SPOTKANIE
- Potter!
Zatrzymałem się, słysząc swoje imię. Nie odwracając się, znudzonym głosem rzuciłem przez ramię:
- Czego chcesz Malfoy?- spodziewałem się, że w końcu musi dojść do konfrontacji. Malfoy na pewno coś planował. Od początku naszego 7 roku, 3 miesiące temu, najgorsza obelga jaka padła z jego ust to ' Uważaj gdzie chodzisz, kretynie.' Coś się działo, i Merlin mi świadkiem, że wreszcie dowiem się co.
Malfoy rozejrzał się wokół i upewniwszy się, że jesteśmy sami w korytarzu, podszedł do mnie szybkim krokiem. Tak szybkim, że zaplątał się w swoje szaty, potknął i byłby upadł. Odruchowo złapałem go za łokieć, pomagając utrzymać równowagę - ja i moje bohaterskie odruchy. Owionął mnie zapach mięty i wanilii. Na pewno jego szampon - wart tryliony galeonów. Na końcu języka miałem już złośliwą uwagę, jednak zapomniałem o niej, jak tylko spojrzałem w twarz Malfoya. Miał zamknięte oczy i zdawał się... smakować chwilę?! Że co?! Co jest z tym człowiekiem. Odsunąłem się trochę i przez twarz Malfoya przemknął jakby smutek. Aż mrugnąłem powiekami z zaskoczenia. Co to było przed chwilą? Smutek..? Co tu się, do jasnej cholery, dzieje?!
- Malfoy, co ty..?
- Zamknij się Potter!- bardziej z ciekawości, niż ze strachu, zastosowałem się do jego rozkazu. Przez chwilę stał cicho, wpatrzony w czubki swoich butów. Widziałem, że jest zdenerwowany. Przestępował z nogi na nogę, zastanawiając się jak zacząć. Muszę się przyznać, że uwielbiałem go w takim stanie - niepewny w mojej obecności, jakby obawiał się mojej reakcji i tego co zrobię. Właściwie... zdałem sobie sprawię, że przez ostatnie parę miesięcy, był taki strasznie często... Ooook, co się dzieje?! Już otwierałem usta żeby coś powiedzieć, kiedy Malfoy mnie ubiegł:
- Spotkajsiezemnawwiezyodziewiatej...
Aż mrugnąłem z zaskoczenia. Co on powiedział?
- Malfoy, co ty powiedziałeś? Nic nie zrozumiałem…
Znów zamruczał coś do siebie niezrozumiale. To się zaczynało robić irytujące. Poza tym, teraz na pewno spóźnimy się na Eliksiry. Co się dzieje z tym człowiekiem? Gadaj!
- Malfoy, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo, baaardzo chciałbym wiedzieć o czym ty mówisz, jednak jako że upierasz się na używaniu mowy znanej chyba tylko sobie, nic z tego nie będzie. Spadam...
Jezu, jak ten facet mnie irytuje, to sobie nie zdaje nawet sprawy. Mam ochotę go złapać i potrząsnąć i rozczochrać mu te jego blond włosy i…
- Potter!!
Znów przystanąłem. A gdybym się tak teraz odwrócił i uderzył go w tą jego irytującą gębę? Hmm... nie ma nikogo w okolicy, nikt by się nie dowiedział. Mógłbym powiedzieć, że Malfoy wpadł na ścianę. Ślepota ruska…
- Spotkaj się ze mną w wieży. O 21.
No teraz to on chyba żartuje.
- No teraz to ty chyba żartujesz Malfoy! Co to jest - ukryta kamera?! Nigdy z życiu!- Ruszyłem dalej korytarzem, kiedy jedno słowo - zatrzymało mnie w miejscu. Jakby ktoś posmarował podłogę klejem i ja akurat musiałem w to wdepnąć. Typowe...
- Proszę.
Potrząsnąłem głowa. On mnie prosi?
- Prosisz mnie, Malfoy?
Oooo słodki dzień! Czemu wcześniej tego nie zauważyłem? Słońce świeci tak wysoko i jasno. Czy to skowronek śpiewa w oddali, czyżbym słyszał jakieś dźwięki.. jakby piszczałki. O ornitolodzy.. O! Spokojnie Potter.
- Hmm, zastanówmy się więc... Chcesz - błagasz mnie nawet, co jest niesamowicie zabawne - żebym spotkał się z tobą sam na sam, po zmroku w wieży astronomicznej? A czemu, jeśli mogę zapytać, mam się zgodzić? Najprawdopodobniej jest to pułapka, w którą chcesz mnie zwabić i znów to ja oberwę, a ty będziesz się śmiał za moimi plecami. Albo twój wspaniały ojciec będzie czekał na nas, gotów oddać mnie w ręce Voldemorta i nagrodzić cię za sumienne wykonanie swojego zadania - może jakiś tatuaż w nagrodę, co Malfoy? Czekaj, pozwól, że się zastanowię nad twoją prośbą...- nie patrzyłem na drugiego mężczyznę, ale wydawało mi się, że coś jakby szloch dobiegł moich uszu. Mało prawdopodobne, nieprawdaż? Nie zwróciłem na to uwagi.--.. o już wiem. NIE! Naprawdę sądziłeś, że się zgodzę? Jezu Malfoy, czasem uda ci się mnie zadziwić.. twoja głupota nadal mnie zaskakuje - po tylu latach, Malfoy... Wreszcie na niego spojrzałem. Obserwowałem jak powoli jego twarz się zmienia. Jakby ktoś właśnie zdeptał coś dla niego ważnego. I oczywiście żadnych łez. Na twarzy jakby wilgoć, ale to chyba pot. Strasznie tu gorąco - to słońce tak świeci mocno dzisiaj… Gotowy odejść, odwróciłem się do niego plecami. Dziwnie się czułem, prawdę powiedziawszy. Chyba coś mi siedziało na żołądku - ostatnio jadłem jak świnia. Prawda, że urosłem i całe te treningi wyczerpywały mnie fizycznie, ale muszę uważać na linię. I na dobre samopoczucie... Może jakaś dieta...
- Zaczekaj Potter.
Nawet się nie odwróciłem. Mam już dosyć tej rozmowy - zaszkodziło mi nawet. Nie będę słuchał więcej, nie będę, nie będę.. Zostaw mnie w spokoju, proszę..
- Harry!!
Po raz drugi tego dnia wdepnąłem w klej. Czy ktoś mógłby być bardziej ostrożny w tej cholernej szkole?! Co za chlew…
- Ty wyznacz miejsce, godzinę, datę.. a ja przyjdę.
O co mu chodzi? I dlaczego ma taki głos.. taki złamany głos. Denerwuje mnie to. Nie wiem, co mam zrobić z takim Malfoyem. Wiec zrobiłem coś, co zrobiłbym ze zwykłym. Odwróciłem się i złapałem go za szatę. Podniosłem do góry - czy on zawsze był taki lekki - i pchnąłem na ścianę. Malfoy zaskomlał cicho, ale nie bronił się. Prawda, że gdyby dane nam było się szarpać, on nie miałby żadnych szans. Już w 6 roku przerosłem go o głowę i byłem zdecydowanie bardziej umięśniony. Malfoy czasem przypominał mi kobietę z tym jego mlecznym ciałem, całym gładkim i miękkim. Trzymawszy go teraz tak blisko siebie - poczułem, że coś poruszyło się lekko w moich spodniach. No jeszcze tego mi brakowało. Wiedziałem, że Malfoy jest w moim typie, ale nigdy wcześniej nie czułem nic na jego widok. Ani ja, ani mój mały przyjaciel. Na pewno chodzi o tą nagłą bliskość teraz. Mam w końcu 17 lat i jest zupełnie naturalne, że będąc blisko atrakcyjnej osoby odczuwam podniecenie. I Malfoy patrzy na mnie spod wpółprzymkniętych powiek. Usta ma otwarte i… Dlaczego on oddycha tak ciężko? I policzki ma zarumienione, jakby dopiero skończył biec. Widziałem, że chce coś powiedzieć. Nie mogłem przestać na niego patrzeć i nie odzywałem się, pozwalając mu dojść do głosu. Różowy język wysunął się spomiędzy jego warg i zwilżył spierzchnięte usta. Przełknął ślinę ciężko i zdławionym głosem wyszeptał:
- Proszę, Harry..
Nie będę miał teraz orgazmu! Nie będę, nie będę, nie będę.. Mówię, że NIEEEEEEEEE! Ok., już troszkę lepiej. Muszę się od niego odsunąć. Puściłem poły jego szaty i Malfoy zsunął się na podłogę jak szmaciana lalka. Nawet nie próbował wstać. Siedział pod ścianą wpatrzony we własne buty i zupełnie nieświadomy stanu, do jakiego właśnie mnie doprowadził. Nadal nic nie mówiłem i on odebrał to chyba jak pozwolenie na kontynuację.
- Powiedz gdzie i kiedy i ja przyjdę. Będę sam i nie musisz się niczego obawiać. Muszę z tobą porozmawiać. Naprawdę muszę.- mówił tak szybko, jakby obawiał się, że mu przerwę. Bałem się, że za chwilę skończy mu się powietrze i zemdleje.- Przysięgam, że to nie jest żaden podstęp. Wiem, że mi nie ufasz i masz do tego pełne prawo. Ja wiem.. ja.. Proszę Harry- już trzeci raz powiedział moje imię. Co tu się dzieje?- Weź moją rożdżkę! Weź ją teraz i kiedy się spotkamy, musimy się spotkać Harry - czwarty raz - ja nie będę mógł nic ci zrobić. I będziesz pewien... bardziej niż teraz. Trochę mi zaufasz.. chociaż odrobinę - wyciągnął dłoń w moją stronę. Spoczywała na niej jego różdżka. Nawet nie zauważyłem, kiedy zdążył wyjąć ją z kieszeni. Spojrzał mi w oczy - po raz pierwszy, od kiedy zaczęliśmy rozmawiać. I te oczy… jego oczy. Chyba dawno w nie, nie patrzyłem, ponieważ nie były takie jakie pamiętam. Nie były zimne i wyrachowane. Nie były stalowo szare i nie było w nich ani cienia ironii czy arogancji. Były za to puste. Jakby ktoś wymazał z nich wszystko i zapomniał zapełnić je na nowo. Czy ja to zrobiłem? Czy to moja wina? Nie spuszczając wzroku przyjąłem ofiarowywaną mi różdżkę i momentalnie jego oczy zapaliły się na nowo. I wiedziałem że to ja…
- Jutro o 22 w wieży obserwacyjnej. I nie spóźnij się.
Nie odezwał się, tylko skinął głową i odwrócił się, by odjeść.
- Malfoy.
Przystanął, czekając na to, co chciałem mu powiedzieć.
- Jeśli to jakaś twoja sztuczka, to przysięgam że pożałujesz. Rozumiesz mnie, Malfoy?
Widziałem, jak drgnął na ton mojego głosu. Zachowywałem się jak ostatni sukinsyn, ale nie mogłem pozwolić, żeby znów wygrał. Widziałem, jak mocno zaciska pieści i wbija paznokcie w miękkie mięso dłoni. Powoli skinął głową i nie odwracając się zaczął biec. Byle dalej ode mnie…
-Biegnij Draco. I tak nie uda ci się uciec..
Czy to ja powiedziałem?!
---
Długo zastanawiałem się, jak i czy mu to powiedzieć. Na początku sam nie byłem pewien do końca, czy to, co czuję, to naprawdę to, co wydaje mi się, że czuję. Jezu, ile ja nocy przeleżałem zastanawiając się nad moimi uczuciami - i uwierzcie mi, że chrapanie Goyla nie pomagało - ten człowiek wydaje więcej dźwięków śpiąc, niż w ciągu dnia. Czy wiedzieliście na przykład, że kiedy śpimy - zazwyczaj około drugiej czy trzeciej w nocy - skrzaty pojawiają się w naszych pokojach i sprawdzają, czy wszyscy jesteśmy ciepło okryci? Poprawiają zmięte kołdry, wygładzają poduszki.. Z kolei Crabbe mówi przez sen - nikt tego nie wie - ja też nie wiedziałem- że jest zmuszany do przyjęcia znaku w czasie przerwy świątecznej. Zawsze sądziłem, że wszyscy z mojego domu są lojalni wobec Voldemorta.. Wychodzi na to, że nigdy nie można być niczego pewnym. Chłopak trzy łóżka ode mnie ma częstego gościa - jakąś dziewczynę z - ni mniej ni więcej - Gryffindoru! Byłem kompletnie zaskoczony, ale też przyniosło mi to ulgę - a wiec to nie tylko ja.. Były też inne rzeczy, które, zważywszy na moją orientacją seksualną, powinny sprawiać mi przyjemność, które powinny obudzić jakąś reakcje tam na dole.. Blaise masturbuje się średnio 3 razy w ciągu nocy - niesamowite, że po tym wszystkim nadal może utrzymać w ręku pióro. W każdym bądź razie, pewnej nocy Zabini jak zwykle zabrał się do rzeczy - facet nie jest cichy, to mogę wam powiedzieć - i szczytując wykrzyknął imię Pottera.. Postawmy sprawy jasno - nie jestem typem rozrośniętego w barach małpoluda - wolę używać mózgu niż siły mięśni. Ale słysząc go wtedy, łkającego i błagającego Pottera, żeby go wypieprzył...
Nigdy nie miałem nic do Blaise'a - żyliśmy obok siebie - spaliśmy w jednym pokoju, razem braliśmy prysznic i rozmawialiśmy przy śniadaniu o najnowszym kawałku Timo Massa - utwór z Brianem Moloko ' First day' jest genialny! Pamiętam, jak na jednej z imprez obaj spiliśmy się prawie do nieprzytomności i wylądowaliśmy razem w łóżku. Do niczego nie doszło - byliśmy zbyt pijani, żeby poprawnie funkcjonować. Następnego dnia uzgodniliśmy, że nie chcemy seksu w naszych wzajemnych kontaktach i życie toczyło się jak wcześniej. Rozmawialiśmy o przyszłości - o tym, kiedy mamy przyjąć znak i jak bardzo nienawidzimy Mugoli. Nie wiem, czy on również kłamał.. Nie miałem powodów, żeby nienawidzić Blaise'a. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie.. Jednak tamtej nocy chciałem go skrzywdzić. Nienawidziłem go tak mocno, że czułem jak ta nienawiść mnie dusi, przytłacza i przysłania wzrok. Słysząc go, miałem ochotę złapać ciężką, miedzianą lampę z nocnego stolika i upuścić ją z całą siłą na jego czaszkę. I, kiedy leżałby tak, jego mózg nadal by funkcjonował i uparcie odmawiał śmierci, jego oczy byłyby zamglone, ale w pełni rozumiejące, co się dzieje - wtedy bym mu powiedział, powiedziałbym - ' Potter jest mój! A ja jestem jego! Odpieprz się!!! I zdychaj..' Potrzebowałem całej siły woli, żeby pozostać nieruchomo we własnym łóżku. Prawie się udusiłem wstrzymując oddech, zanim zmusiłem się do zaczerpnięcia powietrza. Poczułem krew na wargach - zagryzłem je mocno, żeby nie krzyczeć.
Od kiedy zaczęliśmy 7 rok nauki coś się zmieniło. W wakacje jak zawsze pojechaliśmy całą rodziną do naszej letniej rezydencji w południowej Francji - pyszne jedzenie i doskonałe wino. Uwielbiam ten kraj. Rezydencja sąsiadująca z naszą przeszła niedawno w nowe ręce i byłem ciekaw, obok jakich ludzi przyjdzie mi spędzić całe dwa miesiące. Ostatni właściciel - malarz mieszkający samotnie z córką - byli mi bardzo bliscy, ale oboje zdecydowali się na przeprowadzkę do Czech - zdaje się, że mieli tam jakąś rodzinę. Byli czarodziejami i ojciec jak najbardziej pochwalał moją przyjaźń z Agatą - widział w niej być może moja przyszłą narzeczoną, matkę jego wnuka.. Nie wyprowadzałem go z błędu, chociaż nigdy nie było między nami niczego seksualnego. Ona zdaje się była odrobinę zawiedziona, ale wiedziała.. Wiedziała, na długo zanim ja zorientowałem się, o co chodzi. W każdym bądź razie nasi nowi sąsiedzi wprowadzili się dwa tygodnie po naszym przyjeździe. Zaraz pierwszego wieczoru, ojciec zaprosił ich na kolację. I kiedy zszedłem na dół do czekających już gości, i zobaczyłem Jessa, wtedy wiedziałem. Boże, jaki on był piękny - stał trzymając w jednej ręce kieliszek z winem, a drugą wsunął w kieszeń spodni. Śmiał się głośno z czegoś, co powiedziała moja matka i widziałem, że była nim zauroczona. Później nauczyłem się, że każdy tak reagował. Miał czarne, bardzo modnie ostrzyżone włosy i parę przepięknych bursztynowych oczu. Używał kredki i chyba tuszu - niemożliwe, żeby czyjeś rzęsy mogły być tak gęste i długie. Mocno zarysowana szczęka i pełne, czerwone usta. Na pewno pomadka. Był wysoki i tak doskonale zbudowany, że sam Adonis mógłby spłonąć rumieńcem ze wstydu. Nieczęsto spotyka się takich ludzi. Stałem w drzwiach niezdolny się poruszyć, gdy moja matka zawołała, żebym do nich dołączył. Jess spojrzał na mnie i widziałem, jak jego oczy zabłysły z zainteresowaniem. Zauważył moja reakcję - zbyt wiele ludzi reagowało w ten sam sposób. Wiedział, ale ja już wtedy też wiedziałem. Zostaliśmy kochankami w niecały tydzień później. Mogę chyba śmiało powiedzieć, że były to najlepsze wakacje mojego życia. Jess był starszy ode mnie kilka lat i zdecydowanie bardziej doświadczony - zważywszy, że był moim pierwszym kochankiem - i niezliczoną ilość godzin spędziliśmy w łóżku eksperymentując i poznając własne ciała. Wieczorami wychodziliśmy do restauracji lub klubów. Pływaliśmy w morzu i on nauczył mnie grać w siatkówkę - głupi sport Mugoli, w którym, aby być dobrym, trzeba być wysokim i mieć siłę niedźwiedzia, by dosięgnąć i odbić piłkę. W skrócie - nie bardzo polubiłem tę grę. Kiedy pod koniec sierpnia Jess powiedział, że chyba mnie kocha, spanikowałem. Nie zastanawiałem się do tej pory nad moimi uczuciami - było mi dobrze tak, jak było. Myślałem chyba, że są wakacje, jest słońce i jest Jess. Wakacje się skończą, liście zmienią kolor i Jessa nie będzie. Taki wakacyjny romans. Czy jest w tym coś złego?
Zawsze bałem się, że skończę jak mój ojciec. Obserwowałem go, odkąd nauczyłem się samodzielnie myśleć. Podziwiałem go, a jednocześnie gardziłem nim. Widziałem, jak oboje z moją matką żyją obok siebie, jak uśmiechają się do siebie, kiedy są w towarzystwie i jak uśmiech ten znika, kiedy zamkną się drzwi za ostatnią osobą. Jak coraz mniej odzywają się do siebie, jakby kończyły im się rzeczy, które mają sobie do powiedzenia. Wiedziałem o ich kochankach - nie ukrywali ich zbytnio, nawet przed sobą nawzajem. Ojciec sprowadzał do domu coraz to młodsze dziewczyny - a może one pozostawały takie same, a to on się starzał.. Kiedy miałem około czternastu lat przysiągłem sobie, że taki nie będę. Łaknąłem bliskości drugiego człowieka, jak spragniony łaknie wody. Moi rodzice nigdy nie okazywali mi zbytniej czułości - Malfoy nie nosi swojego serca na rękawie. Wiem, że pewnie teraz myślicie - biedny bogaty chłopczyk. Moje dzieciństwo nie było złe, może tylko trochę samotne.. Oddałbym wszystkie moje zabawki za kogoś, z kim mógłbym spędzać dnie. Matka nie chciała drugiego dziecka - zajęło jej prawie trzy miesiące, żeby odzyskać figurę po porodzie. Dała ojcu dziedzica i to mu powinno wystarczyć. Nie naciskał. Przysiągłem sobie, że będę inny. Że będę miał żonę, którą będę kochał - teraz dopiero widzę, że to mało prawdopodobne - że będziemy mieli dzieci i że będziemy szczęśliwi. Będziemy mieli psa i zamiast na wycieczki do muzeów, będziemy jeździć do Disneylandu. I będę gotował dla nich wszystkich - uwielbiam przygotowywać potrawy. Kiedy Jess powiedział, że mnie kocha myślałem, że wszystko przepadło. Myślałem, że mi się nie udało i nie wiedząc nawet kiedy, stałem się taki jak mój ojciec. Niezdolny do uczuć. Jak to możliwe, że spędziłem z jednym mężczyzną cale lato i nawet nie zastanawiałem się nad moimi uczuciami wobec niego? I dlaczego, kiedy już się zastanowiłem, niczego nie czułem? Co ze mną jest nie tak, do cholery?! Rozstaliśmy się nawet nie wymieniając adresów. Powiedział, że złamałem mu serce, ale byłem pewien, że da sobie radę i że niedługo znajdzie kogoś, kto mu je złoży od nowa.
Wróciłem do szkoły kilka dni po rozpoczęciu roku. I, kiedy zobaczyłem Harryego po raz pierwszy na kolacji, poczułem, jakby ktoś wyssał mi z płuc całe powietrze. Zmienił się - to była pierwsza rzecz, jaka mnie uderzyła. Był teraz dużo wyższy ode mnie - cholera jasna! - i chyba ćwiczył przez te wakacje. Wydał na pewno masę pieniędzy na ciuchy - sposób, w jaki ten podkoszulek uwydatniał jego mięsnie.. i nisko zawieszone na biodrach jeansy, luźne, a jednak podkreślające jego jędrny tyłek. I włosy - nadal nieujarzmione i dzikie, i takie miękkie, że chciało się w nich zanurzyć ręce, powąchać.. Nie nosił już okularów - spojrzał na mnie przelotnie, kiedy wszedł do wielkiej sali i wtedy zacząłem oddychać. Dziwnie jakoś - przerywanie i szybko. Nie mogłem złapać oddechu.. Nie mogłem.. Poczułem, że ktoś mną potrząsa. Pansy pyta, czy mogę jej podać pieczone ziemniaki. Spojrzałem znów w jego kierunku mając nadzieję, że uda mi się znów spojrzeć w te zielone oczy. To była tortura, ale jakże słodka. I wtedy to się zaczęło - moja obsesja Potterem. Na początku myślałam, że to tylko pożądanie. Odkąd zmienił garderobę, zaczął czesać włosy i używać wody po goleniu, prawie cala populacja kobiet i część mężczyzn wodziła za nim oczami. Trybuny na meczach i treningach Gryffindoru zapełniały się całkowicie. Niektórzy przychodzili dla gry, niektórzy licząc, że Harry ściągnie koszulkę.. Taaaak, to kolejna sprawa. Zacząłem mówić na niego Harry. Nie na głos, ale kiedy o nim myślałem, kiedy masturbowałem się myśląc o nim, nie był już Potterem. Był Harrym. Ale nadal uparcie odmawiałem przyznania, że czuję do niego coś więcej, niż tylko pożądanie. On zauważył, że coś jest nie tak. Zacząłem zostawiać go w spokoju, jego przyjaciół również. Nie chciałem walczyć - nie z nim. Spędzałem coraz więcej czasu nie śpiąc, zastanawiając się, o co w tym wszystkim może chodzić. A kiedy nie myślałem, kiedy udało mi się zasnąć, śniłem o nim. Kiedy przebudzałem się zlany potem i z erekcją twardą jak skała, to moje palce we mnie wyobrażałem sobie jako jego penisa. I kiedy dochodziłem, to krzyczałem jego imię. Aż do dnia, kiedy Blaise zrobił to samo, nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. I wtedy uderzyło mnie to z siła pędzącego pociągu - kochałem go! Ja, Draco Malfoy, byłem całkowicie, totalnie zakochany w Harrym Potterze! I podczas kolejnych nieprzespanych nocy zrozumiałem, że byłem w nim zakochany już od dawna.. To dlatego z Jessem nic nie wyszło. Podświadomie wiedziałem, że moje serce jest już zajęte - niepodzielnie należy ono do Harryego. Mojego Harryego. Nie chciałem mu nic mówić. Było aż nadto oczywiste, że nie podzielał moich uczuć. Nie chodziło o płeć. Wiedziałem, że jest biseksualny. I kto jak kto, ale jego najgorszy wróg w szkole jest raczej na ostatnim miejscu listy wymarzonych kochanków. Naprawdę nie mogłem mu się dziwić - po tym wszystkim, co mu zrobiłem, co powiedziałem. Czy mogę się usprawiedliwić? Byłem zazdrosny, dostałem polecenia od ojca i byłem zbyt słaby, aby mu się przeciwstawić.. Wymówki, wymówki, wymówki! Odkąd doszedłem do ładu z własnymi uczuciami, unikałem Harryego jak ognia. Balem się, że gdy będę zbyt blisko, nie będę się mógł kontrolować - chciałem go dotknąć, wtulić się w niego, a potem rozebrać i kochać się z nim godzinami - w każdej pozycji i w każdym miejscu. I w końcu nie wytrzymałem. Widząc go na korytarzu z jakimś chłopakiem z 6 roku, jak połykali się nawzajem, tylko odrywając od siebie usta, by zaczerpnąć powietrza, wiedziałem, że nie dam rady sam. Muszę mu powiedzieć i wtedy może będzie mi łatwiej. Może on zacznie mnie unikać i nie będzie robił takich rzeczy w miejscu, w którym mógłbym go zobaczyć. Nie będzie robił rzeczy, przez które płaczę godzinami i które łamią mi serce. Muszę mu powiedzieć. Poczekałem na niego po zajęciach.
- Potter!
Harry zatrzymał się słysząc swoje imię. Nie odwracając się, nie patrząc na mnie nawet, rzucił przez ramie:
-Czego chcesz, Malfoy?
- Haaaaaaaarry, wstawaj! Jezu, człowieku, jaki ty potrafisz być denerwujący..
Poczułem, że Ron szarpie moim nakryciem i mocniej zacisnąłem powieki. Nie wstanę jeszcze - absolutnie odmawiam!
- Ron, kocham cię jak brata i w ogóle, ale odpierdol się z łaski swojej..
Usłyszałem jak parska pod nosem i mamrocze coś niezrozumiale. Uuuu - zaklęcie.. Czekaj, czekaj, co to za zaklęcie? Obudź się Harry - możesz to zrobić.. no dalej.. otwórz oko..
- RON!!! Ty kretynie! Jak ci zaraz wyleję kubeł wody na głowę, to się ze śmiechu nie utrzymasz! Przestań rżeć ty wieśniaku! POWIEDZIAŁEM, ŻEBYŚ PRZESTAŁ.. Oż tyyy..
Rzuciłem się na niego, ale drań był szybki i chyba spodziewał się ataku. Uciekł w kierunku łazienki - biegnij Harry, biegnij.. zabij chama!
- Ok Harry, masz 10 minut na prysznic i żeby zrobić coś z włosami na Merlina, i już nas nie ma, i jesteśmy na śniadaniu - mmm na samą myśl cieknie mi ślinka - naleśniczki z syropem, świeże bułeczki z dżemem wiśniowym, pachnący bekon i ścięte jajka ze szczypiorkiem..
Whoa, czy Ronowi zawsze tak się świeca oczy?! Uuuu dziwnie wygląda, jakby coś go opętało- demon! Ocknij się człowieku.. może lepiej go uderzę - na wszelki wypadek..
- Auć Harry!!! Po jaką cholerę to zrobiłeś?!
O, już lepiej.. Nie idealnie, ale przynajmniej zniknął ten krowi wyraz twarzy.
- Sorry człowieku, ale miałeś coś na włosach - pająk chyba - zły pomysł, Harry - NIE, NIE PAJĄKA, tylko.. eee.. biedronkę!
Jezu, czasem sam się sobie dziwię, jaki ja jestem genialny!
- Biedronkę? A skąd tu biedronka? Ale zabiłeś ją?! Fuuuj Boże, jaka ty jesteś świnia i do tego agresywna.. Dobra, nieważne, szykuj się, bo mnie zaraz coś trafi..
- Już, Jezu! Co jest z heteroseksualnymi samcami, że myśl o jedzeniu i seksie zamienia ich mózgi w papkę?! Nie odpowiadaj proszę. I 10 minut to zdecydowanie za mało - daj mi 20 i spotkamy się na dole. Idź, nie czekaj - widzę jak cierpisz. Tylko zostaw mi trochę naleśników!
Popatrzył na mnie dziwnie i mamrocząc coś pod nosem, wyszedł z łazienki. Ktoś mógłby pomyśleć, że po spędzeniu wspólnie siedmiu lat moje uczucia do Rona przygasną, ale nadal był moją ulubioną osobą na świecie.
Wiele zmieniło się podczas wakacji i wróciłem na ostatni rok szkoły troszkę inny. Zdaje się, że wiele osób zauważyło. Na początku spojrzenia trochę mnie peszyły, ale jak wytłumaczyli mi Tom i Karen - chyba o to chodziło, nie?! Poza tym byłem przyzwyczajony. Jedyna różnica leżała w sposobie, w jaki patrzyli - kiedyś było to z pewną obawą, ale i pewną dozą szacunku. Pochłaniali mnie wzrokiem, jak gdyby chcieli później opowiedzieć wszystkim, że pomiędzy górnymi zębami utkwił mi kawałek maku. Szukali niedoskonałości. Szczególną uwagę jednak, zwracali na czoło i widoczną tam bliznę. Nie mogli oderwać od niej wzroku. Teraz jednak pierwsza rzeczą, na którą zwracali uwagę, kiedy wchodziłem do pokoju, jest cała moja osoba. Muszę nieskromnie powiedzieć, że wyglądam nieźle. Ale ok., zdaje się, że będziemy musieli zacząć od początku.
Po 6 roku jak zwykle wróciłem do Dursleyów na wakacje. Jedyną różnicą było tylko to, że wróciłem tam wyłącznie po to, żeby spakować swoje rzeczy. Dumbledore zdecydował, że mogę równie dobrze ukrywać się w domu pozostawionym mi przez Syriusza - nikt poza kilkoma osobami nie wiedział, że takowy dom istnieje, a tym, którzy wiedzieli, ufałem. Tak wiec dnia 13 lipca przeprowadziłem się do Londynu i mając 17 lat zacząłem żyć na swoim. Zdaje się zresztą, że zawsze tak żyłem.. Byłem tak podekscytowany posiadaniem własnego domu, że przez pierwszy tydzień w ogóle z niego nie wychodziłem - włóczyłem się korytarzami i dotykałem wszystkiego, co wiedziałem, że nie jest bądź zatrute, bądź nie może odgryźć mi ręki. Dopiero później ocknąłem się i zadałem sobie pytanie - co ja do cholery robię?! Mieszkam w jednym z najpiękniejszych miast na świecie i zamiast korzystać z wolności, siedzę w domu jak jakiś matoł! Dosyć!
Wreszcie puściłem w ruch pieniądze odziedziczone po rodzicach i Syriuszu - zapisałem się na siłownię, skorygowałem sobie wzrok w jednej z tutejszych klinik, wydałem majątek na Toniego & Guya - rezultat absolutnie wart wydanych funtów, wykupiłem pół sklepów z odzieżą na Oxford Street i po kilku tygodniach spędzonych w londyńskich środkach miejskiej komunikacji, zdecydowałem się na zrobienie prawa jazdy. W nagrodę za zdany egzamin, dostałem od siebie czarne BMW. Tak, zacząłem dbać o swój wizerunek i to, jak jestem postrzegany przez innych. Skoro gapią się i tak, i tak, to niech przynajmniej widzą kogoś z klasą. To co mam w środku i tak ich nie obchodzi. Poza tym, dość miałem już żenujących ciuchów mojego kuzyna i naprawdę, odkrywszy moc pieniądza, zdecydowałem, że stać mnie na lepsze. Nie zmieniłem się jednak tak zupełnie bezinteresownie - zrobiłem to, bo chciałem ich przyciągnąć. Kogo, możecie spytać? WSZYSTKICH!!! No, może nie 'wszystkich' wszystkich - ci naprawdę długowieczni, brodaci, śmierdzący, otyli, źle ubrani i dzieci odpadają na starcie! Tak, jestem biseksualny, kołyszę się w obie strony, lubię i lizaki, i kociaki itd., itp.. A Londyn jest PEŁEN pięknych ludzi - skąd oni się biorą, na Merlina?! Pełno ich w sklepach, kawiarniach, na ulicach, w kinie.. kuszą i wabią! I muszę powiedzieć, że jestem bardzo słabym człowiekiem, bo wszystko mnie przyciągało - ten absolutnie boski blondyn w metrze - kiedy rozmawiał przez telefon, rudowłosa dziewczyna w sklepie z płytami na Camden - kiedy bawiła się kolczykiem na dolnej wardze, gorąca czekolada z syropem miętowym z Starbucksa - ilekroć przechodzę obok jednej z niezliczonych kawiarni..
Ron i Hermiona przyjechali na 2 tygodnie. W końcu oboje zauważyli to, co wszyscy w Hogwarcie widzieli już od dawna i zdecydowali się być razem. Cieszyłem się ich szczęściem, ale byłem też trochę zazdrosny. Ja też chciałem kogoś do przytulania, do całowania, do spędzania razem nocy.. W pewną sobotę poszliśmy do The Fabric - najlepsi dj'e, najpiękniejsi ludzie i impreza kończy się o 7 rano! Około drugiej nad ranem poznałem Karen.
O czwartej powiedziałem sayonara mojemu dziewictwu. Nie było romantycznie - nie zapalaliśmy świec, nie pachniały wonne olejki, nie śpiewał White. Uprawialiśmy seks, a nie miłość. Opasała mnie w pasie nogami, przycisnąłem ją do ściany toalety i wszedłem w nią jednym płynnym ruchem.. Pamiętam, że nie nosiła bielizny. Szybko poszło - byłem zbyt podniecony, żeby wytrzymać dłużej niż kilka pchnięć. Odurzony alkoholem, muzyką i seksem. Czułem się wspaniale! Ona nie aż tak cudownie, jak możecie się domyśleć, ale dała mi drugą szansę. Wzięliśmy taksówkę i pojechaliśmy do jednego z okolicznych hoteli - nie wyszliśmy z niego przez 2 dni. Wiele się nauczyłem podczas tego czasu - na przykład, jak doprowadzić kobietę do takiego stanu, że szczytując wykrzyknie, że cię kocha, mimo ze poznaliście się kilka godzin wcześniej. Drugiego dnia zadzwoniła do Toma - powiedziałem jej, że jestem biseksualny, a ona odparła, że zawsze chciała uprawiać seks z dwoma mężczyznami. Była bardzo otwarta i szczera, nie wiem czy wspominałem. Kiedy powiedziała mi o swoim, również biseksualnym, przyjacielu, chciałem uciekać i nie odwracać się za siebie. Jaka nimfomanka! Byłem przerażony - dopiero dzień wcześniej straciłem dziewictwo z kobietą, a teraz mam je stracić również z mężczyzną i jeszcze uprawić seks z obojgiem. Hej, każdy chyba trochę by spanikował.. Jednak hormony i ciekawość wzięły górę i zostałem.
Czy żałuję? Eee, serio pytacie?! Jestem siedemnastoletnim biseksualistą - jasne, że nie żałuję!
Osobiście wolę być na górze - jest coś w sposobie w jaki wiją się pod tobą, oplatają cię w pasie nogami i przyciągają bliżej. Jak unoszą biodra, biorąc cię w siebie jeszcze bardziej, głębiej i zatracasz się w ich cieple, ich ciasnocie. Przesz mocniej i uderzasz szybciej, jakby chcąc stać się z nimi jednością. Widzisz, jak oczy uciekają im do tyłu głowy, jak otwierają i zamykają usta próbując zwilżyć wyschnięte wargi, jak eksponują gardło - wbijając głowę w poduszkę. Nie mogąc się powstrzymać, zaczynasz ssać, kąsać, lizać. Czujesz, że zaczyna ci brakować powietrza, zakleszczony pomiędzy ich udami, a jednak nie przestajesz. Dźwięki, które wydają doprowadzają cię do obłędu - skomlenia, jęki i przerywane słowa:
- Szybciej proszę.. o taaak.. mocniej Harry.. taaak, nie przestawaj..
Jakbym mógł przestać. Uwielbiam jak wypowiadają moje imię podczas seksu. Niesamowite uczucie. Daje ci władzę nad nimi - należą do ciebie. Próbowaliśmy różnych pozycji - wszyscy troje lub podwójnie, gdy jedno z nas chciało odpocząć. Uwielbiałem, gdy razem z Tomem braliśmy Karen w tym samym czasie - jeden z nas z przodu, drugi z tyłu.. czułem ją dookoła siebie, a jednocześnie będąc w środku, cały czas ocierałem się o niego. Myślałem, że oszaleję, próbując zdecydować, co sprawia mi więcej rozkoszy - czy sposób, w jaki jej mięsnie zaciskają się wokół mojego penisa, czy to tarcie, ilekroć Tom wbijał się w nią... Próbowałem też być tym na dole - Tom woli być bottom, ale chciałem zobaczyć, jak to jest z drugiej strony. Jest świetnie, nie zrozumcie mnie źle - czujesz w sobie drugiego mężczyznę i wypełnia cię on całkowicie. Rozciąga tak bardzo, że wydaje ci się, że rozerwie cię na kawałki. Kiedy zaczyna się ruszać - uderza mocno i sięga wystarczająco głęboko, dosięga twojej prostaty i czujesz, jakby ktoś obdarł cię ze skóry i przypalał twoje nerwy, naszprycowawszy cię wcześniej najczystszą heroiną - ból miesza się z rozkoszą tak intensywną, że nie możesz przestać szczytować. Tak, bycie bottom ma swoje niezaprzeczalne korzyści. Gdybym miał wybrać - być wyłącznie top albo bottom, wybrałbym top. Dzięki bogu jednak nikt nie zmusza mnie do takich wyborów - żyjemy w spokojnych czasach i jeśli zdecyduję się na związek, to po prostu kupię sobie wibrator i po kłopocie.
Spędziliśmy razem wakacje, ale jeszcze tylko 2 razy byliśmy ze sobą. Tom i Karen zdecydowali, że chcą być razem i poszli na wyłączność. Można chyba powiedzieć, że byłem trochę zawiedziony. Nie kochałem ich ani nic takiego, ale byli moimi pierwszymi. W czasie wakacji miałem jeszcze kilka przelotnych znajomości - była jedna dziewczyna, kelnerka z mojej ulubionej kawiarni - nawet chodziliśmy ze sobą przez 3 tygodnie. I było też dwóch chłopców, poznanych w klubach nocnych, którzy lepiej niż ja sam, pomogli mi pozbyć się napięcia. Wiele osób pyta mnie, z kim wolę uprawiać seks, a ja naprawdę nie wiem, co im odpowiedzieć. Lubię uprawiać seks z ludźmi, którzy mi się podobają. Nieważne, czy sikają na siedząco, czy na stojąco. Nieważne, czy mają piersi - osobiście bardzo lubię piersi. - czy penisa. Wszystko zależy od osoby. Czy było mi łatwo wyjść z szafy? Pierwsi ludzie, którym powiedziałem o mojej orientacji seksualnej, to Ron i Hermiona. Ich reakcja?
- Harry, człowieku, to wszystko?! Jezu, a się wystraszyłem, że Voldemort przesyła ci jakieś prorocze sny i musisz wyruszyć na misję, w której to najprawdopodobniej poniesiesz śmierć, ale chciałeś nam powiedzieć przed odejściem, jak bardzo nas kochasz i że nigdy nas nie zapomnisz, i że mogę wziąć twoja Błyskawicę, kiedy już.. no wiesz co.. umrzesz i.. właściwie zresztą nie jest powiedziane, że ja przeżyję! Przecież jakbyś musiał wyruszyć na misję, to nie to, że ja bym ci pozwolił pójść samemu. Co to, to nie!! Wyruszamy razem Harry i jeśli oboje poniesiemy śmierć na polu, to Błyskawicę może wziąć.. hmm.. Ginny może?! Hermiona chyba nie za bardzo..
Przysięgam, że ten człowiek ma wyobraźnię.
- Ron, zamknij się! Boże, czasem aż się sama sobie dziwię, jak ja z tobą wytrzymuję. Harry, nie wiem czy zrozumiałeś chociaż część z tego, co ten bałwan do ciebie powiedział. Jeśli nie, co byłoby całkowicie wytłumaczalne, to chodziło o to, że wszystko w porządku. Nieważne, czy lubisz chłopców, czy dziewczynki, czy zwierzątka..
- HERMIONA!!
- Hmm.. Nic nie jest ważne Harry - no chyba, że gwałcisz bezbronnych ludzi w parkach lub obnażasz się publicznie, bo wtedy musimy pogadać. Jesteś pewien, że nie?! No cóż, skoro tak twierdzisz.. Ale Harry, ja cię lubię i Ron cię lubi takim, jakim jesteś. Nie daj sobie wchodzić na głowę! Bądź z kim chcesz i rób co chcesz - jak długo nie krzywdzisz innych, nie mam z tym problemu. Tak więc, skoro zaakceptowanie ciebie mamy już za sobą, opowiadaj! Seks z facetami! I chcę szczegółów.. Czy bardzo boli za pierwszym razem jak on ci wkłada..
W tym momencie przerwę nasze wspominki, jeśli pozwolicie.
Podsumowując, duża większość ludzi nie ma problemów z tym, kim jestem. Spotkałem się jednak z kilkoma nieprzyjemnymi reakcjami ze strony obcych mi ludzi. Widząc mnie z innym mężczyzną, spoglądali z dezaprobata, czasem wręcz jawnym obrzydzeniem i odwracali wzrok! Szepty i pomruki za twoimi plecami- szybko przywykasz i uczysz się je ignorować. Jednak po pewnym czasie, zacząłem mieć tego dosyć- całe moje życie, ludzi oceniali mnie na podstawie tego jak wyglądam i nie reagowałem, kiedy stawali się zbyt natarczywi. Zawsze się wycofywałem i robiłem to, czego oczekiwali ode mnie inni. Nie chciałem być ciągle biednym Potterem, którego trzeba chronić i trzymać pod kloszem. Skoro inni mogą bronić swoich racji, to ja też mogę! I jeśli inni używają do tego takich środków, a nie innych, to ja tez będę! Obiecałem sobie wtedy, ze więcej nie pozwolę ludziom mnie poniżać i ze mnie drwić. Jestem w końcu, do jasnej cholery, Chłopcem Który Przeżył! Czyż nie..?!
Wróciliśmy do szkoły pierwszego września. I wtedy spojrzenia ludzi się zmieniły. Więcej osób na naszych treningach, więcej listów od Tajemniczych Wielbicieli, więcej czekoladek naszprycowanych eliksirem miłości - to jest raczej trochę straszne! I muszę powiedzieć, że korzystałem z uwagi, jaką otrzymywałem. Przespałem się z paroma osobami, z kilkoma poszedłem na randki, ale nigdy nie było to nic poważnego. Cieszyłem się jednak, bo wiedziałem, że przynajmniej po części, chcą mnie za to, jakiego siebie stworzyłem, a nie za coś, na co nie miałem najmniejszego wpływu i przez co zginęli moi rodzice. Zrobiłem się jednak chciwy- chciałem więcej! Wiecie jak mówią, że kiedy się zakochasz, świat nabiera nowych kolorów, w brzuchu masz jakby motylki czy inne owady latające, czujesz się jak pijany, a jednak wszystko jest takie ostre i wyraźne jak jeszcze nigdy. Masz ochotę, po przespaniu się z osobą, leżeć razem w łóżku trzymając ją/ jego w ramionach. Pójść spać i obudzić się razem, wziąć prysznic, umyć zęby i zejść na śniadanie trzymając się za ręce. Tak przynajmniej wyobrażam sobie miłość- dobry seks i nieświeży oddech z rana.. wydaje mi się, że jestem na nią gotowy.
- Biegnij Draco. I tak nie uda ci się uciec..
Stałem przez kilka minut, jakby nie docierało do mnie to, co przed chwilą powiedziałem. Skąd się to do cholery wzięło?! W końcu otrząsnąłem się i ruszyłem w stronę Wielkiej Sali. I o co chodziło ze mną pożądającym Malfoya?! Nigdy, NIGDY nie czułem nic więcej do tego sukinsyna jak tylko.. silną niechęć - nie mogę chyba powiedzieć z ręką na sercu, że go nienawidzę, ale zdecydowanie bardzo go nie lubię! Fakt, musiałem mu przyznać, że wyglądał niesamowicie - będąc w połowie gejem, musiałbym być chyba ślepy, żeby tego nie widzieć - i mam słabość do blondynów, ale nie zdarzyło się jeszcze, żebym w momencie tak bardzo kogoś zapragnął. A przed chwilą miałem ochotę ściągnąć jego jeansy i wbić się w niego tak gwałtownie że wykrzyknąłby moje imię i.. CO TO JEST DO CHOLERY?! Głupi penis.. Ok, ok., Malfoy od początku roku szkolnego - będzie już prawie 3 miesiące - był nadzwyczaj.. spokojny. Chyba ani razu nie obraził nikogo z nas i jakby teraz na to spojrzeć, to skończyły się przepychanki, podtykanie nogi i bójki. I sposób, w jaki na mnie patrzy.. Zauważyłem, że albo się gapi, albo za wszelka cenę próbuje unikać mojego wzroku. Kiedy się gapi, ma taki dziwny wyraz twarzy, jakby bardzo czegoś chciał, ale nie mógł tego mieć. Może myśli o czymś do jedzenia.. albo o tym, jak bardzo chciałby mnie zabić. Kiedy stara się mnie unikać i tak wiem, że patrzy - widzę go, jak niepewnie zerka spod rzęs - ma bardzo ładne rzęsy.. co?! Ok Potter, weź się w garść! Przestań myśleć o Malfoyu jak o obiekcie seksualnym - to jest absolutnie niezdrowe i musi się skończyć!
Słyszysz, co do ciebie mówię, penisie? Siad! Agrrhhh.. Cholerne hormony! Całe to dziwne zachowanie Malfoya, jednak.. podejrzewam podstęp - jak myślisz Watsonie?! Z drugiej strony - dlaczego nazwał mnie Harry? I dlaczego dał mi swoją różdżkę? 'Żeby zdobyć twoje zaufanie, ciołku! A potem wbije ci nóż w plecy..' Matko, cały jestem teraz skołowany! I zdecydowanie muszę przestać rozmawiać sam ze sobą - trochę to niepokojące. Spotkanie w wieży więc.. Pójdę i zobaczę, o co mu chodzi.. może wtedy co nieco mi się rozjaśni.. Doszedłem już do Wielkiej Sali. O, widzę mojego kumpla Rona.. Kochany Ron.. Co on tam je?! Zaraz, czy to..?
- Roooon! Jeśli zjadłeś moją część ciasta, to już nie żyjesz! Rozumiesz, co do ciebie mówię, ty ruda małpo?! Odłóż ten widelec..
---
Wiem, że to głupie, ale nie mogę nic na to poradzić. Wszyscy w lochach patrzą na mnie jak na wariata i pewnie mają trochę racji, skoro dziś brałem prysznic już cztery razy, a mamy dopiero 15. I zanim zapytacie - nie byłem na siłowni, nie latałem, nie przygotowywałem żadnej mikstury, nie onanizowałem się itd itp. Jednak kiedy pomyślę, że za siedem godzin mam się spotkać z Harrym, napełnia mnie to takim przerażeniem, że sam nie wiem co mam ze sobą zrobić. Oczywiście, nikt poza mną nie ma o tym pojęcia, więc zapewne stanowiłem nie lada atrakcję - włócząc się z kąta w kąt, nie mogąc usiedzieć spokojnie przez czas dłuższy niż trzy minuty - Blaise patrzył na zegarek - mamrocząc do siebie pod nosem i co chwila zerkając w lustro. Około osiemnastej zaczęły się pytania. Po kolejnym już prysznicu, kiedy zdecydowałem wreszcie co na siebie włożyć i przygotowałem swoją najlepszą bieliznę i moje ulubione ciuchy - jeansy Diesla, podkoszulek Pepe i wygodne japonki Roxy, moi kochani koledzy i koleżanki 'ala 'hieny i wampiry', nie wytrzymali presji i zaczął się wywiad. Nic im nie powiedziałem oczywiście, ale w pewnych momentach było ciężko - zapewne dlatego, że właściwie nie chciałem zatajać tej informacji. Wiedziałem, że dzisiaj w nocy najprawdopodobniej Harry złamie mi serce, ale jakaś masochistyczna część mnie cieszyła się tak bardzo na to spotkanie - wreszcie sam na sam z nim! Chciałem wszystkim o tym powiedzieć, wręcz wykrzyczeć to, ze szczytu schodów w holu głównym i nic sobie nie robić z reakcji innych ludzi. Spędziłem ponad godzinę układając włosy, ciągle niezadowolony z rezultatu - nie chciałem wyglądać jakbym spędził masę czasu na przygotowaniach, ale jednocześnie chciałem wyglądać idealnie.. dla niego. Jeśli mam dostać tylko tą jedną noc, to przynajmniej wykorzystam ją w pełni. Byłem zdecydowany - chociaż jeden pocałunek. Może wyznam mu miłość, a potem szybko rzucę mu się na szyję, zanim zdąży roześmiać mi się w twarz?!
Boże jestem taki beznadziejnie zakochany, że aż mam siebie dość, ale nie mogę nic na to poradzić. Zachowuję się jak jakaś cholerna nastolatka, fanka jednego z tych mugolskich zespołów chłopięcych. Wiem to, a jednak nie mogę przestać. Nakładając róż na policzki - jedyny kosmetyk, oprócz maskary, jakiego używam - zastanawiałem się, czy Harryemu będzie się to podobało. Wślizgując się w czarne spodenki Kleina, aż do bólu miałem nadzieję, że Harry będzie mógł je zobaczyć. Kiedy spojrzałem w lustro, przeraziłem się, że może Harry lubi owłosionych mężczyzn, podczas gdy ja mogłem się golić raz na dwa tygodnie, a moja klatka piersiowa była gładka niczym u nowo narodzonego dziecka. Czy Harry lubi umięśnione ciała?! Całe życie byłem chudy i daleko mi było do Pudzianowskiego.. baaardzo daleko! A kolor włosów..? Czy Harry lubi blondynów? Zaczynałem panikować. Oddychaj Draco, głębokie wdechy i wydechy.. wszystko będzie w porządku. I wtedy uświadomiłem sobie, że nic nie będzie w porządku! Wszystko jest tak dalekie od porządku, jak to tylko możliwe! Za godzinę mam spotkać się z mężczyzną, którego kocham, a który najprawdopodobniej zdepcze moje uczucia i jeszcze mnie przeklnie. Schodząc rano na śniadanie, wszyscy będą już wiedzieli. Gdziekolwiek nie spojrzę, zobaczę pół - uśmiechy i szepty nie będą cichły za moimi plecami. Najprawdopodobniej dowiedzą się gazety i moi rodzice.. ta resztka dumy, którą nadal posiadam, przepadnie.
Byłem wtedy gotów nie pójść. Zmyłem makijaż, ubrałem ulubioną pidżamę, posłałem jednego z pierwszaków po wielkie pudło lodów truskawkowych, 'Duma i uprzedzenie' pod ręką i zaklepałem mój ulubiony fotel przy kominku. Jednak kwadrans przed umówioną godziną, kiedy po raz setny chyba czytałem tą samą stronę, a Pansy zapytała czy mam może zamiar wziąć tabletkę antykoncepyjną - najwidoczniej nie zerkałem na zegar tak dyskretnie jak mi się wydawało, znów naszły mnie wątpliwości. Co jest w tym człowieku, co sprawia, że zachowuje się jak obłąkany? Co on takiego w sobie ma, że czuję w ten sposób?!
Ostatnio nabrałem strasznego zwyczaju - obgryzam paznokcie. Ilekroć widzę Harryego, kiedy uśmiecha się do swoich przyjaciół, obgryza pióro, przeczesuje ręką włosy, je produkty czekoladowo - miętowe (jego ulubiony smak) i truskawki, przeciąga się, mierzwi włosy i lekko wysuwa język, kiedy się nad czymś skupia, lata, oddycha. Wiem, że brakuje wtedy tak niewiele, żebym podszedł i stanął przed nim tak, żeby to do mnie się uśmiechnął, żebym zlizał ten kawałek czekolady z jego górnej wargi, dotknął tego kawałka skóry tuż nad paskiem jeansów, kiedy jego koszulka podjeżdża do góry, pomógł rozwiązać nierozwiązywalne, wtłoczył powietrze do jego płuc.. Brakuje tak niewiele, jeszcze tylko te kilka metrów, parę kroków.. Palenie w budynku szkoły jest zabronione. Gdyby było inaczej, na pewno nie nabrał bym tak prostackiego zwyczaju..
Kiedy tak siedziałem w fotelu, obgryzając kciuka prawej dłoni, uderzyło mnie, że jeśli nie pójdę, to stracę zaufanie Harryego już chyba na zawsze. I jeśli nie pójdę, jeśli on się nie dowie, to chyba wybuchnę i zrobię coś głupiego! Ale jeśli pójdę, a on rozbije moje serce na kawałki? Czy będę w stanie poskładać je na nowo i zacząć kolejny rozdział mojego życia - bez Harryego? Czy nie będę wtedy martwy...?
Pójść, nie pójść, pójść, nie pójść, pójść, nie pójść, pójść, nie pójść, pójść...
- Draco na Merlina, zdecyduj się wreszcie!!
Aż mrugnąłem z zaskoczenia. Proszę?
- Naprawdę muszę nauczyć się tego na jutrzejsze zajęcia, a twoje zachowanie wcale nie pomaga. Działasz mi na nerwy, jak i zapewne każdej innej osobie w pomieszczeniu - co to za pomruki? - Kręcisz się, za chwilę z twojego kciuka poleje się krew i czas nadal płynie nieubłaganie do przodu.. Idź zrobić ze sobą to, co zrobiłeś wcześniej - wyglądałeś bosko - i biegnij gdziekolwiek masz biec, i spotkaj się z kimkolwiek masz się spotkać, i kochaj się z nimi, cokolwiek Draco! Zachowujesz się jak jakiś pieprzony Huffelpuff, zdecyduj czego chcesz i idź i weź to! I zrób to w miarę szybko, proszę cię, bo inaczej nie wytrzymam i cię uderzę..
Powiedziała to wszystko tak szybko, że nawet nie miałem czasu oswoić się z informacjami, kiedy dodała łagodnie:
- I każdy chyba widzi, że o kimkolwiek myślisz, że o kimkolwiek myślałeś przez te ostatnie parę miesięcy, sprawia, że jesteś szczęśliwy - wyglądasz jakbyś miał ochotę się uśmiechnąć - naprawdę uśmiechnąć - razem z oczami, jeśli wiesz o czym mówię i nucić pod nosem jakieś głupoty, i ściskać ludzi i.. ughh.. nieważne. Po prostu idź Draco, ok?!
No i poszedłem. Czasem tak łatwo mną manipulować...
---
- A gdzie ty się wybierasz, jeśli można wiedzieć?
- Eeee... nigdzie.
Chyba jej nie przekonałem. Jeszcze raz może:
- To znaczy, chciałem powiedzieć... do kuchni, po jakieś ciastka może. Nie zjadłem dużo na kolację i teraz nie mogę zasnąć. Przynieść ci coś?
Żachnęła się i pokręciła głową z niedowierzaniem. Cholera jasna!
- Harry, znamy się już tle czasu, a tobie nadal się wydaje, że możesz mnie oszukać. Założyłeś ' te jeansy' żeby zejść do kuchni po ciastka? Czyżby twoim nowym celem były skrzaty domowe? Proszę cię... Idziesz się spotkać z kimś, z kim masz nadzieje pójść do łóżka - na pewno nie! - i chcę wiedzieć kto to i jak długo się spotykacie? Czy to wreszcie coś poważnego?
Zastanawiałem się przez chwilę, czy jej powiedzieć - kusiło mnie i wiem, że Hermiona stanowiła by nieocenioną pomoc w rozwikłaniu Malfoy - zagadki. Ona jednak odebrała moje milczenie zupełnie inaczej:
- Ooo Harry tak się cieszę! Kim ona, lub on oczywiście, jest?! Musisz mi dokładnie wszystko opowiedzieć. Nareszcie spotkałeś kogoś idealnego. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka to ulga dla mnie i dla Rona - już jakiś czas martwimy się o ciebie. Wydajesz się tak bardzo łaknąc bliskości drugiej osoby. I nie mówię tylko o seksie - masz taki wyraz twarzy, kiedy wydaje ci się, że nikt nie widzi. Wiem, że ja i Ron byliśmy sobą strasznie zaobsorbowani, ale troszczymy się o ciebie i zauważyliśmy, że coś jest nie tak.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Moje spotkanie z najprawdopodobniej - jedno - z - nas - zginie - Malfoyem, rozrosło się nagle do mojego pierwszego, poważnego związku. I było prawda, że przez kilka ostatnich miesięcy czułem się trochę zaniedbywany przez moich przyjaciół. Czy jednak, to co powiedziała później, było prawda? Chciałem się kłócić - czyż nie miałem wokół siebie, coraz to nowych ludzi, którzy podziwiali mnie i z cała pewnością coś do mnie czuli?! Czyż nie...?!
- Harry!!
Mrugnąłem powoli powiekami i powoli wróciłem do rzeczywistości.
- Wszystko w porządku Harry? Przez chwilę miałeś tak nieobecny wyraz twarzy...
- Hermiona...
- O co ja pytam właściwie?! Oczywiście, że nie wszystko jest w porządku. Po raz pierwszy w życiu jesteś zakochany i na pewno czujesz się całkowicie skołowany. Nareszcie spotkałeś kogoś, kto kocha nie twój medialny wizerunek, ale ciebie jako osobę. Widząc cię z tymi wszystkimi ludźmi, bałam się, że w końcu całkiem się wypalisz - dajesz zbyt wiele, nic nie biorąc w zamian, Harry. Ale nareszcie to się zmieni. Dzięki Merlinowi! Lepiej idź już teraz na to swoje spotkanie - nie chcemy, żeby ten specjalny ktoś musiał na ciebie czekać. Jutro porozmawiamy. Tak się cieszę, że nawet sobie nie wyobrażasz. No idź już Harry...
Zostałem dosłownie wypchnięty na korytarz. Złapałem się ramy obrazu, żeby nie upaść i nie mogąc dłużej się powstrzymywać, wybuchnąłem śmiechem. Gdyby wiedziała... Łzy ciekły mi po policzkach, w płucach zaczynało brakować powietrza, ale nie mogłem przestać się śmiać. Nie mogłem przestać. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo się myli.
Musiała się mylić.
Malfoya znalazłem tuż przy schodach do wieży. Stał oparty o ścianę, z rękoma w kieszeniach i bezgłośnie poruszał ustami. Rozejrzałem się wokół nieufnie, szukając pułapki. Nie mogłem niczego znaleźć. Wyciągnąłem mapę i upewniłem się, że faktycznie przyszedł sam. Faktycznie. Nie wiem dlaczego, ale zamiast się uspokoić, stałem się jeszcze bardziej nerwowy. Jeśli nie chodziło o atak, to o co?! Wyszedłem zza rogu i powoli ruszyłem w jego kierunku. Wyglądał niesamowicie, musiałem mu to przyznać, ale nie mogę pozwolić, żeby mnie to dekoncentrowało. Skup się Potter!
- Malfoy!
Podniósł wzrok i znów zaobserwowałem, jak jego oczy przybierają ten specyficzny, cieplejszy odcień srebra.
- Przyszedłeś.
Powiedział to z taką ulgą. Kiwnąłem lekko głową i ręką wskazałem na schody. Zrozumiał aluzje i ruszył przodem. Błąd! Powinienem był pójść pierwszy - teraz nie mogę oderwać wzroku od jego tyłka. Czy on specjalnie tak kręci biodrami? Ile tu jest tych stopni, do cholery?! Ciekawe, co by zrobił, gdybym teraz klepnął go w pośladki? Ręka świerzbiła mnie niesamowicie. Potrzasnąłem głową jak pies, kiedy chce się pozbyć nadmiaru wody z sierści. Musiałem się jakoś uspokoić. Wchodząc do pokoju, trzasnąłem drzwiami z całej siły i uśmiechnąłem się z satysfakcją, kiedy Malfoy podskoczył przestraszony. Podszedłem do niego w dwóch dużych krokach i pchnąłem mocno. Nie spodziewał się ataku i upadł ciężko na drewnianą podłogę. Jęknął z bólu i zaskoczenia, i ten dźwięk poszedł prosto do moich lędźwi. Warknąłem zniecierpliwiony i z desperacji kopnąłem najbliżej stojące krzesło. Malfoy patrzył na mnie wzrokiem, w którym strach mieszał się z czymś jeszcze. Czymś, czego nie mogłem rozgryźć. I wkurwiało mnie to strasznie! Pora postawić sprawy jasno:
- Ok Malfoy, masz mnie tu, gdzie mnie chciałeś. Sam nie wiem, dlaczego zdecydowałem się przyjść, ale chyba musiało być coś w sposobie, w jaki mnie 'błagałeś'. Nie spodziewałem się, że będziesz zdolny do takiej kompromitacji i że aż tak poniżysz się, żeby się ze mną spotkać. Co by na to powiedział twój ojciec?! Ale naprawdę zaintrygowałeś mnie - co, aż tak ważnego, możesz mieć mi do powiedzenia?! Na pewno coś niesamowicie interesującego...
Włożyłem w swoje słowa tyle sarkazmu i niechęci, na ile mogłem się zdobyć. Widziałem, jak Malfoy powoli rozpada się na kawałki tuż przed moimi oczami. Widziałem, jak desperacko wodzi oczami po całym pokoju, próbując znaleźć wyjście. Blokowałem jednak jedyne drzwi i jeśli chciałby uciec, musiałby przejść obok mnie. A ja nie dałbym się tak łatwo obejść. Nagle jednak, Malfoy skoczył na równe nogi i rzucił się w moim kierunku. Byłem tak zaskoczony, że prawie udało mu się przebiec obok, jednak w ostatniej chwili złapałem jego t- shirt i pociągnąłem z całej siły. Zachwiał się i próbując utrzymać równowagę, złapał się moich ramion. Nie dałem rady utrzymać nas oboje i razem runęliśmy na podłogę, ja na nim. Jestem cięższy niż on i Malfoy krzyknął, kiedy wręcz wgniotłem go w podłogę. Zaczął szarpać się pode mną desperacko, próbując za wszelką cenę zrzucić mnie z siebie.
- Potter, zejdź ze mnie! Nie chcę cię więcej widzieć, ty głupi kretynie. Sukinsyn!! Powiedziałem, żebyś ze mnie zszedł. Daj mi odejść... Potter, zostaw mnie...
Sam dokładnie nie wiedząc co robię, złapałem go za nadgarstki, uniosłem je nad jego głowę i przytrzymałem mocno. Malfoy rzucał się jeszcze przez jakiś czas, klnąc przy tym niemiłosiernie, aż wreszcie wyczerpany opadł na deski. Powoli poluźniłem ucisk i zastanawiałem się właśnie co powiedzieć, czy przeprosić, kiedy usłyszałem ciche łkanie. Z niedowierzaniem spojrzałem na Malfoya i w delikatnym świetle księżyca, wpadającym przez okno, na jego policzkach zobaczyłem łzy. Płynęły swobodnie z kącików jego oczu, a on nawet nie starał się ich ukryć. Patrzył martwym wzrokiem na sufit i cicho wyszeptał:
- Nie męcz mnie już, proszę... odejdź...
Nie mogłem się powstrzymać. Nie zastanawiając się nad tym co robię - co zdążyło się nadzwyczaj często ostatnimi czasy - kciukiem delikatnie wytarłem łzę z jego policzka. Malfoy cicho pisnął i spojrzał na mnie zaskoczony. Oczy miał szeroko otwarte, jak u małego dziecka i oddychał szybko, i płytko po naszych wcześniejszych zapasach. Patrzyłem na niego, nie mrugnąwszy nawet powiekami, a on patrzył na mnie. Nie wiem ile czasu upłynęło, kiedy usłyszałem cichutkie:
- Harry, proszę.
Pocałowałem go.
---
HARRY POTTER MNIE CAŁUJE!!
...
Potrzebowałem kilku sekund, w czasie, których mój mózg przyswajał tą informację. Potem kolejnych kilka sekund, w czasie, których przekonywałem sam siebie, że to się dzieje naprawdę. I kiedy dotarło do mnie, że to nie wymysł mojej wyobraźni, najzwyczajniej w świecie przestałem myśleć. Ponieważ o wiele łatwiej było po prostu zarzucić ręce na szyję leżącego na mnie mężczyzny, ściskając tak mocno, jakby miał on za chwilę zniknąć. O wiele łatwiej było po prostu otworzyć usta, pod naciskiem drugich warg. Harry smakował tak, jak zawsze sobie wyobrażałem - czekolada i mięta. Tyle razy widziałem, jak zjadał swój ulubiony deser, że byłem pewien, że musi być wręcz przesiąknięty tym smakiem. Ilekroć byłem w pobliżu, wydawało mi się, że mogę go nawet poczuć, posmakować na języku. I miałem rację. Harry delikatnie uszczypnął zębami moją dolną wargę i nie mogłem powstrzymać cichego jęku. Było tak dobrze - dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem. Harry mruknął coś do siebie i momentalnie jego wargi znalazły się na mojej szyi - całował ją i kąsał, badał językiem. Pospiesznie składał pocałunki wzdłuż mojej szczęki i ucha. Doprowadzało mnie to do szaleństwa. Zbyt długo czekałem, byłem zbyt niecierpliwy... Nie mogąc się powstrzymać, zahaczyłem jedną nogę o jego łydkę i delikatnie uniosłem biodra. Proszę! Potrzebuję więcej... więcej wszystkiego! Harry warknął i ten dźwięk jeszcze bardziej mnie podniecił. Poczułem, że rozsuwa pospiesznie moje nogi i sadowi się pomiędzy nimi. Jakby miał do tego absolutne prawo, jakby tam należał...
Kiedy po raz pierwszy poczułem jego twardego członka na moim podbrzuszu, myślałem, że dojdę w przeciągu trzech sekund. Niemożliwe, że to ja wydałem ten odgłos. Ten skamlający, błagający o więcej głos... i znów... Kiedy rozsunąłem szerzej nogi, Harry uśmiechnął się predatorsko i pchnął biodrami do przodu.
- Podoba ci się to, Malfoy? Jesteś małą, bezwstydną dziwką, co?! Nie spodziewałeś się... aaaahh... że dojdzie do czegoś takiego... chcesz więcej?
Słyszałem go, czułem jak jego wargi drżały, kiedy wypowiadał te słowa. Odrzuciłem głowę do tyłu, w niemym przyzwoleniu, dając mu całkowity dostęp do mojej szyi i Harry ugryzł mnie mocno. Krzyknąłem z bólu, ale i z podniecenia. Słyszałem jak Harry jęknął nade mną i mocniej naparł na mnie biodrami. Czułem jak jego penis ociera się o mojego i wiedziałem, że długo nie wytrzymam. Oplotłem go w pasie nogami i przyciągnąłem do siebie. Nasze ciężkie oddechy mieszały się z okazjonalnymi jękami i skrzypieniem desek podłogowych. Było mi tak dobrze... nie przestawaj... I potem było jeszcze lepiej, kiedy poczułem, że Harry gorączkowo sięga do mojego podkoszulka i wsuwa pod niego rękę. Jego dotyk na mojej skórze - ekstaza! Błądził dłonią po mojej klatce piersiowej i zatrzymał się na prawym sutku. Ujął go pomiędzy kciuka i palca wskazującego i ścisnął, najpierw delikatnie, a później z coraz większa siłą. Musiałem chyba zakwilić potrzebująco, gdyż poczułem jak usta Harryego rozciągają się w uśmiechu.
- Aaaa Malfoy... nie wiedziałem, że jesteś tak wrażliwy... zupełnie jak dziewczyna! A co się stanie, gdy ścisnę drugi...
Ze wszystkich sił starałem się nie wydać żadnego odgłosu, jednak nie wytrzymałem długo. Kiedy poczułem jak napiera na mnie biodrami, jakby chciał mnie wgnieść w podłogę i jak szarpie moim sutkiem, znów jęknąłem głośno... Słyszałem jak Harry śmieje się gardłowo, seksownie.
- Harry...
Czy to mój głos?!
- Taaak Malfoy?!
Czy ja coś mówiłem? Czego chciałem?
- Proszę!
Dzisiaj, wydawało by się, byłem zdolny do wypowiadania tych jedynie słów. Harry jednak, dzięki Merlinowi, wiedział co robi i wiedział, czego oboje chcemy. Zdawał się zatracać powoli w tym, co robimy i zdążyłem pomyśleć, że to ja doprowadziłem go do takiego stanu. Nikt inny! Ocieraliśmy się o siebie niespiesznie, od czasu do czasu zwiększając tempo, by znów zatracić się w spokojnym rytmie. Głębokie pocałunki i nasze ręce na nagim ciele. Harry jedną ręką gładził moje włosy, a drugą wciąż bawił się sutkami - każdemu poświęcając tyle samo uwagi. Nie wiem ile czasu spędziliśmy tak razem, ale nie chciałem żeby to się skończyło - skoro mam mieć tylko ten jeden raz, to chcę żeby on trwał i trwał, i trwał, i trwał... Przyciągnąłem Harryego do siebie mocno i wyżej uniosłem biodra. Słyszałem jak głęboko wciągnął powietrze i uśmiechnąłem się z zadowoleniem. Śmielej już, wsunąłem ręce pod jego t - shirt i wbiłem paznokcie w gładką skórę jego ramion. Pozostawię na nim ślad - jest mój! Harry syknął z bólu i zaskoczenia.
- Ahhh... więc to tak... Malfoy... chcesz się... bawić...
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, poczułem w ustach jego środkowy palec. Nie myśląc nawet, posłusznie zacząłem ssać. Owinąłem wokół niego język i zamruczałem cichutko. Na pewno byłem cały czerwony, ale nie spuszczałem oczu z Harryego i widziałem, że obserwuje mnie z pół - otwartymi ustami, jego oczy całkowicie ciemne z pożądania. Takiego chciałem go zapamiętać i pomimo, że wstydziłem się, nie zamknąłem powiek. Wolno uniosłem głowę i cały palec zniknął w moich ustach. Opuściłem się z powrotem na deski, a palec znów się pojawił. Zacząłem powoli kołysać głową w przód i w tył, a palec pojawiał się i znikał. Harry coraz szybciej oddychał i coraz mocniej, i gwałtowniej poruszał biodrami. Jego członek zdawał się rozsadzać mu spodnie, czułem pierwszą wilgoć... W pewnym momencie, Harry wyszarpnął palca z moich ust i zmusił się do spokoju. Widziałem, że kosztowało go to wiele i byłem pełen podziwu - ja sam na pewno bym się nie powstrzymał. Właściwie, nie będę się powstrzymywał! Było już tak blisko, tak cholernie blisko, że głośno wyraziłem swoje niezadowolenie i sam zacząłem bezwstydnie ocierać się o niego. Harry zdawał się nie zwracać uwagi. Uniósł się wyżej nade mną i obiema rękoma sięgnął do paska moich jeansów. Znieruchomiałem. Czyżby już...? Znów usłyszałem ten gardłowy śmiech.
- Spokojnie Malfoy. Nie pozwolę, żeby nasz pierwszy raz był w jakiejś pieprzonej wieży, na gołych deskach. Dzisiaj tylko się zabawimy... troszeczkę... unieś biodra - muszę zsunąć te cholerne spodnie...
Posłusznie wykonałem polecenie. Czy on powiedział... Czy to znaczy?! A potem przestałem myśleć, ponieważ ręka Harryego wsunęła się pod gumkę moich majtek i zaczął bawić się moimi włosami. Blisko, ale jeszcze nie zupełnie... trochę niżej...
- Harry... proszę...
- Cierpliwości Malfoy. Zobaczysz, że będzie warto.
Potem żadne z nas nie odzywało się przez najdłuższą chwilę. Jedynymi dźwiękami były nasze wymieszane oddechy, mlaskające odgłosy pocałunków i te pieprzone deski, na których leżeliśmy. Czułem, jak ręka Harryego przesuwa się badawczo wzdłuż mojej talii i biodra, jakby chciał on nauczyć się mojego ciała na pamięć... Kiedy usłyszałem jak szepcze cicho, z ustami tuż przy mojej szyi:
- Piękny...,
Musiałem zamrugać szybko powiekami, żeby pohamować łzy.
---
Naprawdę z całej siły musiałem się opanowywać. Kto by pomyślał, że blondwłosy Malfoy, to taki uległy kochanek. I kto by pomyślał, że tak doskonale wygląda, leżąc pół - nago na szarej podłodze w wieży. I, czy ktokolwiek byłby w stanie zgadnąć, jak seksowne odgłosy wydaje, kiedy się go delikatnie popieści... Czy ktokolwiek wiedział, że jego włosy łonowe są blond? Albo, że ma tak wrażliwe sutki, jak niejedna kobieta jaką znam, ale żaden inny mężczyzna?! W jednej chwili opanowała mnie tak silna fala pożądania, że byłbym wziął Malfoya, nieważne czy tego chce czy nie. Chociaż patrząc na niego teraz, jak wije się pode mną, jak pociera swojego członka o mnie i jak desperacko do mnie lgnie, wydaje mi się, że nie byłoby problemu... Uspokoiłem się jednak. Nie wiem czemu, ale to nie jest odpowiednie miejsce. Mówię o tym Malfoyowi i widzę, jak jego oczy otwierają się szerzej - pełne nadziei, pożądania i czegoś jeszcze... A potem przestaję myśleć logicznie, bo Malfoy przylega do mnie jeszcze bardziej, jakby chciał mnie wchłonąć całego i czuję przez cienki materiał jego bielizny, jak jego penis twardnieje jeszcze bardziej. Cały przód jego czarnych majtek jest już zupełnie mokry i widzę, że żaden z nas długo nie wytrzyma. Gorączkowo rozpinam własne spodnie i mój penis wyskakuje na wolność. Nie noszę bielizny. Malfoy robi komicznie okrągłe oczy i zwilża łakomie wargi, nie spuszczając wzroku z mojego członka. Nie mogę się powstrzymać i śmieję się cicho:
- Spokojnie, Malfoy. Kiedy indziej dam ci go skosztować, muszę powiedzieć, że chętnie sam spróbuję twojego, ale dzisiaj jest już za późno...
Uwielbiam, kiedy on tak jęczy... Sięgam do spodenek Malfoya, a ten pospiesznie unosi biodra i sam pomaga mi pozbyć się niewygodnej bielizny. Przez chwilę patrzymy na siebie bez słowa. Klęczę w tym momencie pomiędzy jego udami, wciąż w t - shircie, z członkiem wycelowanym w jego kierunku. Malfoy leży na podłodze tylko w swoim podkoszulku, podciągniętym do połowy tułowia, z nogami rozrzuconymi szeroko na obie strony. Oddycha szybko i płytko, jego penis stoi dumnie na baczność i cieknie trochę, domagając się uwagi. Sięgam i owijam wokół niego rękę, cały czas nie spuszczając wzroku z Malfoya. Widzę, jak odrzuca głowę do tyłu i wyrzuca z siebie głośno:
- Kurwa! Harry proszzęęę!! Więcej...
Długimi ruchami głaszczę całą jego długość, powoli, ściskając trochę i poluźniając uchwyt. Czuję, że cała moja dłoń jest teraz wilgotna i właśnie o to mi chodziło. Nie wypuszczając go z ręki, powoli zajmuję swoją poprzednią pozycję na nim. Staram się, żebyśmy dotykali się członkami i oboje tym razem nie możemy powstrzymać jęku na pierwszy kontakt skóry o skórę. Pochylam głowę i Malfoy od razu otwiera usta, biorąc mnie w siebie tak głęboko, jak tylko się da. Mojego kolejnego ruchu chyba się nie spodziewał, gdyż słyszę, że wstrzymuje oddech, pełen oczekiwania. Jedną ręka rozdzielam jego pośladki, chcąc dotrzeć do tego jednego punktu. Zatrzymuję się tuż nad jego otwarciem i delikatnie naciskam. Malfoy syczy, oczy uciekają mu do tyłu głowy. Nie jest niechętny. Zaczyna szybciej poruszać się pode mną i w pewnym momencie łapie oba nasze członki i zaczyna pocierać jeden o drugi, coraz szybciej i mocniej. Przez chwilę wydaje mi się, że straciłem przytomność, uderzyła mnie fala rozkoszy tak intensywnej, ale już po chwili słyszę głos Malfoya:
- Harry, zrób to... chcę cię poczuć...
Nie mogę dłużej się powstrzymywać. Zaczynam powoli wsuwać palec i od razu czuję, jak Malfoy zaciska się wokół mnie:
- Shhh, Malfoy. Spokojnie. Rozluźnij się...
Czuję, że ciało pode mną uspokaja się powoli. Muszę zapytać:
-Malfoy, czy ty kiedykolwiek...?
Widzę, jak nieruchomieje i czekam niecierpliwie na jego odpowiedź. Po chwili kiwa szybko głową i odwraca wzrok, jakby zawstydzony... Nie wiem, skąd wzięła się ta złość, którą nagle czuję, ale zmuszam się do spokoju. Słyszę jak Malfoy szepcze:
- Tylko kilka razy, z jednym mężczyzną. To nic nie znaczyło...
I dlaczego te słowa sprawiają, że czuję się lepiej?! Szybko pochylam głowę i całuję go mocno w usta, szyję.. Odwzajemnia pocałunki desperacko. Czuję, jak potrząsa lekko biodrami i z ustami tuż przy moich, cicho mówi:
- Proszę...
Wsunąłem palec aż do końca. Malfoy zajęczał pode mną i wyrzucił biodra do góry. Zaczął szybko masować nasze połączone penisy, wydając przy tym naj seksowniejsze dźwięki znane ludzkości. Wsuwałem i wysuwałem z niego palec szybko, szukając na oślep, aż w końcu znalazłem jego prostatę.
- Harryyyy... zrób to... ahhh... jeszcze raz... aaaaaaahh...
Przyspieszył jeszcze bardziej i nie mogąc się opanować, znów go pocałowałem. Zacząłem ssać skórę na jego szyi - chciałem zostawić ślad. Obrzuciłem go wzrokiem - białe, alabastrowe ciało, teraz przyjemnie zaróżowione w niektórych miejscach, rozrzucone na podłodze, srebrne włosy, rozchylone usta - łapczywie łapiące powietrze i sposób, w jaki się ruszał, w jaki zaciskał się wokół mnie. Wyglądał pięknie. Dlaczego nigdy wcześniej nie zauważyłem, że Malfoy jest piękny?! I cały mój!! Wbiłem w niego palca tak głęboko jak tylko mogłem, drażniac jego prostatę i schyliłem się do pocałunku:
- Draco!
Wyszeptałem to z ustami tuż przy jego ustach, patrząc w jego szeroko otwarte szare oczy, ciekaw jak zareaguje. Słysząc mnie, wypowiadającego jego imię, doszedł, rozpryskując białe nitki na nas oboje. Wytrzymałem tylko odrobinę dłużej i poszedłem w jego ślady. Leżeliśmy chwilę oboje, dysząc ciężko jak po skończonym biegu. W końcu uniosłem głowę i spojrzałem na niego. Nie patrzył na mnie, zagryzał dolną wargę i tylko drżeniem ust dawał jakikolwiek znak, że nie wszystko jest w porządku. Bezwiednie wyciągnąłem rękę i pogłaskałem go po włosach. Jakby tylko na to czekał - wtulił twarz w moją dłoń i znów poczułem wilgoć na jego policzku.
- Harry...
Nie pozwoliłem mu dokończyć. Pocałowałem go delikatnie i usłyszałem tylko jak wstrzymał oddech, jakby bojąc się, że za chwilę go odepchnę i że roztrzaskam ten moment. Kusiło mnie - po głowie wciąż latało mi milion pytań bez odpowiedzi, ba, nie zadanych nawet i było dziwnie... Machnąłem szybko różdżką i oczyściłem nas oboje. Podniosłem się na nogi i spojrzałem z góry na Malfoya - leżał nadal na podłodze, podkoszulka podciągnięta do góry, pokazująca jego szczupłe ciało i wiotki teraz penis leżący na udzie. Wyglądał tak niepewnie, że aż coś mnie ścisnęło w brzuchu. Wyciągnąłem do niego rękę i poddźwignąłem go do góry. Uderzyło mnie, jak bardzo Malfoy się mi poddawał. Czekał na to co zrobię, tak, jakby jego los był całkowicie w moich rękach. Jak na razie, wszystko wydawało się po jego myśli... Spać Potter - myśleć jutro! Zaprowadziłem go do kanapy stojącej w rogu pokoju i pociągnąłem za sobą na miękki materac.
- Śpij. Z rana porozmawiamy.
Położyłem się na jednej stronie i okryłem nas oboje.
Udawałem, że śpię, kiedy poczułem, że Draco przysuwa się coraz bliżej. Udawałem, że śpię, kiedy odwróciłem się w jego stronę i zarzuciłem ramię na jego talię. Udawałem, że śpię, kiedy wtulił się we mnie. I udawałem, że śpię, kiedy usłyszałem jak szepcze cicho:
- Kocham cię, Harry Potterze.