opowiadanie

Ostatnia noc, czyli dwadzieścia dni do końca.

-Nie! Nic nie rozumiecie! Jesteście ślepi?

Kobieta nerwowo wstała z krzesła, uderzając pięściami o stół. Obrzuciła wszystkich rozpaczliwym wzrokiem, czuła jak traci siły, że to za dużo jak na nią. Parę głębszych oddechów, nawet nie była w stanie stać. Powoli usiadła, a w jej myślach nie tylko rozpacz, ale i zdziwienie. Nie miała pojęcia czemu zachowują się tak bezdusznie, tak bezdusznie, tak chłodno?Pomieszczenie było słabo oświetlone. Białe kafelki, białe ściany - nie było w nim nic, prócz dużego, prostokątnego lustra, starego drewnianego stołu i dwóch jeszcze starszych krzeseł. Siedzieli naprzeciw siebie. Dwóch stało za lustrem i wszystko nagrywali. Jeden z nich stał za mężczyzną prowadzącym przesłuchanie i od czasu do czasu podchodził do lustra.

Kobieta nie mogła znieść uczucia obserwowania. Czuła się zupełnie tak, jakby w koło niej postawiono kilkanaście kamer i nagrywano każdy jej oddech, każde jej mrugnięcie. Nie miała pojęcia o tym, kto stoi i co robi za tym lustrem. Chciała po prostu już iść. Dla niej przytłaczająca była już nastała cisza, a co dopiero gotujące się w niej uczucia. Siedzący naprzeciw niej mężczyzna nie okazywał żadnych emocji. Miał na nazwisko Ross. Był uzbrojony w dziwną broń – taką inną, niż wszystkie. Elegancko ubrany, dobrze zbudowany, silny, charyzmatyczny o włosach czarniejszych od hebanu, ciemnej karnacji i temperamencie, którego nie trudno przeoczyć. Opanowanie, to cecha – która dominowała u niego najbardziej. Mówił spokojnie i powoli, ani na chwilę nie zmieniając pozycji. Siedzieli już tam od sześciu godzin. Młodzieniec za nim wyraźnie się już męczył, wychodził z siebie, zmieniał pozycje – raz kucał, to opierał się o ścianę. Nie miał konkretnego zadania. Był szatynem, wysportowany, zniecierpliwiony nerwowo spoglądał na zegarek. Sam był w lekkim szoku. Jego partner ani drgnął – widać było, że robi to od lat, że jest zawodowcem, a on już nie mógł wytrzymać.

Ciężki i spokojny głos przerwał milczenie::

- Skoro nie rozumiemy, to proszę nam wytłumaczyć…

Kobieta westchnęła. Domyśliła się, że znał prawdę i robił to specjalnie. Wiedziała już – nie wypuszczą jej, bo za dużo wie. Pomyślała, że jak im powie prawdę, to może wtedy chociaż zrozumieją i dadzą spokój jej ‘’gościowi’’. Nie dbała już o siebie, o to, co z nią zrobią.

- A więc… Panie Ross… proszę słuchać uważnie, ponieważ teraz powiem prawdę. Wszystko zaczęło się od niewinnego radia. To było dwadzieścia jeden dni temu. Tamtego wieczoru, to nieszczęsne ustrojstwozaczęło się psuć. Co chwilę były zakłócenia, aż w końcu przestało działać. Nie odbierało już żadnej stacji. W domu nie było nikogo. Mój mąż wyjechał po córkę i wnuki na lotnisko, a do miasta było mi trochę za daleko. Proszę mi wierzyć, że nie byłam w stanie nawet wsiąść do samochodu, a o autobusie, to mogłam zapomnieć. Gdy ma się sześćdziesiąt pięć lat, to trudno gdziekolwiek się wybrać. Pamiętając wskazówki męża, postanowiłam sama to naprawić. Odłączyłam radio od prądu i poszłam po narzędzia do piwnicy. Po pewnym czasie usłyszałam coś, co zaczęło jakby mówić, gdy weszłam do pokoju, to okazało się, że radio odebrało jakąś audycję i później puszczali muzykę, co było niemożliwe, przecież je odłączyłam… . Z chwilą, gdy weszłam do kuchni, to wszystko nagle zaczęło świecić i drżeć. Szkło samo pękało, a za oknem wszystko było tak jasne… taka oślepiająca biel. Upadłam i straciłam przytomność. Nie pamiętam dlaczego. Później czułam, jak ktoś dotknął mnie za ramię. Gdy otworzyłam oczy, wszystko było rozmazane. Usłyszałam dziwny, ale piękny głos, który z całą pewnością należał do mężczyzny. Zaczęliśmy rozmawiać:

-Wzrok musi się przyzwyczaić… .

- Gdzie ja jestem?

Byłam w szoku, mój głos drżał i … gdy spojrzałam na dłonie, to… niesamowite! Ja odmłodniałam. Kiedy tylko doszłam do siebie, to nie mogłam się nacieszyć, ja… Moje dłonie, moja twarz, były inne, młodsze! Starość mnie już nie dotyczyła, ja wyglądałam, a co ważniejsze - czułam się jak osiemnastolatka. I

I wtedy ten głos…

- Spokojnie, to tylko iluzja.

- Iluzja… Co jest iluzją?

- Twój wygląd… .Powiedział.

Kiedy się rozejrzałam, nie zobaczyłam nic, prócz bieli. Naprzeciwko mnie, dopiero po paru minutach stanęła od tak – znikąd jakaś istota, która nagle się rozpłynęła… I znów usłyszałam ten głos:

- Czy już chcesz się obudzić?

- Obudzić? To ja śnie?

Nagle wszystko zaczęło się kruszyć. Zaczęłam uciekać i wtedy spadłam. Natychmiast otworzyłam oczy, serce biło jak szalone. Leżałam w jakimś urządzeniu, a przed oczami miałam coś, jakby podłużny i rozciągający się nad moim ciałem monitor… nie wiem, co to było dokładnie. Wyglądało to tak, jakby mierzyło moją pracę serca. Lekko go dotknęłam i chyba coś uruchomiłam, ponieważ wieko zaczęło się otwierać. Wtedy go zobaczyłam… pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to były oczy. Były tak podobne do ludzkich, ale różniło je jedno - jego tęczówki były czerwone. Nawet się nie bałam, po prostu siedziałam i dokładnie go obserwowałam. Wyglądał normalnie, na bardzo silnego, dużej postury, a jego prawą stronę twarzy przecinała blizna, która wzbudzała szacunek. Zaczął coś robić przy jakimś urządzeniu, nie musiał nawet na mnie patrzeć, nie wyglądał na kogoś, ani nie zachowywał się tak, jakby chciał mnie skrzywdzić. Zauważyłam, że miał przy sobie broń identyczną do pańskiej… taką jakby z przyszłości, Panie Ross.

Mężczyzna bacznie słuchał. Nie drgnął nawet na chwilę.

- Proszę kontynuować. – Powiedział Ross.

Kobieta uśmiechnęła się i pokiwała głową, przez chwilę przeszło jej przez myśl, że może jej jednym z nich.

- Wszystko, co tam było… , to było chyba nawet z innej planety. Wpatrywałam w niego przez dłuższą chwilę, kiedy to zauważył, zaczął rozmowę:

- Wszystkie czynniki w normie. Jak się czujesz?

- Lepiej, dziękuję.

Opuściłam wzrok i spoglądałam na swoje ręce. Zaczęłam dotykać swojej twarzy. Przyglądał się temu, co robię i ciągnął dalej:

- To była iluzja, twoje wewnętrzne pragnienie. Nie było prawdziwe. Wy nazywacie to snem.

Pokiwałam tylko głową i wyszłam z tego urządzenia. Obok mnie było też i drugie, takie same, pewnie w nim leżał on sam. Zbliżyłam się do niego, ale kiedy to zauważyłam – uśmiechnął się i pokręcił głową.

- Dlaczego powiedziałeś ,,wy?’’

- Nie boisz się mnie?

- A powinnam?

Cicho się spojrzał, po chwili wstał i powoli, lecz pewnie do mnie podszedł. Poczułam się jak mała dziewczynka. Nigdy mu tego nie powiedziałam… ale wtedy, to naprawdę przestraszyłam się go po raz pierwszy. Pomimo tego nie ruszyłam się na krok. Stanęliśmy twarzą w twarz.

- Nie, nie powinnaś.

Uśmiechnęłam się i wtedy zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Byłam gdzieś, gdzie ktoś, kto jest ode mnie większy, silniejszy i w dodatku uzbrojony - ma władzę, a ja dalej byłam małą, kruchą staruszką. Nie wiedziałam nawet, co mam mu odpowiedzieć. Dobrze, że on mówił dalej.

- Nie zrobię Ci krzywdy. Przy mnie jesteś bezpieczna. Potrzebuję tylko pomocy. Twojej… pomocy.

- Ale kim jesteś? I czemu tu jestem? Nie musiałeś mnie porywać…

- Nie porwałem. Nazywam się Orion. Jesteś tu, bo została mi jedna noc. Musisz mi pomóc w …

- Jak jedna noc? Ona właśnie mija, już Ci nie dam rady pomóc…, przepraszam.. .

- Co? Nie… nie ziemska noc. Jedna noc na mojej planecie, to jak dwadzieścia ziemskich dni.

Przestraszyłam się, kimkolwiek był, nie był człowiekiem. Wtedy zrobiłam jeden krok do tyłu, ale ciekawość zwyciężyła… musiałam pytać dalej.

- Kim jesteś? Kosmitą?

- Dla Ciebie i innych ziemian pewnie tak. Gdybyś znalazła się na mojej planecie, to Ty byłabyś obcym, czy kosmitą. Potrzebujesz chwili?

Zakręciło mi się w głowie. Nie wierzyłam. Szybko podał mi coś, na czym mogłam usiąść. Przez te chwile nie chciałam nic słyszeć, nic wiedzieć. Czułam się, jakbym oszalała, tysiące myśli i jeszcze więcej pytań. Zaczęłam się bać, przez chwile nawet płakałam, to nie mogło dziać się naprawdę. On stał, był o coś oparty i wpatrywał się we mnie. Musiałam to sobie poukładać. Orion… to zbiór…

- Gwiazd.

- Słucham?

- Orion to zbiór gwiazd.

Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam mówić na głos. Byłam zmieszana. Rozbolała mnie głowa – o dziwo wszystkie myśli ucichły. Nagle czas zwolnił, zakręciło mi się w głowie i zaczęłam dochodzić do siebie. Orion nawet nie podszedł. Myślę, że wiedział, że tego nie chcę. Cierpliwie czekał. Przez całą resztę rozmowy bliżej już nie podszedł, tylko odpowiadał. Nie wiem o czym wtedy myślał, ale twarzy rysowała mu się złość. Wyglądał młodo. Na dwadzieścia trzy, może cztery lata. Szczerze mówiąc, to nigdy nie pomyślałabym, że jest kosmitą, przybyszem z innej planety.

- Więc mówi Pani, że była u niego na statku? – Przerwał Ross, pochylając się do przodu i opierając o stół, który aż zaskrzypiał.

- Tak, chyba tak… nie wiem, co to było dokładnie, ale skoro tyle wiecie, to pewnie dowiem się tego od was… .

Mężczyzna tylko lekko się uśmiechnął i powrócił do dawnej pozycji.

- Przecież skoro i tak nie ujrzę światła dziennego, to…

- To już zależy tylko od nas. Pani Eleno… czego chciał? Po co przyleciał? Gdzie jest?

- Zadaje Pan pytania, na które już zna odpowiedź. Dlaczego?

- Proszę odpowiadać. On jest niebezpieczny i może zniszczyć…

- Ziemię? Niebezpieczny? Niech Pan mnie nie rozśmiesza. On chce nas ratować! I został mu tylko jeden dzień, aby tego dokonać!

Kobieta zdenerwowana całą tą sytuacją wstała i znów uderzyła rękami o stół. Nie wiedziała po co zadają jej te pytania, skoro już wszystko wiedzą.

- Musimy mu pomóc!

- Proszę się uspokoić.

- Uspokoić? On chce nam pomóc, a wy mu wszystko utrudniacie!

Mężczyzna wstał i tylko spojrzał na lustro, po czym powiedział:

- Przerywam przesłuchanie.

Szli szybkim krokiem. Ross regularnie odwracał się za siebie. Wiedział już, co ma robić i dlaczego Orion uratował mu życie. Miał ją stąd wydostać… żywą. Reszta agencji nie mogła się o niczym dowiedzieć. Nerwowe kroki, myśl, że jeszcze parę minut i straci pracę, za to, co zaraz zrobi.

- Masz. To Ci się może przydać. - Powiedział to, do swojego partnera, wyciągając zza marynarki broń.

- Co to jest? Nigdy nie widziałem takiej broni…

- Mały podarunek od Oriona, unieszkodliwia cel na długie godziny. Dowiedz się, gdzie jest Elena i odbij ją. Ważne, żeby nikt was nie widział. Spotkamy się przy moim samochodzie, ale pośpiesz się. Ja zajmę się aktami i nagraniami z przesłuchań.

- Dobrze.

- Aha i Oliver… nikt nie może o tym wiedzieć.

Oliver szedł za agentami, którzy prowadzili Elenę. Miał przy sobie broń, którą dostał. Początkowo nie wiedział jak jej używać. Kiedy tylko bardziej jej się przyjrzał, to zauważył podobieństwo do tej, której używał na ćwiczeniach. W prawdzie nie była z ziemi, ale gdy go dostrzegli i ruszyli w jego stronę, wyciągając broń – strzelił, wystarczyła intuicja. Obaj agenci leżeli na ziemi. Elena stała cicho, po czym uśmiechnęła się na widok młodzieńca. Oboje szybko pobiegli do samochodu, w nim byli już bezpieczni. Zauważyli na tylnych siedzeniach tajne akta i jakieś płyty. Elena nie spuszczała z nich wzroku, dopóki nie zasłonił ich siedzący obok Oliver.

- Panie Ross…

- Daniel. Proszę mówić mi Daniel.

- Daniel, skoro o wszystkim wiedziałeś, czemu zadawałeś pytania?

- Nie wiem jeszcze wszystkiego.

Spojrzał we wsteczne lusterko i zauważył, że są śledzeni.

- Mamy mało czasu, Eleno uwierz mi, że jestem po twojej stronie, tylko muszę wiedzieć więcej.

Skręcił na lewo, a podejrzany samochód za nim. Było wiadome, kiedy przyśpieszył, że są śledzeni.

- Co chcesz wiedzieć?

- Po co przyleciał na ziemię? Gdzie będzie tego szukać?

- Przyleciał na ziemię, ponieważ rozbiła się na niej kapsuła, która zboczyła z wyznaczonej jej trasy… . W środku tej kapsuły jest bardzo potężny, ale niestabilny rdzeń. Musi on w ciągu dwunastu godzin znaleźć się na statku kosmicznym, który jest gdzieś tam – w kosmosie. Jej zabezpieczenia pierwszego dnia włączyły już tryb detonacji. Tylko Orion potrafi przerwać odliczanie. Jeżeli ten rdzeń zostanie na ziemi… to nie zabawa. Sama kapsuła jest w stanie zniszczyć pół globu, ale z rdzeniem w środku – zniszczy także połowę wszechświata.

Ross spojrzał na wsteczne lusterko i znów przyśpieszył. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Spojrzał na Oliviera. On też był w szoku.

- Zanim rozdzieliliście mnie i Oriona, to zdążyłam się dowiedzieć, że kapsuła spadła niedaleko mojego domu i emituje regularnie, co dwadzieścia cztery godziny silne pole elektromagnetyczne. Namierzał ją po tym.

- Wiem, gdzie to jest… . – Odezwał się niepewnie Olivier, przeglądając akta.

Byłem tam z agentem Johnem. Badaliśmy okolice. Rozdzieliliśmy się i poszliśmy w przeciwne strony. Mieliśmy znaleźć to, co zakłócało odbiór, a gdybyśmy coś znaleźli, to zawiadomić wywiad. Zauważyłem wtedy chyba metalowy obiekt, który raz znikał, raz się pojawiał w tym samym miejscu.

- To kamuflaż, pewnie został uszkodzony panel, który tym steruje. Orion mówił, że jej osłony słabną, ale nie wiedziałem wtedy tyle, co teraz, czyli o kapsule… . powiedział też, że mam Ci pomóc, nie mam zostawiać Cię samej Eleno, zaraz po tym, jak uratował mi życie.

- Dziękuję za troskę Danielu, ale teraz musimy znaleźć kapsułę. Orion do nas dotrze. Mam przy sobie nadajnik, przez cały czas wie gdzie jestem. Zabraliście mu cały sprzęt, on może liczyć tylko na nas, sam jej nie znajdzie.

- Dobrze, Oliver, gdzie to było?

- Musisz jechać do la…

W tym momencie coś w nich uderzyło. Ross z trudem opanował samochód. To Ci sami agenci, którzy byli przy przesłuchaniu, teraz zaczęli ich wyprzedzać. Daniel przyśpieszył, niedaleko nich były tory, zauważył, że barierki zostały opuszczone i nadjeżdżał pociąg. Nie miał wyboru – skierował się na nie. Poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła, nie słyszał nawet jak Elena i Olivier krzyknęli, ze ma zwolnić, inaczej nie zdąży. Na te jedną sekundę zamknął oczy. ,, Niech się dzieje, co chce” pomyślał i w tym momencie wjechał na tory. Samochodem wstrząsnęło. Zdążyli, byli cali i zdrowi, a w ich oczach pojawiła się radość. Rossa zalało szczęście, jakiego nigdy nie czuł, a zarazem duma, że sprostał takiemu wyzwaniu. Nie zatrzymywał się, nadal spoglądał nerwowo we wsteczne lusterko, słysząc też głosy i śmiechy, pewnie nie wierzyli, że się uda. Kiedy oprzytomniał starał się sobie przypomnieć o czym wcześniej rozmawiali, kiedy usłyszał:

- To niesamowite! – krzyczał jeszcze bardziej podekscytowany Oliver, który przeniósł wzrok na Daniela. – Jesteśmy już blisko, to niedaleko, teraz skręć w lewo. Jego mina nagle spoważniała.

- Co? A tak, kapsuła… Już skręcam.

- Jest tam!

Krzyknęła Elena i natychmiast wysiadła z samochodu, nim ten zdążył się całkowicie zatrzymać. Podbiegła do kapsuły, obeszła ją dookoła i spojrzała się bezradnym wzrokiem na mężczyzn.

- I co dalej? - Olivier nie wierzył, tyle na marne? Nie chciał w to wierzyć.

- Nie wiem. - Szepnął do siebie jego partner, po czym podszedł do kobiety i zapytał:

- Eleno! Co teraz?! Mówiłaś, że nas namierzy. Jesteśmy tu, więc? Gdzie on jest?

Spojrzał na nią, po czym na jej ręce. Elena nie miała bransoletki. Kiedy zauważył to Daniel, wpadł w szał, zaczął krzyczeć.

- Nie! Nie wierze! Powiedz, że się mylę…, że ma bransoletkę!

Szybko pobiegł do kobiety, zobaczył jak jego partnerowi opadły ręce, nie wiedział już co ma robić. Ona sama nie wiedziała jak to się stało, złapała się za głowę i spojrzała jeszcze raz na swoje ręce, nagle wszyscy usłyszeli kroki i dziwny głos.

- Spokojnie, sygnał pochodzi z samochodu, więc pewnie tam jest nadajnik. Dziękuję za pomoc.

To z pewnością był Orion, lecz po chwili wszyscy zaczęli patrzeć na niego z niedowierzaniem. On na ich oczach z wysokiego, tęgiej postury mężczyzny – zmienił się w niewiele niższego i mniejszego zielonego kosmitę o dużych czarnych oczach i głowie, czyli postać rodem z filmów. Gdy podchodził, zauważył strach w oczach mężczyzn, tylko Elena się nie bała. Wręcz przeciwnie – nawet podeszła. Cieszyła się na jego widok, łzy napłynęły jej do oczy, w głębi ducha cieszyła się, że jest cały.

- Mam tyle pytań.

- I na wszystkie znasz odpowiedź.

Uśmiechnął się tylko, po czym podszedł do kapsuły. Nie minęło pięć minut i odliczanie zostało przerwane, po czym została wystrzelona w niebo silna wiązka czegoś, co trudno wytłumaczyć, co przypominało światło. Przybysz wyszedł z kapsuły i jak gdyby nigdy nic zamknął ją i smutnym, pożegnalnym wzrokiem spojrzał na wszystkich. Nagle niebo rozbłysło. Silne oślepiające światło wygenerowało jakby promień w dół. Daniel i Oliver nigdy nie widzieli, ani nie czuli czegoś takiego. Ten niepokój zalewający ich ciała, wymieszany ze strachem kazał im uciekać, ale ciekawość – wręcz przeciwnie… kazała im stać do samego końca. Elena nawet się nie bała, ani drgnęła. Już czuła coś takiego. Wiedziała, ze nie ma czego się bać. Poczuła też smutek. W ciągu tych dwadzieścia dni zdążyła się bardzo do niego przywiązać. Nie tylko ona… reszta rodziny też, choć nie wiedzieli, kim naprawdę jest i był ich gość. Kapsuła wraz z Orionem zaczęła się unosić. Ten niesamowity widok wręcz zaczarował wszystkich obecnych, stali tam jak zahipnotyzowani. Był już prawie na samej górze, kiedy usłyszeli słowo ,,dziękuję’’, które rozniosło się echem po całym lesie, zaraz po tym, w jednej sekundzie wszystko rozbłysło, niczym wielki flesz od aparatu i zniknął.

Rozejrzeli się dookoła. Wszystko wyglądało tak, jakby żadne z tych wydarzeń nie miało miejsca. Z transu wybił ich nadjeżdżający samochód, ten sam, który ich ścigał. Był lekko poobijany. Wysiadło z niego dwóch agentów, lekko zdziwionych tego, co robią w lesie i stanem samochodu. Podchodząc do Rossa i jego partnera ze zdziwieniem wypytywali o wszystko. Nic nie pamiętali. O niczym nie mieli pojęcia. Akta i nagrania, cały sprzęt z innej planety, to wszystko zniknęło, wróciło do takiego stanu, jakie zastał Orion, gdy wylądował na ziemi, a nawet zanim rozbiła się kapsuła… . Wszystko, oprócz jednego: kiedy Elena wróciła do domu, dwa dni później odwiedził ja dziwny człowiek. Przedstawił się imieniem Orion i twierdził, że nie zdążył się spakować i że tego raczej już nie zrobi.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pochwała przyjaźni i hartu ducha w opowiadaniu ''Stary człowiek i morze''
Opowiadanie o Huncwocie, scenariusze
WŚRÓD KRZYWYCH LUSTER, OPOWIASTKI
UZDROWIĆ, OPOWIASTKI
Opowiadanie logopedyczne (3), CWICZENIA
Opowiadanie o kropelce wody, Chemia, Tajemnice wody
Wróbelek Elemelek -30 tekstów opowiadań, dla dzieci, Poczytaj mi mamo
WODA ŻYWA -, OPOWIASTKI
MIŁOŚĆ NA LICYTACJI, OPOWIASTKI
Anselm Grün OSB - Opowiadanie - Przyjazn, religia, Anselm Grun
Balsam dla duszy opowiadanie 1
Bohater opowiadan
OPOWIADANIE O NAJCIEKAWSZEJ PRZYGODZIE ZBYSZKA Z BOGDAŃCA
opowiadanie moj najlepszy przyjaciel
OPOWIADANIE, E. POLONISTYCZNA, PISANIE
opowiadanie, Edukacja polonistyczna
Wędrowcy - opowiadanie, Materiały dodatkowe

więcej podobnych podstron