Atomówki nad Wisłą, Militaryzm


o2.pl: Atomówki nad Wisłą

0x01 graphic
2007-06-15 16:36

0x01 graphic


Czy w Polsce była składowana broń jądrowa? Czy polscy żołnierze mieli obowiązek jej użyć "w obronie socjalizmu przed imperializmem"? Czy pociski atomowe są tu nadal, gdy nie ma już żelaznej kurtyny?

0x01 graphic
dalej »  

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic


Nuklearna przyjaźń

25 lutego 1967 roku minister obrony PRL Marian Spychalski poleciał do Moskwy, by podpisać bardzo ważne porozumienie. Po drugiej stronie stołu zasiadł minister obrony narodowej ZSRR marszałek Andriej Grieczko. Dokument, który podpisali towarzysze, przewidywał umieszczenie magazynów radzieckiej broni nuklearnej w na terytorium Polski.

Składy wybudowano w latach 1967-1970 w Templewie niedaleko Trzemeszna Lubuskiego, Brzeźnicy-Kolonii koło Jastrowia oraz Podborsku niedaleko Białogardu. Polska sfinansowała projekt, Moskwa miała wyłączne prawo użytkowania magazynów- czytamy w dokumentach znajdujących się w IPN i ujawnionych przez "Dziennik" - Były to prawdziwe twierdze chronione przez jednostki specnazu i zamaskowane tak, że z satelitów wyglądały jak pagórki porośnięte lasem. Każdy kompleks mógł pomieścić 120 żołnierzy oraz 60 oficerów i techników.

Chodziło o to, by radziecka broń jądrowa znajdowała się jak najbliżej wroga - Zachodu, i poza terytorium socjalistycznej ojczyzny. Uległość i całkowite posłuszeństwo władz PRL i sztabowców Ludowego Wojska Polskiego sprawiły, że osiągnięcie tego celu nie było trudne.

Opracowano szczegółowe plany, jak również instrukcje przekazywania głowic i bomb jednostkom LWP. - piszą reporterzy "Dziennika" Paweł Piotrowski i Tomasz Pompowski.

Miasto, którego nie ma

Borne Sulinowo, miejscowość na Pomorzu Zachodnim, która oficjalnie przez 60 lat nie istniała. Gigantyczne drzwi z metalu strzegą wejścia do podziemnych magazynów. Żeby je otworzyć, trzeba kilkunastu ludzi lub mechanicznego ciągnika. Kiedyś otwierały się automatycznie...

Inne budzące grozę budowle to olbrzymie naziemne schrony w kształcie poziomych silosów. Dzisiaj wiadomo już, że ukrywano w nich wielkie samobieżne wyrzutnie rakiet nuklearnych. Były nie tylko niewidoczne z powietrza, ale dzięki ciągłemu przemieszczaniu ruchomych wyrzutni między nimi trudno było namierzyć te, w których akurat znajduje się straszna broń.

Pod kilkumetrową warstwą betonu i ziemi kryje się hangar, w którym można było zmieścić kilkanaście czołgów albo kilkaset pocisków o sile rażenia większej niż... kilkaset czołgów i tysiące żołnierzy. Czy tutaj składowana była nuklearna broń Układu Warszawskiego? Oficjalnie nieistniejące przez kilkadziesiąt lat i wymazane z map Borne Sulinowo było olbrzymim kompleksem wojskowym stworzonym na terenie po wielkim poligonie niemieckiej armii. Było zamkniętym miastem - niemal całkowicie samowystarczalnym; z instalacjami wojskowymi, koszarami, blokami mieszkalnym, sklepami, a nawet obiektami sportowymi.

Rakiety, telewizory i bimber

- Za Sowietów nie było tak źle - wspomina mieszkaniec pobliskiej wsi Łubowo. - Handlowało się z Ruskami. Na przykład za beczkę samogonu można było załatwić kolorowy telewizor Rubin albo inne "skarby", których wtedy w sklepach było jak na lekarstwo...
- Niektórzy dopiero po wyjściu Ruskich zaczęli kupować paliwo na stacjach benzynowych - mówi inny tubylec z Kiełpina. - Przedtem kupowało się wyłącznie od nich i to na beczki.
W czasie obecności w Bornem 6. Witebsko-Nowogrodzkiej Dywizji stacjonowało w tym tajnym mieście ok. 18 tysięcy żołnierzy i cywilów.

Z dokumentów, do których dotarli dziennikarze, wynika, że po rozpoczęciu wojny rakiety i samoloty rozmieszczone w Polsce miały wystrzelić 178 głowic w kierunku celów znajdujących się w Europie Zachodniej. Sztabowcy Układu Warszawskiego zakładali, że może zginąć nawet 53% żołnierzy. Mięso armatnie to jedno, ale cywile (matki, dzieci, starcy) to drugie. Ich też wkalkulowano w plan wojny nuklearnej na terytorium Polski. Odwetowy atak Paktu Północnoatlantyckiego zmieniłby północno-zachodnią Polskę w atomową pustynię. (...) Jeszcze w marcu 1990 r. zastępca szefa Sztabu Generalnego i szef zarządu operacyjnego gen. dyw. Franciszek Puchała przekazywał dokumenty o kryptonimie "Wisła" swojemu następcy gen. bryg. Marianowi Robełkowi jako największy sekret. O operacji "Wisła" byli poinformowani tylko najważniejsi wojskowi.

Były szef Sztabu Generalnego i szef MON w latach 1983-1990 gen. Florian Siwicki wiedział o tych planach. Trudno, żeby nie wiedział o nich gen. Wojciech Jaruzelski, wojskowy z krwi i kości, frontowiec, patriota (cyt z "Żołnierza Polskiego") .

Nasi drodzy przyjaciele

Pierwsze ciężkie maszyny budowlane pojawiły się na tajnych placach budowy w 1967 roku. Oficjalnie miały tam powstać obiekty dla wojsk łączności. Tajemnicę utrzymywano do końca istnienia PRL.

Projekt i wyposażenie pochodziły z ZSRR, ale do budowy zaangażowano polskie bataliony budowlane. Polska płaciła też za wszystko. Mówi się o potężnej na owe czasy sumie 180 mln złotych. Według zachowanych tajnych protokołów odbioru roboty zakończyły się 30 stycznia 1970 roku.

Kompleksy magazynowe były twierdzami nie do zdobycia. Bunkry miały kilkumetrowej grubości ściany z żelbetu. Wejścia do każdego z nich strzegły cztery pary stalowych drzwi grubości pół metra. Były tak ciężkie, że otwierały się jedynie za pomocą siłowników hydraulicznych. Wokół rozmieszczono kilkanaście schronów obronnych z bronią maszynową i stanowiska strzelnicze. Kompleksy spowijała sieć betonowych i asfaltowych dróg, starannie przykrytych siatką maskującą rozwieszoną na setkach słupów. Oprócz siatek stosowano też naturalny kamuflaż; bunkry pokrywała ziemia, na której sadzono drzewa i krzewy. Wszystko po to, aby z pokładu samolotu szpiegowskiego lub z satelity teren przypominał niepozorny las. Cały teren otaczał potrójny pas drutów pod napięciem, a przed wrogim desantem spadochronowym miały go chronić setki ostrych tyczek. Oprócz tego każdy kompleks był strzeżony przez oddział specnazu.

Kilkaset Hiroszim

Z chwilą przejęcia kompleksu przez Rosjan polscy wojskowi (nie mówiąc już o cywilach) nie mieli do niego wstępu. W ścisłej tajemnicy utrzymano oczywiście fakt przetransportowania do niego 178 ładunków jądrowych. Bomby i głowice dotarły tam drogą powietrzną, koleją i na okrętach wojennych (m.in. przez port w Ustce). Z ujawnionych niedawno dokumentów wynika, że najpotężniejsze ładunki miały moc 500 KT. Dla porównania: bomba, która zrównała z ziemią Hiroszimę w 1945 r., miała moc 15 KT.

Jak twierdzi historyk prof. Andrzej Paczkowski, w przypadku wojny głowice i bomby miały być przekazane polskiemu wojsku, by jego rękami zaatakować Zachód. W czasie trwającego godzinę ataku Polska miała wystrzelić 100 rakiet i zrzucić 31 bomb atomowych. Jądrowy blitzkrieg w wykonaniu Układu Warszawskiego miał w założeniu rzucić NATO na kolana. Nikt nie liczył się z tym, że kontratak zachodnich wojsk spowoduje, że większość polskich miast zamieni się w "dymiące dziury", a straty po tej stronie wyniosą ponad 50%.

Technologia masowej śmierci

Jest rok 1969. Z lotniska wojskowego w Powidzu, kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Poznania, wzbija się w powietrze wielozadaniowy Su-20. Pod jego srebrzystym kadłubem podwieszone są dwa obłe pociski.

Pilot obiera kurs na północny zachód. Lot nad poligon w Drawsku Pomorskim zajmuje mu 20 minut. Teraz musi rozpędzić maszynę do prędkości poddźwiękowej - ponad 1000 km na godzinę - i poderwać ją w górę. Kiedy leci już pionowo ku stratosferze, zwalnia zamki bomb. Pociski lecą dalej, Su-20 wycofuje się lotem na plecy i manewrem zwanym półbeczką. Ma kilka minut, by oddalić się z miejsca, w którym za chwilę bomba rozpęta nuklearne piekło.
- Gdy uderzała w ziemię, samolot był już w odległości 20 kilometrów - wyznał dziennikarzowi "Przeglądu Gnieźnieńskiego", Pawłowi Miłoszowi były pilot Su-20.

Według pilotów służących w jednostkach wielozadaniowych odrzutowców Ludowego Wojska Polskiego odpalanie pocisków nuklearnych było normalnym elementem szkolenia. Niczym nadzwyczajnym.

- Wszystkie armie w Europie to ćwiczyły - mówi jeden z nich, emerytowany pułkownik lotnictwa. - Wszyscy wiedzieliśmy, że taka broń w Polsce istnieje. I powiem więcej, mam przeczucie graniczące z pewnością, że teraz też tutaj jest, ale to już inna historia...

(TZ)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Cud nad Wisłą
Nad Wisłą dwa razy gorzej o etat(1)
DOBRZYŃ NAD WISŁĄ, TURYSTYKA
Algorytm pisemny mnożenia zadanie o Krakowie, Kraków- miasto położone w południowej Polsce nad Wisłą
Polska Czy to jakieś głupawe państwo nad Wisłą
1939 Książka telefoniczna miasta Świecie nad Wisłą na Wielkim Pomorzu
Orban nad Wisłą potrzebny od zaraz, POLSKA
Dwa “Cudy nad Wisłą”, PAMIĘTNIK
NIE WOLNO CZEKAĆ NA NOWY CUD NAD WISŁĄ
Cud nad Wisłą
Kto nad Wisłą się urodził
Marcin Jakimowicz drugi cud nad Wisłą
Żydzi długo mieszkali z Polakami nad Wisłą Przedstaw problem odwołując się do dowolnych utworów lite
Dyskusje 296 facebook CUD NAD WISŁĄ
096 Straż nad Wisłą (nuty)
096 Straż nad Wisłą (tekst)
01 Henryk Hubert Ognie nad Wisla
Cud nad Wisla

więcej podobnych podstron