ę
Zatrzymałem
się słysząc swoje imię. Nie odwracając się, znudzonym głosem
rzuciłem przez ramie:
-
Czego chcesz Malfoy?- spodziewałem się, że w końcu musi dojść
do konfrontacji. Malfoy na pewno coś planował. Od początku naszego
7 roku, 3 miesiące temu, najgorsza obelga jaka padła z jego ust to
‘ Uważaj gdzie chodzisz kretynie.’ Coś się działo, i Merlin
mi świadkiem, że wreszcie dowiem się co.
Malfoy
rozejrzał się wokół i upewniwszy się, że jesteśmy sami w
korytarzu, podszedł do mnie szybkim krokiem. Tak szybkim, że
zaplatał się w swoje szaty, potknał i byłby upadł. Odruchowo
złapałem go za łokieć, pomagajac utrzymać równowagę - ja i
moje bohaterskie odruchy. Owionął mnie zapach mięty i wanili. Na
pewno jego szampon - wart tryliony galeonow. Na końcu języka miałem
już złośliwą uwagę, jednak zapomniałem o nim, jak tylko
spojrzałem w twarz Malfoya. Miał zamknietę oczy i zdawał się...
smakować chwilę?! Że co?! Co jest z tym człowiekiem. Odsunałem
się trochę i przez twarz Malfoya przemknął jakby smutek. Aż
mrugnąłem powiekami z zaskoczenia. Co to było przed chwilą?
Smutek..? Co tu się, do jasnej cholery, dzieje?!
-
Malfoy co ty..?
-
Zamknij się Potter!- bardziej z ciekawości, niż ze strachu,
zastosowałem się do jego rozkazu. Przez chwilę stał cicho,
wpatrzony w czubki swoich butow. Widziałem, że jest zdenerwowany.
Przestepował z nogi na noge, zastanawiając się jak zaczać. Muszę
się przyznać, że uwielbiałem go w takim stanie - niepewny w mojej
obecności, jakby obawiał się mojej reakcji i tego co zrobię.
Właściwie... zdałem sobie sprawię, że przez ostatnie parę
miesięcy, był taki strasznie często... Ooook co się dzieje?! Już
otwierałem usta żeby coś powiedzieć, kiedy Malfoy mnie ubiegł:
-
Spotkajsiezemnawwiezyodziewiatej...
Aż
mrugnałem z zaskoczenia. Co on powiedział?
-
Malfoy, co ty powiedziałeś? Nic nie zrozumiałem…
Znów
zamruczał coś do siebie niezrozumiale. To się zaczynało robić
irytujące. Poza tym, teraz na pewno spóźnimy się na Eliksiry. Co
się dzieje z tym człowiekiem? Gadaj!
-
Malfoy, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo, baaardzo
chciałbym wiedzieć o czym ty mówisz, jednak jako że upierasz się
na używaniu mowy znanej chyba tylko sobie, nic z tego nie będzie.
Spadam...
Jezu
jak ten facet mnie irytuje, to sobie nie zdaje nawet sprawy. Mam
ochotę go złapać i potrząsnąć i rozczochrać mu te jego blond
włosy i…
-
Potter!!
Znów
przystanąłem. A gdybym się tak teraz odrwrócił i uderzył go w
te jego irytującą gębę? Hmm... nie ma nikogo w okolicy, nikt by
się nie dowiedział. Mógłbym powiedzieć, że Malfoy wpadł na
ścianę. Ślepota ruska…
-
Spotkaj się ze mną w wiezy. O 21.
No
teraz to on chyba żartuje.
-
No teraz to ty chyba żartujesz Malfoy! Co to jest - ukryta kamera?!
Nigdy z życiu!- Ruszyłem dalej korytarzem, kiedy jedno słowo -
zatrzymało mnie w miejscu. Jakby ktoś posmarował podłogę klejem
i ja akurat musiałem w to wdepnąć. Typowe...
-
Proszę.
Potrząsnąłem
głowa. On mnie prosi?
-
Prosisz mnie Malfoy?
Oooo
słodki dzień! Czemu wcześniej tego nie zauważyłem? Słońce
świeci tak wysoko i jasno. Czy to skowronek śpiewa w oddali,
czyżbym słyszał jakieś dźwięki.. jakby piszczałki. O
ornitolodzy.. O! Spokojnie Potter.
-
Hmm zastanówmy się więc... Chcesz - błagasz mnie nawet, co jest
niesamowcie zabawne - żebym spotkał się z tobą sam na sam, po
zmroku w wieży astronomicznej? A czemu, jeśli mogę zapytać, mam
się zgodzić? Najprawdopodobniej jest to pułapka, w która chcesz
mnie zwabić i znów to ja oberwę, a ty będziesz się śmiał za
moimi plecami. Albo twój wspaniały ojciec będzie czekał na nas,
gotów oddać mnie w ręce Voldemorta i nagrodzić cię za sumienne
wykonanie swojego zadania - może jakiś tatuaż w nagrodę, co
Malfoy? Czekaj pozwól, że się zastanowię nad twoją prośbą...-
nie parzyłem na drugiego mężczyznę, ale wydawało mi się, że
coś jakby szloch dobiegł moich uszu. Mało prawdopodobne
nieprawdaż? Nie zwróciłem na to uwagi.-... o juz wiem. NIE!
Naprawdę sądziłeś, że się zgodzę? Jezu Malfoy, czasem uda ci
się mnie zadziwić.. twoja głupota nadal mnie zaskakuje - po tylu
latach Malfoy... Wreszcie na niego spojrzałem. Obserwowałem jak
powoli jego twarz się zmienia. Jakby ktoś właśnie zdeptał coś
dla niego ważnego. I oczywiscie żadnych łez. Na twarzy jakby
wilgoć, ale to chyba pot. Strasznie tu gorąco - to słońce tak
świeci mocno dzisiaj… Gotowy odejść, odwróciłem się do niego
plecami. Dziwnie się czułem prawdę powiedziawszy. Chyba coś mi
siedziało na żołądku - ostatnio jadłem jak świnia. Prawda, że
urosłem i całe te treningi wyczerpywały mnie fizycznie, ale muszę
uważać na linię. I na dobre samopoczucie... Może jakaś dieta...
-
Zaczekaj Potter.
Nawet
się nie odwróciłem. Mam już dosyć tej rozmowy - zaszkodziło mi
nawet. Nie będę słuchał więcej, nie będę, nie będę.. Zostaw
mnie w spokoju, proszę..
-
Harry!!
Po
raz drugi tego dnia wdepnąłem w klej. Czy ktoś mógły być
bardziej ostrożny w tej cholernej szkole?! Co za chlew…
-
Ty wyznacz miejsce, godzinę, datę.. a ja przyjdę.
O
co mu chodzi? I dlaczego ma taki głos.. taki złamany głos.
Denerwuje mnie to. Nie wiem co mam zrobić z takim Malfoyem. Wiec
zrobiłem coś, co zrobił bym ze zwykłym. Odwróciłem się i i
złapałem go za szatę. Podniosłem do góry - czy on zawsze był
taki lekki - i pchnąłem na ścianę. Malfoy zaskomlał cicho, ale
nie bronił się. Prawda, że gdyby dane nam bylo się szarpać, on
nie miałby żadnych szans. Już w 6 roku przerosłem go o głowę i
byłem zdecydowanie bardziej umięśniony. Malfoy czasem przypominał
mi kobietę z tym jego mlecznym ciałem, całym gładkim i miękkim.
Trzymawszy go teraz tak blisko siebie - poczułem, że coś poruszyło
siś lekko w moich spodniach. No jeszcze tego mi brakowało.
Wiedziałem, że Malfoy jest w moim typie, ale nigdy wcześniej nie
czułem nic na jego widok. Ani ja, ani mój mały przyjaciel. Na
pewno chodzi o tą nagłą bliskość teraz. Mam w końcu 17 lat i
jest zupełnie naturalne, że będąc blisko atrakcyjnej osoby
odczuwam podniecenie. I Malfoy patrzy na mnie spod wpół-
zamkniętych powiek. Usta ma otwarte i… dlaczego on oddycha tak
ciężko? I policzki ma zarumienione, jakby dopiero skończył biec.
Widziałem, że chce coś powiedzieć. Nie mogłem przestać na niego
patrzeć i nie odzywałem się, pozwalając mu dojść do głosu.
Różowy język wysunął się spomiędzy jego warg i zwilżył
spierzchnięte usta. Przełknął ślinę ciężko i zdławionym
głosem wyszeptał:
-
Prosze Harry..
Nie
będę miał teraz orgazmu! Nie będę, nie będę, nie będę..
Mówię że NIEEEEEEEEE! Ok już troszkę lepiej. Muszę się od
niego odsunąć. Puściłem poły jego szaty i Malfoy zsunął się
na podłogę jak szmaciana lalka. Nawet nie próbował wstać.
Siedział pod ścianą wpatrzony we własne buty i zupełnie
nieświadomy stanu do jakiego właśnie mnie doprowadził. Nadal nic
nie mówiłem i on odebrłl to chyba jak pozwolenie na kontynuację.
-
Powiedz gdzie i kiedy i jak przyjdę. Będę sam i nie musisz się
niczego obawiać. Muszę z tobą porozmawiać. Naprawdę muszę.-
mówił tak szybko jakby obawiał się że mu przerwę. Bałem się,
że za chwilę skończy mu się powietrze i zemdleje.- Przysięgam że
to nie jest żaden podstęp. Wiem że mi nie ufasz i masz do tego
pełne prawo. Ja wiem.. ja.. Proszę Harry- już trzeci raz
powiedział moje imię. Co tu się dzieje?- Weź moją rożdżkę!
Weź ją teraz i kiedy się spotkamy, musimy się spotkać Harry -
czwarty raz - ja nie będę mógł nic ci zrobić. I bedziesz
pewien... bardziej niż teraz. Trochę mi zaufasz.. chociaż odrobinę
– wyciągnął dłoń w moją stronę. Spoczywała na niej jego
rożdżka. Nawet nie zauważyłem kiedy zdążył wyjąć ją z
kieszeni. Spojrzał mi w oczy - po raz pierwszy od kiedy zaczęliśmy
rozmawiać. I te oczy… jego oczy. Chyba dawno w nie nie patrzyłem,
ponieważ nie były takie jakie pamiętam. Nie były zimne i
wyrachowane. Nie były stalowo szare i nie było w nich ani cienia
ironii czy arogancji. Były za to puste. Jakby ktoś wymazał z nich
wszystko i zapomniał zapełnić je na nowo. Czy ja to zrobiłem? Czy
to moja wina? Nie spuszczając wzroku przyjąłem ofiarowywaną mi
różdżkę i momentalnie jego oczy zapaliły się na nowo. I
wiedziałem że to ja…
-
Jutro o 22 w wieży obserwacyjnej. I nie spóźnij się.
Nie
odezwał się tylko skinał głową i odwrócił się by odjeść.
-
Malfoy.
Przystanął,
czekajac na to co chciałem mu powiedzieć.
-
Jeśli to jakaś twoja sztuczka, to przysięgam że pożałujesz.
Rozumiesz mnie Malfoy?
Widziałem
jak drgnął na ton mojego głosu. Zachowywałem się jak ostatni
sukinsyn, ale nie mogłem pozwolić żeby znów wygrał. Widziałem
jak mocno zaciska pieści i wbija paznokcie w miękkie mięso dłoni.
Powoli skinął głową i nie odwracając się zaczął biec. Byle
dalej ode mnie…
-Biegnij
Draco. I tak nie uda ci się uciec..
Czy
to ja powiedziałem?!
ę
Nigdy
nie miałem nic do Blaise’a - żyliśmy obok siebie - spaliśmy w
jednym pokoju, razem braliśmy prysznic i rozmawialiśmy przy
śniadaniu o najnowszym kawałku Timo Massa - utwór z Brianem Moloko
‘ First day’ jest genialny! Pamiętam, jak na jednej z imprez
obaj spiliśmy się prawie do nieprzytomności i wylądowaliśmy
razem w łóżku. Do niczego nie doszło - byliśmy zbyt pijani, żeby
poprawnie funkcjonować. Następnego dnia uzgodniliśmy, że nie
chcemy seksu w naszych wzajemnych kontaktach i życie toczyło się
jak wcześniej. Rozmawialiśmy o przyszłości - o tym, kiedy mamy
przyjąć znak i jak bardzo nienawidzimy Mugoli. Nie wiem czy on
również kłamał.. Nie miałem powodów, żeby nienawidzić
Blaise’a. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie.. Jednak tamtej
nocy chciałem go skrzywdzić. Nienawidziłem go tak mocno, że
czułem jak ta nienawiść mnie dusi, przytłacza i przysłania
wzrok. Słysząc go, miałem ochotę złapać ciężka, miedziana
lampę z nocnego stolika i upuścić ją z całą siłą na jego
czaszkę. I, kiedy leżałby tak, jego mózg nadal by funkcjonował i
uparcie odmawiał śmierci, jego oczy byłyby zamglone, ale w pełni
rozumiejące, co się dzieje - wtedy bym mu powiedział,
powiedziałbym - ‘ Potter jest mój! A ja jestem jego! Odpieprz
się!!! I zdychaj..’ Potrzebowałem całej siły woli, żeby
pozostać nieruchomo we własnym łóżku. Prawie się udusiłem
wstrzymując oddech, zanim zmusiłem się do zaczerpnięcia
powietrza. Poczułem krew na wargach - zagryzłem je mocno, żeby nie
krzyczeć.
Od
kiedy zaczęliśmy 7 rok nauki coś się zmieniło. W wakacje jak
zawsze pojechaliśmy cala rodzina do naszej letniej rezydencji w
południowej Francji - pyszne jedzenie i doskonałe wino. Uwielbiam
ten kraj. Rezydencja sąsiadująca z naszą przeszła niedawno w nowe
ręce i byłem ciekaw, obok jakich ludzi przyjdzie mi spędzić całe
dwa miesiące. Ostatni właściciel - malarz mieszkający samotnie z
córką - byli mi bardzo bliscy, ale oboje zdecydowali się na
przeprowadzkę do Czech - zdaje się, że mieli tam jakąś rodzinę.
Byli czarodziejami i ojciec jak najbardziej pochwalał moją przyjaźń
z Agata - widział w niej być może moja przyszłą narzeczoną,
matkę jego wnuka.. Nie wyprowadzałem go z błędu, chociaż nigdy
nie było między nami niczego seksualnego. Ona zdaje się była
odrobinę zawiedziona, ale wiedziała.. Wiedziała na długo zanim ja
zorientowałem się o co chodzi. W każdym bądź razie nasi nowi
sąsiedzi wprowadzili się dwa tygodnie po naszym przyjeździe. Zaraz
pierwszego wieczoru, ojciec zaprosił ich na kolacje. I kiedy
zszedłem na dół do czekających już gości, i zobaczyłem Jessa,
wtedy wiedziałem. Boże, jaki on był piękny - stał trzymając w
jednej ręce kieliszek z winem, a drugą wsunął w kieszeń spodni.
Śmiał się głośno z czegoś, co powiedziała moja matka i
widziałem, że była nim zauroczona. Później nauczyłem się, że
każdy tak reagował. Miał czarne, bardzo modnie ostrzyżone włosy
i parę przepięknych bursztynowych oczu. Używał kredki i chyba
tuszu – niemożliwe, żeby kogoś rzęsy mogły być tak gęste i
długie. Mocno zarysowana szczeka i pełne, czerwone usta. Na pewno
pomadka. Był wysoki i tak doskonale zbudowany, że sam Adonis mógłby
spłonąć rumieńcem ze wstydu. Nieczęsto spotyka się takich
ludzi. Stałem w drzwiach niezdolny się poruszyć, gdy moja matka
zawołała żebym do nich dołączył. Jess spojrzał na mnie i
widziałem jak jego oczy zabłysły z zainteresowaniem. Zauważył
moja reakcje - zbyt wiele ludzi reagowało w ten sam sposób.
Wiedział, ale ja już wtedy tez wiedziałem. Zostaliśmy kochankami
w niecały tydzień później. Mogę chyba śmiało powiedzieć, że
były to najlepsze wakacje mojego życia. Jess był starszy ode mnie
kilka lat i zdecydowanie bardziej doświadczony – zważywszy, że
był moim pierwszym kochankiem - i niezliczona ilość godzin
spędziliśmy w łóżku eksperymentując i poznając własne ciała.
Wieczorami wychodziliśmy do restauracji lub klubów. Pływaliśmy w
morzu i on nauczył mnie grać w siatkówkę - głupi sport Mugoli, w
którym, aby być dobrym, trzeba być wysokim i mieć silę
niedźwiedzia, by dosięgnąć i odbić piłkę. W skrócie - nie
bardzo polubiłem tę grę. Kiedy pod koniec sierpnia Jess
powiedział, że chyba mnie kocha, spanikowałem. Nie zastanawiałem
się do tej pory nad moimi uczuciami - było mi dobrze tak jak było.
Myślałem chyba, że są wakacje, jest słonce i jest Jess. Wakacje
się skończą, liście zmienią kolor i Jessa nie będzie. Taki
wakacyjny romans. Czy jest w tym coś złego?
Zawsze
bałem się, że skończę jak mój ojciec. Obserwowałem go, odkąd
nauczyłem się samodzielnie myśleć. Podziwiałem go, a
jednocześnie gardziłem nim. Widziałem jak oboje z moją matką
żyją obok siebie, jak uśmiechają się do siebie, kiedy są w
towarzystwie i jak uśmiech ten znika, kiedy zamkną się drzwi za
ostatnią osobą. Jak coraz mniej odzywają się do siebie, jakby
kończyły im się rzeczy, które mają sobie do powiedzenia.
Wiedziałem o ich kochankach - nie ukrywali ich zbytnio, nawet przed
sobą nawzajem. Ojciec sprowadzał do domu coraz to młodsze
dziewczyny - a może one pozostawały takie same, a to on się
starzał.. Kiedy miałem około czternastu lat przysiągłem sobie,
że taki nie będę. Łaknąłem bliskości i drugiego człowieka jak
spragniony łaknie wody. Moi rodzice nigdy nie okazywali mi zbytniej
czułości - Malfoy nie nosi swojego serca na rękawie. Wiem, że
pewnie teraz myślicie – biedny bogaty chłopczyk. Moje dzieciństwo
nie było złe, może tylko trochę samotne.. Oddałbym wszystkie
moje zabawki za kogoś, z kim mógłbym spędzać dnie. Matka nie
chciała drugiego dziecka - zajęło jej prawie trzy miesiące, żeby
odzyskać figurę po porodzie. Dała ojcu dziedzica i to mu powinno
wystarczyć. Nie naciskał. Przysiągłem sobie, że będę inny. Że
będę miał żonę, którą będę kochał - teraz dopiero widzę,
że to mało prawdopodobne - że będziemy mieli dzieci i że
będziemy szczęśliwi. Będziemy mieli psa i zamiast na wycieczki do
muzeów będziemy jeździć do Disneylandu. I będę gotował dla
nich wszystkich - uwielbiam przygotowywać potrawy. Kiedy Jess
powiedział, że mnie kocha myślałem, że wszystko przepadło.
Myślałem, że mi się nie udało i nie wiedząc nawet kiedy, stałem
się taki jak mój ojciec. Niezdolny do uczuć. Jak to możliwe, że
spędziłem z jednym mężczyzną cale lato i nawet nie zastanawiałem
się nad moimi uczuciami wobec niego? I dlaczego, kiedy już się
zastanowiłem, niczego nie czułem? Co ze mną jest nie tak do
cholery?! Rozstaliśmy się nawet nie wymieniając adresów.
Powiedział, że złamałem mu serce, ale byłem pewien, że da sobie
rade i że niedługo znajdzie kogoś, kto mu je złoży od nowa.
Wróciłem
do szkoły kilka dni po rozpoczęciu roku. I, kiedy zobaczyłem
Harry'ego po raz pierwszy na kolacji, poczułem jakby ktoś wyssał
mi z płuc cale powietrze. Zmienił się - to była pierwsza rzecz,
jaka mnie uderzyła. Był teraz dużo wyższy ode mnie - cholera
jasna! - i chyba ćwiczył przez te wakacje. Wydał na pewno masę
pieniędzy na ciuchy – sposób, w jaki ten podkoszulek uwydatniał
jego mięsnie.. i nisko zawieszone na biodrach jeansy, luźne, a
jednak podkreślające jego jędrny tyłek. I włosy - nadal
nieujarzmione i dzikie, i takie miękkie, że chciało się w nich
zanurzyć ręce, powąchać.. Nie nosił już okularów - spojrzał
na mnie przelotnie, kiedy wszedł do wielkiej sali i wtedy zacząłem
oddychać. Dziwnie jakoś - przerywanie i szybko. Nie mogłem złapać
oddechu.. Nie mogłem.. Poczułem, że ktoś mną potrząsa. Pansy
pyta, czy mogę jej podać pieczone ziemniaki. Spojrzałem znów w
jego kierunku mając nadzieję, że uda mi się znów spojrzeć w te
zielone oczy. To była tortura, ale jakże słodka. I wtedy to się
zaczęło - moja obsesja Potterem. Na początku myślałam, że to
tylko pożądanie. Odkąd zmienił garderobę, zaczął czesać włosy
i używać wody po goleniu, prawie cala populacja kobiet i część
mężczyzn wodziła za nim oczami. Trybuny na meczach i treningach
Gryffindoru zapełniały się całkowicie. Niektórzy przychodzili
dla gry, niektórzy licząc, że Harry ściągnie koszulkę.. Taaaak
to kolejna sprawa. Zacząłem mówić na niego Harry. Nie na głos,
ale kiedy o nim myślałem, kiedy masturbowałem się myśląc o nim,
nie był już Potterem. Był Harrym. Ale nadal uparcie odmawiałem
przyznania, że czuję do niego coś więcej niż tylko pożądanie.
On zauważył, że coś jest nie tak. Zacząłem zostawiać go w
spokoju, jego przyjaciół również. Nie chciałem walczyć - nie z
nim. Spędzałem coraz więcej czasu nie śpiąc, zastanawiając się,
o co w tym wszystkim może chodzić. A kiedy nie myślałem, kiedy
udało mi się zasnąć, śniłem o nim. Kiedy przebudzałem się
zlany potem i z erekcją twardą jak skała, to moje palce we mnie
wyobrażałem sobie jako jego penisa. I kiedy dochodziłem, to
krzyczałem jego imię. Aż do dnia, kiedy Blaise zrobił to samo,
nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. I wtedy uderzyło mnie to z
siła pędzącego pociągu - kochałem go! Ja Draco Malfoy byłem
całkowicie, totalnie zakochany w Harrym Potterze! I podczas
kolejnych nieprzespanych nocy zrozumiałem, że byłem w nim
zakochany już od dawna.. To dlatego z Jessem nic nie wyszło.
Podświadomie wiedziałem, że moje serce jest już zajęte -
niepodzielnie należy ono do Harry'ego. Mojego Harry'ego. Nie
chciałem mu nic mówić. Było aż nadto oczywiste, że nie
podzielał moich uczuć. Nie chodziło o płeć. Wiedziałem, że
jest biseksualny. I kto jak kto, ale jego najgorszy wróg w szkole
jest raczej na ostatnim miejscu listy wymarzonych kochanków.
Naprawdę nie mogłem mu się dziwić - po tym wszystkim, co mu
zrobiłem, co powiedziałem. Czy mogę się usprawiedliwić? Byłem
zazdrosny, dostałem polecenia od ojca i byłem zbyt słaby, aby mu
się przeciwstawić.. Wymówki, wymówki, wymówki! Odkąd doszedłem
do ładu z własnymi uczuciami unikałem Harry'ego jak ognia. Balem
się, że gdy będę zbyt blisko nie będę się mógł kontrolować
- chciałem go dotknąć, wtulić się w niego, a potem rozebrać i
kochać się z nim godzinami - w każdej pozycji i w każdym miejscu.
I w końcu nie wytrzymałem. Widząc go na korytarzu z jakimś
chłopakiem z 6 roku, jak połykali się nawzajem, tylko odrywając
od siebie usta, by zaczerpnąć powietrza, wiedziałem, że nie dam
rady sam. Muszę mu powiedzieć i wtedy może będzie mi łatwiej.
Może on zacznie mnie unikać i nie będzie robił takich rzeczy w
miejscu, w którym mógłbym go zobaczyć. Nie będzie robił rzeczy,
przez które płaczę godzinami i które łamią mi serce. Muszę mu
powiedzieć. Poczekałem na niego po zajęciach.
-
Potter!
Harry
zatrzymał się słysząc swoje imię. Nie odwracając się, nie
patrząc na mnie nawet, rzucił przez ramie:
-Czego
chcesz Malfoy?
ę
Poczułem,
że Ron szarpie moim nakryciem i mocniej zacisnąłem powieki. Nie
wstanę jeszcze - absolutnie odmawiam!
-
Ron, kocham cię jak brata i w ogóle, ale odpierdol się z łaski
swojej..
Usłyszałem
jak parska pod nosem i mamrocze coś niezrozumiale. Uuuu - zaklęcie..
Czekaj, czekaj, co to za zaklęcie? Obudź się Harry - możesz to
zrobić.. no dalej.. otwórz oko..
-
RON!!! Ty kretynie! Jak ci zaraz wyleję kubeł wody na głowę, to
się ze śmiechu nie utrzymasz! Przestań rżeć ty wieśniaku!
POWIEDZIAŁEM, ŻEBYŚ PRZESTAŁ.. Oż tyyy..
Rzuciłem
się na niego, ale drań był szybki i chyba spodziewał się ataku.
Uciekł w kierunku łazienki - biegnij Harry, biegnij.. zabij chama!
-
Ok Harry, masz 10 minut na prysznic i żeby zrobić coś z włosami
na Merlina, i już nas nie ma, i jesteśmy na śniadaniu – mmm na
samą myśl cieknie mi ślinka - naleśniczki z syropem, świeże
bułeczki z dżemem wiśniowym, pachnący bekon i ścięte jajka ze
szczypiorkiem..
Whoa,
czy Ronowi zawsze tak się świeca oczy?! Uuuu dziwnie wygląda,
jakby coś go opętało- demon! Ocknij się człowieku.. może lepiej
go uderzę - na wszelki wypadek..
-
Auć Harry!!! Po jaką cholerę to zrobiłeś?!
O
już lepiej.. Nie idealnie, ale przynajmniej zniknął ten krowi
wyraz twarzy.
-
Sorry człowieku, ale miałeś coś na włosach - pająk chyba - zły
pomyśl Harry - NIE, NIE PAJĄKA, tylko.. eee.. biedronkę!
Jezu
czasem sam się sobie dziwie, jaki ja jestem genialny!
-
Biedronkę? A skąd tu biedronka? Ale zabiłeś ją?! Fuuuj Boże,
jaka ty jesteś świnia i do tego agresywna.. Dobra, nieważne,
szykuj się, bo mnie zaraz coś trafi..
-
Już, jezu! Co jest z heteroseksualnymi samcami, że myśl o jedzeniu
i seksie zamienia ich mózgi w papkę?! Nie odpowiadaj proszę. I 10
minut to zdecydowanie za mało - daj mi 20 i spotkamy się na dole.
Idź, nie czekaj - widzę jak cierpisz. Tylko zostaw mi trochę
naleśników!
Popatrzył
na mnie dziwnie i mamrocząc coś pod nosem, wyszedł z łazienki.
Ktoś mógłby pomyśleć, że po spędzeniu wspólnie siedmiu lat
moje uczucia do Rona przygasną, ale nadal był moją ulubioną osobą
na świecie.
Wiele
zmieniło się podczas wakacji i wróciłem na ostatni rok szkoły
troszkę inny. Zdaje się, że wiele osób zauważyło. Na początku
spojrzenia trochę mnie peszyły, ale jak wytłumaczyli mi Tom i
Karen - chyba o to chodziło nie?! Poza tym byłem przyzwyczajony.
Jedyna różnica leżała w sposobie, w jaki patrzyli - kiedyś było
to z pewna obawa, ale i pewną dozą szacunku. Pochłaniali mnie
wzrokiem, jak gdyby chcieli później opowiedzieć wszystkim, że
pomiędzy górnymi zębami utkwił mi kawałek maku. Szukali
niedoskonałości. Szczególną uwagę jednak, zwracali na czoło i
widoczną tam bliznę. Nie mogli oderwać od niej wzroku. Teraz
jednak pierwsza rzeczą, na którą zwracali uwagę, kiedy wchodziłem
do pokoju, jest cała moja osoba. Muszę nieskromnie powiedzieć, że
wyglądam nieźle. Ale ok., zdaje się, że będziemy musieli zacząć
od początku.
Po
6 roku jak zwykle wróciłem do Dursleyow na wakacje. Jedyna różnica
było tylko to, że wróciłem tam wyłącznie po to, żeby spakować
swoje rzeczy. Dumbledore zdecydował, że mogę równie dobrze
ukrywać się w domu pozostawionym mi przez Syriusza - nikt poza
kilkoma osobami nie wiedział, że takowy dom nawet istnieje, a tym,
którzy wiedzieli, ufałem. Tak wiec dnia 13 lipca przeprowadziłem
się do Londynu i mając 17 lat zacząłem żyć na swoim. Zdaje się
zresztą, że zawsze tak żyłem.. Byłem tak podekscytowany
posiadaniem własnego domu, że przez pierwszy tydzień w ogóle z
niego nie wychodziłem - włóczyłem się korytarzami i dotykałem
wszystkiego, co wiedziałem, że nie jest bądź zatrute, bądź nie
może odgryźć mi ręki. Dopiero później ocknąłem się i zadałem
sobie pytanie - co ja do cholery robię?! Mieszkam w jednym z
najpiękniejszych miast na świecie i zamiast korzystać z wolności,
siedzę w domu jak jakiś matoł! Dosyć!
Wreszcie
puściłem w ruch pieniądze odziedziczone po rodzicach i Syriuszu -
zapisałem się na siłownię, skorygowałem sobie wzrok w jednej z
tutejszych klinik, wydałem majątek na Toniego & Guya - rezultat
absolutnie wart wydanych futnow, wykupiłem pół sklepów z odzieżą
na Oxford Street i po kilku tygodniach spędzonych w londyńskich
środkach miejskiej komunikacji, zdecydowałem się na zrobienie
prawa jazdy. W nagrodę za zdany egzamin, dostałem od siebie czarne
BMW. Tak, zacząłem dbać o swój wizerunek i to, jak jestem
postrzegany przez innych. Skoro gapią się i tak, i tak, to niech
przynajmniej widzą kogoś z klasą. To co mam w środku i tak ich
nie obchodzi. Poza tym, dośc miałem już żenujących ciuchów
mojego kuzyna i naprawdę, odkrywszy moc pieniądza, zdecydowałem,
że stać mnie na lepiej. Nie zmieniłem się jednak tak zupełnie
bezinteresownie – zrobiłem to, bo chciałem ich przyciągnąć.
Kogo, możecie spytać? WSZYSTKICH!!! No może nie ‘wszystkich’
wszystkich - ci naprawdę długowieczni, brodaci, śmierdzący,
otyli, źle ubrani i dzieci odpadają na starcie! Tak, jestem
biseksualny, kołyszę się w obie strony, lubię i lizaki, i kociaki
itd., itp.. A Londyn jest PEŁEN pięknych ludzi - skąd oni się
biorą, na Merlina?! Pełno ich w sklepach, kawiarniach, na ulicach,
w kinie.. kuszą i wabią! I muszę powiedzieć, że jestem bardzo
słabym człowiekiem, bo wszystko mnie przyciągało – ten
absolutnie boski blondyn w metrze – kiedy rozmawiał przez telefon,
rudowłosa dziewczyna w sklepie z płytami na Camden – kiedy bawiła
się kolczykiem na dolnej wardze, gorąca czekolada z syropem
miętowym z Starbucksa – ilekroć przechodzę obok jednej z
niezliczonych kawiarni..
Ron
i Hermiona przyjechali na 2 tygodnie. W końcu oboje zauważyli to,
co wszyscy w Hogwarcie widzieli już od dawna i zdecydowali się być
razem. Cieszyłem się ich szczęściem, ale byłem też trochę
zazdrosny. Ja też chciałem kogoś do przytulania, do całowania, do
spedzania razem nocy.. W pewna sobotę poszliśmy do the Fabric -
najlepsi dj’e, najpiękniejsi ludzie i impreza kończy się o 7
rano! Około drugiej nad ranem poznałem Karen.
O
czwartej powiedziałem sayonara mojemu dziewictwu. Nie było
romantycznie - nie zapalaliśmy świec, nie pachniały wonne olejki,
nie śpiewał White. Uprawialiśmy seks, a nie miłość. Opasała
mnie w pasie nogami, przycisnąłem ją do ściany toalety i wszedłem
w nią jednym płynnym ruchem.. pamiętam, że nie nosiła bielizny.
Szybko poszło - byłem zbyt podniecony, żeby wytrzymać dłużej
niż kilka pchnięć. Odurzony alkoholem, muzyka i seksem. Czułem
się wspaniale! Ona nie aż tak cudownie, jak możecie się domyśleć,
ale dala mi druga szanse. Wzięliśmy taksówkę i pojechaliśmy do
jednego z okolicznych hoteli - nie wyszliśmy z niego przez 2 dni.
Wiele się nauczyłem podczas tego czasu - na przykład, jak
doprowadzić kobietę do takiego stanu, że szczytując wykrzyknie,
że cię kocha, mimo ze poznaliście się kilka godzin wcześniej.
Drugiego dnia zadzwoniła do Toma - powiedziałem jej, że jestem
biseksualny, a ona odparła, że zawsze chciała uprawiać seks z
dwoma mężczyznami. Była bardzo otwarta i szczera, nie wiem czy
wspominałem. Kiedy powiedziała mi o swoim, również biseksualnym,
przyjacielu, chciałem uciekać i nie odwracać się za siebie. Jaka
nimfomanka! Byłem przerażony - dopiero dzień wcześniej straciłem
dziewictwo z kobietą, a teraz mam je stracić również z mężczyzna
i jeszcze uprawić seks z obojgiem. Hej, każdy chyba trochę by
spanikował.. Jednak hormony i ciekawość wzięły górę i
zostałem.
Czy
żałuję? Eee, serio pytacie?! Jestem siedemnastoletnim
biseksualistą – jasne, że nie żałuję!
Osobiście
wolę być na górze – jest coś w sposobie w jaki wiją się pod
toba, oplatają cię w pasie nogami i przyciągająbliżej. Jak
unoszą biodra, biorąc cię w siebie jeszcze bardziej, głębiej i
zatracasz sięw ich cieple, ich ciasnocie. Przesz mocniej i uderzasz
szybciej, jakby chcąc stać sięz nimi jednością. Widzisz jak oczy
uciekają im do tyłu głowy, jak otwierają i zamykają usta
próbując zwilżyć wyschnięte wargi, jak eskonują gardło –
wbijając głowę w poduszkę. Nie mogąc się powstrzymać,
zaczynasz ssać, kąsać, lizać. Czujesz, że zaczyna ci brakować
powietrza, zakleszczony pomiędzy ich udami, a jednak nie
przestajesz. Dźwięki, które wydają doprowadzają cię do obłędu
– skomlenia, jęki i przerywane słowa:
–
Szybciej proszę.. o taaak.. mocniej Harry.. taaak nie przestawaj..
Jakbym
mógł przestać. Uwielbiam jak wypowiadają moje imię podczas
seksu. Niesamowite uczucie. Daje ci władzę nad nimi – należą do
ciebie. Próbowaliśmy różnych pozycji – wszyscy troje lub
podwójnie, gdy jedno z nas chciało odpocząć. Uwielbiałem, gdy
razem z Tomem braliśmy Karen w tym samym czasie – jeden z nas z
przodu, drugi z tyłu.. czułem ją dookoła siebie, a jednoczesnie
będąc w środku, cały czas ocierałem się o niego. Myslałem, że
oszaleję, próbując zdecydować, co sprawia mi więcej rozkoszy –
czy sposób w jaki jej mięsnie zaciskają się wokół mojego
penisa, czy to tarcie, ilektroć Tom wbijał się w nią...
Próbowąłem też być tym na dole – Tom woli być bottom, ale
chcałem zobaczyć jak to jest z drugiej strony. Jest świetnie, nie
zrozumcie mnie źle – czujesz w sobie drugiego mężczyznę i
wypełnia cię on całkowicie. Rozciąga tak bardzo, że wydaje ci
się, że rozerwie cię na kwałki. Kiedy zaczyna się ruszać –
uderza mocno i sięga wytarczająco głęboko, dosięga twojej
prostaty i czujesz, jakby ktoś obdarł cię ze skóry i przypalał
twoje nerwy, naszprycowawszy cie wczesniej najczystsza heroina –
ból miesza się z rozkoszą tak intensywną, że nie możesz
przestać szczytować. Tak, bycie bottom ma swoje niezaprzeczalne
korzyści. Gdybym miał wybrać – być wyłącznie top albo bottom,
wybrałbym top. Dzieki bogu jednak nikt nie zmusza mnie do takich
wyborów – żyjemy w spokojnych czasach i jeśli zdecyduję się na
związek, to po prostu kupię sobie wibrator i po
kłopocie.
Spędziliśmy
razem wakacje, ale jeszcze tylko 2 razy byliśmy ze sobą. Tom i
Karen zdecydowali, że chcą być razem i poszli na wyłączność.
Można chyba powiedzieć, że byłem trochę zawiedziony. Nie
kochałem ich ani nic takiego, ale byli moimi pierwszymi. W czasie
wakacji miałem jeszcze kilka przelotnych znajomości – była jedna
dziewczyna, kelnerka z mojej ulubionej kawiarni – nawet chodziliśmy
ze sobą przez 3 tygodnie. I było też dwóch chłopców, poznanych
w kulbach nocnych, którzy lepiej niż ja sam, pomoglgi mi pozybć
się napięcie. Wiele osób pyta mnie z kim wolę uprawiać seks, a
ja naprawde nie wiem, co im odpowiedziec. Lubię uprawiać seks z
ludźmi, którzy mi się podobają. Nieważne czy sikają na
siedząco, czy na stojąco. Niewazne czy mają piersi – osobiście
bardzo lubię piersi. – czy penisa. Wszystko zalezy od osoby. Czy
było mi łatwo wyjść z szafy? Pierwsi ludzie, którym powiedziałem
o mojej orientacji seksualnej, to Ron i Hermiona. Ich reakcja?
-
Harry, człowieku to wszystko?! Jezu, a się wystraszyłem, że
Voldemort przesyła ci jakieś prorocze sny i musisz wyruszyć na
misję, w której to najprawdopodobniej poniesiesz śmierć, ale
chciałeś nam powiedzieć przed odejściem, jak bardzo nas kochasz i
że nigdy nas nie zapomnisz, i że mogę wziąć twoja Błyskawicę,
kiedy już.. no wiesz co.. umrzesz i.. wlasciwie zresztą nie jest
powiedziane, że ja przeżyję! Przecież jakbyś musiał wyruszyć
na misję, to nie to, że ja bym ci pozwolił pójść samemu. Co to,
to nie!! Wyruszamy razem Harry i jeśli oboje poniesiemy smierć na
polu, to błyskawice może wziąć.. hmm.. Ginny może?! Hermiona
chyba nie za bardzo..
Przysięgam,
że ten człowiek ma wyobraźnię.
-
Ron zamknij się! Boże, czasem aż się sama sobie dziwię, jak ja z
tobą wytrzymuję. Harry, nie wiem czy zrozumiałeś chociaż część
z tego, co ten bałwan do ciebie powiedział. Jeśli nie, co bylo by
calkowicie wytlumaczalne, to chodziło o to, że wszystko w porządku.
Nieważne czy lubisz chłopców, czy dziewczynki, czy zwierzątka..
-
HERMIONA!!
-
Hmm.. Nic nie jest ważne Harry - no chyba, że gwałcisz bezbronnych
ludzi w parkach lub obnażasz się publicznie, bo wtedy musimy
pogadać. Jesteś pewien, że nie?! No cóż, skoro tak twierdzisz..
Ale Harry, ja cię lubię i Ron cię lubi takim jakim jesteś. Nie
daj sobie wchodzić na głowę! Bądź z kim chcesz i rób co chcesz
- jak długo nie krzywdzisz innych, nie mam z tym problemu. Tak wiec,
skoro zaakceptowanie ciebie mamy już za sobą, opowiadaj! Seks z
facetami! I chce szczegółów.. Czy bardzo boli za pierwszym razem
jak on ci wkłada..
W
tym momencie przerwę nasze wspominki, jeśli pozwolicie.
Podsumowujac,
duza wiekszosc ludzi nie ma problemow z tym, kim jestem. Spotkalem
sie jednak z kilkoma nieprzyjemnymi reakcjami ze strony obcych mi
ludzi. Widzac mnie z innym mezczyzna, spogladali z dezaprobata,
czasem wrecz jawnym obrzydzeniem i odwracali wzrok! Szepty i pomruki
za twoimi plecami- szybko przywykasz i uczysz sie je ignorowac.
Jednak po pewnym czasie, zaczalem miec tego dosyc- cale moje zycie,
ludzi oceniali mnie na podstawie tego jak wygladam i nie reagowalem,
kiedy stawali sie zbyt natarczywi. Zawsze sie wycofywalem i robilem
to, czego oczekiwali ode mnie inni. Nie chcialem byc ciagle biednym
Potterem, ktorego trzeba chronic i trzymac pod kloszem. Skoro inni
moga bronic swoich racji, to ja tez moge! I jesli inni uzywaja do
tego takich srodkow, a nie innych, to ja tez bede! Obiecalem sobie
wtedy, ze wiecej nie pozwole ludziom mnie ponizac i ze mnie drwic.
Jestem w koncu, do jasnej cholery, Chlopcem Ktory Przezyl! Czyz
nie..?!
Wróciliśmy
do szkoły pierwszego września. I wtedy spojrzenia ludzi się
zmieniły. Więcej osób na naszych treningach, więcej listów od
Tajemniczych Wielbicieli, więcej czekoladek naszprycowanych
eliksirem miłości - to jest raczej trochę straszne! I muszę
powiedzieć, że korzystałem z uwagi, jaką otrzymywałem.
Przespałem się z paroma osobami, z kilkoma poszedłem na randki,
ale nigdy nie było to nic poważnego. Cieszyłem się jednak, bo
wiedziałem, że przynajmniej po części, chcą mnie za to, jakiego
siebie stworzyłem, a nie za coś, na co nie miałem najmniejszego
wpływu i przez co zginęli moi rodzice. Zrobiłem się jednak
chciwy- chciałem więcej! Wiecie jak mówią, że kiedy się
zakochasz, świat nabiera nowych kolorów, w brzuchu masz jakby
motylki czy inne owady latające, czujesz się jak pijany, a jednak
wszystko jest takie ostre i wyraźne jak jeszcze nigdy. Masz ochotę,
po przespaniu się z osoba, leżeć razem w łóżku trzymając ja/
jego w ramionach. Pójść spać i obudzić się razem, wziąć
prysznic, umyć zęby i zejść na śniadanie trzymając się za
ręce. Tak przynajmniej wyobrażam sobie miłość- dobry seks i
nieswiezy oddech z rana.. wydaje mi się, że jestem na nia
gotowy.
-
Biegnij Draco. I tak nie uda ci się uciec..
Stałem
przez kilka minut, jakby nie docierało do mnie to, co przed chwilą
powiedziałem. Skąd się to do cholery wzięło?! W końcu
otrząsnąłem się i ruszyłem w stronę Wielkiej Sali. I o co
chodziło ze mną pożądającym Malfoya?! Nigdy, NIGDY nie czułem
nic więcej do tego sukinsyna jak tylko.. silna niechęć - nie mogę
chyba powiedzieć z ręka na sercu, że go nienawidzę, ale
zdecydowanie bardzo go nie lubię! Fakt, musiałem mu przyznać, że
wyglądał niesamowicie - będąc w połowie gejem, musiałbym być
chyba ślepy, żeby tego nie widzieć - i mam słabość do
blondynów, ale nie zdarzyło się jeszcze, żebym w momencie tak
bardzo kogoś zapragnął. A przed chwila miąłem ochotę ściągnąć
jego jeansy i wbić się w niego tak gwałtownie ze wykrzyknąłby
moje imię i.. CO TO JEST DO CHOLERY?! Głupi penis.. Ok, ok Malfoy
od początku roku szkolnego - będzie już prawie 3 miesiące - był
nadzwyczaj.. spokojny. Chyba ani razu nie obraził nikogo z nas i
jakby teraz na to spojrzeć to skończyły się przepychani,
podtykanie nogi i bójki. I sposób w jaki na mnie patrzy..
Zauważyłem, że albo się gapi, albo za wszelka cenę próbuje
unikać mojego wzroku. Kiedy się gapi, ma taki dziwny wyraz twarzy,
jakby bardzo czegoś chciał, ale nie mógł tego mieć. Może myśli
o czymś do jedzenia.. albo o tym jak bardzo chciałby mnie zabić.
Kiedy stara się mnie unikać i tak wiem, że patrzy - widzę go jak
niepewnie zerka spod rzęs - ma bardzo ładne rzęsy.. co?! Ok
Potter, weź się w garść! Przestań myśleć o Malfoyu jak o
obiekcie seksualnym - to jest absolutnie niezdrowe i musi się
skończyć!
Słyszysz
co do ciebie mowię penisie? Siad! Agrrhhh.. Cholerne hormony! Całe
to dziwne zachowanie Malfoya jednak.. podejrzewam podstęp - jak
myślisz Watsonie?! Z drugiej strony - dlaczego nazwał mnie Harry? I
dlaczego dał mi swoją różdżkę? ‘Żeby
zdobyć twoje zaufanie ciołku! A potem wbije ci nóż w plecy..’
Matko cały jestem teraz skołowany! I zdecydowanie muszę przestać
rozmawiać sam ze sobą - trochę to niepokojące. Spotkanie w wieży
wiec.. Pójdę i zobaczę, o co mu chodzi.. może wtedy co nieco mi
się rozjaśni.. Doszedłem już do Wielkiej Sali. O, widzę mojego
kumpla Rona.. Kochany Ron.. Co on tam je?! Zaraz czy to..?
-
Roooon! Jeśli zjadłeś moją część ciasta, to już nie żyjesz!
Rozumiesz co do ciebie mowię ty ruda małpo?! Odłóż ten widelec..
ęWiem,
że to głupie, ale nie mogę nic na to poradzić. Wszyscy w lochach
patrzą na mnie jak na wariata i pewnie mają trochę racji, skoro
dziś brałem prysznic już cztery razy, a mamy dopiero 15. I zanim
zapytacie - nie byłem na siłowni, nie latałem, nie przygotowywałem
żadnej mikstury, nie onanizowałem się itd itp. Jednak kiedy
pomyślę, że za siedem godzin mam się spotkać z Harrym, napełnia
mnie to takim przerażeniem, że sam nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Oczywiście, nikt poza mną nie ma o tym pojęcia, więc zapewne
stanowiłem nielada atrakcję - włócząc się z kąta w kąt, nie
mogąc usiedzieć spokojnie przez czas dłuższy niż trzy minuty -
Blaise patrzył na zegarek - mamrocząc do siebie pod nosem i co
chwila zerkając w lustro. Około osiemnastej zaczęły się pytania.
Po kolejnym już prysznicu, kiedy zdecydowałem wreszcie co na siebie
włożyć i przygotowałem swoją najlepszą bieliznę i moje
ulubione ciuchy - jeansy Diesla, podkoszulek Pepe i wygodne japonki
Roxy, moi kochani koledzy i koleżanki ‘ala ‘hieny i wampiry’,
nie wytrzymali presji i zaczął się wywiad. Nic im nie powiedziałem
oczywiście, ale w pewnych momentach było ciężko - zapewne
dlatego, że właściwie nie chciałem zatajać tej informacji.
Wiedziałem, że dzisiaj w nocy najprawdopodobniej Harry złamie mi
serce, ale jakaś masochistyczna część mnie cieszyła się tak
bardzo na to spotkanie - wreszcie sam na sam z nim! Chciałem
wszystkim o tym powiedzieć, wręcz wykrzyczeć to, ze szczytu
schodów w holu głównym i nic sobie nie robić z reakcji innych
ludzi. Spędziłem ponad godzinę układając włosy, ciągle
niezadowolony z rezultatu - nie chciałem wyglądać jakbym spędził
masę czasu na przygotowaniach, ale jednocześnie chciałem wyglądać
idealnie.. dla niego. Jeśli mam dostać tylko tą jedną noc, to
przynajmniej wykorzystam ją w pełni. Byłem zdecydowany - chociaż
jeden pocałunek. Może wyznam mu miłość, a potem szybko rzucę mu
się na szyję, zanim zdaży roześmiać mi się w twarz?!
Boże
jestem taki beznadziejnie zakochany, że aż mam siebie dość, ale
nie mogę nic na to poradzić. Zachowuję się jak jakaś cholerna
nastolatka, fanka jednego z tych mugolskich zespołów chłopięcych.
Wiem to, a jednak nie mogę przestać. Nakladajac róż na policzki -
jedyny kosmetyk, oprócz maskary, jakiego używam - zastanawiałem
się, czy Harry'emu będzie się to podobało. Wślizgując się w
czarne spodenki Kleina, aż do bólu miałem nadzieję, że Harry
będzie mógł je zobaczyć. Kiedy spojrzałem w lustro, przeraziłem
się, że może Harry lubi owłosionych mężczyzn, podczas gdy ja
mogłem się golić raz na dwa tygodnie, a moja klatka piersiowa była
gładka niczym u nowo narodzonego dziecka. Czy Harry lubi umięśnione
ciała?! Całe życie byłem chudy i daleko mi było do
Pudzianowskiego.. baaardzo daleko! A kolor włosów..? Czy Harry lubi
blondynów? Zaczynałem panikować. Oddychaj Draco, głębokie wdechy
i wydechy.. wszystko będzie w porzadku. I wtedy uświadomiłem
sobie, że nic nie będzie w porządku! Wszystko jest tak dalekie od
porządku, jak to tylko możliwe! Za godzinę mam spotkać się z
mężczyzną, którego kocham, a który najprawdopodobniej zdepcze
moje uczucia i jeszcze mnie przeklnie. Schodząc rano na śniadanie,
wszyscy będą już wiedzieli. Gdziekolwiek nie spojrze, zobacze pół
- uśmiechy i szepty nie będą cichły za moimi plecami.
Najprawdopodobniej dowiedzą się gazety i moi rodzice.. ta resztka
dumy, którą nadal posiadam, przepadnie.
Byłem
wtedy gotów nie pójść. Zmyłem makijaż, ubrałem ulubioną
pidżamę, posłałem jednego z pierwszaków po wielkie pudło lodów
truskawkowych, ‘Duma i uprzedzenie’ pod ręką i zaklepałem mój
ulubiony fotel przy kominku. Jednak kwadrans przed umówioną
godziną, kiedy po raz setny chyba czytałem tą samą stronę, a
Pansy zapytała czy mam może zamiar wziąć tabletkę antykoncepyjną
- najwidoczniej nie zerkałem na zegar tak dyskretnie jak mi się
wydawało, znów naszły mnie wątpliwości. Co jest w tym człowieku,
co sprawia, że zachowuje się jak obłąkany? Co on takiego w sobie
ma, że czuję w ten sposób?!
Ostatnio
nabrałem strasznego zwyczaju - obgryzam paznokcie. Ilekroć widzę
Harry'ego, kiedy uśmiecha się do swoich przyjaciół, obgryza
pióro, przeczesuje ręką włosy, je produkty czekoladowo - miętowe
(jego ulubiony smak) i truskawki, przeciąga się, mierzwi włosy i
lekko wysuwa język, kiedy się nad czymś skupia, lata,
oddycha..Wiem, że brakuje wtedy tak niewiele, żebym podszedł i
stanął przed nim tak, żeby to do mnie się uśmiechnął, żebym
zlizał ten kawałek czekolady z jego górnej wargi, dotknął tego
kawałka skóry tuż nad paskiem jeansów, kiedy jego koszulka
podjeżdża do góry, pomógł rozwiązać nierozwiązywalne,
wtłoczył powietrze do jego płuc.. Brakuje tak niewiele, jeszcze
tylko te kilka metrów, parę kroków.. Palenie w budynku szkoły
jest zabronione. Gdyby było inaczej, na pewno nie nabrał bym tak
prostackiego zwczaju..
Kiedy
tak siedziałem w fotelu, obgryzając kciuka prawej dłoni, uderzyło
mnie, że jeśli nie pójdę, to stracę zaufanie Harry'ego już
chyba na zawsze. I jeśli nie pójdę, jeśli on się nie dowie, to
chyba wybuchnę i zrobię coś głupiego! Ale jeśli pójdę, a on
rozbije moje serce na kawałki? Czy będę w stanie poskładać je na
nowo i zaczść kolejny rozdział mojego życia - bez Harry'ego? Czy
nie będę wtedy martwy...?
Pójść,
nie pójść, pójść, nie pójść, pójść, nie pójść, pójść,
nie pójść, pójść...
-
Draco na Merlina, zdecyduj się wreszcie!!
Aż
mrugnąłem z zaskoczenia. Proszę?
-
Naprawdę muszę nauczyć się tego na jutrzejsze zajęcia, a twoje
zachowanie wcale nie pomaga. Działasz mi na nerwy, jak i zapewne
każdej innej osobie w pomieszczeniu - co to za pomruki? - Kręcisz
się, za chwilę z twojego kciuka poleje się krew i czas nadal
płynie nieubłaganie do przodu.. Idź zrobić ze sobą to, co
zrobiłeś wcześniej - wygladałeś bosko - i biegnij gdziekolwiek
masz biec, i spotkaj się z kimkolwiek masz się spotkać, i kochaj
się z nimi, cokolwiek Draco! Zachowujesz się jak jakiś pieprzony
Huffelpuff, zdecyduj czego chcesz i idź i weź to! I zrób to w
miarę szybko, proszę cię, bo innaczej nie wytrzymam i cię
uderzę..
Powiedziała
to wszystko tak szybko, że nawet nie miałem czasu oswoić się z
informacjami, kiedy dodała łagodnie:
-
I każdy chyba widzi, że o kimkolwiek myślisz, że o kimkolwiek
myślałeś przez te ostatnie parę miesięcy, sprawia, że jesteś
szczęśliwy - wyglądasz jakbyś miał ochotę się usmiechnąć -
naprawdę uśmiechnąć - razem z oczami, jeśli wiesz o czym mówię
i nucić pod nosem jakieś głupoty, i ściskać ludzi i.. ughh..
nieważne. Po prostu idź Draco, ok?!
No
i poszedłem. Czasem tak łatwo mną manipulować...
-
A gdzie ty się wybierasz, jeśli można wiedzieć?
-
Eeee... nigdzie.
Chyba
jej nie przekonałem. Jeszcze raz może:
-
To znaczy, chciałem powiedzieć... do kuchni, po jakieś ciastka
może. Nie zjadłem dużo na kolację i teraz nie mogę zasnąć.
Przynieść ci coś?
Żachnęła
się i pokręciła głową z niedowierzaniem. Cholera jasna!
-
Harry, znamy się już tle czasu, a tobie nadal się wydaje, że
możesz mnie oszukać. Założyłeś ‘ te jeansy’ żeby zejść
do kuchni po ciastka? Czyżby twoim nowym celem były skrzaty domowe?
Proszę cię... Idziesz się spotkać z kimś, z kim masz nadzieje
pójść do łóżka - na pewno nie! - i chcę wiedzieć kto to i jak
długo się spotykacie? Czy to wreszcie coś powaznego?
Zastanawiałem
się przez chwilę, czy jej powiedzieć - kusiło mnie i wiem, że
Hermiona stanowiła by nieocenioną pomoc w rozwikłaniu Malfoy -
zagadki. Ona jednak odebrała moje milczenie zupełnie inaczej:
-
Ooo Harry tak się cieszę! Kim ona, lub on oczywiście, jest?!
Musisz mi dokładnie wszystko opowiedzieć. Nareszcie spotkałeś
kogoś idealnego. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka to ulga dla
mnie i dla Rona - już jakiś czas martwimy się o ciebie. Wydajesz
się tak bardzo łaknąc bliskości drugiej osoby. I nie mówię
tylko o seksie - masz taki wyraz twarzy, kiedy wydaje ci się, że
nikt nie widzi. Wiem, że ja i Ron byliśmy sobą strasznie
zaobsorbowani, ale troszczymy się o ciebie i zauważyliśmy, że coś
jest nie tak.
Nie
wiedziałem co odpowiedzieć. Moje spotkanie z najprawdopodobniej –
jedno – z – nas - zginie - Malfoyem, rozrosło się nagle do
mojego pierwszego, poważnego związku. I było prawda, że przez
kilka ostatnich miesięcy czułem się trochę zaniedbywany przez
moich przyjaciół. Czy jednak, to co powiedziała później, było
prawda? Chciałem się kłócić - czyż nie miałem wokół siebie,
coraz to nowych ludzi, którzy podziwiali mnie i z cała pewnocią
coś do mnie czuli?! Czyż nie...?!
-
Harry!!
Mrugnąłem
powoli powiekami i powoli wróciłem do rzeczywistoci.
-
Wszystko w porzadku Harry? Przez chwilę miałeś tak nieobecny wyraz
twarzy...
-
Hermiona...
-
O co ja pytam własciwie?! Oczywiście, że nie wszystko jest w
porzadku. Po raz pierwszy w życiu jesteś zakochany i na pewno
czujesz się całkowicie skołowany. Nareszcie spotkałeś kogoś,
kto kocha nie twój medialny wizerunek, ale ciebie jako osobę.
Widząc cię z tymi wszystkimi ludźmi, bałam się, że w końcu
całkiem się wypalisz - dajesz zbyt wiele, nic nie biorąc w zamian,
Harry. Ale nareszcie to się zmieni. Dzięki Merlinowi! Lepiej idź
już teraz na to swoje spotkanie - nie chcemy, żeby ten specjalny
ktoś musiał na ciebie czekać. Jutro porozmawiamy. Tak się cieszę,
że nawet sobie nie wyobrażasz. No idź już Harry...
Zostałem
dosłownie wypchnięty na korytarz. Złapałem się ramy obrazu, żeby
nie upaść i nie mogąc dłużej się powstrzymywać, wybuchnąłem
śmiechem. Gdyby wiedziała... Łzy ciekły mi po policzkach, w
płucach zaczynało brakować powietrza, ale nie mogłem przestać
się śmiać. Nie mogłem przestać. Gdyby tylko wiedziała, jak
bardzo się myli.
Musiała
sie mylić.
Malfoya
znalazłem tuż przy schodach do wieży. Stał oparty o scianę, z
rękoma w kieszeniach i bezgłośnie poruszał ustami. Rozejrzałem
się wokół nieufnie, szukając pułapki. Nie mogłem niczego
znaleźć. Wyciągnąłem mapę i upewniłem się, że faktycznie
przyszedł sam. Faktycznie. Nie wiem dlaczego, ale zamiast się
uspokoić, stałem się jeszcze bardziej nerwowy. Jeśli nie chodziło
o atak, to o co?! Wyszedłem zza rogu i powoli ruszyłem w jego
kierunku. Wygladał niesamowicie, musiałem mu to przyznać, ale nie
mogę pozwolić, żeby mnie to dekocentrowało. Skup się Potter!
-
Malfoy!
Podniósł
wzrok i znów zaobserwowałem, jak jego oczy przybierają ten
specyficzny, cieplejszy odcień srebra.
-
Przyszedłeś.
Powiedział
to z taką ulgą. Kiwnąłem lekko głową i ręką wskazałem na
schody. Zrozumiał aluzje i ruszył przodem. Bład! Powinienem był
pójść pierwszy - teraz nie mogę oderwać wzroku od jego tyłka.
Czy on specjalnie tak kręci biodrami? Ile tu jest tych stopni, do
cholery?! Ciekawe co by zrobił, gdybym teraz klepnął go w
pośladki? Ręka świerzbiła mnie niesamowicie. Porzasnąłem głowa
jak pies, kiedy chce się pozbyć nadmiaru wody z sierści. Musiałem
się jakoś uspokoić. Wchodząc do pokoju, trzasnąłem drzwiami z
całej siły i uśmiechnąłem się z satysfakcją, kiedy Malfoy
podskoczył przestraszony. Podszedłem do niego w dwóch dużych
krokach i pchnąłem mocno. Nie spodziewał się ataku i upadł
ciężko na drewnianą podłogę. Jęknął z bólu i zaskoczenia, i
ten dźwięk poszedł prosto do moich lędźwi. Warknąłem
zniecierpliwiony i z desperacji kopnąłem najbliżej stojące
krzesło. Malfoy patrzył na mnie wzrokiem, w którym strach mieszał
się z czymś jeszcze. Czymś, czego nie mogłem rozgryźć. I
wkurwiało mnie to strasznie! Pora postawić sprawy jasno:
-
Ok Malfoy, masz mnie tu, gdzie mnie chciałeś. Sam nie wiem,
dlaczego zdecydowałem się przyjść, ale chyba musiało być coś w
sposobie, w jaki mnie ‘ błagałeę’. Nie spodziewałem się, że
będziesz zdolny do takiej kompromitacji i że aż tak poniżysz się,
żeby się ze mną spotkać. Co by na to powiedział twój ojciec?!
Ale naprawdę zaintrygowałeś mnie - co, aż tak ważnego, możesz
mieć mi do powiedzenia?! Na pewno coś niesamowicie
interesującego...
Włożyłem
w swoje słowa tyle sarkazmu i niechęci, na ile mogłem się zdobyć.
Widziałem, jak Malfoy powoli rozpada się na kawałki tuż przed
moimi oczami. Widziałem, jak desperacko wodzi oczami po całym
pokoju, próbując znaleźć wyjście. Blokowałem jednak jedyne
drzwi i jeśli chciałby uciec, musiałby przejść obok mnie. A ja
nie dałbym się tak łatwo obejść. Nagle jednak, Malfoy skoczył
na równe nogi i rzucił się w moim kierunku. Byłem tak zaskoczony,
że prawie udało mu się przebiec obok, jednak w ostatniej chwili
złapałem jego t- shirt i pociągnąłem z całej siły. Zachwiał
się i próbując utrzymać równowagę, złapał się moich ramion.
Nie dałem rady utrzymac nas oboje i razem runelismy na podloge, ja
na nim. Jestem ciezszy niż on i Malfoy krzyknął, kiedy wręcz
wgniotłem go w podłogę. Zaczął szarpać się pode mna
desperacko, próbując za wszelką cenę zrzucić mnie z siebie.
-
Potter, zejdź ze mnie! Nie chcę cię wiecej widzieć, ty głupi
kretynie. Sukinsyn!! Powiedziałem, żebyś ze mnie zszedł. Daj mi
odejść... Potter, zostaw mnie...
Sam
dokładnie nie wiedząc co robię, złapałem go za nadgarstki,
uniosłem je nad jego głowę i przytrzymałem mocno. Malfoy rzucał
się jeszcze przez jakiś czas, klnąc przy tym niemiłosiernie, aż
wreszcie wyczerpany opadł na deski. Powoli poluźniłem ucisk i
zastanawiałem się właśnie co powiedzieć, czy przeprosić, kiedy
usłyszałem ciche łkanie. Z niedowierzeniem spojrzałem na Malfoya
i w delikatnym świetle ksieżyca, wpadającym przez okno, na jego
policzkach zobaczyłem łzy. Płynęły swobodnie z kącików jego
oczu, a on nawet nie starał się ich ukryć. Patrzył martwym
wzrokiem na sufit i cicho wyszeptał:
-
Nie męcz mnie już, proszę... odejdź...
Nie
mogłem się powstrzymać. Nie zastanawiając się nad tym co robię
- co zdążyło się nadzwyczaj często ostatnimi czasy - kciukiem
delikatnie wytarłem łzę z jego policzka. Malfoy cicho pisknął i
spojrzał na mnie zaskoczony. Oczy miał szeroko otwarte, jak u
małego dziecka i oddychał szybko, i płytko po naszych
wcześniejszych zapasach. Patrzyłem na niego, nie mrugnąwszy nawet
powiekami, a on patrzył na mnie. Nie wiem ile czasu upłynęło,
kiedy usłyszałem cichutkie:
-
Harry, proszę.
Pocałowałem
go.
ęHARRY
POTTER MNIE CAŁUJE!!
...
Potrzebowałem
kilku sekund, w czasie których mój mózg przyswajał tą
informację. Potem kolejnych kilka sekund, w czasie których
przekonywałem sam siebie, że to się dzieje naprawdę. I kiedy
dotarło do mnie, że to nie wymysł mojej wyobraźni, najzwyczajniej
w świecie przestałem myśleć. Ponieważ o wiele łatwiej było po
prostu zarzucić ręce na szyję leżącego na mnie mężczyzny,
ściskając tak mocno, jakby miał on za chwilę zniknąć. O wiele
łatwiej było po prostu otworzyć usta, pod naciskiem drugich warg.
Harry smakował tak, jak zawsze sobie wyobrażałem - czekolada i
mięta. Tyle razy widziałem, jak zjadal swój ulubiony deser, że
byłem pewien, że musi być wręcz przesiąknięty tym smakiem.
Ilekroć byłem w pobliżu, wydawało mi się, że mogę go nawet
poczuć, posmakować na języku. I miałem rację. Harry delikatnie
uszczypnął zębami moją dolną wargę i nie mogłem powstrzymać
cichego jęku. Było tak dobrze - dokładnie tak, jak sobie
wyobrażałem. Harry mruknął coś do siebie i momentalnie jego
wargi znalazły się na mojej szyi - całował ją i kasał, badał
językiem. Pospiesznie składał pocałunki wzdłuż mojej szczęki i
ucha. Doprowadzało mnie to do szaleństwa. Zbyt długo czekałem,
byłem zbyt niecierpliwy... Nie mogąc się powstrzymać, zahaczyłem
jedną nogę o jego łydkę i delikatnie uniosłem biodra. Proszę!
Potrzebuję więcej... więcej wszystkiego! Harry warknął i ten
dźwięk jeszcze bardziej mnie podniecił. Poczułem, że rozsuwa
pospiesznie moje nogi i sadowi się pomiędzy nimi. Jakby miał do
tego absolutne prawo, jakby tam należał...
Kiedy
po raz pierwszy poczułem jego twardego członka na moim podbrzuszu,
myślałem, że dojdę w przeciągu trzecj sekund. Niemożliwe, że
to ja wydałem ten odgłos. Ten skamlejący, błagający o więcej
głos... i znów... Kiedy rozsunąłem szerzej nogi, Harry uśmiechnął
się predatorsko i pchnął biodrami do przodu.
-
Podoba ci się to Malfoy? Jesteś małą, bezwstydną dziwką, co?!
Nie spodziewałeś się... aaaahh... że dojdzie do czegoś
takiego... chcesz wiecej?
Słyszałem
go, czułem jak jego wargi drżały, kiedy wypowiadał te słowa.
Odrzuciłem głowę do tyłu, w niemym przywoleniu, dając mu
całkowity dostęp do mojej szyi i Harry ugryzł mnie mocno.
Krzyknąłem z bólu, ale i z podniecenia. Słyszałem jak Harry
jęknął nade mną i mocniej naparł na mnie biodrami. Czułem jak
jego penis ociera się o mojego i wiedziałem, że długo nie
wytrzymam. Oplotłem go w pasie nogami i przyciągnąłem do siebie.
Nasze ciężkie oddechy mieszały się z okazjonalnymi jękami i
skrzypieniem desek podłogowych. Było mi tak dobrze... nie
przestawaj... I potem było jeszcze lepiej, kiedy poczułem, że
Harry gorączkowo sięga do mojego podkoszulka i wsuwa pod niego
rękę. Jego dotyk na mojej skórze - ekstaza! Błądził dłonią po
mojej klatce piersiowej i zatrzymał się na prawym sutku. Ujął go
pomiędzy kciuka i palca wskazującego i ścisnął, najpierw
delikatnie, a później z coraz większa siłą. Musiałem chyba
zakwilić potrzebująco, gdyż poczułem jak usta Harry'ego
rozciągają się w uśmiechu.
-
Aaaa Malfoy... nie wiedziałem, że jesteś tak wrażliwy... zupełnie
jak dziewczyna! A co się stanie, gdy ścisnę drugi...
Ze
wszystkich sił starałem się nie wydać żadnego odgłosu, jednak
nie wytrzymałem długo. Kiedy poczułem jak napiera na mnie
biodrami, jakby chciał mnie wgnieść w podłogę i jak szarpie moim
sutkiem, znów jęknąłem głośno... Słyszałem jak Harry śmieje
się gardłowo, seksownie.
-
Harry...
Czy
to mój głos?!
-
Taaak Malfoy?!
Czy
ja coś mówiłem? Czego chciałem?
-
Proszę!
Dzisiaj,
wydawało by się, byłem zdolny do wypowiadania tych jedynie słów.
Harry jednak, dzięki Merlinowi, wiedział co robi i wiedział, czego
oboje chcemy. Zdawał się zatracać powoli w tym, co robimy i
zdążyłem pomyśleć, że to ja doprowadziłem go do takiego stanu.
Nikt inny! Ocieraliśmy się o siebie niespiesznie, od czasu do czasu
zwiekszając tempo, by znów zatracić się w spokojnym rytmie.
Głębokie pocałunki i nasze ręce na nagim ciele. Harry jedna ręka
gładził moje włosy, a druga wciąż bawił się sutkami - każdemu
poświęcając tyle samo uwagi. Nie wiem ile czasu spędziliśmy tak
razem, ale nie chciałem żeby to się skończyło - skoro mam mieć
tylko ten jeden raz, to chcę żeby on trwał i trwał, i trwał, i
trwał... Przyciągnąłem Harry'ego do siebie mocno i wyżej
uniosłem biodra. Słyszałem jak głęboko wciągnął powietrze i
uśmiechnąłem się z zadowoleniem. Śmielej już, wsunąłem ręce
pod jego t - shirt i wbiłem paznokcie w gładką skórę jego
ramion. Pozostawie na nim ślad - jest mój! Harry syknął z bólu i
zaskoczenia.
-
Ahhh... więc to tak... Malfoy... chcesz się... bawić...
Zanim
zdążyłem odpowiedzieć, poczułem w ustach jego środkowy palec.
Nie myśląc nawet, posłusznie zacząłem ssać. Owinałem wokół
niego język i zamruczałem cichutko. Na pewno byłem cały czerwony,
ale nie spuszczałem oczu z Harry'ego i widziałem, że obserwuje
mnie z pół - otwartymi ustami, jego oczy całkowicie ciemne z
pożądania. Takiego chciałem go zapamiętać i pomimo, że
wstydziłem się, nie zamknąłem powiek. Wolno uniosłem głowę i
cały palec zniknął w moich ustach. Opuściłem się z powrotem na
deski, a palec znów się pojawił. Zaczałem powoli kołysać głową
w przód i w tył, a palec pojawiał się i znikał. Harry coraz
szybciej oddychał i coraz mocniej, i gwałtowiej poruszał biodrami.
Jego członek zdawał się rozsadzać mu spodnie, czułem pierwszą
wilgoć... W pewnym momencie, Harry wyszarpnął palca z moich ust i
zmusił się do spokoju. Widziałem, że kosztowało go to wiele i
byłem pewien podziwu - ja sam na pewno bym się nie powstrzymał.
Własciwie, nie będę się powstrzymywał! Było już tak blisko,
tak cholernie blisko, że głośno wyraziłem swoje niezadowolenie i
sam zacząłem bezwstydnie ocierać się o niego. Harry zdawał się
nie zwracać uwagi. Uniósł się wyżej nade mna i obiema rękoma
sięgnął do paska moich jeansów. Znieruchomiałem. Czyżby już...?
Znów usłyszałem ten gardłowy śmiech.
-
Spokojnie Malfoy. Nie pozwolę, żeby nasz pierwszy raz był w
jakiejś pieprzonej wieży, na gołych deskach. Dzisiaj tylko się
zabawimy... troszeczkę... unieś biodra - muszę zsunąć te
cholerne spodnie...
Posłusznie
wykonałem polecenie. Czy on powiedział... Czy to znaczy?! A potem
przestałem myśleć, ponieważ ręka Harry'ego wsunęła się pod
gumkę moich majtek i zaczął bawić się moimi włosami. Blisko,
ale jeszcze nie zupełnie... trochę niżej...
-
Harry... proszę...
-
Cierpliwości Malfoy. Zobaczysz, że będzie warto.
Potem
żadne z nas nie odzywało się przez najdłuższą chwilę. Jedynymi
dźwiękami były nasze wymieszane oddechy, mlaskające odgłosy
pocałunków i te pieprzone deski, na których leżeliśmy. Czułem,
jak jego ręka Harry'ego przesuwa się badawczo wzdłuż mojej talii
i biodra, jakby chciał on nauczyć się mojego ciała na pamięć...
Kiedy usłyszałem jak szepcze cicho, z ustami tuż przy mojej
szyi:
-
Piękny...,
musiałem
zamrugać szybko powiekami, żeby pohamować łzy.
Naprawdę
z całej siły musiałem się opanowywać. Kto by pomyślał, że
blondwłosy Malfoy, to taki uległy kochanek. I kto by pomyślał, że
tak doskonale wygląda, leżąc pół - nago na szarej podłodze w
wieży. I, czy ktokolwiek byłby w stanie zgadnąć, jak seksowne
odgłosy wydaje, kiedy się go delikatnie popieści... Czy ktokolwiek
wiedział, że jego włosy łonowe są blond? Albo, że ma tak
wrażliwe sutki, jak niejedna kobieta jaką znam, ale żaden inny
mężczyzna?! W jednej chwili opanowała mnie tak silna fala
pożądania, że byłbym wziął Malfoya, nieważne czy tego chce czy
nie. Chociaż patrząc na niego teraz, jak wije się pode mną, jak
pociera swojego członka o mnie i jak desperacko do mnie lgnie,
wydaje mi się, że nie byłoby problemu... Uspokoiłem się jednak.
Nie wiem czemu, ale to nie jest odpowiednie miejsce. Mówie o tym
Malfoyowi i widzę, jak jego oczy otwierają się szerzej - pełne
nadziei, pożądania i czegoś jeszcze... A potem przestaje myśleć
logicznie, bo Malfoy przylega do mnie jeszcze bardziej, jakby chciał
mnie wchłonąć całego i czuję przez cienki materiał jego
bielizny, jak jego penis twardnieje jeszcze bardziej. Cały przód
jego czarnych majtek jest już zupełnie mokry i widzę, że żaden z
nas długo nie wytrzyma. Gorączkowo rozpinam własne spodnie i mój
penis wyskakuje na wolność. Nie noszę bielizny. Malfoy robi
komicznie okrągłe oczy i zwilża łakomie wargi, nie spuszczając
wzroku z mojego członka. Nie mogę się powstrzymać i śmieję się
cicho:
-
Spokojnie, Malfoy. Kiedy indziej dam ci go skosztować, muszę
powiedzieć, że chętnie sam spróbuję twojego, ale dzisiaj jest
już za późno...
Uwielbiam,
kiedy on tak jęczy... Sięgam do spodenek Malfoya, a ten pospiesznie
unosi biodra i sam pomaga mi pozbyć się niewygodnej bielizny. Przez
chwilę patrzymy na siebie bez słowa. Klęczę w tym momencie
pomiędzy jego udami, wciąż w t - shircie, z członkiem wycelowanym
w jego kierunku. Malfoy leży na podłodze tylko w swoim podkoszulku,
podciągniętym do połowy tułowia, z nogami rozrzuconymi szeroko na
obie strony. Oddycha szybko i płytko, jego penis stoi dumnie na
baczność i cieknie trochę, domagając się uwagi. Sięgam i owijam
wokół niego rękę, cały czas nie spuszczając wzroku z Malfoya.
Widzę, jak odrzuca głowę do tyłu i wyrzuca z siebie głośno:
-
k....! Harry proszzęęę!! Więcej...
Długimi
ruchami głaszczę całą jego długość, powoli, ściskając trochę
i poluźniając uchwyt. Czuję, że cała moja dłoń jest teraz
wilgotna i właśnie o to mi chodziło. Nie wypuszczając go z ręki,
powoli zajmuję swoją poprzednią pozycję na nim. Staram się,
żebyśmy dotykali się członkami i oboje tym razem nie możemy
powstrzymać jęku na pierwszy kontakt skóry o skóre. Pochylam
głowę i Malfoy od razu otwiera usta, biorąc mnie w siebie tak
głęboko, jak tylko się da. Mojego kolejnego ruchu chyba się nie
spodziewał, gdyż słyszę, że wstrzymuje oddech, pełen
oczekiwania. Jedna ręka rozdzielam jego pośladki, chcąc dotrzeć
do tego jednego punktu. Zatrzymuję się tuż nad jego otwarciem i
delikatnie naciskam. Malfoy syczy, oczy uciekają mu do tyłu głowy.
Nie jest niechętny. Zaczyna szybciej poruszać się pode mną i w
pewnym momencie łapie oba nasze członki i zaczyna pocierać jeden o
drugi, coraz szybciej i mocniej. Przez chwilę wydaje mi się, że
straciłem przytomność, uderzyła mnie fala rozkoszy tak
intensywnej, ale już po chwili słyszę głos Malfoya:
-
Harry, zrób to... chcę cię poczuć...
Nie
mogę dłużej się powstrzymywać. Zaczynam powoli wsuwać palec i
od razu czuję, jak Malfoy zaciska się wokół mnie:
-
Shhh, Malfoy. Spokojnie. Rozluźnij się...
Czuję,
że ciało pode mną uspokaja się powoli. Muszę zapytać:
-Malfoy,
czy ty kiedykolwiek...?
Widzę,
jak nieruchomieje i czekam niecierpliwie na jego odpowiedź. Po
chwili kiwa szybko głową i odwraca wzrok, jakby zawstydzony... Nie
wiem, skąd wzięła się ta złość, którą nagle czuję, ale
zmuszam się do spokoju. Słyszę jak Malfoy szepcze:
-
Tylko kilka razy, z jednym mężczyzną. To nic nie znaczyło...
I
dlaczego te słowa sprawiają, że czuję się lepiej?! Szybko
pochylam głowę i całuję go mocno w usta, szyję.. Odwzajemnia
pocałunki desperacko. Czuję, jak potrząsa lekko biodrami i z
ustami tuż przy moich, cicho mówi:
-
Proszę...
Wsunąłem
palec aż do końca. Malfoy zajęczał pode mną i wyrzucił biodra
do góry. Zaczął szybko masować nasze połączone penisy, wydając
przy tym najseksowniejsze dźwięki znane ludzkości. Wsuwałem i
wysuwałem z niego palec szybko, szukając na oślep, aż w końcu
znalazłem jego prostatę.
-
Harryyyy... zrób to... ahhh... jeszcze raz...
aaaaaaahh...
Przyspieszył
jeszcze bardziej i nie mogąc się opanować, znów go pocałowałem.
Zaczałem ssać skóre na jego szyi - chciałem zostawić ślad.
Obrzuciłem go wzrokiem - białe, alabastrowe ciało, teraz
przyjemnie zaróżowione w niektórych miejscach, rozrzucone na
podłodze, srebrne włosy, rozchylone usta - łapczywie łapiące
powietrze i spósob, w jaki się ruszał, w jaki zaciskał się wokół
mnie. Wygladał pięknie. Dlaczego nigdy wcześniej nie zauważyłem,
że Malfoy jest piękny?! I cały mój!! Wbiłem w niego palca tak
głęboko jak tylko mogłem, drażniac jego prostatę i schyliłem
się do pocałunku:
-
Draco!
Wyszeptałem
to z ustami tuż przy jego ustach, patrząc w jego szeroko otwarte
szare oczy, ciekaw jak zareaguje. Słysząc mnie, wypowiadającego
jego imię, doszedł, rozpryskujac białe nitki na nas oboje.
Wytrzymałem tylko odrobinę dłużej i poszedłem w jego ślady.
Leżeliśmy chwilę oboje, dysząc ciężko jak po skończonym biegu.
W końcu uniosłem głowę i spojrzałem na niego. Nie patrzył na
mnie, zagryzał dolną wargę i tylko drżeniem ust dawał
jakikolwiek znak, że nie wszystko jest w porzadku. Bezwiednie
wyciągnąłem rękę i pogłaskałem go po włosach. Jakby tylko na
to czekał - wtulił twarz w moją dłoń i znów poczułem wilgoć
na jego policzku.
-
Harry...
Nie
pozwoliłem mu dokończyć. Pocałowałem go delikatnie i usłyszałem
tylko jak wstrzymał oddech, jakby bojąc się, że za chwilę go
odepchnę i że roztrzaskam ten moment. Kusiło mnie - po głowie
wciąż latało mi milion pytań bez odpowiedzi, ba, niezadanych
nawet i było dziwnie... Machnąłem szybko różdżką i oczyściłem
nas oboje. Podniosłem się na nogi i spojrzałem z góry na Malfoya
- leżał nadal na podłodze, podkoszulka podciągnięta do góry,
pokazująca jego szczupłe ciało i wiotki teraz penis leżący na
udzie. Wyglądał tak niepewnie, że aż coś mnie ścisnęło w
brzuchu. Wyciągnąłem do niego reke i poddźwignąłem go do góry.
Uderzyło mnie, jak bardzo Malfoy się mnie poddawał. Czekał na to
co zrobię, tak, jakby jego los był całkowicie w moich rękach. Jak
na razie, wszystko wydawało się po jego myśli... Spać Potter -
myśleć jutro! Zaprowadziłem go do kanapy stojącej w rogu pokoju i
pociągnąłem za sobą na miękki materac.
-
Śpij. Z rana porozmawiamy.
Położyłem
się na jednej stronie i okryłem nas oboje.
Udawałem,
że śpię, kiedy poczułem, że Draco przysuwa się coraz bliżej.
Udawałem, że śpię, kiedy odwróciłem się w jego stronę i
zarzuciłem ramię na jego talię. Udawałem, że śpię, kiedy
wtulił się we mnie. I udawałem, że śpię, kiedy usłyszałem jak
szepcze cicho:
-
Kocham cię, Harry Potterze...
ęChyba
cały czas wiedziałem, że nie śpi. Ale dopiero, kiedy
zadeklarowałem się, zyskałem pewność. Co go zdradziło? Kiedy
tylko wypowiedziałem ostatnie zdanie, zachłysnął się powietrzem
i drgnął ledwo zauważalnie. Gdyby nie to, że egoistycznie
przylgnąłem do niego, na pewno nic bym nie zauważył. Ale ponieważ
bezwstydnie zmusiłem go do zajęcia małego kawałka tuż na skraju
łóżka, przysuwając się specjalnie, tak żeby nie miał już
gdzie uciec, pławiąc się w cieple jego ciała, poczułem to
delikatne drżenie jego ramion. Nie mogąc się wtedy powstrzymać,
odwróciłem się na drugi bok i leżałem z nim teraz twarzą w
twarz. Chłonąc go całego. Czy mówiłem wam już, jaki on jest
piękny?! Miał skórę ciemniejszą o kilka odcieni od mojej, jego
ręka na mojej sylwetce doskonale podkreślała moją bladość. Z
tak bliskiej odległości mogłem zauważyć, że miał zbyt
rozszerzone pory i odrobinę spierzchnięte usta, ale pomimo tego,
czy tez dzieki temu, byl idealny. Oddychal gleboko i odrobine za
szybko jak na kogos, kto spoczywal spokojnie w objeciach Morfeusza.
Mial doskonale wyrzezbiony nos, odrobine odchylajacy sie na jedna
strone i dopiero z tej odleglosci zauwazylem, ze w prawej dziurce
nosi malutki kolczyk- srebrny, z czarnym kamieniem. Moglby spokojnie
ujsc za pieprzyk. Ciekawe czy bolalo, kiedy go sobie robil?!
Impulsywnie
pochylilem glowe i musnalem ustami jego wargi. Zamruczal cicho i
wydaje mi sie, ze mocniej zacisnal powieki, ale nie odwrocil sie, ani
nie odsunal mnie od siebie. Tak bardzo chcialem, zeby otworzyl teraz
oczy. Te swoje cudowne, zielone jak szmaragdy oczy, w ktorych moglbym
szczesliwie zatonac i w ktorych zakochalem sie chyba od razu.
Chcialem, zeby powiedzial mi, ze to w porzadku, ze go caluje, ze nie
ma temu nic przeciwko, a nawet wrecz przeciwnie. Chcialem, zeby mi
powiedzial, ze tez cos do mnie czuje...
Ciekawe,
kogo wyobrazal sobie, kiedy tak lezal, zaciskajac powieki? Kogo
calowal w swojej wyobrazni? Czy czujac moje wargi na swoich, myslal o
tej rudej Weasley czy o tym blondynie z Gryfindoru, z ktorym
widzialem go kilka razy?!
Wcisnąłem
głowę pod jego brodę i ułożyłem się wygodniej na łóżku. Nie
będę teraz o tym myślał. Odmawiam! Zimne, nocne powietrze
wdzierało się przez otwarte okno, ale nie chciałem się ruszać,
żeby je zamknąć. Ramiona Harry'ego pokryły się gęsiś skórką
i naciągnąłem wyżej koc, okrywając go aż po samą szyję.
Pocałowałem jego wystający obojczyk i nie mogąc się powstrzymać,
posmakowałem językiem kawałek skóry. Słonawa.
Eksperyentalnie
wyciągnąłem rękę i delikatnie zanurzyłem dłoń w ciemnych
lokach Harry'ego. Nie mogłem powstrzymać cichego westchnienia, ale
już od tak dawna chciałem to zrobiż. Jego włosy zawsze
doprowadzały mnie do szaleństwa - ktoś mógłby powiedzieć, że
były ‘ułożone wiatrem’, jednak ja wiedziałem, że Potter
najprawdopodobniej właśnie kogoś wypieprzył. Każdy włos zdawał
się żyć własnym życiem, a jednak całość stanowiła doskonałą
kompozycję. Nie wierzę, że ktokolwiek mógłby się oprzeć chęci
dotknięcia tych ciemnych kędziorów, chociażby po to, aby upewnić
się, czy rzeczywiście są one tak miękkie jak się wydają.
Były.
Miałem
właśnie wycofać ramię, kiedy ręka Harry'ego wystrzeliła w
powietrze i złapała mój nadgarstek w żelaznym uścisku. Zastygłem
w bezruchu, niepewny tego co się właśnie działo. Otworzyłem
oczy, które musiałem zamknąć w pewnym momencie, nawet nie zdając
sobie z tego sprawy i napotkałem spojrzenie Harry'ego – te zielone
oczy wbite we mnie tak jak tego chciałem, ale płonące zupełnie
innym rodzajem ognia.
-
O co ci, do cholery, chodzi Malfoy?! Mogłem zrozumieć, że chodziło
ci o sex, że czułeś do mnie swojego rodzaju atrakcję, ale o co ci
chodzi teraz?! Dlaczego mnie dotykasz, głaszczesz moje włosy i
dlaczego mnie całujesz? Co tu jest, do cholery jasnej, grane?!
Zerwał
się z łóżka i wciąż nago, szybkim krokiem podszedł do swoich
porzuconych na podłodze ciuchów. Wyciągnął coś z kieszeni
spodni i nerwowym krokiem podszedł do okna. Słabym światłem
zabłysnął ogień. Odezwałem się, zanim zdążyłem pomyśleć:
-
Ty palisz?
Skrzyżował
ramiona na piersi i odpowiedział mi dopiero po długiej chwili.
-
Malfoy, jeśli nie wytłumaczysz mi w tej chwili, co tu jest grane,
to przysięgam, że rzucę na ciebie jakąś klątwę!
-
Słyszałeś.
Nie
powiedziałem nic więcej. Żaden z nas nie odzywał się i czas
zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Otuliłem się
szczelniej kocem i czekałem na jego odpowiedź. Dopiero, kiedy się
odezwał, zdałem sobie sprawę, że wstrzymywałem oddech.
-
Jak?
Wzruszyłem
ramionami i dopiero przypominając sobie, że Harry nie może mnie
widzieć, odezwałem się, próbując powstrzymać drżenie mojego
głosu i częściowy paraliż gardła. Odchrząknąłem.
-
Nie wiem. Jakoś... Czy to ważne?!
Doszedł
mnie jego suchy śmiech.
-
Czy ważne?! Malfoy, nie wiem jak głupi jesteś, ale ludzie nie
zakoch..ą się w ludziach, którymi gardzą! Nienawidziliśmy się
przez kawał czasu, nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą i nie
spędzaliśmy razem czasu. Nic o mnie nie wiesz! JA, nie wiem nic o
tobie! I nagle zapraszasz mnie do wieży, błagasz wręcz o mojego
fiuta, wyznajesz mi miłość.. Mam ci uwierzyć?! Za jakiego frajera
ty mnie bierzesz Malfoy? Nieważne jak dobry był sex i jak seksowny
uważam, że jesteś, nadal sądzę, że jesteś upierdliwym gnojkiem
i nic się nie zmieniło. Po jaką cholerę ja tu dzisiaj
przyszedłem?! Co mnie opętało?! Szlag by to wszystko trafił...
Odwrócił
się gwałtownie. Podniósł swoje ubrania i zaczął szybko zakładać
spodnie. Nie patrzył w ogóle w moim kierunku. Koniec? Zostawiał
mnie..
-
Wiem, że kiedy nad czymś się zastanawiasz, zagryzasz dolną wargę.
Zawsze mam ochotę zbesztać cię i nie mogę zdecydować, czy
bardziej mnie to podnieca czy bardziej jestem zły na ciebie, że się
ranisz.
Zastygł
w bezruchu na moje słowa, zaplątany w podkoszulek. Przeciągnął
go wolno przez głowę i wreszcie spojrzał na mnie. Wyczekująco.
Zacząłem mówić, zanim straciłem tą resztkę odwagi. Nie wiem
skąd brałem słowa, one po prostu były we mnie. Nagromadzone,
teraz popłynęły z moich usta swobodnym potokiem.
-
Wiem, że denerwujesz się przed eliksirami, zresztą zupełnie
słusznie. Gdyby Snape to mnie tak traktował, już dawno bym go
uderzył. Poprawiasz wtedy okulary, które zawsze zdają się spadać
na czubek twojego nosa.. No tak, ale teraz już nie nosisz okularów..
-
Wiem, jak rozbłyskują ci oczy, ilekroć widzisz jednego ze swoich
przyjaciół i jak zawsze błyszczą one tak samo – nikogo nie
faworyzujesz. Może tylko w czasie posiłków, kiedy pozwalasz Ronowi
zjadać rodzynki ze swoich słodkich bułek, tłumacząc Hermionie,
które tez je uwielbia, że ‘mężczyźni potrzebują więcej
jedzenia’. I słyszę, jak szczerze się śmiejesz, kiedy od
niechcenia próbujesz odeprzeć jej ciosy. Wiem, jaką radość
sprawia ci latanie i jak swobodnie czujesz się w powietrzu –
jesteś tak absolutnie piękny i wolny, absolutnie beztroski, że
sprawia mi ból samo patrzenie na ciebie. Wiem, że często
wychodzisz w nocy na dach i siedzisz tam godzinami, gapiąc się
przed siebie, czasem zasypiasz nawet. Zawsze zastanawiałem się, o
czym wtedy myślisz.
Odetchnąłem
głęboko i nie dając mu czasu na dojście do głosu kontynuowałem.
-
Wiem, że nie znosisz, kiedy ludzie patrzą na ciebie jak na
zbawiciela narodów. Zajęło mi to trochę czasu, ale wiem, że nie
chcesz sławy i honorów. Irytuje cię, że kiedy obcy ludzie
wpatrują się w twoją bliznę i wydaje mi się, że to właśnie
dlatego zacząłeś nosić grzywkę. Do twarzy ci z nią...
-
Wiem, że miałeś okropne dzieciństwo i ilekroć pomyślę o tych
ludziach, który cię wychowywali, mam ochotę coś zniszczyć, a
potem wziąć cię w ramiona i głaskać po głowie, całować po
twarzy i szeptać nieskładne słowa pocieszenia. Wziąłbym cię do
parku i kupił watę cukrową... Wiem, że kiedy jesteś z kimś,
jesteś z nim całkowicie. Dajesz sto procent, wszystko co masz.
Widzę, jak troszczysz się, żeby było im ciepło, kiedy
wychodzicie do miasta, jak otwierasz przed nimi drzwi i jak odsuwasz
im krzesło. Widzę, jak chłoniesz każde słowo jakie wypowiadają
i jak zawsze stawiasz ich na pierwszym miejscu. I widzę jak oni nie
odpłacają ci tym samym. Widzę, jak traktują cię jak kogoś, z
kim można się pokazać i jak wodzą wzrokiem po sali, kiedy
jesteście razem, jakby chcieli powiedzieć, że należysz do nich.
Mam ochotę ich wtedy uderzyć. Nie zasługujesz na to.
Nie
mogłem nie zauważyć, że był całkowicie zaskoczony tym co
mówiłem. Wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany i chłonął
każde moje słowo. Ale teraz o czymś zupełnie innym:
-
Zaobserwowałem, jak bardzo zmieniłeś się w tym roku. Każdy
zauważył. Przyszedłeś do szkoły po wakacjach, zupełnie jakbyś
miał to całe miejsce na własność. Właśnie zaczynałem
dochodzić do składu z moimi nowo odkrytymi uczuciami i widząc cię,
wszystko stało się jasne – jakby ktoś poskładał wszystko w
logiczną całość. Gigantyczne puzzle... Chciałem ciebie! To co
przedtem tak sprawnie ukrywałeś pod warstwami zbyt luźnych
ciuchów, teraz stało przede mną i krzyczało mi w twarz,
naśmiewając się cicho z mojej naiwności. Chyba zawsze cię
chciałem.. Boże Harry, kiedy wymyślony jeansy, ktoś wiedział, że
ty będziesz je nosił. Doprowadzałeś mnie do szaleństwa.
Nienawidziłem kąpieli w jeziorze. Czy ty wiesz jak wyglądasz,
kiedy wychodzisz pół nagi na brzeg i woda spływa po twoim ciele i
mam wtedy ochotę zlizać każdą kroplę z osobna. Jesteś jak
zwykle otoczony ludźmi i czasem masz ze sobą swoich kochanków –
całujesz ich i przysięgam, że mógłbym wtedy zabić. Tak, jestem
trochę zazdrosny.
-
Malfoy...
Nie
mogłem znieść, żeby dłużej na niego patrzeć. Opuściłem głowę
i nie pozwoliłem wybić się z rytmu. Nie mogłem przestać mówić:
-
I właśnie zazdrość uświadomiła mi, że cię kocham. Słysząc
Blaisa, masturbującego się i mamroczącego twoje imię, wiedziałem,
że to nie zwykłe pożądanie z mojej strony. To głupie właściwie-
każdy ślepy zauważy, że stanowisz ulubioną fantazję erotyczną
całej szkoły, ale dopiero słysząc go, jak szczytował z twoim
imieniem na ustach, uświadomiłem sobie, że jestem w tobie
absolutnie, całkowicie zakochany. Śmieszne, nie sądzisz?! I
chciałem tego jednego wieczoru, jednej nocy razem. Nie wiem, na
pamiątkę chyba, żeby zobaczyć jak to jest. I potem nie mogłem
się powstrzymać – twój zapach, twoja skóra i cały ty! Obok
mnie na wyciągnięcie ręki... Przepraszam...
Uparcie
nie podnosiłem wzroku, wpatrując się w mokrą plamę na
prześcieradle – bałem się tego, co mogę zobaczyć w jego
oczach... Gwałtownie wytarłem wilgotne oczy wierzchem dłoni.
Minuty przedłużały się, aż w końcu nie mogąc dłużej znieść
tej przejmującej ciszy, drżącym głosem wyszeptałem cicho:
-
Harry...?
Podniosłem
głowę.
Byłem
sam.
ęCo.
To. k..... Było?!
Zatrzasnąłem
drzwi do sypialni, ucinając tym samym głos Hermiony, domagający
się szczegółowej relacji z ‘randki’. Jedyne co teraz
słyszałem, to mój przyspieszony oddech i gwałtowne bicie serca.
Roznosiło się echem po całym pokoju. Chciałem pomyśleć,
MUSIAŁEM pomyśleć do jasnej cholery, o tym co się stało przed
chwilą, jednak moj mózg uparcie odmawiał współpracy i tkwił w
dziwnym stanie zawieszenia – gdzieś pomiędzy seksem, a Malfoyem
deklarującym swoją miłość do mnie, chyba zgubiłem wątek.
Bezsilnie zacisnąłem pięści i miarowo zacząłem uderzać głową
w drzwi odgradzające mnie od pokoju wspólnego. Działaj, działaj,
działaj.. Nie wiem ile czasu minęło, kiedy ktoś nagle, płynnym
ruchem wsunął dłoń pomiędzy moje czoło i twarde drewno. Nie
odsuwałem się przez chwilę, pozwalając sobie na tą odrobinę
komfortu i sympatii.
-
k.....
Słowo
wyszło z moich ust, zanim zdałem sobie z tego sprawę.
-
Powiedział ci?
Odwróciłem
głowę i spojrzałem prosto w oczy Nevilla. Chciałem zapytać skad
wiedzial, chcialem zadać mu tak wiele pytań, ale coś mnie
powstrzymało. Odsunął rękę, jakby z niepewnością i spuścił
wzrok, nagle onieśmielony, niepewny czy kontynuować... Po chwili
jednak zaczął mówić dalej, jak gdyby nosił w sobie zbyt wiele
informacji, przez zbyt długi czas i wreszcie zaczęły się one
przelewać przez brzegi.
-
Malfoy, prawda? Draco.. On już od dawna tak.. nie może oderwać od
ciebie wzroku. Jak to mówią Mugole - jak ciele w malowane wrota,
tak...?! Wiedzialem, ze dzisiaj bedzie probowal ci powiedziec, a
raczej, wiedzialem, ze cos szykuje...
‘
Skad wiedziales?’ Chcialem zapytac, ale w ostatniej chwili ugryzlem
sie w jezyk. Czekalem.
Przerwał
na chwilę, zeby pozbierac mysli i zaczal znow.
-
Do niedawna wydawało mi się, że tak jak wszyscy wokół, chciałby
się z tobą przespać- jestes w koncu najlepsza partia w szkole-
slawny, piekny, bogaty... Teraz wiem jednak, chociaż nie powiedział
mi tego wprost, że cię kocha...
Nie
zwrócił uwagi na dźwięk, który mimowolnie wydostał się z moich
ust. I ty też Nevill?!
-
Daj mi skonczyc, zanim cokolwiek powiesz Harry. Wiedzialem, ze kiedys
do tego dojdzie, ze bedziemy musieli porozmawiac, lub jesli wolisz,
ze bedziesz musial mnie wysluchac...
Skad
byles tego taki pewien, do jasnej cholery?!
-
Jest strasznie zazdrosny o ciebie, wiesz? Ilekroć zaczynasz spotykać
się z kimś nowym, jeśli tylko spojrzysz w czyjąś stronę,
zaciska szczęki tak mocno, że wydaje mi się, że za chwilę
popękają mu wszystkie zęby. Chodzi naburmuszony przez kilka dni,
warcząc na wszystkich wokół i tylko próbuje złapać cię
wzrokiem. I znów, jeśli jesteś z kimś, w jego oczach przez chwilę
miesza się cała masa emocji – zranienie, smutek, zazdrość,
nienawiść, żądza. Ukrywa to absolutnie, w życiu nikt niczego by
się nie domyślił...
-
Zupełnie inna sprawa jednak, kiedy uda mu się wypatrzyć cię sam
na sam. Wydaje mi się, żę traktuje cię jak swojego rodzaju
sztukę- potrafi patrzeć godzinami, obserwować i uczyć się na
pamięć, odkładając i przechowujac na później. Jakby odkladal
cos na czarna godzine... Zupełnie się wtedy zmienia, kiedy wydaje
mu się, że nikt nie widzi. Maska spada na ziemię- twarz mu się
rozpogadza, oczy zaczynają błyszczeć jak u małego dziecka i
wygląda tak beztrosko i swobodnie jak każdy z nas. Czasem uśmiecha
się mimowolnie, kiedy zrobisz coś głupiego, a czasem ma ochotę
podbiec i wydaje mi się, zaciągnąć cię w jakieś krzaki i.. hm..
sam wiesz co. I widzę jak z tym walczy, chociaż najchętniej
poddałby się bez walkowerem. Naprawdę zastanawia mnie, jak to
możliwe, że nikt niczego się nie domyślił. Możliwe, że nikt po
prostu nie dopuścił do siebie myśli, że Draco Malfoy mógłby
zakochać się w Harrym Potterze – ironiczne nie sądzisz?! I
zabawne..
Zaśmiał
się cicho, ale w jego głosie nie było śladu rozbawienia. Gorycz
raczej, z odrobina smutku i rezygnacji...
-
Jeśli chcesz znać moją opinię..
Przerwałem
mu wtedy. Wiem, że Nevill zmienił się podczas tych wakacji –
każdy z nas zdaje się, zostawił coś za sobą tego lata i wrócił
do szkoły, będąc zupełnie nową osobą. Ale to już lekka
przesada!
-
Nevill, naprawdę nie chcę wiedzieć skąd wiesz te wszystkie
rzeczy. Ale zupełnie się mylisz! Malfoy nie może mnie kochać, to
najbardziej absurdalny i nieprawdopodobny pomysł jaki w życiu
słyszałem!! To jego całe ‘zakochanie’, to jeszcze jeden z
pomysłów na upokorzenie mnie przed całą szkołą! Nie pozwolę,
żeby do tego doszło, nikt nigdy więcej nie będzie ze mnie robił
idioty. Nie wiem jak mogles uwierzyc w te brednie... Odstawil male
przedstawienie, a ty, bedac soba, uwierzyles mu!
-
Harry...
-
Albo jeszcze lepiej, lub gorzej – zależy jak na to patrzysz,
Malfoy najchętniej wymyślił to wszystko, żeby mnie otumanić
swoimi pięknymi słówkami, szczenięcym spojrzeniem i seksem, a
potem zaprowadzić do Voldemorta, jak spętanego cielaka. Dobrze
spełnione zadanie! Dużo prostsze niż walka ze mną, nie sądzisz-
w koncu jestem teraz dosc potezny?! Beda smiac sie razem i naigrywac-
głupi, naiwny Potter!
-
Harry, posłuchaj mnie..
Nie
pozwolilem mu dojsc do slowa. Jeszcze nie skonczylem! Skad to sie
wszystko wzielo we mnie?!
-
Poza tym, jak Malfoy mógłby się we mnie zakochać?! Mówimy tu o
Malfoyu, na Merlina! Wkurwiającym, małym gnojku. Nawet się nie
lubimy!! Zawsze obraża mnie, moich przyjaciół i właściwie to
wszystkich, którzy chodzą i oddychają tym samym powietrzem co on,
ponieważ jego zdaniem, oni nie są tego powietrza warci, pieprzony
rasista!! Ale zalozmy, ze to prawda- ze to ty masz racje, a ja sie
myle, ale nawet jeśli Malfoy naprawdę mnie kocha, czego on ode mnie
oczekuje, po tym wszystkim co było między nami?! To ON zawsze
zaczyna wszystkie nasze słowne potyczki, bójki, nasyła na mnie i
bliskie mi osoby, tych swoich osiłków...
-
HARRY!
Umilkłem.
Co za pojebany dzien...
-
Nie zapytałeś nawet skąd wiem to wszystko o Draco.. Nie chcesz
wiedzieć.. Nie interesuje cię to?!
Nie
odpowiedziałem.
-
I tak zresztą ci powiem..
Oczywiście,
że mi powiesz Nevill! Z jakiegoś pieprzonego powodu, strasznie
zależy ci na tym, żebym ujrzał prawdę i przejrzał w końcu na
oczy – byłem taki ślepy! – w końcu Malfoy to, zaraz po Jezusie
i Papieżu może, najlepszy człowiek pod słońcem! Zbawca narodów..
nie zaraz... to ja. Wybawiciel uciśnionych... nie... to też ja.
-
Od początku tego roku, Draco regularnie udzielał mi korepetycji z
eliksirów.
Że
co?!
-
CO???
-
Nikt niczego nie podejrzewał. Pamiętam, po którejś lekcji na
początku września, kiedy po razy kolejny zrobilem z siebie
kompletnego idiote i Snape po raz kolejny upokorzyl mnie przed
wszystkimi, podszedł do mnie i zaofiarował się jako mój
korepetytor. Tak po prostu. Robiliśmy wtedy serum prawdy i za żadne
skarby nie mogłem dojść, jak wymieszać te wszystkie składniki i
w jakiej kolejności je dodawać, i w ogóle chyba o niczym nie
miałem pojęcia i do tego Snape tak mnie przerażał, że nawet
kiedy umiałem wszystko- w jego obecności, miałem całkowitą
pustkę w głowie. Teraz już jest dużo lepiej, ale to też dzięki
Draco. Historie jakie mi opowiedzial... Na przykład, kiedyś podczas
oficjalnej kolacji w domu jego rodziców, Snape był zaproszony,
oczywiście, jeden z podchmielonych gości zapytał go, czy to te
wszystkie mikstury, czy też jego wrodzone lenistwo sprawiają, że
jego włosy wyglądają, jakby właśnie wpadł do gara z olejem. Nie
doczekał się odpowiedzi ma się rozumieć. Jedna z zaproszonych
dam, w stanie również dalekim od trzeźwości, postanowiła wziąć
sprawy w swoje ręce i zaczarować jego włosy, ale nie wszystko
poszło po jej myśli i Snape skończył z afro rodem z The Jackson
5. Teraz ilekroć zaczynam się denerwować na jego lekcji, myślę o
tym i od razu mi przechodzi...
Dlaczego
mi to mówisz, do cholery!?
-
Raz pamiętam, próbowałem pod nadzorem Draco, uwarzyć napój na
poprawienie pamięci. Byliśmy w tej malutkiej komnacie na trzecim
piętrze, tej z widokiem na jezioro. Bardzo starałem się, żeby
wszystko poszło jak najlepiej. Nie chciałem nadużywać
cierpliwości Draco – wtedy nadal nie byłem pewien jego motywów.
Właśnie skończyłem dodawać jakiś składnik i nie mogłem sobie
przypomnieć, co powinno być następne. Spojrzałem na Draco i już
otworzyłem usta żeby zapytać, kiedy mnie zamurowało. Stał tam,
wpatrzony w jakiś punkt poza oknem i uśmiechał się. Nigdy
wcześniej nie widziałem, żeby ktoś, nie mówiąc już o Malfoyu,
tak się uśmiechał – jakby właśnie coś, lub ktoś uczynili go
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Jakby w tym dokładnie
momencie, miał wszystko czego mu potrzeba... Nie wiem czy wiesz już,
ale Draco, kiedy się uśmiechnie, jest jedną z najpiękniejszych
istot na świecie. Nie wiesz?!
-
Zobaczysz.
-
Spojrzałem w kierunku, w którym on patrzył i chyba domyślasz się,
kogo zobaczyłem? Pływałeś w jeziorze. Byłeś sam i chyba
doskonale się bawiłeś, bo teraz, kiedy się wsłuchałem, mogłem
usłyszeć twój śmiech wpadający przez okno. Draco chyba tez go
uslyszal, bo usmiechnal sie jeszcze szerzej i mimowolnie, pochylil
sie do przodu- jakby chcial wyskoczyc przez okno i dolaczyc do
ciebie. A potem wyszedles na brzeg. Zlapales lezacy na ziemi recznik
i zaczales energicznie wycierac skore. Potrzasnales glowa jak pies,
kiedy probuje pozbyc sie nadmiaru wody. Wiem, ze zdajesz sobie
sprawe, ze jestes przystojny i ze masz piekne cialo. Cala szkola
zdaje sobie z tego sprawe. I uwierz mi, kiedy mowie, ze Draco rowniez
o tym wiedzial. Ten szczesliwy wyraz jego twarzy zostal w jednym
momencie zastapiony przez inny- bezwarunkowe oblizywanie warg, lekki
rumieniec na policzkach, oczy szeroko otwarte, jakby bal sie
przegapic najmniejszy szczegol. Pragnal cie! Zaczal przestepowac z
nogi na noge i w pewnym momencie nawet, jeknal cicho. Absolutnie
zdawal sie zapomniec o mojej obecnosci i nie wykonujac najmniejszego
ruchu, bojac sie nawet oddychac, obserwowalem, jak powoli, przez
material szaty, zaczyna pocierac przod swoich spodni. Wczesniej
powiedzialem, ze usmiechniety Draco, to piekny widok. Podniecony
Draco, to widok zapierajacy dech w piersiach. Widziales?
Widzialem,
Nevill...
-
Oczywiście, musiałem wszystko zepsuć – fiolka wypadła mi z
ręki, rozbiła się na podłodze i czar prysł. Na Merlina, jaki on
był wtedy cudownie zawstydzony – cały czerwony! Ale od tamtej
pory, zacząłem go uważnie obserwować. Nie był to zresztą ani
trudne, ani nie wymagało specjalnego poświęcenia. W końcu, kiedy
zaczynasz się w kimś zakochiwać, nie możesz nic na to
poradzić.
Zaczęła
mnie boleć głowa. Czy nie dość już tego wszystkiego na
dzisiaj?
Nevill
jest zakochany w Malfoyu?! Jak, kiedy...?! Czy Malfoy odwzajemnia te
uczucia?! Czy są para, czy byli!? Czy to z nim Malfoy...?! Dlaczego
mnie to obchodzi?!
-
Nic między nami nie było i nigdy nie będzie. Raz kiedyś,
wypiliśmy tak dużo whisky, że ledwo widziałem na oczy.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i nie mogłem się powstrzymać –
pocałowałem go wtedy...
Giiiiiiiiiń!
-
Nie odtrącił mnie. I było niesamowicie, naprawdę niesamowicie.
Ale na pewno wiesz, że nikt nie lubi w takich sytuacjach, usłyszeć
imienia innej osoby. A ona wypowiedział twoje imię Harry.
Boże,
Nevill..
-
Całując mnie i tak było dobrze, i myślałem, że może.. że może
on..
Czekałem.
-
Musisz mu dać szansę Harry...
-
Nevill!
-
... on nie chce podążać śladami swojego ojca. Kiedyś dostał od
niego list, domagający się spotkania, twarzą w twarz, w Hogsmead.
Draco poszedł i kiedy wrócił, był cały roztrzęsiony. Zazwyczaj
tak doskonale wszystko ukrywał, ale tamtego wieczoru pękł jak
struna. Jego ojciec chciał, żeby przyjął znak podczas grudniowej
przerwy. Przedstawił go V..- Vol...- Voldemortowi.
Skurwysyn!
-
Draco wrócił do zamku. Płakał całą noc, nie mogłem go uspokoić
– chciał ciebie.. wciąż powtarzał twoje imię, jak mantrę.
Następnego dnia nie poszedł nawet na zajęcia. Harry musisz coś
zrobić, on nie może tak dłużej...
-
Nevill...
-
Musisz mu jakoś pomóc, nawet jeśli nie chcesz z nim być, musisz
mu pomóc przeciwstawić się jego ojcu. Harry musisz...
-
Muszę iść, Nevill.
Popatrzył
na mnie bez słowa. Skinął lekko głową, a potem szybko osunął
się od drzwi i przeszedł na drugi koniec komnaty. Słyszałem jak
bierze głęboki oddech i doszło mnie ledwo słyszalne.
-Idź,
Harry.
Poszedłem.
Musialem z nim porozmawiac.
ę
-
Malfoy...
Podnioslem
glowe, slyszac swoje imie. Harry stal w drzwiach i z niepewnoscia
przygryzal zebami dolna warge. Nie patrzyl na mnie, ale nie chcialem
zeby patrzyl. Balem sie tego, co moglem zobaczyc w jego oczach i po
tym co zaszlo, chyba mialem prawo sie obawiac... Nie chcialem tez,
zeby wyczytal ze mnie zbyt wiele- bylo za wczesnie. Minelo ile,
godzina, odkad zostawil mnie samego? Jestem Malfoy, naucze sie
ukrywac uczucia do niego w szybkim czasie, w koncu tak zostalem
wychowany. Ale jeszcze nie teraz, to wszystko jest zbyt swieze!
I
po jaka cholere on tu wlasciwie wrocil?! Przestalem w koncu plakac,
ale oczy mialem teraz cale zapuchniete i czulem sie tak calkowicie
obnazony... Niepotrzebnie mu wszystko powiedzialem, co mnie opetalo?!
Wiedzialem, ze nic z tego nie bedzie. Mialem nadzieje, tak bardzo
chcialem... ale wiedzialem przeciez... Czy wrocil, zeby sie ze mnie
smiac?! Nie sadzilem, ze bylby do tego zdolny, ale czy na pewno?
Musialem cos zrobic, nie moge dac sie skrzywdzic jeszcze bardziej.
-
Niewazne Potter.
Bylem
z siebie dumny. Glos zadrzal mi tylko odrobine i nie sadze zeby
Harry... Potter!, cokolwiek wyczul. Nigdy nie byl zbyt wrazliwy i
teraz absorbowaly go inne rzeczy.
Jak
ja, na przyklad.
Zdalem
sobie sprawe, ze niepotrzebnie sie odzywalem. W jednej chwili, na
dzwiek mojego glosu, zniknela cala jego niepewnosc. Czyzby cos
uslyszal?! Spojrzal na mnie i tym razem to ja uparcie odmawialem
spojrzenia mu w oczy, choc wyzywal mnie, zebym to zrobil. Nie moglem
i nie chcialem, i nie zrobie tego! Zaden z nas nie powiedzial slowa
przez nastepne kilka minut. Wiedzialem, ze mnie obserwuje, czulem
wrecz, jak jego wzrok wdraza mi sie czaszke i jak szuka... Harry nad
jeziorem, wlasnie wychodzi z wody, potrzasa glowa, probujac pozbyc
sie nadmiaru cieczy z wlosow i jest mi tak goraco...
Skurwysyn!
-Potter
przestan!! Jak smiesz?! Ty pieprzony...
Nie
moglem wytrzymac. Zerwalem sie z lozka i pobieglem w jego kierunku,
wszystkie mysli i postanowienia o samokontrolii, zapomniane. Rzucilem
sie na niego z piesciami i udalo mi sie go zaskoczyc, moja piesc
uderzyla w jego nos, wydajac przyjemny dla ucha dzwiek. Moj triumf
nie trwal jednak dlugo- Potter byl zbyt silny i kiedy juz otrzasnal
sie z szoku, otoczyl mnie szybko ramionami i przycisnal do siebie,
ograniczajac mi swobode ruchow. Szarpalem sie tylko chwile, za
wszelka cene probujac wydostac sie z jego uscisku.
Najbardziej
zalosny chyba byl fakt, ze bedac obok niego tak blisko i czujac jego
zapach...
-
Potter, pusc mnie! Zostaw mnie w spokoju, slyszysz co do ciebie
mowie?! Nie chce cie nigdy wiecej widziec! Jak mozesz?! Wdzierac sie
do mojego umyslu!! Nie masz prawa Potter!! Wez ode mnie te swoja
rece, nie dotykaj mnie! Potter, przestan...
Nie
sluchal mnie. Mowilem mu, co ma zrobic, a on mnie nie sluchal! I
trzymal nadal. Ja musze odejsc od niego, odsunac sie... Ugryzlem go
mocno w ramie i z sykiem bolu i zaskoczenia, wreszcie poluznil ucisk
na tyle, ze udalo mi sie wydostac. Tchorzliwie ucieklem na drugi
koniec komnaty, probujac stworzyc miedzy nami tak duza odleglosc, jak
tylko sie dalo. Oddychalem teraz szybko i plytko, efekt naszych
wczesniejszych zapasow i gniewu, ktory wciaz rozsadzal mi czaszke.
Harry pocieral dlonia obolale ramie, ale widzialem, ze byl na cos
zdecydowany. Odczekal chwile i zaczal.
-
Malfoy...
Nie,
nie, nie, nie...
-
Potter, wynos sie stad! Nie chce cie nigdy wiecej widziec. Za kogo ty
sie uwazasz?! Czy rozbawilo cie to, co zobaczyles?! Zgwalciles moj
umysl i czy bylo warto, czy dostales to, czego chciales?! Wreszcie
cos, z czego bedziecie mogli smiac sie przy posilkach- ty i twoi
bezcenni przyjaciele. Malfoy zakochany w Potterze- ten biedny, naiwny
glupek! Idz i posmiejcie sie razem, moze opowiecie calej szkole, na
pewno to docenia! Napisz do mojego ojca, a wtedy pozbedziesz sie mnie
raz na zawsze! Proste, prawda?! Na Merlia, bylem taki glupi, myslac,
ze moze cos z tego bedzie, ze moze dasz mi szanse. Niepotrzebnie to
wszystko... Do jasnej cholery Potter, wyjdz stad i zostaw mnie
samego. Nie moge na ciebie patrzec, nie recze za to co zrobie...
Przerwalem.
Bredzilem teraz i zdawalem sobie sprawe, ze powiedzialem zbyt wiele
rzeczy. Nie chcialem mu mowic, po raz kolejny, tego wszystkiego- znow
sie obnazac. Musialem stad wyjsc i pomyslec, ale Potter blokowal
jedyne drzwi i nie zanosilo sie na to, ze ma zamiar gdziekolwiek isc.
-
Potter...
-
Rozmawialem z Nevillem.
Tylko
sekunde zastanawialem sie nad odpowiedzia- co takiego mogl mu
powiedziec Longbottom?! Z cala pewnoscia nic takiego, calowalismy sie
raz- bylem zbyt pijany i nie wiedzialem co robie. Co innego?!
Zachnalem sie, sprawiajac wrazenie bardziej pewnego, niz w
rzeczywistosci sie czulem.
-
Brawo Potter. Nie wiedzialem, ze potrafisz komunikowac sie z ludzmi.
Niedawno sprawiales zupelnie przeciwne wrazenie...
-
Dlaczego to robisz?! Dlaczego sie tak zachowujesz? Wiem, ze cos do
mnie czujesz, wiec dlaczego?
Powaznie
Malfoy, czy to jakas slizgonska zalota?! Czy to kiedykolwiek
zadzialalo?
Widzialem,
ze byl zly i specjalnie staral sie mnie sprowokowac... Odetchnalem
gleboko kilka razy i wlasnie otwieralem usta, sam jeszcze niezupelnie
pewien tego, co powiedziec, kiedy przerwal mi.
-
Nie wiedzialem o korepetycjach.
-
Nikt nie wiedzial Potter. Chcialem utrzymac to w tajemnicy i...
Przerwalem
nagle, zdajac sobie sprawe, ze wdaje sie z nim w rozmowe. Harry
wzruszyl ramionami.
-
To... milo z twojej strony. Nie rozumiem tylko dlaczego?
Spojrzal
na mnie wyczekujaco, ale ja zacisnalem tylko mocniej usta i uparcie
odmawialem odpowiedzi. Zrezygnowal po chwili i ciagnal dalej.
-
Powiedzial mi o tym razie, kiedy warzyliscie razem miksture. I jak
zobaczyles mnie przez okno. To dlatego ja... chcialem sprawdzic,
upewnic sie tylko.
Musialem
wygladac na zaskoczonego, ale nie moglem nic na to poradzic. Neville
widzial?! Myslalem, ze tak dobrze sie ukrywam, nie dawalem nic po
sobie poznac, zawsze sie kontrolowalem... Przypomnial mi sie tamten
dzien nad jeziorem i fiolke, ktora wypadla z bezwladnej reki Nevilla.
Myslalem, ze to tylko jego niezgrabnosc daje o sobie znac, w koncu to
dlatego zaczalem mu pomagac, ale co jesli sie mylilem i on naprawde
wiedzial? Longbottom nie byl glupi, wbrew pozorom, tylko ustawiczne
uszczypliwosci ze strony Snape’ a sprawialy, ze na Eliksirach
zachowywal sie jak ostatnia niezdara. Na poczatku nie wzialem go
powaznie i dopiero po jakims czasie zdalem sobie sprawe, jak bardzo
kazdy mylil sie w jego ocenie... i jak ja tez sie pomylilem. Nie
bylem przy nim wystarczajaco ostrozny i on wszystko zobaczyl. I
powiedzial Harry'emu. I Harry wie, bo nawet jesli nie wiedzial, to
teraz pogrzebal w mojej glowie i juz wie...
-
Powiedzial mi tez o twoim ojcu i o tym, ze nie chcesz byc
Smierciozerca.
-
Nie mial prawa! To nie...
-
Chcesz Malfoy?!
Nie
wiem nawet kiedy to sie stalo, ale patrzylem mu teraz prosto w oczy.
Widzialem, ze byl autentycznie zainteresowany, nie wiedzialem tylko,
dlaczego. Dlaczego Harry?!
Dopiero
kiedy zauwazylem, jak jego oczy rozblysly, zdalem sobie sprawe, ze
goraczkowo potrzasam glowa. Staralem sie przestac- w koncu obiecalem
sobie, ze bede silny i ze bede sie kontrolowal, i ze ze rozpadne sie
znow na kawalki, ale nie moglem nic poradzic na lzy, ktore zaczely
piec mnie w kacikach oczu. Zacisnalem mocno powieki, starajac sie
myslec o czyms innym, probujac wzniecic w sobie ten sam gniew, ktory
czulem przed chwila. Nienawidzilem Pottera, nie chcialem od niego
niczego, sam sobie dam rade, nie potrzebuje nikogo, nawet mojego
ojca, sam sobie dam rade, calkiem sam, bez niczyjej pomocy...
Nie
wiem nawet kiedy, poczulem wokol siebie silne ramiona i powoli
osunalem sie bezwladnie na podloge, podtrzymywany lekko, ale pewnie.
Odarty juz z jakichkolwiek zahamowan, oparlem sie na Harrym i
przycisnalem glowe do jego piersi, pozwalajac plynacym teraz
swobodnie lzom, wsiakac w material jego koszulki. Probowalem zagryzc
wargi i powstrzymac lkania, ktore podchodzily mi do gardla, ale wtedy
poczulem rece na moich wlosach i cieply oddech na moim policzku, i
Harry przyciagnal mnie do siebie, i to on, to musial byc on, bo
nikogo innego tu nie bylo, szeptal mi do ucha, ze wszystko bedzie w
porzadku, i ze on sie wszystkim zajmie, i ze mam sie nie przejmowac,
bo wszystko bedzie dobrze.
Uczepilem
sie go goraczkowo, jakby byl moja ostatnia deska ratunku,
zakleszczajc dlonie wokol jego torsu i probujac zblizyc sie do niego
jeszcze bardziej, mimo ze nie dalo by sie juz zmiescic miedzy nas
nawet kartki papieru.
Patrzylem
na niego dlugo, zanim zdecydowalem sie podejsc blizej. Swiatlo w
bibliotece bylo juz przyciemnione i tylko przy jego stoliku, jasnym,
rownym plomieniem palila sie lampa. W powietrzu czuc bylo ten
charakterystyczny zapach starych ksiazek i drewna i calkiem slusznie.
Niewazne czy stare, czy te troche nowsze; opasle tomy, czy tylko
kilkustronicowe egzemplarze; pelne rysunkow, czy tez zupelnie ich
pozbawione, ksiegi wypelnialy ta olbrzymia komnate calkowicie- stojac
ciasno, jedna obok drugiej, na kilkumetrowych polkach i pietrzac sie
na poustawianych drewnianych stolikach. Bylo dosyc pozno w nocy i
wiekszosc studentow udala sie juz do swoich pokojow. Zamek bez nich
wydawal sie opuszczony, ale tez dziwnie spokojny, jakby on rowniez
oddawal sie na spoczynek. Zreszta, moze i tak bylo- Herm bedzie
wiedziala, musze jej zapytac...
Draco
siedzial zgarbiony nad wielka ksiega’ Zadziwiajacych Mikstur
Magicznych’ i co chwile zapisywal cos na kartce pergaminu.
Nieswiadomie okrecal kosmyk wlosow na palcu i mamrotal cos do siebie
po cichu, zapewne starajac sie zapamietac pewne fakty... cholera,
jutro byl test z eliksirow!
Zazgrzytalem
zebami i pokrecilem glowa, probujac pozbyc sie uczucia paniki, jakie
mnie przez chwile opanowalo. Trudno, nie pierwszy i nie ostatni raz.
Podszedlem
do Draco, nie starajac sie skradac, ale bedac na tyle cicho, ze nie
uslyszal mnie i drgnal silnie, kiedy polozylem dlon na jego ramieniu.
Odwrocil sie szybko, zakrywajac reka pergamin na ktorym pisal i w
pierwszej chwili jego twarz znow byla taka jak dawniej- pelna
glebokiej niecheci i pogardy.
Czasem
przerazalo mnie to, jak wydaje sie byc dwoma osobami jednoczesnie.
Kiedy
rozpoznal mnie jednak, momentalnie jego rysy zlagodnialy i do szarych
oczu powrocil ten cieply blask, ktory zawsze tam byl, jesli zdarzylo
mi sie przez przypadek, zlapac Draco, na przygladaniu mi sie.
Usmiechnalem sie, jakos tak zupelnie bezwarunkowo i wyciagnalem reke,
tarmoszac lekko blond wlosy.
-
Harry, przestan, zepsujesz mi cala fryzure. Nie chcesz chyba,
spotykac sie z czupiradlem?!
Bylismy
para od kilku tygodni i prawie codziennie targalem jego wlosy, i
Draco zawsze powtarzal mi zebym tego nie robil, i zawsze nastepnego
dnia, robilem to samo, z usmiechem patrzac w usmiechniete szare oczy.
Mielismy nasz wewnetrzny zart...
-
Jak sie czujesz?
-
Dobrze, dziekuje. Jestem troche zmeczony, ale juz prawie
skonczylem...
Ostatnich
kilka dni Draco spedzil wciaz przesluchiwany, na wszelkie mozliwe
sposoby, przez najrozniejszych ludzi z ministerstwa. Chcialem im
wytlumaczyc, ze nie potrzeba, ze ja wszystko widzialem, ale nie
wierzyli mu i moze mieli troche racji. W koncu, kiedy Malfoy
przychodzi do ciebie i mowi, ze chce zdradzic wszystko, zostawic za
soba cale swoje dotychczasowe zycie i zaczac od nowa, jaki masz powod
zeby mu ufac?
-
Chodz, odprowadze cie do lochow.
Mowiac
to, usiadlem na jednym z wolnych krzesel i wyciagnalem reke, probujac
zlapac pergamin, na ktorym Draco robil notatki. Odsunal go ode mnie
lekko, udajac ze nie zauwazyl mojego gestu. Co jest? Juz mialem sie
odezwac, kiedy Draco, widzac zapewne moja mine, zerwal sie ze swojego
miejsca i usadowil wygodnie na moich kolanach, zarzucajac mi rece
wokol szyii i pochylajac glowe, lekko dotykajac swoimi wargami moich
ust.
Zawsze
wiedzial, jak mnie rozproszyc...
Zdaje
sie, ze mruknalem niezadowolony, kiedy poczulem, ze odsuwa sie zbyt
szybko i zlapalem jego szyje, pociagajac go na dol. Draco zasmial sie
lekko, ale poslusznie otworzyl usta pod naciskiem mojego jezyka.
Uwielbiam
go calowac!
Kiedy
zaczynamy, Draco zawsze troche sie wstrzymuje, zupelnie jakby obawial
sie, ze za chwile go odepchne. Napelnia mnie to taka czuloscia, ze
czasem mam wrazenie, ze go zgniote, tak mocno przyciskam go do
piersi. I on, zapewne bojac sie o wlasne zycie, sam przyciaga mnie
jak najblizej siebie i w koncu nie wytrzymuje, wydaje ten cichutki
pisk i jakby peka, otwierajac usta szerzej i biorac wszystko, co chce
mu dac. Ma idealnie miekkie usta, ktore zawsze smaruje czyms
pachnacym, wiec nic dziwnego i co smakuje jak truskawki. Poza tym
Draco pije zdecydowanie za duzo kawy, musze z nim o tym porozmawiac,
ktora prawie zawsze moge wyczuc na jego podniebieniu. I nie wiem juz
wcale, jak on to robi, ze jego wlosy sa takie miekkie, kiedy zanurzam
w nich rece, ani jak, samym tylko pocalunkiem, potraf sprawic, ze
odlatuje lekko.
Oderwalem
sie w koncu od niego, przeklinajac w duchu wlasne i ludzkie ogolnie,
zapotrzebowanie na tlen. Jak zawsze musialem poczekac chwile, zanim
Draco powroci na ziemie. Nie narzekalem, zwazywszy ze to JA
zrobilem!, podziwiajac jego piekno- zarumienione policzki, opuchniete
delikatnie wargi i zamglone oczy. Mialem ochote sie z nim kochac i
Draco zrozumial. Zeskoczyl z moich kolan i szybko zgarnal wszystkie
ksiazki z biurka.
-
Chodzmy.
Podnioslem
sie rowniez i zlapalem jego rzeczy. Kiwnal glowa w niemym
podziekowaniu i nie czekajac na mnie, ruszyl w kierunku wiezy.
Pokrecilem glowa rozbawiony. Na mnie Draco czesto mowi, ze zachowuje
sie jak ‘ napalony neanderdalczyk’, ale sam wcale nie jest
lepszy. Nie wiem czy zdaje sobie sprawe, jak jest oczywisty, kiedy
chce seksu, a nie ma zamiaru upominac sie o nic. Sprytnie, jak mu sie
wydaje, sprawia, ze to ja wszystko inicjuje, a potem musze sluchac
jego narzekan, ze go wszystko boli. Oczywiscie, w przeciwienstwie do
niego, nie mam zamiaru niczego mu wypominac. I tak wiem, ze mu bylo
dobrze!
Kiedy
tylko upewnilem sie, ze zniknal za rogiem, wyciagnalem pergamin,
ktory Draco staral sie ukryc przede mna i kiedy przejrzalem go
szybko, nie moglem opanowac szerokiego usmiechu, ktory pojawil sie na
mojej twarzy. Prawie cala strona, zapisana byla drobnym, rownym
pismem Draco i dokladnie posrodku, malutenkimi literami, nasze
inicjaly- HD+DM.
-
Idziesz, Potter?!
Usmiechnalem
sie jeszcze szerzej.
-
Juz, kochanie...
THE
END