Michał Bobrzyński
Krótka nauka o państwie i społeczeństwie
Wybrany fragment pochodzi z: Dzieje Polski w zarysie, PIW, Warszawa 1974, ss. 61-68.
Dzieje Polski w zarysie
Związków społecznych nieskończone jest mnóstwo, należy tu bowiem wszystko, co nie jest
związkiem pokrewieństwa lub państwem. Pomiędzy związkami społecznymi odznaczają się
jednak najwięcej gmina, stany i Kościół. [...]
Wszystkie związki społeczne razem wzięte tworzą dopiero społeczeństwo, a wszystkie
usiłowania związków społecznych razem wzięte tworzą społeczną pracę. Wśród
społeczeństwa każdy człowiek obiera sobie pewien kierunek pracy, a znalazłszy poparcie
przez ludzi tegoż samego zawodu lub interesu, przyjęty w ich koło społeczne, rozwija swoją
większą lub mniejszą działalność. Każdy związek społeczny stowarzysza ludzi jednego
kierunku i pracy, i pracę tę środkami stowarzyszonych popiera. Ludzi innego zawodu, innego
kierunku każdy związek społeczny od siebie odsuwa i wyklucza, widząc w nich
współzawodników. I rzeczywiście cały ruch i życie społeczne polega na tym wzajemnym
współzawodnictwie pojedynczych związków.
Współzawodnictwo to popycha atoli często ludzi do rozlicznych rozterek i waśni, do
groźnych nawet orężnych zapasów, które powtarzając się nieustannie zniszczyłyby siły
walczących i całą pracę społeczną wstrzymały. Potrzebną jest przeto jakaś wyższa siła, która
by takim zapasom zapobiegała i utrzymała równowagę pomiędzy pojedynczymi kółkami, z
jakich składa się społeczeństwo.
Niekiedy niebezpieczeństwo przychodzi z zewnątrz, od wroga, który kraj najeżdża, podbija,
pustoszy. Żaden związek społeczny do obowiązku odparcia takiego nieprzyjaciela się nie
poczuwa, bo to nie jego zadanie, ani też nie starczą na to zasoby chociażby najsilniejszego
związku. Potrzeba znowu jakiejś wyższej siły, która by temu zadaniu sprostała. W samej na
koniec społecznej pracy napotykamy na tak wielkie zadania, których żaden związek
społeczny własnymi swoimi siłami nie jest w stanie dokonać, a nie mogąc się domagać od
innych współzawodniczących z nim związków pomocy, ogląda się również za jakąś wyższą
siłą, która by mu użyczyła takowej pomocy. Społeczeństwo nie może zatem istnieć bez jakiejś
wyższej siły, która by go nie ochroniła od przyjaciół zewnętrznych, która by w nim nie
utrzymała równowagi wewnętrznej i która by pracy jego społecznej nie poparła. Taką siłą
wobec społeczeństwa jest państwo.
Państwo jest więc najwyższym związkiem politycznym, nie zaś jak inne społecznym. Celem
bowiem państwa nie jest praca sama przez się i w pewnym tylko kierunku, lecz ochrona i
poparcie pracy we wszystkich jej objawach i kierunkach; podstawą państwa nie jest
stowarzyszenie się ludzi mających jeden wspólny, ściślejszy interes, tylko związek
wszystkich ludzi mieszkających na pewnej większej przestrzeni, bez względu na ich
szczegółowe dążenia i interesy. Państwo to jednoczy więc współzawodniczące z sobą koła
społeczne i zniewala je do połączenia wszystkich swoich sił celem obrony najwyższych
wspólnych interesów.
(...) Państwo nie może istnieć bez rządu i poddanego. Rządem nazywamy w państwie władzę,
która stoi na jego czele, która zastanawia się nad jego potrzebami, obmyśla sposoby, jakby
tym potrzebom zapobiec, i postanowienia swe wykonuje. Władza ta rozpada się na pięć
gałęzi:
1. ustawodawczą, która ustanawia prawa, czyli zasady, których się trzyma rząd,
społeczeństwo i każda jednostka w państwie żyjąca;
2. sądową, która rozstrzyga wszelkie spory, wywiązujące się pomiędzy jednostkami i
pomiędzy pojedynczymi kołami społecznymi w państwie i strzeże równowagi pomiędzy
nimi;
3. wojskową, która broni państwa od nieprzyjaciela i poskramia wewnętrzne rozruchy;
4. skarbowa, która gromadzi potrzebne pieniężne środki;
5. administracyjną, która wspiera społeczeństwo w jego pracy na polu rolnictwa, przemysłu,
handlu, oświaty i wiary.
Władza najwyższa oddana i poruczona być może:
1. albo jednemu człowiekowi, a w takim razie rząd jest monarchiczny, czyli jedynowładczy;
2. albo kilku osobom zasłużonym lub odznaczającym się swoim urodzeniem i majątkiem, a w
takim razie rząd jest arystokratyczny, czyli możnowładczy;
3. albo ogółowi ludności gromadzącej się celem uchwalenia ustaw i mianowania urzędników,
a w takim razie rząd jest demokratyczny, czyli ludowładczy.
Niekiedy forma rządu może być mieszana, a mianowicie:
4. monarcha w rządzie swoim może być ograniczony przez zgromadzenie reprezentantów
całego ludu, czyli wybranych przezeń zastępców; w tym wypadku monarchia zwana jest
konstytucyjną;
5. w państwie demokratycznym lud może wykonywać władzę swą najwyższą nie
bezpośrednio, lecz przez pewnych wybranych do tego reprezentantów; w takim razie mamy
do czynienia z demokracją reprezentacyjną.
Żadna z tych form rządu nie jest od drugich bezwzględnie lepsza, każda ma swoje zalety i
swoje wady, dobroć każdej zależy od usposobienia i wykształcenia ludności, dla której ma
działać. Ludom stojącym na niskim stopniu rozwoju odpowiada więcej monarchia absolutna
lub arystokracja, ludom wyżej rozwiniętym i dojrzałym monarchia konstytucyjna lub
demokracja, zwana także republiką, rzeczpospolitą. Mylne jest zdanie, jakoby republika
oznaczała wolność i szczęście narodu, zaś monarchia absolutna jego niewolę i ucisk.
Owszem, w monarchii absolutnej rozumnie rządzonej, lud może się czuć swobodny i
szczęśliwy, zaś w republice, jeśli na jej czele staną ludzie gwałtowni lub zepsuci, może
panować najsroższa niedola i ucisk.
Jakąkolwiek jednak jest forma rządu, to każdy mieszkaniec obowiązany jest: 1) w granicach
zakreślonych przez prawo słuchać rządu istniejącego i rozkazy jego wypełniać, 2) rząd ten
środkami swoimi, majątkiem i krwią swoją wspierać, to jest płacić podatki potrzebne na
utrzymanie państwa i służyć wojskowo. Każdy mieszkaniec państwa jest jego poddanym.
Gdzie zaś poddani nie poczuwają się do obowiązku posłuszeństwa dla władzy rządowej,
gdzie każdy rządowi swoją wolę narzucić się stara i podług swojego widzimisię działa, tam
rozprzęga się wszelka jednolitość i rząd zadania swego spełnić zupełnie nie może. Gdzie
poddani skąpią rządowi swojej krwi i swojego mienia, tam państwo dla braku środków stoi
bezsilne i narażone jest na łaskę lub niełaskę sąsiadów.
Każdy mieszkaniec państwa jest jednakże nie tylko poddanym, lecz także obywatelem
państwa, to jest: może domagać się od rządu opieki i obrony swojej osoby i swoich interesów,
i może mieć udział w samym rządzie. Udział ten może być większy lub mniejszy, co od
formy rządu i istoty państwa zależy. Otóż nie tylko prawem, ale zarazem powinnością jest
obywatela, ażeby udział ten w rządzie, jaki mu jest przez prawo przyznany, starał się dla
dobra państwa zużytkować. Uczyni to, jeśli wyrobi sobie zdrowe przekonanie, jak państwo
rządzone być powinno. Gdy zaś wszyscy ludzie nie mogą jednakich zupełnie mieć zasad,
dobrze więc każdy obywatel działa, jeżeli z ludźmi podobnego przekonania się zwiąże i
łącznie z nimi zasady swe w zarządzie państwa przeprowadzić się stara. W ten sposób
powstają w państwie stronnictwa, które ze sobą współzawodniczą. Przeciwne sobie
stronnictwa i ich nieustanne ścieranie się nie jest bynajmniej dla państwa rzeczą szkodliwą i
zgubną, byleby stronnictwa takie starały się przeprowadzić pewne jasno określone zasady
polityczne, a nie szukały tylko zaspokojenia swojej ambicji i samolubnych celów i byleby
każde stronnictwo dążąc do władzy uznawało rząd istniejący i wspierało go jak długo istnieje.
W takim razie pozostaje powaga rządu pomimo ścierania się stronnictw nienaruszona, ludzie
piastujący władzę mają nad sobą nieustanną kontrolę przeciwnego stronnictwa,
przeprowadzają swoje zasady stanowczo, a z chwilą kiedy zasady te się przeżyją i nowym
miejsca ustąpić muszą, ustępują i oni, robiąc miejsce ludziom przedstawiającym nowe zasady
i nowe dążenie. Natomiast nic szkodliwszego dla państwa, jak brak stronnictw ścierających
się ze sobą o odmienne zasady rządzenia. W państwie takim panuje wprawdzie zupełna cisza,
ale cisza ta jest oznaką braku życia, znamionuje zgniliznę i wewnętrzny zastój, dozwala
wypływać na wierzch ludziom, którzy działają tylko dla swych osobistych widoków i
państwo do niechybnego prowadzą upadku.
(...) Najwyższym związkiem organicznym, do jakiego w rozwoju swoim doprowadzają
ludzie, jest państwo. Długiego też potrzeba czasu, zanim ludność mieszkająca na pewnym
obszarze skupi się i urządzi w porządne państwo. Dopóki to nie nastąpi, zadanie państwa
bierze na siebie i spełnia, choć niedostatecznie, ród albo gmina. Głowa rodu lub naczelnik
gminy chwyta wówczas najwyższą władzę, a pod jego władzą członkowie związku bronią się
od nieprzyjaciół i wymierzają pomiędzy sobą sprawiedliwość. Powoli atoli pod władzę
takiego wodza przechodzi więcej rodów lub gmin należących do tego samego ludu lub
szczepu, czy to dobrowolnie dla tym skuteczniejszej obrony, czy też w drodze podboju.
Związek taki, obejmujący jeden lub więcej ludów, jeden szczep lub nawet więcej szczepów,
odłącza się wtedy od jednej gminy lub rodu, staje ponad wszystkimi gminami i rodami, i
pilnuje już tylko wyższych politycznych interesów, obrony od nieprzyjaciół i wewnętrznego
porządku. Związek w ten sposób powstały jest już państwem w całym tego słowa znaczeniu.
Nie od razu jednak państwo takie świadome jest wszystkich istotnych celów, nie od razu jest
w stanie wszystkim zadaniom państwa sprostać. Każde państwo zakreśla też sobie pewne
tylko cele i pewien kierunek swojego działania i odpowiednio do tego się organizuje. W miarę
dalszego rozwoju, cel ten i kierunek nieraz się zmienia, rozszerza, a tym samym zmienia się
cała organizacja państwa.
Nie tylko zatem rząd w państwie może różne przybierać formy, monarchiczną,
arystokratyczną lub republikańską, lecz także samo państwo może mieć w różnych czasach i
u różnych ludów odmienne cele, a przez to odmienną istotę. Odmienna ta jednak istota
państwa nie zależy, tak jak forma rządu, od osób, które na jego czele stoją, lecz od sposobu
powstania państwa, od celu, jaki sobie państwo zakłada, i od kierunku dążenia, jaki państwo
przyjmuje. Podług tego rozróżniamy następujące rodzaje państw:
1) patriarchalne, którego władza buduje się na podstawie władzy rodzinnej, ojcowskiej i które
stawia sobie za zadanie, ażeby lud stojący na bardzo niskim stopniu rozwoju zorganizować w
zdrowe społeczeństwo i państwo;
2) despotyczne, powstaje zwykle z państwa patriarchalnego, jeżeli panujący zapomina o
dobru swojego ludu i cały lud dla swego własnego dobra wyzyskuje. Jakie despocje kwitły na
wschodzie u Asyryjczyków, Babilończyków, Medów i Persów! Odróżnić je należy od rządu
absolutnego, który dla dobra narodu występuje i działa;
3) teokratyczne, w którym Kościół, obok swoich religijnych celów, bierze na siebie
dopełnienie także i celów politycznych, i organizuje się w państwo. W państwie takim rządzą
albo sami kapłani, albo i ludzie świeccy, ale w zastępstwie kapłanów i pod ich nieustanną
kontrolą. W państwie takim, cele państwa ustępują na drugi plan przed celami Kościoła.
Wzorem najlepszej teokracji było państwo żydowskie w Palestynie;
4) klasyczne, czyli starożytne, państwa Greków i Rzymian, w których państwo samo było dla
siebie najwyższym celem, a o rozwój jednostki-człowieka o tyle się tylko troszczyło, o ile ten
człowiek był dla niego koniecznym lub potrzebnym narzędziem;
5) państwo średniowieczne, patrymonialne, które broni tylko społeczeństwa od zewnętrznych
nieprzyjaciół i utrzymuje w nim równowagę, ale pracy społecznej nie wspiera, lecz
pozostawia ją społeczeństwu samemu, podzielonemu na silnie zorganizowane stany;
6) państwo nowożytne, tak zwane prawne, które obok obrony od nieprzyjaciół i utrzymania
równowagi wewnętrznej, kładzie główny nacisk na wspieranie pracy społecznej za pomocą
sprężystej administracji.
(...) Powiedzieliśmy już wyżej, że państwo obejmować może kilka pokrewnych sobie ludów i
szczepów; powstają jednak i takie państwa, w których kilka różnorodnych szczepów, a nawet
plemion się mieści. Zależy to od przypadku. Państwo dłuższy czas istniejące i zdrowo się
rozwijające wywiera jednak ogromny wpływ na całą ludność, która do niego należy. Jeżeli
ludność ta nie jest zbyt od siebie oddzielona różnością pochodzenia, charakteru i mowy, to w
takim razie zacierają się drobniejsze różnice, tworzy się jednolity pisemny język, cała ludność
poczuwa się do ścisłej politycznej jedności, do wspólnego rozwoju i życia. Taką politycznie
wykształconą ludność nazywamy narodem.
Narody powstają czasem nawet ze zmieszania się całkiem przeciwnych sobie
innoplemiennych szczepów. W takim razie każdy z tych szczepów traci swój charakter, swoją
mowę i swoje zwyczaje, a ze zmieszania się powstaje nowa mowa, nowy charakter i obyczaj.
Tak np. narody francuski, hiszpański, włoski powstały ze zmieszania się Rzymian z
Niemcami, a po części z Celtami, naród angielski ze zmieszania się Celtów, Niemców i
Normanów itp. Cechą zatem narodu jest nie tyle jedność pochodzenia, ile jedność mowy,
jedność charakteru i nieprzeparta chęć samoistnego rozwoju.
Michał Bobrzyński
Historyk, konserwatywny polityk galicyjski. Urodził się 30 IX 1849 r. w Krakowie, w
rodzinie mieszczańskiej. Gimnazjum ukończył w 1867 r. i rozpoczął studia na Wydziale
Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego; słuchał wykładów m.in. A.Z. Helcla, J. Szujskiego, J.
Dunajewskiego i zapoznawał się z poglądami przedstawicieli "krakowskiej szkoły
historycznej" i konserwatywnych "stańczyków". Habilitował się w wieku 24 lat, a w r. 1877
został profesorem nadzwyczajnym prawa polskiego i niemieckiego. W dwa lata później
ukazało się jego najsłynniejsze dzieło Dzieje Polski w zarysie. Synteza ta, wielokrotnie potem
uzupełniana, przyniosła Bobrzyńskiemu niemal natychmiast ogromną sławę naukową.
Jednocześnie zajmował się on działalnością polityczną: w 1889 r. został wybrany do Sejmu
Krajowego i Rady Państwa, a w latach 1890-1901 był wiceprezydentem Rady Szkolnej
Krajowej. Po śmierci namiestnika A. hr. Potockiego, objął w 1908 r. wakujące stanowisko, z
którego ustąpił po pięciu latach, na skutek walki politycznej toczonej wokół reformy prawa
wyborczego i nacisku nieprzyjaznej mu hierarchii kościelnej. W okresie I wojny światowej,
sprawował przez krótki okres urząd ministra d/s Galicji (1916/17), będąc związany z linią
polityczną Wiednia, aż do upadku Austro-Węgier. Po r. 1918 nie wrócił do kariery
uniwersyteckiej. W 1919 r. przewodniczył Ankiecie w Sprawie Konstytucji, będąc
współautorem i głównym projektodawcą jednego z najciekawszych projektów konstytucji.
Pod koniec życia usunął się z czynnego życia politycznego, nie tylko z racji wieku, ale także z
powodu nie uznania legalności rządów J. Piłsudskiego. Zmarł 3 VII 1935 r. w Poznaniu.
Główne prace: Dzieje Polski w zarysie, Warszawa 1879; W imię prawdy dziejowej. Rzecz o
zadaniu historii i dzisiejszym jej stanowisku, Warszawa 1879; Dialog o zasadach i
kompromisach, Kraków 1916; Wskrzeszenie państwa polskiego. Szkice i studia historyczne,
t. I: 1914-1918, Kraków 1920; t. II: 1918-1923, Kraków 1925; Szkice i studia historyczne, 2
tomy, Kraków 1922; Z moich pamiętników, Wrocław 1957.