James G. Jensen
INNE SPOJRZENIE NA KROK PIERWSZY
O broszurze:
Broszura ta daje poszerzony obraz Kroku Pierwszego z programu Dwunastu Kroków powrotu do zdrowia AA. Mówi o potrzebie przyznania się do bezsilności wobec wszystkich substancji chemicznych poprawiających samopoczucie, osób uzależnionych od alkoholu.
O autorze:
James G. Jensen jest dyrektorem Programu w Centrum Leczenia Uzależnień Chemicznych szpitala Św. Józefa w St. Paul, Minnesota. Przedtem był naczelnym doradcą w Hazelden.
Uwagi wydawcy:
Wydawnictwo „Materiały Edukacyjne Hazelden” oferuje różnorodność informacji o uzależnieniach chemicznych i pokrewnych obszarach. Nasze publikacje niekoniecznie reprezentują Hazelden i jego programu, nie reprezentują też stanowiska żadnej ze wspólnot opartych na 12 Krokach.
SŁOWO WSTĘPNE
Stosowany na przestrzeni wielu lat program Anonimowych Alkoholików został uznany za jeden z najbardziej skutecznych programów dla alkoholików. Krok Pierwszy programu AA - konieczność rozpoznania istniejącego problemu - jest podstawową dla jakiejkolwiek próby powrotu do zdrowia, zajmuje też centralne miejsce w tym programie.
Jeśli zapoznający się z Pierwszym Krokiem ludzi ograniczają się tylko do rozpoznania socjalnych i materialnych skutków niezdolności do kierowania swoim życiem, pomijają najbardziej destrukcyjną część problemu.
Skupiając się tylko na tym w jaki sposób używani substancja chemiczna przeszkadza im w wykonywaniu codziennych obowiązków, widzą tylko tę część problemu, która i tak jest łatwo zauważalna dla otoczenia. Na swoje nieszczęście utwierdzają się w przekonaniu, że radząc sobie z codziennymi obowiązkom i zapewniając sobie w wystarczającym stopniu komfort materialny zachowują kontrolę nawet jeśli zdarza im się wypić lub zażyć „trochę za dużo”.
Być może jedynym w swoim rodzaju wkładem wnoszonym przez tę broszurę jest pogląd autora na drugą część Pierwszego Kroku, który może stać się podstawową częścią programu leczenia w Hazelden. Według tego poglądu niezdolność do (niemożność) kierowania życiem sięga poza socjalne i ekonomiczne skutki uzależnienia, a także, poza zachowania agresywne lub zaniedbywanie się osoby pijącej lub odurzającej się.
W tym poszerzonym obrazie, niezdolność do (niemożność) kierowania życiem ściśle wiąże się z utratą własnej godności i tożsamości istoty ludzkiej. Zdarza się przecież i tak, że jeszcze przed popadnięciem w alkoholizm ludzkim życiem próbują zawładnąć zniekształcone (chore) uczucia i emocje. Staje się więc niezwykle ważne , by ludzie zaczynali leczenie alkoholizmu wcześnie, zamiast czekać, aż dosięgnie o n momentu w którym niezdolności do (niemożności) kierowania własnym życiem nie da się już dłużej zaprzeczać.
Do niedawna zażywanie przepisanych przez lekarza leków (uspokajających itp.) w połączeniu z alkoholem, powodowało u wielu ludzi poważne problemy. Obecnie powszechnie zaakceptowano, że alkoholicy muszą uznać swoją bezsilność także wobec tych substancji chemicznych.
Jak podkreśla Jensen, ludzie uzależnieni chemicznie muszą zaakceptować swoje autodestrukcyjne pragnienie, by zażywać poprawiające ich samopoczucie chemikalia. Jansen tłumaczy, że ludzie uzależnieni chemicznie, chcąc uporządkować swoje życie, wyzdrowieć, muszą uznać fakt, że ich życie wewnętrzne, duchowe, ma większe znaczenie niż wszelkie zewnętrzne czynniki materialne i zachowania z nimi związane. Osoba chemicznie uzależniona musi nauczyć się rozpoznawać jak kontrolowane uczucia wobec siebie i innych wpływają na jej zdrowienie.
Dyskusja o bezsilności i niezdolności do (niemożności) kierowania swoim życiem zawarta w tej broszurze wychodzi w niektórych sprawach poza tradycyjne interpretacje Pierwszego Kroku. Interpretacja autora być może jest kontrowersyjna. Mówi o uzależnieniu chemicznym w połączeniu z uzależnieniem alkoholowym i próbuje rozwinąć pojęcie bezsilności i niezdolności do (niemożności) kierowania życiem poza zwykłą kontrolę nad substancją. Ze względu na unikalność tego materiału Wasze komentarze będą mile widziane.
Wydawca
WPROWADZENIE
Artykuł ten jest o pierwszym kroku na drodze do uwolnienia się od uzależnienia chemicznego. Uściślając, jest o Pierwszym Kroku z programu Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików, przyznanie, że istnieje problem. Krok Pierwszy stwierdza „Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem”.
W okresie, który upływał na dosłownym rozumieniu tego Kroku, stawało się coraz bardziej oczywiste, że alkoholicy są bezsilni nie tylko wobec alkoholu. W fakcie, że są bezsilni także wobec wszelkich narkotyków i substancji chemicznych zmieniających ich nastrój i dających poczucie zadowolenia tkwi ich potrzeba (pragnienie, chęć) zmieniania swego samopoczucia. Tym samym stawało się oczywiste, że ludzie których pierwotnym uzależnieniem były narkotyki, są w wysokim stopniu zagrożenie nałogowym alkoholizmem. To o czym tak naprawdę mówimy, to złożone lub wybiórcze uzależnienie chemiczne. Osoba uzależniona chemicznie na ogół przedkłada określoną substancję chemiczną nad inne, lecz jeśli nałogowiec nie ma dostępu do ulubionego środka, zadowala się innymi, które uda mu się zdobyć. Podstawową potrzebą jest zmiana lub poprawa samopoczucia i każdy związek chemiczny spełniający to zapotrzebowanie, jest akceptowany.
W związku z tak poszerzoną koncepcją uzależnienia jako stan umysłu, do którego odnosimy Krok Pierwszy użyte dalej sformułowania odnoszą się zazwyczaj do osoby uzależnionej od jakiejkolwiek substancji psychoaktywnej i nie ograniczają się do alkoholików i alkoholizmu.
BEZSILNOŚĆ
Pomijając fakt, że używanie odurzających środków chemicznych przeszkadza uzależnionym we właściwy sposób kierować swoim życiem, bezsilność nałogowców wyraża się w niezdolności do zaprzestania lub odpowiedniego kontrolowania użycia tych środków. Silne pragnienie użycia alkoholu i/lub innych środków chemicznych, spycha na dalszy plan rodzinę, pracę, życie społeczne i towarzyskie, nieistotne też stają się szkody dla zdrowia fizycznego, psychicznego i emocjonalnego.
Definicja ta może wydawać się prosta i jasna . Jednak niezdolność do jej pełnego zrozumienia, zaakceptowania i przyjęcia jest początkowo dla wielu osób chemicznie uzależnionych, największą przeszkodą na drodze do wyzdrowienia. Tradycyjna postawa społeczeństwa, polegająca na piętnowaniu i zawstydzaniu każdego dotkniętego tym szczególnym schorzeniem, jest w jakimś stopniu winna niechęci a by przyznawać się do bezsilności. W pewnych sferach „umiejętność korzystania z trunków” uznawana jest za oznakę męskości i przynależności do „lepszego towarzystwa” zaś brak tej cechy uchodzi za niemęski i nieprzystojący damom, objaw słabości moralnej. Osoba uzależniona od narkotyków innych niż alkohol musi nie tylko stawić czoła temu sposobowi myślenia, a także etykietce „naćpany czubek„ i możliwości wplątania się w działalność przestępczą. Ponadto jest wiele praktycznych przyczyn takich jak: możliwość prowadzenia pojazdów, ubezpieczenia na życie, zachowania pracy, które osoba ta mogłaby utracić w wyniku przyznania się do bezsilności wobec zmieniających samopoczucie chemikaliów.
Lecz nawet jeśli postawa społeczności wydaje się chwilowo utwierdzać osobę chemicznie uzależnioną w ukrywaniu problemu i jego zaprzeczaniu, to tak naprawdę jest ona mniej ważna w porównaniu z prawdziwymi, osobistymi powodami zaprzeczania. Oto, gdzie, jak się wydaje, tkwi szaleństwo choroby uzależnienia. Jak ludzie mogą ignorować rady lekarzy, którzy mówią im że dalsze używanie alkoholu i/lub innych narkotyków poważnie uszkodzi ich zdrowie albo ich zabije? Jak może ktoś zagrożony utratą dobrej pracy z powodu używania chemikaliów zmieniających jego świadomość ignorować to zagrożenie? Jak może ktoś, kto staje przed możliwością utraty rodziny, spowodowanej piciem czy zażywaniem narkotyków nie zważać na takie zagrożenie? Jak może ktoś, kto stwarza zagrożenie dla życia swojego i innych prowadząc pojazd „pod wpływem”, ignorować takie niebezpieczeństwo? Jak mogą ludzie, którzy pijąc lub zażywając, stale narażając się na fizyczne i psychiczne męki kaca, nie wycofać się z tej formy autodestrukcji? Czy ci ludzie pozbawienie są rozumu lub uczuć? Czy tym ludziom na niczym nie zależy? A może są bezsilni do robienia czegokolwiek poza tym?
Myślimy, że prawdą jest, iż ludzie ci posiadają rozum, uczucia i że im zależy. Są jednak bezsilni aby robić cokolwiek poza tym. Zaprzeczanie bezsilności jest obłędem nałogowców. Odmowa, by stawić czoła rzeczywistości i przyjęcia jej, również jest obłędem. Pragnienie użycia środków zmieniających samopoczucie, wypiera całą logikę, uczciwość i jakiekolwiek inne myślenie. Pragnienie to sprawia, że używający jest bezsilny wobec tych środków, i wymaga zaprzeczenia tej bezsilności. Pragnienie (potrzeba) ta jest silniejsza niż tylko zły nawyk, jest tak silna, gdyż jest chorobą. Oto gdzie zaczyna się niezdolność do kierowania swoim życiem.
NIEZDOLNOŚĆ DO KIEROWANIA SWOIM ŻYCIEM
Kiedy myślimy o Kroku Pierwszym, myślimy o początku procesu powrotu do zdrowia z choroby uzależnienia chemicznego.
Tak jak w procesie powrotu do zdrowia z każdej choroby powinniśmy zajmować się przyczynami problemu. Jest bardzo ważne, by położyć nacisk (zwrócić uwagę) na właściwe miejsce. W pierwszym liście do Tymoteusza mówi się, że „miłość do pieniędzy jest przyczyną wszelkiego zła”. Czasem, nietrafnie, mówi się, że „pieniądze są przyczyną wszelkiego zła”, gdyż w tak sformułowanym zdaniu błędnie określamy przyczynę. W drugiej wersji ważny staje się nieożywiony, bezduszny środek wymiany. Całkowicie przeoczona zostaje natomiast niezdrowa miłość do pieniędzy, doprowadzająca ludzi do porzucenia myślenia, logiki i uczciwości.
Takie samo uzasadnienie bywa czasami stosowane wobec uzależnienia chemicznego. Jeśli myślimy, że przyczyną problemu są zmieniające samopoczucie chemikalia a nie chęć ich użycia nacisk kładziemy na niewłaściwe miejsce. Jeżeli uzależniona chemicznie osoba w ten sposób podchodzi do pierwszego kroku procesu powrotu do zdrowia, może mieć przeświadczenie, że problem tkwi w fakcie, iż pije i/lub zażywa zbyt dużo. Uważa, że problem zostanie rozwiązany, gdy potrafi z używania zrezygnować. Może być przekonana, że przyczyną problemu są kłopoty rodzinne, napięcia w pracy czy też miejsce zamieszkania (otoczenie).
Wierzy, że kiedy one ulegną zmianie, zdoła opanować uzależnienie. W rezultacie ludzie uzależnieni chemicznie widzą w sobie ofiary zarówno „wódy” czy „prochów” jak i niesprzyjających okoliczności.
Tak myślący, może prawdopodobnie chętnie przyznać się do bezsilności wobec chemikaliów i przyznać także, że traci zdolność do kierowania życiem. Jednak nałogowiec, może także wygodnie dla siebie, unikać bolesnej konieczności by przyjąć odpowiedzialność. Odpowiedzialność ta wymaga rozważenia czy alkohol i narkotyki mogące być używanymi przez nieuzależnionych chemicznie ludzi są naprawdę źródłem problemu, czy jest nim nieodparta potrzeba ich użycia przez konkretną osobę. Pragnienie użycia środków chemicznych jest „wadą charakteru”, o której usunięcie z naszego życia, pokornie prosimy Boga w programie AA.
Kroki w Programie AA nie są skierowane na usunięcie ze świadomości alkoholu i innych zmieniających samopoczucie chemikaliów, lecz na naprawienie (wyeliminowanie) naszej obłędnej potrzeby ich używania.
Mając to na uwadze, ważne jest nie tylko przyznanie się osoby uzależnionej do bezsilności wobec chemikaliów, ale również swoich wad. Osoba używająca owych środków chemicznych, traci dwa ważne czynniki decydujące o uporządkowanym, wolnym od chemikaliów życiu. Pierwszy to, zdrowa - wypływająca z poczucia swojej godności, samoocena. Drugi to zdolność do rozpoznawania uczuć i dzielenia się z nimi w pozytywny dojrzały sposób.
Wydaje się, że to co ludzie odczuwają wobec siebie samych ma wielki wpływ na sposób w jaki traktują alkohol oraz narkotyki i w jakim stopniu potrzebują użycia tych środków, a także czy popadają w uzależnienie od nich czy też nie. Wydaje się również że to czy osoba zdolna jest konstruktywnie rozpoznać uczucie strachu, nadmiernej dumy, winy, litości nad sobą, rozżalenia, czy też pozwoli by napór tych uczuć spychała ją na pozycje obronne, jest decydującym czynnikiem w rozwoju uzależnienia chemicznego.
Jeśli uzależniona chemicznie osoba, nie potrafi poradzić sobie z uczuciami nieuzasadnionego strachu, może stać się ono do tego stopnia przesadne i obsesyjne, że nawet tak proste czynności jak wyjście do pobliskiego sklepu , czy też odebranie telefonu, stają się niewykonalne bez uprzedniego zażycia zmieniających samopoczucie chemikaliów.
Przesadna duma sprawia, iż osoba chemicznie uzależniona czuje się w obowiązku nigdy nie zawieść w żadnym działaniu, ukrywać i zaprzeczać najzwyklejszej ludzkiej słabości, by nie stracić uznania w oczach innych. Środki chemiczne pozwalają jej uzyskać poczucie, że spełnia postawione sobie wymagania.
Również poczucie winy spowodowane świadomością, że udaj kogoś kim tak naprawdę nie jest, uzależniony próbuje zagłuszyć używając środków chemicznych. W efekcie próby uciszenia konfliktów i bycia miłym dla innych, osoba uzależniona, pozwala innym dominować. Wówczas staje się pełna rozżalenia, pozwala innym dominować. Wówczas staje się pełna rozżalenia i litości nad sobą dlatego, że inni robią to do czego sama ich zachęciła. To z kolei dostarcza wystarczającego usprawiedliwienia, aby uciekać się do alkoholu lub innych środków, w celu poprawy samopoczucia. We wszystkich tych przypadkach, osoby chemicznie uzależnione zezwalają uczuciom na przejęcie kontroli nad nimi. Poprzez zwiększenie zapotrzebowania na środki chemiczne, by rozładować niepokoje i frustrację, same stwarzają zależność od tych środków.
Przyjęty przez nas sposób rozumowania nie zamierza zaprzeczać żadnym możliwym fizycznym postaciom uzależnienia chemicznego. Przeczuwamy jednak, że może on mieć duże znaczenie dla chorych, którzy poszukują sposobu na opanowanie uzależnienia.
Doświadczenie wielu chemicznie uzależnionych ludzi w AA, którzy opanowali chorobę, wydaje się potwierdzać konieczność, by nałogowcy uczciwie i szczerze przyjrzeli się sobie samym. Oni pełni lęków, rozżalenia, egocentryzmu, litowania się nad sobą, niechęci do siebie. tak naprawdę są ludźmi, którzy w odruchu obronnym zaprzeczają wszystkiemu o czym tu mówimy, uciekają się do zmieniających samopoczucie chemikaliów w daremnym wysiłku by wspierać to zaprzeczanie i by złudzenie wydawało się rzeczywistością. Osoba dojrzała potrafi radzić sobie z takimi uczuciami, nawet jeśli dopuściwszy je odczuwa niepokój i frustrację. Ludzie chemicznie uzależnieni w odruchu obronnym zaprzeczają takim uczuciom, uciekają się „strzelając drinka” „łykając prochy” lub „dając w żyłę”. Potrzeba zmiany tych uczuć za wszelką cenę, jest częścią niezdolności do kierowania swoim życiem.
Nikt oczywiście nie obiera takiej drogi celowo nawet jeśli wszyscy pragniemy mieć dobre samopoczucie. Może to być przypadłość wrodzona lub nabyta wskutek wpływu otoczenia, albo też wskutek kombinacji obu tych czynników. Lecz pytanie „jak” i „dlaczego” nie jest ważne w procesie powrotu do zdrowia. Człowiek nie musi wiedzieć jak i dlaczego złamał nogę, ażeby skutecznie ją leczyć.
Najważniejszą sprawą jest rozpoznanie i przyznanie, że istnieje nieodparta potrzeba używania zmieniających samopoczucie chemikaliów, oraz że osoba dotknięta takim nieszczęściem, pozostawiona sama sobie jest bezsilna i potrzebuje pomocy.
HISTORIE PRZYPADKÓW
Na przykład: 67-letni nadużywający zgłosił się na leczenie przyznając, że w ciągu ostatniego roku utracił wszelką kontrolę nad swoim piciem. Na próżno podejmował wysiłki by przestać. Człowiek ten był bezsilny wobec alkoholu i potrzebował pomocy. Jego dzieci potwierdziły oświadczenie ojca, nie mogły jednak zrozumieć co się z ich rodzicem stało. Przez 40 lat ich rodzic był osobą zrównoważoną, solidną w pracy, sumienną i odpowiedzialną. Wstrzemięźliwie używał alkoholu i nigdy nie uciekał się do pigułek czy innych środków medycznych przy błahej niedyspozycji czy bólu. Lecz teraz został zdiagnozowany jako alkoholik. Rodzina nie mogła zrozumieć jak w tak krótkim okresie czasu osoba wolna od nałogów, uzależniła się od alkoholu?
Podczas leczenia okazało się, że nadużywający dwa lata wcześniej przeszedł na emeryturę po długoletniej pracy a później zmarła jego małżonka. W stosunkowo krótkim okresie czasu stracił więc dwie bardzo ważne podpory swego życia. Po raz pierwszy stanął przed koniecznością zmierzenia się z uczuciami osamotnienia i nudy. Musiał zmierzyć się również z uczuciami „bycia nikomu niepotrzebnym” oraz że nic nie jest warte zachodu. Kontrolę nad nim przejęły: strach i obawa przed przyszłością, rozżalenie, litość nad sobą z powodu śmierci małżonki na równi z uczuciem bycia nikomu niepotrzebnym. Nigdy dotąd jego zdolność do radzenia sobie z takimi uczuciami nie była wystawiona na próbę. Zabrakło mu zdrowego poczucia własnej godności i zdrowej samooceny, by w dojrzały w sposób przyjąć uczucia i pokierować nimi. Zamiast ego „odkrył” alkohol, ten sam alkohol, którego dotąd używał wstrzemięźliwie i o którym był zdolny był mówić „mogę go wypić lub nie”.
Lecz teraz alkohol zaczął mieć dla niego inne znaczenie. Odkrył, że alkohol zdawał się rozpraszać lęki, rozwiać poczucie samotności i nudy, sprawił, że znów wszystko stawało się warte zachodu. Teraz alkohol spełniał jego podstawowe potrzeby. To co zaczęło się jako przypadkowe spełnienie potrzeby chwili, urosło do silnej codziennej zależności. W rezultacie niezdolność nadużywającego do właściwego kierowania uczuciami prowadzi do próby sztucznego kierowania nimi. Środkiem, który w tym pomaga jest zmieniający samopoczucie związek chemiczny - alkohol. Zarodek do niezdolności do kierowania swoim życiem zdawał się tkwić tam cały czas, czekając na sprzyjające do rozwoju warunki. Chcąc opanować problem nadużywający nie musi wiedzieć o wszystkich „jak” i „dlaczego” swego uzależnienia, powinien jednak uświadomić sobie, że uczucie , iż „nic nie jest warte zachodu” wypływa z jego niskiej samooceny. Powinien też zrozumieć, że uczucia rozżalenia i litości nad sobą burzą jego spokój wewnętrzny są pożywką dla uzależnienia. Jeśli chce zachować trzeźwość i rozsądek nie może pozwalać sobie dłużej na takie uczucia. Powinien sobie również uświadomić, ze potrzebny mu jest nowy program (sposób) na dalsze życie. Dajemy liczne przykłady ludzi chemicznie uzależnionych, w różnym wieku, różnej płci, uzależnionych od alkoholu i/lub innych środków chemicznych. Zewnętrzne okoliczności, które wpłynęły na rozwój ich uzależnienia różnią się bardzo. Wewnętrznie przyczyny problemu uzależnienia, we wszystkich przypadkach , maja te same podstawy.
Czterdziestoletnia, prowadząca gospodarstwo domowe, żona odczuwa silną urazę do swojego dominującego nad nią męża, który uważa, że „zawsze ma racje”. Jego pewność siebie i sukcesy nakładają się na jej uczucie rozżalenia i przeświadczenia i ż mu nie dorównuje utwierdzają ja w przekonaniu, że „nie mogłaby bez niego żyć”, że „sama nie da sobie rady w życiu”. W jej daremnych usiłowaniach by czuć się „prawdziwą kobietą” próbowała pozamałżeńskich stosunków. To oczywiście tylko spotęgowało poczucie winy. Zaczęła szukać ulgi w alkoholu i środkach uspokajających, uzależniając się od nich.
Trzydziestoparoletni przedsiębiorca na kierowniczym stanowisku. Który pozycję zawdzięczał swojej ciężkiej pracy zawsze miał wrażenie, że ludzie go nie lubią. Desperacko więc zabiegał o powszechną akceptację. Wypłacał wyższe uposażenia, lepiej zabezpieczał inne potrzeby swoich pracowników niż jakikolwiek inny biznesmem w branży, jednak stale towarzyszyło mu uczucie, że pracownicy go nie lubią i nie akceptują. Nigdy też nie ożenił się, gdyż wydawało mu się, że żadna kobieta go nie pokocha. Był sfrustrowany i pełen litości nad sobą., gdyż mimo wysiłków, które sporo go kosztowały, aby podobać się innym, nadal czuł, że go odrzucają. Pielęgnował więc w sobie silną urazę do ludzi w ogóle. Zaczął szukać pociechy w alkoholu i uzależnił się od niego.
Rozważymy przypadek 18-letniej uzależnionej od narkotyków kobiety z jej powierzchownym buntem i jednoczesną widoczną obojętnością na wszystko co się wokół niej dzieje. Osoba ta byłą samotna, wewnętrznie wystraszona i całkowicie przytłoczona perspektywą, że będzie musiała poradzić sobie w świecie, w którym nikt jej nie rozumie. Godziła się by inni myśleli o niej raczej jako o leniwej, niż poznali prawdę, iż bała się ubiegać o cokolwiek i z kimkolwiek konkurować, nie miała przecież doświadczenia życiowego. Nigdy nie uczyła się jak z całą powagą i odpowiedzialnością traktować innych i być prze nich traktowaną. Narkotyki dostarczały jej jedynej tożsamości jaką miała „nałogowej narkomanki”. Obwiniała swoich rodziców o to, że dawali jej zbyt dużo, albo zbyt mało. Miała uczucie wielkiej litości i żalu nad sobą, gdyż wydawało jej się , że świat potraktował ją niesprawiedliwie. Wobec tego czuła się usprawiedliwiona eksperymentując z narkotykami, które dawały jej uczucie zadowolenia i uzależniła się od nich.
PODSUMOWANIE
Alkohol i inne narkotyki nie wytwarzały niezdolności do kierowania własnym życiem chemicznie uzależnionych ludzi. Początkowo alkohol i narkotyki wydawały się dostarczać rozwiązania dla wewnętrznej niezdolności do radzenia sobie z uczuciami, którą ludzie ci i tak byli już obarczeni. Używanie tych środków chemicznych sprawiało tylko, że uczucia takie, stawały się mniej ważne. W końcu ludzie ci musieli zrozumieć, że zniekształcając uczucia i wypaczając samoocenę przy pomocy zmieniających samopoczucie chemikaliów nie zdołają rozwiązać swoich problemów i pozbyć się swoich wad. Alkohol i narkotyki poprzez współudział w nich niezdolności do kierowania swoim życiem, pozbawiają ich możliwości rozwijania pozytywnych postaci zdrowej samooceny, której niepotrzebne są zmieniające samopoczucie chemikalia.
Zrozumienie tego jest niezbędne, by zawarte w Kroku Pierwszym przyznanie się do bezsilności, miało pełne znaczenie. Myślimy, że uświadomienie sobie tego przez chemicznie uzależnionych ludzi, doprowadzi do odkrycia, że jeśli ich przyznanie się do bezsilności i niezdolności do kierowania swoim życiem jest szczere, nieuniknionym jest by ulegli i by Program AA stał się ich sposobem życia. Ten sposób życia, uniemożliwia (wyklucza), używanie zmieniających samopoczucie chemikaliów. Używanie bowiem takich chemikaliów może doprowadzić do zachowań związanych z naturą zdolności do kierowania swoim życiem. Używanie ich, pozbawia też chemicznie uzależnionych ludzi rzeczywistej potrzeby (konieczności) by dorośli do dojrzałego kierowania swoimi uczuciami i osiągnięcia poczucia własnej godności.
1