Podsumowanie
pozycję. Polacy w Ameryce, w dekadach poprzedzających rok 1939 poddawani wielkiej presji na asymilacje, wyraźnie odeszli od lojalności dla sprawy polskiej, która wyróżniała pokolenie ich rodziców. Fakt, że w Hollywood podczas wojny nie było ani jednej osoby znanej publicznie jako Polak, pokazuje zarówno zachowawczość Polaków, jak i ich niewielkie znaczenie. Polacy w Ameryce w znacznej mierze ponoszą winę za to, że nie bronili dobrego imienia swojego narodu z większym oddaniem.
W 1939 roku traktowanie Polski i Polaków w Ameryce z pogardą lub przemilczanie ich było już w amerykańskim kinie tradycją. Krótki moment zainteresowania Hollywood mozaiką etniczną Ameryki w 1939 roku gwałtownie się zakończył, a potem jedność narodowa w obliczu zewnętrznego zagrożenia stała na przeszkodzie ponownemu zwróceniu uwagi na różnorodność etniczną. Polacy roztopili się wśród „wschodnich Europejczyków", „Słowian" czy „Hunyaków": bliżej nicsprecyzo-wanych cudzoziemców. Irlandczycy byli dla Hollywood jedyną grupą „innych" w Ameryce; dopiero całe dziesięciolecia później sytuacja ta zmieniła się wraz ze wzrosrem liczby filmów o Włochach, Żydach, Murzynach i Latynosach.
Musimy wreszcie wziąć pod uwagę obecność dużej i wpływowej społeczności żydowskiej w Hollywood, dla której Polska była albo niewyraźnym wspomnieniem, obciążonym przekazywaną z pokolenia na pokolenie niechęcią, potężną, choć niewypowiedzianą, albo obiektem nienawiści. Polskę i Polaków określano w Hollywood przede wszystkim jako faszystowskich, reakcyjnych, a później antysemickich.
W Ameryce nie było podczas wojny żadnego spisku przeciw Polsce, po części dlatego, że nie był potrzebny. Ameryka generalnie nie przejmowała się Polską. Polacy w Ameryce nie mieli większego znaczenia. Hollywood — mniejsza o powody — nigdy nie było zainteresowane ich przedstawianiem. Radykalna
376
hollywoodzka lewica widziała w Polsce przeszkodę dla promocji Rosji, podobnie jak administracja Roosevelta. Wytwórnie nie miały powodu, by wspierać Polaków, których albo nie znały, albo nie lubiły. Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno wyobrazić sobie, co można było poprawić w hollywoodzkim wizerunku Polaków. Polska stanowiła po prostu temat, który miał wielu wrogów, ale żadnych przyjaciół. Nie musimy doszukiwać się konkretnych motywów dla złośliwos'ci czy modyfikowania scen; musimy tylko pamiętać, że istniało potężne nastawienie antypolskie i ogromna inercja nie pozwalająca go zmienić. Podstawę dla tej plątaniny motywów dawał prosty fakt: Amerykanie upierali się, by w wojnie „ci dobrzy byli wyraźnie odróżnialni od tych złych"1. By uczynić Rosjan dobrymi, z Polaków trzeba było zrobić złych, bo gdyby Rosjanie byli źli, zniknęłaby cała moralna jednoznaczność wojny. Kombinacja tych czynników do-ptowadziła do epizodu w historii amerykańskiego kina, podczas którego przyczyniło się ono do nagłego porzucenia Polski przez amerykańską opinię publiczną, oczerniając sprawę, która zasługiwała na o wiele lepsze traktowanie2.
Harmetz przekonuje, że amerykańska publiczność dlatego od tak dawna darzy uczuciem Casablankę, że przedstawia ona taką uproszczoną i pokrzepiającą wizję moralną. Cały gatunek filmów wojennych spełnia tę samą Funkcję.
Przy wszelkich rekonstrukcjach motywów i metod amerykańskiej polityki wobec Polski i Rosji Sowieckiej warto wziąć pod uwagę spostrzeżenie Me-lvina Smalla, iż wysiłki Hollywood dały FDR pewność, że Amerykanie nastawieni są prorosyjsko, kiedy udał się do Jałty.