Uwagi do prac diagnostycznych 2012/13 KZiEP
Nie wszyscy zapoznali się z instrukcją lub niekoniecznie czytali ze zrozumieniem, informuję zatem, że:
Praca diagnostyczna miała być pracą indywidualną studentki/studenta.
Czyli praca miała być samodzielna. Nie można „trochę ściągnąć”, a wiele osób na potęgę korzystało z internetu, kopiując większe lub mniejsze fragmenty. Najbardziej „lubiane” były strony: literka.pl, ściąga.pl, bolgraph.com, edu.pl i inne.
Praca diagnostyczna pomaga określić, jakie studentka/student ma predyspozycje do pracy pedagogicznej, co już umie, a w jakich obszarach należy poprawić warsztat.
Celem pracy była diagnoza jednego dziecka, które w jakikolwiek sposób odbiega od normy (jest słabsze lub wybitne). Ważne było uzasadnienie wyboru osoby, czyli określenie przesłanek do podjęcia diagnozy.
Czyli trzeba było określić, co w dziecku jest warte zainteresowania (problem diagnostyczny, wynikający ze wstępnego, krótkiego opisu), a pojawiały się ogólne opisy, dotykające wszystkich sfer życia. Rodzina dziecka nas nie interesuje jak dziecko jest zdolne, a jak ma problemy z nauką to tylko w kontekście wykształcenia i pod względem materialnym. Opisywanie rodzin, ich statusu, było zbędne. Podobnie jak opisy wyglądu - jeżeli nie mieściły się w problemie. Problem miał dotyczyć dziecka, a nie rodziny.
Wątpliwe było to, że np. pomijana była liczba lat (wiek) badanego. Samo określenie klasy to trochę za mało. Albo: Zosia, wiek ponad 6 lat. To znaczy 6 i miesiąc? 6 i 11 miesięcy? Wystarczyło: Bartek, lat 7,5, uczeń I klasy, z powodu otyłości nie ma kolegów, lub: Basia, lat 6, jedynaczka, ma problem z adaptacją w szkole.
Miało to być dziecko w normie, czyli nie np. nadpobudliwe psychoruchowo. Jak wskazuje nazwa schorzenia, może je diagnozować ktoś po kursie psychologii. Dzieci z ryzyka dysleksji powinny być badane przez specjalistów, ale czasem na stronach www. rodzice wymieniają się doświadczeniami, można tam też znaleźć narzędzia diagnostyczne. Tylko rodzic (będący z dzieckiem na co dzień) jest w stanie dokonać pomiaru, a studentka/student - przy jednorazowym kontakcie - zdecydowanie nie. Ciekawy był przypadek agresywno-alienacyjny. Podobnie z diagnozą dorosłych, np. alkoholizmu ojca (matki) dziecka. Skoro ktoś nie ma wiedzy klinicznej, trudno, aby poczynił prawidłową diagnozę.
Dziwne było określenie dziecko ma problemy, bo jego rodzice pracują. Podobnie jak zarzut (problem?), że rodzice nie pojawiają się na wywiadówkach jednocześnie.
Jak dziecko było już zdiagnozowane przez specjalistę (czyli miało orzeczenie z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej), to nie wypada powtarzać diagnozy, bo nie ma sensu.
Bez określenia problemu cała procedura diagnostyczna traci sens, bo praktycznie „do niczego” nie można zaproponować terapii.
Przy okazji - dziecko to podmiot (obiekt). Nie pisz zatem nigdy: Przedmiotem mojej diagnozy jest Ola.
Jako dziecko przyjęłam człowieka w wieku od lat 3 do 9, czyli od początku przedszkola do końca edukacji wczesnoszkolnej. Przypominałam, że diagnoza pedagogiczna dotyczy dziecka w normie rozwojowej (czyli nie dziecka adoptowanego, z domu dziecka, niepełnosprawnego, z wielorakimi zaburzeniami). Może to być dziecko z rodziny, znajome, podopieczny.
Bardzo często problemy luźno podane na początku wskazywały na zaburzenia łączone. O takich dowiedzą się ci, którzy wybiorą rehabilitację osób niepełnosprawnych.
Miałam przypadki diagnoz dzieci adoptowanych, z rodzin rozbitych, zrekonstruowanych - aby takie diagnozować trzeba być na pedagogice opiekuńczej i mieć przynajmniej podstawową wiedzę o chorobie sierocej. Podobnie z dziećmi zaburzonymi emocjonalnie - trzeba znać chociaż ogólnie psychologię emocji.
Miałam przypadki diagnoz dziecka z problemem alkoholowym lub z rodziny z takim problemem.. Takie osoby nie uczęszczają do placówek masowych, lub są pod specjalną opieką np. pedagoga, zatem wychodzą poza zakres diagnostyki pedagogicznej
Pojawiały się też diagnozy dziecka, które znalazło trupa ojca czy jego tato zmarł pół roku temu.
Pojawiał się wybór dziecka „bo jest moim sąsiadem”. To nie jest powód do podjęcia diagnozy, miał być problem.
Miło mi, że znane są książki (treści internetowe) z diagnozy psychopedagogicznej, ale to też nie ten zakres problemów - jak sama nazwa wskazuje, trzeba mieć do takiej diagnozy podstawy psychologiczne.
Praca kontrolna polegała na wykonaniu diagnozy indywidualnego przypadku.
Czyli nie opisu całego środowiska, ale elementów związanych z zaznaczonym problemem.
Wiele prac miało inną strukturę diagnostyczną, zaczynało się od Danych personalnych, Opisu ogólnego czy innych Ogólnych informacji o badanym. Pojawiało się tu wszystko, co można w ogóle powiedzieć o dziecku. Czyli brak zrozumienia celu diagnozy. Przypominam, że diagnozę całościową, obejmującą wszystkie sfery życia, prowadzi się w przypadkach osób naprawdę wyjątkowych (wspominałam o geniuszach i wielokrotnych mordercach), to jednak wykracza poza zakres diagnozy.
Skoro dziecko jest zdolne, to naprawdę nie ma potrzeby analizy miejsca i stażu pracy rodziców. W ogóle analiza domu jest mniej ważna, chyba, że chodzi o aspekt materialny, czy rodzina ma zasoby finansowe, które można przeznaczyć na rozwój zdolności dziecka. Koncentracja powinna być na kwestiach związanych z problemem tu: na relacjach z rówieśnikami, życiu społecznym, czy dalej jest „normalne”. Analiza wszystkich sfer nie ma sensu, jak jest konkretny problem.
Wiele prac jest „nie na temat” - na początku pojawia się problem lub częściej - problemy (agresja, nieśmiałość, przemoc, depresja, zaburzenia somatyczne), a w treści badania niezwiązane z problemem, ale z różnymi obszarami. Często pojawiała się diagnoza (i terapia) rodziny, a nie dziecka. (Co ciekawe, wnioskowanie bywa kategoryczne „na podstawie przeprowadzonej diagnozy stwierdzam, że rodzina wymaga…”
Diagnozę wykonujesz tu i teraz (przeczytaj wykład o etyce). Jeżeli się nie umie wykonać analizy retrospektywnej, to się jej nie robi (diagnosta nie przekracza granic swoich kompetencji). Pojawiały mi się określenia, że dziecko robi coś: często (co godzinę? Codziennie? Co tydzień?), zawsze, wielokrotnie, nigdy, niekiedy lub preferuje. Jak to można stwierdzić w czasie 1-2 obserwacji? Szczególnie na 5-10 minutowej przerwie.
Wybrana osoba miała być diagnozowana poznanymi metodami diagnostycznymi (standaryzowanymi i/lub niestandaryzowanymi), czyli studentka/student dokonuje wyboru narzędzia lub tworzy własne.
Poznane metody to te, które były omawiane na zajęciach. Czyli: obserwacja, rozmowa, sondaż diagnostyczny (wywiad, ankieta), analiza dokumentów.
Ważny jest dobór metody (narzędzia). Jak dziecko ma problemy z nauką to po co mi obserwacja wyglądu? Jeśli ładnie rysuje to aż się prosi pooglądać prace.
Dziwny był dobór nieskuteczny - Matka nie chciała odpowiadać, Ojciec wyjechał, Nauczycielka miała tylko chwilkę.
Skoro dziecko jest niechętne do rozmowy (rysowania, rozwiązywania zadania) to się go nie zmusza, bo zaburza to wynik diagnozy.
Zastanawia posługiwanie się metodami, które wymagają przygotowania psychologicznego, a nawet klinicznego (dot. dysleksji, dysgrafii, ADHD, alkoholizmu, przemocy, poziomu nieśmiałości) Student na I roku nie zna ich, a tym bardziej nie umie zastosować i analizować (będą na II, III roku i na studiach magisterskich).
Nawet, jeśli student zna metodę z innego źródła (np. jest wolontariuszem, ma w rodzinie pedagoga) to praca diagnostyczna - z założenia - miała sprawdzić wiadomości zdobyte w ramach wykładów i ćwiczeń, a nie wiedzę studenta w ogóle. Czyli jak masz napisać klasówkę z arytmetyki, to nie piszesz na temat geometrii (chociaż to też obszar matematyczny)
Osoby, które „badały” postawy rodziców kwestionariuszem prof. M. Ziemskiej zapraszam do siebie, żeby zobaczyły, jak wygląda przygotowanie takich badań, wyliczenia stenów i opis (spory zeszyt).
Często pojawiało się mylenie metod diagnostycznych z badawczymi (Nowak, Pilch, Zaczyński, Łobocki, Baumann). Diagnosta też bada, ale dla innych celów (poprawy sytuacji dziecka), natomiast w poznaniu naukowym bada się zjawiska w celu uogólnień, wyszukaniu prawidłowości, tendencji, zjawisk. Metody badawcze poznają studenci na Metodach (metodologii) badań pedagogicznych (społecznych) na wyższych latach.
Student pisze wykorzystam własne narzędzie, a tu pojawia się akurat standaryzowane (z autorem - niestety, niewskazanym przez studenta) i z wyliczeniem skalowym.
Zaskakujący był Autorski test dojrzałości szkolnej.
Jak się wybiera narzędzie standaryzowane, to ma ono autora. Wywiad z rodziną, Test rysowania rodziny, wywiad ustny (!) Prace plastyczne to nie narzędzia. Obserwacja, Wywiad, Rozmowa to nie narzędzia standaryzowane ale metody! Jest za to Kwestionariusz wywiadu (obserwacji, rozmowy).
Wykorzystanie 1 narzędzia (1 wywiad czy 1 obserwacja) to stanowczo za mało.
Często nie było w ogóle informacji o tym, jakie narzędzie było wykorzystane.
Wywiad to nie luźne opowieści z życia, ale przygotowanie się do rozwiązania problemu. Czyli zestaw sensownych pytań, na które odpowiedzi wskażą na potwierdzenie lub wykluczenie problemu.
Przy okazji - wywiad zawsze jest ustny!
Brak wskazania osoby, z którą był przeprowadzony wywiad (rozmowa) wskazywał na nieznajomość procedur diagnostycznych.
Często nie było też informacji, czy odnotowane treści są wynikiem badania dokumentów, wywiadu czy obserwacji. Np. 8-latek szybko uczy się nowych języków.
Stosując wywiad niestandaryzowany (własny), aż się prosi, aby osobę badaną dopytać o wszelkie kwestie - przecież mamy ją przed sobą!! Czyli jak dziecko „lubi bajki” to trzeba dopytać „jakie?” I napisać konkret, a nie „różne”.
Może zaskakiwać wielokrotne obserwowanie dziecka podczas lekcji i również wielokrotne rozmowy z nauczycielem (wychowawcą). Kiedy studentka/student mieli na to czas?
Obserwację robi się w określonym miejscu (dom, szkoła) i kiedyś, czyli w czasie (data, godzina).
Dziwne były obserwacje „w ogóle”, albo dotykające sytuacji np. z wakacji.
Zastanawia obserwacja na placu zabaw przez 1,5 godziny, gdzie nie wiem, w co się bawią, ale wszyscy ze wszystkimi wchodzą w relacje (jakie?) Przy okazji - jest zima, więc rozmowa z dzieckiem na ławce przy placu zabaw budzi wątpliwość.
Zaskoczyła mnie częstość wykorzystania obserwacji fotograficznej i próbek czasowych (nie było na zajęciach). Również zaskakująca była obserwacja swobodna (spontaniczna) lub swobodna rozmowa. Jeśli jest określony cel diagnozy to mamy celową.
Dziwny był dobór miejsca obserwacji. Dziecko ma problemy w grupie (agresywne, odrzucone), a obserwacja odbywa się w domu. Jeszcze, gdyby dziecko miało gromadę rodzeństwa, to sens by był (czy tak samo się zachowuje w relacjach z dziećmi w domu i w szkole, czy są różnice, jakie?), ale przy jedynaku to niepotrzebne.
Pojawił się problem z rozróżnieniem narzędzi podanych przeze mnie na wykładzie. Logika wskazuje, że pytania z Obserwacji dziecka, Rozmowy z dzieckiem i Wywiady (rodzice, wychowawca/pedagog) to przykłady do wyboru, wykorzystania przy tworzeniu własnego narzędzia. Zadawanie wszystkich powyższych pytań było zatem błędem. Po co pytać rodziców zdolnego 6-latka, czy dziecko miało konflikt z prawem?
Co ciekawe - jeżeli pytam rodzica, wychowawcę, nauczyciela, Ilu kolegów ma Jasio? To najpierw wymieniają imiona, a potem liczą. Dziwna odpowiedź: Jaś ma taką jedną osobę. Aż się chce dopytać, czy to chłopiec, czy dziewczynka i jak ma na imię. Jeszcze dziwniejsze - samo dziecko zapytane o kolegów nie podaje imienia tylko liczbę.
Podobnie kwestia zainteresowań - pytany był rodzic, wychowawca, a dziecko nie.
Mówiłam na wykładzie o diagnozach, których robić młodym diagnostom nie wolno - z powodu braku kompetencji lub małej wiedzy naukowej o zjawisku. I pojawia mi się diagnoza FAS, RAD, ADHD…
W badaniu lateralizacji zawsze robi się 3 próby na: oko, rękę, nogę, można dodatkowo na ucho. Badanie samej sprawności rąk to nie test lateralizacji.
Jeśli dziecko nie ma problemów z pisaniem prawą ręką to po co badać lateralizację?
Na I roku nie umie się analizować rysunku dziecka. Duża postać może wskazywać to, że jest wysoka. Trudno narysować ojca górnika czy kominiarza nie na czarno, ale to nie świadczy o pesymizmie dziecka! Jeżeli dziecko ma złe (słabe) relacje z grupą to bardzo ciężkim zadaniem jest dla niego ich narysowanie. To może skończyć się traumą.
W technikach socjometrycznych zabroniłam stosować pytań negatywnych. Jeżeli ktoś je stosuje, to znaczy, że nie słuchał i swoim badaniem krzywdzi dzieci, zmuszając do wyboru nielubianych, słabych.. To ewidentna stygmatyzacja, szczególnie, gdy relacje były do tej pory obojętne.
Warto było zerknąć w te dokumenty, które są potrzebne do diagnozy. Jak dziecko jest zdrowe, to po co karta zdrowia? Każdy dokument powinien być wykorzystany, czyli dobrany z sensem.
Dziwne były Orzeczenia z poradni bez podania daty (chociaż roku) badania.
Jeżeli korzysta się z czyjegoś narzędzia (standaryzowanego) należy podać źródło i autora - zrobić przypis
Czyli jak na technice pracy naukowej - Autor, Tytuł książki, Wydawnictwo, Miejsce, Rok, Strona. Internet generalnie nie jest źródłem bibliograficznym, chociaż dopuszcza się zacytowanie ze strony www.
Przypis powinien się pojawić przy konkretnym elemencie diagnozy, a nie we wstępie czy jako bibliografia (korzystam z:…)
Metoda/technika jest określeniem ogólnym (obserwacja, wywiad, test rysunku), dopiero dookreślenie Autora (np.: test F. Minkowskiej Moja rodzina, ja, mój dom ) wskazuje, że mamy do czynienia z narzędziem standaryzowanym. Test rodziny, Metoda dialogowa, Test agresji to ogólniki.
Są autorzy wielu narzędzi diagnostycznych (np.: M. Klaczak, J. Pytlarczyk, M. Treliński, A i S Włochowie, M. Ziemska) zatem informacja, że korzysta się z Testu dojrzałości A i S Włoch to za mało.
Opisy w stylu: korzystam z: (i tu lista metod i technik) to nie wszystko. Narzędzia trzeba znać i umieć je zastosować. Powinny pojawić się w treści diagnozy. Czyli np. w charakterze pytań.
Miałam przypadki diagnoz opartych na książkach (np. Jaroszowej). Warto otworzyć książkę i przeczytać, że są tam zawarte fragmenty narzędzi. Czyli można je potraktować jako przesłankę do wyboru niektórych pytań i stworzenia swojego narzędzia, ale nie można pisać, że jest to narzędzie standaryzowane.
W Internecie można znaleźć różne narzędzia tworzone przez nauczycieli lub studentów. Test zdolności dziecka np. p. Zenobii Kociubińskiej nie jest narzędziem standaryzowanym. Mam podany link, odnajduję zatem narzędzie (takie sobie, pytania ogólnikowe). Ale szukam dalej - p. Zenobia jest nauczycielką w szkole w Zbąszynku. Czyli napisała sobie narzędzie (może do awansu było jej potrzebne), zamieściła na stronie i tyle. Bezrefleksyjne korzystanie z takich źródeł jest błędem.
Wiara w stuprocentową wiarygodność Internetu bywa zgubna. Jeżeli narzędzie ściąga się z jakiegoś portalu to nie ma gwarancji, że jest to narzędzie prawdziwe. Nawet jak jest podane źródło, to może być błędne. Gwarancja, że masz na pewno przed sobą narzędzie standaryzowane jest znalezienie go w książce.
Istnieją wydawnictwa (Impuls, Harmonia, WSiP), w których pojawiają się narzędzia standaryzowane, ale także pomoce do realizacji zajęć. Pomoce można wykorzystać w diagnozie, jeżeli wie się jak. Pomoce dydaktyczne z „Nowej Ery” to pomoce, a nie narzędzia.
W kilku pracach miałam czyste narzędzia (kwestionariusze). Aż dziw, że nie wypełnione. Były także kwestionariusze wywiadu wypełnione przez dziecko.
Korzystając z narzędzia standaryzowanego, nie trzeba pisać pytań (są znane, skoro jest źródło), natomiast przy narzędziu własnym oczekuję ich podania czyli sformułowanych pytań (pamiętać należy o kafeteriach:) i zawsze oczekuję odpowiedzi.
Czyli jeśli narzędzie ma autora (podanego) wystarczą odpowiedzi, natomiast jak się narzędzie tworzy to mają być I PYTANIA I ODPOWIEDZI. Pojawiały się luźne refleksje na temat, co (ewentualnie) powiedziała osoba badana. Często pytania były nie na temat (nie do problemu). Jak znam dziecko (bratanek, sąsiad, kolega syna), to po co pytać, jak się nazywa i do której klasy chodzi? Jeśli badam dziecko zdolne to po co pytanie do rodziców, czy są małżeństwem? W wywiadzie z rodzicami skupiamy się na rozwiązaniu problemu dziecka. Co ma do tego pytanie Czy planujecie Państwo mieć więcej dzieci?
Stosowanie w narzędziu własnym pytań rozstrzygnięć (czyli tych, które zaczynają się na Czy…?) wskazuje, że studentka/student nie bywali na moich wykładach. Na pytanie: czy dziecko kontaktuje się z ojcem?, masz odpowiedź tak/nie.
Kopiowanie pytań z pominięciem tegoż Czy…? wygląda niepoprawnie i takoż brzmi. Zamiast (jak sądzę oryginału) Czy Ewa ma koleżanki? Jest: Ewa ma koleżanki?
A wystarczyło (w wywiadzie): Diagnosta: Jakie zabawki lubi Zdziś? Matka - samochody policyjne i transformersy. A ile ich ma? Jakie? Z kim przyjaźni (koleguje się) Ewa?
Podobnie z pytaniami o czas. Np. Ile czasu spędzają państwo z dzieckiem? Czemu ma to służyć? Trudno określić (w godzinach, minutach) ile np. czasu spędza się przy komputerze. Określenia dużo, mało, średnio nie rozwiążą problemu diagnostycznego.
Ocena uwzględniała zasadność doboru i wykorzystania poszczególnych elementów diagnostycznych (np. osób, z którymi przeprowadza się wywiad).
Czyli - dziecko mieszka z babcią, więc z nią przeprowadzam wywiad.
Nonsensem jest wywiad z rodzicami w przypadku dziecka z problemami z kolegami w szkole lub wywiad z matką, która (jak czytam we wstępie) od pół roku nie mieszka w domu i nie wiadomo, gdzie jest. Jakiś cud, że się udało ją wypytać? Czy osoba pisząca pracę skopiowała inny fragment?
Większość studentek/studentów zapomniała, że można badać dokumenty (dziennik, świadectwa, orzeczenia z poradni) przy okazji rozmowy z wychowawcą (rodzicem, lekarzem).
Ciekawy był przypadek 70-letniego dziadka, inwalidy na wózku, mieszkającego w osobnej części domu.
Przy wywiadzie (rozmowie) „nie wyłączamy oczu” (obserwacja). Miałam twarde pytania, nijak nie korygowane w trakcie badania, chociaż po stronie respondenta był opór z odpowiedzią.
Procedura diagnostyczna miała przebiegać według prostego schematu, który studentka/student poznała/poznał w ramach zajęć. Czyli w każdej pracy powinna wystąpić: diagnoza właściwa (z konkluzją), prognoza (z konkluzją) i propozycje terapii (rozwiązania /wsparcia).
W większości prac nie było zaznaczonej struktury 3-elemetntowej ze wstępem.
Powinien być: zaznaczony problem (który wskazuje, po co mamy przeprowadzić diagnozę), diagnoza właściwa (czyli badania diagnosty, wybranymi metodami i narzędziami). Tu zawsze z konkluzją, czyli co wyszło, jak oceniasz sytuację. Na koniec prognoza i propozycje terapii.
Diagnozą właściwą (stwierdzeniem faktu) są wypowiedzi badanych, które koniecznie powinny być opatrzone uwagami badającego. Skoro rozmawiamy z kimś, to powinna się pojawić informacja, dlaczego ta osoba została wybrana, jak nawiązało się z nią kontakt, na które pytania odpowiadała chętnie, a z którymi był problem. Czyli opis zebranego materiału i warunków, w jakich wywiad miał miejsce (obserwacja). Prognoza to ocena przedstawionych informacji w kontekście postawionego problemu (np. zdolności). Czyli opis (konkluzja, charakterystyka) osoby badanej, z określeniem, czy rozwija zdolności?, W jakich zakresach? W jakich formach? Jakie ma możliwości?. Oczywiście w odniesieniu do struktury diagnozy. Prognoza jest na najbliższy czas (rok, dwa) a nie na późną dorosłość Terapia to wykorzystanie wiedzy badającego (studenta), czyli spisanie informacji o tym, w jakim zakresie można badanemu pomóc, wesprzeć, rozwinąć.
Oczekiwałam Prognozy. Kategorie Prognoza pozytywna i negatywna nie były wprowadzane w ramach przedmiotu, bo pojawiają się na wyższych latach. Cud, ze studenci I roku znają takie rozróżnienie.
Co ciekawe - miałam diagnozę dziecka zdolnego z prognozą negatywną - kliniczną (jeżeli dziecko nie będzie się rozwijało, to… depresja, zaburzenia, a nawet patologia)
Często w Prognozie następowało powtórzenie informacji zawartych wcześniej w stylu: 8-letnia dziewczynka, pochodząca z rodziny pełnej, mieszkająca w mieście, uczęszczająca do klasy… To niepotrzebne zajmowanie miejsca na kartce.
Pojawiały się prace z kategoriami: diagnoza genetyczna, d. fazy, d. celowościowa…O tym mówiłam na wykładzie, a studenci będą realizować na II lub III roku.
Na końcu miały być Propozycje terapii, których nie było, pojawiały się za to Wnioski, Podsumowanie albo po prostu kilka luźnych zdań bardzo chaotycznych refleksji.
Co ciekawe - w wielu pracach - bez względu na problem i zebrane dane - terapia była ukierunkowana na dziecko z nadpobudliwością psychoruchową, zaburzeniami emocjonalnymi lub dysleksją. Szczególnie dziwnie było to w przypadku diagnozy dzieci z problemem relacji w grupie, biedy czy apatii.
Praca miała być spójną i zwartą całością logiczną, służącą rozwiązaniu problemu, miało zatem wystąpić łączenie zjawiska z opisem i komentarzem, czyli odniesienie do wiedzy diagnostycznej.
Było gadulstwo, eseje i bajki diagnostyczne o wszystkim, czyli chaotycznie, nielogicznie .
Trudno było się zorientować, co jest jeszcze opisem zjawiska, bo komentarze pojawiały się w trakcie.
Określony problem nie był związany z diagnozą, a terapia skierowana jakby do innego dziecka
Pojawiały się sprzeczne informacje. Nie znam problemu (nie był podany na początku), z jednego wywiadu wychodzi, że dziecko jest agresywne, z drugiego, że apatyczne i nie ma słowa komentarza.
Pojawiały się dziwne zwroty w stylu: wypowiedzi dziecka są ubogie w słownictwo
Jeśli diagnosta ma wiedzę psychologiczną, to wie, że rodzice mają inne preferencje wychowawcze niż dziadkowie. Pytanie o zgodność jest bezzasadna.
Młody diagnosta nie jest jeszcze terapeutą, ale może zaproponować zalecenia do dalszej pracy. W tym miejscu pojawiały się sformułowania w stylu: „trzeba posłać dziecko na jakieś zajęcia”, „rozmawiać o problemie”, „angażować w różne sprawy”. Równie często wskazywane było odesłanie do specjalisty lub na terapię rodzinną. Jeżeli dziecko w trakcie diagnozy wykaże się zainteresowaniem np. komputerem, to w propozycjach można zaproponować dziecku zajęcia w kółku komputerowym ( a nie jakimś, czy sportowym). Jeżeli dziecko jest z biednej rodziny i nie ma książek to można zorganizować zbiórkę książek. Każdy przyniesie, co może (za zgodą rodziców), a ze wspólnej biblioteki mogą korzystać wszyscy (czyli w domyśle - to „nasze” dziecko). Jeżeli dziecko ma problemy z fizyką polecam książki S. Elbanowskiej, np. Jak zadziwić przedszkolaka tym co świeci, pływa, lata. Jeżeli dziecko ma problem z ortografią zajęcia z książką W. Gawdzika Ortografia na wesoło.
Zalecania terapeutyczne odbiegały od logiki. Jeżeli dziecko bardzo kocha ojca i za nim tęskni, to dziwne jest oczekiwanie, że pokocha ojczyma. Na dodatek w trakcie psychoterapii rodzinnej.
Jeżeli ojciec ma pracę wyjazdową (często za granicą) to na pewno nie będzie często (!) przebywał z dzieckiem.
Zaskakująca była propozycja terapii - wiem z opisu, że Dziadek (lat 70, inwalida na wózku), a w zaleceniach mam wskazanie, żeby tenże wyciągał dziecko na spacery z psem, zachęcił do pomagania mu w uprawie ogródka.
Jeżeli dziecko w rozmowie wspomina, że chciałoby mieć kotka to dziwi w terapii trzeba kupić mu jakieś zwierzątko.
Zakup zwierzątka niekoniecznie będzie istotny do wzmocnienia relacji z grupą rówieśniczą.
Jeżeli zjawisko jest pozytywne i uczeń jest ponadprzeciętny w danym zakresie to mówimy o wzmacnianiu zdolności (predyspozycji, umiejętności), czyli o zakresach pracy związanych z uczniem zdolnym. Przecież w pedagog nie tylko kompensuje braki, ale i wzmacnia. Czyli propozycje terapii powinny iść w stronę wzmocnień. Przypominam przy okazji, że kto nie idzie w przód ten się cofa.
Nie wolno było posługiwać się nazwiskiem osoby, to naruszenie ustawy o ochronie danych osobowych i etyki diagnozy. wystarczy np. Barbara J.
Podawanie nazwiska, adresu domowego czy placówki pojawiało się stanowczo za często
Styl pisarski miał być merytoryczny i naukowy
Nie był naukowy, co więcej, pojawiało się potoczne gadulstwo, opowiastki wspominkowe, błędy ortograficzne, stylistyczne.
Miło czytać, że X jest dzieckiem żywym. Z nieżywym ciężko przeprowadzić badania.
Nie udało mi się porozmawiać z dzieckiem, bo na zadawane pytania odpowiadało milczeniem…
Praca miała na pierwszej stronie wyglądać tak: Imię i Nazwisko, I rok studiów …Stacjonarnych/niestacjonarnych. Grupa … Praca kontrolna z Diagnostyki pedagogicznej dr Małgorzata Prokosz. Potem (na tej samej stronie) po linii odstępu zaczyna się Diagnoza pedagogiczna.
Bardzo często początek był OK., ale potem 1 wywiad - 1 strona, opis - 2 strona, 2 wywiad - 3 strona. Jeszcze każda kartka w oddzielnej foliowej koszulce. Bibliografia bez przypisów to nie bibliografia.
Miała być edycja, czcionka Times New Roman 12 punktów, odstępy pojedyncze (1 wiersz), marginesy 2,5.
Odstępy 1.5 wiersza (lub 2) i marginesy na 4 cm to więcej kartek, a niekoniecznie treści. Pomimo okularów widzę, nie trzeba było stosować większych czcionek.
Przy okazji - praca nie wyrównana do prawej i lewej (niewyjustowana) wygląda niestarannie. Pracę lepiej się czyta, jak ma wyodrębnione poszczególne części (jak w rozprawce).
Ilość stron miała być adekwatna do rozwiązania problemu. Zarówno zbyt krótka, jak i zbyt obfita (badanie „wszystkiego”) są niepoprawne. Praca miała być na temat.
Dobre prace mieściły się zazwyczaj w 3-4 stronach wydruku A4.
Pojawiały się takie na 2 strony, ale i na 5-12
Zaskakujące były prace z załącznikami bez komentarza piszącego. Chyba Autorzy wychodzili z założenia, że sama zrobię analizę. Tu pojawiały się też dziwne narzędzia (bez podania autora). Albo obrazek dziecka, bez odniesienia w tekście, po co był rysowany.
Praca miała być zgodna z zasadami etyki diagnostycznej.
Jak w pierwszym punkcie. Internet jest szerokim źródłem informacji, warto korzystać zeń, szukając np. nowych pozycji wydawniczych.
Korzystając z fragmentów cudzej pracy zawsze trzeba podać źródło, gdyż w przeciwnym razie dokonuje się zawłaszczenia własności intelektualnej. Mówiąc wprost - wykonując czynność „kopiuj - wklej” kradniesz czyjąś pracę i popełniasz plagiat - podpisując takie dzieło swoim nazwiskiem.
Kopiowanie wykraczało poza zakres wiedzy, którą student posiada. O potrzebach i ich badaniu studentka/student dowiedzą się w dalszym procesie studiowania. Ciekawe, czy pojawi się wówczas stosowanie „mnemotechnik kinezjologicznych” czy„niezaspokojona potrzeba empatii”. Podobnie z diagnozą nadpobudliwości, ADHD ,(to nieco odmienne schorzenia), agresji, alkoholizmu czy dysleksji.
Kopiowanie szczególnie widać, gdy styl pisarski jest potoczny, z błędami, a nagle pojawia się merytoryczny wywiad, analiza dziecka na poziomie klinicznym lub wnioski do terapii napisane przez specjalistów. Lub gdy problem jest związany z relacjami w grupie, a terapia z dysleksją.
Jeżeli czytam o dziecku przedszkolnym, a w terapii mam zalecenie, żeby chodziło na zajęcia wyrównawcze w szkole to wychodzi, że albo diagnoza dotyczy dwóch osób, albo wystąpiło nieumiejętne kopiowanie.
Nielogiczna była diagnoza dziecka nadpobudliwego z terapią dla dziecka zdolnego.
Warto pamiętać, że współcześni nauczyciele potrafią korzystać z Internetu, w tym z wyszukiwarek.
Pamiętaj, że masz być dla podopiecznych wzorem etycznym, więc jeżeli jeszcze nie miałaś/miałeś świadomości, że tak robić nie wolno, to już wiesz, że nie. Za plagiat przy pracy licencjackiej (magisterskiej) odbiera się dyplom!
W zasadach etyki diagnostycznej był zapis, że diagnosta nigdy nie przekracza granic swoich kompetencji. Czyli jak się na czymś nie zna, to nie diagnozuje. Bardzo wiele osób o tym zapomniało.
To, co przedstawiłam dotyczy wielu prac. Stosując założone kryteria postawiłam kilka ocen 5.0, co wskazuje, że niektóre osoby przeczytały instrukcję, uważały na wykładach i ćwiczeniach, więc wykonały zadanie prawidłowo. Ale nawet przy dobrej pracy obniżałam ocenę, jeżeli pojawił się fragment skopiowany lub diagnoza była nie na temat (dotyczyła problemu, do którego diagnozowania nie było kompetencji). Kilku osobom podniosłam ocenę, za wartość merytoryczną, chociaż wyłapywałam ją z chaosu.
Przypominam, że ocena z pracy kontrolnej (jako domowej) nie podlega negocjacji i taką wpiszę do indeksu oraz bazy USOS. Jeżeli Autorka/Autor pracy uważa, że dostał/a za niską ocenę, a powyższe zestawienie jest nieprzekonujące - zapraszam do siebie na konsultacje - wskażę i objaśnię indywidualne błędy.
Małgorzata Prokosz