mial ten zaszczyt, choc wcale na to nie zaslugujesz. I jeszcze kurwa dla ciebie to bedzie zabawa.
Zamknij morde Jasper!
Wiem, wiem, juz to mowiles tysiac razy.
Ale zaraz skad on jest taki pewny?
-Skad wiesz ze mi sie uda , co? - spytalem mruzac oczy.
Jasper widocznie sie zmieszal.
Spuscil wzrok.
-Nie mam takiej pewnosci. Podejrzewam tylko... Koniec tematu.
Kurwa kretynie!
Po co ja sie godzilem na te jego cholerne slowko znaczace "STOP" ?!
-Dobra zmiejmy temat- zaproponowal Emmett - Ed jak ci ida przygotowania do urodzin?
No tak urodziny...
Za tydzien.
Wspaniale.
-Nie myslalem o tym...
-Wypadaja ci w poniedzialek dla przypomnienia
-Zabawne- usmiechnalem sie sarkastycznie - Nie wiem, no... Pewnie zrobie jakas imprezke w domu w sobote. - dodalem juz powaznie
Dobrze ze starych wiecznie nie ma.
Jeden problem z glowy.
No i jest cholerny plus w tych urodzinach.
Bede mial 18 lat!
Bede kurwa w koncu pelnoletni!
I niech wszyscy mnie w dupe cmokna!
Bede kurwa mogl oficjalnie dymac wszystkie 30-stki w Forks.
Oficjalnie oczywiscie...
Nie umialem sie doczekac tej zasranej biologii.
W koncu bede mogl spojrzec na naprawde pozadna laske w tej szkole...
Kurwa faceci lubia poogladac sobie fajne nozki i laske ktora kreci dupa.
Ale wtedy myslimy o tym zeby ta laske przeleciec.
Tylko i wylacznie.
A Bella...
Zdziwicie sie ale naprawde jestem ciekaw co ta mala ma jeszcze ciekawego do powiedzenia.
Pierwszy raz spotykam sie z taka.
Wszedlem do klasy, a Bella byla juz na miejscu.
Pisala cos w zeszycie. wiec nawet nie zauwazyla jak wchodzimy z Jasperem.
Dopiero jak moj przyjaciel sie z nia przywital, spojrzala w strone wejscia i nasze oczy sie zetknely...
O kurwa!
Nie, nie, nie!
Jestes Edward Cullen- pamietaj o tym!
Usmiechnalem sie do niej ,a ona jak zawsze zalala sie purpura ale rowniez delikatnie sie usmiechnela po czym spuscila wzrok.
Dosiadlem sie i spojrzalem na nia.
-Witaj- przywitalem sie
Spojrzala na mnie.
-Witaj- powiedziala cichutko
-Jak tam po sobocie? Zyjesz?- usmiechnalem sie do niej przyjaznie.
-Nic nie pilam, wiec raczej nic mi nie bylo- oddala usmiech.
No tak... Pamietam.
Soczek.
Ale ma to swoj urok...
-Dzisiaj nadal aktualne? -spytalem.
Bella rozpromienila sie choc wydawalo mi sie ze probowala to ukryc.
Ciekawe...
-Jasne.
-To gdzie sie spotykamy? -przepraszam bardzo ale nie umialem inaczej tego powiedziec, nie majac na mysli upojnej nocy z nia.
-Mozemy u mnie... -powiedziala lekko speszona. - Jezeli nie masz nic przeciwko.
Ja mialbym miec cos przeciwko?!
No prosze cie!
Jestem pierwszym ktorego zaprosi do domu.
Pierwszym ktorego pocaluje.
I perwszym z ktorym sie przespi.
Bella Swan.
Moja!
-Nie mam nic przeciwko. -odpowiedzialem. Pozostaje jeszcze jedna kwestia - A twoi rodziece wiedza? - sprobowalem aby to pytanie zabrzmialo jak najbardziej swobodnie.
-Wiedza ale i tak ich nie ma
Łał! Myslalem ze jej rodzice to tacy "Straznicy cnoty Belli Swan".
No prosze.
Chyba jednka tacy sztywni nie sa.
Co za odkrycie.
-Na ktora mam byc?
-Moze o 17? Jade jeszcze do Frankiego i...
-Spoko- przerwalem jej z usmiechem na ustach.
Jakos przy Belli latwo mi sie usmiechalo.
Gorzej z ukladaniem sensownych zdan.
-No to bede czekac - powiedziala i zaraz potem do klasy wszedl nauczyciel.
-Wyciagamy karteczki
Super.
Kartkowka.
No Edward postaraj sie zdobyc 2.
W koncu jestes kiepski z biologii.
Lekcja minela szybko, poniewaz kurwa caly czas patrzylem na Belle.
To chore.
Nie.
To ja jestem chory.
Zaraz po dzwonku dziewczyna powiedziala "do popoludnia" i ulotnila sie.
A mialem nadzieje ze uda mi sie ja zawiesc.
Trudno.
Bede zmuszony na samotna jazde.
Wrocilem do domu, nastawilem budzik i poszedlem kimac.
Bylem kurewsko zmeczony.
Jeszcze od tej soboty mnie trzymalo.
Troche zaszalalem.
A jak Bella poszla to dopiero.
Oczywiscie nie moglo byc inaczej- zaliczylem jakas panienke.
Byla dwa lata starsza ode mnie.
Sasiadka Jaspera.
To ta typu "Przelec mnie w kiblu"
I jak chciala, tak tez miala.
Obudzilem sie o 16 i zaraz wskoczylem pod prysznic.
Czemu?
Nie wiem, kurwa.
Ale pierwsza mysla z jaka to robilem bylo: "Co Bella powie?"
No kurwa.
Jakby mnie to obchodzilo...
Wyjechalem z domu o 16.25 -dokladnie.
Nie wiem kurwa dlaczego tak wczesnie.
Nie pytajcie, bo kurwa cholera nie wiem.
I chyba nie chce wiedziec...
Bylem pod domem Belli o 16.35.
Super kurwa.
Mam jeszcze sporo czasu.
Nie bede pukal.
A jezeli Bella tez sie przygotowuje?
Postanowilem usiasc na schodkach przed jej domem.
Posiedzialem z jakies piec minut gdy nagle uslyszalem glos otwieranych drzwi.
-Edward? - uslyszalem glos Belli i momentalnie wstajac na rowne nogi, spojrzalem na nia.
-Bella... Czesc. Przyjechalem wczesniej i tak...
-Dlaczego nie zadzwoniles. Wpuscilabym cie do srodka. - usmiechnela sie- Wlasnie mialam isc po mleko, ale pozniej to zrobie. Wchodz - otworzyla drzwi i wskazala reka ze mam wejsc do srodka.
No to zrobilem to.
Miala naprawde ladny dom.
Nie bogaty.
Bardzo skromny, ale taki przytulny.
Domowy.
I ten zapach...
-Chodzmy na gore do mojego pokoju- powiedziala i zaczela isc po schodach.
Poszedlem za nia.
Pokoj rowniez miala przytulny.
I co dziwne.
Zadnych dodatkow typowych dla "grzecznych dziewczynek".
Nie jest z nia tak zle.
Wlasnie sciagnela sweter i pokazala sie w bialej bluzce na grubych ramiaczkach, delikatnie odslaniajacej jej brzuch.
Nie zdecydowanie nie jest z nia zle...
Matko!
Nie umialem oderwac wzroku od jej kawalka golego brzucha.
Nawet cycek nie jakies laski nie robi na mnie takiego wrazenia jak kawalek ciala Belli.
Cholera!
Musze ja miec i koniec!
-Siadaj -wskazala miesce na lozku.
Usiadlem a Bella po chwili zrobila to samo.
Od razu zaczela wyciagac ksiazki z biologii.
-To czego nie wiesz? -spytala patrzac na mnie.
-Wszystkiego - przynajmnej wiecej godzin bedziemy razem.
-Napewno cos wiesz. Miedzy innymi jak sie dzieci robi - powiedziala i zaraz zrobila sie cala czerwona po czym spuscila wzrok.
No to zdanie troszke mnie zaskoczylo z jej ust, ale bez przesady, no...
-Przepraszam - wyszeptala unikacjac mojego wzroku.
-Nic sie nie stalo. Przeciez mialas racej. No ale nie do konca.. Ja... -przerwala mi.
-Ty dzieci nie robisz- zrobila sie jeszcze bardziej czerwona.
-Edward ja...
-Ej niec sie nie stalo. Luz. Naprawde- wyciagnalem dlon i musnalem jej.
Kurwa.
Co to bylo?
Prad mnie porazil?
Nie.
To bylo kurwa przyjemne...
Bella, spojrzala na mnie ale szybko cofnela reke.
-To moze zacznijmu od 5 rozdzialu, dobrze?
-Dobrze
No i tak minal na wieczor.
Siedzialem u Belli do 20.30.
Nawet mi kolacje zrobila.
Byla bardzo smaczna.
To bylo naprawde slodkie.
Oczywiscie udawalem kompletnego durnia.
W koncu niby cos zalapalem i Bella mnie przepytala.
Nie bylo tak zle,ale ja mialbym ciekawsze pomysly, z nia i mna w roli glownej.
Bella odrowadzila mnie do drzwi.
-Dziekuje Bells
Zarumienila sie.
-Jezeli moge cie tak nazywac...
-Jasne. Nie mam nic przeciwko -usmiechnela sie.
Juz mialem wychodzic ale zatrzymal mnie jej glos.
-Pamietasz jak mowilam ci o twoich niesmialych wielbicielkach?- spytala.
No cos tam pamietam.
Ale dlaczego tak nagle z tym wyjechala?
-Pamietam
-No to jedna z nich wie ze masz za tydzien urodziny i sklada ci wszystkiego najlepszego - usmichnela sie do mnie promiennie.
Ok.
Dobrze wiedziec,
-Dzieki. -usmiechnalem sie rowniez. - Kurde, jakos nie zauwazam tych niesmialych, marzacych o mnie w kacie.
-No wlasnie. No a przeciez powierzchownosc nie powinna byc taka wazna jak wnetrze. Wyglad to tylko rekwizyt Edward, wszystko czego potrzebujemy jest w nas. Mam nadzieje ze kiedys to zrozumiesz. Dobranoc Edward - powiedziala i zamknela drzwi.
Rekwizyt...
Ta dziewczyna ma za duzo w glowie.
I czemu do cholery nagle zaczalem wierzyc w te slowa.
Nigdy sie czyms takim nie przejmowalem.
Masakra.
Lezac juz w swoim lozku, dostalem od Belli SmS o tresci : " Nie bedzie mnie jutro w szkole. Ale nasza nauka o 17 -aktualna. Dobranoc"
Nie bedzie jej jutro w szkole?
I na kogo ja bede patrzyl?!
Nastepnego dnia dowiedzialem sie co jest przyczyna nieobecmoci Belli.
Wyjechala do dziadka i babci na ich rocznice.
No fajnie.
Mogla mnie zabrac ze soba...
Pod domem Belli, bylem punk 17.
Nie chialem skompromitowac sie po raz drugi.
Bella otworzyla mi drzwi z szerokim usmiechem.
-Hej- przywitalem sie - Jestes sama? - spytalem
-Nie. Rodzice sa.
O kurwa!
-O witaj Edwardzie. Duzo o tobie slyszalam - do przedpokoju weszla jakas bardzo atrakcyjna kobieta.
No, no..
Nawet bardzo, BARDZO.
Pewnie mama Belli.
Wiadomo po kim odziedziczyla urode.
-Dzien dobry.- usmiechnalem sie do niej.
-Mamo to Edward,a to moja mama Renee
Skinalem glowa, a Renee usmiechnela sie do mnie.
I wtedy wszedl komendant.
Ten facet zawsze budzil we mnie respekt.
-Witaj Edwardzie- przywital sie
-Dzien dobry
-To moj tata Charlie- wtracila Bella.
-Tak wiem.
-Trudno zeby nie wiedzial - powedzial z szerokim usmiechem Charlie - Wkocu jestem tym wstretnym komendantem
-Nie.. Ja...
-Edward spoko. Zartuje tylko. Napijesz sie czego? Moze piwa? Wiem ze masz jakos urodziny wiec chyba nic sie nie stanie...
-Tatao. Mysle ze powinnismy z Edwardem isc sie juz pouczyc- powiedziala Bella i pociagnela mnie za ramie na schody,
Co to kurwa bylo?!
To byl komendant?!
Nie. Musialo mi sie wydawac.
Nie tak go sobie wymyslilem.
Mial byc twardy i w ogole a on co?
Proponuje mi piwo.
-Przepraszam za tate- odezwala sie Bella, gdy juz bylismy w jej pokoju.
-Co ty?! Nic sie nie stalo. To spoko gosc.
-A jednk... -usmiechnela sie pod nosem Bella.
Nie skomentowalem tego, ale w myslach powtorzylem te zdanie:
"A jednak..."
Byla godzina 19.45, gdy postanowilem w koncu spytac o cos Belle.
-Bells... Moze wyskoczymy gdzies teraz? Na sok, czy cos? - zdecydowanie wole to "cos"
-Nie wiem...
-No chodz. Obecuje ze nie bede pil i odwioze cie cala i zdrowa do domu.
Widzialem wahanie w jej oczach wiec dodalem: - Nie dawaj sie namawiac. Chodz jedziemy - mowiac to wstalem, chwycilem ja za reke i podciagnalem.
Stalismy teraz naprzeciwko siebie patrzac sobie w oczy.
Mialem tak cholerna ochote ja pocalowac.
I w kazdym innym wypadku bym to zrobil, ale czulem ze z Bella trzeba inaczej.
Lagodniej.
A najdziwniejsze jest to, ze wcale mi to nie przeszkadzalo.
-Ide powiedziec rodzica- nagle odezwala sie Bella i wyszla z pokoju.
Nie pojechalismy tam gdzie zwykle.
Wzialem ja w jakies ciche, przytulne miejsce,
Sam bylem tam pierwszy raz,
W tle leciala bardzo przyjemna muzyczka Jeffa Buckleya ( ;D )
Wlasnie siedzielismy przy stoliku, pijac soczek, gdy nagle Bella sie odezwala.
-Edwardzie jakie masz marzenie? - patrzyla mi gleboko w oczy.
-Chce wyjechac z Forks i juz nigdy tu nie wrocic.
-To nie jest marzenie. Przeciez w kazdej chwili mozesz sie spakowac, wsiasc do auta i odjechac. Mozesz robic co zechcesz.
Chwile na siebie patrzylismy.
Ona ma kurwa racje.
Ale czy ja mam jakie marzenie?
Nie zastanawialem sie nad tym...
Przeciez nie bylo czasu, co nie...?
Zalosny jestem...
Bella spuscila wzrok.
Zaczela leciec moja ulubiona piosenka: Jeff Buckley : " Dancing In The Moonlight".
-Zatanczymy?- spytalem, lekko sie usmiechajac.
Spojrzala na mnie.
-Yyy... Mam klopoty z koordynacja wiec jak chcesz zyc to lepiej nie.
-Zaryzykuje.
I nie czekajac na jej odpowiedz, chwycilem jej dlon, oczywiscie zignorowalem to dziwne cos co znow mna pokopalo i ruszylismy na parkiet.
Objalem ja.
Pierwszy raz w zyciu.
Matko to bylo wspaniale uczucie.
Tylko ja obejmowalem a...
Co ona ze mna robi?!
Tlumacze to sobie tak ze pewnie kazdy koles tez by tak mial.
Koniec tematu.
-Dlaczego zawsze noisz spiete wlosy? -spytalem
Spojrzala na mnie.
-Bo lubie. Edward wiem co ludzie mysla. Ze jezeli jestem corka policjanta, nie nosze wyzywajacych ciuchow, nie pije i mam zawsze kuck to jestes swieta. Ja po prostu tak lubie i juz. Tak mi wygodnie. I wcale sie nie wstydze swoich zasad. Mam je i jestem z nich dumna. Kazdy powinien miec jakiej postanowienia.
-Jakie ty masz na przyklad? - spytalem lagodni, ale chyab kurwa umiala wyczytac w moich myslach o co pytam.
-Chodzi ci o ...seks? Wiem, ze ty go lubisz. Sam sie chwalisz. I moze ja tez go polubie. Ale narazie... Przeciez wiesz... I prosze skonczmy ten temat - poprosila, spuszczajac glowe.
Unioslem jej podbrodek.
-Hej dziecnko... Nie masz sie czego wstydzic. Wrecz przeciwnie... - wyszeptalem i przez chwile sam nie wierzylem we wlasne slowa.
Przeciez jeszcze nie tak dawno, smialem sie z dziewic, kurwa.
A teraz?
Co zrobila Bella?
Teraz je kurwa podziwiam.
Caly tydzien minal w taki sposob.
Najpierw sie uczylismy a potem "porywalem" Belle do tej samej knajpki.
Zawsze tez dawala mi taniec.
Otwierala sie przede mna i ja przed nia.
Po prostu wydawalo mi sie to naturalne i juz...
Zawsze jednka jak wracalem do domu powtarzalem sobie:
"Jestes Edward Cullen"
Tak jestem
I co z tego?