„Moja mama”
„Mama” dla każdego to słowo znaczy coś innego, w niej szukamy oparcia i porady. Eric- Emmanuel Schmidt o swojej mamie mówi :
„ Nie pytaj mnie jak wygląda moja mama: czy można opisać słońce? Z mamy promieniowało ciepło, siła, radość. Bardziej pamiętam te odczucia niż rysy jej twarzy. Przy niej śmiałem się i nic złego nie mogło mi się stać”
Teri Hatcher o swojej matce mówi, że zjadała spalone tosty:
„Dotąd i ja zjadałam spalone tosty. Nauczyłam się tego od matki- w sensie metaforycznym, nie dosłownym. Na dobrą sprawę nawet nie pamiętam, czy lubi tosty, a jeśli tak, to w jaki sposób je przyrządza. Wiem natomiast z całą pewnością, że byłą kochającą i oddaną żoną oraz matką, troszczyła się o wszystkich i wszystko inne- a o sobie dopiero na samym końcu. Taka ofiara składana z samej siebie oznacza jak najlepsze intencje, jednak dziecko odbiera ją jako wewnętrznie sprzeczny komunikat. Z jednej strony dowiadywałam się, że abym mogła odnieść sukces, ktoś inny musi cierpieć. A jednocześnie nauczyłam się, żeby akceptować wszystko, co się zdarza- bez słowa skargi, ponieważ w moim mniemaniu nie zasługiwałam na to, co dobre”
Oprócz tego, że mama Teri Hatcher była zjadaczką spalonych tostów to pracowała zawodowo, bo przecież nasze mamy też powinny mieć prawo do realizowania się zawodowo.
„Również od czasów nastoletnich żywiłam głębokie przekonanie, że nie chcę być pracującą matką. Moja mama przepracowała całe moje dzieciństwo. Kiedyś gdy podwiozła mnie do szkoły, powiedziała, że musi już lecieć, bo inaczej ją wywalą. Strasznie wtedy spoważniałam i oczywiście nie zatrzymywałam jej już ani przez chwilę. Dopiero kilka dni później uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie wiem, co to znaczy „wywalą”. Myślałam, że jeśli spóźni się do pracy, ludzie z jej biura popchną ją podstępnie i wywrócą. W taki oto potworny sposób wyobrażałam sobie jej pracę. Słusznie lub nie, ale wizja mnie jako pracującej mamy całkiem mi nie odpowiadała. Nie, i już. I ślubowałam, że zapewnię moim potomkom inne dzieciństwo.”
Często mama nas pociesz, podtrzymuje na duchu. Właśnie taką rolę odgrywała mama Renee Villancher która w wieku 19 lat wyjechała z rodzinnego kraju. Gdyby nie jej mama, która ją wspierała to prawdopodobnie załamała by się:
„Mama mówi do mnie:
Spójrz, spójrz, jak tu wszystko jest zniszczone.
Rzeczywiście wojna dotarła aż tutaj. Ale to, co widzę te kompletnie zniszczone miasta miasteczka, w żaden sposób nie przypominają Francji. Tutaj wszystko jest niemal starte z powierzchni ziemi. Między resztkami murów kilka kobiet ciągnie jakieś dwukołowe wózki. Dzieci szukają w ruinach pożywienia. Mój Boże, ca za widok! Na szczęście mamy lato i jest bardzo ciepło. Nagle jednak czuje, że robi mi się zimno, jakbym po raz pierwszy zaczynała może jeszcze nie żałować, ale wątpić: „Jak ja będę tutaj żyła?”. (…)Płaczę i szlocham. Mama próbuje mnie pocieszyć:
To nic takiego, zobaczysz, twój mąż zaopiekuje się tobą i jestem pewna, że jego dom nie jest taki jak te tutaj, że nie jest zniszczony. Wszystko będzie dobrze”
Mama również często ratuje nas, nasze życie, przynajmniej się staraja.
„Mama, która nie lubi spać kiedy ja śpię, pilnuje złej kobiety. Ona stoi po drugiej stronie pieca i gotuje wodę, a kiedy woda jest już wrząca, podnosi do góry rondel- słyszę wtedy krzyk mamy, budzę się odskakując, gdy tamta chluszcze na mnie wodą. Na szczęście, udaje mi się odskoczyć w porę.(…) Cucą mnie, mama mówi uspokajająco:
Poszła już sobie, nic się nie stało, wszystko już w porządku.”
„Gdy wydawało się, że ten udany dla nas rok 1939 będzie końcem kłopotów: długi ojca zostały spłacone, brat zaaklimatyzował się na uniwersytecie i wszystko zmierzało ku lepszemu, wtedy zaczęła się wojna.
Wróciliśmy właśnie z wakacji i mama natychmiast odesłała nas z powrotem do Tarnobrzegu, sądząc, że tam będziemy bezpieczniejsi. Jednak w Tarnobrzegu było jak wszędzie: strach, bomby, częste alarmy lotnicze.(…)”
Jak każdy człowiek, mamy, mają swoją przeszłość
„(…) Z moich domysłów wynika, że moja matka, gdy skończyła szkołę, próbowała pójść w świat. Przy pomocy dalszych krewnych zamieszkała w Poznaniu, w internacie, gdzie chodziła do szkoły handlowej i na kurs stenografii. Z tego czasu datują się wspomnienia o życiu nareszcie bujniejszym, niż dostępne jej było w Borzęcinie. Nagłe znajomości, przyjaźnie, kawiarnie, teatr… Te zdolności aktorskie, które mam, jak również poczucie humoru zawdzięczam jej.(…) miała świetny słuch i śpiewała chętnie(…).
Najprostszym dla niej wyjściem było jak najszybciej wyjść za mąż. Pretendentów było aż nadto. Matka była piękną kobietą. Ale na razie o tym nie myślała. Była bardzo młoda, pełna ufności i życia, otwarta na świat.”
„Moja mama też nie miała lekkiego życia.Gdy miała dwa latka, umarła jej mama.Ojciec ożenił się powtórnie i mamie przybyło kilkoro rodzeństwa, a kiedy miała lat dwanaście,zmarł także jej ojciec.Najbardziej ciepło wspominała swojego dziadka - ojca mamy.Brał ją ze sobą na łąkę pod lasem, gdzie pilnował krów(na wsi każdy miał zajęcie). Dziadek opowiadał jej bajki, bawił się z nią, opowiadał o mamie...Tych wspomnień nie było za dużo,bo dziadek zmarł, gdy mama miała osiem lat...
Lata młodości,to przeważnie ciężka praca w gospodarstwie.Początek znajomości z moim ojcem brutalnie przerwała wojna!Wszystkie dorosłe dzieci rolników zostałe zabrane z domów i wywiezione "na roboty".Ponad cztery lata młodości zabrała im wojna!(Warunki, w jakich mieszkała i pracowała mama pominę, bo musiałby to być bardzo długi wpis).
Po wojnie młodzi pobierali się i wyjeżdżali na ziemie odzyskane,w tym moi rodzice. Życie na i z ziemi nie było łatwe w tamtych czasach.”
„Matka poruszyła ręką, kiedy się do niej zbliżyłem, zaczęła mówić- szeptem, spalonym głosem: „Jak byłam młodą dziewczyną, to w lesie wyszukałam pod dwoma drzewami malutkie źródło, była w nim czysta i zimna woda, nabierałam dłonią albo się kładłam na brzuchu i tak…” matka wysunęła język i robiła nim kilka ruchów- jak kot, który pije mleko z miseczki. Przestała mówić, po chwili znowu powiedziała zdanie: „Lasy to piękne, nie tak jak ludzie. Kiedy jaskółki szykują się do odlotu do ciepłych krajów, robią taką wielką kulę, okrągłą, czarną i ta kula unosi się w powietrzu…” Znów pomilczała, potem szeptała dalej: „Raz siedziałam w lesie, z drzew wyszła stara sarna i patrzyła tak… potem wróciła i przyprowadziła dzieci, dwie małe sarenki, przez polanę”. „A kiedyś widziałam taką białą chmurę na łąkach, to były bociany”(…)”
Niestety każdy choruje i każdy kiedyś umiera. Nasze ukochane mamy, przewodniczki naszego życia, kiedyś też będą potrzebowały naszej pomocy i wsparcia… kiedyś będziemy musieli przeżyć chwile gdy umrą.
„Matka z dnia na dzień umiera. Tłoczą w nią obcą krew. A ona leży tam od wielu tygodni. Chyba boi się śmierci? Lekarz dr E. chwalił ją bardzo jako opanowaną, spokojną, dobrą pacjentkę. Nie histeryzuje. Ale życie z wyrokiem śmierci (w sobie) nie jest łatwe. Tym bardziej, kiedy czas oczekiwania jest wypełniony cierpieniem i bezczynnością. Widzę, jak ta choroba zjada matkę.”
„Mamusiu, dziś wyruszyliśmy w Twoją ostatnią drogę, choć wzięłam leki i przeżyłam już tyle pożegnań z Tobą w sali pożegnań nad urną się popłakałam.
Kiedy ksiądz zaczął się modlić płakaliśmy, potem przeszliśmy do kościoła, pełen kościół ludzi:sąsiedzi, przyjaciele, ludzie z Twojej dawnej pracy,sąsiedzi z innego osiedla i przyjechała rodzina,wiesz Jurek z żoną, nawet Małpowa była i Elka i Tchórz i wielu,wielu innych.
Starałam się trzymać, ale Msza była tak wzruszająca,że zarówno my,jak i dzieci się popłakaliśmy.
W pewnym momencie czułam jakby obecność Babci, a ksiądz niby się pomylił i powiedział ŚP Anna,a za chwilę i Maria, wierzę w to,że Babcia przy Tobie była.
A kiedy popłynęły słowa pieśni
Przybądźcie z nieba na głos naszych modlitw
mieszkańcy chwały, wszyscy Święci Boży,
z obłoków jasnych zejdźcie aniołowie,
z rzeszą zbawionych śpieszcie na spotkanie.
Anielski orszak niech twą duszę przyjmie,
uniesie z ziemi ku wyżynom nieba,
a pieśń zbawionych niech ją zaprowadzi
aż przed oblicze Boga najwyższego...
Wtedy promień słońca padł na urnę i mamy zdjęcie.
Potem było przejście na cmentarz i tam już nie płakałam, choć było mi przykro, dzieci zapaliły znicze i ja też.
Następnie posiedzieliśmy i powspominaliśmy Ciebie.
Tata się starał,ale w domu znowu się rozkleił i postanowiłam,że z nim zostanę na noc.
Weszłam na Nk do mamy,a tam znalazłam taki piękny wiersz:
Życie to czas powolnego przemijania
Gdy jedna wskazówka drugą dogania
Brakuje nam Ciebie od samego rana
Bo byłaś Majko dobra i kochana
Szukamy Cię wszędzie
Chociaż drugiej takiej
Nigdy już nie będzie
Pełnej ciepła i skromności
Do pomocy zawsze w gotowości
Twoje serce oddane na dłoni
Niejedną łzę naszą uroni
Bo zwiędła jak róża
Cierniem pokryta
Odchodzisz daleko
Cierpieniem przybita
Zasnęłaś snem kamiennym
Z sercem gorąco niezmiennym
My wiemy,bo znamy Ciebie
Masz zapewnione miejsce w niebie
Tam, gdzie anielska pieśń rozbrzmiewa
A schody wiodą do nieba
Tam trzepot skrzydeł Twoich
Rozwiewa wszystkie chmury
I gdy patrzę do góry
Płyną łzy spod powiek moich...
Widzę jak stąpasz wśród gwiazd korytarzy
I nawet Ci się tu wracać nie marzy
Bo Twój nowy świat jest tak daleki...
Niech Cię Pan Bóg swoją miłością otoczy
Na wieki... "
Nie wiem, czy kiedyś ból minie?”
„Po operacji mama nie odzyskał przytomności. Siostra zadzwoniła do Karola, przyszedł udzielić mamie ostatniego namaszczenia, modliliśmy się przy jej łóżku. Zmarła o świcie 14 listopada. Pochowaliśmy ją, tak jak sobie tego życzyła, na cmentarzu Salwatorskim. Karol odprawił mszę świętą i poprowadziła kondukt żałobny”
„12 marca 1960 roku spada na mnie wielkie nieszczęście. Umiera moja mama. Od pewnego czasu chorowała, ale zamknęła się w sobie, zżerana wyrzutami sumienia i pogrążona w rozpaczy. Zawsze odmawiała mówienia po rosyjsku i nie próbowała nawet rozumieć tego języka: taki był jej sposób na odrzucenie życia tutaj. Nie wybrała go sobie, ona myślała o powrocie do Lons-le-Saunir od pierwszego dnia, jak tylko przyjechaliśmy z moim mężem do tego kraju, który maił nam przynieś szczęście i gdzie wszystko miało świetlane- jak mówili Rosjanie w obozie w Beauregard! „Rosyjska ziemia mnie nie zabierze. Nie może mnie zabrać. Nie chcę tu umrzeć i być pochowaną w tej ziemi”- powtarzała bez przerwy mama w ostatnich latach swojego życia. I w końcu została pochowana w tej ziemi, która nie jest jej ziemią (gdy przychodzę na jej grób, rozmawiam z nią po francusku. To jedyny język, jaki mama rozumiała)”
Mama jest w naszym życiu bardzo ważna, prowadzi nas przez życie. Rodzi nas, wychowuje, chroni, pomaga rozwiązywać problemy. Gdy mamy swoje dzieci pomaga również w ich wychowaniu.
Bibliografia
Lucjan Kydryński. Przejazdem przez życie…kroniki Rodzinne. Wydawnictwo: Wydawnictwo Literacki, 2005. ISBN 8308037801
Renee Villancher relację spisał Nicolas Jallot. Moje skradzione życie. Poruszające świadectwo Francuzki, która przez 57 lat nie mogła wyjechać z Rosji. Wydawnictwo: Klub Dla Ciebie, 2006. ISBN 9788374044615
Tadeusz Różewicz. Matka odchodzi. Wydawnictwo: Dolnośląskie, 2000. ISBN 8370237355
Teri Hatcher. Spalony Tost. Czyli życiowa filozofia Teri. Wydawnictwo: Elipsa, 2007. ISBN 9788360446997
Sławomir Mrożek. Baltazar. Wydawnictwo: Nor sur Blanc, 2006. ISBN 8373921389
http://o-mojej-mamie.blog.onet.pl/ odczytane dnia 01.07.2010
http://mariaszlosman.bloog.pl/id,5966205,title,Mojej-mamie-wspomnienie,index.html?ticaid=5a721 odczytane dnia 01.07.2010
Teri Hatcher. Spalony Tost. Czyli życiowa filozofia Teri. Wydawnictwo: Elipsa, 2007. ISBN 9788360446997 s.9-10
Teri Hatcher. Spalony Tost. Czyli życiowa filozofia Teri. Wydawnictwo: Elipsa, 2007. ISBN 9788360446997 s.48
Renee Villancher relację spisał Nicolas Jallot. Moje skradzione życie. Poruszające świadectwo Francuzki, która przez 57 lat nie mogła wyjechać z Rosji. Wydawnictwo: Klub Dla Ciebie, 2006. ISBN 9788374044615 s.35
Renee Villancher relację spisał Nicolas Jallot. Moje skradzione życie. Poruszające świadectwo Francuzki, która przez 57 lat nie mogła wyjechać z Rosji. Wydawnictwo: Klub Dla Ciebie, 2006. ISBN 9788374044615 s.45
Lucjan Kydryński. Przejazdem przez życie…kroniki Rodzinne. Wydawnictwo: Wydawnictwo Literacki, 2005. ISBN 8308037801 s.15-16
Sławomir Mrożek. Baltazar. Wydawnictwo: Nor sur Blanc, 2006. ISBN 8373921389 s.51
http://mariaszlosman.bloog.pl/id,5966205,title,Mojej-mamie-wspomnienie,index.html?ticaid=5a721 odczytane dnia 01.07.2010
Tadeusz Różewicz. Matka odchodzi. Wydawnictwo: Dolnośląskie, 2000. ISBN 8370237355 s.100-101
Tadeusz Różewicz. Matka odchodzi. Wydawnictwo: Dolnośląskie, 2000. ISBN 8370237355 s.88
http://o-mojej-mamie.blog.onet.pl/ odczytane dnia 01.07.2010
Lucjan Kydryński. Przejazdem przez życie…kroniki Rodzinne. Wydawnictwo: Wydawnictwo Literacki, 2005. ISBN 8308037801 s.42
Renee Villancher relację spisał Nicolas Jallot. Moje skradzione życie. Poruszające świadectwo Francuzki, która przez 57 lat nie mogła wyjechać z Rosji. Wydawnictwo: Klub Dla Ciebie, 2006. ISBN 9788374044615 s.90
2