Udana akcja zbrojna oddziału Stefana Bembińskiego HARNASIA, Płużański Tadeusz


Udana akcja zbrojna oddziału Stefana Bembińskiego "Harnasia" 9 września 19545 r.
Na pół godziny AK-owcy opanowali Radom, zdobyli więzienie i uwolnili aresztowanych - Tadeusz M. Płużański Wysłane sobota, 16, września 2006 przez Krzysztof Pawlak

http://www.asme.pl/115842748228339.shtml


0x08 graphic
Latem 1945 r. zbrojne poakowskie podziemie postanowiło rozbić dwie ubeckie katownie: w Kielcach i Radomiu. Kielecka akcja, którą dowodził Antoni Heda "Szary", była już wielokrotnie opisywana. Mniej znane jest brawurowe uderzenie na Radom. 9 września 1945 r. oddziały pod dowództwem Stefana Bembińskiego "Harnasia" na pół godziny opanowały miasto, zdobyły więzienie i uwolniły aresztowanych, w większości swoich organizacyjnych kolegów.

Stefan Bembiński "Harnaś" w wydanych w 1996 r. wspomnieniach "Te pokolenia z bohaterstwa znane" pisał, że latem 1945 r. w radomskim więzieniu "wczesnym rankiem wykonywano codziennie wyroki śmierci. (...) Kat, Wacław Ziółek, występujący przy wykonywaniu tej czynności w polskim mundurze porucznika, zjawiał się w więzieniu po południu. (...) Kazał oddziałowemu otwierać cele ze skazańcami i z korytarza przyglądał się im. Taksował każdego. Był dobrym rzemieślnikiem. Za każdy wyczyn otrzymywał 600 do 700 ówczesnych zł. Potem wychodził na zewnętrzne podwórko, sprawdzał, czy na drodze przemarszu ze skazanym nie ma zanieczyszczeń, kamieni, kawałków żelaza czy drewna. Z kolei kierował się do garażu. Sprawdzał, czy pętla dobrze się zaciska, czy urządzenie uruchamiające zapadnię działa cicho i sprawnie. Potem wychodził z więzienia i zjawiał się rano".

PLAN PRZYJĘTY
BEZ ZASTRZEŻEŃ


Przebywający na wolności żołnierze antykomunistycznego podziemia długo się nie zastanawiali - postanowili odbić swoich kolegów z rąk ubowskich oprawców. Decyzja nie wzbudzała żadnych wątpliwości, trzeba było ją tylko dobrze przygotować i wybrać odpowiedni moment (już wcześniej podejmowano próby zdobycia więzienia w Radomiu, ale akcje skończyły się niepowodzeniem). Nie można było przy tym zbytnio zwlekać, aby od tortur i śmierci ocalić jak najwięcej AK-owców.
Stefan Bembiński "Harnaś" wspominał: "Tak zginął mój żołnierz z wywiadu Sławiński z Brodu, kaleka. Nigdy nie zrozumiałem, jakie zarzuty mogli mu postawić ubowcy. Tak mężnie zginął Kazimierz Markwat, bardzo dobrze zapowiadający się artysta-grafik. (...) Należało więc, o ile się da, przyspieszyć nasze działanie na więzienie w Radomiu. Przekazałem ppłk. Zygmuntowi Żywockiemu »Wujkowi« [oficer AK, wówczas inspektor Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj - TMP], że jestem gotów, proszę tylko o dokładne dane wywiadowcze co do służb łubowskich, enkawudowskich oraz wojsk przeciwnika. (...) Oddział mój wzmocniony 30-osobowym oddziałem NOW Adama Gomuły »Beja«, podporządkowanym mi od maja 1945 r., liczył razem około 110 żołnierzy; do tego należy dodać około 25 żołnierzy z podobwodu Szydłowiec pod dowództwem Henryka Podkowińskiego »Ostrolota« (...) Ppłk Zygmunt Żywocki »Wujek« przyjął mój plan bez zastrzeżeń".
Akcja wyznaczona została na 9 września 1945 r., około godz. 20.00. Podzielono się na kilka grup: grupa szturmowa i grupy ubezpieczające, które obstawiły budynek Urzędu Bezpieczeństwa, komisariatu MO oraz pilnowały skrzyżowań ulic i głównych dróg dojazdowych do miasta. Dodatkowym wsparciem było około 15 żołnierzy z radomskiej konspiracji, których zadaniem było dokonywanie w różnych częściach miasta działań dywersyjnych.
Stefan Bembiński "Harnaś": "Ppłk Zygmunt Żywocki »Wujek« z całym naciskiem podkreślił żądanie, aby oszczędzać w walce życie, o ile się da, nie tylko własnych żołnierzy, ale także przeciwnika. Nie wolno w czasie akcji atakować siedzib milicji, ubowców, enkawudowców i wojska. Zadaniem jest zdobyć więzienie i uwolnić więźniów".

"BĘDZIEMY WOLNI!"

Wyznaczonego dnia, 9 września, żołnierze dowodzeni przez "Harnasia" wjechali czterema wojskowymi samochodami do centrum Radomia. Po otrzymaniu informacji od wywiadowcy, że w mieście nie ma dodatkowych sił ubowskich, przystąpiono do akcji.
Jeden z żołnierzy "Harnasia", Jan Pająk "Sęp" (po akcji na więzienie aresztowany i sądzony, na wolność wyszedł w 1947 r.) wspominał: "Wóz naszej grupy szturmowej przejechał powoli obok więzienia i minął bramę oraz skwerek, na którym dojrzeliśmy grupę umundurowanych ludzi. Po przejechaniu jeszcze około dwudziestu metrów, wóz zatrzymał się. Wyskoczyliśmy wszyscy przez otworzoną wcześniej tylną klapę i pobiegliśmy. Ostrzelani przez nas mundurowi rozbiegli się w popłochu, a my znaleźliśmy się pod bramą".
Stefan Bembiński "Harnaś": "Grupa uderzeniowa doskoczyła w pobliże drzwi wejściowych więzienia. Andrzej Szymański podał gamona kapr. »Żandarmowi«, ten uzbroił gamona, przylepił do stalowych drzwi. Odskoczyli. Nastąpił wybuch. Wtargnęli do środka. Obsługa więzienna oddała klucze".
Żołnierz "Harnasia", Henryk Skurkiewicz "Olszak", w lutym 1945 r. aresztowany przez UB, sądzony razem z 44 innymi AK-owcami, skazany na dwa lata więzienia i osadzony w radomskiej katowni (po uwolnieniu 9 września ukrywał się), opowiadał o sytuacji wewnątrz zdobywanego więzienia: "Już po zapadnięciu zmroku usłyszeliśmy strzały w pobliżu więzienia. Było nas w celi siedmiu. Porwaliśmy się wszyscy na równe nogi. Nie wiem, jak inni, ale ja od razu wiedziałem, co to oznacza. Usłyszeliśmy okrzyki »hurra, hurra« i - potężny wybuch, który wstrząsnął budynkiem. Właśnie wysadzono bramę. Idą po nas! Będziemy wolni! Radość, radość nie do opisania!".

Z WIĘŹNIÓW ZNOWU ŻOŁNIERZE

Jan Pająk "Sęp" opisywał dalszy przebieg akcji: "Po wywaleniu bramy wpadliśmy hurmem do środka i przez podwórze przedostaliśmy się na więzienne korytarze. Strażników znaleźliśmy w dyżurnym pokoju. Nie stawiali oporu, zachowywali się spokojnie. Klucze oddali od razu. Jeden z nich otwierał nam cele, w których siedzieli AK-owcy".
Stefan Bembiński "Harnaś": "Strażnik więzienny Franciszek Małecki z własnej woli pomagał otwierać cele. Potem dostał za to wyrok: kilka lat więzienia. Obsada niektórych cel uwolniła się sama, wyważając drzwi przy pomocy desek z rozbitych prycz. Uspokojony faktem, że szturmujący partyzanci są już w środku więzienia, przeszedłem ulicę i zająłem stanowisko dowodzenia, mając przy sobie część drużyny osłonowej i poczet dowódcy. Co chwila dobiegali gońcy z ubezpieczeń meldując, że wszystko przebiega według planu".
Jan Pająk "Sęp" mówił dalej: "Cel z kryminalistami nie otwieraliśmy, ale oni - widząc co się dzieje - sami wyważali drzwi ławami i uciekali. Strażnik pokazał nam wtedy jednego volksdeutscha, skazanego na śmierć, radząc zabrać go ze sobą, gdyż w przeciwnym wypadku może uniknąć zasłużonej kary. Zrobiliśmy według jego rady i później, za miastem, wykonaliśmy na zdrajcy wyrok".
Henryk Skurkiewicz "Olszak": "Nie czekając na pomoc z zewnątrz - wywaliliśmy drzwi ciężką, olbrzymią ławą i wybiegliśmy na korytarz. Usłyszałem wtedy wołanie »Olchy«, kolegi z oddziału: - Gdzie »Olszak«? Odezwij się! - Słyszałem, jak wypytywał o mnie, zawiedziony, że nie znalazł mnie w celi nr 1, z której przed kilkoma dniami przeniesiony zostałem do celi numer 23 na drugim piętrze. Kiedy mnie szukał - już zbiegłem po schodach. Przywitanie nasze było radosne i serdeczne. Nie było jednak czasu na rozmowy! Dostałem bergmana i włączyłem się do akcji. Byłem znowu żołnierzem, nie więźniem".

BRAWO ARMIA KRAJOWA!
NIECH ŻYJE WOLNA POLSKA!


Tymczasem w mieście żołnierze "Harnasia" obstawiali ustalone wcześniej punkty, aby zabezpieczyć ewakuację uwolnionych więźniów i ochronić akcję przed ewentualnym kontruderzeniem przeciwnika.
Tak o sytuacji w opanowanym przez żołnierzy podziemia Radomiu opowiadał uczestnik akcji, Stefan Jabłoński "Żubr" z oddziału Henryka Podkowińskiego "Ostrolota" ("Żubr" brał wcześniej udział w rozbijaniu więzienia w Kielcach, potem aresztowany i więziony, zmarł w 1989 r.): "Idąc Rwańską w stronę ulic, które mieliśmy blokować (Bernardyńska, Lekarska, Bóżnicza) - natknęliśmy się na tłum ludzi. Nie wiem, czy dlatego, że był to niedzielny wieczór, czy też z powodu gęstej strzelaniny, ale na uliczkach Starego Miasta zgromadziło się bardzo dużo ludzi. Walili Rwańską jak wezbrana rzeka. Żeby szybko przejść - musieliśmy wołać do nich: - Padnij, padnij! - i strzelaliśmy w powietrze. Padali rzeczywiście, a my, prawie po ich plecach, przebiegaliśmy dalej".
Zbigniew Cichoń "Skromny" (po akcji na więzienie aresztowany, sądzony, w więzieniu doprowadzony do załamania nerwowego, na wolność wyszedł w 1947 r.) zapamiętał jeszcze inne wydarzenie: "Obserwowaliśmy z kolegami reakcję przypadkowych przechodniów, a potem publiczności, wychodzącej po przedstawieniu z cyrku. Na placu Jagiellońskim (Zwycięstwa) była ustawiona buda i w tym właśnie dniu, z jakiegoś powodu - może awarii światła - przedstawienie rozpoczęło się z opóźnieniem i ludzie wyszli na zewnątrz w czasie trwania akcji w więzieniu. Zaciekawieni i jednocześnie zatrwożeni strzelaniną - tłoczyli się i pchali w niepożądanym przez nas kierunku. Trzeba było nimi pokierować, żeby nie dostali się w pole ostrzału. Z kilkoma kolegami otrzymaliśmy polecenie zejścia z posterunku i zawracania ludzi w kierunku przeciwnym. Mówiliśmy im: - To jest akcja żołnierzy Armii Krajowej na więzienie, uwalniamy naszych kolegów. Cały Radom jest w naszych rękach. Idźcie do domu, bo kule nie wybierają. - Niektórzy niechętnie, inni skwapliwie, wyraźnie przestraszeni, odchodzili w kierunku ulic Kelles-Krauza i Focha, które im wskazywaliśmy. Wielu z nich głośno wyrażało radość i uznanie: - Brawo Armia Krajowa! Niech żyje wolna Polska! - Kiedy uporaliśmy się z maruderami, wróciliśmy na swoje stanowiska".
Władysław Radulski "Renoma" (wcześniej żołnierz Brygady Wileńskiej Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", od 1944 r. członek oddziału Henryka Podkowińskiego "Ostrolota", a po akcji na radomskie więzienie podkomendny oddziału WiN Franciszka Jaskólskiego "Zagończyka", w 1949 r. aresztowany , skazany na karę śmierci, zamienioną na 10 lat, w więzieniu traktowany wyjątkowo brutalnie, na wolność wyszedł w 1956 r.) opowiadał o kolegach, rannych w walce pod więzieniem w Radomiu: "Zobaczyłem, jak »Piorun« odprowadzał rannego »Sokoła«, a dwaj inni koledzy - »Andrzeja«. Odeszli do przodu, a pod moją opieką pozostali ciężko ranni - »Józio« z przestrzelonym kręgosłupem i »Słowik« z poharatanym brzuchem. Z początku w transporcie rannych pomagali uwolnieni więźniowie, ale zanim dotarliśmy do ulicy Mlecznej (Świerczewskiego), większa ich część rozbiegła się. Ranni, niesieni przez nas na razie na rękach, jęczeli i broczyli krwią. Nie bez wysiłku dotarliśmy do dzielnicy Kaptur i tam ułożyliśmy ich na wymoszczonym wozie, zarekwirowanym chwilowo piekarzowi. Jakiś sanitariusz pobiegł i z grubsza opatrzył rannych. Zostaliśmy trochę w tyle, obawiałem się nawet, żeby nas znienacka nie zaatakowano".

"DZIĘKUJĘ I ŻYCZĘ SZCZĘŚCIA"

Dowódca Stefan Bembiński "Harnaś", od początku kierujący akcją z budynku naprzeciw więzienia, pisał o wyprowadzaniu ludzi z murów katowni: "Ustawienie w czwórki oswobodzonych, zaprowadzenie jakiegokolwiek porządku trwało długo. Z okien nad nami oklaskami i okrzykami dziękowali nam Radomianie. Z więzienia wybiegł pchor. Wacław Biernacki »Zawój«, meldując, że akcja zakończona. Poleciłem trębaczowi dać sygnał o zakończeniu akcji. Wystrzelono pociski z rakietnicy. Bardzo wzruszony ruszyłem, prowadząc kolumnę przez plac Jagielloński na ukos do ul. Struga. (...) Dochodzimy wreszcie do Sportowej. Mówimy uwolnionym kolegom, że ci, którzy mogą dojść do swoich znajomych, do wsi, byle nie do swoich domów, są wolni. Zostaną ze mną tylko oficerowie, z którymi w najbliższych dniach pragnie mówić ppłk Zygmunt Żywocki »Wujek«. Przypominam im, że UB zrobi wszystko, aby ich odnaleźć. Dziękuję i życzę szczęścia".
Akcja zakończyła się sukcesem. Więzienie rozbito, więźniowie zostali uwolnieni, a przeciwnik nie zdążył przyjść z pomocą zaskoczonym radomskim ubekom, milicjantom i enkawudzistom.
Stefan Bembiński "Harnaś" podsumowuje: "Nie znam dokładnej liczby uwolnionych więźniów. Jerzy Ślaski w swym wspaniałym dziele pt. »Polska Walcząca« przytacza liczbę około 300 osób. Myślę, że tylu uwolniliśmy. (...) Według oceny naszego wywiadu, siły przeciwnika w Radomiu łącznie wynosiły około 3000 ludzi. Nie jest to liczba zawyżona. Biorąc pod uwagę niewspółmierność sił obu stron, taktyka zastosowana przez nas w tej akcji, to jest bezwzględna blokada wszystkich potencjalnych ognisk zapalnych przeciwnika poza więzieniem, była taktyką jedynie słuszną".
A straty własne? W akcji na radomskie więzienie zginęło trzech żołnierzy Armii Krajowej.

SKAZANI ZA ARMIĘ KRAJOWĄ

Władysław Radulski "Renoma": "Zastanawiałem się nieraz, dlaczego nikt nas nie zaatakował w chwili odwrotu. Widocznie bardzo skutecznie spacyfikowaliśmy przeciwnika. A przecież był wtedy w Radomiu w rezerwie 2 pułk artylerii. Jego dowódcą był Paskiewicz, brat generała, który zyskał ponurą sławę pacyfikując Białostocczyznę i Olsztyńskie w latach 1947 - 1950. Pułk w ogóle nie ruszył się z miejsca. Dopiero po tygodniu miała miejsce wielka obława, przeprowadzona przez jednostki radzieckie i KBW".
Wkrótce Stefan Bembiński "Harnaś" i Zygmunt Żywocki "Wujek" zostali aresztowani przez bezpiekę i ostatecznie trafili do więzienia na Rakowieckiej w Warszawie. Przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie sądził ich znany kat AK-owców, żyjący do dziś stalinowski sędzia Mieczysław Widaj. Głównym zarzutem, jaki im przedstawiono, był udział "w związku Armii Krajowej mającym na celu obalenie demokratycznego ustroju Państwa Polskiego".
Stefan Bembiński "Harnaś" opowiadał o procesie: "Dwudziestego szóstego lutego 1946 roku, około godziny 9 wywołano mnie z celi. Oddziałowy w pasie i w czapce wyprowadził mnie z X Pawilonu do pomieszczenia, które okazało się być jadalnią dla służby więziennej. (...) Wyrok był już przed rozprawą postanowiony, bo wysoki sąd w czasie rozprawy ignorował mnie zupełnie, jakbym już nie istniał. (...) Około godz. 20 oddziałowy w pasie i w czapce zabrał mnie do innego tym razem pomieszczenia, w tym samym skrzydle więzienia. Był to jakiś pokój biurowy. Przewodniczący sądu monotonnym głosem czytał wyrok i uzasadnienie. Przełożony mój, ppłk Zygmunt Żywocki »Wujek« otrzymał łącznie 10 lat więzienia, ja łącznie - karę śmierci i pozbawienie wszelkich praw na zawsze. Trochę zawirowało mi w głowie, jak po uderzeniu obuchem, ale stałem". W akcie oskarżenia nie mogło zabraknąć "gwałtownego zamachu na więzienie w Radomiu": "obaj oni zorganizowali i wzięli udział w uwolnieniu w dniu 9 września 1945 r. z więzienia w Radomiu więźniów przy czym działały partyzantki: »Beja«, »Ostrolota« i »Sokoła«, a ofiarami akcji padło 5 osób: trzy osoby cywilne i 2-ch milicjantów. Oskarżeni wyjaśniali tę akcję chęcią oswobodzenia kolegów, musieli się jednak liczyć z następstwami takich przedsięwzięć i te ich obciążają".
Inni żołnierze "Harnasia" też ponieśli surowe konsekwencje. Mieczysława Brewczyńskiego komunistyczne sądy (aż dwa) skazały w 1946 r. na łączną karę dożywotniego więzienia (zmienioną następnie w drodze amnestii na karę 15 lat więzienia) za to, że "był członkiem nielegalnej organizacji AK, mającej na celu przemocą zmienić ustrój Państwa Polskiego", a wśród wielu zarzutów wymieniono akcje na więzienie w Kielcach i Radomiu. W 1993 r. sąd III RP uznał wyroki stalinowskich sądów na Brewczyńskiego za nieważne, gdyż "wnioskodawca został skazany za samą przynależność do organizacji AK, która - jak wiadomo - była organizacją walczącą o niepodległą i suwerenną Polskę".

POTĘPIĆ STALINIZM

Stefanowi Bembińskiemu "Harnasiowi" komuniści złagodzili wyrok, kolejno - na dożywocie i na 10 lat więzienia. Przetrzymywany w Rawiczu i we Wronkach, na wolność wyszedł w 1952 r., ale przez lata był szykanowany, nie mógł znaleźć pracy. Po Październiku 1956 r. organizował w Radomiu oddział ZBoWiD-u i pełnił funkcję jego prezesa. W latach 80. zaczął działać w "Solidarności", m.in. jako przewodniczący Sekcji Żołnierskiej przy Zarządzie Regionu Ziemia Radomska.
Pozostali uczestnicy radomskiej akcji po wyjściu z więzienia też byli represjonowani i mieli kłopoty ze znalezieniem pracy. Wielu - tak jak "Harnaś" - włączyło się następnie w ruch "Solidarności" i za działalność niepodległościową byli internowani w stanie wojennym.
W pierwszych wolnych wyborach do Senatu Stefan Bembiński został wybrany senatorem ziemi radomskiej, z ramienia Komitetu Obywatelskiego.30 sierpnia 1989 r. na uroczystym posiedzeniu z okazji 50. rocznicy wybuchu II wojny światowej powiedział m.in.: "Ofiara krwi żołnierzy Września, walka i ogromne straty poniesione przez Naród Polski w okresie okupacji niemieckiej są tak wielkie, że możemy stwierdzić: nikt nam wolności nie darował. Myśmy ją sami wywalczyli, a stwierdzenie to tym bardziej podkreśla tragiczną sytuację naszego społeczeństwa, w jakiej znalazło się ono od połowy 1945 do mniej więcej 1956 roku. Okres ten, okres zbrodni i pogardy dla społeczeństwa polskiego, musi trwać w pamięci narodu po to, aby nigdy więcej nie powtórzyły się podobne zbrodnie dokonane przez Polaków na Polakach. Dlatego proszę, aby właśnie teraz dostojny Senat, najwyższe gremium Rzeczypospolitej, wybrane w pierwszych wolnych wyborach, uchwałą swoją potępił ów hańbiący okres i ludzi, którzy go tworzyli. Czas najwyższy skończyć z anonimowością, przemilczeniami i fałszerstwami".

TADEUSZ M. PŁUŻAŃSKI

W artykule wykorzystałem wspomnienia Stefana Bembińskiego "Harnasia": "Te pokolenia z bohaterstwa znane", wyd. przez Społeczny Komitet przy Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Okręg Radom, 1996 r., i innych uczestników akcji, zawarte w książce Danuty Suchorowskiej "Rozbić więzienie UB! Akcje zbrojne AK i WiN 1945-1946", wyd. Agencja Omnipress, 1999 r.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Udana akcja zbrojna oddziału Stefana?mbińskiego
OSTATNI ŻOŁNIERZ II RZECZYPOSPOLITEJ, Płużański Tadeusz
Z Wikipedii wyparowały informacje o ubeku Ryszardzie Młynarskim, Płużański Tadeusz
Jałta, Płużański Tadeusz
Uczelnie agentów, A BLOKI AUTORSKIE, Płużański Tadeusz
Jak zginął gen Okulicki NIEDŻWIADEK, Płużański Tadeusz
OCZEKUJEMY KOLEJNYCH EKSTRADYCJI KOMUNISTYCZNYCH ZBRODNIARZY, Płużański Tadeusz
Holocaust czyja zagłada, Płużański Tadeusz
To że ofiary zbrodni komusist nie chciały się mścić, Płużański Tadeusz
Polsko brytyjska Enigma, Płużański Tadeusz
55 lat temu komuniści zlikwidowali IV Zarząd Główny Zrzeszenia WiN, Płużański Tadeusz
Mordercy narodu polskiego, Płużański Tadeusz
Katyńskie ludobójstwo, Płużański Tadeusz
O rotmistrzu Pileckim część prawdy, Płużański Tadeusz
Kto zakapował generała GROTA, Płużański Tadeusz
Początek procesu stalinowskiego prokuratora, Płużański Tadeusz
Mordercy generała Fieldorfa, Płużański Tadeusz
Zamordowana za ŁUPASZKĘ, Płużański Tadeusz
Przypadek pułkownika Fejgina, Płużański Tadeusz

więcej podobnych podstron