Legendy Ziemi Sanockiej, dla dzieci różńości, do czytania


Legendy Ziemi Sanockiej

0x08 graphic

Legenda o cudownej wodzie z Sanoka.
Za panowania przeszłego rodu Jagiellonów do dużego rozkwitu doszło miasto Sanok. Rozwinęło się rzemiosło i handel, przybywało wciąż nowych, pięknych kamieniczek, a place i ulice roiły się od kupców, którzy przybywali tu nieraz z dalekich stron. Sanok polubiła też bardzo żona która Zygmunta, królowa Bona. Przyjeżdżała tu często z własną świtą, odpoczywała na wysokim wzgórzu i patrzyła na wijącą się wstęgę Sanu. Pewnego razu królowa oświadczyła: -Tu zbuduje potężny zamek. - Ale w którym miejscu? - pytano. -Na wzgórzu - odpowiadała - a miejsce wskaże mi mój mądry koń. Trzeba przyznać, że był to wyjątkowy koń. Znał dobrze swoją panią, jej każdy zamiar, najmniejszy nawet gest. Pewnego dnia, gdy królowa Bona siedziała na jego grzbiecie i okrążając wzgórze dotarła na sam jego szczyt, koń nagle przystanął i kilka razy kopytem uderzył w zimie. Po chwili wytrysnął strumień wody. - To cudowne! - zawołała Bona. - Takie źródło to prawdziwy skarb. Królowa nakazała budować w tym miejscu zamek i studnię, a kiedy było już gotowe, pierwsza napiła się cudownej wody. - Stałam się młodsza i piękniejsza - rzekła przeglądając się w lustrze. Od tej pory za zezwoleniem królowej wszystkie dworki, chcąc utrzymać swoją krasę, piły cudowna wodę
i stawały się coraz piękniejsze. Wieść o właściwościach źródełka rozeszła się lotem błyskawicy po całym kraju, a sanockie panny dzień w dzień tęsknym okiem spoglądały na zamkowe wzgórze, gdzie w cieniu rozłożystych lip i kasztanów przechadzały się młode damy dworu, a wszystkie piękne, jakby malowane. - To dzięki tej wodzie - mówiła zazdrosne mieszczanki, szykując niecny podstęp. Dla zdobycia urody słono zapłaciły miejskim rzemieślnikom, którzy nocną porą doprowadzali zamkową wodę do miasta. Wnet koło kamienicy Hydzików poczęła płynąć cudowna woda. Co najprzedniejsze panny, z wójtówną Agnieszką na czele, czerpały kubkami wodę, obmywając nią twarz. Rychło i tak już urodziwe sanockie panny stały się prawdziwymi bóstwami. Do wspaniałych kruczoczarnych włosów doszła różowość i białość lic, a każda z nich miała oczy jak szafiry. Wśród dworskich panien wybuchł popłoch. Co dzień bowiem dostrzegały, iż zapasy wody maleją, a tym samym więdnie ich uroda. Na czołach zaczęły pojawiać się zmarszczki, skóra traciła gładkość i stawała się szara jak ziemia na zamkowym wzgórzu. Jednocześnie do zamki doszły straszne wieści, iż cudowna woda przedostaje się do miasta
i mieszczanie w niej się kąpią. - Każ, jaśnie panie, wszystkie wychłostać! - błagały królową damy dworu. - Do lochów z nimi! Na stos niegodziwe! - wołała jedna przez druga. Królowa Bona kazała zwołać wszystkie dwórki, a kiedy pojawiły się złości okrutnej, ujrzała ich przygarbione figury, pomarszczone twarze, wykrzywione w ustawicznym gniewie usta. - Nic mi po was - powiedziała królowa stanowczo. - Brzydkie jesteście ze złości, a myć się można i w zwykłej wodzie - po czym odwróciła się i rzekła: - Zawołać mi tu wszystkie panny z miasta! Na rozkaz królowej wnet zaroił się dziedziniec zamkowy od niezwykłych urodziwych i strojnych w atłasy, aksamity i koronki mieszkanek Sanoka. Wybór na dworki był niezwykle trudny. Ostatecznie dwanaście najpiękniejszych stało się służkami królowej. Wspaniałomyślna królowa nie tylko, że nie zburzyła podziemnego źródełka, ale nakazała budować wodociągi, aby z cudownej wody po wsze czasy mogły korzystać wszystkie dziewczyny i kobiety.
I dlatego niewiasty z Sanoka słynęły i słyną po dzień z wielkiej urody. A kto nie wierzy, niechaj czym prędzej do grodu nad Sanem pojedzie!

Legendy Ziemi Sanockiej

0x08 graphic

Przeor z Zagórza.
Na tej ziemi zapomnianej przez Boga, tylko diabły harcowały. Awantury, rozboje i gwałty czyniły między sobą. Ich mnogość powodowała, że ludzie nie chcieli się na tym terenie osiedlać. Wydawało się, iż ta część Karpat na zawsze pozostanie diablo bezludna. Nawet nazwy swojej wtedy nie miała, bo niby jak nazwa taką diablą krainę. Kiedy w wyniku eksperymentów genetycznych wyhodowano w piekle nowe odmiany diabłów, jedne z nich nazywano biesami, a druga czadami. Różniły się one znacznie od reszt diablej populacji, dlatego najgorętsza egzekutywa piekielna, postanowiła umieścić je w oddzielnym rezerwacie. Wybór padł na tę diablą hołotę, po czym zaludniona, a raczej zadiablono rezerwat biesami i czadami. Wtedy tez powstały nazwa rezerwatu -Bieszczady. Ale gdzie jest diabeł, powinien być i anioł, bo gdzie jest zło powinno być i dobro. Zawsze tak było i tego porządku nawet diabły nie ważą się zmieniać. Niestety sfery niebieskie nie zgodziły się wysłać do bieszczadzkiego rezerwatu aniołków, bo one były szkolone przeciw zwyczajnym diabłom, a nie genetycznym mutantom. Zaszła obawa, że aniołkowie mogą nowemu zadaniu nie podołać, a co gorsze mogły, "zajść na psy". Wtedy zagrały biesy i czady w orła i reszkę. Wyszło on, że biesy
będę ode złego, a czady od dobrego. I natychmiast wróciła normalność do tej krainy, a wraz z nią przybyli ludzie, Nie od razu, ale powoli zaczęli zasiedlać coraz to nowe doliny nad rzekami i potokami, a potem poszli w góry. Jedni przybywali tu z Małopolski, inni z Rosi, a jeszcze inni z Włoch, ze Słowacji i od Madziarów. Tak się tu wymieszali, że teraz nie poznasz kto stąd - bo każdy jest stad. A biesy i czady? No cóż, robią od kilkudziesięciu wieków swoją zwykłą diablo-anielską robotę, raz lepszą, raz gorszą...

Legendy Ziemi Sanockiej

0x08 graphic

Legenda o początkach na naszym skrawku ziemi.
Wysoko nad doliną Osławy, wśród gęstych jałowców i zielonych wzgórz, stał dumnie od wieków klasztor obronny. Żyli tu zakonnicy wraz z powszechnie szanowanym przeorem. Znany był ten zacny mąż z surowych obyczajów i ascetycznego trybu życia, przeciwnie niż braciszkowie. Ci nie żałowali sobie niczego, żadnych rozkoszy tego świata. Podczas hucznych biesiad stoły uginały się od jadła, a wini lało się strumieniami. Przeor bolał nad tym bardzo, stale im mówił o skromności i pobożności, odwoływał się do sumienia braci zakonnych oraz rozsądku. Nie na wiele to pomogło. Mury klasztorne co wieczór rozbrzmiewały muzyką, okrzykami i ochrypłymi śpiewami pijanych zakonników. Pewnego razu udał się przeor do wsi. Kiedy tak szedł w skupieniu i zamyśleniu wielkim, nagle ujrzał znanego w okolicy starca - pustelnika Miłosza, o którego mądrości i dobroci głośno było wśród okolicznych wiosek.
- Jakiż to smutek cię trapi, zacny przeorze? Dlaczego zmarszczki pokryły twoje czcigodne czoło? - spytał.
- Och, nie mam ci ja lekkiego życia - odparł.
- Ojcowie zakonni źle się prowadzą. Mówiłem. Prosiłem. Nic nie pomaga!
- Jest na to sposób - odrzekł po namyśle starzec, gładząc siwą brodę.
- Jaki? - zapytał z nadzieją przeor.
- Muszą wykonać trzy zadania: postawić nową, wysoką wieżę klasztorną, wykopać studnie, najgłębszą jaka kiedykolwiek istniała i zbudować ogromną komnatę do modlitwy. Podziękował przeor starcowi za dobre rady, a po przybyciu do klasztoru zebrał wszystkich braciszków w refektarzu i wydał polecenia. Braciszkowie ochoczo przystąpili do pracy. W pierwszym miesiącu wybudowali wysoką wieżę ochronną, z której wspaniały widok roztaczał się na okoliczne pola i lasy. W drugim wykopali studnię tak głęboką że dna nie było widać, a gdy ktoś nachylił się i krzyknął, dopiero za tydzień echo odpowiadało. W ciągu trzeciego miesiąca zbudowali komnatę tak obszerną, że mogła pomieścić ludność pięciokroć liczniejszą niż ta, która mieszkała w Zagórzu. Gdy tylko wykonali ostatnie zadanie wytoczyli beczki z winem i pili trzy dni i trzy noce. Tego już nie mógł znieść przeor zakonu. Zebrał wszystkich braci i powiedział do nich:
- Wykonaliście co prawda powierzone wam zadanie, ale nadal nie jesteście godni swego stanu. Idźcie przeto precz na cztery strony świata! Rozproszyli się zakonnicy po różnych krajach i nikt ich nigdy nie widział w tych okolicach. Przeor udał się niebawem w tułaczkę po kraju, z którego powrócił dopiero po kilku latach. Nie sam jednak. Do klasztoru przyprowadził bezdomną dziatwę zebraną w wioskach i miastach. Odtąd klasztor stał się ich prawdziwym domem.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
O WIOŚNIE W LESIE I WIEWIÓRKI W WAŻNYM INTERESIE, dla dzieci różńości, do czytania
Bajka zimowa, dla dzieci różńości, do czytania
TRZY SIOSTRY U Władcy wichró, dla dzieci różńości, do czytania
Podwodny świat, dla dzieci różńości, do czytania
Drzewa, dla dzieci różńości, do czytania
Średniowieczne miasto, dla dzieci różńości, do czytania
Psy, dla dzieci różńości, do czytania
Koszulka marynarza, dla dzieci różńości, do czytania
Chiny, dla dzieci różńości, do czytania
W krasnalowym przedszkolu, dla dzieci różńości, do czytania
Jak koza została ogrodnikiem, dla dzieci różńości, do czytania
Szpital, dla dzieci różńości, do czytania
Kot, dla dzieci różńości, do czytania
Małpy, dla dzieci różńości, do czytania
Rośliny, dla dzieci różńości, do czytania
Bajka o gąsienicy A. Galica, dla dzieci różńości, do czytania
O TRĘBACZU Z WIEŻY MARJACKIEJ, dla dzieci różńości, do czytania
O DOBRYM PRZEWOŹNIKU I SIOSTRACH RUSAŁKACH, dla dzieci różńości, do czytania
Jeziora, dla dzieci różńości, do czytania

więcej podobnych podstron