Władysław Orkan, Komornicy i opowiadania wybrane,
wybór i posł. Bolesław Faron, Warszawa 1975.
Komornicy.
„Powszechnym jest mniemanie, że górale to ogromnie wesoły naród”. To maska, sztuczna wesołość: płaska grzeczność kupiecka (zwłaszcza rabczanów i zakopiańców). W sercu swoim smutny, smutek ziemski, bo wynikły z biedy, z ekonomicznego upadku. „Powszechnym jest też mniemanie, że chłopska dusza jest mało złożoną, myśli zaś, o jednym skrzydle, trzepocą się jak drób”. Dobromil 1900.
.
Górska wioszczyna: Koninki. Niedaleko górskiego masywu, Gorce. Tylko jarmark, odpust i jakieś wielkie święto oraz zarobek łączy ich z wielkim światem. Młodzi wyjeżdżają, wracają z niczym, często schorowani. Świat jak księżyc i słońce, daleko, nieznane. Nic o nim nie wiedzieli. Każdy wiedział natomiast wszystko, a nawet więcej, o współmieszkańcach.
Na środku wsi kobiety wybierają ziemniaki. Plotkują o Satrach. Satyrowa trzyma synów na uwięzi i żenić im się nie daje. Pracuje u niej komornica, Jagnieska. Satyrowa się denerwuje na starego Chybę, który jej synów do żeniaczki namawia.
Stary Chyba, Złydaszek, gospodarz z dziada pradziada, walny z niego chłop. Synów miał trzech, „Baba mu pomarła na adwencie, ino nie pamięta, którego roku…”. Najstarszy, Jasiek, cichy i spokojny. Żonaty. Sobek, bitnik i zawadiaka. Najmłodszy Wojtek. Rywalizacja ojca i Jaśka - syn lepszym majstrem.
.
Na Chybowym traczu sporo ludzi. Bracia Satrowie, Romek, Michał i Jantek. Pracowali wspólnie i dzielili się zarobkiem. Wszyscy pracują przy gonciarni, nikt, poza Jaśkiem, nie wie, co to jest. Kozera opowiada Sobkowi o tym, jak się spił u Żyda, Zyśla. Błażek opowiada o Krakowie. Przyjechali Rycerze - dwaj Smreczki jak smreki rozrośli. Wszyscy dogadują Satrom, że się nie żenią. Jasiek nie zważa, co się dzieje dookoła niego. Ojciec goni Wojtka. Zły, że syn mu się wymknął, krzyczy na Margośkę, żonę jego chłopa. Do jej chałupy biega wciąż Wojtek. Chyba złorzeczy na komorników.
.
Margośka lamentuje. Zosia i Wojtek mają się ku sobie. Margośka martwi się, że syn, Józek, długo nie wraca. Przyszedł, jest wykończony. Narzekają na Chybę. Szykują się do spania. Wojtek biegnie do szopy. Rano szykują się do kościoła, matka nie idzie, bo nie ma się w co ubrać. Dzieci wychodzą. Margośka krząta się po domu, nie wypada iść do kościoła w byle jakim ubraniu. Józek spóźnił się na kazanie. Ksiądz rozprawia o konieczności dzielenia się z uboższymi. Józek się denerwuje na Chybę. Po mszy idzie się napić z kolegami. Mówią o pracy za granicą. Idzie do karczmy.
.
Zyślowa karczma; znaczenie polityczne, społeczne i inne: rady gminne z wójtami, posiedzenia miejscowej rady szkolnej, krwawe kampanie narodów okolicznych, tania rozrywka. Sobek tańczy z Hanką Kozerową. Tańce. Wojtek wchodzi do karczmy, widzi go ojciec, Wojtek ucieka. Wchodzi Józek, zarzucają mu, że to karczma nie dla komorników. Józek rozmyśla, ma dosyć bycia komornikiem, wyśmiewanym.
.
Józek wraca do domu, matka się budzi. Rano matka szykuje śniadanie. Józek śpi. Informuje matkę, że do pracy nie idzie, ale do Pesztu. Matka go zniechęca, daleko, obcy ludzie. Józek jest zdecydowany, proponuje sprzedać 2 kozy (całe ich gospodarstwo). Matka się zgadza. Idą na jarmark. Wojtek chce przyjechać do Józka, do Pesztu, do pracy. Pieniądze za kozy oddają Józkowi. Żegnają się. Nadchodzi zima.
.
Satrowie nie dbają o dom - nie mają czasu naprawić dach. Synowie o kpinach wsi. Matka zła. Satyrowa wygania Wiktę i Jagnieskę, komornice, żeby mieć mniej gąb do karmienia na zimę. Jagnieska poszła do Margośki.
.
Dobrze im się żyło, Margośce i Jagniesce. Jednego wieczoru przyszła niespodzianie synowa Chyby, Haźbieta. Sobek wzięty do heresztu. Zabił chłopa na Skalistnym, Tomka. Razem pili, chyba poszło o Hankę Kozerową. Haźbieta przychodziła codziennie, nierad Jaśkowi, Chybę klnie, Wojtka bije. List od Józka, Wojtek im czyta: zdrowy, robi w cegielni, dużo nie zarabia. Wojtek wyznaje, że jedzie w świat.
.
Wojtek zniknął. Chyba niespokojny. Haźbieta szuka Wojtka - pojechał do Pesztu. Rozpacz Chyby. Psioczy na komorników. Coraz mniej pracy. Zima. Haźbiecie się nudzi, nie była u Margośki od wyjazdu Wojtka. Margośka: „Komornicy powinni najmniej miejsca ludziom zajmować na świecie, bo tak już Bóg przykazał…”. Narzekają na swoją dolę. Jagnieska przędzie, nikt we wsi nie chce jej zapłacić pieniędzmi, tylko karmią.
.
Margośka czeka na Jagnieskę. Zapada w męczący sen. Chora. Zosia ją pielęgnuje. Wspomina Józka. Zosia idzie na wieś, na prośbę. Wszędzie jej odmawiają pomocy. Zosia kradnie odrobinę mąki w młynie. Chyba ją goni. Uderza.
.
Kozera znajduje Zosię, opatruje jej ranę. Zosia się dopytuje wciąż o matkę. Hanka ma dziecko. Kozera pije w karczmie. Wraca nocą. Znowu go uwodziło. Zgubił wnuka. Hanka i Kozera idą do studni.
.
Gonciarnia Jaśkowa gotowa. Nie podoba się tylko Chybie. Zabiera Jaśkowi wodę. Jasiek wymyśla inne rzeczy. Chyba pozbawia syna pewności siebie. Jasiek zabija się. Chyba załamany, to jego wina.
***
Pogrzeb Jaśka. „Chyba nad grobem stał - zimny jak kamień. Nikt by nie zgadł, co się dzieje w jego duszy”. „Tylko gdy trumnę do grobu spuszczano, uczuł w piersiach przejmujący ból - niby trzepotanie i krzyk konającego ptaka…”. Niedaleko leży Hanka Kozerowa.
.
Józek wraca do domu. Nikt się go nie spodziewa. W domu cisza. Śpią? Wchodzi. Krzyczy, wybiega, znalazł matkę.
***
Pogrzeb Margośki. Chyba załamany, wspomina śmierć Jaśka. Patrzy na pole: „Jak okiem dojrzeć - pustka, bezgraniczna pustka…// To jego dusza…”. Zapłakał, samotny. W chatki za wodą (Margościnej) wszyscy się wynieśli. Chyba: „Dyć my na tym świecie wszyscy komornicy…”
Poręba Wielka w listopadzie 1898 r.
2