I. S. Bortnowski, Kanon literacki: między potrzebą a buntem.
Słowo kanon po grecku oznaczało pręt, rózgę, a także miarę, wzorzec. Potem kanon zaczął znaczyć istotną prawdę, zasadę oraz arcydzieło.Zdaniem niektórych polonistów, kanon to pamięć zbiorowa, nasze korzenie, coś, co umożliwia dialog międzypokoleniowy i rozstrzyga o świadomości narodowej. Stanowi wspólne uniwersum wyobrażeń, przeświadczeń i dzieł, łącząc narody i zarazem odgradzając je od innych kultur (Ze względu na nadmiar utworów i sprzeczności w pojmowaniu świata nie mógłby istnieć kanon kultury śródziemnomorskiej). Kanon to zespół wartości, ideałów i prawd ostatecznych, kodeks etyczny, zbiór reguł normujących ludzkie postępowanie, sugestia modeli wychowawczych i propozycja wzorców osobowych, niepodważalny zbiór świadectw o istnieniu prawdy. Tradycja polonistyczna jednoznacznie opowiada się za kanonem, który uległ zmianom, ale zawsze był.
Wiek XXI= brak wzorców, liberalizacja, bezład, współobecność wielu różnych konwencji, płynna nowoczesność. Jarzębski mówi o sieciowym modelu kultury- możemy swobodnie się przemieszczać w różnych kierunkach, ale nie potrafimy trwać dłużej w jednym miejscu, dlatego niełatwo zbudować swą własną tożsamość. Zmienił się również charakter czytania- zamiast dawnego egzegetycznego (wnikliwa lektura całego tekstu w celu dotarcia do głębokiego sensu) preferujemy dziś skanowanie (wybór z tekstu tylko tego, co do nas bezpośrednio przemawia).
Polonistyka, w przeciwieństwie do kształcenia literackiego w krajach Wspólnoty Europejskiej, kanon utrzymywała. Obecnie jego pozycja załamuje się z powodu braku czasu lekcyjnego na omawianie lektur, a także przyzwolenia na nieznajomość dzieł podczas egzaminów gimnazjalnego i maturalnego- kilka stron tekstu załączonego w arkuszu egzaminacyjnym wystarcza, by napisać rozprawkę.
Statystyka z 1995 r. pokazała, że tylko ok. 34% uczniów czytało wszystkie lektury, mniej więcej tyle samo czytało tylko streszczenia, ok. 23% sięgało jedynie po krótsze teksty, ok. 9% zaś nie czytało ani lektur, ani streszczeń. Jakie są powody takiej sytuacji? Oto one:
→ niechęć do określonego typu lektury,
→ niechęć do książek i do czytania w ogóle,
→ lenistwo, lekceważenie obowiązków szkolnych, bryk jako pomoc zastępująca lekturę.
Lekcje, na które klasa nie przeczytała lektury (autor pisze konkretnie o Potopie Sienkiewicza), wyglądały żałośnie, bo kończyło się m.in. na wstawieniu pałek, puszczeniu filmu, fochami i wściekłością nauczycielki, podyktowaniem całej notatki do zeszytu. Wnioski są bolesne: Potop (i zapewne inne teksty) na większości lekcji języka polskiego nie istnieje jako dzieło sztuki. Jak przed laty, nacisk pada na fabułę i na charakterystykę Kmicica. Nie ma mowy o roztrząsaniu ważnych problemów, jak np. wizja historii prezentowana przez Sienkiewicza, jej prawdziwość, aktualność/nieaktualność przedstawianego przez niego patriotyzmu, funkcja książki i jej miejsce w świadomości narodowej.
Bortnowski, mimo wszystko, pozostał zwolennikiem kanonu. Twierdzi, że należy skrócić podręczniki, zrezygnować z nadmiaru fragmentów na rzecz wskazówek, jak czytać dłuższą lekturę. Dobrze by było zmienić formułę egzaminów, konsekwentnie nagradzając za znajomość tekstów. Odświeżony i uwspółcześniony kanon znów powinien zaistnieć w szkole.
Jeśli tak się nie stanie, pójdziemy drogą wskazaną przez Zachód: lektura całości dzieła przestanie być wyznacznikiem edukacji polonistycznej, jej miąższem staną się fragmenty arcydzieł, zniknie kanon lektur, pozostaną podręczniki, antologie i multimedia. Czytanie dzieł literackich stanie się zajęciem wyłącznie hobbistycznym, przez polonistów nagradzanym jako dodatkowa praca.