Ciekawostki z życia słynnych muzyków
Klasycy wiedeńscy
WOLFGANG AMADEUSZ MOZART
Pisał utwory fortepianowe zanim ukończył sześć lat. Pisał pod wpływem chwili, niemal pod dyktando jakiejś siły, np. uwerturę Don Giovani napisał w ciągu jednej nocy. Nie miał przerw w komponowaniu, tworzył ciągle, dlatego nosił przy sobie kartki papieru nutowego, na którym zapisywał skróty wymyślonej przez siebie kompozycji.
Gdy tylko zaczął się zajmować muzyką, przestał interesować się nawet dziecinnymi zabawami. Każdej czynności, którą wykonywał musiała towarzyszyć muzyka.
Małego Mozarta prześladowały natręctwa. Kiedy uczył się matematyki pisał cyfry na ścianach, podłodze i meblach. Przyczyna tkwiła w ciągłych trasach koncertowych, które odbywał ze swoją siostrą po wszystkich dworach arystokratycznych i miastach Europy. Ponadto ojciec Mozarta trzymał go w dyscyplinie, kazał ciężko pracować i zarabiać na życie.
Mozart był prawie zawsze w dobrym humorze. Kiedy z kimś rozmawiał bystro patrzył w oczy, ale jednocześnie myślał zupełnie o czymś innym. Ciągle był w ruchu, poruszał rękami i nogami, bawił się przedmiotami, uderzał palcami po stole lub krześle tak, jakby grał na fortepianie.
Muzyka pochłonęła go tak bardzo, że przestał interesować się czymkolwiek innym, a nawet dziecinne zabawy i gry stały się dla niego nudne, chyba że odbywały się przy muzyce.
Miał problemy finansowe. Za niektóre koncerty nie płacono mu pieniędzy, ale otrzymywał prezenty. W sumie dostał pięć zegarków. Duże kwoty przegrywał w karty.
Uwielbiał spotkania towarzyskie i był bardzo gościnny. W każdą niedzielę muzykował we własnym domu, czasami sprowadzał do siebie (ku przerażeniu żony) ludzi z ulicy o różnych zainteresowaniach - śpiewaków, poetów, amatorów itp.
Codziennie odwiedzał bilard w kawiarni, jeździł konno, chodził po balach, a kilka razy w roku uczestniczył w ludowych zabawach pod gołym niebem.
Był geniuszem - niskim, mało atrakcyjnym, aroganckim, nietaktownym i mało odpowiedzialnym. Ale geniuszem, który podbił wiele serc swoją muzyką.
Pewnego razu, gdy opuszczał przyjaciół, poproszono go o autograf. Skomponował na poczekaniu dwa kanony, wsiadając do dyliżansu. Do każdego z nich ułożył następujące słowa: Żegnajcie, znów się zobaczymy i Nie szlochajcie jak te baby.
Płytoteka: Symfonia Jowiszowa; Symfonia g-moll; Uwertury do oper: Wesele Figara, Don Juan, Czarodziejski flet; Koncert klarnetowy A-dur; Marsz turecki z Sonaty fortepianowej A- dur; Requiem d-moll.
JÓZEF HAYDN
Jako mały chłopiec był bardzo psotny i wesoły. Dwukrotnie otrzymał chłostę: pierwszym razem, kiedy to wbrew zakazowi wszedł na rusztowania pałacu cesarskiego, drugim - obciął jednemu koledze warkocz od peruki.
Kiedyś z kolegami wykonał „kocią muzykę” i obudził mieszkańców kilku wiedeńskich domów.
Jako młodzieniec był biedny. Spał na podłodze na poddaszu u jednej rodziny. Później - gdy był już sławny - spłacił jej dług i wyznaczył dożywotnio pensję jako wyraz wdzięczności za pomoc w trudnych chwilach.
Nie miał szczęścia w małżeństwie. Ożenił się z kłótliwą kobietą, która pewnego dnia podarła jego kompozycje na papiloty.
Przyjaźnił się z Mozartem. To właśnie od Haydna Mozart nauczył się pisać kwartety. Uniwersytet w Oksfordzie nadał Haydnowi tytuł doktora honoris causa dla znakomitego kompozytora.
Płytoteka: Symfonia D-dur; Oratorium „Stworzenie Świata”; Kantaty na różne instrumenty.
LUDWIK VAN BEETHOVEN
Był kapryśny, arogancki, marudny, zaniedbany, potrafił naubliżać innym, a z drugiej strony czuły i ciepły. Miał zdrowe zęby, przeszywający wzrok, surową twarz i ponad sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu.
Był wybuchowy. Pewnego dnia nakrzyczał na księcia Lichnowsky'ego, jego chlebodawcę: „Są i będą tysiące książąt. Jest tylko jeden Beethoven” (Barber, s.90).
Jego tematy muzyczne rodziły się latami, a ostateczną wersję poprzedzało wiele szkiców i prób. Był ciągle zajęty myśleniem o muzyce, dlatego nie przejmował się zbytnio konwenansami. Pewnego dnia, kiedy skrzypek Ignaz Schuppanzigh narzekał na trudne miejsce w jednym z kwartetów smyczkowych kompozytor krzyknął: „Nie mogę myśleć o twoich nędznych skrzypcach, kiedy rozmawiam z Bogiem” (Tamże, s. 90).
Beethoven nigdy się nie ożenił, chociaż ciągle był zakochany. Oświadczył się śpiewaczce wiedeńskiej opery dworskiej - Magdalenie Willman, ale odmówiła mu, ponieważ „był taki brzydki i na wpół pomylony” (Tamże, s.91).
Zmieniał bardzo często służących, gdyż jego zmienność nastrojów była nie do wytrzymania. A ponieważ nie mógł dojść do porozumienia z właścicielami mieszkań często się przeprowadzał.
Potrafił być niekulturalny w restauracjach. Nie płacił rachunków albo płacił za posiłek, którego nie zamawiał. Pisał na serwetkach, obrusach i kartach dań. Pewnego razu rzucił nawet kelnera cielęciną w sosie, bo bardzo go rozgniewał. A potem długo się śmiał swym ochrypłym głosem. Miał nieładny nawyk plucia, kiedy przyszła mu na to ochota.
Jego ulubionym daniem była jajecznica w zupie chlebowej oraz makaron z parmezanem. Lubił też mocną kawę, zawsze z sześćdziesięciu ziaren na filiżankę.
Około trzydziestu lat zaczął tracić słuch, a przed pięćdziesiątym rokiem życia stracił całkowicie. Dlatego zrywał struny w swoim fortepianie - tak mocno uderzał, aby usłyszeć dźwięk.
A oto fragment listu Beethovena do lekarza Franciszka Wegelera:
...Te moje nieszczęsne uszy szumią i huczą, jak dzień tak noc! Nie będzie w tym przesady, gdy powiem, że pędzę żywot opłakany. Prawie od dwóch lat stronię od wszelkiego towarzystwa, gdyż nie mogę wyznać ludziom, że jestem głuchy (...). Aby Ci dać możność wyobrażenia sobie tej dziwnej głuchoty, powiem Ci tylko tyle, że aby w teatrze rozumieć artystów, muszę siedzieć tuż przy orkiestrze. Wysokich tonów muzyki i śpiewu, gdy się nieco oddalę, nie słyszę wcale. (...). Postanowiłem, jeżeli już inaczej być nie może, chociaż moje życie będzie obfitować w momenty, w których czuć się będę istotą najnieszczęśliwszą ze wszystkich stworzeń boskich, stawić mężnie czoło memu losowi (...). Żyję tylko w moich nutach i zaledwie jedną rzecz skończę, już druga zaczęta. Jeżeli chodzi o stan obecny to tworzę teraz trzy, cztery rzeczy od razu (Stokowska, s. 43).
Pewnego razu Beethoven grał w jednym z salonów swój utwór. Pewien hrabia głośno rozmawiał z jedną z dam i mimo prób uciszenia nie miał zamiaru przestać. Wtedy kompozytor przerwał w połowie i zawołał: „Dla takich świń nie gram!”
Płytoteka: IX Symfonia d-moll, III Symfonia Es-dur (Eroica); V Symfonia c-moll; Koncert skrzypcowy D-dur; Sonata fortepianowa cis-moll (Księżycowa).