ŻYWE LAMPY, OPOWIASTKI


ŻYWE LAMPY

Jakoś mi szkoda, że elektryczność odebrała ludziom troskę o żywe płomyki świec, kaganków i lamp znaczących czasem coś więcej niż oświetlenie.

*

To było daleko na północy, blisko kręgu polarnego w osadzie rybaków i myśliwych. Kiedyś przybył tam jakiś bogaty człowiek, który wybudował sobie górujący nad osadą zameczek z wieżyczką, z której przyglądał się on często blademu słońcu i zorzom polarnym. Wyruszał czasem saniami w psim zaprzęgu po skutym lodem morzu, jak tylko daleko mógł na północ. Kiedyś psy przyciągnęły go z odmrożonymi nogami, jego zdaniem cudem przez Boga uratowanego. Okulały już nie wyruszał nigdzie, ale z tej wdzięczności postanowił wybudować dla osadników kościół, bo najbliższy był daleko. Sprowadził budowniczych, kazał wysoko ogrodzić plac, jakby nie chciał, by ktokolwiek przypatrywał się budowie. Dziwne, ale więcej ludzi zaczęło tu teraz ściągać i osiedlać się, jakby ten zameczek i kościół miały dać początek miasteczku. Dziwiono się tej tajemniczości wokół kościółka, ale przywykli, że ten pan jest trochę odludkiem, trochę dziwakiem, ale w sumie dobrym człekiem, więc nie zaglądali za ogrodzenie, a tylko popatrywali, jak rośnie dach i wieża wyższa niż ta w zameczku. Ukończono budowę kościółka tuż przed polarną zimą i kiedy rozebrano ogrodzenie, to miejscowi nie mogli się nadziwić jak kształtna i piękna budowla stanęła w ich osadzie. Sprowadzono też księdza, który miał tu stale odprawiać Msze i nabożeństwa. Przed tą pierwszą uroczystą Mszą ów pan przyszedł o kulach i wprowadził z księdzem wszystkich do środka. Stanęli jak urzeczeni pięknem witraży i ołtarza. Nie zapalono jeszcze żadnej świecy i dość mrocznie było wewnątrz. Ten i ów rozglądał się za lampami, ale żadnej nie było ani pod sufitem, ani na ścianach, a przecież te sześć świec na ołtarzu nie mogło rozświetlić wnętrza, którego mroczność jednak pogłębiały śliczne witraże. I wtedy ów pan powiedział: „Oddaję wam tę świątynię, jako moje wotum wdzięczności, a wasze miejsce modlitwy. Tak, nie ma oświetlenia, ale za to każdy z was otrzyma srebrną oliwną lampę, którą będzie przynosił ze sobą i wieszał na którymś z haków, a tych jest tyle, ilu was wiernych, czyli w sam raz, by oświetlić całe wnętrze, szczególnie w czas polarnej nocy. Oliwa będzie wasza. Jeśli jednak ktoś nie przyjdzie ze swoją lampą do kościoła, to będzie w nim ciemniej, a mnie będzie smutniej, gdy będę patrzył przez swoje okno na okna kościoła. Dotychczas bowiem spoglądałem albo ku słońcu, albo ku polarnej zorzy, ale stokroć bardziej wolałbym patrzeć na żywe światła was wiernych, gdy już sam tu przyjść nie będę mógł.” Ponoć w dzień śmierci tego pana, kościół jarzył się swoimi światłami najjaśniej, choć potem to już różnie bywało.

*

Ponoć ponad światła wszystkich gwiazd Panu Bogu milsze są maleńkie żywe światełka zapalane Mu przez ludzi i to ich właśnie wypatruje On nocami, a zwłaszcza tych, wokół których gromadzą się kręgi ludzi z miejscem dla Niego.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Szkol Lampy bakteriobójcze
Pochwała przyjaźni i hartu ducha w opowiadaniu ''Stary człowiek i morze''
5 Obiektywy i lampy błyskowe
Hebr 4 w 12 Słowo Boże Jest Żywe
Opowiadanie o Huncwocie, scenariusze
WŚRÓD KRZYWYCH LUSTER, OPOWIASTKI
UZDROWIĆ, OPOWIASTKI
Opowiadanie logopedyczne (3), CWICZENIA
Opowiadanie o kropelce wody, Chemia, Tajemnice wody
Wróbelek Elemelek -30 tekstów opowiadań, dla dzieci, Poczytaj mi mamo
WODA ŻYWA -, OPOWIASTKI
MIŁOŚĆ NA LICYTACJI, OPOWIASTKI
ZASTOSOWANIE LAMPY BIOPTRON, Zabiegi(2)
Anselm Grün OSB - Opowiadanie - Przyjazn, religia, Anselm Grun
Balsam dla duszy opowiadanie 1
opowiadanie
Bohater opowiadan

więcej podobnych podstron