Rozdzial IV
Przeczucie
Rano obudził mnie budzik. Nawet nie wiem kto go nastawił, bo na pewno nie ja. Jacoba nie było w moim pokoju. Trochę się tym faktem zmartwiłam. Gdy szłam do garderoby, ogarnęło mnie dziwne przeczuci że coś złego się dziś wydarzy. Przebrałam się i zeszłam na dół. Na dole nie było moich rodziców tylko była ciocia Alice i ciocia Rasalie. Zdziwiłam się.
-Dzień dobry Nessie.-powitała mnie ciocia Rosalie
-Mam dla ciebie dobrą wiadomość Nessie, dziś świeci słońce i nie idziesz do szkoły.-powiedziała ciocia Alice.
-Dzień dobry. -przywitałam się.-Naprawdę nie idę dziś do szkoły?-spytałam dość zszokowana. Wiedziałam że w słoneczne dni nie mogę się pokazywać publicznie bo moja skóra mieni się kolorami tenczy.
-Tak naprawdę-powiedziała Alice
-Huraaa!!-ucieszyłąm się i usiadłam na kanapie w saloniku.
Mimo to czułam się bardzo dziwnie, bo przeczucie mnie nie opuszczało.
-A gdzie są rodzice?-spytałam
-Pojechali na polowanie z wujkami i dziadkami-powiedziała Rose- My zostałyśmy i czekałyśmy żebyś się obudziła-powiedziała
-Zaraz wyjeżdzamy-dodała ciocia Alice. I nagle zamarła.
-Alice! Alice!-wołała Rosalie
-Ciocia ma wizję?-spytałam się Rose
-Na to wygląda-odpowiedziała
Nagle ockneła się Alice i powiedziała
-Przepraszam was.
-Ależ nie masz za co nas przepraszać-powiedziałam- Co widziałaś ciociu?-spytałam dość niepewnie
-Nic takiego-zawachała się, zerknęła na mnie i powiedziała- Ale ty moja panno idź przebrać się w coś innego, szkoda tej sukienki na polowanie-powiedziała zmieniając temat.
Pognałam na górę ukratkiem zerknęłam na ciocie Alice, wyciągnęła telefon i wybrała numer, a pochwili słyszałam tylko jak wypowiadała imię mojego taty. Szczerze się zaniepokoiłam bo niewiedziałam o co chodzi, a cioctki też nie były skore do powiedzenia mi prawdy. Przeprałam się w jeansy i luźną koszulę w kratkę. Zeszłam na dół. Ciocia Alice przechadzała się nerwowo po pokoju, gdy mnie zobaczyła stanęła w miejscu. Nagle do domu wszedł wuj Emmett i wuj Jasper
-Nareszcie!-powiedziała Alice. A ja nadal nie wiedziałam o co chodzi. Ciocia Rosalie zauważyła że jestem zdezorientowana i wyszła po mnie na schody.
-Dobrze się czujesz skarbie?-spytała
-Tak….-opowiedziałam nadal nie wiedząc co się dzieje w koło mnie.
-No…..to może nam łaskawie powiesz Alice o co chodzi?-spytał Emmet-Bo nasz braciszek nam nic nie powiedział tylko kazał nam przyjechać.-powiedział dość rozrzalony.-A tak mi dobrze szło….-powiedział, teatralnie zniżając głos by wyglądało to tak jak by miał zaraz zacząć płakać.
- Nie tu taj-powiedziała Alice. Wypchała wujków z saloniku i wyszli na podwurko. Pobiegłam za nimi. I stanęłam w połowie drogi. Odwruciłam się na pięcie i zerknęłam na Rosalie.
-Co się stało ciociu?-spytałam się jej
-Przykro mi skarbie, ale nie mogę ci powiedzieć-powiedziała bardzo smutnym tonem. Do oczów napłynęły mi łzy. Nie wiedziałam co mam robić. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Ciocia Rosalie znalazła się bardzo szybko koło mnie.
-Co się stało?-spytała bardzo zaniepokojona
-Nie chcę byście chowali w tajemnicy to co się dzieje w koło mnie.-powiedziałam szlochając. Ciocia przytuliła mnie do siebie i pogłaskała po czole.
-Ness naprawdę chciałabym ci powiedzieć, ale nie mogę. Na polowaniu zapytasz taty.-powiedziała. Nagle wszedł Jacob do salonu
-Co się stało?...Nic ci nie jest?....-spytał bardzo przejęty
-Nie- odpowiedziałam wycierając sobie łzy.
-Jacob mogę prosić cie na chwile?-spytała go Rosalie. Jacob popatrzył na mnie i odszedł. Ja zostałam sama siedząc na podłodze i zastanawiając się co się stało. Moje przeczucie nie znikło. Nie było nikogo w domu więc jesze na chwile popędziłam na górę i wółączyłam laptopa. Otworzyłam pocztę i zobaczyłam że mam jedną wiadomość. Była to wiadomość od kogoś kogo nie miałam zapisanego na liście e-maili. Napisane było dużymi literami: „PRZYJDZIEMY PO CIEBIE”. Przestraszyłam się do oczu napłynęły mi łzy i głośno krzyknęłam
-Nie!!!
W moim pokoju zjawili się wszyscy. Ciocia Alice, ciocia Rose, wujek Emmett wujek Jasper i Jacob. Odwruciłam się w ich strone odsłaniając monitor laptopa. Wszyscy na niego zerkneli i się zaniepokoili.
-Dorwiemy tych którzy to napisali-powiedział Emmett
Alice dała porozumiewawcze spojrzenie Jasperowi, który natychmiast znalazł się u mojego boku. Położył mi rękę na ramieniu i ogarnęła mnie senność, próbowałam z nią walczyć,ale się nie udało.
Gdy obudziłam się kikla godzin puźniej usłyszałam na dole głosy. Była już cała rodzina.
-Ale kto to może być-pytał dziadek Carlisle
-Moja wizja nie była szczegółowa. Widziałam w niej Renesmee i kilkunastu innych wampirów.-powiedziała Alice
„Kilkunastu?!”-zapytałam w myślach. Natychmiast tato zjawił się u mnie w pokoju. Popatrzyłam się naniego. Z jego miny dało się odczytac tylko tyle że odczuwał wielki ból. Wstałam z łóżka i dotknęłam ręką jego policzek. Pokazałam mu co co przezyłam kilka godzin przed tem.
-Wiem Nessie…wiem-powiedział-Zrobie wszystko by cię nalezycie chronić.
„Tato, oni tak prędzej czy puźniej po mnie przyjdą” -przekazałam mu telepatycznie.
-Nie pozwole im na to, nie pozwolę.-odpowiedział z groźną miną.
Nic już nie powiedziałam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Do pokoju weszła ciocia Alice razem z mamą
-Skarbie!-zawołała mama.Także nic nie powiedziałam. Przytuliłam się do mamy. Nie wiedziałam co w ogóle myśleć o tej sytuacji, a co dopiero o niej rozmawiać.-Ness obiecujemy ci że nikt po ciebie nie przyjdzie-powiedziała mama biorąc moja twarz w ręce bym nie mogła odwrócić wzroku. Wzięłam delikatnie jej ręce i ściągnęłam ze swoich policzków.
„Chcę zostac sama….albo nie zawołajcie Jacoba”-powiedziałam do taty w myślach. Tato skiną głową i wyszedł, zanim wyszła mama i ciocia Alice. Na dole usłyszałam głos.
-Jacob. Nessie chce z tobą porozmawiać.-powiedział mu mój tato.
Jacob natychmiast zjawił się na górze. A na dole była wielka narada. Gdy Jacob zjawił się w drzwiach żuciłam mu się na szyję i powiedziałam.
-Czego oni chcą odemnie, kto to jest i dlaczego akurat ja?-spytałam łamiącym się głosem.
-Nie wiem Ness, ale obiecuję ci że się tego dowiem.-powiedział to i pocałował mnie. Tak dobrze wiedział czego tak bardzo potrzebowałam. Nagle do pokoju weszła Alice.
-Jacob mógłbyś pogadać ze swoją sforą o tym co się dziś wydarzyło?-spytała
-Tak, ale…..
-Nie martw się Nessie jest w dobrych rękach.-weszła mu w słowo bo wiedziała co chciał powiedzieć. Pocałował mnie jeszcze raz na pożegnanie i wyszedł. W pokoju zostałam tylko ja i Alice.
-Więc nici z naszych jutrzejszych zakupów-powiedziała
-Nie czemu…..-zaprzeczyłam-Możemy jechać-odpowiedziałam. Alice się uśmiechnęła. „Przynajmniej choć na chwile oderwę się od tego co się dzieje”- powiedziałam w myślach, bo dobrze wiedziałam ze tata podsłuchuje.
-Jeśli nie chcesz możemy nie jechać.-dodała
-Nie ja chcę jechać-byłam już tak zdesperowana że nie wiedziałam co mówię. Alice się uśmiechnęła i pocałowała mnie w policzek.
-Dobranoc Nessie-dodała i wyszła.
-Dobranoc.-odpowiedziałam do drzwi. Położyłam się i zaczęłam myśleć nie mogłam się uspokoić, ani zasnąć. Chwilę potem przyszedł Jacob.
-Ness..będziesz mieć taką ochronę, jak kiedyś Bella, gdy armia nowo narodzonych chciała się do niej dobrać.-powiedział. Tak mama opowiadała mi o tym. Byłam mocno zszokowana.
-Jacob, ale ja nie chce by była jakaś wojna-powiedziałam ziewając
-Nie będzie wojny, obiecuję-powiedział i przytulił się do mnie. A ja zmęczona zasnęłam w jego ramionach.