Historia sztuki - część II
DATOWANIE
Datowanie bezwzględne określa wiek obiektu, natomiast datowanie względne określa starszeństwo porównywanych obiektów.
Datowanie radiowęglowe mierzy wiek obiektu na podstawie proporcji między zawartością izotopów węgla. Ponieważ zawartość izotopów zależy m.in. od zmiennej aktywności Słońca, pomiar wymaga korekty zwanej kalibracją.
Datowanie historyczne za punkt odniesienia (punkt "O") przyjmuje jakieś wydarzenie. Starożytni Grecy określali datę w odniesieniu do pierwszej olimpiady (776 r. pne), Muzułmanie – do ucieczki Mahometa z Mekki (622).
W kręgu kultury chrześcijańskiej za punkt "0" przyjmuje się narodziny Chrystusa, co w wersji świeckiej określa się jako początek "naszej ery", stosując oznaczenia: p.n.e. = AC = BC = przed Chrystusem / n.e. = CE = AD = po Chrystusie.
W historii sztuki, badającej m.in. przenikanie się idei i inspiracji, często ważniejsze od datowania bezwzględnego jest następstwo faktów i kultur (datowanie względne). Jednym z najważniejszych sposobów datowania względnego jest datowanie lingwistyczne określające pokrewieństwa języków. Opiera się ono na formule stworzonej przez amerykańskiego lingwistę Morrisa Swadesha, który opracował listę podstawowych, niezależnych od kultury i stopnia rozwoju cywilizacyjnego słów (leksemów) stanowiących podstawę do badania rozwoju i pokrewieństwa języków.
IDEOLOGIZACJA PREHISTORII
Nauka prehistorii sztuki opiera się na odkryciach archeologicznych. Tereny, na których wykopaliska nie są prowadzone są dla archeologii i prehistorii białą plamą, co nie oznacza, że nic się na nich nie działo. Po prostu nic o tym nie wiemy.
Archeologia zaczęła się w XVII w. od wykopalisk w Pompejach i Herculanum, a w XIX i XX wieku większość prac wykopaliskowych prowadziły ekipy naukowe rozwiniętych państw kolonialnych. To powodowało, że wyniki badań archeologicznych były "profilowane" przez naukę zachodnioeuropejską. Proces ten kulminował w doszukiwaniu się kolebki współczesnej Europy we "francuskich" jaskiniach paleolitycznych i w niemieckiej kategorii ludów i języków "indo-germańskich". Dopiero w drugiej połowie XX wieku pojawiła się znacząca ilość miejscowych archeologów w takich rejonach jak Egipt, Mezopotamia, Lewant, Anatolia czy Afryka. Nauka tych krajów próbowała "rewindykować" wyniki badań archeologicznych dla budowania tożsamości własnych narodów, dopatrując się "tureckości" w Hetytach lub "słowiańskości" w neolitycznych kulturach bałkańskich.
Po tragicznych doświadczeniach drugiej wojny światowej pojawiły się tendencje do eliminowania pojęcia rasy jako kategorii naukowej umożliwiającej porządkowanie materiału archeologicznego, z drugiej zaś strony do "dowartościowywania" ludów i regionów, które stały się ofiarami rasizmu i kolonializmu. W ten sposób odżyła, mająca korzenie w XIX-wiecznym darwinizmie, teoria nazywana Out-of-Africa, której współczesną wersją jest syndrom afrykańsko-lewantyński.
Sprowadza się ona do twierdzenia, że gatunek homo sapiens powstał w Afryce, a potem powędrował w świat zaludniając kolejne kontynenty. Ten afrykański "kultur-traeger" ucywilizował się w Lewancie, a potem dotarł do Europy Zachodniej wędrując i żeglując wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego, przez Italię, Półwysep Iberyjski i Francję aż do Wysp Brytyjskich a nawet do Szwecji - starannie omijając peryferyjne tereny Słowiańszczyzny.
Spektakularnym przejawem syndromu afrykańsko-lewantyńskiego jest trzytomowe dzieło Martina Bernala "Black Athena", w którym wyłożone jest afro-azjatyckie pochodzenie klasycznej kultury greckiej i które ma być odtrutką na "aryjski model" kultury wysokiej.
W kategoriach naukowych koncepcja Out-of-Africa, zgodnie z którą świat zaludniło 150 (sic) afrykańskich homo erectus, jest równie mocno udokumentowana jak arka Noego, na której potop przetrwali przedstawiciele wszystkich gatunków zamieszkujących ziemię zwierząt.
Ponieważ zjawiska te wynikają z przyczyn pozanaukowych (i często z bardzo szlachetnych intencji uznania równego wkładu wszystkich kultur regionalnych do wspólnej kultury światowej) ich żywotność jest niezależna od naukowej argumentacji. Ideologizacja nauki jest zjawiskiem starym i głęboko ludzkim. Nie trzeba się nią przejmować, ale trzeba o niej pamiętać, ponieważ deformuje ona z trudem tworzony obraz prehistorii człowieka.