pragmatycystyczny postulat, STUDIA, Filozofia nauki


Pragma(tycys)tyczny postulat przezwyciężenia

akryterialności klasycznej definicji prawdy

Veritas est adaequatio intellectus et rei - wyrażona w tej szacownej formule korespondencyjna istota prawdy wyznacza sens naszego poznania; wiemy coś tylko wtedy, gdy nasza wiedza jest zgodna z rzeczywistością. Trudno sensownie podważać treść klasycznej definicji prawdy (dalej: KDP); jej zasadniczym mankamentem jest natomiast całkowita akryterialność. W tzw. „klasycznym” pojęciu prawdy nie zawiera się bowiem żadne kryterium prawdziwości; nawet jeżeli wiemy, że prawda polega na korespondencji intelektu z rzeczą, to wciąż nie wiemy kiedy nasze przekonania są zgodne z rzeczywistością, a kiedy nam się tak tylko wydaje. Akryterialność KDP prowadzi więc prosto „w objęcia sceptyka”; jej przezwyciężenie wydaje się naczelnym zadaniem epistemologii.

W artykule „O klasycznym pojęciu prawdy” profesor Stanisław Judycki przedstawia „opis głównych aspektów dyskusji nad pojęciem prawdy w XX wieku” oraz krytyczną analizę prezentowanych stanowisk. Podsumowując swoje rozważania formułuje m.in. następujące wnioski:

  1. „Jakkolwiek wyglądałyby trudności w interpretacji takich pojęć jak korespondencja, nośnik prawdy czy fakt, to nasza intuicja, że prawda polega na zgodności sądu z faktem do którego się odnosi, pozostanie na zawsze naszą jedyną interpretacją istoty prawdy (…) spór o prawdę może dotyczyć tylko kwestii, czym jest kryterium prawdy, a nie tego czym jest prawda.”

  2. „Wydaje się, że jedynymi stanowiskami, które adekwatnie traktują kwestię kryterium prawdy, są sceptycyzm i fundacjonalizm. Ten ostatni musi jednak wykazać, że istnieje takie uprawomocnienie sądów bazowych, które z jednej strony nie jest koherencjonistyczne, z drugie zaś wystarczająco silne, aby wykluczyć tzw. hipotezy sceptyczne i zarzuty ciągu w nieskończoność w uzasadnianu.”

  3. „Pragmatyzm nie może stanowić w tej dyskusji osobnego stanowiska, a to głównie ze względu na niejasność pojęcia praktyki.”

Przyjąłem powyżej, że pierwszej spośród przytoczonych tez nie można sensownie kwestionować. W mojej pracy ośmielam się natomiast rozwinąć drugie i zniuansować trzecie z cytowanych twierdzeń. Zamierzam bowiem argumentować, że [1] fundacjonalizm „nie radzi” sobie ze sceptycyzmem, oraz że
[2] ciekawą propozycją przezwyciężenia akryterialności KDP jest pragmatycystyczny postulat „uzupełniającego doświadczenia”.

Fundacjonalizm antysceptyzyzmem?

Na gruncie KDP tylko te z naszych sądów są prawdziwe, których treść jest zgodna z faktami. Sceptyk głosi tymczasem, że nie potrafimy wskazać na żadne kryterium owej zgodności. Aby przezwyciężyć akryterialność KDP fundacjonalista funduje więc swoje przekonania na sądach bazowych, dla których nie znajduje sensownych racji wątpienia. Według fundacjonalisty posiadamy bowiem zdolność bezpośredniego ujęcia treści apodyktycznie zgodnej z rzeczywistością. Wydaje się jednak, że sceptykowi to nie wystarcza; aby wykluczyć zarzuty sceptyczne fundacjonalista powinien raczej wykazać, że sądy bazowe posiadają takie cechy, które co najmniej zawieszają sensowność wątpienia w treść tego sądu. Jeżeli bowiem sąd bazowy nie jest niepowątpiewalny, to fundacjonalista wznosi gmach swojej wiedzy na poznawczym piasku probabilizmu. Pojawia się zatem wątpliwość: czy aby na gruncie fundacjonalizmu możliwe jest wskazanie przezwyciężającego sceptyczne hipotezy apodyktycznego kryterium prawdy?

Wydaje się, że jedynym możliwym wyznacznikiem prawdziwości sądu bazowego (typu: „myśl istnieje” lub „przeżywam widzenie druku na papierze”) jest intuicyjna oczywistość (np. „jasność i wyraźność”). Jednakże antysceptycznie doniosła oczywistość dostępna jest wyłącznie w trybie cogito. Tymczasem z faktu, że coś jest subiektywnie oczywiste, nie wynika, że jest obiektywnie prawdziwe. Jeżeli więc fundacjonalista nie chce „zawisnąć” w subiektywizmie, to powinien już w punkcie wyjścia wskazać na takie cechy oczywistości, które pozwalają intersubiektywnie odróżnić sądy prawdziwe od sądów pozornie prawdziwych, albo wskazać na inne niż oczywistość niepowątpiewalne wyznaczniki prawdziwości sądu bazowego.

Wydaje się zatem, że jeżeli fundacjonalista poważnie myśli o przezwyciężeniu sceptycyzmu, to powinien przezwyciężyć sceptycyzm już w punkcie wyjścia. Niestety ciąży tam na nim nie tylko „problem mostu”, ale i zarzuty koherencjonistów w typie argumentów Sellarsa. Antykoherecjonistycznie usposobiony fundacjonalista powinien zatem wykazać możliwość bezpośredniego poznania; ani treść sądu, ani fakt osądzany, ani zgodność treści z faktem, ani też oczywistość nie mogą być w żadnym stopniu wyznaczone czynnikami apriorycznymi.

Wobec zasadności zarzutów sceptycyzmu i koherencjonizmu onus probandi spoczywa w punkcie wyjścia na fundacjonaliście. Sceptykowi i koherencjoniście nie wystarczy oczywista prawdziwość sądów bazowych; fundacjonalista powinien konkluzywnie wykazać, że sąd bazowy jest koniecznie prawdziwy i że prawdziwość ta jest wyznaczona wyłącznie zgodnością intelektu z rzeczą. Gdyby nawet mu się to udało, to i tak pojawia się problem kolejny: jak z sądu prawdziwego wyprowadzić system prawdziwych i uzasadnionych sądów peryferyjnych? Jeżeli nasza wiedza ma być uzgodniona z rzeczywistością, to fundacjonalista zmuszony jest posłużyć się jakimś kryterium prawdy dla uprawomocnienia poszczególnych sądów peryferyjnych jakoś ufundowanych na sądzie bazowym. Wydaje się, że pozostaje mu w tym miejscu alternatywa: logiczna spójność z sądem bazowym lub intuicyjna oczywistość treści sądów peryferyjnych (albo „zasada możliwie najlepszego wyjaśnienia”, czyli jedno i drugie). Pierwsze rozwiązanie jest jednak „mocno” koherencjonistyczne, zaś „intuicyjna oczywistość” i „zasada możliwie najlepszego wyjaśnienia” nawet nie podważają hipotez sceptycznych.

Podsumowując: jeżeli jedyną niepowątpiewalną cechą sądu bazowego jest oczywistość, to fundacjonalista staje na rozdrożu: albo założy, że oczywistość jest cechą wszystkich sądów prawdziwych, albo wyprowadzi jakoś z sądu oczywistego treści wszystkich sądów prawdziwych. Pierwsze rozwiązanie wyda się sceptykowi całkowicie naiwne, w drugim zaś fundacjonalista powinien nie tylko dowieść niepowątpiewalności reguł wyprowadzania, ale i wykazać, że każdy z wyprowadzonych sądów jest zgodny z rzeczywistością. W obu przypadkach musi też udowodnić, że oczywistość sądu jest wyznaczona wyłącznie poprzez zgodność jego treści z rzeczywistością, nie zaś przez jakieś aprioryczne czynniki w podmiocie. Odnoszę wrażenie, że oba wyjścia są dla fundacjonalisty „nazbyt awaryjne”.

Czy ufundowany na sądach bazowych system sądów peryferyjnych jest zgodny z rzeczywistością? Czym fundacjonalista odróżni nieoczywiste sądy prawdziwe od sądów paradoksalnie oczywistych? Czy intuicyjna oczywistość jest jedynym kryterium prawdziwości? Czy na gruncie fundacjonalizmu możliwa jest wiedza pewna? Dopóki fundacjonalista nie „poradzi sobie” ze sceptycyzmem, dopóty nie przezwycięży akryterialności KDP; dopóki fundacjonaliści nie wskażą innych niż oczywistość (nieznanych dziś jeszcze) niepowątpiewalnych wyznaczników prawdziwości sądów bazowych oraz niezawodnych reguł wyprowadzania i testowania sądów peryferyjnych, dopóty fundacjonalizm pozostanie równie nieoperatywny jak sama KDP.

Peirce to nie Rorty

Fundacjonalista może mieć zatem poważne trudności z uprawomocnieniem sądów bazowych w stopniu przezwyciężajacym moc hipotez sceptycznych. W dalszej części pracy zamierzam bronić tezy, iż przezwyciężenie sceptycyzmu jest możliwe dopiero na gruncie fallibilizmu Charlesa Sandersa Peirce'a.

Zanim jednak przedstawię pragmatycystyczny postulat przezwyciężenia KDP, zamierzam opisać teoretyczną przepaść jaka dzieli pragmatycystyczny realizm Charlesa Peirce'a od neopragmatycznego antyrealizmu Richarda Rorty'ego. W cytowanym artykule profesor Judycki traktuje bowiem obu tych myślicieli z jednakową rezerwą, nazywając ich rzekomo wspólne stanowisko antyrealistycznym i sceptycyzyjącym.

„Antyrealizm współczesny ma sens prawie wyłącznie agnostyczny. To, że prawda może być zdefiniowana w terminach wyłącznie epistemicznych, oznacza (w duchu Ch. S. Peirce'a), że prawdziwość zdań jest równoważna ze zgodą kompetentnych w danej dziedzinie wiedzy, a nie to, że zdania te korespondują ze światem samym w sobie.”

Tym, co zasadniczo łączy Charlesa Peirce'a z Richardem Rorty jest kraj pochodzenia i antyfundacjonalizm. Wprawdzie obaj myśliciele zaliczani są do nurtu pragmatycznego, tym niemniej na samej nazwie podobieństwa się właściwie kończą. Uważam, że nazywanie Peirce'a antyrealistą oparte jest na nieporozumieniu. Aby uprawomocnić taką tezę zestawiam poniżej poglądy obu pragmatystów, koncentrując się na koncepcji prawdy i uprawomocnienia epistemicznego.

„Dwoma najważniejszymi celami krytyki neopragmatyzmu są fundacjonalizm i korespondencyjna teoria prawdy.” Richard Rorty jest zdecydowanym antyfundacjonalistą, przy czym, co symptomatyczne, unika bezpośredniej polemiki z fundacjonalistami, „gdyż argumenty zakładałyby istnienie wspólnych założeń.” Jego zdaniem fundacjonalizm jest stanowiskiem niepotrzebnym, błędnym, a nawet aroganckim, ponieważ codzienna praktyka nie potwierdza istnienia żadnych uprzywilejowanych reprezentacji, zaś każdy sąd jest nieuchronnie zapośredniczany przez pryzmat sądów już uznanych. Parafrazowanie argumentacji Sellarsa nie oznacza jednak sympatii dla koherencjonizmu. Rorty jest bowiem nie tyle przeciwnikiem fundacjonalizmu, co przeciwnikiem usystematyzowanej refleksji metaprzedmiotowej. W miejsce stanowisk „tradycyjnej epistemologii” nie proponuje więc żadnego nowego stanowiska, ale coś, co nazywa „epistemologicznym behawioryzmem”. Stanowczo podkreśla, że nie jest to teoria, ale „twierdzenie”, wedle którego uzasadnienie naszych przekonań ma charakter ściśle „demokratyczny”; wiedza jest niczym innym jak synergetycznym rezultatem spontanicznego dyskursu wspólnoty ludzkiej, nauki i zdrowego rozsądku.

Zasadniczą tezą antyrealizmu Richarda Rorty jest krytyka KDP; „głównym zarzutem wobec tej teorii jest to, że nie ma żadnego sposobu na dostarczenie adekwatnego ujęcia korespondencji.” Krytyka ta ma charakter erystyczny i zasadniczo kontestatorski; ściśle rzecz ujmując Rorty nie krytykuje KDP tylko ją skreśla. Paradoksalnie skreślenie to nie przekreśla sensowności antyrealistycznych postulatów, które sam Rorty woli jednak tytułować „metaforami”. Podstawowe intuicje antyrealizmu zgrabnie wyraża propagowany przez Hilarego Putnama slogan: „umysł i świat razem tworzą świat i umysł”. Zdaniem Rorty'ego nie możemy bowiem odróżnić tego, co kategorialne ontycznie od tego, co kategorialne językowo; język jest fundamentalnym instrumentem naszych myśli i służy zasadniczo konstruowaniu rzeczywistości. Terminem „prawda” posługujemy się wówczas, gdy chcemy kwalifikować pewne wypowiedzi jako normatywnie doniosłe lub wtedy, gdy posługujemy się metajęzykiem (np. w logice).

Nieco ironicznie można powiedzieć, że Richard Rorty więcej znosi niż głosi; neopragmatyczny antyrealizm faktycznie anihiluje wszystkie postulaty tradycyjnej epistemologii, czego konsekwencją jest przekreślenie fundacjonalizmu oraz KDP jako koncepcji zbyt pretensjonalnych.

W odróżnieniu od ekscentrycznych „metafor” Richarda Rorty, antyfundacjonalizm Charlesa Peirce'a nie jest wyrazem nihilistycznego antyrealizmu, ale konsekwencją antysceptycznego realizmu. Peirce krytykuje kartezjańską wersję fundacjonalizmu; jest bowiem zdania, że Kartezjusz nie tylko nie przezwyciężył sceptycyzmu, ale i popadł w subiektywizujący indywidualizm, lekceważąc wspólnotowy charakter naukowego dyskursu. Zarzuty wobec kartezjańskiego fundacjonalizmu można sprowadzić do trzech punktów: po pierwsze - nie można sensownie wątpić we wszystko; po drugie - z faktu, że coś jest „oczywiste” nie wynika, że coś jest prawdziwe; po trzecie - dla zobiektywizowania swoich subiektywnych doświadczeń nie można odwoływać się do egzotycznych hipotez w rodzaju prawdomównego Boga.

Zdaniem Peirce'a niemożliwe jest konkluzywne przezwyciężenie sceptycyzmu w punkcie wyjścia; jako istoty skończone nie możemy apodyktycznie rozstrzygnąć, które spośród naszych przekonań są zgodne z rzeczywistością, a które nam się tylko wydają zgodne z rzeczywistością. W miejsce fundacjonalizmu Peirce proponuje fallibilizm, wedle którego nasza wiedza jest tylko prawdopodobna. Nieodwołalnie brakuje nam kryterium prawdy; jesteśmy „skazani” na wyznaczoną przez wspólnotę kompetentnych oczywistość. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy skazani na sceptycyzm. Teza fallibilizmu zakłada bowiem swoisty dla Peirce'a realizm: po pierwsze - istnieje poza naszym umysłem niezależnie uporządkowana rzeczywistość („rzeczywiste jest coś, co posiada takie a takie cechy, niezależnie od tego, czy ktoś myśli, że ono je posiada, czy też nie.”); po drugie - jesteśmy strukturalnie integralnym elementem tej rzeczywistości; po trzecie - rzeczywistość oddziałuje na nas bezustannie i bezpośrednio; po czwarte - rzeczywistość poznajemy zawsze pośrednio; po piąte - przekonanie jest tym, w oparciu o co działamy w interakcji z rzeczywistością.

Za chwilę przedstawię pragmatycystyczny postulat przezwyciężenia akryterialności KDP. W tym miejscu podkreślam tylko, że Charles Peirce jest realistą, a nawet „scholastycznym realistą, o nieco skrajnym nastawieniu.” Odrzuca on fundacjonalizm jako stanowisko nieefektywne, idealizujące i subiektywistyczne, stanowczo zaś broni KDP; „Prawda jest korespondencją reprezentacji z jej przedmiotem (…) istnieją rzeczy realne, których cechy są całkowicie niezależne od naszych wyobrażeń; rzeczy te oddziałują na nasze zmysły zgodnie z pewnymi stałymi prawami, a chociaż nasze wrażenia są tak różnorodne, jak nasze stosunki z przedmiotami, to jednak, wykorzystując prawa percepcji, możemy ustalić na podstawie rozumowania, jakimi te rzeczy są naprawdę; i każdy człowiek, jeżeli tylko posiada odpowiednie doświadczenie i przemyśli je odpowiednio, dojdzie do jedynego prawdziwego wniosku.”

„Prawda leży w rzeczywistości”

W punkcie wyjścia nie dysponujemy żadnym apodyktycznym kryterium prawdy pozwalającym odróżnić przekonania zgodne z rzeczywistością (prawdziwe w sensie korespondencyjnym) od przekonań niezgodnych z rzeczywistością (fałszywych w sensie korespondencyjnym). Powyżej argumentowałem, że w dyskusji z fundacjonalistą sceptyk triumfuje; wobec hipotez sceptycznych nie wiemy, czy wiemy „naprawdę”. Teraz chcę pokazać, że fallibilisty nie wzruszają rozterki fundacjonalisty; „jest tylko jeden stan umysłu, z którego możecie „wyruszyć”, ten mianowicie, w którym znajdujecie się naprawdę, gdy „wyruszacie” - stan, w którym jesteście już obarczeni ogromnym ciężarem wiedzy uformowanej.”

Antysceptyczne intuicje Peirce'a można próbować wyrazić (w znajomym skądinąd) zawołaniu: „prawda leży w rzeczywistości!”. Fallibilista twierdzi bowiem, że ponieważ jesteśmy strukturalnym elementem racjonalnie uporządkowanej rzeczywistości i rzeczywistość ta oddziałuje na nas bezpośrednio, to prędzej czy później sama ta rzeczywistość uzgodni ze sobą nasze przekonania. Innymi słowy, działając w oparciu o przekonania fałszywe, działamy niezgodnie z obiektywnymi prawami rzeczywistości (np. prawem grawitacji, prawem wyłączonego środka), a to wystarczy, żeby sama rzeczywistość prędzej czy później „uciszyła” sceptyka. Należy zwrócić uwagę, że teza taka nie jest założeniem, ale konsekwencją metafizycznego realizmu Peirce'a; od rzeczywistości „nie ma ucieczki” - prędzej czy później sfalsyfikuje ona przekonania fałszywe.

Co więcej, jeżeli prawdą jest, że działamy wyłącznie w oparciu o przekonania, zaś każde nasze działanie „uwikłane” jest w interakcję z oddziałującą na nas bezpośrednio rzeczywistością, to sam fakt, że wciąż istniejemy działając, dowodzi, że wśród naszych przekonań znajdują się takie, które zostały już uzgodnione z niezależnie uporządkowanymi realnymi stanami rzeczy. Przy takim założeniu już wiemy „na pewno”, że coś wiemy „naprawdę”. Nie jest to jeszcze przezwyciężenie sceptycyzmu, ale mocny, antysceptycki punkt oparcia.

Owo „prędzej czy później” naprowadza nas na pragmatycystyczny postulat przezwyciężenia akryterialności KDP; można go wyrazić w formie sylogizmu praktycznego:

  1. działamy w oparciu o przekonania oczywiste

  2. nie wiemy, które nasze przekonania są oczywiste i niezgodne z rzeczywistością

  3. przekonania niezgodne z rzeczywistością wyeliminuje w praktyce sama rzeczywistość

wniosek: należy działać w oparciu o przekonania oczywiste

Jesteśmy strukturalnym elementem rzeczywistości; rzeczywistość działa na nas bezpośrednio, według racjonalnych praw. Od rzeczywistości nie ma dla nas „ucieczki” - musimy działać. Zgodnie z założeniami realizmu Peirce'a przyszłe doświadczanie rzeczywistości samo wykaże, które spośród naszych oczywistych przekonań są zgodne z rzeczywistością, a które są tylko oczywiste; rzeczywistość w praktyce sama uprawomocni nasze działania. Peirce'owi nie chodzi nawet o to, byśmy „zaufali rzeczywistości”; podkreśla raczej, że skoro stawką naszych przekonań jest własne „rzeczywiste” istnienie, to nie możemy mylić się wiecznie.

Praktyka jako kryterium prawdy?

Praktyka wydaje się doniosłym argumentem przeciwko sceptycznym hipotezom. Tymczasem, zdaniem profesora Judyckiego, „niejasność pojęcia praktyki” jest jednym z głównych zarzutów wobec pragmatyzmu. Prima facie trudno nie uznać obu tych intuicji; z jednej strony sceptyk staje bezradny dopiero wobec praktyki doświadczenia potocznego, z drugiej zaś praktyka, dajmy na to, praktyka połowu węgorzy, nie żadnym jest argumentem w dyskusji ze sceptycyzmem. W tym miejscu mojej pracy postaram się rozjaśnić pojęcie praktyki.

Przede wszystkim Charles Peirce nazywa praktykę „uzupełniającym doświadczeniem”, czyli takim doświadczeniem, które w przyszłości uzupełni posiadaną już wiedzę. Samo „doświadczenie” pojmuje natomiast bardzo szeroko: „doświadczenie to nurt życia. Świat jest zaś tym, co przez doświadczenie zostaje utrwalone.” Świat nie jest więc rzeczywistością, ale intersubiektywnie komunikowalną interpretacją rzeczywistości; o ile bowiem rzeczywistości doświadczamy bezpośrednio, o tyle nasza wiedza (czyli wizja świata) jest już rezultatem tego jak poznaliśmy rzeczywistość. Nasze poznanie jest nieuchronnie aspektywne; po pierwsze - to, co się jawi jest zawsze rezultatem konceptualizującego zapośredniczenia, po drugie - każde poznanie jest zawsze procesem interpretacji tego, co się jawi, w pryzmacie tego, co już o tym wiemy.

Postulat „uzupełniającego doświadczenia” jest oparty na założeniach zasygnalizowanej powyżej znakowej koncepcji poznania Peirce'a. W każdorazowym akcie poznania znak zapośrednicza do świadomości rzeczywiste cechy przedmiotu, czego rezultatem jest pojęcie tego przedmiotu. W każdorazowym akcie poznania znak zapośrednicza zawsze tylko skończoną ilość cech przedmiotu (zaspektywizowaną przez dystans do przedmiotu, wiedzę o przedmiocie, długość aktu poznania, predyspozycje poznawcze podmiotu itp.). W rezultacie treść dowolnego pojęcia pozostaje tylko rezultatem niedoskonałej interpretacji rzeczywistych cech denotowanego przedmiotu; „rzeczy-same-w-sobie” posiadają praktycznie nieprzeliczalną ilość własności; są zawsze znacznie „bogatsze”, niż nasze o nich pojęcia.

W kontekście znakowej koncepcji poznania praktyka „uzupełniającego doświadczenia” sprowadza się do ustawicznego ponawiania obserwacji lub namysłu nad określonym przedmiotem (pamiętajmy, że zgodnie z pojęciowym realizmem Peirce'a nawet pojęciom ogólnym odpowiadają w rzeczywistości przedmioty realne). Każde przyszłe doświadczanie przedmiotu będzie więc okazją do uzupełnienia naszej o nim wiedzy; do rozjaśnienia treści lub poszerzenia zakresu posiadanych przez nas pojęć. Wydaje się, że założenia takie wyjaśniają zarówno fakt poznawczego błędu (nadinterpretacji niedostatecznie jasnych pojęć) jak i fakt poznawczego postępu (rozwój wiedzy na przestrzeni wieków był procesem uzupełniania wiedzy o odkrywalnych cechach przedmiotów poznawanych).

Praktyka „uzupełniającego doświadczenia” rozjaśnia treść posiadanych przez podmiot pojęć. Jeżeli teraz założymy za Peirce'em, że nasza wiedza jest niczym innym jak zbiorem trwałych dyspozycji do działania w określonych sytuacjach, to łatwiej jest zrozumieć dlaczego praktyka może dostarczać argumentów przeciwko sceptykowi. Peirce zdaje się bowiem pojmować „działanie” tak szeroko, jak to jest tylko możliwe; operari sequitur esse. Każda forma aktywności jest działaniem podmiotu, a każde działanie jest okazją do przetestowania określonych przekonań. Praktyką jest więc zarówno połów węgorzy, jak i polemika ze sceptykiem. W jednym i drugim przypadku działamy; w jednym i drugim przypadku testujemy jakieś przekonania.

Pragmatycystyczny postulat przezwyciężenia akryterialności KDP to postulat uprawiania wszelkiej spekulacji w atmosferze rzetelnego dyskursu. Wspólnota kompetentnych nie ustanawia bynajmniej ostatecznego kryterium prawdy; poszerza natomiast i intersubiektywnie pogłębia naszą niedoskonałą wiedzę o świecie, wyznaczając nowe standardy oczywistości. Praktyka „uzupełniającego doświadczenia” uczyni niektóre sądy oczywistymi, w inne zaś karze zwątpić. Tak czy inaczej w punkcie wyjścia za „prawdę” nieodwołalnie pozostanie nam przyjmować tylko to, co wydaje nam się „jasne i wyraźne” w świetle naszej najlepszej wiedzy. Rzeczywistość pokaże, czy mieliśmy rację.

Podsumowanie

Postulatom Charlesa Peirce'a można wiele zarzucić. Przede wszystkim to, że opiera się na zbyt optymistycznych założeniach i prowadzi do zbyt pesymistycznych wniosków. Skąd mamy pewność, zapyta sceptyk, że rzeczywistość jest niezależnie od nas uporządkowana, że oddziałuje na nas bezpośrednio i że bezustannie testuje nasze przekonania? Skąd mamy pewność, zapyta dogmatyk, że rzeczywistość „rzeczywiście” falsyfikuje przekonania fałszywe i że kiedykolwiek będziemy coś wiedzieć „naprawdę”? Dyskusyjna jest także peirce'owska koncepcja przekonania; czy przekonania typu „myśl istnieje” stanowią jakąkolwiek trwałą dyspozycję do działania?

Praktyka w rozumieniu Peirce'a nie dostarcza apodyktycznego kryterium prawdy. Peirce nie ma jednak takich ambicji; w przeciwieństwie do Kartezjusza porzuca on bowiem ideał episteme. Prawda przysługuje tylko Bogom, a my, jako istoty skończone, możemy co najwyżej prawdę miłować; nasza wiedza ma charakter wyłącznie doksalny. A jednak wiemy, że coś wiemy. Nie dajmy się zatem uwodzić sceptykowi. W praktyce bowiem sceptycyzm zawodzi; potoczne doświadczenie falsyfikuje hipotezy sceptyczne, a postęp poznawczy jest faktem. Konsekwentny sceptyk musiałby udowodnić, że jest inaczej. Pragmatycystyczny postulat „uzupełniającego doświadczenia” nie obala sceptycyzmu; przenosi jednak ciężar dowodu na sceptyka i w tym sensie przezwycięża akryterialność KDP.

Bibliografia:

Judycki Stanisław, O klasycznym pojęciu prawdy, [w:] „Roczniki filozoficzne”, tom XLIX, zesz. 1, wyd. TN KUL, Lublin 2001;

Peirce, Charles Sanders, „Wybór pism semiotycznych”, red. Hanna Buczyńska-Garewicz (na podst. Collected Papers of Charles Sanders Peirce, wyd. Harvard University Press 1931 - 1958), wyd. Polskie Towarzystwo Semiotyczne, Warszawa 1997;

Peirce, Charles Sanders, Czym jest pragmatyzm, tłum. Z. Dyjas, [w:] „Kierunki filozofii współczesnej”, red. J. Pawlak, wyd. UMK, Toruń 1995;

Throop William, Neopragmatyzm po piętnastu latach, [w:] „Filozofować dziś”, wyd. TN KUL, Lublin 1995;

Gutowski Piotr, Charlesa S. Peirce'a krytyka epistemologii kartezjańskiej, [w:] „Roczniki filozoficzne”, tom LII, nr 2, wyd. TN KUL, Lublin 2004;

Almeder Robert; Trzynaście teorii prawdy Peirce'a, [w:] „Filozofia amerykańska dziś”, t.II, red. T. Komerdziński, wyd. UMK, Toruń 2003.

Kontrargumenty wobec przeciwników klasycznej definicji prawdy mają charakter retorsywny; zarzuty kwestionujące korespondencyjny charakter prawdy są zdaniami sensownymi jedynie wówczas, gdy wypowiadający pojmuje ich prawdziwość w sensie korespondencyjnym. Akryterialność jest więc poważnym mankamentem KDP, nie może natomiast stanowić zarzutu przeciwko zwolennikom KDP.

S. Judycki, O klasycznym pojęciu prawdy, [w:] „Roczniki filozoficzne”, tom XLIX, zesz. 1, wyd. TN KUL, Lublin 2001, s.27.

tamże, s.50.

tamże, s.54.

tamże, s.50.

Wydaje się oczywiste, że wbrew temu co głosił Brentano, oczywistość jest nie tyle konieczną i obiektywną cechą sądów prawdziwych, co raczej niekoniecznym i subiektywnym przeżyciem podmiotu.

Kartezjusz do „budowy mostu” potrzebował pomocy Boga. Pytanie, czy fatygował Go potrzebnie.

Najkrócej rzecz ujmując: nie istnieje żadne poznanie bezpośrednie, choć często tak się może wydawać; „koncepcja tego, co dane (danych bezpośrednich) jest mitem epistemologii” [na podst:] S. Judycki, O klasycznym…, s.53.

por. tamże, s.42-46.

tamże, przypis na s.35.

Złej sławy przysporzyli pragmatyzmowi relatywizujący przedstawiciele tego nurtu - W. James, F.C.S. Schiller i J. Dewey. Aby zamanifestować swój dystans do tego rodzaju minimalizmu Charles Peirce zmienił ostatecznie nazwę swojego stanowiska na „pragmatycyzm”; „słowa tak szkaradnego, że chyba nikt się na nie nie połaszczy” (por. Ch. S. Peirce, Czym jest pragmatyzm, tłum. Z. Dyjas, [w:] „Kierunki filozofii współczesnej”, red. J. Pawlak, wyd. UMK, Toruń 1995, s.59).

W tym celu odwołuję się zasadniczo do treści artykułów Williama Throopa oraz Piotra Gutowskiego (por. W. Throop, Neopragmatyzm po piętnastu latach, [w:] „Filozofować dziś”, wyd. TN KUL, Lublin 1995, s.347-371; P. Gutowski, Charlesa S. Peirce'a krytyka epistemologii kartezjańskiej, [w:] „Roczniki filozoficzne”, tom LII, nr 2, wyd. TN KUL, Lublin 2004, s.171-188).

W. Throop, Neopragmatyzm…, s.349.

tamże, s.350.

tamże, s.355.

Celowo raz jeszcze używam tu terminu „skreśla”; Rorty porzuca KDP, nie zamierza jej jednak konkluzywnie odrzucić; zdaje sobie doskonale sprawę, że jego poglądy są prawdziwe w sensie korespondencyjnym.

„Swoją krytykę kartezjanizmu Peirce podsumowuje w czterech punktach. W każdym z nich przeciwstawia to, co nazywa „duchem kartezjanizmu”, „duchowi scholastyki”, przy czym jego sympatie wyraźnie skłaniają się w kierunku tych tez, które w poszczególnych punktach przypisuje scholastyce”; por. P. Gutowski, Charlesa S. Peirce'a…, s.172.

W tym kontekście można chyba potraktować Peirce'a jako zwolennika ewidencjalnej koncepcji prawdy.

Ch. S. Peirce, Czym jest pragmatyzm…, s.69.

Fragment rękopisu z 1906 roku, [w:] Ch.S. Peirce, „Wybór pism semiotycznych”, red. Hanna Buczyńska-Garewicz (na podst. Collected Papers of Charles Sanders Peirce, wyd. Harvard University Press 1931 - 1958), wyd. Polskie Towarzystwo Semiotyczne, Warszawa 1997, s. 93.

R. Almeder; Trzynaście teorii prawdy Peirce'a, [w:] „Filozofia amerykańska dziś”, t.II, red. T. Komerdziński, wyd. UMK, Toruń 2003, s.174 (za: Ch.S. Peirce, Fixation of believes, [w:] „Collected Papers of Charles Sanders Peirce”, ed. C. Hartshorne, P.Weiss, Cambridge Mass, 1931-1958).

Ch. S. Peirce, Czym jest pragmatyzm…, s.61.

Ludzkość zaczęła wątpić w demony dopiero wówczas, gdy odkryto bakterie i wirusy; zaczęła wątpić w płaskość świata, dopiero wówczas, gdy Vespucci dopłynął do Ameryki.

Fragment rękopisu z ok. 1896 roku [w:] Ch. S. Peirce, „Wybór pism…”, s.221.

Pojęcie znaku jest u Peirce'a skomplikowane i bardzo niejednoznaczne; najkrócej rzecz ujmując - znakiem jest to, co zapośrednicza oddziałujące bezpośrednio na podmiot rzeczywiste cechy przedmiotu do świadomości podmiotu oraz to, co pozwala te treści interpretować w określony sposób. Definiując pojęcie znaku przez postulaty można powiedzieć, że jest (a) myślą, rozumianą jako uświadomiony stan mentalny (idea, pojęcie, przekonanie); (b) każdorazowym rezultatem aktu poznania (Peirce używa pojęcia „interpretanta”); (c) „medium” determinującym umysł podmiotu rzeczywistymi cechami przedmiotu (reprezentacja, pośrednik, fenomen, naoczność)

Warto zwrócić uwagę na daleką zbieżność z arystotelesowską koncepcją poznania przez abstrakcję.

por. Jak uczynić nasze myśli jasnymi (z 1878 r.) [w:] Ch. S. Peirce, „Wybór pism…”, s.73-93.

Wydaje się, że tak w istocie jest - Peirce pojmuje działanie bardzo szeroko; jako każdą możliwą aktywność podmiotu, także aktywność spekulatywną.

Sceptyk powinien wykazać, że w praktyce potocznego doświadczenie nie musi kierować się żadnymi przekonaniami.

© iwo zmyślony

7



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Filozofia neopozytywizmu, STUDIA, Filozofia nauki
Holizm Quine'a, STUDIA, Filozofia nauki
Koncepcja Poperra konteksty odkrycia i uzasadnienia, STUDIA, Filozofia nauki
zdania bazowe Popper, STUDIA, Filozofia nauki
skrypcik z filozofii nauki, STUDIA, Filozofia nauki
Teza pluralizmu teoretycznego i anarchizmu metodologicznego Feyerabedna, STUDIA, Filozofia nauki
Ustne zaliczenie przedmiotu „Filozofia nauki” - zagadnienia, STUDIA, Filozofia nauki
filozofia(1), Studia, II semestr II rok, Wprowadzenie do filozofii nauki dla przyrodników
metodologia badan pedagogicznych wyklady, Studia, II semestr II rok, Wprowadzenie do filozofii nauki
Eseje filozoficzne, Studia, II semestr II rok, Wprowadzenie do filozofii nauki dla przyrodników
Filozofia Nauki, Studia INIB
DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI DO KOŃCA STAROŻYTNOŚCI
filozofia nuaki2, Filozofia, Filozofia nauki
Filozofia!!!!!!!!!!!!!, studia, FILOZOFIA I ETYKA ZAWODU PIELĘGNIARKI, Notatki
Platon-Obrona Sokratesa, studia, Filozofia

więcej podobnych podstron