Dawno, dawno temu w odległej Galaktyce Nieustającej Miłości Rzeczy Martwych, żył sobie Ekspres do kawy z funkcją parzenia herbaty.
Pewnego dnia do wioski Po- Co- Mi - Ta - nazwa w której panował wódz plemienia Wiecznie Żywych Rzeczy Martwych - przybyła Pralka Podróżnik. Wracała właśnie z eskapady na „Mount Everest- wersja dla otyłych”, na którą wybrała się, aby zrzucić parę kilo z „bębenka”. Chciała w końcu wyrzucić z siebie ten miętowy kamień, który czuła do Ekspresu.
Poszła do niego i powiedziała mu:
- Ekspresie, synu Latte macchiato, stryja, wuja Cappucino, brata, matki, siostry, babci Mokate kocham Cię - całym moim metalowym sercem.
On uśmiechnął się i rzekł:
- Sorka kanciasta, muszę iść zaparzyć herbatę dla Suszarki Udarowej, bo to ona jest moją ukochaną.
I poszedł. A odległość do niej była jak stąd dotąd.
Serce Pralki pękło na pół. Nie pomógł już nawet CALGON, który brała nałogowo, już nikt nie mógł jej pomóc. Powoli stawała się kanciastą zardzewiałą pralką, która tak zwyczajnie pragnęła miłości.
Z pomocą na białym rumaku przybył Fotel Pneumatyczny, który od dawna się w niej bujał. Zarzucając swoją grzywą z oparcia zapytał:, „Co się, co się, co się stao?" Jego usta przy mówieniu układały się w uroczy dzióbek, a oczy spotykały się przy nosie.
A Pralka mu odpowiedziała:
- Łazienka jest zamknięta!
Wtedy Fotel wziął elektryczny bezprzewodowy śrubokręt z regulacją kabla za pomocą elektroencefalografa i zabrał się do rozbrajania zamka do drzwi. Po długich negocjacjach zamek zaczął sypać i w końcu wtargnęli do środka. Z nerwów Pralce odeszły wody. I powstał zamęt i chaos, a z chaosu tego i zamętu wyłonił się Pastuszek, który widząc to, co widział, wydał z siebie niemy krzyk:
- „ O nie! Cała łazienka zalana, nie zdążę zaprowadzić Maćka do szkoły.” Nie wiadomo dlaczego, nie wiadomo po co... ale Pralka zakochała się w Pastuszku i wzięli ślub. W dowód swojej miłości ofiarował jej globus Krakowa i żyli długo i szczęśliwie.
W czasie, gdy Ekspres spiesznie maszerował do swojej lubej, suszarka - jak zwykle bardzo zapracowana- suszyła komuś prawie ( nie – prawie w tym wypadku nie robi tak wielkiej różnicy...) łysą głowę. Klientem salonu w którym od niedawna pracowała, był bowiem Termos pseudonim Termos, z jednym włosem na głowie. Robił on straszne problemy z ufryzowaniem swojej jakże „bujnej” czupryny. Nie wiedział czy zaczesać się na lewo , czy może na prawo.
W końcu postanowił, że zrezygnuje z usług i będzie chodził rozczochrany.
Nagle z hukiem otworzyły się drzwi obrotowe i z impetem trzasnęły o futrynę mało nie wypadając z zawiasów. Wpadł przez nie zdyszany , spocony, ale z uśmiechem na twarzy Ekspres i już od progu zawołał ;
- Suszarko , dzieci już śpią napijmy się Earlgrey`a!
Siedzieli rozmawiali. Aż to nagle ni stąd ni zowąd Suszarka pociągnęła Ekspresowi z kabla, który na ten fakt bardzo zdziwiony rzekł:
- Za co?
- Bo herbata była za słodka ..
Dryń dryń! Dryń dryń !
Co jest grane? O co chodzi ? No i właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę, że dzwoni mój budzik i to wszystko to był tylko sen ..Pomyślałem, że to dziwne .Przetarłem zaspane jeszcze oczy, spojrzałem na kalendarz i wtedy dotarło do mnie, że ten sen to znak. Przecież za kilka dni są walentynki … Trzeba będzie kupić jakiś ładny kwiatek…