Na wyspach Bergamutach
Występują: Narrator, Narrator2, Pchła, Pytalska, Mucha, Komar, Goście, Żuk, Zegar, Jurek, Ciotka1, Ciotka2, Burmistrz, Profesor
Scena I
Narrator
Chcecie bajki? Oto bajka:
Była sobie Pchła Szachrajka.
Niesłychana rzecz po prostu,
By ktoś tak marnego wzrostu
I nędznego pchlego rodu
Mógł wyczyniać bez powodu
Takie psoty i gałgaństwa,
Jak pchła owa, proszę państwa.
(na scenę wbiega Pchła)
pchła
Zdolna jestem niesłychanie,
Najpiękniejsze mam ubranie,
Moja buzia tryska zdrowiem,
Jak coś powiem, to już powiem,
Jak odpowiem, to roztropnie,
W szkole mam najlepsze stopnie,
Śpiewam lepiej niż w operze,
Świetnie jeżdżę na rowerze,
Znakomicie muchy łapię,
Wiem, gdzie Wisła jest na mapie,
Jestem mądra, jestem zgrabna,
Wiotka, słodka i powabna,
A w dodatku, daję słowo,
Mam rodzinę wyjątkową:
Tato mój do pieca sięga,
Moja mama - taka tęga
Moja siostra - taka mała,
A ja jestem - pchła samochwała
Scena II
(na scenę wbiega Pytalska, szturcha pchłę)
Pytalska
Ejj Pchła! Powiedz mi proszę!
W którym miejscu zaczyna się kula?
Co na deser gotują dla króla?
Ile kroków jest stąd do Powiśla?
O czym myślałby stół, gdyby myślał?
Czy lenistwo na łokcie się mierzy?
Skąd wiadomo, że Jurek to Jerzy?
Kto powiedział, że kury są głupie?
Ile much może zmieścić się w zupie?
Na co łysym potrzebna łysina?
Kto indykom guziki zapina?
Skąd się biorą bruneci na świecie?
Ile ważą dwa kleksy w kajecie?
Czy się wierzy niemowie na słowo?
Czy jaskółka potrafi być krową?
Pchła
No ja nie wiem…
Scena III
(Pytalska wzdycha i znika zza sceną)
Narrator
Pchła Miała domek na przedmieściu
Po ojczymie czy po teściu,
Dom złożony z trzech pięterek
I pokojów cały szereg.
Więc salonik i sypialnię,
I jadalnię, naturalnie,
Gabinecik i korytarz,
O cokolwiek się zapytasz,
Wszystko miała, aż jej gości
Zalewała żółć z zazdrości.
Miała bryczkę, dwa kucyki,
Dojną krowę z Ameryki,
Psa kudłacza, owcę, kurę
Oraz koty szarobure,
Dwa uczone karaluchy
W kuchni pasły sobie brzuchy,
Konik polny Pchle Szachrajce
Co dzień grał na bałałajce,
Jednym słowem miała życie
Ułożone znakomicie.
Narrator 2
Raz, któregoś dnia, przy święcie
Urządziła Pchła przyjęcie.
Gości przyszło co niemiara:
Chrabąszcz, komar, mucha stara…
Scena IV
(pojawia się mucha)
Mucha
Zaraz, zaraz chwileczkę, a propo's muchy
Z kąpieli każdy korzysta,
A mucha chciała być czysta.
W niedzielę kąpała się w smole,
A w poniedziałek w rosole,
We wtorek - w czerwonym winie,
A znowu w środę - w czerninie,
A potem w czwartek - w bigosie,
A w piątek - w tatarskim sosie,
W sobotę - w soku z moreli...
Co miała z takich kąpieli?
Co miała? Zmartwienie miała,
Bo z brudu lepi się cała,
A na myśl jej nie przychodzi,
Żeby wykąpać się w wodzie.
(mucha wylatuje)
Scena V
(schodzą się wszyscy aktorzy, przynoszą stolik, siedzą, rozmawiają, śmieją się)
Narrator 2
Tak więc… Raz, któregoś dnia, przy święcie
Urządziła Pchła przyjęcie.
Gości przyszło co niemiara:
Chrabąszcz, komar, mucha stara…
Przydreptały dwa pająki,
Ćmy, szerszenie i biedronki,
Jedna osa, cztery pszczoły,
Motyl, trzmiel i bąk wesoły,
Mole, mrówki oraz ważki,
I zaczęły się igraszki.
Dwa uczone karaluchy
Roznosiły placek kruchy,
Pestek, maku, cukru garstki,
A w szklaneczkach jak naparstki
Sok z czereśni, oranżadę
I mrożoną czekoladę.
Narrator
W pewnej chwili Pchła powiada:
Pchła
Jestem gościom bardzo rada
I z największą przyjemnością
Coś zaśpiewam miłym gościom.
Dajmy na to... arię z "Toski",
Lecz po włosku, bo znam włoski.
(W tle słychać dźwięki opery „Tosca”, Pchła się ustawia i zaczyna udawać, że śpiewa, Narrator mówi podczas wykonywania pieśni operowej przez Pchłę)
Narrator
Wszyscy zatem jeść przestali,
Pchła stanęła w końcu sali
I z usteczek jej maleńkich
Popłynęły cudne dźwięki.
Pchła śpiewała niemal bosko
Komar
Tosko!
Narrator2
Toska drobne swoje rączki
Zacisnęła jak dwa pączki,
W rączki smutnie twarz wtuliła
I tak śpiew swój zakończyła.
Goście
Co za głos!
Narrator2
Krzyknęli goście
Goście
Niech zaśpiewa jeszcze, proście!
(w tle słychać kolejna muzykę z opery i męski głos)
Narrator2
Pchła zgodziła się z łatwością
Z zaśpiewać miała gościom
Arię Halki, a tymczasem
Zaśpiewała takim basem,
Że aż goście, co siedzieli
Spadli z krzeseł i z foteli.
Żuk podskoczył, zatkał uszy...
Żuk
Przecież ona nas ogłuszy!
Bujda!
Narrator2
krzyknął prosto z mostu.
Rzecz wydała się. Po prostu
Nie śpiewała Pchła Szachrajka,
Tylko skrzynka-samograjka,
A karaluch w niej ukryty
Jak na złość pomylił płyty.
Żuk powiedział tylko:
Żuk
Żuka Pchła Szachrajka nie oszuka.
Narrator2
I zapalił dumnie fajkę
Opuszczając Pchłę Szachrajkę.
Scena VI
(wszyscy schodzą ze sceny, słychać tykanie zegara i wybicie pełnej godziny)
Zegar
"Jak się zegarkowi powodzi?"
"Owszem, niczego, chodzi."
"Podobno spieszy się o trzy minuty?"
"Owszem. Jest trochę zepsuty."
Zegarek w duchu klnie,
Bardzo mu to nie w smak,
Chciałby powiedzieć: "Nie!"
A mówi: "Tak-tak, tak-tak, tak-tak."
Scena VII
(wbiega Jurek w peruce)
Jurek
Tak, tak, tak!
Jurek bardzo był niedbały,
Aż się ciotki zamartwiały,
Aż ze złości ciotki chudły:
(pojawiają się ciotki, wręczają mu szczotkę i grzebień)
Ciotka1
Masz nie włosy
Ciotka2
tylko kudły
Ciotka1
Potargane
Ciotka2
Rozczochrane
Ciotka 1-2
To są rzeczy niesłychane!
Ciotka1
Raz się uczesz
Ciotka2
Raz przynajmniej
Ciotka1
Dużo czasu to nie zajmie
Ciotka2
Masz tu szczotkę (podaje szczotkę Jurkowi)
Ciotka1
masz tu grzebień (podaje Jurkowi)
Ciotka2
Musisz zacząć dbać o siebie
Ciotka1-2
Czesz się Jerzy jak należy!
Scena VIII
(w czasie mówienia narratora, Pchła wchodzi na scenę z walizkami. Tekst może być rozbity na dwóch narratorów)
Narrator
A nazajutrz bardzo wcześnie,
Gdy dom tonął jeszcze we śnie,
Po cichutku się Pchła ubrała
I na dworzec pojechała.
W poczekalni pierwszej klasy
Pchła wyjęła swe zapasy,
Zjadła bułki ze dwa deka
I popiła szklanką mleka,
W kąt wtuliła się i czeka.
Poczekała do obiadu,
A pociągu ani śladu.
Tłum tymczasem ciągle wzrasta,
Nowi ludzie ciągną z miasta
Z walizkami, z tobołkami,
Z dziećmi, z psami, z kanarkami...
Och, jak tłoczno! Uf, jak ciasno!
Trudno znaleźć nogę własną,
A tu nowa fala pcha się
W poczekalni i przy kasie,
I w koleji się ustawia -
Wszyscy jadą do Wrocławia!
Nawet Pchła, choć taka mała
Tak niewiele miejsca miała,
Że na jednej nóżce stała.
Gdy już czas był na kolację,
Pociąg wtoczył się na stację.
Tłum się rzucił jak szalony,
Biegli ludzie przez perony
Z walizkami, z tobołkami,
Z dziećmi, z psami, z kanarkami...
Do wagonów się tłoczyli
Krzycząc, sapiąc i po chwili
Pełny był już każdy przedział,
Jeden człek na drugim siedział.
Kto chciał jechać, choć był w strachu,
Stał na stopniu lub na dachu,
Albo pchając się niezgorzej
Szukał miejsca na buforze.
Pchła Szachrajka była mała,
Między ludzi się wmieszała,
Przepychała się wytrwale,
Aż znalazła się w przedziale,
Na kuferku w kącie siadła
I kanapkę z serem zjadła.
Popychano ją bez przerwy,
A że Pchła ma słabe nerwy,
Więc zgnieciona i ściśnięta
Ocierała z łez oczęta.
Wreszcie przyszedł maszynista,
Puścił parę i zaświstał,
Z klegami porozmawiał,
Po czym ruszył do Wrocławia.
(wszyscy aktorzy łącznie z narratorem, stoją obok siebie w wielkim ścisku, przepychają się, Pchła jest w środku)
Jedzie pociąg, jedzie, jedzie,
Ludzie tłoczą się jak śledzie,
Z parowozu para bucha,
A dokoła ciemność głucha.
Choć jest duszno i gorąco,
Śpią podróżni na stojąco,
Chrapią, sapią jak najęci,
Tylko Pchłę ta jazda smęci,
Tylko Pchła jest nie w humorze,
Bo bez jaśka spać nie może.
Pociąg stanął. Co to? Kalisz!
A Pchła myśli już:
Pchła
Azaliż
Mam się gnieść wśród tylu osób?
Wiem, co zrobię! Mam już sposób!"
Narrator
I choć duża nie urosła,
Naraz wielki krzyk podniosła
Naśladując konduktora:
Pchła
Wro-cław! Wro-cław! Komu pora,
Proszę państwa, kto wysiada,
Niech wysiada i nie gada!
Mamy postój bardzo krótki,
Postój krótki - trzy minutki!
(aktorzy w pośpiechu opuszczają scenę, łącznie z narratorem, pozostaje tylko Pchła. Po chwili Narrator wychyla się zza kulisy i mówi)
Narrator
Ludzie ze snu przebudzeni
Wyskakują jak szaleni,
Skaczą drzwiami i oknami
Z dziećmi, z psami, z kanarkami...
A po chwili pociąg ruszył.
Pchła się cieszy z całej duszy.
Sama jedna pozostała.
Przedział duży, a Pchła mała,
Więc wygodnie się rozsiadła
I babeczkę z kremem zjadła.
Wkrótce z dumną miną pawia
Zajechała do Wrocławia.
Scena IX
(zza sceny słychać głosy: Pali się! Pali się! Pali się! Pali się! , Pchła zaniepokojona, bierze walizki i schodzi ze sceny, słychać syrenę strażacką)
Strażak
Pożar, panowie! Wstawać, panowie!
Dom się zapalił na Julianowie!
Narrator
Z łóżek strażacy szybko zerwali się -
(wbiegają na scenę, każdy z aktorów trzyma hełm w rękach, podczas mówienia słów „pali się” zakładają je)
wszyscy
Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
narrator
Burmistrz zobaczył łunę z oddali:
burmistrz
- Co to się pali? Gdzie to się pali?
Na Sienkiewicza? Na Kołłątaja?
Czy też w Alei Pierwszego Maja?
Może spółdzielnia? Może piekarnia?
Łuna już całe niebo ogarnia.
narrator
Wstali strażacy, szybko ubrali się.
wszyscy
Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
narrator
Wyszli na balkon sędzia z sędziną,
Doktor, choć mocna spał pod pierzyną,
Wybiegł i patrzy z poważną miną.
Z okna wychylił głowę mierniczy,
A już profesor z przeciwka krzyczy:
profesor
- Obywatele! Wiadra przynieście!
Wszyscy na rynek! Pali się w mieście,
Dom cały w ogniu, zaraz zawali się!
wszyscy
Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
narrator
Biegną już ludzie z szybkością wielką:
Więc nauczyciel z nauczycielką,
Fryzjer, sekretarz, telegrafista,
No i milicjant, rzecz oczywista.
strażak
Co to się pali? Gdzie to się pali?
Narrator
Teren zbadali, ludzi spytali
I pojechali galopem dalej.
strażak
Gdzie to się pali? Może to tam?
Narrator
Jadą i trąbią:
wszyscy
tram-tra-ta-tam!
narrator
Biegną strażacy, rzucają liny,
Tymi linami ciągną drabiny,
Włażą do góry, pną się na mury,
Tną siekierami, aż lecą wióry!
Czterech strażaków staje przy pompie -
Zaraz się ogień w wodzie ukąpie.
To nie przelewki, to nie zabawki!
Tryska strumieniem woda z sikawki,
Syczą płomienie, syczą i mokną,
Tryska strumieniem woda przez okno,
Już do komina sięga drabina,
Z okna na ziemię leci pierzyna,
Za nią poduszki, szafa, komoda,
W każdej szufladzie komody - woda.
Kot jest na strychu, w trwodze się miota,
Biegną strażacy ratować kota.
Włażą do góry, pną się na mury,
Tną siekierami, aż lecą wióry,
Na dół spadają kosze, tobołki,
Stołki fikają z okien koziołki,
Jeszcze dwa łóżka, jeszcze dwie ławki,
A tam się leje woda z sikawki.
Tak pracowali, że już po chwili
Pożar stłumili i ugasili.
Wreszcie krzyknęli:
Wszyscy
Odjazd! Gotowe!
(aktorzy prócz narratora schodzą ze sceny)
narrator
Jadą z powrotem, jadą z turkotem,
Jadą Browarną, Rybną, Nawrotem,
Jadą i trąbią:
wszyscy (zza sceny)
tram-tra-ta-tam!
narrator
tak się skończyła historia cała
na tych wyspach Bergamutach,
gdzie podobno żyje i kot w butach.
Koniec
Teksty - Jan Brzechwa
Opracowanie - Grzegorz Śmiałek
2010-11-23
11