Silvia Rimm-nowe czy stare wychowanie?
Nauki humanistyczne, do których należy Pedagogika, a wśród niej inne jej odgałęzienia w postaci osobnych nauk, zwanych pedagogicznymi, te nauki charakteryzują się relatywną płynnością treści, ale przede wszystkim przedmiotu swoich badań. Ogólnie można przyjąć, że przedmiotem zainteresowań, badań owej gałęzi wiedzy jest człowiek: całokształt jego działalności, jak i związanych z nią procesów, mających charakter ogólnych praw, bądź szczegółowych dociekań. To jak wiarygodne są wyniki badań nad człowiekiem uzależnione jest od wielu czynników. Mają one charakter historyczny, i związaną z nim poszerzającą się wiedzę na temat człowieka. Ogólnie rzecz ujmując: każda epoka ma swoje prawa, które są podważane lub obalane przez następną. Taki proces rozwoju wiedzy jest charakterystyczna dla nauk humanistycznych, w których brak jasnych granic, wyjaśnień; w których przeważają metody badań natury heurystycznej, a więc wieloaspektowej.
Po tym wstępie łatwiej nam będzie zająć się tematem, którego treści skupiać się będą wokół niepowodzeń szkolnych dzieci. Zanim przejdę do sedna sprawy, a więc omawiania koncepcji pani Rimm, zajmę się krótkim przypomnieniem jak był on rozpatrywany przez wcześniejszych pedagogów. Takich informacji można zaciągnąć chociażby w podręczniku pana Wincentego Okonia. Pisze on, że niepowodzenie szkolne jest to” odwieczny problem losu ludzkiego, który się dokonuje w granicach dobra i zła, tego, co mu sprzyja, i tego, co go podkopuje: powodzeń i rozczarowań”. A więc jak widać jest to problem nie nowy, aczkolwiek, jak się później okaże, różnie rozpatrywany. Otóż autorem, który zajmował się niepowodzeniami uczniów w szkole, na polskim gruncie był Jan Konopnicki. Reprezentował on stanowisko oparte na równorzędnym traktowaniu kilku przyczyn niepowodzeń szkolnych. Wyróżnił on przyczyny ekonomiczno- środowiskowe, intelektualne i dydaktyczno- programowe. W późniejszych swoich pracach J. Konopnicki zrewidował nieco swoje podglądy, i wyróżnił takie przyczyny niepowodzeń jak: intelektualne, emocjonalne i szkolne. Piszę o tym ponieważ pragnę zwrócić uwagą na ewolucję tego problemu. Warto wspomnieć, że przed ujęciem Konopnickiego, miały miejsce inne. Ale ich jedno przyczynowość stanowiła o ich nieprzydatności, i niskiej skuteczności etiologicznej. Jan Konopnicki jest tutaj przykładem pedagoga, który niejako przegonił swoją epokę, dając przykład dobrze ukierunkowanej intuicji. Otóż zwrócił on uwagę, poza ujęciem trójdzielnym, na bardzo istotny czynnik, będący u podstaw niepowodzeń. Mam tu na myśli przyczynę natury emocjonalnej, która obok intelektualnej wyznacza kierunek naszych działań i ich skuteczność. Zwracam uwagę na ten szczegół ponieważ w dzisiejszej psychologii człowieka, jego motywacji i efektywności działań, dużą uwagę przypisuje się inteligencji emocjonalnej, która jest “zdolnością przeciwstawiania się impulsom dla osiągnięcia dalekosiężnego celu(...);jako meta- zdolność, determinującej to, jak dobrze czy źle potrafimy korzystać ze swoich zdolności umysłowych” . Dlatego kierunek rozpatrywania tego problemu, jego przyczyn, reprezentowany w Polsce przez Jana Konopnickiego, świadczyć może o trafności spostrzeżeń, które potwierdziła dzisiejsza przeszłość.
Pisał o trudnościach dzieci, uczniów w szkole nazywając je, za Okoniem “niepowodzeniami szklonymi”. Jak ogólnie wiadomo czasami treści wpisywane są w różne formy; czyli w tym przypadku problem zostaje wielorako nazwany, co może czasami powodować mnożenie bytów ponad miarę. Tak się stało i z tym zagadnieniem. Słowo niepowodzenia, zamieniało się ze słowem trudności, bądź konflikt. Tak można wymieniać w wieloliterową skończoność. Sylwia Rimm w swojej książce pod tytułem “Dlaczego zdolne dzieci nie radzą sobie w szkole” również podjęła się rozwiązania problemu owych “niepowodzeń szkolnych”. W swojej terminologii nazwała je, ogólnie “syndromem braku osiągnięć”. Pisze, że “miliony dzieci mających przeciętne, i ponadprzeciętne zdolności, a nawet tych szczególnie uzdolnionych, dorastających w rodzinach, w których ceni się wykształcenie, po prostu nie radzi sobie w szkole.” Syndrom braku osiągnięć polega przede wszystkim na tym, że dzieci “ nie korzystają z udostępnionych im źródeł wiedzy, sprawiają, że nawet najlepszy nauczyciel traci przy nich cierpliwość, manipulują członkami rodziny i wprowadzają w niej zamęt, niszczą w sobie poczucie własnej wartości i zdolność samokontroli.”
Autorka, swoim wieloletnim doświadczeniem w Klinice Terapii Rodzinnej, służy pomocą i radą jak dostrzegać i rozwiązywać problem, który staje się dość powszechnym. W opisywanej książce przytacza wiele przykładów dzieci typowych dla opisywanego problemu. W pierwszych rozdziałach dowiadujemy się ogólnych wiadomości na temat czym jest, jak się kształtuje, i co wpływa na pojawienie się syndromu braku osiągnięć. I tak w związku z etiologią problemu dowiedzieć się możemy, że wczesne dzieciństwo ma duży wpływ na pojawienie się omawianego problemu. Na przykład dziecko zbyt mocno wyczekiwane morze być narażone na to, że w swojej przyszłości, a więc aktywności szkolnej będzie wykazywało objawy syndromu. Dlaczego? Bo rodzice, którzy zbyt intensywnie przeżywają pojawienie się nowego członka rodziny, jakim jest dziecko, mogą okazywać do niego zbytnią pobłażliwość i nadopiekuńczość. “Dziecko, które otrzymuje wszystko, zanim włoży jakikolwiek wysiłek w artykułowanie swoich potrzeb, nie musi podejmować żadnego działania.” Taka postawa względem dziecka kształtuje w nim poczucie, że nie musi o nic prosić, wszystko mu się należy. Dziecko zostaje nauczone tego, a przy tym nie daje mu się możliwości swobodnego wyrażania swoich pragnień. Ta cecha potocznie nazywana “rozpieszczeniem” jest bardzo charakterystyczna w małżeństwach posiadających jedno dziecko, które stanowi niejako ich największą inwestycję, będącą zarazem spełniającą się treścią ich własnych niepowodzeń.
Podobnie rzecz się ma z kłopotami zdrowotnymi dziecka we wczesnym dzieciństwie. Rodzic, którego pociecha chorowała zaraz po urodzeniu, będzie, najczęściej przejawiał tendencje zachowań obronnych, niejaka skrywających dziecko w kokonie bezpieczeństwa. To powoduje zanik w dziecku cech takich jak samodzielność, czy poczucie bezpieczeństwa, jak i samokontrola, poczucie własnej wartości. Z takim deficytem dorastający człowiek, będzie musiał stawić czoła światu wyzwań, w którym porażki przeplatają się z wygranymi, i to w jaki sposób sobie z tym poradzi, będzie świadczyć o jego dalszym losie.
Dalej autorka, pisząc o etiologii samego syndromu wymienia takie czynniki jak: kształtowanie się ról społecznych; zależność bądź dominacja; role szkoły. Wszystkie te komponenty wpływają na rozwój owej postawy ucznia, części jego charakteru.
Powstaje pytanie: Jak badać dziecko, u którego zauważono objawy syndromu braku osiągnięć? Autorka dzieli metody na formalne i nieformalne, nazywając je generalnie “trójogniskowym modelem odwracania”. I tak do metod formalnych zaliczymy między innymi: test badający skalę inteligencji Weschlera(IQ), jak i analogie Gardnera( który dzieli inteligencje na 7 rodzaji); pomiar osiągnięć AIM, będący opinią rodzica, wyrażoną w standaryzowanych odpowiedziach; obraz samego siebie, reprezentowany przez ucznia; pomiar osiągnięć, wyrażony przez nauczyciela. W metodach nieformalnych autorka posłużyła się podziałem dzieci na dwie grupy, w których wyróżniła również dwie podgrupy. I tak mamy tutaj do czynienia z: zależnymi konformistami bądź nonkonformistami z syndromem braku osiągnięć; jak i dominujący konformiści lub nonkonformiści z syndromem braku osiągnięć. Podziału tego autorka dokonała na podstawie zebranych ogólnych cech charakteru dziecka. I tak, przykładowo dominujący nonkonformista z syndromem charakteryzuje się: najłatwiejszą rozpoznawalnością i korelacją deficytu; po przez bunt wyznacza własną tożsamość, co wiąże się ze świadomością swoich czynów i celów, przez siebie wytyczonych.
Jakie są etapy postępowania w razie kiedy, po przez zastosowanie trójczynnikowej metody pomiaru syndromu, stwierdzi się jego występowanie? Należy na wstępie wytłumaczyć co autorka rozumie pod pojęciem metody trójogniskowej. “ Nazywa się ją tak, ponieważ skupia się na dziecku, rodzicach oraz szkole.” Więc w postępowaniu korekcyjnym, będzie zachodziła korelacja zamian występujących na trzech poziomach. Mianowicie: szkoła( czyli zabiegi nauczyciela)- dziecko(jako podmiot swoich czynów)- rodzina( jako środowisko działalności pozaszkolnej dziecka). To ujęcie możemy nazwać systemowym, czyli takim w którym występują części współdziałające ze sobą na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Ta ciągła dynamika informacji pomaga w dobieraniu adekwatnych metod postępowania, bądź doboru nowych, bądź wzmocnieniu już zastosowanych.
Na tym etapie chciałbym się zatrzymać, aby przemyśleć to co nam daje nowego takie ujęcie problemu. Otóż gdyby zastanowić się głębiej, to można by dojść do wniosku, że autorka przedstawia nam, zaczerpnięte z różnych dziedzin nauki( głównie psychologii, socjologii, i antropologii) rozwiązania. Jest to właściwie to co spędzało sen z powiek pedagogom końca dwudziestego wieku, że “ pełny obraz tych przyczyn (wyst. niepowodzeń szkolnych) może dać tylko kompleksowe, prowadzone przy udziale przedstawicieli wielu dyscyplin naukowych.” I tak mamy tutaj owe kompleksowe podejście do problemu. Sylwia Rimm, jako autorka całego programu, terminologii, metod walki z syndromem braku osiągnięć wśród młodzieży, daje nam szerokie spojrzenie na istotę tego zagadnienia. Indywidualizacja, którą dostrzega się we współczesnym myśleniu o edukacji ogólnie, znalazła wiele miejsca w pracy autorki. Łącząc przytoczone kwestie możemy wysunąć wniosek, że książka Sylwii Rimm znajduje się w kanonie współczesnego myślenia o człowieku w kategoriach pedagogiki stosowanej.
Wspomniałem o metodzie pomiaru, o związanych z tym implikacjami, jak i trójogniskowym sposobem walki z objawami syndromu. Należałoby jeszcze wspomnieć o drodze postępowania w odwracaniu syndromu braku osiągnięć. Omówię to skrótowo na przykładzie dominującego konformisty z syndromem braku osiągnięć.
“Źródło zachowań dominującego konformisty leży w poświęcaniu zbyt dużej uwagi jego zdolnością i temu, że jest najlepszy.” Dlatego należy pamiętać, aby postawione kroki zmierzały ku niwelacji cech związanych ze zbytnim przywiązywaniem uwagi dziecka swoim wygranym, przy jednoczesnym nie wyciąganiu wniosków z przegranych. Pamiętając o trójogniskowej metodzie, przedstawię na początek rolę rodzica w tym procesie.
Dziecko bardzo często identyfikuje się z przeżyciami rodzica, który może negatywnie nastawiać je w stosunku do rzeczy nie poznanych, a przez to zabarwionych nieco strachem. Tak bywa w sytuacji, kiedy rodzic opowiada swojemu dziecku historyjki ze swojego życia. Zauważamy tutaj zbytnie utożsamianie się rodzica z dzieckiem, które uczy się przejmować uczucia, które rozpoznaje, i łączy je z konkretną sytuacją będącą niejako przed nim. I tak gdy rodzice reagują zbyt skrajnymi uczuciami na powodzenia lub niepowodzenia swojej pociechy, ta uczy się co robić by otrzymywać gratyfikacje, a omijać negatywizm uczuć i postaw reprezentowany przez wychowanków. Dlatego ważne jest tu, aby stosować tak zwaną umiarkowaną kontridentyfikację, czyli rozgraniczać przeżycia dziecka z przeżyciami niejako obcymi mu, a często wręcz narzuconymi. Drugą sferą, istotną w terapii stosowanej przez rodziców jest umiarkowanie stopnia rywalizacji. Należy stawiać dziecku realne cele do osiągnięcia, aby mogło w ten sposób nauczyć się je osiągać. Nie zmuszać przy tym do tego by byli najlepsi i perfekcyjni, ale by byli odpowiedzialni, pracowici i wytrwali w tym co robią. Należy również w tej kwestii uczyć otrząsania się z niepowodzeń. “Jeśli dziecko nauczy się pracować również w tych dziedzinach, w których nie jest “gwiazdą”, to z pewnością będzie umiało radzić sobie w dorosłym życiu, tak bardzo w naszych czasach naznaczonym współzawodnictwem.” Kształtowanie wewnętrznej motywacji w dziecku, jest również jednym ze środków stosowanym przez rodziców, aby pomóc dziecku w podejmowaniu się zadań nie przynoszących bezpośredniego aplauzu i uznania, ale wzbogacających o wewnętrzne doznania typu rozwój zainteresowań. Dominujący konformista ma problem z dostrzeganiem innych, a przede wszystkim ich uczuć w sytuacjach, w których brał udział. To, że rzadko potrafi spojrzeć w szerszym kontekście na sytuację dla niego konfliktotwórczą, powoduje, że zamyka się w sobie tworząc obraz własnej osoby jako ciągłej ofiary, która by być lubiana i poważana musi panować i być najlepsza. Dlatego też ciągłe dążenie do perfekcjonizmu, który nie zawsze się pojawia, co staje się powodem frustracji i lęków. Kształtowanie postawy wrażliwości i empatii, może zaradzić tworzeniu się takich destruktywnych postaw. “Dziecko wspierające kolegę w niepowodzeniu uczy się radzić sobie z własnymi porażkami”, które są ni do uniknięcia w sytuacjach szkolnego współzawodnictwa.
Na czym polega rola nauczyciela? Musi się starać, aby “ modyfikacja postaw dziecka w szkole korelowała się z tymi, które rodzice wspierają w domu”. Czyli powinien utrzymywać stały kontakt z rodziną dziecka, u którego wystąpiły objawy syndromu. Zmiany jakie powinien wywołać to między innymi, te które wymieniłem w związku z rodziną, jaki te które wynikają ze specyfiki pracy nauczyciela. Mam tu namyśli podkreślania znaczenia nauki, aby nie przeceniać jednej dyscypliny nad inne. Dużą rolę nauczyciela Sylwia Rimm widzi w postawie krytyka. Ponieważ dominujący konformiści są bardzo wrażliwi na każdy przejaw krytyki, dlatego nauczyciel powinien reprezentować jej konstruktywny kierunek. Jak przestrzega autorka: “Nie krytykuj dzieci w obecności kolegów, gdyż wtedy czują się poniżane”. Dlatego należy czynić to z wyczuciem, przy zachowaniu atmosfery bezpieczeństwa i wyłączności, szanując prawa i wartość ucznia.
Trzecim poziomem zmian jest sam wychowanek. To w nim zbiegają się starania dwóch poprzednich, i tylko od ich korelacji zależy powodzenie lub porażka. Podmiotowość wychowanka traktowana jest jako płaszczyzna dialektycznej zmiany, widocznej w bechawiorze jednostki, wyrażonej postawą. Dlatego tak ważne jest by ciągle mieć na oku cel, do którego się dąży a więc korekty dysfunkcji i deficytów zauważonych w jednostce. Jego osiągnięcie polega na stosowaniu takich działań, aby zmierzały one do zmiany konkretnych czynności, związanych z negatywnym do nich nastawieniem.
Na koniec chciałbym się posłużyć refleksją jak nasunęła mi się po przeczytaniu książki pani Rimm. Jako przyszłemu pedagogowi dało ona możliwość zapoznania się z jednym z najczęstszych problemów ówczesnej edukacji. Zdając sobie sprawę z innych warunków pracy w Polsce a USA, muszę stwierdzić, że książka owa może, jak na dzień dzisiejszy, stanowić bazę teoretyczną. Świadomość tego faktu nie nastręcza mnie niepokojem. Wiem, że można uczynić wiele dla spopularyzowania metod zwalczających symptomy syndromu. Jednym z nich jest twórczy i realistyczny optymizm w siebie jako pedagoga i człowieka.
Jan Legowicz napisał niegdyś, że nauczyciel “jest reprezentantem ludzkości, jej człowieczeństwa. Jest przy tym również siłą, która ów potencjał rozsiewa wśród młodych i starych.” Dlatego śmiem uważać, że jako początkujący pedagog muszę uczyć się w sobie człowieczeństwa, by jak najmniej zaszkodzić, a nieść pociechę i nadzieję dla przyszłych pokoleń.