Karol Pogorzelski kwiecień 2005
Streszczenie „Badań dotyczących rozumu ludzkiego” Dawida Hume'a
Rozdział I
O różnych rodzajach filozofii
Filozofia jest to nauka o naturze ludzkiej. Istnieją dwa główne typy filozofii: jedna definiuje człowieka, jako istotę działającą, druga, jako istotę myślącą. Pierwsza (praktyczna), zajmuje się pobudkami ludzkich działań, uczuciami i celami. Szczególnie dużą ilość miejsca poświęcają cnocie (i występkowi), jako działalności, której przypisuje się największą wartość, chwalą ją i pobudzają do jej wykonywania. Filozofia taka zazwyczaj jest łatwa i przyjemna a także popularna wśród ludzi, zajmuje się bowiem rzeczami związanymi z życiem codziennym, w której to dziedzinie okazuje się pomocna. Druga (metafizyka), stawia sobie za cel doskonalenie rozumu. Zajmuje się zatem zasadami, którymi rządzi się rozum, podstawami, na których opierają się rozliczne nauki oraz źródłami ludzkich przekonań. Stosuje liczne a szczegółowe odróżnienia pojęciowe i operuje na wysokim stopniu abstrakcji przez co staje się niezrozumiała dla przeciętnego człowieka. Filozof tego typu zazwyczaj jest samotnikiem, znajdującym zadowolenie w prawdzie a nie w ludzkim poklasku, którego nie tylko odmawia się metafizyce, ale często odrzuca się wszystkie jej rozważania. Argumentuje się przy tym następująco:
Abstrakcyjność i niejasność pojęć metafizyki jest źródłem licznych błędów, gdyż błąd popełniony na początku staje się, za pomocą dedukcji, przyczyną kolejnych błędów.
Przedmiot metafizyki leży poza granicami możliwości rozumu.
Metafizyka znajduje się pod wpływem przesądów religijnych i zabobonów
Można jednak wskazać argumenty na obronę metafizyki:
Metafizyka dostarcza narzędzi umożliwiających precyzję filozofii praktycznej
Metafizyka pomaga udoskonalić utwory artystyczne, jako że twórca musi znać zagadnienia ludzkiej natury (rozumu, uczuć, charakteru…), żeby móc przekonująco ją wyrażać w swoich dziełach.
Ścisłość i precyzja jakie doskonalą się dzięki metafizyce są pomocne w licznych zawodach np. prawnik w swoich rozumnowaniach, polityk w rozdzielaniu i używaniu władzy
Ciekawość popycha niektórych ludzi do studiowania metafizyki a nie ma powodu, żeby im tego zabraniać.
W dyskusji tej, Hume jest zdania, że metafizyka jest możliwa, ale należy zacząć uprawiać ją na nowo. Zacząć należy od rzetelnej analizy pojęć, tak aby stały się zrozumiałe. Dopiero na tej podstawie należy prowadzić badania. Pozwoli to usunąć z metafizyki zabobony i przesądy, jak również zagwarantuje prawdziwość jej wyników. Nauka taka nie jest zbyt trudna, a także nie leży poza zasięgiem możliwość ludzkiego rozumu. Świadczy o tym fakt, że z powodzeniem uprawiamy astronomię i mechanikę, a nie wydają się one łatwiejsze od metafizyki. Metafizyka jest tutaj rozumiana, jako nauka o duchowej (psychicznej) stronie człowieka.
Rozdział II
O pochodzeniu idei
Należy odróżnić dwa rodzaje wrażeń (u Hume'a, a raczej u tłumacza - percepcji). Jedne to impresje, czyli wszystkie te wrażenia, które powstają wskutek widzenia, słyszenia, ale także kochania, gniewania się, itd… Drugie to myśli lub idee, czyli wrażenia, które powstają albo wskutek przypomnienia sobie impresji, albo wskutek wyobrażenia sobie impresji. Impresje są żywe, idee zaś są martwą podobizną tamtych, nikt bowiem wyjąwszy stan chorobowy, nie pomyli ich ze sobą.
Pomyśleć, czy wyobrazić sobie można praktycznie wszystko z wyjątkiem przedmiotów sprzecznych wewnętrznie. Jednak to wszystko, co można sobie pomyśleć lub wyobrazić pochodzi tylko z łączenia, przekształcania, powiększania lub pomniejszania impresji dostarczanych przez zmysły i doświadczenie. Wynika to z dwóch faktów:
Każdą złożoną ideę można rozłożyć na idee proste, które łatwo zinterpretować jako kopie impresji pochodzących ze zmysłów lub doświadczenia zewnętrznego
Ludziom, którym brak jakiegoś zmysłu, na przykład wzroku lub słuchu, brakuje też odpowiednich idei związanych z tym zmysłem.
Jeden można podnieść argument przeciw powyższemu twierdzeniu. Otóż rozważmy taką sytuację: Jan nigdy nie widział jednego z odcieni niebieskiego, nie ma więc też w umyśle idei tego odcienia. Postawmy przed nim paletę z, uszeregowanymi od najjaśniejszego do najciemniejszego, odcieniami niebieskiego, ale bez owego niewidzianego przez Jana koloru. Wydaje się, że Jan będzie mógł wyobrazić sobie ten brakujący kolor, przez jakieś porówanie z jaśniejszych i ciemniejszych kolorów, miałby więc ideę nie pochodzącą ze zmysłów ani z doświadczenia. Sytuacja taka jest jednak rzadka i dziwna i nie warto z jej powodu zmieniać reguły.
Wyżej zaproponowane odróżnienie (impresji i idei) jest jasne, a twierdzenie jego dotyczące prawdziwe. Wydaje się też godne bycia fundamentem metafizyki
Rozdział III
O kojarzeniu się idei
Różnego rodzaju idee, w sposób naturalny kojarzą się w umysłach ludzi. Świadczy o tym fakt, że niejako automatycznie usuwamy te idee, które nie zgadzają się z całością rozumowania, jakie w skupieniu prowadzimy. Lepszym uzasadnieniem jest fakt, że w różnych, nie mających ze sobą styczności językach, nazwy idei złożonych składają się w źródłosłowie z nazw tych samych idei prostych. Istnieje zatem jakieś powszechne prawo kojarzenia się ze sobą idei w umysłach ludzi. Wydaje się, że istnieją trzy główne zasady związku między ideami:
podobieństwo
styczność w czasie lub przestrzeni
przyczyna-skutek
Naturalne jest, że obraz kieruje myśl w stronę oryginału. Myśl o jakimś państwie łaczy się naturalnie z myślą o jego sąsiadach. Rozważanie jakiejś choroby skłania ku zastanawianiu się nad cierpieniem, które z tej choroby wynika.
Trudno jest wykazać, że zasady te opisują kojarzenie się idei w sposób wyczerpujący i zupełny. Liczne przykłady jednak zdają się to potwierdzać. Dobre dzieło historyczne musi ujmować dzieje w dwóch porządkach: przyczynowo-skutowym, oraz styczności w czasie i przestrzeni. Jeśli wziąć dobrą poezję to zawarte w niej obrazy łączą się ze sobą przez podobieństwo. Dramat trzymający w napięciu charakteryzuje się tym, że zdarzenia i osoby w nim zawarte następują po sobie w czasie, dotyczą tych samych miejsc i są do siebie podobne w pewien sposób (pokrewieństwo rodzinne, przyjaźń…), oraz łączą się za pomocą związków przyczynowych (pretekst wojny poprzedza przygotowania i samą wojnę ). Jak widzimy, podobieństwo, styczność i przyczynowość są wystarczającymi i zupełnymi źródłami jedności akcji w dziełach pisanych, która to jedność, warunek dobrej jakości utworu, zdaje się odpowiadać kojarzeniu się idei.
Rozdział IV
Wątpliwości sceptyczne, dotyczące czynności rozumu.
Przedmioty rozumowania są dwojakiego rodzaju: stosunki między ideami i fakty . Pierwszymi zajmują się nauki matematyczne i pokrewne. Do ich poznawania nie jest potrzebne doświadczenie zmysłowe. Towarzyszy im pewność i konieczność dzięki dowodowi bądź oczywistości. Prawdziwość faktów stwierdza doświadczenie zmysłowe, często jednakże uznaje się pewne fakty za zachodzące, mimo iż nie towarzyszy im odpowiednie doświadczenie. Uznawanie to ma podstawę w rozumowaniu, które skolei opiera się na zasadzie związków przyczynowo-skutkowych. Na przykład, o Michale jesteśmy skłonni sądzić, że jest w Tatrach, gdyż otrzymaliśmy stamtąd list od niego.
Pojęcie związku przyczynowego między dwiema rzeczami powstaje wskutek doświadczenia, podczas którego spostrzega się, że te dwie rzeczy stale się ze sobą łączą. Innymi słowy nie da się wywieźć z samego rozważania a priori jakiejś rzeczy, ani jej skutków, ani przyczyn, które ją spowodowały. Nie może więc rozum, bez pomocy doświdczenia wnosić o istnieniu żadnej rzeczy. Twierdzenie to łatwo będzie akceptowane w przypadku rzadkich powiązań między rzeczami, takich, których nie można było przewidzieć. Opory napotka jednak to samo twierdzenie w przypadku rzeczy zwyczajnych, widzianych na co dzień i związków miedzy nimi, chwytanych intuicyjnie. Poczucie pewności jakie towarzyszy tym związkom pochodzi jednak z przyzwyczajenia, wielokrotnego doświadczania następowania po sobie przedmiotów. Jeśli rozważać jakiś przedmiot sam, w oderwaniu od innych przedmiotów, nijak nie da się wywnioskować, jakie skutki spowoduje. Skutek bowiem jest zupełnie różny od przyczyny. Można poza tym pomyśleć wiele różnorodnych skutków, które mogą wynikać z danej przyczyny a nie ma żadnego sposobu na to, by a priori wyróżnić jeden z możliwych do pomyślenia skutów od innych. Tym mniej jest możliwe, aby odkryć w ten sposób jakieś dalsze, bardziej fundamentalne przyczyny rzeczy. Nawet zaawansowane narzędzia matematyczne zastosowane do nauk szczegółowych, np. fizyki nie pozwalają wykrywać a priori związków między rzeczami. Zawsze konieczne jest doświadczenie, nawet w przypadku wykrywania praw ruchu, matematyka może tylko zadanie to ułatwić nieco.
Można zadać pytanie, co jest podstawą wniosków wyprowadzanych z doświadczenia.
Podstawą tą jest przypuszczenie, że obiektom podobnym przysługują skutki podobne. Przypuszczenie to nie jest wynikiem rozumowania a innego przypuszczenia, mianowicie, że przyszłość będzie podobna do przeszłości. Konkretnie, że doświadczenie z przeszłości powtórzy się w przyszłości. Przeświadczenie to nie opiera się na niczym, w szczególności nie ma związku wynikania między: „z przedmiotem tym zawsze wiązał się taki-a-taki skutek” a „przewiduję, że z innymi przedmiotami z wyglądu podobnymi będą łączyć się skutki podobne”. Brak jest jakiegoś terminu średniego, który łączyłby jakoś te dwa zdania.
Rozdział V
Sceptyczne rozwiązanie tych wątpliwości
Problem I: Na jakiej podstawie ludzie są skłonni wiązać ze sobą zdania „z przedmiotem tym zawsze wiązał się taki-a-taki skutek” i „przewiduję, że z innymi przedmiotami z wyglądu podobnymi będą łączyć się skutki podobne”?. Opiera się to na przyzwyczajeniu. Ludzie widząc za każdym razem, że z takimi-a-takimi przedmiotami wiąże się takie-a-takie zjawisko, tak się do tego przyzwyczają, że widząc kolejny raz podobny przedmiot, czują się zmuszeni spodziewać się ujrzeć to samo zjawisko. Powstaje wtedy w nich poczucie związku przyczynowo-skutkowego między tymi przedmiotami.
W tym świetle bezpodstawne staje się odróżnianie rozumu i doświadczenia albo teorii i praktyki. Wniski rozumu są bowiem uogólnionym doświadczeniem. Jeśli doświadczeń jest zbyt mało, by dokonać poprawnych uogólnień i przewidywań, tam mówimy że teoria rozmija się z praktyką. Prawdziwie rozumować może więc tylko człowiek doświadczony. O polityku nie mówimy, że jest dobry, jeśli stara się wprowadzić jakąś ideę ignorując doświadczenie, w takim wypadku jest nieskuteczny. Przeciwnie polityk doświadczony, jest na ogół skuteczny, niezależnie od tego jaką i czy w ogóle posiada teorię polityczną.
Problem II: Na jakiej podstawie ludzie są przekonani o istnieniu pewnych faktów a innym odmawiają realności. Wyobraźnia potrafi łaczyć ze sobą i przekształcać wszystkie swoje idee tak, że jest w stanie wyobrazić sobie najwymyślniejsze przedmioty w najwymyślniejszych konfiguracjach, jednego tylko nie jest w stanie zrobić - przekonać się, że przedmiot ten rzeczywiście istnieje. Każdy jest w stanie intuicyjnie odróżnić przedmioty wyobrażone od istniejących. Przekonanie o istnieniu pewnych faktów nie pochodzi więc z jakiejść idei, skoro wyobraźnia potrafiłaby dołączyć tą ideę do swojej fantazji. Przekonanie to musi więc polegać na jakimś uczuciu, niezależnym od woli, które pojawia się razem z tymi przedmiotami o których istnieniu jesteśmy przekonani. Uczucie to powstaje wskutek przyzwyczajenia do doświadczania takich a nie innych faktów w pewnych sytuacjach. Np. Jeśli widzę zderzające się kule bilardowe, to spodziewam się, że jedna drugiej przekarze swój ruch i gdy takiej impresji doświadczę pojawi się też uczucie, że fakt ten rzeczywiście istnieje. Jeśli jednak tak się nie stanie, to będę miał wątpliwości co do rzeczywistego istnienia tego faktu. Uczucie to polega na tym, że pewne impresje stają się dla nas żywe i trwałe. Pojawianie się go zależy zawsze od zasad kojarzenia się idei, czyli podobieństwa, styczności w czasie i przestrzeni oraz przyczynowości. Jeśli zobaczę portfel przyjaciela to przed oczami stanie mi przyjaciel z poczuciem, że on istnieje, poczucie to pojawiło się wskutek skojarzenia portfela i przyjaciela, przyjaciela zaś widzieliśmy często wiec jego idea wydaje się nam żywa i wiąże się z przedmiotem istniejącym.
Zasady, które rządzą naszymi przekonaniami, co do istnienia pewnych faktów, są instynktowne i wytworzone przez naturę (w drodze ewolucji?). Szybciej bowiem reagujemy, gdy wskutek przyzwyczajenia spodziewamy się pewnych faktów niż gdybyśmy, jeśliby to było możliwe, zaprzegali rozum w celu przemyślenia, jakich faktów moglibyśmy się wskutek tego-a-tego spodziewać. Dzięki temu możemy używać naszych kończyn nie wiedząc jak są zbudowane. Przyzwyczajenie jest statystycznie najczęściej mechanizmem ratującym życie.
Rozdział VI
O prawdopodobieństwie
Człowiek jest taki, że skłonny jest przyznawać istnienie tym faktom, które są bardziej prawdopodobne od innych. Innymi słowy prawdopodobne fakty wywołują w człoweiku uczucie każące mu przyznać tym faktom istnienie. Zasada prawdopodobieństwa polega na tym, że uznajemy wszystkie możliwe skutki jakiegoś zdarzenia za jednakowo prawdopodobne. Następnie liczymy, który skutek spośród możliwych powtarza się najczęściej. Temu też skutkowi przyznajemy największe prawdopodobieństwo. Jeśli jest ono dostatecznie duże to nie uwzględniamy możliwości istnienia innych faktów, a prawdopodobienstwo zamienia się w pewność. Jeśli zaś prawdopodobienstwo nie jest tak duże, to skłonni jesteśmy dopuścić istnienie innych faktów.
Rozdział VII
O idei związku koniecznego
Nauki matematyczne charakteryzują się tym, że ich przedmioty są jasno określone, ale rozumowania na nich oparte są długie i trudne, zato pewne. Nauki przyrodnicze i moralne mają tą wadę, że pojęcia ich są niejasne, ale w zamian rozumawania na nich oparte, krótkie i łatwe. Szczególnie niejasnymi pojęciami są obecne w metafizyce: siła, moc, energia lub związek konieczny. Znaczą one mniej więcej to samo. Żeby je rozjaśnić należy wskazać jakie impresje (wrażenia zmysłowe) składają się na ich wyobrażenie. Impresje te na pewno nie pochodzą z doświadczenia zmysłowego, gdyż w rzeczywistości widzimy tylko stale i różnorodnie następujące po sobie zdarzenia, nie zaś siły, moce, energie, czy związki konieczne. W doświadczeniu wewnętrznym jednak postrzegamy akty woli poruszające naszymi kończynami. Stąd zdaje się pochodzić idea siły. Wpływ woli na poruszenia ciała jest faktem, któremu nie podobna przeczyć. Niemniej przy bliższym rozpatrzeniu okazuje się, że wpływu tego nie rozumiemy i nic więcej o nim konkretnego nie jesteśmy w stanie powiedzieć. Jest to faktem, gdyż:
Sposób połączenia duszy z ciałem jest niewyjaśniony i tajemniczy.
Nie znamy powodu, dla którego jesteśmy w stanie poruszać pewnymi częściami ciała (kończynami) i zarazem nie mieć kontroli nad innymi (sercem, watrobą…). Gdybyśmy dobrze znali siłę, dzięki której wola porusza ciałem, to bylibyśmy w stanie podać powód powyższego zjawiska.
Poruszanie kończynami dokonuje się za pomocą bardzo subtelnych i nieuświadomionych reakcji fizjologicznych w układzie krwionośnym, nerwowym i mięśniowym. Jeśli reakcji tych nie znamy i ich sobie nie uświadamiamy, a zazwyczaj tak jest, to sposób w jaki wola porusza ciało, czyli pojęcie siły, jest dla nas również nie znane.
Można wyciągnąć stąd wniosek, że wszystko co wiemy o sile, dzięki której wola porusza ciało to to, że mamy doświadczenie wewnętrzne chcenia, i fakt, że doświadczmy tego, czego chcemy. Można kontrargumentować, że pojęcie siły pochodzi nie z doświadczenia wpływu woli na ciało, ale z doświadczenia wpływu woli na czynności rozumu. Jednak i w tym przypadku zasady oddziaływania woli na intelekt nie rozumiemy, pomijając sam fakt zachodzenia tego wpływu. Widać to jeśli się zważy, że czasem panujemy nad myślami lepiej (np. o poranku), a czasem gorzej (na. w czasie choroby). Nie umiemy jednak wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje. Gdybyśmy jednak tą siłę rozumieli, to nie stanowiłoby to dla nas problemu.
Pojęcie siły (energii, mocy, związku koniecznego) jawi się jako nieomal akt stwórczy, podobny boskiemu. Dlatego też niektórzy (Malebranche, Kartezjaniści) byli zwolennikami teorii, zgodnie z którą tym, który pośredniczy między aktami woli a poruszeniami ciała lub czynnościami rozumu, jest Bóg. Czyni zaś on tak dlatego, że od momentu stworzenia jest on zobowiązany do przestrzegania praw, które ustanowił. Za każdym więc razem, gdy chcę poruszyć ręką, Bóg wykonuje ten ruch za mnie. Teoria ta ma jednak dwie słabości:
Operuje tam, gdzie kończą się możliwości rozumu. Rozum bowiem ma trudności ze zrozumieniem dużo łatwiejszych spraw, trudno więc oczekiwać, że jest w stanie przesądzić sposób, w jaki działa Bóg.
Fakt, że nie rozumiemy sił, jakie pośredniczą w oddziaływaniu między wolą a jej przedmiotami nie znaczy jeszcze, że siłami tymi jest Bóg.
Pojęcie Istoty Najwyższej niczego nie wyjaśnia, gdyż powiedzenie że Bóg pośredniczy między wolą a jej przedmiotami nie budzi w nas zrozumienia, w jaki sposób to robi. Przerzucamy więc tylko w ten sposób naszą ignorancję na Boga.
Z rozważań tych widać, że pojęcie siły, albo związku między przedmiotami nie pochodzi ani z doświadczenia zewnętrznego, ani z wewnętrznego, w obydwu bowiem tych rodzajach doświadczenia pojęcie siły pozostaje niewyjaśnione. Wobec tego pojęcia związku między przedmiotami należy szukać w przyzwyczajeniu. Kiedy doświadczamy, że jakieś zjawisko poprzedza stale inne zjawisko, a także że zjawiska podobne wywołują skutki podobne, to powstaje w nas idea siły lub związku między tymi zjawiskami, zjawisko oddziałujące nazywamy przyczyną, a zjawisko będące przedmiotem oddziaływania - skutkiem.
Rozdział VIII
O wolności i konieczności
Spór filozoficzny związany z istnieniem wolności lub konieczności w świecie pozostał tak długo nie rozwiązany, wskutek dwuznaczności pojęć używanych w tym sporze. Jeśliby ją usunąć wszyscy zgodziliby się ze sobą.
Istnieje powszechna zgoda na to, że zdarzeniami w świecie rządzą przyczyny i prawa, które powodują, że musi być tak jak jest, a nie inaczej. Przekonanie to wynika z powtarzalności zjawisk w przyrodzie. Powszechne jest również przekonanie, że i czynnościami ludzkimi rządzą przyczyny i prawa. Każdy jest skłonny sądzić, że natura ludzka się nie zmienia i takie same są pobudki i przyczyny działań u starożytnych, jak i u współczesnych, u ludów z odległych krajów i u sąsiada. Zdarza się czasem, że zdarzają się rzeczy inne niż przewidywaliśmy oraz, że ludzie działają w sposób dla nas nie przewidziany i zdawać by się mogło pozbawiony przyczyn. Zazwyczaj jednak jest tak, że pewne przyczyny pozostały niezauważone dla tego, który jest danym zdarzeniem zaskoczony. Na przykład, jeśli stanie zegar z jakiegoś powodu, to właściciel będzie zaskoczny i przypisze to zdarzenie przypadkowi, bądź wadliwości samego zegara. Zegarmistrz jednak łacno zauważy, że mechanizm zegara został zastopowany przez jakąś przeszkodę, a więc ukrytą przyczynę, nie zaś przypadek. Widać stąd, że tam gdzie skłonni jesteśmy przyjmować istnienie przypadku, tam dokładniejsze badanie ujawnia działanie przyczyn dotąd niedostrzeżonych. Podobne zjawisko wystepuje w przypadku działań ludzkich. Dokładniejsza znajomość ludzkiego charakteru i przyczyn, które mogłyby wpłynąć na określone działenie, pokaże że działanie, które wydały się nam przypadkowe i nieuzasadnione, których istnienie przypisywalibyśmy nieprzewidzianej wolności ludzkiej, są tak naprawdę skutkiem pewnych określonych przyczyn. Fakt ten jest podstawą racjonalności nauk humanistycznych: polityki, etyki, ekonomii, opierają się one bowiem na przewidywaniu ludzkich działań w oparciu o przyczyny i znajomość psychologii. Wszystkimi zdarzeniami w świecie, tak materialnym jak i duchowym rządzi konieczność.
Jeżeli jednak rozpatrzymy pojęcie wolności, to zobaczymy, że i tutaj wszyscy się zgadzają.
Przez wolność rozumie się zawsze możność działania lub nie działania stosownie do determinacji woli. Wolność rozumiana w ten sposób jest przeciwieństwem przymusu. Wolności rozumianej jako przypadek, przeciwieństwo konieczności, nie ma, co wynika z poprzednich rozważań. Ci, którzy próbują uzasadnić wolność w tym drugim znaczeniu powołują się na rozróznienie przyczyny koniecznej i przyczyny niekoniecznej. Jednak takie rozróżnienie jest bełkotem, gdyż w pojęciu przyczyny zawarta jest konieczniość pojawienia się skutku, którego ta przyczyna jest przyczyną. Nie jest dobrą praktyką, krytykowanie jakiejś teorii z tego powodu, że rzekomo sprzeciwia się moralności lub religii. Krytyka taka bowiem nie posługuje się racjonalnymi argumentami, a stawia zarzut, od którego nie sposób się uwolnić. W każdym razie, powyższe rozważania na temat wolności i konieczności nie stanowią uszczerbku dla moralności bądź religii. Dotyczą one bowiem potocznego i powszechnego rozumienia pojęć, nic więc wskutek tej teorii nie powinno ulec zmianie. Rozważania tego rozdziału zgadzaja się z następującymi powszechnymi intuicjami:
Nie należy karać osoby, która popełniła zbrodnię pod przymusem zewnętrznym.
Nie należy karać osoby, która dokonała czynu karalnego przypadkowo i bezwiednie
Wina jest mniejsza, jeśli zbrodnia została dokonana w afekcji, czyli pod przymusem wewnętrznym a nie z rozmysłem
Wina jest pełna, jeśli czyn został popełniony świadomie, z rozmysłem i w złej intencji
Intuicje te opierają się na pojęciu wolności jako przeciwieństwa przymusu, a nie konieczności i z tym drugim rozumieniem nie są sprzeczne.
Można jednak podnieść zarzut, że jeśli każde zdarzenie ma przyczynę, a przyczyna swoją przyczynę, to ten łańcuch przyczyn ma swoje źródło ostatecznie w Bogu. Jeśli więc ktoś popełni zbrodnię, lub w świecie dzieje się coś złego (trzęsienie ziemi...) to odpowiedzialny za to jest Bóg. Albo w takim razie Bóg nie jest doskonały i powoduje zło, albo nie ma żadnego zła, a zbrodnia to złudzenie. W pierwszym wypadku, teoria przecząca istnieniu wolności, jako przeciwieństwa konieczności staje się bezbożna, w drugim jawnie absurdalna. Bronić można się na dwa sposoby:
Bóg jest rzeczywiście odpowiedzialny za wszystkie zdarzenia nawet złe, ale to zło, jest złem z krótkiej ludzkiej perspektywy, w której emocje nie pozwalają na obiektywny osąd, w całości zaś zamysłu Bożego jest jakimś dobrem, tyle że my tego dobra nie dostrzegamy.
Nie jest w zasięgu możliwości ludzkiego rozumu dociekać, w jaki sposób Bóg jest przyczyną wszystkich zdarzeń i jednocześnie nie jest odpowiedzialny za zdarzenia złe. Należy uznać, że tak jest i zająć się czymś, co jest na miarę ludzkiego rozumu.
Rozdział IX
O rozumie zwierząt
Zwierzęta uczą się i nabierają doświadczenia podobnie, jak ludzie. Widać to, jeśli się porówna zachowanie młodych i szczeniat różnych gatunków, z zachowaniem osobników dorosłych.
Osobniki dorosłe, podobnie jak ludzie, wskutek wielu i różnorodnych doświadczeń nabytych w ciągu życia, przyzwyczajają się, że pewne zdarzenia następują po innych i przewidują, że jeśli nastąpi zdarzenie podobne, to i skutek będzie podobny. Stwierdzenie to łatwo jest uznać, jeśli się zważy ile czynności sprzecznych z naturą i instynktem można nauczyć zwierzę wskutek tresury, czyli wielokrotnego powtarzania pewnych doświadczeń (skok przez koło - ryba). Zwierzęta podobnie jak ludzie, tylko w wiekszym stopniu są obdarzone instynktem.
Jeżeli zwiarzęta są tak podobne pod względem władz intelektualnych do ludzi, to na czym polega przewaga człowieka? Na tym, że człowiek, dzięki rozwiniętemu rozumowi jest w stanie dojrzeć więcej przyczyn i okoliczności zdarzeń, jest w stanie oddzielić je od siebie i dzięki temu przewidywać lepiej inne zdarzenia, jest też w stanie śledzić dłuższe łańcuchy przyczynowe, dzięki czemu jest w stanie przewidywać na dłuższy okres. Człowiek inteligentny może ponadto dostrzegać analogię między zdarzeniami łatwiej niż kto inny, a także trafniej uogólniać doświadczenia. Te cechy inteligencji dają przewagę człowiekowi nad zwierzęciem. Instynkt jednak też jest ważny.
Rozdział X
O cudach
Człowiek racjonalny uznaje istnienie pewnych zdarzeń z siłą (z przekonaniem) proporcjonalną do prawdopodobieństwa tego zdarzenia porównanego z prawdopodobieństwem zdarzenie przeciwnego. Można spodziewać się z większym prawdopodobieństwem ładnego dnia w czerwcu niż w styczniu, jednak nie będziemy szczególnie zaskoczeni, jeśli ładna pogoda pojawi się w styczniu. Bylibyśmy więc skłonni dać wiarę człowiekowi, który mówi nam o ładnym styczniowym dniu. Jeśli jednak zdarzenie, które napotykamy jest bardzo dziwne i rzadkie nawet sobie nie jesteśmy w stanie wierzyć i podejrzewamy złudzenie, bądź jakąś omyłkę. Tym mniej wierzymy komuś, jeśli opowiada nam o jakimś niedorzecznym zdarzeniu. Zdarzenie jest tym więcej prawdopodobne, im częściej się w przyrodzie zdarza. Zdarzenie skrajnie nieprawdopodobne to cud, gdyż cud oznacza złamanie praw przyrody, czyli zdarzeń które zawsze następują po sobie, które zawsze potwierdza doświadczenie i które nie dopuszczają wyjątków. Wiarę, jaką jesteśmy w stanie dawać człowiekowi, gdy nam o czymś opowiada modyfikujemy w zależności od różnych okoliczności. Jeśli człowiek ten słyszał o jakimś zdarzeniu z drugiej ręki, to jego ralacja jest mniej wiarygodna, niż gdyby sam był świadkiem zdarzenia. Jeśli istnieją inni ludzie, którzy przeczą temu zdarzeniu, to mniej wiary dajemy temu, który to zdarzenie głosi. Podobnie jeśli ktoś ma jakiś interes w takim, a nie innym przedstawianiu sprawy budzi w nas nieufność tym większą, im mniej zdarzenie, które głosi jest prawdopodobne. W przypadku relacji o cudzie wszystkie te okoliczności występują razem: zdarzenie jest nieprawdopodobne, są tacy, którzy mu przeczą, zazwyczaj jest to relacja w drugiej i kolejnej ręki a osoba, która je opowiada ma w tym interes pewien. Cud jest warty wiary człowieka racjonalnego jedynie w sytuacji, gdy fałsz relacji tym cudzie byłby większym cudem.
Nigdy jednak dotąd nie zdarzyło się, by jakikolwiek cud był godzien wiary. Jest tak gdyż:
Żaden cud nie może dotąd poszczycić się relacją dostatecznie wielu ludzi racjonalnych, godnych wiary i niemających żadnego interesu w głoszeniu cudu.
Ludzka natura jest taka, że emocjonuje się wszystkim co dziwne i zaskakujące. Cecha ta podważa wszystkie cuda, o których mówią ludzie, gdyż zawsze można i należy podejrzewać ich, że robią to dla poklasku, jaki znajdują u innych, gdy o takich rzeczach dziwnych i ciekawych opowiadają. Czynią tak, na przykład marynarze, gdy opowiadają o potworach morskich i niezwykłych przygodach, które im się przydarzyły. Tym mniej godne zawierzenia są opowieści o cudach związanych z religią.
Cuda są opowiadane zazwyczaj przez ludzi nieoświeconych, a największy posłuch zyskują u ludów barbarzyńskich. Im jakieś społeczeństwo jest bardziej cywilizowane, tym mniej jest relacji o cudach. Wniosek stąd taki, że ludy ciemne cuda wymyślają. Nie ma bowiem żadnego powodu, by dzisiaj było mniej cudów niż w innym czasie.
Cuda, które dzieją się w różnych religiach świadczą przeciwko sobie wzajem. Każda bowiem religia ma pretensje by być jedyną prawdziwą, jeśli by tak jednak było to Bóg działałby tylko w jednej religii a w innych nie byłoby cudów. Jeśli jednak każda powołuje się na cuda to znak, że w żadnej nie działa Bóg i w związku z tym, dla swojego uwiarygodnienia każda cuda wymyśla.
Nawet gdyby wielu ludzi i takich godnych zaufania świadczyło zgodnie o jakimś cudzie to: „I cóż możemy przeciwstawić takiej chmarze świadków, prócz absolutnej niemożliwości albo cudowności zdarzeń, o których opowiadają? I to jedno będzie u wszystkich rozumnych ludzi uchodzić niewątpliwie za wystarczające odparcie”.
Niektóre cuda daje się wyjaśnić w sposób naturalny, bez odwoływania się do cudownych przyczyn. Zaćmienia słonca przecież się zdarzają, ale nie mają w sobie nic cudownego. Zamiast więc pochopnie uznawać jakiś cud należy poszukać jego naturalnych przyczyn.
Niewarte wiary człowieka racjonalnego są cuda opisane w Biblii potwierdzone rzekomym autorytetem boskim. Biblię napisał bowiem naród barbarzyński i ciemny, opisał własną mitologiczną historię, a więc miał powód, by naszpikowywać ją cudami a historia ta przypomina mity założycielskie licznych narodów. Co za tym idzie religia opiera się na wierze i jest przeciwna rozumowi i temu, czyego ustawicznie doświadczamy.
Rozdział XI
O szczególnej opatrzności i o życiu przyszełym
Wnioskowania o Bogu opierają się na orzekaniu czegoś o przyczynie z jej skutków. Skutkiem działania Boga jest świat, jeśli więc w świecie są byty inteligentne, to i Bóg musi być inteligentny przynajmniej w tej samej mierze. Jednak nie można przypisywać skutkowi więcej niż istnieje w przyczynie. Jeśli 10 dag unosi się na wadze, to można rozumnować, że na drugiej szalce jest przynajmniej 10 dag, ale nie można powiedzieć, że jest 100 dag. Podobnie każda miara zła w świecie i niesprawiedliwości przeczy, jakoby Bóg był nieskończenie sprawiedliwy, dobry i sprawował opatrzność w świecie. Być może te dwie rzeczy się nie wykluczają, ale orzekanie opartrzności na pewno jest przyznawaniem przyczynie więcej niż jest w skutku. W podobny sposób nie można wnioskować o życiu przyszłym, gdyż nie ma tekiego skutku, który mógłby świadczyć, że przyczyna która go wywołała powoduje życie przyszłe.
Kłopotliwe jest jednak samo rozumowanie ze skutku o przyczynie. Związek przyczynowo-skutkowy orzekamy bowiem wtedy, gdy dwie rzeczy stale się ze sobą łączą. Nie można jednak stwierdzić takiego związku na podstawie pojedynczego doświadczenia. Relacja między Bogiem i światem jest jednak orzekana na podstawie jednostkowego „faktu”, a mianowicie stworzenia. Nie wydaje się, żeby można było stąd wnosić o relacji przyczynowo-skutkowej między Bogiem a światem.
Rozdział XII
O filozofii akademickiej, czyli sceptyckiej
Zdroworozsądkową wiarę w prawdziwość wielu zdań podkopuje filozoficzny sceptycyzm. Kartezjusz proponuje sceptycyzm metodologiczny, czyli taki, który usunąwszy wszystkie prawdy niepewne poszukuje jakiejś jednej zasady niewątpliwej, z której wydedukuje inne prawdy o świecie. Sceptycyzm metodologiczny jest jednak nie do utrzymania, gdyż nie istnieje żadna zasada niewątpliwa, a nawet gdyby istniała, to nie możnaby było poza nią wyjść nie opierając się na prawdach niepewnych, pochodzących na przykład z doświadczenia zmysłowego. Nawet jeśli, jak Kartezjusz, przyjmie się, że prawdziwość doświadczenia zmysłowego jest gwarantowana przez Boga, to pogląd taki nie da się utrzymać, gdyż nasze doświadczenie i tak jest niepewne, gdyż istnieją złudzenia. Istnienie bądź nieistnienie Boga nie ma tu nic do rzeczy. Filozofia tego typu jest racjonalna tylko w tym względzie, w jakim pozwala odrzucać pochopnie przyjęte poglądy i przesądy.
Bardziej wyrafinowany sceptycyzm dowodzi, że nie możemy poznać niezależnej od nas rzeczywistości, gdyż to, co poznajemy zmysłami nie jest przedmiotem samym, ale jest spostrzeżeniem, tym, w jaki sposób przedmiot się nam jawi. Stół widziany z bliska jest wielki a z daleka mały, jednak sam słół nie uległ zmianie. Nie mamy więc bezpośredniego dostępu do żadnej cechy rzeczywistości.
Sceptyzym skrajny, reprezentowany przez Pirrona podważa prawdziwość wszelkich rozumowań o rzeczywistości powołując się na liczne paradoksy dotyczące czasu i przestrzeni oraz bezpodstawność indukcji. Pogląd ten jednak ujawnia swoją fałszywość w praktyce, ludzie bowiem nieustannie przeprowadzają rozumowania o rzeczywistości. Dzięki temu nie wpadają w dołki idąc ulicą i trafiają widelcem do ust.
Sceptycyzm Pirrona może być jednak pożyteczny w pewnej mierze. Pewna doza sceptycyzmu pozwala uniknąć dogmatycznego wierzenia w pewne prawdy i rozumowania. Dzięki temu może się dokonywać postęp nauk, gdyż naukowcy wciąż są skłonni poszukiwać nowych prawd i weryfikować prawdy już uznane. Innym pozytywnym skutkiem sceptyzyzmu pirrońskiego jest ograniczenie rozumu do wnioskowania o przedmiotach leżących w zakresie jego możliwości, czyli dotyczących potocznego życia i przedmiotów z „tej” ziemii. Jeżeli bowiem mamy kłopoty już z wnioskowaniem o tego rodzaju przedmiotach, to zuchwałością byłoby mniemać, że zdolni jesteśmy pojąć przyczyny bytów i całej rzeczywistości. Sceptyzym uczy też pokory w tym względzie, w jakim każe metody jednej nauki stosować tylko do tej nauki, a nie do innych nauk. Dedukcji uzywa się w matematyce i logice, natomiast w naukach przyrodniczych korzysta się z doświadczenia. Teologia posługuje się objawieniem, natomiast etyka i estetyka są kwestią smaku, nie rozumowania. Jeśli któraś z tych nauk posługuje się metodą inną niż jej przypisaną to wyniki osiągnięte na tej podstawie są nic nie warte. Dlatego też metafizyka i spekulatywna teologia, jako nauki stosujące metodę matematyczną do przedmiotów, które mogą być przedmiotem jedynie doświadczenia są nic nie warte.
Twierdzenie to zdaje się fałszywe i sprzeczne z tradycją (św. Tomasz). Skutek zawsze ma jakieś podobieństwo z przyczyną, choćby bardzo dalekie. Można w związku z tym wnioskować ze skutków o przyczynie. Ogień grzeje, bo jest ciepły…
Hume, na początku rozdziału robi mało wnoszącą dygresję pochwalną na temat filozofii sceptyckiej. Twierdzi, że liczne rodzaje filozofii grzeszą tym, że są wyrazem osobistych upodobań i skłonności ich autorów. Dla przykładu, z sympatii dla wolności, apoteozuje się ją w swoim systemie filozoficznym, gloryfikuje się przyjemność, z egoistycznych pobudek, itd… Od grzechu tego wolna jest, zdaniem autora, filozofia sceptycka. Jedyna skłonność, która ją pobudza i która jest przez nią wzmacniana to umiłowanie prawdy, które nigdy nie jest grzechem. Jest to jednak też powód, dla którego sceptycyzm traktowany jest z nieufnością, a nawet uważany za bezbożny. Filozofia ta bowiem, nie schlebia żadnym innym skłonnościom, poza umilowaniem prawdy.
Chesterton demaskuje w „Ortodoksji” błędne koło w tym rozumowaniu. Cuda nie są godne wiary, bo wierzą w nie ludzie ciemni. A dlaczego, ci ludzie są ciemni? Bo wierzą w cuda. Jeżeli zaś współcześni nie dostrzegają cudów, to dlatego że je a priori odrzucają i każde zdarzenie, które mogłoby być cudem traktują jako naturalne o nieznanych przyczynach. Postawę tą zaraz będzie widać u Hume'a.