EUTANAZJA - lekarzu, 2. Czlowiek, cierpienie


Lekarzu, nie zabijaj!

Wywiad P. Semki z dr Karelem Gunneresem, przewodniczącym stowarzyszenia

„Lekarze na rzecz Poszanowania Ludzkiego Życia” („ŻYCIE” z dn. 8 stycznia 1997 r.)

Czy łatwo dziś dokonać w Holandii zabiegu eutanazji?

Wykonywanie eutanazji jest tu całkowicie bezpieczne. Sądy nie ścigają lekarzy dokonujących eutanazji, o ile zachowują określone reguły postępowania.

Jakie to reguły?

Po uśmierceniu pacjenta lekarz zobowiązany jest sporządzić specjalny raport. Wypełnia obszerny, składający się z 50 pytań, kwestionariusz. Pytania dotyczą choroby, sposobów i możliwości leczenia. Raport ten trafia do sędziego śledczego, który przekazuje go prokuratorowi. To prokurator decyduje, czy zabieg eutanazji odbył się zgodnie z prawem, czy nie. Rzecz w tym, że zazwyczaj prokurator podejmuje decyzję wyłącznie w oparciu o ten właśnie raport. A kto pisze raport? Oczywiście, lekarz - a więc osoba odpowiedzialna za zabieg.

Ale eutanazji dokonuje się na żądanie pacjenta?

Oczywiście to podstawowy wymóg. Pacjent musi sam poprosić o skrócenie życia. Lekarz ma obowiązek odczekać parę dni, gdyż prośba musi być ponowiona kilkakrotnie. Pacjent powinien być poinformowany o możliwościach leczenia i o innych dostępnych sposobach zmniejszenia bólu. Jeśli nadal nalega, lekarz zobowiązany jest skonsultować się z innym lekarzem i z rodziną chorego. Decyzję podejmuje jednak sam i wtedy może ewentualnie uśmiercić pacjenta i spisać raport, na podstawie którego prokurator decyduje o podjęciu lub umorzeniu śledztwa. Od lat jednak żaden lekarz nie został skazany za przeprowadzenie eutanazji.

Czy wymagany jest świadek wyrażenia przez chorego zgody na śmierć?

Nie. Jedynym dokumentem, jakim dysponuje prokurator jest raport sporządzony przez lekarza, czyli sprawcę śmieci.

Prokurator może jednak sprawdzić opinię lekarza - konsultanta?

Tak, ale zazwyczaj jest to lekarz, kolega po fachu, przez co cała ta procedura konsultacji staje się bardzo prosta: ja świadczę na twoją korzy¶ć, ty na moją. Holenderskie prawo nie nakłada na zeznającego obowiązku składania zeznań, które mogłyby świadczyć przeciw niemu lub stawiać go w niekorzystnym świetle. Jeśli wiec lekarz sam nie przyzna się do błędu w zasadności zastosowania eutanazji i nie oskarży się sam w raporcie - niezwykle trudno zakwestionować jego rolę. Niemożliwe jest też świadectwo pacjenta, który przecież nie żyje. Prokurator zdany jest więc na świadectwo lekarzy. Dlatego twierdzę, że stosowanie eutanazji w Holandii jest całkowicie dowolne.

Taka jest praktyka. A co mówi holenderskie prawo?

Według holenderskiego prawa eutanazja jest jednak zabroniona. Za stosowanie eutanazji grozi kara więzienia. Zapisu w kodeksie karnym nikt nie unieważnił. Znowelizowano natomiast przepis w ustawie o trybie wydawania przez lekarzy świadectw zgonu. Dotąd przepisy te mówiły o wypisywaniu aktu zgonu przy śmierci naturalnej. W razie wątpliwości nakładały obowiązek przekazania sprawy policji i prokuraturze. Teraz usankcjonowano trzecią możliwość - dokonanie eutanazji i przesłanie sędziemu śledczemu raportu składającego się z odpowiedzi na owych 50 pytań.

Czy eutanazja ma w Holandii jakąś szczególną tradycję?

Absolutnie nie. Jeszcze 50 lat temu takie praktyki byłyby nie do pomyślenia. W czasie II wojny światowej, gdy hitlerowcy okupowali Holandię, Niemcy próbowali zmuszać naszych lekarzy by wstępowali do kolaboracyjnej izby lekarskiej. Holenderscy lekarze wiedzieli, że wtedy - zgodnie z prawodawstwem hitlerowskim - będą zobowiązani do wykonywania eutanazji na niepełnosprawnych. Bojkot kolaboracyjnej izby lekarskiej był w naszych środowiskach medycznych prawie powszechny. Większość holenderskich lekarzy uratowała swój honor. Trzydzieści lat później atmosfera zmieniła się całkowicie.

Kiedy nastąpił precedens w sprawie eutanazji?

W 1973 r. postawiono przed sądem młodą lekarkę, Gertrudę Postmę, która uśmierciła własną matkę. Oświadczyła, że matka znajdowała się w głębokiej depresji i wielokrotnie prosiła ją o skrócenie życia.

Jak zareagowała opinia publiczna?

Większość Holendrów była zaszokowana. Ale też nie było żadnych demonstracji przeciw zabójczyni. Ludzie potraktowali to jako normalne przestępstwo, którym zajmie się sąd. Jednak bardzo szybko rozpoczęły się demonstracje niezwykle sprawnych grup domagających się uniewinnienia córki i legalizacji eutanazji. Holenderska Fundacja na rzecz Eutanazji (NVVE) doskonale wpisała się w atmosferę tamtych czasów. Jej lider, dr Vinteldam z Amsterdamu, był niezwykle sprawnym propagandzistą. Zwolennicy eutanazji twierdzili, że wielu chorych cierpi ponad swoje siły i nie sposób temu zapobiec, więc obowiązkiem lekarza jest w takich sytuacjach skrócić mękę przez odebranie choremu życia.

Jak skończyła się tamta sprawa?

Ruch proeutanazyjny nie był liczny, lecz dzięki popularyzującym jego argumenty mediom szybko wmówiono społeczeństwu, że eutanazja jest czymś absolutnie normalnym. W końcu Postme skazano na tydzień wiezienia i rok nadzoru sądowego. Był to symboliczny wyrok, który zapoczątkował praktykę uniewinniania przez sądy sprawców eutanazji. Metody działania grup zwolenników eutanazji nasuwały skojarzenia z taktyką ruchów na rzecz legalizacji aborcji w USA. Małe, sprawne grupy, żonglujące danymi statystycznymi i popierane przez lewicujące media, zmieniły nastawienie społeczeństwa do aborcji dosłownie w ciągu paru lat. Także w oswajaniu holenderskiego społeczeństwa z legalizacją eutanazji rola mediów była decydująca.

Czym się to przejawiało?

Media z reguły powołują się na ekstremalne przypadki dobrane tak, aby przekonać widza, że eutanazja nie budzi żadnych wątpliwości. A tak nie jest. W 1973 roku zaproszono mnie do udziału w telewizyjnym talk - show na temat wspomnianej już rozprawy przeciw córce, która uśmierciła matkę. Zaproszono pewnego lekarza, mnie i człowieka, którego żona zmarła w strasznych bólach. Ten człowiek cały czas płakał, nazywał lekarzy bestiami, oskarżał ich o okrucieństwo i nieczułość. Przyznałem mu rację, ale wyciągnąłem ze sprawy inny wniosek: tragedia tej kobiety powinna nas dopingować do rozwoju coraz skuteczniejszych technik uśmierzania bólu, jednak nie do zgody na zabijanie. Ten zrozpaczony człowiek przyznał mi w końcu rację. Natomiast dziennikarz prowadzący talk - show wracał do tej sprawy jeszcze wielokrotnie. Za każdym razem, by wykazać niezbędność eutanazji, używał zręcznej formuły: oczywiście eutanazja jest zła, nie powinniśmy się na nią godzić, ale w tym konkretnym przypadku... - i tu zaczynał usprawiedliwiać jakiś przypadek.

Jednak musi Pan przyznać, że pozostaje problem, jak zachować się wobec kogoś, kto nie jest w stanie wytrzymać nieznośnego bólu powolnego konania. Czy taki problem nie istnieje?

Bardzo często pacjent cierpi nie dla tego, że już nic nie da się zrobić, ale dlatego, że lekarz nie wie, co można zrobić. Faktyczna legalizacja eutanazji niebezpiecznie zmieniła nastawienie lekarzy do problemu cierpienia pacjentów. Wystarczy śmiertelny zastrzyk i problem znika. Tymczasem z uwagą obserwuje się medycynę brytyjską, gdzie wykształciła się cala gałąź medycyny - medycyna paliatywna, czyli ukojeniowa, skupiona na technikach likwidacji bólu u pacjentów, nawet gdy samo schorzenie przestaje być uleczalne. Wystąpiłem więc do holenderskiego rządu, czy nie można stworzyć programu szkoleniowego dla stu - dwustu lekarzy, którzy skoncentrowaliby się na poznaniu angielskich technik walki z bólem.

Czy lekarze nie są normalnie uczeni takich technik?

W 1986 roku w Holandii komitet rządowy badał sposoby zapobiegania skrajnemu cierpieniu osób z chorobami nowotworowymi. Okazało się, że w około 55% przypadków postępowanie przeciwbólowe było niewystarczające i pacjent cierpiał całkowicie niekoniecznie i niepotrzebnie. Gdyby jego lekarz miał większą wiedzę na temat uśmierzania bólu - nie musiałby cierpieć A to właśnie na cierpienia chorych powołują się zwolennicy eutanazji. W dyskusji na jednej z uczelni holenderskich nad żmudnymi i kosztownymi często metodami leczenia śmiertelnie chorych na raka jeden z młodych lekarzy zadał pytanie: po co mamy się tym zajmować , przecież mamy eutanazję! To pytanie jest wyrazem zatrważającego sposobu myślenia, który się niepokojąco upowszechnia. Wyrazić je można dość brutalnym pytaniem: „Po co leczyć, skoro można eliminować...”.

Kiedy osobiście zetknął się Pan z problemem eutanazji?

W 1968 r. objąłem funkcję zastępcy sekretarza holenderskiego Królewskiego Towarzystwa Lekarskiego. Powołało ono komisje ds. aborcji, której zostałem sekretarzem. Kiedy większość komisji zaakceptowała aborcję jako praktykę normalną, zaprotestowałem, oświadczając, że jest to zgoda na zabijanie dzieci. Ostrzegłem kolegów, że jeśli zacznie się zabijać dzieci, bardzo szybko będzie można zabić każdego.

Jaki jest związek między sporem o legalizację aborcji a dyskusją o eutanazji?

Istnieje przepaść między społeczeństwem, w którym zabijanie bezbronnych jest zakazane, a społecznością, w której pojawiają się wyjątki od tej zasady. Jeśli raz przekroczysz tą zasadę, jesteś na równi pochyłej - dalsze przesuwanie granicy jest tylko kwestią czasu. Już wtedy przeczuwałem, że legalizacja aborcji utoruje drogę eutanazji. Razem z grupą lekarzy działałem przeciwko legalizacji zabijania nienarodzonych. Prezentowaliśmy w parlamencie dowody na to, że płód odczuwa ból i że nie można zaprzeczać jego człowieczeństwu. Udało się nam jedynie skłonić senat do odrzucenia legalizacji aborcji. Niestety ponowne głosowanie w izbie niższej zdecydowało o sprawie.

Kiedy zaczął Pan działać przeciw eutanazji?

Jak było do przewidzenia, po legalizacji aborcji zaczęto tolerować eutanazję. Nasz ruch „Lekarze na rzecz Poszanowania Ludzkiego Życia” prowadzi akcję protestów wobec rządu. Monitorujemy też zasięg stosowania eutanazji. Z naszych obserwacji wynika, że nawet te bardzo liberalne warunki, przy których spełnieniu władze akceptują eutanazję, i tak są lekceważone.

Na jakiej podstawie wysuwa Pan taką tezę?

We wrześniu 1991 r opublikowano raport komisji rządowej, która badała zasięg stosowania eutanazji w Holandii. Raport sporządzono bardzo rzetelnie. Przygotowując go przeprowadzono wiele rozmów z lekarzami, którzy stosowali eutanazję. Problem w tym, że zdefiniowano eutanazję jako pozbawienie pacjenta życia na jego wyraźną prośbę, którą lekarz spełnia. Według tych kryteriów, w ciągu 1990 r. przeprowadzono 2300 zabiegów. Raport mówi też o 400 przypadkach asystowania przez lekarza przy samobójstwie i o 1000 przypadków podania śmiertelnych zastrzyków, kończących agonię. W raporcie jest też mowa o 8000 śmiertelnych przypadków przedawkowania przez lekarzy środków znieczulających - morfiny i opium oraz o 8000 sytuacji, w których przedawkowanie leków służyło zakończeniu życia pacjenta. W praktyce więc w ciągu jednego roku w Holandii lekarze w 20 000 przypadków zdecydowali, że chory powinien umrzeć, choć tylko 2300 z nich odpowiadało urzędowej definicji eutanazji. Co roku w Holandii umiera około 130 tysięcy ludzi, wiec przypadki uśmiercania pacjentów to 15% całej liczby zgonów. W naszej opinii co najmniej w 12 000 przypadków czyli niemal w połowie przypadków eutanazji - śmierć nastąpiła bez uzyskania akceptacji pacjenta. Te liczby mówią o skali zjawiska. Według mnie zjawisko eutanazji wymknęło się spod kontroli.

Co robi w tej chwili kierowana przez Pana organizacja?

Ostrzegamy społeczeństwo, że jeśli pozwala się na zabijanie jako rozwiązanie j e d n e g o problemu, to pojawi się sto nowych, w których zabójstwo można będzie uznać za dobre wyjście. Z przerażeniem myślę o wyłonieniu się utylitarnej medycyny, która kierować się będzie pytaniem:- jaką korzyść dla społeczeństwa ma leczenie t e g o pacjenta? Był już w historii taki precedens. Tak ujmowano sprawy w ZSRR. Władze odmawiały przyznawania jakichkolwiek leków więźniom łagrów [...] Tak samo można potraktować ludzi starych, kalekich, chorych psychicznie itp.

Akceptacja dla eutanazji jest być może wprost proporcjonalna do braku więzi pomiędzy dziećmi i rodzicami?

Dzieci izolują się od rodziców z chwilą rozpoczęcia dojrzałego życia. To zjawisko jest dyskutowane W Holandii już od dłuższego czasu. Na jednym z kongresów medycznych spotkałem lekarza, który nie wiedział, że działam w ruchu antyeutanazyjnym. Opowiedział mi swój przypadek. Chodziło o starszego człowieka, który dogorywał w szpitalu. Wydawało się, że bardzo niedługo umrze. Jego syn zwrócił się więc do lekarza z interesującą prośbą: zbliżał się termin jego urlopu, a nie chciał by pogrzeb przerwał mu wczasy na Karaibach, zapytał więc czy nie można by sprawić, aby jego ojciec umarł i został pochowany przed jego wyjazdem. Lekarz znający z autopsji wagę urlopu zaaplikował pacjentowi przedawkowaną ilość morfiny. Gdy następnie wrócił by stwierdzić śmierć i wypisać świadectwo zgonu, ze zdumieniem stwierdził, że pacjent żyje, co więcej czuje się nieco lepiej, bo przeżył pierwszą od dawna noc bez bólu. Ów lekarz opowiedział mi tę historię jak najnormalniejszą rzecz w świecie. W jego rozumieniu, jedyną pointą tej anegdoty była zaskakująca żywotność starego człowieka. I tu wracamy do problemu aborcji. Skoro akceptujemy usunięcie ciąży u kobiety, która uważa, że nie stać jej na kolejne dziecko, to jak zmusić kogoś do kosztownej opieki nad starcem, którego agonia trwa niekiedy miesiące, a nawet lata...

Czy sprawa eutanazji nadal wywołuje dyskusje w holenderskim środowisku lekarskim?

Królewski Towarzystwo Lekarskie oficjalnie nie opowiada się ani za eutanazją, ani przeciw niej. Według Towarzystwa, lekarze mają decydować samodzielnie, mają całkowitą wolność wyboru. Problem polega na tym, że mnożą się wypadki stosowania eutanazji nie tylko w tych nagłaśnianych sytuacjach, gdy pacjenci nie mogą wytrzymać bólu.

A w jakich jeszcze?

Znamy już przypadki zastosowania eutanazji wobec np. kalekich dzieci, które nie były przecież w stanie wyrazić prośby o zabójstwo, a jednak je uśmiercono. Dwa lata temu głośno było o kobiecie, której synowie zginęli w wypadku, rozwiódł się z nią mąż, a ona sama popadła w totalne przygnębienie i poprosiła lekarza o zakończenie jej życia. Nie była przecież nieuleczalnie chora. A jednak lekarz, dr Chabou, dał jej leki w ilości umożliwiającej śmierć i asystował przy samobójstwie. Rodzina zmarłej pozwała go do sądu. Sąd jednak uniewinnił doktora argumentując, że cierpienia psychiczne i fizyczne są równoważne. Jak stwierdził sędzia, lekarz stanął przed dylematem pomiędzy obowiązkiem ratowania pacjenta a wspomożenia go w uniknięciu cierpień. Warto może dodać, że dr Chabou praktykował w Amsterdamie, zaś jego „pacjentka” mieszkała w odległym miasteczku na południu Holandii; lekarz widział się z nią tylko raz, i to mu wystarczyło, aby zdecydować, że jedynym rozwiązaniem jest śmierć. Nie skonsultował się nawet z lekarzem rejonowym. Mimo to pozostaje na wolności i dalej praktykuje. Takich niepokojących wypadków jest znacznie więcej.

Jak reaguje na to opinia publiczna?

Najbardziej widocznym efektem tej sytuacji jest utrata zaufania niektórych pacjentów do lekarzy. Mój przyjaciel internista odwiedził w trakcie wizyty domowej pacjentkę z rakiem płuc. Zdecydował, że będzie musiała udać się do szpitala. Pacjentka odmówiła, tłumacząc, iż obawia się, że lekarze ją zabiją. Mój przyjaciel przekonał ja, by zgodziła się na leczenie szpitalne. W czasie, gdy nie było go w szpitalu - miał wówczas wolny dzień - zastępujący go kolega orzekł, że nieprzytomna pacjentka ma przed sobą tylko dwa tygodnie życia - i wykonał śmiercionośny zastrzyk. Po powrocie do pracy mój przyjaciel przeżył szok. Mimo to nie zdecydował się na zgłoszenie sprawy na policję, gdyż uznał, że nie udowodni zabójstwa. Opuścił jedynie szpital i zmienił pracę.

Jak Pana organizacja walczy z eutanazją?

W naszym ruchu działa około 700 lekarzy. Na ich czele stoi pięcioosobowa Rada. Za każdym razem, gdy sprawa eutanazji wraca do parlamentu, ogłaszamy raporty, przesyłamy je parlamentarzystom, rządowi i przedstawicielom kościołów. Drukujemy je w nakładzie 100 tysięcy egzemplarzy. Gdy ostatnio sprawa wróciła do parlamentu wykupiliśmy w prasie ogłoszenia, dlaczego walczymy z eutanazją.

Czy królowa Holandii Beatrix akceptuje eutanazję?

Wiem od moich przyjaciół z królewskiego dworu, że jest jej przeciwna. Problem jednak w tym, że królowa starannie unika wypowiadania się na tematy mogące dzielić Holendrów. Król naszych sąsiadów Baudouin nie wahał się abdykować na czas uchwalenia przez parlament Brukseli ustawy aborcyjnej, aby nie brać na swoje sumienie podpisu pod tą ustawą.

W Holandii u władzy jest partia chrześcijańskich demokratów. Pańskiego czytelnika szokuje jej akceptacja dla aborcji i eutanazji.

To smutny paradoks. W trakcie dyskusji jeden z protestanckich polityków powołał się na przypowieść o Samarytaninie, który ulitował się nad cierpieniem. Dla mnie był to szczyt hipokryzji. Samarytanin ulitował się nad cierpiącym, ale wziął go do gospody, ugościł i nakarmił - a nie zabił. W Holandii protestują już tylko katolicy i rygorystyczni ewangelicy. Jedynie katolicki magazyn „Katholiek Nieuwsblaad” i pismo „Reformatorisch Nieuwsblaad”, oba niskonakładowe - biły na alarm, gdy minister zdrowia Bosch dopuścił w publicznej wypowiedzi możliwość stosowania eutanazji wobec niesprawnych umysłowo. Bosch oświadczył: „Mam nadzieję, że gdy sam stracę sprawność umysłową, moje dzieci poddadzą mnie eutanazji.” Media nie zauważyły w tej wypowiedzi niczego szczególnego.

Jaki jest stosunek pozostałych protestantów do eutanazji?

Kościoły protestanckie zaakceptowały eutanazję. Mój kościół reformowany powołał dla rozpatrzenia tej sprawy specjalną komisję. I ta komisja zaakceptowała eutanazję.

Dlaczego?

Nie wiem. Nie byłem zaproszony ani do udziału w pracach komisji, ani do wyrażenia opinii.

Czy sądzi Pan, że stosunek Holendrów do eutanazji się zmieni?

Kiedy opowiadam historię o staruszce, która bała się pójść do szpitala i którą uśmiercono, czy też o młodym człowieku, który chciał zabić ojca, bo spieszno mu było na wczasy - ludzie zaczynają się budzić. Zaczynają rozumieć, że sprawy posunęły się za daleko. Rok temu w jednym z sondaży opinii społecznej zadano pytanie: „czy uważasz, że eutanazja może być zastosowana nawet wtedy, gdy lekarz jest w stanie zagwarantować znieczulenie bólu?” Aż 65% ankietowanych uznało, że i wtedy eutanazja powinna być zabroniona. Jednak lobby proeutanazyjne jest bardzo silne. Kiedy wykupiliśmy płatne ogłoszenie, żeby opublikować dane na temat ilości przypadków eutanazji oskarżono nas o kłamstwa. Zarzuty były nieprawdziwe, ale uzmysłowiły nam, jak bardzo lobby popierające eutanazję jest wrażliwe na publikacje w mediach. W naszym wolnym, demokratycznym kraju okazało się, że nadzwyczaj trudno nam informować ludzi o tym, co się dzieje. Gdybyśmy mieli pieniądze na kampanie reklamową i na atrakcyjne ogłoszenia, myślę, że moglibyśmy zmienić nastawienie opinii publicznej. Jednak dziś media są nam, niechętne, a my nie mamy zbyt wiele pieniędzy.

* * *

Doktor Karel Gunners urodził się w 1926 roku w Indiach Holenderskich (dzisiejsza Indonezja). Studia medyczne ukończył w Lejdzie w Holandii. W czasie studiów praktykował dwa lata w USA. Później służył dwa lata w armii holenderskiej jako lekarz wojskowy, następnie osiem lat praktykował w Maroku. W 1968 roku został wybrany zastępca sekretarza Królewskiego Towarzystwa Lekarskiego. Od początku lat 70. Prowadzi praktykę lekarska w Rotterdamie. Jest przewodniczącym ruchu „Lekarze na rzecz Poszanowania Ludzkiego Życia.”

* * *

Notatki towarzyszące tej publikacji:

Doktor zwany Śmierć

Najbardziej znanym na świecie zwolennikiem eutanazji jest amerykański lekarz - patolog, Jack Kevorkian. Za pomocą skonstruowanego przez siebie urządzenia , podaje on pacjentowi tlenek węgla, który wdychany przez specjalną maskę powoduje szybką śmierć. W ten sposób pomógł już umrzeć 39 śmiertelnie chorym osobom. Ta działalność zyskała mu w USA przydomek „Doktor Death” („Doktor Śmierć”).

Kevorkian trzykrotnie stawał przed sądem oskarżony o zabójstwo, gdyż wykonywane przez niego zabiegi są sprzeczne z prawodawstwem większości stanów w USA. Trzy razy został uniewinniony.

„Doktor Śmierć” uważa, ze istnieją sytuacje , w których jedynym, co może zrobić lekarz jest skrócenie cierpienia pacjenta. - Tam, gdzie farmakologiczne środki uśmierzające ból przestają być skuteczne, a medycyna nie daje pacjentowi żadnych szans polepszenia stanu zdrowia, jedynym humanitarnym zachowaniem jest przyspieszenie śmierci - argumentuje Kevorkian.

Sam nie lubi słowa „eutanazja”. Woli posługiwać się znanym w amerykańskim prawodawstwie terminem „wspomagane samobójstwo". Twierdzi, że naprawdę walczy nawet nie o prawo człowieka do śmierci, lecz o jego prawo do pozbycia się bólu.

Krewni osób, którym Kevorkian pomógł umrzeć, są mu prawdziwie wdzięczni i wielokroć publicznie tę wdzięczność deklarowali. Dla zwolenników legalizacji eutanazji jest on postacią sztandarowa, niemal świętym. W oczach przeciwników jest po prostu wielokrotnym mordercą.

Mimo wysiłków Kevorkiana i osób podzielających jego poglądy, eutanazja nie została zalegalizowana w żadnym ze stanów USA. Zarówno mieszkańcy stanu Waszyngton, jak i Kalifornii, odrzucili taką propozycję w referendum. Na świecie eutanazja jest - w szczególnych przypadkach i przy zachowaniu określonych procedur - prawnie dozwolona jedynie w Holandii i Australii.

Nic oprócz igły, czyli przypadek Janet Mills.

Jako naród nie mamy już nic do zaoferowania śmiertelnie chorym, starym i niepełnosprawnym. Nic oprócz igły - stwierdził wielebny Boak Jobbins, anglikański zwierzchnik Sydney po śmierci 52 - letniej Janet Mills. Śmiertelnie chora na raka kobieta przed tygodniem jako druga osoba W Australii skorzystała z przyzwolenia na legalną eutanazję. Od trzech lat cierpiała na bardzo rzadką formę raka skóry, znaną jako „mycosis fungoides”. Medycyna nie mogła jej już pomóc.

Ustawa o prawach śmiertelnie chorych, przyjęta w lipcu ub. r. przez lokalny parlament jednego z australijskich stanów, obowiązuje jednak wyłącznie na terenie Terytorium Północnego. Mills przyjechała tam przed tygodniem z południowej części kraju i przez kilka tygodni poszukiwała lekarza skłonnego umożliwić jej przeprowadzenie śmiertelnego zabiegu. W końcu zdecydowała się na zorganizowanie konferencji prasowej, na której zaapelowała do lekarzy o pomoc w dokonaniu eutanazji. Ostatecznie Janet Mills umarła w ubiegły czwartek, w obecności swojego męża oraz propagującego eutanazję lekarza Philipa Nitschke. Zabiegu dokonał komputer, na którym zainstalowano specjalny program do przeprowadzania eutanazji. Po serii odpowiednich poleceń na ekranie pojawia się pytanie: „Czy na pewno chcesz umrzeć?” jednocześnie z ostrzeżeniem: „Jeśli odpowiesz tak , nie ma możliwości cofnięcia tej komendy”. Jeśli mimo to naciśnięty zostaje klawisz „enter”, komputer uruchamia pomocnicze urządzenie, które wstrzykuje pacjentowi śmiertelną dawkę trucizny.

„Ostatnie słowa Janet brzmiały: wreszcie spokój” - stwierdza wydany w poniedziałek komunikat Narodowej Koalicji na rzecz dobrowolnej Eutanazji. W otwartym liście, napisanym na dzień przed śmiercią, pani Mills stwierdził: „Uważam, że eutanazja jest najlepszym wyjściem dla osób chorych, które nie mają żadnej szansy wyzdrowienia. To wspaniała idea, która pozwala położyć kres niepotrzebnemu cierpieniu. Mam nadzieję, że dopuszczająca ją ustawa nie zostanie anulowana i nadal będzie nieść pomoc osobom takim, jak ja, których cierpienie przerosło już ich siły.”

W grudniu niższa izba parlamentu przyjęła ustawę ponownie delegalizującą eutanazję. W lutym trafi ona pod obrady australijskiego Senatu. Po ujawnieniu śmierci Janet Mills w Australii z nową siłą wybuchła debata nad kontrowersyjną ustawą.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CHORZY, 2. Czlowiek, cierpienie
Eutanazja ulga w cierpieniu czy brak zrozumienia jego sensu
Różnorodny sens cierpienia w życiu człowieka, P-Ż
Cierpienie człowieka jako konstytutywny element natury ludzkie Przyczynek do antropologii personalis
Różnorodny sens cierpienia w życiu człowieka
Ściągi, Angielski 3, badany be examined ból ache chory ill with cierpieć suffer ćwiczyć do exereise
Motyw cierpienia, Różnorodny sens cierpienia w życiu człowieka, na podstawie poznanych w szkole utwo
cierpienie i czlowiek
Eutanazja zabójstwo czy skrócenie cierpienia
Płciowość człowieka a antykoncepcja — stanowisko lekarza, Położnictwo i ginekologia, Antykoncepcja a
128.Cierpienie jest elementem towarzyszącym człowiekowi od początku jego istnienia, A-Z wypracowania
Cierpienie i śmierć w życiu człowieka, prace
Postawa człowieka wobec cierpienia
Różnorodny sens cierpienia w życiu człowieka, R˙˙norodny sens cierpienia w ˙yciu cz˙owieka, na podst
RÓŻNORODNY SENS CIERPIENIA W ŻYCIU CZŁOWIEKA NA PODSTAWIE UTW, opracowania maturalne, wypracowania
Przyczyny Cierpień Współczesnego Człowieka
Eutanazja ulga w cierpieniu czy brak zrozumienia jego sensu

więcej podobnych podstron